Nieobecność Jezusa wielce zatrwożyła Marję i Józefa. Powrócili śpiesznie na drogę, wiodącą do Jeruzalem, szukali wszędzie z niewypowiedzianą tęsknością i niepokojem, lecz nigdzie między przyjaciółmi i znajomymi znaleźć go nie mogli. Pan Jezus przez dwa dni w towarzystwie kilku młodzieńców zwiedził 3 różne szkoły. W pierwszej uczono prawa zakonnego, w drugiej wiadomości świeckich, a w trzeciej kształcono na kapłanów i lewitów. I właśnie do tej Pan Jezus przyszedł trzeciego dnia, a po południu do świątyni.
Pan Jezus przez swe zapytania i odpowiedzi w trzech szkołach wprawił doktorów i uczonych w takie zakłopotanie i podziwienie, że postanowili bądź co bądź pokonać go. W tym celu wezwali najuczeńszych doktorów. Rozprawa odbywała się w przysionku, miejsce to bowiem przeznaczonem było na publiczne dysputy. Pan Jezus siedział na dużem krześle, otoczony tłumem sędziwych Izraelitów, a wszyscy w ubiorze kapłańskim. Zadawali mu rozmaite zawiłe pytania naukowe. Zrazu słuchali go z zadowoleniem i uwagą, ale ich upokorzona duma przybrała groźne objawy gniewu...
Pan Jezus w odpowiedziach i objaśnieniach używał przykładów, wyjętych z księgi rodzaju ludzkiego, ze sztuk pięknych i umiejętności klasycznych. Dlatego kapłani, aby walczyć przeciw niemu, zebrali doktorów i uczonych najbieglejszych we wszystkich wiadomościach ludzkich. Kiedy kapłani zaczęli rozprawę, P. Jezus dał im poznać, że nie wypadało w świątyni roztrząsać podobnych pytań, lecz jeśli taka wola Ojca jego, to i w tem miejscu świętem będzie odpowiadać na ich pytania. Słuchacze, nie wiedząc, że P. Jezus mówił tutaj o Ojcu swoim niebieskiem, sądzili, iż Józef kazał mu przechwalać się ze swojej nauki.
Pan Jezus zaczął rozmawiać o sztuce lekarskiej, opisał ustrój ciała ludzkiego, nieznaną najuczeńszym mężom owej epoki. To samo uczynił pod względem astronomji, budownictwa, rolnictwa, geometrji, arytmetyki, prawa i t. d. Te wszystkie rozgałęzienia naukowe odnosił od prawa Bożego, do obietnic, proroctw i świątyni, do tajemnic obrzędowych i ofiarnych. Odpowiedzi i objaśnienia Dziecięcia Jezus były tak pełne niepojętej mądrości, że słuchacze zawstydzeni, podziwiali, gniewali się, aż wkońcu gniew ich nie znał miary, bo się czuli tak bardzo upokorzeni w słuchaniu rzeczy, których nigdy nie wiedzieli ani rozumieli. Już dwie godziny minęło objaśnień Jezusowych, kiedy Józef i Marja zbliżyli się do świątyni w celu dowiedzenia się, gdzie się znajduje Jezus. Znajomi lewici oznajmili im, że dziecię Jezus znajduje się między doktorami w miejscu przeznaczonem do nauczania. A ponieważ nie mogli tam wejść, prosili uwiadomić Jezusa, że nań czekają. Ale P. Jezus kazał im powiedzieć, iż najpierw powinien wypełnić wolę Tego, który go posłał. Marja zasmuciła się tą odpowiedzią. Boć to po raz pierwszy P. Jezus dał uczuć rodzicom swoim, że ma być posłusznym komu innemu. Przeciągnął jeszcze godzinę nauczania, a pokonawszy zwycięsko wszystkich doktorów, opuścił ich i poszedł do Józefa i Marji, czekających w przysionku świątyni. Niepokój i zdumienie nie dozwoliło Józefowi przemówić ani słowa, lecz Marja, zbliżywszy się do Jezusa, rzekła do niego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Cię. I rzekł do niego i do matki z pewną powagą: Czyliż nie wiedzieliście, iż temi rzeczami, które są Ojca mego, jam się bawić powinien. A oni nie rozumieli tych słów, które im mówił, lecz pełni radości ze znalezienia Jego, niezwłocznie pośpieszyli z Nim do domu...
Wiele mówiono o P. Jezusie, powtarzano Jego słowa, podziwiano mądrość Jego, ale jak we wszystkiem, tak i w tym przedmiocie nie obeszło się bez kłamstwa i próżnej chełpliwości. Piśmienni mówili między sobą, że Pan Jezus jest dzieckiem nierozważnem, iż wprawdzie posiada nadzwyczajne zdolności, ale jeszcze nierozwinięte. Lubo przekonani o głębokiej uczoności Jego, chcieli ją zaciemnić, puścić w niepamięć lub pokryć tajemnicą.
O, jakże ta zazdrość faryzejska i teraz nurtuje wśród ludzi, a prawie nikt jej w sobie nie widzi! Ona jest jednym z najszkodliwszych potworów, gnieżdżących się w sercach ludzkich. Zazdrość jest matką obmów, potwarzy, donoszeń, złośliwych tłumaczeń. Podlegający tej wadzie jest podobnym do szatana, a jednakże usiłuje to nieraz pokryć pozorami cnót. Nic więcej nie przeszkadza do pozyskania darów od P. Boga, jak zazdrość, która Mu jest wstrętną. Zazdrośnik sam się unieszczęśliwia, skraca sobie życie, gdy szkodzić usiłuje bliźniemu; podobnie na tem wychodzi jak osa, która użądliwszy, sama pada ofiarą. On przeciw samemu Bogu bój toczy, gdy Bóg jest dawcą wszelkiego dobra. Zazdrość, co jak robak toczy serce człowieka, jest owocem samolubstwa.
Rodzice przy wyborze stanu swych dzieci powinni się bardzo wystrzegać samolubstwa. Jeżeli które z nich powołuje P. Bóg do zakonu, niech mu nie przeszkadzają, jeżeli siebie nie chcą narazić na wielką odpowiedzialność przed P. Bogiem, a dziecko na utratę zbawienia. Bo chybienie w wyborze stanu, jest to jedno z największych nieszczęść. Jeżeli się jednak kto poczuje na złej drodze, niech nie rozpacza, gdyż P. Bóg mocen jest ze złego wyprowadzić dobre. Niech zatem usiłuje, przełamując nawet wstręt i trudności, spełniać wiernie swe obowiązki i modli się do św. Józefa, a On mu wyjedna pomoc, jak owemu młodzieńcowi, o którym w następującym przykładzie:
W mieście Lugdunie dość pobożny młodzian zamyślał wzgardzić światem, aby sobie zapewnić zbawienie, lecz rodzice niebaczni od tego powstrzymali syna, za co srodze musieli odpokutować i mało go nie narazili na wieczne piekło, gdyż ów młodzian, odstąpiwszy drogi pobożności, puścił się na bezdroża, opuścił dom rodziców i stał się synem marnotrawnym. Nieszczęśliwy był na duszy, dręczony zgryzotami sumienia, nieszczęśliwy na zewnątrz, gdyż od wszystkich towarzyszów w wojsku był wzgardzonym. Bóg go karał za wzgardzenie łaską powołania, a rodziców, że się przyczynili do tego, iże nie usłuchał głosu Najwyższego i nie poświęcił się Bogu. Wszystkie listy, upomnienia rodziców szły w las. Wreszcie udali się o pomoc do św. Józefa i Jego opiece oddali już prawie straconego syna, aby go od zguby zachował. Nie zawiodła ich nadzieja. Św. Józef wysłuchał ich modłów, wyjednał nawrócenie młodzieńcowi i taką poprawę, iż, wróciwszy do domu, z największą pokorą błagał u nóg rodziców odpuszczenia tylu przykrości, jakiemi ranił ich serce przez złe postępowanie. Na nowo rozpoczął gorliwe w pobożności życie do tego stopnia, iż można było o nim powiedzieć to, co wyrzekła Ewangelja święta o pokutującym synu marnotrawnym: Umarł był i ożył, zginął i znalezion jest. Praktyka
Jeżeli w czem, to w wyborze stanu nie powinien się nikt rządzić względami ludzkiemi, lecz słuchać sumienia, iść za głosem Bożym i za radą swego spowiednika. Bądź czujnym na każde poruszenie łaski. Jeżeli cię łaska pobudza do jakiego dobrego czynu, spełnij go, jeżeli cię odwodzi od złego, porzuć je, jeżeli cię nagli do modlitwy, wznieś ducha do Boga, bo snać gotów Pan słuchać próśb twoich. Czyń zadość Jego św. woli, aby cię ni opuścił, drogi bracie. MODLITWA DO ŚW. JÓZEFA ułożona przez św. Bernardyna Seneńskiego
Pomnij na nas, św. Józefie i przez przyczynę Twej modlitwy bądź nam pośrednikiem u mniemanego Twego Syna. Zjednaj nam też łaskę Przenajświętszej Panny, Oblubienicy Twej, będącej matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez nieskończone wieki wieków. Amen.
Odpust 100 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitewki z sercem skruszonem i nabożnie. Odpust ten może być ofiarowany i za dusze czyścowe. (Leon XIII. Reskr. Św. Kongr. Odp. 14. grudnia 1889).
Pan Jezus, powróciwszy do Nazaretu, jeszcze z większą żarliwością wspomagał w pracy Swego Opiekuna. Justyn św. opowiada nam, iż P. Jezus pospołu z Józefem św. jeno jarzma, pługi i tym podobne robił przedmioty, a to w tym celu, aby się ćwiczyć w pokorze. Św. Patrjarcha Józef, naśladując Jezusa, pomimo że jaśniał mądrością jak Salomon, przecież pozostał zawsze jeno skromnym i nieznanym rzemieślnikiem. Nikt się nie domyślał, iż pod tą osłoną zwyczajnego cieśli kryje się mąż łask i zasług nadzwyczajnych i mądrości nadziemskiej.
Jeżeli Syn Boży w takiem żyje upokorzeniu, w takiem zapoznaniu i pod takiem posłuszeństwem, a czegóżbym się ja miał innego spodziewać ja nędzna istota? Tak sobie nieraz św. Józef powtarzał i każdej chwili był gotów padać na kolana przed Jezusem i Marją, gdyby Go od tego aktu nie byli powstrzymywali.
Opowiada nam Marja z Agredy, iż Józef św. spotkał nieraz Jezusa i Marję zajętych nader poważnemi rozmowami. Wówczas w skromności i pokorze swojej usunął się na bok, uważając się za niegodnego tej pouczającej rozrywki. Przecież Jezus i Marja niezwłocznie św. Józefa przywoływali do Siebie, aby był zawsze świadkiem wszystkiego. Co za piękna harmonja w tej św. Rodzinie.
Szczęśliwy, kto podobnie jak święty Józef pod sukienką pokory umie ukryć skarby nieba, jakiem go Pan Bóg obdarzył. Cnota jego wstępuje jakoby wonne kadzidło i jedna Boga na pysznych zagniewanego.
Ludzie powszechnie życie ukryte uważają za niepożyteczne, gdyż nie widzą wielkich, rozgłośnych czynów. Jednakże się mylą! Czyn nie koniecznie musi być zewnętrznie spełnionym, aby miał wartość wobec Boga. Przyzwolono na yśl, utworzono zamiar i dobrowolnie poddano się pokusie. Czyn nieodwołalnie spełniony. Przeniknął Boga, zapisano go w straszliwej księdze. Nie potrzeba, aby głos wydał o nim świadectwo, lub aby go ręka spełniła. Jest to czyn: Bóg go za taki uważa, dobry lub zły, godzien nagrody lub kary. Grzechy myślą popełnione, powiada Sobór Trydencki, temi strasznemi naznaczone znamiony: naprzód zadają duszy ranę, niekiedy głębszą niżeli grzechy uczynkowe, a powtóre bardziej są niebezpieczne. Nadto są liczniejsze, łatwiejsze do spełnienia, napozór zaś mniej niż inne przerażające. Zasługa rzeczywista pobożnych pragnień i milczących serca uwielbień, oraz wszelkich czynów pobożnych, tajemnie lub jawnie spełnionych, zdobywa nam koronę. w niebie. Pewna osoba pomimo wielkiego pragnienia, nie mogła przyjąć komunji św. w niedzielę. Anioł kazał Benedykcie z Laus uspokoić ją, że taką samą ma zasługę, nie komunikując z niemożności, jakgdyby komunikowała; ponieważ Pan Bóg widzie jej dobrą wolę.
Pan Jezus powiedział św. Brygidzie o Papieżu Innocentym: Z powodu złości ludzkiej będzie on wkrótce zabrany z ziemi. Chęci jego dobre zastąpią mu miejsce czynów i będą mu wynagrodzone...
W klasztorze świętej Magdaleny de Pazzis znajdowała się zakonnica M. Benedykta Vettori, którą przełożona jej ujrzała w pięć godzin po śmierci jaśniejącą na łonie chwały, przewyższającej bł. stan wielu innych zakonnych dziewic, zapatrując się bez obawy na człowieczeństwo i Bóstwo Zbawiciela. Spowiednik św. Magdaleny tak dalej rzecz tę opowiada: Będąc przez czas jakiś zachwyconą... Święta po kilkakroć zawołała: Och! jakoś szczęśliwa, żeś potrafiła użyć skarbów ukrytych! Och! jakże to nieoceniona łaska być wybraną z wybranych, a przecież uchodzić za duszę cale pospolitą! Gdyby Słowo na same tylko czyny twe zwrócić raczyło uwagę, niewieleby ci nagrodzić miało, bo czas do działania bardzo był krótki. Lecz o Dobroci! Bóg nie zostawi jednej myśli, jednego słowa, jednego pragnienia bez nagrody! Duszo bł., wielkie a ustawiczne były sprawy twoje, mało ludzi podobne spełniło, ponieważ one wewnętrzną wartość miały! O nie zrozumiana wielkości czynów wewnętrznych! Jeden z nich większej jest wartości, niżeli tysiące lat ćwiczeń powierzchownych.
Niekiedy Pan Bóg pozwala nam dobre pragnienia zamienić w czyn zewnętrzny, jak np. pewnemu chrześcijaninowi, o którym czytamy w kronikach Braci Mniejszych (Ks. III, str. 303), że gdy pojmano wraz z Japońskimi Męczennikami ich sługę Macieja, i ten prawdopodobnie z bojaźni gdzieś znikł w drodze. Sędzia odczytawszy imiona zakonników, widząc, że niema Macieja, kazał go szukać. Wtedy z tłumu wysunął się ów chrześcijanin i stanąwszy przed sędzią, z wielką duchowną radością wesoło przemówił: Otom ja Maciej, który dla wiary Chrystusowej gotów jestem umierać! Bóg przyjął jego pragnienie i dozwolił mu raz z innymi ponieść męczeństwo i zająć tron, który był przygotowany pierwszemu Maciejowi.
Najwyższy liczy zasługi sprawiedliwych nietylko stosownie do czynów przez nich wykonanych, ale nadto według pragnień ich woli. Osoby oddane życiu wewnętrznemu, powinny często duchownie komunikować. Komunja duchowna zależy na wzbudzeniu w sobie pragnienia przyjęcia Pana Jezusa w sakramentalnej Komunji obecnego, a następnie na przyjmowaniu Go do serca duchownie i jednoczeniu się z Nim najściślej przez akty miłości i zaofiarowania się. Pan Jezus objawił Paulinie Mareska dwa naczynia: jedno złote a drugie srebrne i oznajmił, że w pierwszym sakramentalne, a w drugiem duchowne Komunje przechowuje. A św. Joannie powiedział, że w każdej duchownej Komunji podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunji Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunję w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.
Posłuchajmy Czcigod. siostry Małgorzaty Teresanny, która odznaczała się nabożeństwem do św. Józefa. Prawidła w dziennych zatrudnieniach, jakie wyraziła w liście do pewnej zakonnicy:
Mocno się cieszę, mówi ona, że cię widzę na urzędzie, w którym zostajesz. Proszę cię, abyś się przywiązała do naszego miłego i kochanego Dziecięcia Jezus, który w składzie rzemieślniczym wcale nie zarządzał pracą, lecz tylko dopomagał św. Józefowi. Chciej twój urząd połączyć z urzędem Boskiego Dziecięcia; staraj się tak uważać siostrę, której przydaną jesteś do pomocy, jak to Dzieciątko uważało Chw. świętego Józefa. I ja także służę za pomocnicę jednej i według wszelkiej możności mojej, postaram się, bym mogła być wierną temu prawidłu. Praktyka
Błogosławione zaiste serce, które za życia było kochającą skarbnicą Jezusa, Marji i Józefa! Odnośmy więc pożytek z prawidła, którego nas ta sługa Boża nauczyła, a odbierzemy także i my łaski w stosunku nabożeństwa naszego. Nadto, aby róść w zasługi, odświeżajmy zasługi wszystkich dobrych uczynków i cierpień tak własnych, jak i obcych. Potrzeba się starać nietylko o to, aby wiele dobrego czynić, lecz także i o to, by z dobrych uczynków dawniej już przebytych wytworzyć nowy kapitał zasług. W ten sposób możemy korzystać nietylko z własnych, lecz nadto i cudzych, ofiarując na nowo Bogu wszystkie sprawy i cierpienia Chrystusa Pana Marji P., św. Aniołów i wszystkich Świętych z całą ich wartością. Jeśli bowiem, pochwalając zewnętrznie lub wewnętrznie bądź własne, bądź obce złe uczynki, stajemy się winnymi tychże, tak samo naodwrót koniecznie wnioskować musimy, że ilekroć swoje własne, lub obce uczynki dobre za takie uznajemy, tylekroć nowe skarbimy sobie łaski u Boga. A tak można zebrać obfity plon zasługi i to bez wielkiej pracy. MODLITWA
Naucz mię, św. Józefie, korzystać wiernie z przykładu Dzieciątka Jezus, jak Ty zeń skorzystałeś, abym zamiłował życie wewnętrzne, ukryte przed okiem ludzkiem, a tak cennem w oczach Boga, abym co dzień zdobywał nowe skarby zasług wiecznotrwałych. Amen.
Święty Józef postępował w latach, a dusza jego w cnocie coraz to jaśniejszą świeciła pięknością. Rzadko kiedy słyszano o uczynkach pokutnych św. Józefa, przecież On praktykował takowe w całej rozciągłości. Wszyscy Święci troskliwie kryli się z ostremi pokuty, św. Józef ze wszystkich zaś Świętych, był najpokorniejszym. Według podania O. Cochema, objawiła N. Marja Panna co następuje: Św. Józef nigdy nie spoczywał na łóżku. Kiedy znużenie złamało członki Jego, wówczas spoczął, gdzie się dało, wspierając na ręku swą znużoną głowę. Częstokroć nawet klęcząc spoczywał, tak surowo siebie umartwiał... Pożywienie nasze było rzadkie i skromne. Wszystkie dni postu obserwowaliśmy ściśle. Mięsa nie widzieliśmy, chyba kiedy było potrzeba spożywać Baranka Wielkanocnego, albo gdy mieliśmy gościa. Czyniliśmy zaś to wówczas dlatego, by więcej mieć wpływu na dusze i takowe Bogu pozyskiwać. K. Emmerich opowiada w swoich objawieniach, iż umiarkowanie zawsze towarzyszyło każdej biesiadzie w ubogim domku Nazarejskim. Nieco chleba, nieco jarzyny i rybek nieco, --- oto cała biesiada św. Rodziny. Podobnie wspomina o tem Marja z Agredy: Jedli mało, mówi ona, a kiedy mieli mięso, dzielili takowe pomiędzy ubogich, a zwłaszcza pomiędzy chorych, również i pieniądze w pocie czoła zapracowane. Marja albowiem z Józefem często nawiedzali chorych, a zawsze w towarzystwie Jezusa.
Najśw. Marja Panna objaiwła św. Brygidzie: Byliśmy w biedzie, Pan Bóg nie zsyłał nam złota, jeno utwierdzał nas w cierpliwości. Koniecznym potrzebom naszym zaradzała dobroć jakiejś uczciwej duszy, albo też sprzedawaliśmy owoc pracy naszej. Czegośmy nie spożyli, szło pomiędzy ubogich. Za wszystko składaliśmy Panu Bogu dzięki, a zwłaszcza za to, iż serca nasze odrywał od rzeczy znikomych, abyśmy Jemu Samemu służyć mogli.
O, gdyby rodziny chrześcijańskie naśladowały w tem przykład Najśw. Rodziny, iżby zbywający im grosz, zamiast na teatr, stroje i t. d., obracały na ubogich, ileżby sobie na wieczność nagromadziły zasług. Wszak prawo Boże obowiązuje nas do miłości bliźnich. Św. Jan ostrzega: Jeżeli kto mówi, że kocha Boga, a nienawidzi brata swego, ten jest kłamcą. Wszak Zbawiciel dał nam przykaz: Będzisz miłował bliźniego, jak siebie samego, powtóre rzekł: Miłujcie się tak, jak ja was umiłowałem. Sam Pan mówi, że miłość bliźniego, z której wypływa dobroć i miłosierdzie, więcej znaczy, niż całopalenie ofiary. A na sądzie Jezus nie powie: Chodźcie błogosławienie dlatego, żeście odprawiali długie modlitwy, zachowali surowe posty, albo nawet żeście czynili cuda, --- ale za to, żeście kochali waszych braci, znosili ich cierpliwie, pomagali im z dobrocią. To, co uczynisz względem bliźniego, który cię obraził, to uczyni Bóg względem ciebie. Będę wam mierzył taką miarą, jakąście wy wymierzyli. Wszystko, mówi On, co uczynicie najmniejszemu z moich, mnie samemu uczynicie. Ten rani źrenicę oka Jego, kto miłość bliźniego narusza. Miłość Boga i bliźniego jest cechą dzieci Bożych, bo nienawiść i niezgoda jest cechą dzieci szatana. Św. Piotr mówi: Ten nie jest z Boga, kto nie miłuje bliźniego. Miłość pokrywa mnóstwo grzechów naszych. Wszystkie przykazania Boskie streszczają się w miłości Boga i bliźniego. Paweł św. wypowiedział: Przedewszystkiem miejmy miłość, nadewszysto miejmy miłość. Choćbym rozdał cały swój majątek ubogim, choćbym wydał ciało moje tak, żeby gorzało, jeżeli nie mam miłości, na nic mi się to nie przyda, --- choćbym mówił językiem anielskim, jeżeli miłości nie mam, jestem jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiący.
