Biały Dom wart jest Don Basu👍 Mniejsza Ukraina powinna być przychylniejszym krajem wobec Polski. To może być win-win-win: Moskwa-Maralago-Warszawa - wspólna sprawa.
@los powiedział(a):
Też uważam, że zawziętość przeciw nienarodzonym dzieciom ma wyłącznie religijny charakter. Dwieście lat temu można się było zasłaniać humanitaryzmem - że lepiej zabić dziecko w łonie matki niż kazać mu umrzeć z głodu w wieku lat dwu. To oczywiście nie jest mój pogląd ale tak argumentowali XIX-wieczni socjaliści, fałszywy i ohydny wniosek wysnuwając z prawdziwych przesłanek - bo wtedy istotnie śmiertelność dzieci z niedożywienia i chorób była społecznym problemem, zwłaszcza w miastach.
Generalnie z grubsza 50% dzieci nie dożywało 15 lat (dodajmy do tego, że jakieś 10% kobiet umierało przy porodzie lub w połogu). Jeszcze w 1950 jakieś 25% dzieci nie dożywało 15 lat.
"a best-guess-estimate of the total number of humans ever born (before 2020) is about 117 billion"
"Applying a child mortality rate of 50% for all births before 1850 means that a bit more than 50 billion children died throughout human history. This is, of course, a rough estimate, but it gives us some idea of just how many children died."
"From 10,000 BCE to 1700, the world population grew by only 0.04% annually"
Jest nas 8 mld, niby dużo, ale było nas już ze 120 mld. Liczby robią wrażenie.
Cóż - rozumiem, że dla kolegów ważniejsza jest kwestia aborcji w USA niż tego czy Rosja będzie z Polską za kilka lat graniczyć jak stare (nie) dobre ZSRR. Koledzy wybaczą, ale mnie bardziej obchodzą polskie dzieci (jakie będą musiały w razie wojny z Polski uciekać) niż amerykańskie.
Tutaj trochę więcej konkretów co w sprawie nas najbardziej dotyczącej obecnie czyli Ukrainy:
Wszystko brzmi ciekawie aż do momentu kto ma zapewniać bezpieczeństwo:
_
Plan zakładający utrzymanie przez Rosję okupowanych terenów Ukrainy oraz rezygnację z rozszerzenia NATO na kolejne 20 lat ma być obecnie omawiany przez doradców Donalda Trumpa. Jak podaje „The Wall Street Journal”, scenariusz zakończenia wojny zakłada ogłoszenie strefy zdemilitaryzowanej po zamrożeniu działań wojennych wzdłuż całej linii frontu. Nie jest jednak jeszcze jasne, kto miałby zapewnić bezpieczeństwo tej strefy. Jeden z rozmówców dziennika wykluczył zaangażowanie wojsk amerykańskich lub kontyngentu ONZ w tym celu._
_W zamian za zobowiązanie Ukrainy do nieprzystąpienia do NATO przez najbliższe 20 lat Trump obiecuje nadal dostarczać broń. – Możemy szkolić (wojsko – red.) i zapewniać inne wsparcie, ale przede wszystkim będą to robić kraje europejskie – wyjaśnił członek zespołu Trumpa. – Nie wyślemy amerykańskich mężczyzn i kobiet, by utrzymywali pokój na Ukrainie,** i nie będziemy za to płacić. Poprośmy o to Polaków, Niemców, Brytyjczyków i Francuzów**._
Powstaje pytanie kto koniec końców będzie miał płacić za Ukrainę i co USA zrobi kiedy Rosja nie przejmie się strefą zdemilitaryzowaną...
@Mario powiedział(a):
Biały Dom wart jest Don Basu👍 Mniejsza Ukraina powinna być przychylniejszym krajem wobec Polski. To może być win-win-win: Moskwa-Maralago-Warszawa - wspólna sprawa.
To akurat dla USA jest oczywiste - posada prezydenta kosztuje. Problem w tym, że nie wiem skąd przekonanie, iż Ukraina przetrwa taki pokój (niestety realny scenariusz zakłada pauzę na 2-3 lata a potem Rosja wchodzi po raz drugi) i będzie nam przyjaźniejsza. Obawiam się, że na Ukrainie będzie szukanie winnych porażki i najłatwiej będzie oskarżyć Polaków...
gdybyśmy mieli dyplomacje moglibyśmy działać, ale nie mamy.
