Skip to content

Donald Trump

1808182838486»

Komentarz

  • @janosik powiedział(a):
    A widzieliście jak dolar pikuje w dół? Może rzeczywiście te fabryki wrócą do USA.

    Przecież już wracają, to się zaczęło za Bidena.

  • Bo nas nie ma. Musi się ajpierw wykształcić coś wrodzaju polskiego narodu, dopiero wtedy będzie można podejmować suwerenne decyzje. Moim zdaniem jesteśmy na dobrej drodze ku temu.

  • edytowano 28 June

    @Przemko powiedział(a):

    @janosik powiedział(a):
    A widzieliście jak dolar pikuje w dół? Może rzeczywiście te fabryki wrócą do USA.

    Przecież już wracają, to się zaczęło za Bidena.

    Ale to były decyzje polityczne a teraz za tym podąża ekonomia, nie zawsze tak jest.
    Jednego można się nauczyć od amerykańców, że jak sobie coś postanowią to jest to na serio i pozory zostają wyrzucone na śmietnik. W Europie nadal się bardziej pozorami przejmują.

  • naszym celem słaby dolar
    co na to Soros?

  • Zestarzał się. Jakby był młodszy, to by zarobił.

  • Piotr Skwieciński: "Według dziennikarzy OKOPress na lotnisku w USA funkcjonariusze graniczni pytali ich m.in. o to, "jak piszą w swoim medium o Rosji?"."

    https://oko.press/oko-press-przepytywane-na-lotnisku-jfk

  • edytowano 30 June

    @Przemko powiedział(a):
    Piotr Skwieciński: "Według dziennikarzy OKOPress na lotnisku w USA funkcjonariusze graniczni pytali ich m.in. o to, "jak piszą w swoim medium o Rosji?"."

    https://oko.press/oko-press-przepytywane-na-lotnisku-jfk

    Co za głąb używa słów „underground” albo „communism” gadając z immigration oficerem w USA? Oni do tego reportażyku nawet dali radę wcisnąć tą gazetowyborczą pogardę dla zwykłych ludzi.

    Kiedyś użyłem słowa „work” w podobnej sytuacji i już potem nigdy tego błędu nie popełniłem.

  • Z fb.

    Obejrzałam wieczorem przemówienie prezydenta Trumpa, które wygłosił w Iowa. Pomijam szczegóły wielkiego pakietu ustaw One Big Beautiful Bill, nie mnie oceniać co tutaj jest dobre, a co nie, to ogromny dokument napisany w celu realizacji obietnic wyborczych. Na miejscu dyskutuje się dużo o zlikwidowaniu podatków za napiwki i za nadgodziny. W kraju, gdzie z napiwków utrzymuje się duża ilość osób, ma to znaczenie. Jak pomyślę o opodatkowaniu w Niemczech, to widzę karę za pracowitość, dla mnie te dwa przepisy mają sens, to tak na marginesie.

    Jednak clou jest o czymś innym, co mnie jako Europejkę wbija w fotel. Przemawiał facet, który wie, czego chce i nie odpuszcza. Ja już zupełnie nie pamiętam takich osobowości. Oni u nas wymarli. W Europie mężczyźni są zawstydzeni, używają kobiecych środków do uzyskiwania wpływu: manipulacji i mizdrzenia się, politycy mizdrzą się do sondaży. Długo myślałam, kto mógłby stanąć tutaj na ringu i choć jedną rundę przetrwać, nikt na Zachodzie nie przyszedł mi na myśl. I teraz, czy ma to znaczenie? Moim zdaniem ma. W czasach rewolucji nikt nie ceni tych, którzy płaczą, bo płoną róże.

    America is back, Ameryka wróciła na ring, tłum wiwatuje. Przemówienie długie, mocno ponad godzinę, logicznie i emocjonalnie dobrze skonstruowane. Brzmiało jak z kampanii wyborczej, podobne w duchu oglądałam rok temu. Odwołania do religii i Boga, który też ma wrócić, do patriotyzmu, miłości do Ojczyzny, kamera na flagi, kochamy Amerykę, okrzyki USA, USA, w Nowym Jorku ma wygrać komunista, nie będzie komunizmu w Ameryce! Kochamy Amerykę! Są tylko dwie płcie, męska i żeńska, koniec z gender w szkołach, koniec. Gospodarka i tworzenie możliwości.

    I tak sobie myślałam leżąc na sofie z widokiem na Hudson River, że Europa z dystansu to małe kraje, że jesteśmy w większości pionkami, które zdjęto już z szachownicy. Możemy na nią wrócić jak będziemy do czegoś potrzebni. Nie ma złudzeń, że jakieś sentymenty będą grały rolę. Nie będą. Na pewno.