Kiedy jestem smutną, mówiła św. Teresa, widok osoby, którą spotkam, pociesza mnie, bo w tej osobie widzę obraz mego Boga. Jeżeli nie kocham brata, jestem w stanie śmierci, czyli w stanie grzechu śmiertelnego. Postępuje w ciemności, a to z tej przyczyny, że grzechy przeciwne miłości są często powodem, że sobie wyrabiamy sumienie fałszywe, według naszego pojęcia, zamiarów, skłonności, uprzedzeń i wstrętu. Zdarza się nawet, że przedstawiamy sobie jako cnoty: uczucia, czyny, mowy, w których miłość bliźniego jest obrażona, nazywając gorliwością o chwałę Bożą, o zbawienie dusz, o zachowanie prawdy, to, co jest najohydniejszem kłamstwem, potwarzą, lub wynikiem gniewu. Kto nie miłuje brata, jest zabójcą. Zabójcą własnej duszy, zadając jej śmiertelne rany i zabójcą bliźniego, bo zadaje mu niejako śmierć w mojem sercu, gdzie powinien żyć. Strasznie nieraz Pan Bóg karze za podobne grzechy, nieraz jeszcze na tym świecie. Czytamy, że dwóch ludzi powaśniło się z sobą i zachowali niechęć w sercach. Jeden z nich za wiarę św. miał ponieść śmierć męczeńską. Licznie więc zgromadzona publiczność przypatrywała się, gdy go na śmierć prowadzili, a chrześcijanie nawet z pewną zazdrością i ze czcią należną przyszłemu męczennikowi. Był to jakby pochód triumfalny. Gdy w tem z tłumu wysuwa się jego dawniejszy przeciwnik i z uczuciem skruchy i miłości błaga o przebaczenie. Lecz tenże z pogardą odepchnął go, zachowując urazę w sercu. I oto Bóg sam się wdał w tę sprawę, na miejscu ukarał złośnika, odejmując mu łaskę męstwa i męczeństwa, a dając ją skruszonemu winowajcy. Owóż pierwszy cofa się i wymyka od męczeństwa, a drugi poddaje głowę pod miecz kata, zostaje męczennikiem za wiarę i zdobywa koronę i palmę męczeńską.
Św. Paweł mówił: Jestem gotów oddać siebie i wszystko co mam, aby zbawić duszę. Im dusza niższa, im bardziej oddalona od Boga, tem zwykle jest bardziej samolubna, bardziej nieuczynna. Każda przysługa dla bliźniego wydaje jej się zbyt utrudzająca, we wszystkiem zaraz upatruje osobistego zysku, chcąc wycisnąć lichwiarski procent dla siebie. A gdy jej się to nie udaje, umywa ręce od wszystkich spraw, mających pożytek bliźniego na celu. Jakże inaczej czynił św. Józef. On zawsze miał na celu wolę, chwałę Bożą i dobro bliźnich, czego dotąd daje dowody, ratując ludzi w rozlicznych potrzebach.
Przykład. Diecezja de Nimes 27 grudnia 1886 r. Pozwól mi dołączyć do licznych hołdów składanych codziennie u stóp św. Józefa wyrazy głębokiej wdzięczności za dwa cuda, doznane przez moją rodzinę za wstawieniem się tego chwalebnego patrjarchy.
Brat mój ulegał cierpieniu piersiowemu. Matka nasza, widząc więdnące jego z dnia na dzień siły, kazała mi przynieść pasek św. Józefa. Uczyniłam to natychmiast, a od tej chwili choroba brata mego zmniejszała się stopniowo i to tak szybko, że dziś znikła już zupełnie. Ufność matki mojej w cudowną moc tego wielkiego patrjarchy wzmocniła się tym wypadkiem tak, iż oddała ojca mojego w opiekę św. Józefa. Ojciec mój starał się bowiem przez długi przeciąg czasu nadaremnie o jakąkolwiek posadę. Wszelkie możliwe środki były w tym względzie wyczerpane tak, że nie miał już żadnej nadziei. Św. Józef chciał jednak widocznie wynagrodzić ufność mej matki w Nim pokładanej. Uczyniła ślub matka moja, że jeżeli ojciec otrzyma posadę, będzie nosić pasek. Ojciec mój rzeczywiście otrzymał w krótkim czasie posadę, którą dziś jeszcze zajmuje. Praktyka
Wszystkie cechy miłości bliźniego streszcza to słowo poświęcenie, czyli oddanie siebie samego dla dobra i pożytku drugich, jak to uczynił św. Paweł, co wyraża w słowach: Stałem się wszystko dla wszystkich, aby was wszystkich pozyskać dla Jezusa Chrystusa. A nasze jakie poświęcenie? Czy usiłujemy choć trochę naśladować św. Józefa, którego całe życie było pełne poświęcenia. MODLITWA
O! ukochany nasz Patronie, św. Józefie, wzorze heroicznego poświęcenia, racz nam wyjednać łaskę, aby Pan Bóg nasze serca oczyścił z wszelkiego samolubstwa, a ozdobił je cnotą poświęcenia podobną Twojej. Amen. Modlitwa strzelista do św. Józefa
Św. Józefie, przewodniku nasz, opiekuj się nami i Kościołem Świętym! Amen.
Nie tak lata, jak raczej niepokoje, praca, uciążliwe podróże nadwątliły siły św. Józefa. N. Marja P., postępując w latach, nie straciła niczego ze swej piękności, w ostatnich latach swojego życia wyglądała jakoby dopiero 33 lat liczyła. I słusznie Najśw. Marja P. - to żywy obraz Boskiego Syna swojego. Jezus był najśliczniejszym ze wszystkich synów ludzkich, Najśw. Panienka, to urzeczywistniony ideał dziewic.
Czystość św. Józefa, niewinność Jego duszy i rezygnacja napełniały rozkoszą serce N. Marji P. Co tylko było w Jej mocy, wszystko czyniła, by Mu jakąśkolwiek sprawić ulgę, okazywała Mu troskliwość jak najczulszą, a Jezus znowu składał dowody syna najlepszego. Marja pracowała odtąd w dwójnasób, przędła i tkała z jak największą pilnością, a za skromny zarobek, sposobiła Oblubieńcowi swojemu pożywienie.
Wydatki na chorobę św. Józefa przyprowadziły św. Rodzinę do największego ubóstwa, kŧóre jak zwykle znosiła chętnie i z poddaniem się Bogu. Cnota ubóstwa, mówi św. Bernard, nie na tem polega, żeby być ubogim, ale żeby umiłować ubóstwo. Św. Bonawentura obfitość dóbr doczesnych porównywa do lepu używanego przez ptaszników do chwytania ptaków, niedozwalającego duszy ulecieć do Boga. Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie. (Mat. V 3). Pragnienie bogactw przywodzi o zgubę wielką liczbę dusz. Dla znikomych dóbr świata tego utracają oni Boga, będącego dobrem nieskończonem. Ca za szaleństwo! Św. Teresa, otrzymawszy kilkakrotnie wsparcie od pewnego kupca, kazała mu powiedzieć, że imię jego wpisanem jest w liczbę wybranych i że w dowód tego wkrótce utraci on, wielkie dostatki, jakie posiadał. Jakoż kupiec ten podupadł na majątku i pozostał ubogim do śmierci.
Gdyby ubóstwo nie było wielkiem dobrem, rzekł raz Pan Jezus do bł. Anieli z Foligno, nie byłbym je obrał dla siebie i nie zostawił w spuściźnie swoim wybranym. Św. Ludwik Gonzaga utrzymywał, że nie masz pewniejszego znaku, że się jest z liczby wybranych, jak gdy kto wszelkie przykrości przywiązane do ubóstwa pokornie i chętnie dla Boga znosi.
Im kto bardziej ukochał ubóstwo, tem na większe względy zasługuje u św. Józefa, który je tak ściśle zachował całe życie. Przytaczam;y tu urywek z listu Jego wiernej naśladowniczki, która opuściwszy rodzinę i dostatki, poświęciła się Panu Bogu, zostawszy Trapistką, ślubując dobrowolne ubóstwo, w którym opisuje o swej siostrze zakonnej 19-go marca, 1893 r.
Nasz klasztor jest w dolinie, w około niego góry. Na wiosnę, woda płynęła z taką szybkością, że mimo kraty w murze, pędziła, roznosząc wielkie kamienie po łące. Z wyłomu muru, ziemia i muł zatamowały ścieki i podworce napełniły się wodą tak wysoko, że weszła do części domu. Burza nie dała nam spać, spostrzeżono się wreszcie i gdy według zwyczaju o 3-ciej wstałyśmy na Jutrznię, już Siostry konwerski (służebne) wymiatały dom. Woda opadła, pomimo to zalane były piwnice i jarzyny w nich się znajdujące.
Następnie pojawił się tyfus i wkrótce umarły trzy młode Siostry. Modlono się bardzo o odwrócenie epidemji, przeto dwie Siostry już osądzone na śmierć wyzdrowiały. Jedna z nich nowicjuszka konwerska, choć jeszcze nie ma 20 lat, już wszystkie cnoty posiada, w tej chorobie miano dowód jej świętości; podobnież i trzy Siostry, które umarły, zbudowały wszystkich obecnych.
Wyżej wyminiona nowicjuszka zdawała się już zdrową, gdy tyfus powtórnie się ukazał, tym razem silniejszy. Wszystkie sztuki lekarskie, były daremne, stan jej choroby stawał się coraz groźniejszy, przystąpiła puchlina, konwulsje, nie mogła ani przełykać, ani trawić. Gdy jej przytomność wracała, mówiła chora z anielskim uśmiechem: O jaki dobry Pan Bóg! dziękujcie Mu ze mną, o jak dobry! to powtarzała i nic więcej. Taki stan, między życiem a śmiercią, przeciągał się nie do zrozumienia.
W wigilję uroczystości św. Józefa, przełożona zaproponowała nam modlitwę o uzdrowienie Siostry, dodając, że jeżeli tej nocy nie umrze, jutro w czasie podniesienia we Mszy św. wszystkie razem będziemy ze zdaniem się na wolę Bożą prosić, gdyż może św. Józef chce ją uzdrowić. Zgoda! zawołałyśmy.
Nazajutrz stan chorej przykrzejszy, lecz ponieważ żyje, suplikacja wzniosła się do nieba. Zabłysła nadzieja, gdyż chora zdawała się trochę lepiej, prosiła, aby ją samą zostawiono podczas Mszy św. Po nabożeństwie, udałyśmy się na obiad, następnie wracamy do chóru, śpiewając Psalm Miserere, aż tu z wielkiem zdziwieniem, spostrzegamy chorą na kolanach przed św. Józefem, nieruchomą w czasie modlitwy, w kostjumie, w jaki ją ubrali w łóżku do ostatniego namaszczenia i profesji zakonnej (in articulo mortis).
