@Wielen powiedział(a):
W Ewangeliach jest o prowadzeniu i chronieniu owiec a nie o strzyżeniu.
W Ewangeliach jest o dbaniu.
Jednym z elementów dbania o owce jest ich strzyżenie i dojenie.
To wchodzi w zakres obowiązków pasterza.
Pasterz zapewnia owcom bezpieczeństwo przed drapieżnikami.
Owce rewanżują się pasterzowi wełną i oscypkami.
Tak to Stwórca ustanowił.
Tia owca boi się wilka a pasterz ja zjada
Ta dyskusja jest bez sensu. Po co komu ta wiedza - wierni są organem nadzorczym, audytem, właścicielem !?
Jako księgowa pytam.
W mojej alegorii wierni są dla Kościoła jak Socios dla FC Barcelona, teraz sobie koleżanka, jako księgowa, powybiera
Wniosek co do celowości popieram.
Socjos, elajs, fans czy inni członkowie stowarzyszeń wspierających mogą sobie rozliczać swoje jednostki organizacyjne ,nawet transparentnie, używając infrastruktury KRS ale nic im do finansów klubów, idoli czy inszych rzeczy, które wspierają.
Czy fanklub Zenka Martyniuka czy Nergala patrzy im w księgi - no nie.
W przypadku kościoła sprawa jest prosta dajesz podług sumienia / wg uznania i tyle, masz nad tym pełną kontrolę i starczy.
@Wielen powiedział(a):
W Ewangeliach jest o prowadzeniu i chronieniu owiec a nie o strzyżeniu.
W Ewangeliach jest o dbaniu.
Jednym z elementów dbania o owce jest ich strzyżenie i dojenie.
To wchodzi w zakres obowiązków pasterza.
Pasterz zapewnia owcom bezpieczeństwo przed drapieżnikami.
Owce rewanżują się pasterzowi wełną i oscypkami.
Tak to Stwórca ustanowił.
Tia owca boi się wilka a pasterz ja zjada
Ta dyskusja jest bez sensu. Po co komu ta wiedza - wierni są organem nadzorczym, audytem, właścicielem !?
Jako księgowa pytam.
Pasterz zjada tylko chłopaków. Tzn. przedaje głównie do kababowni. Przynajmniej tak jest u mię na wiosce.
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. Tak jak Marniok, rodzice wysyłali chłopaków na zwiady, gdzie ksiądz jest. Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło!
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
Rodzice przepytywali nasz z katechizmu, żebyśmy znali, żeby nie było obciachu, bo co jak ksiądz zapyta a ty nie będziesz umiał?
Wszyscyśmy chodzili na religię i do kościoła i ksiądz nasz znał.
Przyjęcie księdza to było święto!
Nigdy nie pamiętam, żeby Rodzice dyskutowali ile dać w kopertę. Choć nam się nie przelewało, Ojciec zawsze powtarzał, że trzeba Kościół wspierać (nie parafię - Kościół). A jak parafia potrzebowała to zawsze extra piniądz się znalazł.
Chociaż byłem małoletnim szczylem pamiętam jak Rodzice starali się nie "odbębnić kolendy" ale rozmawiali o problemach i potrzebach parafii, a nawet o osobistych sprawach. Luzik. Rodzice mówili wszystko o sobie a ksiądz o sobie, o tym skąd pochodzi, jak się tu znalazł, swoim życiu, rodzinie, troskach, kłopotach.
Jako dzieciom nie wolno nam było odejść od stołu, więc słuchałem i trochę pamiętam.
Dlatego swoich księży się znało! (i kochało)!
Jak ksiądz chodził to paru mężczyzn, przynajmniej dwóch ale przeważnie trzech odprowadzało księdza na zmianę od domu do domu a na kuniec, ktuś kto miał samochód odwoził go na plebanię.
Bo ksiądz to był gość, niepodobna, żeby mu się coś stało. A wiadomka, koperty za pazuchą mogły kogoś podkusić.
Listonosze byli obrabiani notorycznie.
To lata 60-te, jak by nie było. Okęcie - zielona Warszawa, pół miasto, pół wieś. Nawet taki szpenio jak Stępowski o nasz śpiewał i się nasz bał. A ja tam się chowałem.
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. ... Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło! [i Pismo Święte]
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
...
Przyjęcie księdza to było święto!
@Wielen powiedział(a):
W Ewangeliach jest o prowadzeniu i chronieniu owiec a nie o strzyżeniu.
W Ewangeliach jest o dbaniu.
Jednym z elementów dbania o owce jest ich strzyżenie i dojenie.
To wchodzi w zakres obowiązków pasterza.
Pasterz zapewnia owcom bezpieczeństwo przed drapieżnikami.
Owce rewanżują się pasterzowi wełną i oscypkami.
Tak to Stwórca ustanowił.
Tia owca boi się wilka a pasterz ja zjada
Ta dyskusja jest bez sensu. Po co komu ta wiedza - wierni są organem nadzorczym, audytem, właścicielem !?
Jako księgowa pytam.
W mojej alegorii wierni są dla Kościoła jak Socios dla FC Barcelona, teraz sobie koleżanka, jako księgowa, powybiera
Wniosek co do celowości popieram.
Socjos, elajs, fans czy inni członkowie stowarzyszeń wspierających mogą sobie rozliczać swoje jednostki organizacyjne ,nawet transparentnie, używając infrastruktury KRS ale nic im do finansów klubów, idoli czy inszych rzeczy, które wspierają.
Czy fanklub Zenka Martyniuka czy Nergala patrzy im w księgi - no nie.
W przypadku kościoła sprawa jest prosta dajesz podług sumienia / wg uznania i tyle, masz nad tym pełną kontrolę i starczy.
A my jesteśmy częścią Kościoła czy fanklubem Rysia / Polaka / Nycza itd.
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. ... Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło! [i Pismo Święte]
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
...
Przyjęcie księdza to było święto!
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. ... Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło! [i Pismo Święte]
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
...
Przyjęcie księdza to było święto!
Prawo losa nr któryś: Cechą immanentą ludzkiego działania jest nieudolność, jest ona tym większa, im większe znaczenie owe uczynki mają. Pozory sprawności występują tylko przy działaniach zupełnie pozbawionych znaczenia.
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. ... Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło! [i Pismo Święte]
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
...
Przyjęcie księdza to było święto!
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. ... Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło! [i Pismo Święte]
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
...
Przyjęcie księdza to było święto!
@Filioquist powiedział(a):
A z tą różnicą to można też powiedzieć [dziesięcina - add by ms], że miara niedbałości wiernych. Księża to nie dostawcy usług.
Ile razy podczas kazania słyszałeś o obowiązku dziesięciny?
Jak poszedłem na plebanię i się zapytałem, że jak jestem vatowcem na działalności gospodarczej to gdzie ową dziesięcinę liczyć, to usłyszałem, aby dawał co uznam za słuszne. Korciło mnie aby uznać za słuszne 1 gr.
@Filioquist powiedział(a):
A z tą różnicą to można też powiedzieć [dziesięcina - add by ms], że miara niedbałości wiernych. Księża to nie dostawcy usług.
Ile razy podczas kazania słyszałeś o obowiązku dziesięciny?
Jak poszedłem na plebanię i się zapytałem, że jak jestem vatowcem na działalności gospodarczej to gdzie ową dziesięcinę liczyć, to usłyszałem, aby dawał co uznam za słuszne. