Natomiast naprawdę problem, który tu opisujemy jest i można rozszerzyć to na cały katolicyzm. Stoimy przed wyborem, albo coś zmieniamy, albo wegetujemy. Pewne mechanizmy już nie działają i nie będą działać.
@Berek powiedział(a):
I mimo apokaliptycznych przewidywań jak to zaniknie gatunek: ksiundz, zwłaszcza jak się go nie będzie przyjmować po kolędzie, wierzę w to, co nam Zbawiciel obiecał, a mianowicie że bramy piekielne nie przemogą.
Nie przemogą, ale nie wyklucza to sytuacji takiej, że Kościół to 4 wioski w południowej Nigerii.
Chodzenie od chałupy do chałupy to najnormalniejsza rzecz na świecie, tak się komunikowaliśmy przez setki tysięcy lat. W takim środowisku nasz gatunek został uformowany. Skoki na główkę w nowoczesność z reguły źle się kończą.
Kościół w Polsce daje nam jakąś mikro-namiastkę naszego normalnego, zdrowego środowiska, a niektórych to drażni. Ciekawe666.
Dobrze, że w czasach apostolskich nie było jeszcze trendu niewpuszczania wpółwyznawców do chałupy.
Swoją drogą zbieranie przez ministrantów moniaków do puszki urasta w oczach niektórych do niesłychanego zgorszenia. W mojej dzielni od zawsze istnieje taki zwyczaj i jeszcze nie słyszałem żeby kogoś to oburzało.
@Maria powiedział(a):
Bez problemu przyjmuję księży. Zależy mi na pobłogosławieniu domu.
Czasem da się pogadać, a czasem nie bardzo.
Nic to, jak mawiał klasyk.
Nie taki dla mnie cel kolędy.
I zawsze daję ofiarę. W ogóle staram się w miarę możliwości wspierać finansowo kościół.
pono w decyzji opolskiej jak był jeszcze podejrzewany o bycie niemcem i Żydem bp Nossol, to zakazał zbierania przez kolędujących kopert.
znajomi donoszą, że w związku z wielkimi potrzebami remontowymi zwyczaj ten jest wprowadzany na nowo przez proboszczy.
noale w okolicach miasta powiatowego sporo pojawiło się nowych mieszkanców miastowych, którzy nie chodzą do kościoła i oddzielają się od miejscowego OSP i parafji
Co innego ofiara na parafię, co innego datki dla ministrantów. Zresztą, kto chce zaprasza i daje, kto nie chce - ten nie, nie ma przykazania na ten temat. Dla mnie to po prostu kiepski obyczaj, niejedyny zresztą.
Szerzej patrząc, i chyba to ciekawsze zagadnienie, Kościół wiele by zyskał, gdyby był bardziej szczery co do finansów. Raz tylko słyszałem gdzieś nad morzem, że ksiądz z ambony rozliczał budżet parafii. Zawsze się słyszy o potrzebach, ale ile wpłynęło i na co poszło to już nie. Potem krążą ploty o milionach, które nawet nie ma jak odpierać, bo nic nie wiemy. Czemu np. nie ma na stronie parafii i diecezji rocznego rozliczenia?
@Wielen powiedział(a):
Co innego ofiara na parafię, co innego datki dla ministrantów. Zresztą, kto chce zaprasza i daje, kto nie chce - ten nie, nie ma przykazania na ten temat. Dla mnie to po prostu kiepski obyczaj, niejedyny zresztą.
Szerzej patrząc, i chyba to ciekawsze zagadnienie, Kościół wiele by zyskał, gdyby był bardziej szczery co do finansów. Raz tylko słyszałem gdzieś nad morzem, że ksiądz z ambony rozliczał budżet parafii. Zawsze się słyszy o potrzebach, ale ile wpłynęło i na co poszło to już nie. Potem krążą ploty o milionach, które nawet nie ma jak odpierać, bo nic nie wiemy. Czemu np. nie ma na stronie parafii i diecezji rocznego rozliczenia?
Jakieś rozliczenia to jednak są powszechne, zbiórek celowych albo darowizn poza tacami. Ale tak ogólnie to tak, ludzie nie mają pojęcia jak i z czego parafie są utrzymywane i ile co kosztuje, zwłaszcza gdy kościół jest zabytkiem.