Przechodząc koło niej, wytężyłam wzrok, aby sprawdzić, czy to nie jej duch. Lecz nie, to ona, uzdrowiona zupełnie. Co za zdziwienie! co za radość ogólna powstała, co się działo, trudno to wypowiedzieć. Łzy radości płynęły z ócz kochających ją Sióstr prawdziwie w Bogu i dla Boga. Pośpieszono po Ksienię, która za rękę wyprowadziła nowicjuszkę z chóru. Siostra pielęgnująca chorych, biegnie przestraszona, czyniąc znaki zapytające gdzie jest chora? (Wskutekt ścisłego milczenia, rzadko kiedy mówią, tylko się porozumiewają znakami). Przełożona zawołała: (vivat S. Joseph!) Niech żyje św. Józef! wszyscy powtórzyli. klaskając w ręce z uniesienia: vivat! vivat! Następnie ucałowałyśmy uzdrowioną, w której już nie było ani śladu choroby. Zaprowadzono ją na obiad, wieczór była z nami razem na kolacji i odtąd pracuje w polu wraz z innemi konwerskami. Za co niech będą dzięki i cześć św. Józefowi! Praktyka
Rozważ, że św. Józef, choć tak Święty, nie doprasza się ani o pomyślność doczesną, ani o znaczenie u ludzi. A ty, mój bracie, może chciwe posiadasz serce? Może zazdrościsz bogatszym? Jeżeli nie wszystko wiedzie się podług twej woli, jakiś niecierpliwy. Chcesz, aby się Bóg stosował do twojej woli, a swojej woli może nawet przewrotnej, tak często nie chcesz poddać pod Jego św. wolę. Rzadko kiedy serdecznie się pomodlisz, lub wykonasz jakie akty cnót, a zawsze takie masz do Boga pretensje, jakbyś był najcnotliwszym z ludzi. Proś św. Józefa, aby ci wyjednał poprawę. MODLITWA
O św. Józefie! miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje zamiłowaniem tej cnoty. Niech mam żywo w pamięci wyryte, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował z rąk Jego ojcowskich, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.
Pięknie się o św. Józefie wyraża Marja z Agredy w następujących słowach: Przez lat ośm ustawicznych boleści i dolegliwych chorób, doświadczała Opatrzność Boża heroicznej cnoty tego wielkiego Patrjarchy i czyściła serce Jego we łzach pokuty i ogniu miłości. Trzy ostatnie lata wycieńczyły Jego siły zupełnie. We dnie i w nocy nie odstępowali Jezus i Marja od św. Józefa, służąc Mu troskliwie... Posłuszni Królowej swojej, ukazywali się także anieli w postaci nadzwyczaj ujmującej i rozmawiali z Józefem św. o nieskończonej doskonałości Boga, a na rozweselenie śpiewali... chwałę Pańską. Św. Starzec, słysząc takie hymny, omdlewał ze szczęścia, przecież boleści cuciły Go z tego słodkiego zachwytu. Już także czuł św. Józef przedsmak tej nagrody, jaka Go za wzniosłe czekała cnoty. A zasłużył sobie na nią dwojaką mianowicie ofiarą.
1) była cielesną. Pomimo ciężkiej choroby i ustawicznych dolegliwości oddawał się św. Józef ostrej pokucie. Spoczywał, podpierając się tylko, chciał umrzeć na klęczkach. Przypatrz Mu się nieco, i porównaj się z Nim. Nie obciążały św. Józefa grzechy, któreby tak ostrej wymagały pokuty, On cierpiał, by złożyć Bogu dowody swojej ku Niemu miłości i dusze bliźnich zbawić. Jego zasługi są w skarbie Kościoła św., ofiarujmy je więc Bogu, aby nam dał ducha pokuty i jak największą miłość Bożą!
2) ofiara św. Józefa dogorywającego, to całopalenie najgwałtowniejszej miłości... Święci Pańscy umierając cieszą się tą słodką nadzieją, iż się niezadługo połączą z Jezusem i Marją. Św. Józef przeciwnie, umierając rozstawał się z Jezusem i Marją, a szedł w krainę ciemną otchłani, kędy św. Patrjarchowie dnia wybawienia wyglądali. Mógł św. Józef jeno słówkiem się odezwać, aby Mu Bóg przedłużył życie, a niezawodnie byłby Pan wysłuchał modlitwy Jego. Przecież nasz Święty nie szperał w drogach Opatrzności Bożej i za nic w świecie nie byłby najmniejszej stawił przeszkody spełnieniu się woli Bożej, wiedząc iż już na ziemi spełnił posłannictwo swoje. Bo prawdziwa miłość nie ma na celu siebie, ale wolę i upodobanie umiłowanego. Św. Weronika kapucynka mówi, że prawdziwa miłość Pana Boga zasadza się na tem, aby Go nie obrażać rozważnie, choćby najmniejszem przewinieniem i na tem, aby robić ile możności zawsze to, co się Bogu więcej podobać może.
To też dusze wybrane różnych sposobów używały, aby się uchronić grzechu. Czytamy np. o Benedykcie z Laus, że kiedy do niej przemawia szorstko, lub wznieca sprzeczki w zamiarze pobudzenia jej do gniewu, ażeby to znieść cierpliwie i spokojnie (gdyż była żywego temperamentu), szczypie się aż do krwi, milczy, albo tłumaczy się łagodnie, bez wzruszenia i skargi, tak bardzo się lęka obrazić Boga i zgorszyć bliźniego.
Jeżeli zaś kogo od grzechu nie powstrzymuje miłość Boża, niechże sobie przypomni, że nic mu ni ujdzie bezkarnie. Naprzykład jedna kobieta, zajmując się zanadto dziećmi, albo innemi sprawami, które mogła na później odłożyć, opuszczała prawi zawsze połowę Mszy św. w niedzielę i święta. W jakiś czas po jej śmierci Matka Boska uwiadomiła Benedyktę (o której była mowa powyżej), że za ten jeden grzech cierpieć będzie trzyletni czyściec, chociaż się z niego spowiadała. Uwiadomiła także Benedyktę, że człowiek ten, za którego się modliła, długo pozostanie w mękach czyścowych, ponieważ przez skąpą miarę oszukiwał bliźnich.
Jedna św. Dominikanka, odmawiając różaniec, usłyszała Pana Jezusa żalącego się, że mało jest osób, które chcą Mi oddać serce, które przecież dla siebie stworzyłem, a człowiek mi go odmawia. O gdyby ludzie wiedzieli, ile ich kocham, niczegoby nie szczędzili, by mi się podobać i zasłużyć na mą miłość. Nic mnie tak nie raduje, jak serce ludzi, a jednak często ta pociecha jest mi odmówioną. Św. Brygidzie Pan Jezus powiedział, że najchętniej cierpiałby śmierć na krzyżu, tyle razy, ile jest potępionych, żeby ich zbawić, gdyby to było potrzebnem, gdyż wystarczy dla całego świata męka raz wycierpiana.
Gdy św. Katarzyna Seneńska zapytała raz Zbawiciela, dlaczego Mu po śmierci bok przebito, otrzymała odpowiedź: Chciałem odsłonić ludziom tajemnice mego Serca, aby zrozumieli, że miłość moja większa jest, niż znaki zewnętrzne, jakiemi ją okazuje, gdyż cierpienia moje miały granice, ale miłość ich nie ma. Droga, ukochana córko moja, cierpienia cielesne nie mogą iść w porównanie z tem, co cierpiała dusza!
Św. Teresa, pałająca seraficzną miłością ku Bogu, swojemi modlitwami więcej Panu Bogu dusz pozyskała, niż św. Franciszek Ksawery pracą apostolską. Św. Józef, iż tak heroiczną miłością ukochał Pana Boga, wielkie nam też łaski wyjednywać może. Na potwierdzenie tego przytaczamy przykład, napisany przez Isolanusa w Rozdz. 10, 4 części zbioru swojego.
W Wenecji znajdował się pewien szlachetny mąż, który zachowywał pobożny zwyczaj codziennego odprawiania modlitwy przed obrazem św. Józefa, na murze odmalowanym, lecz o prawdziwą pobożność i o wierne zachowanie praw Boskich mało, albo żadnego nie okazywał starania. Wtem zapada w chorobę śmiertelną, w niebezpieczeństwo utraty zbawienia. Ale na jego szczęście przybył na ratunek św. Józef. Oto widzi chory wchodzącą do swego mieszkania osobę zupełnie podobną do owej na obrazie, którą każdego dnia zwykł był pozdrawiać. I na ten widok, niby od promieni słońca, rozproszyły się w jego duszy śmiertelne ciemności, znikło zaślepienie, poznał swoje grzechy, obrzydził je sobie szczerze i z prawdziwą skruchą się z nich wyspowiadał. A gdy tylko kapłan udzielił mu rozgrzeszenia, szczęśliwy pokutnik oddał duszę Bogu, zaniesioną, jak pobożnie wierzyć się godzi, do wiecznego zbawienia.
Drugi przykład wykaże nam, jak N. Marji P. jest przyjemną nasza miłość i nabożeństwo do św. Józefa. Ksiądz Piotr Cotone T.J. ożywiony miłością ku św. Józefowi, gorliwie szerzył Jego cześć, a nawet za jego zabiegami i staraniem została ukończona budowa pierwszego kościoła we Francji pod nazwą św. Józefa. Miał on szczęście zejść z tego świata w sam dzień uroczystości tegoż Świętego, co mu było objawionem, według powszechnego mniemania oraz zasłużył sobie, iż w ostatniej chorobie ukazała mu się N. Marja Panna, mówiąc, że przyszła, ażeby się przy jego śmierci znajdowała w nagrodę pobożnych uczuć, któremi się unosił ku najczystszemu Jej Oblubieńcowi. Praktyka
Kto nie może stawiać kościoła, niech się choć małą składką lub datkiem przyczyni do ozdobienia, restauracji, lub budowy kościoła, albo klasztoru, poświęconego czci św. Józefa. Nie zaniedbujcie rzeczy małych, bo przed Bogiem inaczej zupełnie wydaje się wszystko. Dla miłości P. Jezusa można zaniechać żartobliwego słówka, urwania kwiatka, obejrzenia jakiej rzeczy, otworzenia natychmiast listu i t. p. Tym sposobem można w jednym dniu wykonać wiele umartwień i dać Panu Bogu wiele dowodów miłości Go, a za każde umartwienie daje Bóg osobną łaskę. MODLITWA
Św. Józefie, proszę Cię, abyś dla miłości Boga, którego nad życie ukochałeś, raczył mnie i osobom mi drogim, wyjednać przebaczenie wszystkich grzechów, doskonałą wiarę, nadzieję i miłość oraz łaskę ostateczną zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Najświętsze Oblicze Boga i miłością synowską kochali Niepokalaną Twoją Oblubienicę. Amen.