    To co u mnie budzi podziw, jak patrzę na takie zwyczajne życie w NYC, to niezwykła pracowitość i dynamika ludzi. Tutaj wszędzie jest znakomity serwis, jak ktoś robi mi hamburgera to robi go tak, że on musi być dobry, bo ja za niego płacę ponad 20$ i taki ma być. Poza tym nie ma żadnej ochrony pracownika, robisz coś źle, jesteś nieuprzejmy, to wylatujesz z roboty. W drugą stronę też to tak działa, możesz rzucić pracę natychmiast i wyjść. Nie ma kiszenia się w nienawiści chłopa pańszczyźnianego i karbowego jak u nas. To generuje zupełnie inną mentalność. Ludzie są sprawczy, nie chowają się, nie grają ofiary. Kosmiczna różnica, widoczna gołym okiem. Zdumiało mnie, że ta wolność samostanowienia jest tak widoczna na co dzień. Możesz być bogaty albo biedny, państwu nic do tego. Ma to swoją cenę.

    W Europie, głównie w Niemczech non stop słyszę, że państwo musi zapewnić minimum socjalne czyli zasiłki, bo inaczej się zawali. Niemcy zapewniają. Czy jest mniej biedy na ulicach? Nie, zdecydowanie nie. Paradoks.

    Wczoraj koleżanka kupiła sobie lody od ulicznego sprzedawcy, był to lód zeskrobany z bryły polany sokiem, sprzedawca i producent w jednym zarobił dwa dolary. W biednej dzielnicy, a tam miała miejsce ta historia, za 2$ można kupić dwa owoce mango. Czy ten biznes się opłaca? Może nie za bardzo, ale facet był zadowolony i uśmiechnięty, słuchał muzyki z głośników i ogólnie atmosfera imprezowa na ulicy. Czy państwo martwi się integracją migrantów? Nie wygląda mi na to. Na zachodzie Europy nie mógłby sprzedawać takich lodów, od razu by mu jakiś "sanepid" to zamknął. Czy to lepiej? Nie wiem. Czy państwo martwi się tym, że niejedna ulica nie zna angielskiego? Nie. Dla mnie ciekawe, bo pracuję w branży przymusowej nauki niemieckiego.

    Dla mnie, równo rok od ostaniej wizyty w NYC, która też obejmowała święto 4 lipca, widać że miasto zmieniło się na lepsze. Widzę zdecydowanie mniej uzależnionych i leżących pokotem ludzi na ulicach. Zastanawiam się, gdzie oni się podziali. Kobietę bez zębów, z rozwichrzonymi brudnymi włosami, bosą i leżącą w szmatach przy giełdzie na Wall Street będę miała na zawsze w pamięci, wystraszyłam się jej, poza tym była w moim wieku, zawsze wtedy się myśli o sobie i alternatywnym losie. Teraz takich obrazów jest dużo mniej, pojedyncze osoby. Jedna z teorii głosi, że byli to nielegalni i teraz się pochowali ze strachu przed deportacją, druga teoria, że faktycznie ich deportowano. Słyszałam opinię, że DT udało się to, w co nikt nie wierzył, czyli radykalną redukcję migracji. Nie wiem, czy brak naćpanych latino chłopaków w metrze, jest dowodem w sprawie. Może jest. Co poza tym? Brak tłoku na ulicach. To z kolei może być widziane negatywnie, bo biznes nastawiony na turystów jest mniejszy, pojawiły się nawet tańsze oferty hotelowe w mieście. Po lecie będzie można przeczytać statystyki, czy moje obserwacje są trafne, czy nie.

    Ameryka jest w procesie transformacji, myśl konserwatywna i powrót do siły znanej z przeszłości. Nastąpiło odbicie wahadła wychylonego na maksymalne pozycje na lewo, za kolejne dwa lata dowiemy się jak mocno poszło w prawo. A nam w Europie co pozostaje? Desperacja w obronie dobrobytu. Nic więcej. My to piękne muzeum. Tyle przy porannej kawie. Pozdrawiam tych, co dotrwali do końca i uśmiecham się amerykańsko.

  • Nie przejechała samochodem przez Kentucky, pewnie w ogóle nie wychyliła nosa poza NYork. Ameryka to wielki kraj.

  • @los powiedział(a):
    Nie przejechała samochodem przez Kentucky, pewnie w ogóle nie wychyliła nosa poza NYork. Ameryka to wielki kraj.

    Ale że Kentaki to co? Ma lepiej za trumpa czy gorzej? Tam to chyba najmniej nielegalsów.