U nas kolęda jest wyczekiwana. Ministranci przychodzą, mają puszkę, zbierają do wspólnej kasy, którą potem ksiądz rozdziela wg. frekwencji na Mszach. Chętnie dajemy, bo to niełatwa sprawa dzisiaj być obowiązkowym w młodym wieku. Żadna to synekura, kiedy trzeba rano wstawać na służbę.
Ksiądz Proboszcz ma specyficzne poczucie humoru, ale jest wierzący i oddany swojemu powołaniu, a przebywanie w gronie ludzi autentycznych zawsze jest ubogacające. Chętnie wypije herbatę, poopowiada. Mieszka sam i myślę że cieszy się z możliwości pobycia z innymi. Tyle mogę dla niego zrobić, żeby dać mu swój czas.
Co do finansów, to u nas w parafii jest Rada Ekonomiczba. Nie byłem nigdy jej członkiem, ale zakładam że kwestie przychodów i wydatków omawia się tam.
Fascynujący wątek. Jakbym się na innej planecie obudził. Ksiądz nachodzi parafian odpoczywających po pracy w domu, ministranci wymuszają pieniądze…
Mam wrażenie, że część z Was ma jakieś dziwne wytwory wyobraźni w głowie. Ksiądz to dorosły człowiek, ministrant to dzieciak. Z dorosłym człowiekiem można pogadać i się dogadać, dzieciaka trzeba pomóc wychować - i można mu nie dać piątaka, jeśli się uważa, że to byłoby na jego zgubę. Ministrant zaśpiewa tak samo. Na pewno da się mu lepszy przykład tak, niż uciekając przed nim jak przed duchem.
Co do finansów, to u nas w parafii jest Rada Ekonomiczba. Nie byłem nigdy jej członkiem, ale zakładam że kwestie przychodów i wydatków omawia się tam.
Cóż by się stało, gdyby te informacje były podane do wiadomości parafian? A zwłaszcza diecezjan?
U mnie w parafii, na koniec roku jest dostępne w kancelarii sprawozdanie finansowe i jak ktoś jest zainteresowany, to może tam zajrzeć. Taca z trzeciej niedzieli w miesiącu, to taca 'gospodarcza'.
Jak dla mnie to wystarczająca transparentność i nie widzę powodu upubliczniania tego np w Internecie.
Wybaczcie mi moi drodzy, ale nawet tutejszy użytkownik z umiarkowanymi poglądami (na tle reszty) nie jest reprezentatywny dla dzisiejszych katoli. Wielen i Berek poruszają problemy, które są powszechne dla ludzi, którzy są jakoś związani z Kościołem, a takich jest zdecydowana większość.
A do tego dodajmy kontekst czasów. Ludzie oceniają instytucje wg tych samych kryteriów, Kościół nie ma już, niestety, taryfy ulgowej (a może wręcz przeciwnie), ma spełniać określone kryteria. Jak nie, to ludzie będą podejrzliwi, zniechęceni, coś będzie odrzucać.
No i jeszcze jeden aspekt, ludzie jednak oczekują od Kościoła, kiedy wszystko spsiało, ponadstandardowych zasad. Od księży, od całej społeczności. Musi być 100% cukru w cukrze, każde odstępstwo będzie zrównywało Kościół z Owsiakiem, albo i dużo gorzej. Swoją drogą, to też jest chore, ale takie mamy czasy.
Sprawozdania powinny być tylko w kancelarii albo odczytane w trakcie ogłoszeń. Dzięki temu są dostępne dla tych, którym zależy na dobru parafii, a ciekawscy666 internauci niech wyją.
W ogóle, ciekawy jest mini renesans Kościoła we Francji i w USA, gdzie co roku są bite rekordy w liczbie chrztów dorosłych. W USA pastorzy gdzieniegdzie zaczynają już narzekać, że księża kradną im wiernych. Podobnie jest z Kościołem prawosławnym w USA - też walą ostatnio drzwiami i oknami.
Dlaczego? Głównie dlatego, że już rzygają nowoczesnością.
Mamy zatem receptę dla Kościoła w Polsce: trzymać się korzeni i dać ludziom nasycić się samotnością, depresją i bezsensem świata współczesnego. W końcu zaczną wracać.
@polmisiek powiedział(a):
Sprawozdania powinny być tylko w kancelarii albo odczytane w trakcie ogłoszeń. Dzięki temu są dostępne dla tych, którym zależy na dobru parafii, a ciekawscy666 internauci niech wyją.
@polmisiek powiedział(a):
Sprawozdania powinny być tylko w kancelarii albo odczytane w trakcie ogłoszeń. Dzięki temu są dostępne dla tych, którym zależy na dobru parafii, a ciekawscy666 internauci niech wyją.