Komentarz
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Radość św. Józefa z odnalezienia Jezusa
Nieobecność Jezusa wielce zatrwożyła Marję i Józefa. Powrócili śpiesznie na drogę, wiodącą do Jeruzalem, szukali wszędzie z niewypowiedzianą tęsknością i niepokojem, lecz nigdzie między przyjaciółmi i znajomymi znaleźć go nie mogli. Pan Jezus przez dwa dni w towarzystwie kilku młodzieńców zwiedził 3 różne szkoły. W pierwszej uczono prawa zakonnego, w drugiej wiadomości świeckich, a w trzeciej kształcono na kapłanów i lewitów. I właśnie do tej Pan Jezus przyszedł trzeciego dnia, a po południu do świątyni.
Pan Jezus przez swe zapytania i odpowiedzi w trzech szkołach wprawił doktorów i uczonych w takie zakłopotanie i podziwienie, że postanowili bądź co bądź pokonać go. W tym celu wezwali najuczeńszych doktorów. Rozprawa odbywała się w przysionku, miejsce to bowiem przeznaczonem było na publiczne dysputy. Pan Jezus siedział na dużem krześle, otoczony tłumem sędziwych Izraelitów, a wszyscy w ubiorze kapłańskim. Zadawali mu rozmaite zawiłe pytania naukowe. Zrazu słuchali go z zadowoleniem i uwagą, ale ich upokorzona duma przybrała groźne objawy gniewu...
Pan Jezus w odpowiedziach i objaśnieniach używał przykładów, wyjętych z księgi rodzaju ludzkiego, ze sztuk pięknych i umiejętności klasycznych. Dlatego kapłani, aby walczyć przeciw niemu, zebrali doktorów i uczonych najbieglejszych we wszystkich wiadomościach ludzkich. Kiedy kapłani zaczęli rozprawę, P. Jezus dał im poznać, że nie wypadało w świątyni roztrząsać podobnych pytań, lecz jeśli taka wola Ojca jego, to i w tem miejscu świętem będzie odpowiadać na ich pytania. Słuchacze, nie wiedząc, że P. Jezus mówił tutaj o Ojcu swoim niebieskiem, sądzili, iż Józef kazał mu przechwalać się ze swojej nauki.
Pan Jezus zaczął rozmawiać o sztuce lekarskiej, opisał ustrój ciała ludzkiego, nieznaną najuczeńszym mężom owej epoki. To samo uczynił pod względem astronomji, budownictwa, rolnictwa, geometrji, arytmetyki, prawa i t. d. Te wszystkie rozgałęzienia naukowe odnosił od prawa Bożego, do obietnic, proroctw i świątyni, do tajemnic obrzędowych i ofiarnych. Odpowiedzi i objaśnienia Dziecięcia Jezus były tak pełne niepojętej mądrości, że słuchacze zawstydzeni, podziwiali, gniewali się, aż wkońcu gniew ich nie znał miary, bo się czuli tak bardzo upokorzeni w słuchaniu rzeczy, których nigdy nie wiedzieli ani rozumieli. Już dwie godziny minęło objaśnień Jezusowych, kiedy Józef i Marja zbliżyli się do świątyni w celu dowiedzenia się, gdzie się znajduje Jezus. Znajomi lewici oznajmili im, że dziecię Jezus znajduje się między doktorami w miejscu przeznaczonem do nauczania. A ponieważ nie mogli tam wejść, prosili uwiadomić Jezusa, że nań czekają. Ale P. Jezus kazał im powiedzieć, iż najpierw powinien wypełnić wolę Tego, który go posłał. Marja zasmuciła się tą odpowiedzią. Boć to po raz pierwszy P. Jezus dał uczuć rodzicom swoim, że ma być posłusznym komu innemu. Przeciągnął jeszcze godzinę nauczania, a pokonawszy zwycięsko wszystkich doktorów, opuścił ich i poszedł do Józefa i Marji, czekających w przysionku świątyni. Niepokój i zdumienie nie dozwoliło Józefowi przemówić ani słowa, lecz Marja, zbliżywszy się do Jezusa, rzekła do niego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Cię. I rzekł do niego i do matki z pewną powagą: Czyliż nie wiedzieliście, iż temi rzeczami, które są Ojca mego, jam się bawić powinien. A oni nie rozumieli tych słów, które im mówił, lecz pełni radości ze znalezienia Jego, niezwłocznie pośpieszyli z Nim do domu...
Wiele mówiono o P. Jezusie, powtarzano Jego słowa, podziwiano mądrość Jego, ale jak we wszystkiem, tak i w tym przedmiocie nie obeszło się bez kłamstwa i próżnej chełpliwości. Piśmienni mówili między sobą, że Pan Jezus jest dzieckiem nierozważnem, iż wprawdzie posiada nadzwyczajne zdolności, ale jeszcze nierozwinięte. Lubo przekonani o głębokiej uczoności Jego, chcieli ją zaciemnić, puścić w niepamięć lub pokryć tajemnicą.
O, jakże ta zazdrość faryzejska i teraz nurtuje wśród ludzi, a prawie nikt jej w sobie nie widzi! Ona jest jednym z najszkodliwszych potworów, gnieżdżących się w sercach ludzkich. Zazdrość jest matką obmów, potwarzy, donoszeń, złośliwych tłumaczeń. Podlegający tej wadzie jest podobnym do szatana, a jednakże usiłuje to nieraz pokryć pozorami cnót. Nic więcej nie przeszkadza do pozyskania darów od P. Boga, jak zazdrość, która Mu jest wstrętną. Zazdrośnik sam się unieszczęśliwia, skraca sobie życie, gdy szkodzić usiłuje bliźniemu; podobnie na tem wychodzi jak osa, która użądliwszy, sama pada ofiarą. On przeciw samemu Bogu bój toczy, gdy Bóg jest dawcą wszelkiego dobra. Zazdrość, co jak robak toczy serce człowieka, jest owocem samolubstwa.
Rodzice przy wyborze stanu swych dzieci powinni się bardzo wystrzegać samolubstwa. Jeżeli które z nich powołuje P. Bóg do zakonu, niech mu nie przeszkadzają, jeżeli siebie nie chcą narazić na wielką odpowiedzialność przed P. Bogiem, a dziecko na utratę zbawienia. Bo chybienie w wyborze stanu, jest to jedno z największych nieszczęść. Jeżeli się jednak kto poczuje na złej drodze, niech nie rozpacza, gdyż P. Bóg mocen jest ze złego wyprowadzić dobre. Niech zatem usiłuje, przełamując nawet wstręt i trudności, spełniać wiernie swe obowiązki i modli się do św. Józefa, a On mu wyjedna pomoc, jak owemu młodzieńcowi, o którym w następującym przykładzie:
W mieście Lugdunie dość pobożny młodzian zamyślał wzgardzić światem, aby sobie zapewnić zbawienie, lecz rodzice niebaczni od tego powstrzymali syna, za co srodze musieli odpokutować i mało go nie narazili na wieczne piekło, gdyż ów młodzian, odstąpiwszy drogi pobożności, puścił się na bezdroża, opuścił dom rodziców i stał się synem marnotrawnym. Nieszczęśliwy był na duszy, dręczony zgryzotami sumienia, nieszczęśliwy na zewnątrz, gdyż od wszystkich towarzyszów w wojsku był wzgardzonym. Bóg go karał za wzgardzenie łaską powołania, a rodziców, że się przyczynili do tego, iże nie usłuchał głosu Najwyższego i nie poświęcił się Bogu. Wszystkie listy, upomnienia rodziców szły w las. Wreszcie udali się o pomoc do św. Józefa i Jego opiece oddali już prawie straconego syna, aby go od zguby zachował. Nie zawiodła ich nadzieja. Św. Józef wysłuchał ich modłów, wyjednał nawrócenie młodzieńcowi i taką poprawę, iż, wróciwszy do domu, z największą pokorą błagał u nóg rodziców odpuszczenia tylu przykrości, jakiemi ranił ich serce przez złe postępowanie. Na nowo rozpoczął gorliwe w pobożności życie do tego stopnia, iż można było o nim powiedzieć to, co wyrzekła Ewangelja święta o pokutującym synu marnotrawnym: Umarł był i ożył, zginął i znalezion jest.
Praktyka
Jeżeli w czem, to w wyborze stanu nie powinien się nikt rządzić względami ludzkiemi, lecz słuchać sumienia, iść za głosem Bożym i za radą swego spowiednika. Bądź czujnym na każde poruszenie łaski. Jeżeli cię łaska pobudza do jakiego dobrego czynu, spełnij go, jeżeli cię odwodzi od złego, porzuć je, jeżeli cię nagli do modlitwy, wznieś ducha do Boga, bo snać gotów Pan słuchać próśb twoich. Czyń zadość Jego św. woli, aby cię ni opuścił, drogi bracie.
MODLITWA DO ŚW. JÓZEFA
ułożona przez św. Bernardyna Seneńskiego
Pomnij na nas, św. Józefie i przez przyczynę Twej modlitwy bądź nam pośrednikiem u mniemanego Twego Syna. Zjednaj nam też łaskę Przenajświętszej Panny, Oblubienicy Twej, będącej matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez nieskończone wieki wieków. Amen.
Odpust 100 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitewki z sercem skruszonem i nabożnie. Odpust ten może być ofiarowany i za dusze czyścowe. (Leon XIII. Reskr. Św. Kongr. Odp. 14. grudnia 1889).
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Życie ukryte św. Józefa
Pan Jezus, powróciwszy do Nazaretu, jeszcze z większą żarliwością wspomagał w pracy Swego Opiekuna. Justyn św. opowiada nam, iż P. Jezus pospołu z Józefem św. jeno jarzma, pługi i tym podobne robił przedmioty, a to w tym celu, aby się ćwiczyć w pokorze. Św. Patrjarcha Józef, naśladując Jezusa, pomimo że jaśniał mądrością jak Salomon, przecież pozostał zawsze jeno skromnym i nieznanym rzemieślnikiem. Nikt się nie domyślał, iż pod tą osłoną zwyczajnego cieśli kryje się mąż łask i zasług nadzwyczajnych i mądrości nadziemskiej.
Jeżeli Syn Boży w takiem żyje upokorzeniu, w takiem zapoznaniu i pod takiem posłuszeństwem, a czegóżbym się ja miał innego spodziewać ja nędzna istota? Tak sobie nieraz św. Józef powtarzał i każdej chwili był gotów padać na kolana przed Jezusem i Marją, gdyby Go od tego aktu nie byli powstrzymywali.
Opowiada nam Marja z Agredy, iż Józef św. spotkał nieraz Jezusa i Marję zajętych nader poważnemi rozmowami. Wówczas w skromności i pokorze swojej usunął się na bok, uważając się za niegodnego tej pouczającej rozrywki. Przecież Jezus i Marja niezwłocznie św. Józefa przywoływali do Siebie, aby był zawsze świadkiem wszystkiego. Co za piękna harmonja w tej św. Rodzinie.
Szczęśliwy, kto podobnie jak święty Józef pod sukienką pokory umie ukryć skarby nieba, jakiem go Pan Bóg obdarzył. Cnota jego wstępuje jakoby wonne kadzidło i jedna Boga na pysznych zagniewanego.