Acz - Ukraina nie miała żadnych szans na przyjęcie do NATO, tzn do NATO jak je rozumiemy, a nie do klubu poklepywania po plecach o nazwie NATO, czy do NATO tuż przed jego rozwiązaniem oczywiście.
@Rolka powiedział(a):
Cóż - rozumiem, że dla kolegów ważniejsza jest kwestia aborcji w USA niż tego czy Rosja będzie z Polską za kilka lat graniczyć jak stare (nie) dobre ZSRR. Koledzy wybaczą, ale mnie bardziej obchodzą polskie dzieci (jakie będą musiały w razie wojny z Polski uciekać) niż amerykańskie.
Tutaj trochę więcej konkretów co w sprawie nas najbardziej dotyczącej obecnie czyli Ukrainy:
Wszystko brzmi ciekawie aż do momentu kto ma zapewniać bezpieczeństwo:
_
Plan zakładający utrzymanie przez Rosję okupowanych terenów Ukrainy oraz rezygnację z rozszerzenia NATO na kolejne 20 lat ma być obecnie omawiany przez doradców Donalda Trumpa. Jak podaje „The Wall Street Journal”, scenariusz zakończenia wojny zakłada ogłoszenie strefy zdemilitaryzowanej po zamrożeniu działań wojennych wzdłuż całej linii frontu. Nie jest jednak jeszcze jasne, kto miałby zapewnić bezpieczeństwo tej strefy. Jeden z rozmówców dziennika wykluczył zaangażowanie wojsk amerykańskich lub kontyngentu ONZ w tym celu._
_W zamian za zobowiązanie Ukrainy do nieprzystąpienia do NATO przez najbliższe 20 lat Trump obiecuje nadal dostarczać broń. – Możemy szkolić (wojsko – red.) i zapewniać inne wsparcie, ale przede wszystkim będą to robić kraje europejskie – wyjaśnił członek zespołu Trumpa. – Nie wyślemy amerykańskich mężczyzn i kobiet, by utrzymywali pokój na Ukrainie,** i nie będziemy za to płacić. Poprośmy o to Polaków, Niemców, Brytyjczyków i Francuzów**._
Powstaje pytanie kto koniec końców będzie miał płacić za Ukrainę i co USA zrobi kiedy Rosja nie przejmie się strefą zdemilitaryzowaną...
Po pierwsze to nie wiadomo czy te doniesienia są prawdziwe bo Trump ponoć ten pomysł mocno ukrywa przed mediami. Po drugie nawet jeśli są prawdziwe to jest to tylko jeden z wielu scenariuszy i wcale nie musi się sprawdzić. Po prostu spokojnie poczekajmy. Sam założyłem nowy temat o tym. Nie popadam zarówno w hurraoptymizm jak i w pesymizm
@trep powiedział(a):
2. Też mają żony, córki. Nie chcą by były gwałcone i napadane. Oni, jak wcześniej Kubańczycy, już są Amerykanami. Nawój im konkurencja w postaci Haitańczyków, nawet tych, co nie jedzą psów i kotów.
Nie już są, tylko są po prostu. Wszyscy mają obywatelstwo USA, bo Puerto Rico to część USA. Tyle tylko, że nie bierze udziału w wyborach, bo nie jest stanem i nie ma elektorów.
To jest ciekawa1 kwestia ustrojowa. Mam szwagroszczaka Portorykanina i go pytałam, OCB z tymi wyborkami. I on powiada, że owszem, Portorykanie mogą głosiować na prezia, ale pod warunkiem, że mieszkają w prawdziwych Usiech. Pedzmy, przeprowadzi się taki na Hawaje i już następnego dnia może iść się rejestrować jako wyborca. Wyborne, przyznacie.
@Rolka powiedział(a):
Cóż - rozumiem, że dla kolegów ważniejsza jest kwestia aborcji w USA niż tego czy Rosja będzie z Polską za kilka lat graniczyć jak stare (nie) dobre ZSRR. Koledzy wybaczą, ale mnie bardziej obchodzą polskie dzieci (jakie będą musiały w razie wojny z Polski uciekać) niż amerykańskie.
Tutaj trochę więcej konkretów co w sprawie nas najbardziej dotyczącej obecnie czyli Ukrainy:
Wszystko brzmi ciekawie aż do momentu kto ma zapewniać bezpieczeństwo:
_
Plan zakładający utrzymanie przez Rosję okupowanych terenów Ukrainy oraz rezygnację z rozszerzenia NATO na kolejne 20 lat ma być obecnie omawiany przez doradców Donalda Trumpa. Jak podaje „The Wall Street Journal”, scenariusz zakończenia wojny zakłada ogłoszenie strefy zdemilitaryzowanej po zamrożeniu działań wojennych wzdłuż całej linii frontu. Nie jest jednak jeszcze jasne, kto miałby zapewnić bezpieczeństwo tej strefy. Jeden z rozmówców dziennika wykluczył zaangażowanie wojsk amerykańskich lub kontyngentu ONZ w tym celu._
_W zamian za zobowiązanie Ukrainy do nieprzystąpienia do NATO przez najbliższe 20 lat Trump obiecuje nadal dostarczać broń. – Możemy szkolić (wojsko – red.) i zapewniać inne wsparcie, ale przede wszystkim będą to robić kraje europejskie – wyjaśnił członek zespołu Trumpa. – Nie wyślemy amerykańskich mężczyzn i kobiet, by utrzymywali pokój na Ukrainie,** i nie będziemy za to płacić. Poprośmy o to Polaków, Niemców, Brytyjczyków i Francuzów**._
Powstaje pytanie kto koniec końców będzie miał płacić za Ukrainę i co USA zrobi kiedy Rosja nie przejmie się strefą zdemilitaryzowaną...
Po pierwsze to nie wiadomo czy te doniesienia są prawdziwe bo Trump ponoć ten pomysł mocno ukrywa przed mediami. Po drugie nawet jeśli są prawdziwe to jest to tylko jeden z wielu scenariuszy i wcale nie musi się sprawdzić. Po prostu spokojnie poczekajmy. Sam założyłem nowy temat o tym. Nie popadam zarówno w hurraoptymizm jak i w pesymizm
po kolejne- sojusznicze wojska koreańskie zmieniły obraz układu politycznego
Po pierwsze to nie wiadomo czy te doniesienia są prawdziwe bo Trump ponoć ten pomysł mocno ukrywa przed mediami. Po drugie nawet jeśli są prawdziwe to jest to tylko jeden z wielu scenariuszy i wcale nie musi się sprawdzić. Po prostu spokojnie poczekajmy. Sam założyłem nowy temat o tym. Nie popadam zarówno w hurraoptymizm jak i w pesymizm
Jeśli sytuacja obecna jest plus 5 (w skali do 10) to ja jestem gdzieś pomiędzy 1 a 2. Właściwie wszystko w rękach... Putina. Jest teoria, że jak nie obrazi personalnie Trumpa to Rosja dostanie mniej więcej to co chce czyli przerwę w wojnie, zamrożenie linii frontu plus zwrot obw. kurskiego. A potem dwa -trzy lata grilowania Ukrainy i dogrywka. Problem w tym, żę Trump zasadniczo idzie po linii izolacjonistycznej - czyli ograniczeniu kosztów utrzymywania pozycji poza samym USA. Jeśli jednak USA nie chce ponosić tych kosztów to jest problem. Ja obawiam się Niemiec (czy raczej całego UE) - nie tego, że kogoś napadną tylko, że będą tak słabe, że za "nie-święty" spokój pójdą na ugodę z Rosją - m.in. naszym kosztem.
Nasza główna nadzieja, że Trump jest nieprzewidywalny a Rosjanie przeszarżują w oczekiwaniach...
@Eden powiedział(a):
nie, bo Teheran z Jałtą głośno wyją wtedy
...głośniej niż zaszłości PL-UA?
Zaszłości PL-UA są bolesne, ale mimo wszystko nawet dziesiątki tysięcy zabitych nie zrównoważą wylądowania na 45 lat po gorszej stronie płotu, z dalekosiężnymi skutkami dla narodu.
Jak widać z wklejonego obrazka, najniższa frekwencja jest w Oklahomie, Arkansas, Tennessee i Zachodniej Wirginii. Najwyższa w New Hampshire, Maine, Oregonie, Waszyngtonie (tzn. stanie Waszyngton), Minnesocie i Wisconsin. W tych z najniższą frekwencją wygrał Trump i to zdecydowanie, w tych z najwyższą Biden, w niektórych zdecydowanie (Oregon i Waszyngton), ale w niektórych o kilka procent. Są też dane, że im niższe wykształcenie, tym niższa frekwencja. Niewykształceni raczej (podkreślam - raczej) głosują na Trumpa... ale z kolei z wiekiem frekwencja też rośnie, a młodsi chętniej wybierają demokratów. To trzeba serio by na spokojnie wziąć i "przerobić" statystycznie i to nie tylko z ostatnich wyborów. Aż tak nie jestem ciekaw tego, co myśli niegłosujący Amerykanin.