W ogóle, ciekawy jest mini renesans Kościoła we Francji i w USA, gdzie co roku są bite rekordy w liczbie chrztów dorosłych. W USA pastorzy gdzieniegdzie zaczynają już narzekać, że księża kradną im wiernych. Podobnie jest z kosciolem prawosławnym w USA - też walą ostatnio drzwiami i oknami.
Dlaczego? Głównie dlatego, że już rzygają nowoczesnością.
Mamy zatem receptę dla Kościoła w Polsce: trzymać się korzeni i dać ludziom nasycić się samotnością, depresją i bezsensem świata współczesnego. W końcu zaczną wracać.
Wcale się nie zdziwię jeśli już za kilka pod względem procentowego odsetka praktykujących katolików USA prześcigną Polskę. Ku temu idzie niestety...
Tam w przestrzeni publicznej odwołania do chrześcijaństwa są o wiele częstsze niż u nas, gdzie daliśmy sobie narzucić presję rozmaitych "ciotek rewolucji" i obłąkańczą wizję "neutralnego światopoglądowo" państwa.
@JORGE powiedział(a):
Wybaczcie mi moi drodzy, ale nawet tutejszy użytkownik z umiarkowanymi poglądami (na tle reszty) nie jest reprezentatywny dla dzisiejszych katoli. Wielen i Berek poruszają problemy, które są powszechne dla ludzi, którzy są jakoś związani z Kościołem, a takich jest zdecydowana większość.
A do tego dodajmy kontekst czasów. Ludzie oceniają instytucje wg tych samych kryteriów, Kościół nie ma już, niestety, taryfy ulgowej (a może wręcz przeciwnie), ma spełniać określone kryteria. Jak nie, to ludzie będą podejrzliwi, zniechęceni, coś będzie odrzucać.
No i jeszcze jeden aspekt, ludzie jednak oczekują od Kościoła, kiedy wszystko spsiało, ponadstandardowych zasad. Od księży, od całej społeczności. Musi być 100% cukru w cukrze, każde odstępstwo będzie zrównywało Kościół z Owsiakiem, albo i dużo gorzej. Swoją drogą, to też jest chore, ale takie mamy czasy.
Dziwne, ja raczej staram się wynajdywać w ludziach to lepsze a nie to gorsze. Jak kto nie robi mi krzywdy, myślę o nim dobrze. A jaką krzywdę może zrobić ksiądz przez dziesięć minut?
@polmisiek powiedział(a):
Sprawozdania powinny być tylko w kancelarii albo odczytane w trakcie ogłoszeń. Dzięki temu są dostępne dla tych, którym zależy na dobru parafii, a ciekawscy666 internauci niech wyją.
W ogóle, ciekawy jest mini renesans Kościoła we Francji i w USA, gdzie co roku są bite rekordy w liczbie chrztów dorosłych. W USA pastorzy gdzieniegdzie zaczynają już narzekać, że księża kradną im wiernych. Podobnie jest z kosciolem prawosławnym w USA - też walą ostatnio drzwiami i oknami.
Dlaczego? Głównie dlatego, że już rzygają nowoczesnością.
Mamy zatem receptę dla Kościoła w Polsce: trzymać się korzeni i dać ludziom nasycić się samotnością, depresją i bezsensem świata współczesnego. W końcu zaczną wracać.
Wcale się nie zdziwię jeśli już za kilka pod względem procentowego odsetka praktykujących katolików USA prześcigną Polskę. Ku temu idzie niestety...
Tam w przestrzeni publicznej odwołania do chrześcijaństwa są o wiele częstsze niż u nas, gdzie daliśmy sobie narzucić presję rozmaitych "ciotek rewolucji" i obłąkańczą wizję "neutralnego światopoglądowo" państwa.
Słucham sobie w miarę regularnie "Pints with Aquinas" przez co jako-tako jestem na bieżąco z Kościołem w USA - zdecydowanie mamy im czego zazdrościć. Na każdego naszego x Chrostowskiego oni mają 10 równie dobrych.
@Inż powiedział(a):
U nas kolęda jest wyczekiwana. Ministranci przychodzą, mają puszkę, zbierają do wspólnej kasy, którą potem ksiądz rozdziela wg. frekwencji na Mszach. Chętnie dajemy, bo to niełatwa sprawa dzisiaj być obowiązkowym w młodym wieku. Żadna to synekura, kiedy trzeba rano wstawać na służbę.