Ludzie powszechnie życie ukryte uważają za niepożyteczne, gdyż nie widzą wielkich, rozgłośnych czynów. Jednakże się mylą! Czyn nie koniecznie musi być zewnętrznie spełnionym, aby miał wartość wobec Boga. Przyzwolono na yśl, utworzono zamiar i dobrowolnie poddano się pokusie. Czyn nieodwołalnie spełniony. Przeniknął Boga, zapisano go w straszliwej księdze. Nie potrzeba, aby głos wydał o nim świadectwo, lub aby go ręka spełniła. Jest to czyn: Bóg go za taki uważa, dobry lub zły, godzien nagrody lub kary. Grzechy myślą popełnione, powiada Sobór Trydencki, temi strasznemi naznaczone znamiony: naprzód zadają duszy ranę, niekiedy głębszą niżeli grzechy uczynkowe, a powtóre bardziej są niebezpieczne. Nadto są liczniejsze, łatwiejsze do spełnienia, napozór zaś mniej niż inne przerażające. Zasługa rzeczywista pobożnych pragnień i milczących serca uwielbień, oraz wszelkich czynów pobożnych, tajemnie lub jawnie spełnionych, zdobywa nam koronę. w niebie. Pewna osoba pomimo wielkiego pragnienia, nie mogła przyjąć komunji św. w niedzielę. Anioł kazał Benedykcie z Laus uspokoić ją, że taką samą ma zasługę, nie komunikując z niemożności, jakgdyby komunikowała; ponieważ Pan Bóg widzie jej dobrą wolę.
Pan Jezus powiedział św. Brygidzie o Papieżu Innocentym: Z powodu złości ludzkiej będzie on wkrótce zabrany z ziemi. Chęci jego dobre zastąpią mu miejsce czynów i będą mu wynagrodzone...
W klasztorze świętej Magdaleny de Pazzis znajdowała się zakonnica M. Benedykta Vettori, którą przełożona jej ujrzała w pięć godzin po śmierci jaśniejącą na łonie chwały, przewyższającej bł. stan wielu innych zakonnych dziewic, zapatrując się bez obawy na człowieczeństwo i Bóstwo Zbawiciela. Spowiednik św. Magdaleny tak dalej rzecz tę opowiada: Będąc przez czas jakiś zachwyconą... Święta po kilkakroć zawołała: Och! jakoś szczęśliwa, żeś potrafiła użyć skarbów ukrytych! Och! jakże to nieoceniona łaska być wybraną z wybranych, a przecież uchodzić za duszę cale pospolitą! Gdyby Słowo na same tylko czyny twe zwrócić raczyło uwagę, niewieleby ci nagrodzić miało, bo czas do działania bardzo był krótki. Lecz o Dobroci! Bóg nie zostawi jednej myśli, jednego słowa, jednego pragnienia bez nagrody! Duszo bł., wielkie a ustawiczne były sprawy twoje, mało ludzi podobne spełniło, ponieważ one wewnętrzną wartość miały! O nie zrozumiana wielkości czynów wewnętrznych! Jeden z nich większej jest wartości, niżeli tysiące lat ćwiczeń powierzchownych.
Niekiedy Pan Bóg pozwala nam dobre pragnienia zamienić w czyn zewnętrzny, jak np. pewnemu chrześcijaninowi, o którym czytamy w kronikach Braci Mniejszych (Ks. III, str. 303), że gdy pojmano wraz z Japońskimi Męczennikami ich sługę Macieja, i ten prawdopodobnie z bojaźni gdzieś znikł w drodze. Sędzia odczytawszy imiona zakonników, widząc, że niema Macieja, kazał go szukać. Wtedy z tłumu wysunął się ów chrześcijanin i stanąwszy przed sędzią, z wielką duchowną radością wesoło przemówił: Otom ja Maciej, który dla wiary Chrystusowej gotów jestem umierać! Bóg przyjął jego pragnienie i dozwolił mu raz z innymi ponieść męczeństwo i zająć tron, który był przygotowany pierwszemu Maciejowi.
Najwyższy liczy zasługi sprawiedliwych nietylko stosownie do czynów przez nich wykonanych, ale nadto według pragnień ich woli. Osoby oddane życiu wewnętrznemu, powinny często duchownie komunikować. Komunja duchowna zależy na wzbudzeniu w sobie pragnienia przyjęcia Pana Jezusa w sakramentalnej Komunji obecnego, a następnie na przyjmowaniu Go do serca duchownie i jednoczeniu się z Nim najściślej przez akty miłości i zaofiarowania się. Pan Jezus objawił Paulinie Mareska dwa naczynia: jedno złote a drugie srebrne i oznajmił, że w pierwszym sakramentalne, a w drugiem duchowne Komunje przechowuje. A św. Joannie powiedział, że w każdej duchownej Komunji podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunji Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunję w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.
Posłuchajmy Czcigod. siostry Małgorzaty Teresanny, która odznaczała się nabożeństwem do św. Józefa. Prawidła w dziennych zatrudnieniach, jakie wyraziła w liście do pewnej zakonnicy:
Mocno się cieszę, mówi ona, że cię widzę na urzędzie, w którym zostajesz. Proszę cię, abyś się przywiązała do naszego miłego i kochanego Dziecięcia Jezus, który w składzie rzemieślniczym wcale nie zarządzał pracą, lecz tylko dopomagał św. Józefowi. Chciej twój urząd połączyć z urzędem Boskiego Dziecięcia; staraj się tak uważać siostrę, której przydaną jesteś do pomocy, jak to Dzieciątko uważało Chw. świętego Józefa. I ja także służę za pomocnicę jednej i według wszelkiej możności mojej, postaram się, bym mogła być wierną temu prawidłu.
Praktyka
Błogosławione zaiste serce, które za życia było kochającą skarbnicą Jezusa, Marji i Józefa! Odnośmy więc pożytek z prawidła, którego nas ta sługa Boża nauczyła, a odbierzemy także i my łaski w stosunku nabożeństwa naszego. Nadto, aby róść w zasługi, odświeżajmy zasługi wszystkich dobrych uczynków i cierpień tak własnych, jak i obcych. Potrzeba się starać nietylko o to, aby wiele dobrego czynić, lecz także i o to, by z dobrych uczynków dawniej już przebytych wytworzyć nowy kapitał zasług. W ten sposób możemy korzystać nietylko z własnych, lecz nadto i cudzych, ofiarując na nowo Bogu wszystkie sprawy i cierpienia Chrystusa Pana Marji P., św. Aniołów i wszystkich Świętych z całą ich wartością. Jeśli bowiem, pochwalając zewnętrznie lub wewnętrznie bądź własne, bądź obce złe uczynki, stajemy się winnymi tychże, tak samo naodwrót koniecznie wnioskować musimy, że ilekroć swoje własne, lub obce uczynki dobre za takie uznajemy, tylekroć nowe skarbimy sobie łaski u Boga. A tak można zebrać obfity plon zasługi i to bez wielkiej pracy.
MODLITWA
Naucz mię, św. Józefie, korzystać wiernie z przykładu Dzieciątka Jezus, jak Ty zeń skorzystałeś, abym zamiłował życie wewnętrzne, ukryte przed okiem ludzkiem, a tak cennem w oczach Boga, abym co dzień zdobywał nowe skarby zasług wiecznotrwałych. Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Św. Józef wzór poświęcenia
Święty Józef postępował w latach, a dusza jego w cnocie coraz to jaśniejszą świeciła pięknością. Rzadko kiedy słyszano o uczynkach pokutnych św. Józefa, przecież On praktykował takowe w całej rozciągłości. Wszyscy Święci troskliwie kryli się z ostremi pokuty, św. Józef ze wszystkich zaś Świętych, był najpokorniejszym. Według podania O. Cochema, objawiła N. Marja Panna co następuje: Św. Józef nigdy nie spoczywał na łóżku. Kiedy znużenie złamało członki Jego, wówczas spoczął, gdzie się dało, wspierając na ręku swą znużoną głowę. Częstokroć nawet klęcząc spoczywał, tak surowo siebie umartwiał... Pożywienie nasze było rzadkie i skromne. Wszystkie dni postu obserwowaliśmy ściśle. Mięsa nie widzieliśmy, chyba kiedy było potrzeba spożywać Baranka Wielkanocnego, albo gdy mieliśmy gościa. Czyniliśmy zaś to wówczas dlatego, by więcej mieć wpływu na dusze i takowe Bogu pozyskiwać. K. Emmerich opowiada w swoich objawieniach, iż umiarkowanie zawsze towarzyszyło każdej biesiadzie w ubogim domku Nazarejskim. Nieco chleba, nieco jarzyny i rybek nieco, --- oto cała biesiada św. Rodziny. Podobnie wspomina o tem Marja z Agredy: Jedli mało, mówi ona, a kiedy mieli mięso, dzielili takowe pomiędzy ubogich, a zwłaszcza pomiędzy chorych, również i pieniądze w pocie czoła zapracowane. Marja albowiem z Józefem często nawiedzali chorych, a zawsze w towarzystwie Jezusa.
Najśw. Marja Panna objaiwła św. Brygidzie: Byliśmy w biedzie, Pan Bóg nie zsyłał nam złota, jeno utwierdzał nas w cierpliwości. Koniecznym potrzebom naszym zaradzała dobroć jakiejś uczciwej duszy, albo też sprzedawaliśmy owoc pracy naszej. Czegośmy nie spożyli, szło pomiędzy ubogich. Za wszystko składaliśmy Panu Bogu dzięki, a zwłaszcza za to, iż serca nasze odrywał od rzeczy znikomych, abyśmy Jemu Samemu służyć mogli.
O, gdyby rodziny chrześcijańskie naśladowały w tem przykład Najśw. Rodziny, iżby zbywający im grosz, zamiast na teatr, stroje i t. d., obracały na ubogich, ileżby sobie na wieczność nagromadziły zasług. Wszak prawo Boże obowiązuje nas do miłości bliźnich. Św. Jan ostrzega: Jeżeli kto mówi, że kocha Boga, a nienawidzi brata swego, ten jest kłamcą. Wszak Zbawiciel dał nam przykaz: Będzisz miłował bliźniego, jak siebie samego, powtóre rzekł: Miłujcie się tak, jak ja was umiłowałem. Sam Pan mówi, że miłość bliźniego, z której wypływa dobroć i miłosierdzie, więcej znaczy, niż całopalenie ofiary. A na sądzie Jezus nie powie: Chodźcie błogosławienie dlatego, żeście odprawiali długie modlitwy, zachowali surowe posty, albo nawet żeście czynili cuda, --- ale za to, żeście kochali waszych braci, znosili ich cierpliwie, pomagali im z dobrocią. To, co uczynisz względem bliźniego, który cię obraził, to uczyni Bóg względem ciebie. Będę wam mierzył taką miarą, jakąście wy wymierzyli. Wszystko, mówi On, co uczynicie najmniejszemu z moich, mnie samemu uczynicie. Ten rani źrenicę oka Jego, kto miłość bliźniego narusza. Miłość Boga i bliźniego jest cechą dzieci Bożych, bo nienawiść i niezgoda jest cechą dzieci szatana. Św. Piotr mówi: Ten nie jest z Boga, kto nie miłuje bliźniego. Miłość pokrywa mnóstwo grzechów naszych. Wszystkie przykazania Boskie streszczają się w miłości Boga i bliźniego. Paweł św. wypowiedział: Przedewszystkiem miejmy miłość, nadewszysto miejmy miłość. Choćbym rozdał cały swój majątek ubogim, choćbym wydał ciało moje tak, żeby gorzało, jeżeli nie mam miłości, na nic mi się to nie przyda, --- choćbym mówił językiem anielskim, jeżeli miłości nie mam, jestem jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiący.