  • Nie o Trumpa idzie. W Europie Zachodniej (wliczając Polskę) nie masz szans jechać godzinami przez rejony biedy.

  • @los powiedział(a):
    Nie przejechała samochodem przez Kentucky, pewnie w ogóle nie wychyliła nosa poza NYork. Ameryka to wielki kraj.

    Skoro o wielkim kraju mowa - w spalonej w ubiegłym roku dzielnicy Pacific Palisades w LA nie odbudowano jak dotąd ani jednej celebryckiej chawiry.

  • @los powiedział(a):
    Nie o Trumpa idzie. W Europie Zachodniej (wliczając Polskę) nie masz szans jechać godzinami przez rejony biedy.

    Z drugiej strony, jak w Europie przejedziesz 2000 km, to przekroczysz ze 2 granice, a na pewno jedną. ;)
    Reasumując, po zabawach banksterów z 2008 roku, po 'międzygranicznej negocjacji kosztów pracy', po COVID, po opioidach, a teraz fenantylu krajobraz USA się podobno pozmieniał. Ale znam to tylko z opowieści.

  • edytowano 4 July

    To co u mnie budzi podziw, jak patrzę na takie zwyczajne życie w NYC, to niezwykła pracowitość i dynamika ludzi. Tutaj wszędzie jest znakomity serwis, jak ktoś robi mi hamburgera to robi go tak, że on musi być dobry, bo ja za niego płacę ponad 20$ i taki ma być. Poza tym nie ma żadnej ochrony pracownika, robisz coś źle, jesteś nieuprzejmy, to wylatujesz z roboty. W drugą stronę też to tak działa, możesz rzucić pracę natychmiast i wyjść. Nie ma kiszenia się w nienawiści chłopa pańszczyźnianego i karbowego jak u nas. To generuje zupełnie inną mentalność. Ludzie są sprawczy, nie chowają się, nie grają ofiary. Kosmiczna różnica, widoczna gołym okiem. Zdumiało mnie, że ta wolność samostanowienia jest tak widoczna na co dzień. Możesz być bogaty albo biedny, państwu nic do tego. Ma to swoją cenę.

    Ja nie wiem czy tak Stanach jest rzeczywiście, ale właśnie tak powinien świat wyglądać. O tym piszę o jakiegoś czasu.

  • ...czy to ten słynny "satanizm-randyzm"?

  • @Filioquist powiedział(a):
    ...czy to ten słynny "satanizm-randyzm"?

    Nie, moje 25 lat doświadczenia z zarządzaniu ludźmi.

  • @los powiedział(a):
    Nie przejechała samochodem przez Kentucky, pewnie w ogóle nie wychyliła nosa poza NYork. Ameryka to wielki kraj.

    Panie! Co tam "w ogóle nie wychyliła nosa poza NYork".
    Na pewno nie kupiła hamburgera za ponad $20.
    Nikt nie kupuje.

    A jeszcze Polka z Polski na wizycie?
    Mogła gdzieś widzieć taką cenę i se wymyśliła, do potrzeb pejs zbuka.

    A to co jadła za dwa dullary to nie żadne lody tylko ''shaved ice'' i w bidnej dzielnicy - wiadomka przepłaciła.
    Bo real iceream jest nurmalnie około dullara za gulkie. A za dwa dullary w bidnej dzielnicy można kupić 5 mangos!

    Chociaż uważa, że jest tak pięknie i niby jej "nie napastowali", niemniej jednak wydymali ją na sucho, hehe.

    👣

    🐾
    🐾

  • Też mnie ten hamburger za dwadzieścia dołków zastanowił, za dziesięć zjadałem lancz i to a Manhatanie pod Grand Central. Ale to było dawno temu i ceny mogły wzrosnąć.

  • Komentarz pod wpisem pani Uli u Zbigniewa Szczęsnego, Daniel Głuch - niby ma rację a wiemy że zupełnie pomija istotę problemu.

    "Nie chcę szeroko komentować aktualnej sytuacji w USA, czyli właśnie przyjętej ustawy The One Big Beautiful Bill, na mocy której ubodzy wyborcy Trumpa tracą ulgi podatkowe i świadczenia Medicaid - natomiast zyskują finansowe elity przeciwko którym rzekomo był skierowany "Trump vote". To opowieść o manipulacji za pomocą kognitywnej przemocy algorytmów social mediowych, o szczuciu jednych "working poor" przeciw innym, o bezprecedensowym poziomie kłamstwa i inscenizowanej przemocy (atak na Kapitol, rajdy ICE), jakie Trump wniósł do polityki. I tak bardzo nie jest to opowieść o odzyskiwaniu sprawczości przez robotniczą rodzinę z Alabamy, że wydaje mi się groteskowe mówienie w tych kategoriach o miliarderze Trumpie, miliarderze Bassencie, miliarderze Musku, Thielu i całej tej ekipie.