Ksiądz Proboszcz ma specyficzne poczucie humoru, ale jest wierzący i oddany swojemu powołaniu, a przebywanie w gronie ludzi autentycznych zawsze jest ubogacające. Chętnie wypije herbatę, poopowiada. Mieszka sam i myślę że cieszy się z możliwości pobycia z innymi. Tyle mogę dla niego zrobić, żeby dać mu swój czas.
My też czekamy, nie jest dla nas trudne przyjąć księdza. Myślę, że trudniejsze jest dla niego zmierzenie się z tyloma różnymi ludźmi, których w większości nie zna, a nawet nie bardzo kojarzy. Cieszą się księża, kiedy widzą znajome twarze na kolędzie.
Czekamy na błogosławieństwo domu, jest też okazja zamienić parę słów i zmniejszyć trochę wzajemną anonimowość - gdyby nie kolęda, nie byłoby do tego okazji (nie należymy do grup przykościelnych). Podczas spotkania zawsze można kapłana o coś zapytać, coś zasugerować czy zaproponować. Również on może komuś coś przekazać. Mam wrażenie, że raz nasza rozmowa miała pewien pozytywny ciąg dalszy.
Przyjęcie księdza jest też rodzajem świadectwa wiary i umocnieniem kapłana, zwłaszcza w obecnym czasie.
Miałem ulubionych księży, na kolędę z którymi czekałem z niecierpliwością. Byli też księża, z którymi rozumiałem się źle, ale na miłość Boską - pięć minut się wytrzyma z każdym, byle paznokci nie wyrywali.
Nasz proboszcz rozlicza się z każdej złotówki - w czasie ogłoszeń.
W czasie kolędy pyta co należałoby naszym zdaniem ulepszyć/zmienić w naszym kościele.
Ministranci nigdy nie chodzili z puszkami po domach.
Co do finansów, to u nas w parafii jest Rada Ekonomiczba. Nie byłem nigdy jej członkiem, ale zakładam że kwestie przychodów i wydatków omawia się tam.
Cóż by się stało, gdyby te informacje były podane do wiadomości parafian? A zwłaszcza diecezjan?
U mnie w parafii, na koniec roku jest dostępne w kancelarii sprawozdanie finansowe i jak ktoś jest zainteresowany, to może tam zajrzeć. Taca z trzeciej niedzieli w miesiącu, to taca 'gospodarcza'.
Jak dla mnie to wystarczająca transparentność i nie widzę powodu upubliczniania tego np w Internecie.
Przyjdą pedały z lewakami, zobaczą ile forsy i ukradną. Zawsze tak robią, a to przejęcie Wiosny, a to wymuszenia owsikowe jak zobaczyli ile zbiera Caritas....
Czy ja komuś czegoś zabraniam? Wskazałem tylko na własnym przykładzie, że niezapraszanie księdza po koledzie nie jest dowodem na wrogość wobec Kościoła.
Komentarz
Synekurka. W sam raz dla dziesięciolatka.
Pierwszy raz słyszę, żeby ministranci zapowiadający kolędę zbierali do puszki. U nas w regionie nie ma takich, jednak trochę, dziwactw.
Natomiast naprawdę problem, który tu opisujemy jest i można rozszerzyć to na cały katolicyzm. Stoimy przed wyborem, albo coś zmieniamy, albo wegetujemy. Pewne mechanizmy już nie działają i nie będą działać.
Zmiana jest szansą, zmiana jest dobra.
Dobrze, że w czasach apostolskich nie było jeszcze trendu niewpuszczania wpółwyznawców do chałupy.
Swoją drogą zbieranie przez ministrantów moniaków do puszki urasta w oczach niektórych do niesłychanego zgorszenia. W mojej dzielni od zawsze istnieje taki zwyczaj i jeszcze nie słyszałem żeby kogoś to oburzało.
w mojej też.
i jeszcze dajemy im słodycze
pono w decyzji opolskiej jak był jeszcze podejrzewany o bycie niemcem i Żydem bp Nossol, to zakazał zbierania przez kolędujących kopert.
znajomi donoszą, że w związku z wielkimi potrzebami remontowymi zwyczaj ten jest wprowadzany na nowo przez proboszczy.
noale w okolicach miasta powiatowego sporo pojawiło się nowych mieszkanców miastowych, którzy nie chodzą do kościoła i oddzielają się od miejscowego OSP i parafji
Co innego ofiara na parafię, co innego datki dla ministrantów. Zresztą, kto chce zaprasza i daje, kto nie chce - ten nie, nie ma przykazania na ten temat. Dla mnie to po prostu kiepski obyczaj, niejedyny zresztą.
Szerzej patrząc, i chyba to ciekawsze zagadnienie, Kościół wiele by zyskał, gdyby był bardziej szczery co do finansów. Raz tylko słyszałem gdzieś nad morzem, że ksiądz z ambony rozliczał budżet parafii. Zawsze się słyszy o potrzebach, ale ile wpłynęło i na co poszło to już nie. Potem krążą ploty o milionach, które nawet nie ma jak odpierać, bo nic nie wiemy. Czemu np. nie ma na stronie parafii i diecezji rocznego rozliczenia?
Jakieś rozliczenia to jednak są powszechne, zbiórek celowych albo darowizn poza tacami. Ale tak ogólnie to tak, ludzie nie mają pojęcia jak i z czego parafie są utrzymywane i ile co kosztuje, zwłaszcza gdy kościół jest zabytkiem.
O tym mówię. Ile na prąd, ile na ogrzewanie plebanii i na organistę.
U nas kolęda jest wyczekiwana. Ministranci przychodzą, mają puszkę, zbierają do wspólnej kasy, którą potem ksiądz rozdziela wg. frekwencji na Mszach. Chętnie dajemy, bo to niełatwa sprawa dzisiaj być obowiązkowym w młodym wieku. Żadna to synekura, kiedy trzeba rano wstawać na służbę.
Ksiądz Proboszcz ma specyficzne poczucie humoru, ale jest wierzący i oddany swojemu powołaniu, a przebywanie w gronie ludzi autentycznych zawsze jest ubogacające. Chętnie wypije herbatę, poopowiada. Mieszka sam i myślę że cieszy się z możliwości pobycia z innymi. Tyle mogę dla niego zrobić, żeby dać mu swój czas.
Co do finansów, to u nas w parafii jest Rada Ekonomiczba. Nie byłem nigdy jej członkiem, ale zakładam że kwestie przychodów i wydatków omawia się tam.
Fascynujący wątek. Jakbym się na innej planecie obudził. Ksiądz nachodzi parafian odpoczywających po pracy w domu, ministranci wymuszają pieniądze…
Mam wrażenie, że część z Was ma jakieś dziwne wytwory wyobraźni w głowie. Ksiądz to dorosły człowiek, ministrant to dzieciak. Z dorosłym człowiekiem można pogadać i się dogadać, dzieciaka trzeba pomóc wychować - i można mu nie dać piątaka, jeśli się uważa, że to byłoby na jego zgubę. Ministrant zaśpiewa tak samo. Na pewno da się mu lepszy przykład tak, niż uciekając przed nim jak przed duchem.
Cóż by się stało, gdyby te informacje były podane do wiadomości parafian? A zwłaszcza diecezjan?
U mnie w parafii, na koniec roku jest dostępne w kancelarii sprawozdanie finansowe i jak ktoś jest zainteresowany, to może tam zajrzeć. Taca z trzeciej niedzieli w miesiącu, to taca 'gospodarcza'.
Jak dla mnie to wystarczająca transparentność i nie widzę powodu upubliczniania tego np w Internecie.
często jest. Bardzo często, bo parafianom zależy na parafiach i najczęściej takie info powoduje zwiększenie tacy, jeśli parafianie mogą.
Wielen, czy jesteś nowym katolikiem albo powracającym zza granicy, że nie znasz naszego Kościoła? Czy to dobra pozycja do modelowania obyczajów?
Tak, spadłem wczoraj z księżyca.
Wybaczcie mi moi drodzy, ale nawet tutejszy użytkownik z umiarkowanymi poglądami (na tle reszty) nie jest reprezentatywny dla dzisiejszych katoli. Wielen i Berek poruszają problemy, które są powszechne dla ludzi, którzy są jakoś związani z Kościołem, a takich jest zdecydowana większość.
A do tego dodajmy kontekst czasów. Ludzie oceniają instytucje wg tych samych kryteriów, Kościół nie ma już, niestety, taryfy ulgowej (a może wręcz przeciwnie), ma spełniać określone kryteria. Jak nie, to ludzie będą podejrzliwi, zniechęceni, coś będzie odrzucać.