Kiedy jestem smutną, mówiła św. Teresa, widok osoby, którą spotkam, pociesza mnie, bo w tej osobie widzę obraz mego Boga. Jeżeli nie kocham brata, jestem w stanie śmierci, czyli w stanie grzechu śmiertelnego. Postępuje w ciemności, a to z tej przyczyny, że grzechy przeciwne miłości są często powodem, że sobie wyrabiamy sumienie fałszywe, według naszego pojęcia, zamiarów, skłonności, uprzedzeń i wstrętu. Zdarza się nawet, że przedstawiamy sobie jako cnoty: uczucia, czyny, mowy, w których miłość bliźniego jest obrażona, nazywając gorliwością o chwałę Bożą, o zbawienie dusz, o zachowanie prawdy, to, co jest najohydniejszem kłamstwem, potwarzą, lub wynikiem gniewu. Kto nie miłuje brata, jest zabójcą. Zabójcą własnej duszy, zadając jej śmiertelne rany i zabójcą bliźniego, bo zadaje mu niejako śmierć w mojem sercu, gdzie powinien żyć. Strasznie nieraz Pan Bóg karze za podobne grzechy, nieraz jeszcze na tym świecie. Czytamy, że dwóch ludzi powaśniło się z sobą i zachowali niechęć w sercach. Jeden z nich za wiarę św. miał ponieść śmierć męczeńską. Licznie więc zgromadzona publiczność przypatrywała się, gdy go na śmierć prowadzili, a chrześcijanie nawet z pewną zazdrością i ze czcią należną przyszłemu męczennikowi. Był to jakby pochód triumfalny. Gdy w tem z tłumu wysuwa się jego dawniejszy przeciwnik i z uczuciem skruchy i miłości błaga o przebaczenie. Lecz tenże z pogardą odepchnął go, zachowując urazę w sercu. I oto Bóg sam się wdał w tę sprawę, na miejscu ukarał złośnika, odejmując mu łaskę męstwa i męczeństwa, a dając ją skruszonemu winowajcy. Owóż pierwszy cofa się i wymyka od męczeństwa, a drugi poddaje głowę pod miecz kata, zostaje męczennikiem za wiarę i zdobywa koronę i palmę męczeńską.
Św. Paweł mówił: Jestem gotów oddać siebie i wszystko co mam, aby zbawić duszę. Im dusza niższa, im bardziej oddalona od Boga, tem zwykle jest bardziej samolubna, bardziej nieuczynna. Każda przysługa dla bliźniego wydaje jej się zbyt utrudzająca, we wszystkiem zaraz upatruje osobistego zysku, chcąc wycisnąć lichwiarski procent dla siebie. A gdy jej się to nie udaje, umywa ręce od wszystkich spraw, mających pożytek bliźniego na celu. Jakże inaczej czynił św. Józef. On zawsze miał na celu wolę, chwałę Bożą i dobro bliźnich, czego dotąd daje dowody, ratując ludzi w rozlicznych potrzebach.
Przykład. Diecezja de Nimes 27 grudnia 1886 r. Pozwól mi dołączyć do licznych hołdów składanych codziennie u stóp św. Józefa wyrazy głębokiej wdzięczności za dwa cuda, doznane przez moją rodzinę za wstawieniem się tego chwalebnego patrjarchy.
Brat mój ulegał cierpieniu piersiowemu. Matka nasza, widząc więdnące jego z dnia na dzień siły, kazała mi przynieść pasek św. Józefa. Uczyniłam to natychmiast, a od tej chwili choroba brata mego zmniejszała się stopniowo i to tak szybko, że dziś znikła już zupełnie. Ufność matki mojej w cudowną moc tego wielkiego patrjarchy wzmocniła się tym wypadkiem tak, iż oddała ojca mojego w opiekę św. Józefa. Ojciec mój starał się bowiem przez długi przeciąg czasu nadaremnie o jakąkolwiek posadę. Wszelkie możliwe środki były w tym względzie wyczerpane tak, że nie miał już żadnej nadziei. Św. Józef chciał jednak widocznie wynagrodzić ufność mej matki w Nim pokładanej. Uczyniła ślub matka moja, że jeżeli ojciec otrzyma posadę, będzie nosić pasek. Ojciec mój rzeczywiście otrzymał w krótkim czasie posadę, którą dziś jeszcze zajmuje.
Praktyka
Wszystkie cechy miłości bliźniego streszcza to słowo poświęcenie, czyli oddanie siebie samego dla dobra i pożytku drugich, jak to uczynił św. Paweł, co wyraża w słowach: Stałem się wszystko dla wszystkich, aby was wszystkich pozyskać dla Jezusa Chrystusa. A nasze jakie poświęcenie? Czy usiłujemy choć trochę naśladować św. Józefa, którego całe życie było pełne poświęcenia.
MODLITWA
O! ukochany nasz Patronie, św. Józefie, wzorze heroicznego poświęcenia, racz nam wyjednać łaskę, aby Pan Bóg nasze serca oczyścił z wszelkiego samolubstwa, a ozdobił je cnotą poświęcenia podobną Twojej. Amen.
Modlitwa strzelista do św. Józefa
Św. Józefie, przewodniku nasz, opiekuj się nami i Kościołem Świętym! Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Ubóstwo Najświętszej Rodziny
Nie tak lata, jak raczej niepokoje, praca, uciążliwe podróże nadwątliły siły św. Józefa. N. Marja P., postępując w latach, nie straciła niczego ze swej piękności, w ostatnich latach swojego życia wyglądała jakoby dopiero 33 lat liczyła. I słusznie Najśw. Marja P. - to żywy obraz Boskiego Syna swojego. Jezus był najśliczniejszym ze wszystkich synów ludzkich, Najśw. Panienka, to urzeczywistniony ideał dziewic.
Czystość św. Józefa, niewinność Jego duszy i rezygnacja napełniały rozkoszą serce N. Marji P. Co tylko było w Jej mocy, wszystko czyniła, by Mu jakąśkolwiek sprawić ulgę, okazywała Mu troskliwość jak najczulszą, a Jezus znowu składał dowody syna najlepszego. Marja pracowała odtąd w dwójnasób, przędła i tkała z jak największą pilnością, a za skromny zarobek, sposobiła Oblubieńcowi swojemu pożywienie.
Wydatki na chorobę św. Józefa przyprowadziły św. Rodzinę do największego ubóstwa, kŧóre jak zwykle znosiła chętnie i z poddaniem się Bogu. Cnota ubóstwa, mówi św. Bernard, nie na tem polega, żeby być ubogim, ale żeby umiłować ubóstwo. Św. Bonawentura obfitość dóbr doczesnych porównywa do lepu używanego przez ptaszników do chwytania ptaków, niedozwalającego duszy ulecieć do Boga. Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie. (Mat. V 3). Pragnienie bogactw przywodzi o zgubę wielką liczbę dusz. Dla znikomych dóbr świata tego utracają oni Boga, będącego dobrem nieskończonem. Ca za szaleństwo! Św. Teresa, otrzymawszy kilkakrotnie wsparcie od pewnego kupca, kazała mu powiedzieć, że imię jego wpisanem jest w liczbę wybranych i że w dowód tego wkrótce utraci on, wielkie dostatki, jakie posiadał. Jakoż kupiec ten podupadł na majątku i pozostał ubogim do śmierci.
Gdyby ubóstwo nie było wielkiem dobrem, rzekł raz Pan Jezus do bł. Anieli z Foligno, nie byłbym je obrał dla siebie i nie zostawił w spuściźnie swoim wybranym. Św. Ludwik Gonzaga utrzymywał, że nie masz pewniejszego znaku, że się jest z liczby wybranych, jak gdy kto wszelkie przykrości przywiązane do ubóstwa pokornie i chętnie dla Boga znosi.
Im kto bardziej ukochał ubóstwo, tem na większe względy zasługuje u św. Józefa, który je tak ściśle zachował całe życie. Przytaczam;y tu urywek z listu Jego wiernej naśladowniczki, która opuściwszy rodzinę i dostatki, poświęciła się Panu Bogu, zostawszy Trapistką, ślubując dobrowolne ubóstwo, w którym opisuje o swej siostrze zakonnej 19-go marca, 1893 r.
Nasz klasztor jest w dolinie, w około niego góry. Na wiosnę, woda płynęła z taką szybkością, że mimo kraty w murze, pędziła, roznosząc wielkie kamienie po łące. Z wyłomu muru, ziemia i muł zatamowały ścieki i podworce napełniły się wodą tak wysoko, że weszła do części domu. Burza nie dała nam spać, spostrzeżono się wreszcie i gdy według zwyczaju o 3-ciej wstałyśmy na Jutrznię, już Siostry konwerski (służebne) wymiatały dom. Woda opadła, pomimo to zalane były piwnice i jarzyny w nich się znajdujące.
Następnie pojawił się tyfus i wkrótce umarły trzy młode Siostry. Modlono się bardzo o odwrócenie epidemji, przeto dwie Siostry już osądzone na śmierć wyzdrowiały. Jedna z nich nowicjuszka konwerska, choć jeszcze nie ma 20 lat, już wszystkie cnoty posiada, w tej chorobie miano dowód jej świętości; podobnież i trzy Siostry, które umarły, zbudowały wszystkich obecnych.
Wyżej wyminiona nowicjuszka zdawała się już zdrową, gdy tyfus powtórnie się ukazał, tym razem silniejszy. Wszystkie sztuki lekarskie, były daremne, stan jej choroby stawał się coraz groźniejszy, przystąpiła puchlina, konwulsje, nie mogła ani przełykać, ani trawić. Gdy jej przytomność wracała, mówiła chora z anielskim uśmiechem: O jaki dobry Pan Bóg! dziękujcie Mu ze mną, o jak dobry! to powtarzała i nic więcej. Taki stan, między życiem a śmiercią, przeciągał się nie do zrozumienia.
W wigilję uroczystości św. Józefa, przełożona zaproponowała nam modlitwę o uzdrowienie Siostry, dodając, że jeżeli tej nocy nie umrze, jutro w czasie podniesienia we Mszy św. wszystkie razem będziemy ze zdaniem się na wolę Bożą prosić, gdyż może św. Józef chce ją uzdrowić. Zgoda! zawołałyśmy.
Nazajutrz stan chorej przykrzejszy, lecz ponieważ żyje, suplikacja wzniosła się do nieba. Zabłysła nadzieja, gdyż chora zdawała się trochę lepiej, prosiła, aby ją samą zostawiono podczas Mszy św. Po nabożeństwie, udałyśmy się na obiad, następnie wracamy do chóru, śpiewając Psalm Miserere, aż tu z wielkiem zdziwieniem, spostrzegamy chorą na kolanach przed św. Józefem, nieruchomą w czasie modlitwy, w kostjumie, w jaki ją ubrali w łóżku do ostatniego namaszczenia i profesji zakonnej (in articulo mortis).
Przechodząc koło niej, wytężyłam wzrok, aby sprawdzić, czy to nie jej duch. Lecz nie, to ona, uzdrowiona zupełnie. Co za zdziwienie! co za radość ogólna powstała, co się działo, trudno to wypowiedzieć. Łzy radości płynęły z ócz kochających ją Sióstr prawdziwie w Bogu i dla Boga. Pośpieszono po Ksienię, która za rękę wyprowadziła nowicjuszkę z chóru. Siostra pielęgnująca chorych, biegnie przestraszona, czyniąc znaki zapytające gdzie jest chora? (Wskutekt ścisłego milczenia, rzadko kiedy mówią, tylko się porozumiewają znakami). Przełożona zawołała: (vivat S. Joseph!) Niech żyje św. Józef! wszyscy powtórzyli. klaskając w ręce z uniesienia: vivat! vivat! Następnie ucałowałyśmy uzdrowioną, w której już nie było ani śladu choroby. Zaprowadzono ją na obiad, wieczór była z nami razem na kolacji i odtąd pracuje w polu wraz z innemi konwerskami. Za co niech będą dzięki i cześć św. Józefowi!
Praktyka
Rozważ, że św. Józef, choć tak Święty, nie doprasza się ani o pomyślność doczesną, ani o znaczenie u ludzi. A ty, mój bracie, może chciwe posiadasz serce? Może zazdrościsz bogatszym? Jeżeli nie wszystko wiedzie się podług twej woli, jakiś niecierpliwy. Chcesz, aby się Bóg stosował do twojej woli, a swojej woli może nawet przewrotnej, tak często nie chcesz poddać pod Jego św. wolę. Rzadko kiedy serdecznie się pomodlisz, lub wykonasz jakie akty cnót, a zawsze takie masz do Boga pretensje, jakbyś był najcnotliwszym z ludzi. Proś św. Józefa, aby ci wyjednał poprawę.
MODLITWA
O św. Józefie! miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje zamiłowaniem tej cnoty. Niech mam żywo w pamięci wyryte, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował z rąk Jego ojcowskich, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Św. Józef wzór miłości Bożej
Pięknie się o św. Józefie wyraża Marja z Agredy w następujących słowach: Przez lat ośm ustawicznych boleści i dolegliwych chorób, doświadczała Opatrzność Boża heroicznej cnoty tego wielkiego Patrjarchy i czyściła serce Jego we łzach pokuty i ogniu miłości. Trzy ostatnie lata wycieńczyły Jego siły zupełnie. We dnie i w nocy nie odstępowali Jezus i Marja od św. Józefa, służąc Mu troskliwie... Posłuszni Królowej swojej, ukazywali się także anieli w postaci nadzwyczaj ujmującej i rozmawiali z Józefem św. o nieskończonej doskonałości Boga, a na rozweselenie śpiewali... chwałę Pańską. Św. Starzec, słysząc takie hymny, omdlewał ze szczęścia, przecież boleści cuciły Go z tego słodkiego zachwytu. Już także czuł św. Józef przedsmak tej nagrody, jaka Go za wzniosłe czekała cnoty. A zasłużył sobie na nią dwojaką mianowicie ofiarą.
1) była cielesną. Pomimo ciężkiej choroby i ustawicznych dolegliwości oddawał się św. Józef ostrej pokucie. Spoczywał, podpierając się tylko, chciał umrzeć na klęczkach. Przypatrz Mu się nieco, i porównaj się z Nim. Nie obciążały św. Józefa grzechy, któreby tak ostrej wymagały pokuty, On cierpiał, by złożyć Bogu dowody swojej ku Niemu miłości i dusze bliźnich zbawić. Jego zasługi są w skarbie Kościoła św., ofiarujmy je więc Bogu, aby nam dał ducha pokuty i jak największą miłość Bożą!
2) ofiara św. Józefa dogorywającego, to całopalenie najgwałtowniejszej miłości... Święci Pańscy umierając cieszą się tą słodką nadzieją, iż się niezadługo połączą z Jezusem i Marją. Św. Józef przeciwnie, umierając rozstawał się z Jezusem i Marją, a szedł w krainę ciemną otchłani, kędy św. Patrjarchowie dnia wybawienia wyglądali. Mógł św. Józef jeno słówkiem się odezwać, aby Mu Bóg przedłużył życie, a niezawodnie byłby Pan wysłuchał modlitwy Jego. Przecież nasz Święty nie szperał w drogach Opatrzności Bożej i za nic w świecie nie byłby najmniejszej stawił przeszkody spełnieniu się woli Bożej, wiedząc iż już na ziemi spełnił posłannictwo swoje. Bo prawdziwa miłość nie ma na celu siebie, ale wolę i upodobanie umiłowanego. Św. Weronika kapucynka mówi, że prawdziwa miłość Pana Boga zasadza się na tem, aby Go nie obrażać rozważnie, choćby najmniejszem przewinieniem i na tem, aby robić ile możności zawsze to, co się Bogu więcej podobać może.
To też dusze wybrane różnych sposobów używały, aby się uchronić grzechu. Czytamy np. o Benedykcie z Laus, że kiedy do niej przemawia szorstko, lub wznieca sprzeczki w zamiarze pobudzenia jej do gniewu, ażeby to znieść cierpliwie i spokojnie (gdyż była żywego temperamentu), szczypie się aż do krwi, milczy, albo tłumaczy się łagodnie, bez wzruszenia i skargi, tak bardzo się lęka obrazić Boga i zgorszyć bliźniego.
Jeżeli zaś kogo od grzechu nie powstrzymuje miłość Boża, niechże sobie przypomni, że nic mu ni ujdzie bezkarnie. Naprzykład jedna kobieta, zajmując się zanadto dziećmi, albo innemi sprawami, które mogła na później odłożyć, opuszczała prawi zawsze połowę Mszy św. w niedzielę i święta. W jakiś czas po jej śmierci Matka Boska uwiadomiła Benedyktę (o której była mowa powyżej), że za ten jeden grzech cierpieć będzie trzyletni czyściec, chociaż się z niego spowiadała. Uwiadomiła także Benedyktę, że człowiek ten, za którego się modliła, długo pozostanie w mękach czyścowych, ponieważ przez skąpą miarę oszukiwał bliźnich.
Jedna św. Dominikanka, odmawiając różaniec, usłyszała Pana Jezusa żalącego się, że mało jest osób, które chcą Mi oddać serce, które przecież dla siebie stworzyłem, a człowiek mi go odmawia. O gdyby ludzie wiedzieli, ile ich kocham, niczegoby nie szczędzili, by mi się podobać i zasłużyć na mą miłość. Nic mnie tak nie raduje, jak serce ludzi, a jednak często ta pociecha jest mi odmówioną. Św. Brygidzie Pan Jezus powiedział, że najchętniej cierpiałby śmierć na krzyżu, tyle razy, ile jest potępionych, żeby ich zbawić, gdyby to było potrzebnem, gdyż wystarczy dla całego świata męka raz wycierpiana.
Gdy św. Katarzyna Seneńska zapytała raz Zbawiciela, dlaczego Mu po śmierci bok przebito, otrzymała odpowiedź: Chciałem odsłonić ludziom tajemnice mego Serca, aby zrozumieli, że miłość moja większa jest, niż znaki zewnętrzne, jakiemi ją okazuje, gdyż cierpienia moje miały granice, ale miłość ich nie ma. Droga, ukochana córko moja, cierpienia cielesne nie mogą iść w porównanie z tem, co cierpiała dusza!
Św. Teresa, pałająca seraficzną miłością ku Bogu, swojemi modlitwami więcej Panu Bogu dusz pozyskała, niż św. Franciszek Ksawery pracą apostolską. Św. Józef, iż tak heroiczną miłością ukochał Pana Boga, wielkie nam też łaski wyjednywać może. Na potwierdzenie tego przytaczamy przykład, napisany przez Isolanusa w Rozdz. 10, 4 części zbioru swojego.
W Wenecji znajdował się pewien szlachetny mąż, który zachowywał pobożny zwyczaj codziennego odprawiania modlitwy przed obrazem św. Józefa, na murze odmalowanym, lecz o prawdziwą pobożność i o wierne zachowanie praw Boskich mało, albo żadnego nie okazywał starania. Wtem zapada w chorobę śmiertelną, w niebezpieczeństwo utraty zbawienia. Ale na jego szczęście przybył na ratunek św. Józef. Oto widzi chory wchodzącą do swego mieszkania osobę zupełnie podobną do owej na obrazie, którą każdego dnia zwykł był pozdrawiać. I na ten widok, niby od promieni słońca, rozproszyły się w jego duszy śmiertelne ciemności, znikło zaślepienie, poznał swoje grzechy, obrzydził je sobie szczerze i z prawdziwą skruchą się z nich wyspowiadał. A gdy tylko kapłan udzielił mu rozgrzeszenia, szczęśliwy pokutnik oddał duszę Bogu, zaniesioną, jak pobożnie wierzyć się godzi, do wiecznego zbawienia.
Drugi przykład wykaże nam, jak N. Marji P. jest przyjemną nasza miłość i nabożeństwo do św. Józefa. Ksiądz Piotr Cotone T.J. ożywiony miłością ku św. Józefowi, gorliwie szerzył Jego cześć, a nawet za jego zabiegami i staraniem została ukończona budowa pierwszego kościoła we Francji pod nazwą św. Józefa. Miał on szczęście zejść z tego świata w sam dzień uroczystości tegoż Świętego, co mu było objawionem, według powszechnego mniemania oraz zasłużył sobie, iż w ostatniej chorobie ukazała mu się N. Marja Panna, mówiąc, że przyszła, ażeby się przy jego śmierci znajdowała w nagrodę pobożnych uczuć, któremi się unosił ku najczystszemu Jej Oblubieńcowi.
Praktyka
Kto nie może stawiać kościoła, niech się choć małą składką lub datkiem przyczyni do ozdobienia, restauracji, lub budowy kościoła, albo klasztoru, poświęconego czci św. Józefa. Nie zaniedbujcie rzeczy małych, bo przed Bogiem inaczej zupełnie wydaje się wszystko. Dla miłości P. Jezusa można zaniechać żartobliwego słówka, urwania kwiatka, obejrzenia jakiej rzeczy, otworzenia natychmiast listu i t. p. Tym sposobem można w jednym dniu wykonać wiele umartwień i dać Panu Bogu wiele dowodów miłości Go, a za każde umartwienie daje Bóg osobną łaskę.
MODLITWA
Św. Józefie, proszę Cię, abyś dla miłości Boga, którego nad życie ukochałeś, raczył mnie i osobom mi drogim, wyjednać przebaczenie wszystkich grzechów, doskonałą wiarę, nadzieję i miłość oraz łaskę ostateczną zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Najświętsze Oblicze Boga i miłością synowską kochali Niepokalaną Twoją Oblubienicę. Amen.