    Pozostałe obserwacje Pani Uli też chyba lepiej pozostawię bez szerszego komentarza. I te że w USA jest jakoby mniej biedy niż w Europie (nie jest: wszystkie twarde wskaźniki takie jak umieralność niemowląt czy przeciętna długość życia są w USA wyraźnie, czasem dwukrotnie, gorsze niż w krajach OECD). I tę, że Europa to przemysłowe muzeum (podczas gdy np. Airbus od lat przebija Boeinga kapitalizacją spółki, liczbą zamówień, bezpieczeństwem produkowanych modeli - czy mam przypominać co spadło właśnie w Indiach, chyba nie Panu).
    W sprawie zaś naszych dyskusji o Unii Europejskiej:

    Po pierwsze, poza aktualną "Polską unijną" nie ma w polskiej historii innego okresu kiedy zbliżaliśmy się cywilizacyjnie do rozwiniętych krajów zachodniej Europy. Kiedy przegoniliśmy poziomem życia Grecję i Portugalię, a w perspektywie dekady - w opinii eurosceptyka Adama Glapińskiego - możemy dogonić Francję. Polska Piłsudskiego czy Polska Jagiellonów to były biedne rolnicze kraje, z PKB per capita, poziomem indywidualnych dochodów i konsumpcji dużo poniżej zachodnioeuropejskiej średniej. Z czego wynikały mierzalne zapóźnienia cywilizacyjne. Wszystko: sieć drogowa, kanalizacja, scholaryzacja, wyleczalność chorób zakaźnych i nowotworów, przeciętna długość życia itp. mieliśmy do czasu akcesji unijnej na poziomie bliższym Duszanbe niż Darmstadt czy Dijon. I akurat pani Ula Ptak raczej ze mną w tej sprawie nie będzie się spierać - osoby o pochodzeniu wiejskim, do czego oboje się przyznajemy, wiedzą że Polska "Wojny domowej" czy "Czterdziestolatka" to były kulturowe foldery metropolii, zaś polska wieś bardzo powoli, z trudem przymierzała się do takich wymysłów jak np. łazienki. To załatwiła dopiero właśnie akcesja unijna - czyli dostęp naszego biznesu i rolnictwa do wspólnego rynku, unijne standardy jakości, fundusze spójnościowe (w tej kolejności). Dla porównania Polska pozaunija też jest łatwa do wyobrażenia: to miks tego co najlepsze z Białorusi, Serbii, Mołdawii - krajów oligarchicznej stagnacji, korupcji, autorytaryzmu, bezskutecznych ulicznych protestów. Uniknęliśmy tego losu.

    Po drugie, Unia Europejska nie jest zarządzana przez tajną kastę eurokratów, lecz przez rządy krajowe w formule stałej, wielopoziomowej współpracy. Każda decyzja w Dzienniku Urzędowym UE przeszła etapy wielu roboczych komitetów, rad zarządzających unijnych agencji itp., w których zasiada 27 przedstawicieli krajów członkowskich i zazwyczaj 1-2 przedstawicieli "eurokracji". Dlatego to od kompetencji i umiejętności budowania sojuszy przez przedstawicieli danego kraju w tych ciałach zależy tego kraju siła i unijna sprawczość. Są kraje jak np. Finlandia, których kadry administracyjne i polityczne umieją w tę grę o wiele lepiej niż my. Niestety, my umiemy w nią słabo i nawet Viktor Orbán, sekowany w UE (słusznie, za korupcję i łamanie reguł) radzi sobie lepiej niż polscy politycy.

    Długo można dyskutować o przyczynach. One są generalnie kulturowe. Orbanowskie Węgry potrafiły wyprodukować najlepszy film o żydowskiej Zagładzie ("Syn Szawła"), choć ona wydarzyła się na naszej ziemi i dotyczyła w ogromnej mierze naszych obywateli. Nasze filmy na ten temat to w najlepszym wypadku honorowe porażki (jak "W ciemności" Agnieszki Holland), a przeważnie monidła (jak kilka produkcji z czasów PiS). Nie mamy kulturowej sprawności w opowiadaniu w Europie swojej historii, w słuchaniu historii innych, w łączeniu ich we wspólne narracje. Nie chcę tej krytyki prowadzić ponad miarę, bo jednak coś się z wolna w tej sprawie zmienia - ale, owszem, ta kulturowa słabość polskiego głosu (przy jednoczesnym tromtadrackim przekonaniu o swojej wyjątkowości) wciąż przekłada się na naszą niewystarczającą siłę w unijnej polityce.