Druga teza przytoczona, tj. że Demokraci zaraz wymrą od aborcji... nie pamiętam tego z FF, nie wiem, co za fantasta miałby to wymyślić. Po pierwsze, w ten sposób, to lewica wymierałaby wszędzie, a jakoś tego nie widzimy. Po drugie, dla protestantów aborcja to może być moralny problem... ale antykoncepcja już nie. Dla katolików już tak - a katolicy głosują na ... no i tu przechodzimy do tego, co wymaga szerszego wyjaśnienia.
Ja jakoś nie jestem fanem rozgryzania partii pod kątem "klasowym", czyja to partia. Kojarzy mi się to z marksizmem, a też system polityczny, na którym się "wychowałem", czyli lata 90. w Polsce miał tylko jeden rodzaj partii klasowych, tj. chłopskie. AWS (i jego organizacje zrzeszone, jak ZChN, PC, "Solidarność"), SLD, UW miały szeroki przekrój społeczny, każda z nich.
Ale w USA może faktycznie trudno od tego odejść. Można napisać o tym solidną monografię, ja to tu możliwie skrócę, mogę rozwinąć na życzenie (w miarę możliwości czasowych i wiedzy).
Demokraci są starszą partią, najpierw nazywali się Demokratyczno-Republikańską. I to faktycznie można było powiedzieć była partia "ludu", nowych osadników, którzy zapuszczali się coraz bardziej wgłąb, na Apallachy, na południe. W opozycji do nich były partie wigów i wcześniej federalistów, czyli w uproszczeniu protestanckich elit wschodniego wybrzeża, jedna bardziej liberalna, druga konserwatywna. A demokraci-republikanie mieli być dla wszystkich.
Czytał Kolega "O demokracji w Ameryce"? Tocqueville opisuje Amerykę Andrew Jacksona, najbardziej chyba reprezentatywnego demokraty tamtego okresu.
Republikanie powstali potem. Kogo reprezentowali? Bogatych przemysłowców z północy (dlatego wchłonęli resztki wigów i federalistów), a do tego farmerów z północy. Przemysłowcy chcieli, żeby znieść niewolnictwo na południu, wtedy wyzwoleńcy przyjadą na północ i będą tanią siłą roboczą. Z kolei farmerzy liczyli, że stracą "dumpingową" konkurencję z południa, opartą na darmowej w ich mniemaniu pracy niewolników. Jedni i drudzy chcieli ceł ochronnych, żeby chronić swoje biznesy przed towarami z Europy. Republikanów popierali praktycznie tylko protestanci.
Demokratów popierali wtedy robotnicy z północy i biali z południa - obie grupy chciały też zniesienia ceł, żeby było taniej coś kupić z Europy i łatwiej eksportować bawełnę. Demokraci byli bardziej otwarci religijnie, nie trzeba było być protestantem, byli tam też żydzi czy katolicy.
Teraz sobie przeskoczymy do lat 60. XX wieku. W tamtym czasie ideowo partie się jakoś bardzo nie różniły, oczywiście tradycyjnie u Republikanów byli praktycznie tylko protestanci, a u demokratów kto chciał. Republikanie byli co do zasady za bardziej wolnym rynkiem i ostrożniejszą polityką zagraniczną, demokraci za nieco mniej wolnym rynkiem i większym zaangażowaniem na świecie.
Do demokratów dopiero za czasów LB Johnsona przykleiły się grupy "prawoczłowiecze" i ogólnie postępowa lewica. Oczywiście to w tamtym czasie było raczej małżeństwo z rozsądku niż miłości, ale zawsze. Więc grupom chrześcijan (w tym katolików) czy ortodoksyjnym żydom pozostali republikanie. Za czasów Reagana republikanie przyjęli też w swoje grono dawnych demokratów (głównie Żydów, tzw. neokonserwatystów), którzy optowali za ostrą polityką zagraniczną.