No i jeszcze jeden aspekt, ludzie jednak oczekują od Kościoła, kiedy wszystko spsiało, ponadstandardowych zasad. Od księży, od całej społeczności. Musi być 100% cukru w cukrze, każde odstępstwo będzie zrównywało Kościół z Owsiakiem, albo i dużo gorzej. Swoją drogą, to też jest chore, ale takie mamy czasy.
Sprawozdania powinny być tylko w kancelarii albo odczytane w trakcie ogłoszeń. Dzięki temu są dostępne dla tych, którym zależy na dobru parafii, a ciekawscy666 internauci niech wyją.
W ogóle, ciekawy jest mini renesans Kościoła we Francji i w USA, gdzie co roku są bite rekordy w liczbie chrztów dorosłych. W USA pastorzy gdzieniegdzie zaczynają już narzekać, że księża kradną im wiernych. Podobnie jest z Kościołem prawosławnym w USA - też walą ostatnio drzwiami i oknami.
Dlaczego? Głównie dlatego, że już rzygają nowoczesnością.
Mamy zatem receptę dla Kościoła w Polsce: trzymać się korzeni i dać ludziom nasycić się samotnością, depresją i bezsensem świata współczesnego. W końcu zaczną wracać.
Dokładnie, i tak jest w mojej parafii.
Wcale się nie zdziwię jeśli już za kilka pod względem procentowego odsetka praktykujących katolików USA prześcigną Polskę. Ku temu idzie niestety...
Tam w przestrzeni publicznej odwołania do chrześcijaństwa są o wiele częstsze niż u nas, gdzie daliśmy sobie narzucić presję rozmaitych "ciotek rewolucji" i obłąkańczą wizję "neutralnego światopoglądowo" państwa.
Dziwne, ja raczej staram się wynajdywać w ludziach to lepsze a nie to gorsze. Jak kto nie robi mi krzywdy, myślę o nim dobrze. A jaką krzywdę może zrobić ksiądz przez dziesięć minut?
Może nie o wizytach duszpasterskich, ale w nurcie, w jakim ten wątas zaczął podążać. Moim zdaniem bardzo cenne uwagi tego dominikanina:
Dotychczasowe zwyczaje finansowe reputacji Kościoła zwyczajnie szkodzą. Zatem, więcej tego samego a ciekawscy internauci niech wyją.
Słucham sobie w miarę regularnie "Pints with Aquinas" przez co jako-tako jestem na bieżąco z Kościołem w USA - zdecydowanie mamy im czego zazdrościć. Na każdego naszego x Chrostowskiego oni mają 10 równie dobrych.
My też czekamy, nie jest dla nas trudne przyjąć księdza. Myślę, że trudniejsze jest dla niego zmierzenie się z tyloma różnymi ludźmi, których w większości nie zna, a nawet nie bardzo kojarzy. Cieszą się księża, kiedy widzą znajome twarze na kolędzie.
Czekamy na błogosławieństwo domu, jest też okazja zamienić parę słów i zmniejszyć trochę wzajemną anonimowość - gdyby nie kolęda, nie byłoby do tego okazji (nie należymy do grup przykościelnych). Podczas spotkania zawsze można kapłana o coś zapytać, coś zasugerować czy zaproponować. Również on może komuś coś przekazać. Mam wrażenie, że raz nasza rozmowa miała pewien pozytywny ciąg dalszy.
Przyjęcie księdza jest też rodzajem świadectwa wiary i umocnieniem kapłana, zwłaszcza w obecnym czasie.
Miałem ulubionych księży, na kolędę z którymi czekałem z niecierpliwością. Byli też księża, z którymi rozumiałem się źle, ale na miłość Boską - pięć minut się wytrzyma z każdym, byle paznokci nie wyrywali.
Nasz proboszcz rozlicza się z każdej złotówki - w czasie ogłoszeń.
W czasie kolędy pyta co należałoby naszym zdaniem ulepszyć/zmienić w naszym kościele.
Ministranci nigdy nie chodzili z puszkami po domach.
Przyjdą pedały z lewakami, zobaczą ile forsy i ukradną. Zawsze tak robią, a to przejęcie Wiosny, a to wymuszenia owsikowe jak zobaczyli ile zbiera Caritas....
Czy ja komuś czegoś zabraniam? Wskazałem tylko na własnym przykładzie, że niezapraszanie księdza po koledzie nie jest dowodem na wrogość wobec Kościoła.
Nie. Czy nie wyważył kolega drzwi na środku pustyni?