    Tym niemniej, nie widzę innej drogi niż uczenie się i nabieranie pewności siebie. Właśnie zakończona unijna prezydencja Polski miała swoje sukcesy: przyjęty szybko obronnościowy pakiet SAFE, czyli bezprecedensowe 150 mld euro na zbrojenia, pakiet farmaceutyczny (czyli m.in. tańsze leki generyczne dla polskich pacjentów), zakończone negocjacje w kilku trudnych obszarach takich jak reforma systemu kryzysowego zarządzania w bankach - to ważne osiągnięcia. Były też porażki jak nieotwarcie żadnego rozdziału negocjacyjnego z Ukrainą - co oprotestował, i okazał się silniejszy od nas, wspomniany Viktor Orbán.

    Najtragiczniejsze jednak, po trzecie, jest to, że rząd Tuska nie chciał ani chwalić się tymi unijnymi sukcesami ani otwarcie mówić o porażkach. Prezydencję praktycznie przemilczał bo równolegle trwała kampania Trzaskowskiego, w której ten rzekomo musiał udawać, że z Unią to on nie ma nic wspólnego, kłamać że "nie ma już Zielonego Ładu", ukrywać że zna francuski i ogólnie ścigać się z prawicą i ultraprawicą na antyunijność. Owszem, jeżeli nasza polityka na tym ma polegać, że sami przed sobą będziemy maskować źródła polskiego cywilizacyjnego sukcesu - to w końcu ten sukces zaprzepaścimy. Wyjdziemy z UE jak Brytyjczycy, którzy teraz starają się to wyjście odkręcić - jednak w naszym wypadku ono, jeśli nastąpi, będzie ostateczne, i zaprowadzi tu na stałe system Serbio-Białorusi.

    Winna temu jest cała polska klasa polityczna, lecz przede wszystkim prawica - Kaczyński, Morawiecki, Ziobro itd. - bo swój partyjny interes ustawia jako nakręcanie antyunijności, a nie jako sprawne funkcjonowanie w Unii, tak jak to robią partie prawicowe innych krajów: partia Merza w Niemczech, Meloni we Wloszech, Orpo w Finalndii, Mitskotakisa w Grecji, Stockera w Austrii itd. - również partie nominalnie "antyunijne" jak AfD czy Lepeniści. Niestety, nasza prawica idzie drogą unijnej izolacji, kompensowanej fantazmatem "Międzymorza" i ostatecznie - gdy te fantazje nas zawiodą - mitu straceńczej walki z agresorem po "zdradzie Zachodu". Robi tak, bo jest prawicą peryferyjną, nie mającą kontaktu z rozwojowym rdzeniem Zachodu, nowymi technologiami, wielkim kapitałem.

    Niestety u Pana też dostrzegam takie tendencje: UE przecież nie dlatego ogłasza cele redukcji emisji, że żywi jakieś samobójcze ideologie, lecz dlatego, że tego potrzebuje jej przemysł dla utrzymania konkurencyjności wobec ograniczających emisje (a więc i koszty energii) konkurentów z Chin i innych gospodarek. Szczegóły dekarbonizacyjego procesu w odniesieniu do High-Energy Industries omawia Raport Draghiego, przygotowany w ścisłej konsultacji z przemysłem. Jeżeli chcemy utrzymać w UE branżę chemiczną, w tym Azoty, bez takiego procesu się nie obędzie.

    Jeżeli jednak nawet Pan, osoba racjonalna i nakierowana na dane, tego nie dostrzega to jak ma to dostrzec pisowski poseł, publicysta, wyborca? Niestety, z własnej nieprzymuszonej woli - nie z przyczyny jakiejś machinacji Brukseli, odmawiają oni sobie realnej wiedzy o funkcjonowaniu Unii. Ze smutnymi dla Polski skutkami.

    Dziękuję za wywołanie mnie do tablicy i możliwość komentarza. Dobrego weekendu!"

  • Przemko, ten wpis to dramatyczne bzdury! Nie szkoda czasu na takie pierdoły?
    Odnośnie działania sporej aspektów UE proponuję poprosić Zimę, zamiast tracić czas na takie wpisy.

  • @ms.wygnaniec powiedział(a):
    Przemko, ten wpis to dramatyczne bzdury! Nie szkoda czasu na takie pierdoły?
    Odnośnie działania sporej aspektów UE proponuję poprosić Zimę, zamiast tracić czas na takie wpisy.

    Tak widzi świat nie wiem czy nie większość Polaków.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.