W ten sposób powstało coś, co znamy z lat powiedzmy 1980-2010, czyli Republikanie - stereotypowa prawica, konserwatywna społecznie, wolnorynkowa, optująca za ostrą polityką na zewnątrz, Demokraci - centrolewica, bardziej wyważona na świecie, liberalna społecznie, za większą interwencją państwa.
I tu wchodzimy już płynnie w czasy obecne. Na tak ustawione partie na Demokratów głosowały grupy imigrantów. Raz, że są one bardziej liberalne społecznie, dwa więcej skorzystają na jakichś transferach socjalnych, bo są biedniejsi. Trzy, demokraci często mieli dla nich też "kolorową" ofertę samych kandydatów, z Obamą na czele. Jak ktoś wymierał to republikanie, bo odsetek białych w społeczeństwie maleje. Jasne, przyrost naturalny w USA jest wyższy niż w Europie, ale nie taki, żeby zrównoważyć potężną imigrację. Więc baza dla demokratów stale rośnie, dla republikanów nie.
No i co tu zrobić? Trump w 2016 r. postanowił uderzyć do wyselekcjonowanej grupy, która demokratów popierała od początku istnienia, czyli robotników na północy (w większości białych), w tym osławionym pasie rdzy. To była grupa pozostawiona sama sobie, dotknięta globalizacją, bo zakłady przenosiły się do Chin i innych krajów trzeciego świata. Jak Kolega czytał "Elegię dla bidoków" JD Vance'a, to o nich. To wystarczyło na trwałe przejęcie Ohio (niegdyś swing state) oraz możliwość zwycięstwa w Michigan, Pensylwanii, Wisconsin, niegdyś demokratycznych pewniakach (Hillary w 2016 r. w Wisconsin nawet nie prowadziła kampanii). To z kolei wymusiło zmianę podejścia Republikanów do wielu tematów, żeby to było zjadliwe dla tej grupy.
Mam film przed oczami jak czytam. Speaks Out Against Socialized Medicine. Tylko zwrócę uwagę, że "zjadliwy" w polskim ma dwa znaczenia zupełnie przeciwne.> @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
@trep powiedział(a):
2. Też mają żony, córki. Nie chcą by były gwałcone i napadane. Oni, jak wcześniej Kubańczycy, już są Amerykanami. Nawój im konkurencja w postaci Haitańczyków, nawet tych, co nie jedzą psów i kotów.
Nie już są, tylko są po prostu. Wszyscy mają obywatelstwo USA, bo Puerto Rico to część USA. Tyle tylko, że nie bierze udziału w wyborach, bo nie jest stanem i nie ma elektorów.
To jest ciekawa1 kwestia ustrojowa. Mam szwagroszczaka Portorykanina i go pytałam, OCB z tymi wyborkami. I on powiada, że owszem, Portorykanie mogą głosiować na prezia, ale pod warunkiem, że mieszkają w prawdziwych Usiech. Pedzmy, przeprowadzi się taki na Hawaje i już następnego dnia może iść się rejestrować jako wyborca. Wyborne, przyznacie.
Portoryko nie ma praw, ale Portorykanie mają.
No i to jest informacja warta wpisu. Kto by pomyślał... że Ignac ma szwagra Portorykańczyka.
@peterman powiedział(a):
Kolejne, tym razem już powyborcze zerknięcie za sondażową kotarę z Markiem Mitchellem.
Świetny film, polecam wszystkim. Więc raczej nie jest tak, że ludzie się boją mówić prawdę, tylko, że sondażownie nie przekazują prawdy. Pokazują to, co chcieliby żeby było, żeby ludzie wierzyli, że tak jest.
Żeby było śmieszniej, jedyna? prawdziwa sondażownia jest przedstawiana jako prawicowa, wściekle atakowana przez mainściek. Widzę jednak, że w ich łgarstwa wierzą już tacy ludzie jak Kożuszek, który w jednym z ostatnich podkastów mówił, że Rasmussen jest przychylny Trumpowi. A oni po prostu są przychylni prawdziwym sondażom. Muszę przejrzeć jak one wyglądały na RCP, ale to już nie dziś.
W każdym razie koleś mówi, że gdyby wyjąć Texas, to ich średnia różni się od faktycznej średniej o 0,0% i w ogóle są w granicach błędu.
Jeszcze o tych sondażach. Ulubione medium OZI Przemka - New York Semit w siedmiu swingowych stanach dawało takie sondaże:
1 raz Trump.
1 raz remis.
5 razy Harris.
Weryfikacja na stronie realclearpolitics.com
Sprawdziłem też Rasmussena i on w tych swingowych parę razy trafił, parę razy zawyżył, parę razy zaniżył. Dał nawet jeden stan dla Kanali. W łącznych głosiach trafił w punkt, jako jeden z bardzo nielicznych. (Drugi dobry sondażysta to Atlas Intel)
Zatem zarzut, że Rasmussen preferuje Dona jest chybiony.
p.s. Czy ten wróż, którego wklejała Mania, jakoś skomentował swoje przewidywania? 7-0 w swingowych (i to nie jakieś zaskakujące, bo wklejałem kursy buka, gdzie za 7-0 płacili najmniej) nie wygląda na jakiś przypadek.
Film za długi, nie oglądam, więc niżej może być zarówno polemika, jak i streszczenie.
Same sondaże - te podawane na RCP - dużo się nie pomyliły. Swing states wytypowane prawidłowo, w każdym innym wygrała Kamala / Donald zgodnie z przewidywaniami (to nie zawsze jest reguła). Z 7 swing-statów Trump miał solidną przewagę w 4, to się potwierdziło. Z tych 3 miał wziąć Pensylwanię, Michigan i Wisconsin miał przegrać, wszystko minimalnie. To dawało 287 głosów elektorskich i zwycięstwo. Wygrał wszystkie 3, różnicą od 0,8 do 2,1%.
W liczbie głosów w całym kraju miał mieć minimalną przewagę, teraz jest 1,7% przewagi, ale schodzą jeszcze głosy z Kalifornii, więc ta różnica może spaść.
Więc ani matematyczna różnica (max ok. 2% odchylenia) ani kierunek nie różnią się od średniej sondaży.
Problem większy jest z tym, jak to było podawane, w kreowaniu atmosfery jakiejś przewagi Harris, która nie miała potwierdzenia w liczbach.
Sondaż z Iowa to była oczywista ściema, pomyłka o 15% i właśnie ten jeden sondaż lansowano ignorując średnią.
Zwycięstwo Trumpa to 1-2% przewagi w głosach wyborców i 312-226 w głosach elektorskich. Obama wygrywał bardziej zdecydowanie, GW Bush mniej, Clintona trudno porównywać z uwagi na silnego trzeciego kandydata. Ale od landslidów Reagana czy GH Busha to daleko.
Komentarz
Biały Dom wart jest Don Basu👍 Mniejsza Ukraina powinna być przychylniejszym krajem wobec Polski. To może być win-win-win: Moskwa-Maralago-Warszawa - wspólna sprawa.
Adminu - czy już czas?
...a propos:
https://ourworldindata.org/child-mortality-in-the-past
Z powyższej stronki:
Generalnie z grubsza 50% dzieci nie dożywało 15 lat (dodajmy do tego, że jakieś 10% kobiet umierało przy porodzie lub w połogu). Jeszcze w 1950 jakieś 25% dzieci nie dożywało 15 lat.
"a best-guess-estimate of the total number of humans ever born (before 2020) is about 117 billion"
"Applying a child mortality rate of 50% for all births before 1850 means that a bit more than 50 billion children died throughout human history. This is, of course, a rough estimate, but it gives us some idea of just how many children died."
"From 10,000 BCE to 1700, the world population grew by only 0.04% annually"
Jest nas 8 mld, niby dużo, ale było nas już ze 120 mld. Liczby robią wrażenie.
...jeszcze dodałbym mężczyzn i byłaby swoista, deiktyczna, lewacka definicja zła
Coraz to szybciej idzie. Co on ma w głowie?
Poznałem nowe słowo. Dziękuję.
Cóż - rozumiem, że dla kolegów ważniejsza jest kwestia aborcji w USA niż tego czy Rosja będzie z Polską za kilka lat graniczyć jak stare (nie) dobre ZSRR. Koledzy wybaczą, ale mnie bardziej obchodzą polskie dzieci (jakie będą musiały w razie wojny z Polski uciekać) niż amerykańskie.
Tutaj trochę więcej konkretów co w sprawie nas najbardziej dotyczącej obecnie czyli Ukrainy:
https://www.rp.pl/wybory-w-usa/art41412971-plan-zakonczenia-wojny-na-ukrainie-jakie-rozwiazanie-omawiane-jest-przez-ludzi-donalda-trumpa
Wszystko brzmi ciekawie aż do momentu kto ma zapewniać bezpieczeństwo:
_
Plan zakładający utrzymanie przez Rosję okupowanych terenów Ukrainy oraz rezygnację z rozszerzenia NATO na kolejne 20 lat ma być obecnie omawiany przez doradców Donalda Trumpa. Jak podaje „The Wall Street Journal”, scenariusz zakończenia wojny zakłada ogłoszenie strefy zdemilitaryzowanej po zamrożeniu działań wojennych wzdłuż całej linii frontu. Nie jest jednak jeszcze jasne, kto miałby zapewnić bezpieczeństwo tej strefy. Jeden z rozmówców dziennika wykluczył zaangażowanie wojsk amerykańskich lub kontyngentu ONZ w tym celu._
_W zamian za zobowiązanie Ukrainy do nieprzystąpienia do NATO przez najbliższe 20 lat Trump obiecuje nadal dostarczać broń. – Możemy szkolić (wojsko – red.) i zapewniać inne wsparcie, ale przede wszystkim będą to robić kraje europejskie – wyjaśnił członek zespołu Trumpa. – Nie wyślemy amerykańskich mężczyzn i kobiet, by utrzymywali pokój na Ukrainie,** i nie będziemy za to płacić. Poprośmy o to Polaków, Niemców, Brytyjczyków i Francuzów**._
Powstaje pytanie kto koniec końców będzie miał płacić za Ukrainę i co USA zrobi kiedy Rosja nie przejmie się strefą zdemilitaryzowaną...
To akurat dla USA jest oczywiste - posada prezydenta kosztuje. Problem w tym, że nie wiem skąd przekonanie, iż Ukraina przetrwa taki pokój (niestety realny scenariusz zakłada pauzę na 2-3 lata a potem Rosja wchodzi po raz drugi) i będzie nam przyjaźniejsza. Obawiam się, że na Ukrainie będzie szukanie winnych porażki i najłatwiej będzie oskarżyć Polaków...
gdybyśmy mieli dyplomacje moglibyśmy działać, ale nie mamy.
Acz - Ukraina nie miała żadnych szans na przyjęcie do NATO, tzn do NATO jak je rozumiemy, a nie do klubu poklepywania po plecach o nazwie NATO, czy do NATO tuż przed jego rozwiązaniem oczywiście.
a co do szukania winnych - im mniejsza Ukraina tym będzie mniej przychylna Polsce. Ze strachu.
Zero zdziwień, u nas jest podobnie: w polskich korpo dominują wrzaskliwe osoby popierające ZiS oraz lewacką agendę w stylu Rechoczącej Kamali.
Tak już czas. Trzymajmy ustaloną linię, chociaż na tym forumku. Jedyną i historycznie zweryfikowaną, a brzmi ona: "Kijów-Warszawa wspólna sprawa"
...a nie Waszyngton-Warszawa?
nie, bo Teheran z Jałtą głośno wyją wtedy
Po pierwsze to nie wiadomo czy te doniesienia są prawdziwe bo Trump ponoć ten pomysł mocno ukrywa przed mediami. Po drugie nawet jeśli są prawdziwe to jest to tylko jeden z wielu scenariuszy i wcale nie musi się sprawdzić. Po prostu spokojnie poczekajmy. Sam założyłem nowy temat o tym. Nie popadam zarówno w hurraoptymizm jak i w pesymizm
To jest ciekawa1 kwestia ustrojowa. Mam szwagroszczaka Portorykanina i go pytałam, OCB z tymi wyborkami. I on powiada, że owszem, Portorykanie mogą głosiować na prezia, ale pod warunkiem, że mieszkają w prawdziwych Usiech. Pedzmy, przeprowadzi się taki na Hawaje i już następnego dnia może iść się rejestrować jako wyborca. Wyborne, przyznacie.
Portoryko nie ma praw, ale Portorykanie mają.
po kolejne- sojusznicze wojska koreańskie zmieniły obraz układu politycznego
...głośniej niż zaszłości PL-UA?
Jeśli sytuacja obecna jest plus 5 (w skali do 10) to ja jestem gdzieś pomiędzy 1 a 2. Właściwie wszystko w rękach... Putina. Jest teoria, że jak nie obrazi personalnie Trumpa to Rosja dostanie mniej więcej to co chce czyli przerwę w wojnie, zamrożenie linii frontu plus zwrot obw. kurskiego. A potem dwa -trzy lata grilowania Ukrainy i dogrywka. Problem w tym, żę Trump zasadniczo idzie po linii izolacjonistycznej - czyli ograniczeniu kosztów utrzymywania pozycji poza samym USA. Jeśli jednak USA nie chce ponosić tych kosztów to jest problem. Ja obawiam się Niemiec (czy raczej całego UE) - nie tego, że kogoś napadną tylko, że będą tak słabe, że za "nie-święty" spokój pójdą na ugodę z Rosją - m.in. naszym kosztem.
Nasza główna nadzieja, że Trump jest nieprzewidywalny a Rosjanie przeszarżują w oczekiwaniach...
Zaszłości PL-UA są bolesne, ale mimo wszystko nawet dziesiątki tysięcy zabitych nie zrównoważą wylądowania na 45 lat po gorszej stronie płotu, z dalekosiężnymi skutkami dla narodu.
Mam film przed oczami jak czytam. Speaks Out Against Socialized Medicine. Tylko zwrócę uwagę, że "zjadliwy" w polskim ma dwa znaczenia zupełnie przeciwne.> @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
No i to jest informacja warta wpisu. Kto by pomyślał... że Ignac ma szwagra Portorykańczyka.
Kolejne, tym razem już powyborcze zerknięcie za sondażową kotarę z Markiem Mitchellem.
FBI ujawniło, że tydzień temu udaremniono zamach na Dona.
Świetny film, polecam wszystkim. Więc raczej nie jest tak, że ludzie się boją mówić prawdę, tylko, że sondażownie nie przekazują prawdy. Pokazują to, co chcieliby żeby było, żeby ludzie wierzyli, że tak jest.
Żeby było śmieszniej, jedyna? prawdziwa sondażownia jest przedstawiana jako prawicowa, wściekle atakowana przez mainściek. Widzę jednak, że w ich łgarstwa wierzą już tacy ludzie jak Kożuszek, który w jednym z ostatnich podkastów mówił, że Rasmussen jest przychylny Trumpowi. A oni po prostu są przychylni prawdziwym sondażom. Muszę przejrzeć jak one wyglądały na RCP, ale to już nie dziś.
W każdym razie koleś mówi, że gdyby wyjąć Texas, to ich średnia różni się od faktycznej średniej o 0,0% i w ogóle są w granicach błędu.
J.Voight
https://x.com/jonvoight/status/1854953173477175761
Od dzisiaj oglądając Mission Impossible będę już tylko jemu kibicował.
Jeszcze o tych sondażach. Ulubione medium OZI Przemka - New York Semit w siedmiu swingowych stanach dawało takie sondaże:
1 raz Trump.
1 raz remis.
5 razy Harris.
Weryfikacja na stronie realclearpolitics.com
Sprawdziłem też Rasmussena i on w tych swingowych parę razy trafił, parę razy zawyżył, parę razy zaniżył. Dał nawet jeden stan dla Kanali. W łącznych głosiach trafił w punkt, jako jeden z bardzo nielicznych. (Drugi dobry sondażysta to Atlas Intel)
Zatem zarzut, że Rasmussen preferuje Dona jest chybiony.
p.s. Czy ten wróż, którego wklejała Mania, jakoś skomentował swoje przewidywania? 7-0 w swingowych (i to nie jakieś zaskakujące, bo wklejałem kursy buka, gdzie za 7-0 płacili najmniej) nie wygląda na jakiś przypadek.
Dobry komentarz Wielguckiego, poleca się wrócić za rok do niego.
Nie wszyscy, gdyż przynajmniej Wielgucki się nie zdziwi.
Charlie Kirk zapowiedział w programie Megyn Kelly, że priorytetem ekipy Trumpa będzie wymiecenie czerwonych z ministerstwa i systemu edukacji.
W styczniu usłyszymy zza Wielkiej Wody wycie, jakiego jeszcze nie słyszeliśmy w życiu.
A nie mają już nieco zdartych gardeł?
@trep
W liczbie głosów w całym kraju miał mieć minimalną przewagę, teraz jest 1,7% przewagi, ale schodzą jeszcze głosy z Kalifornii, więc ta różnica może spaść.
Więc ani matematyczna różnica (max ok. 2% odchylenia) ani kierunek nie różnią się od średniej sondaży.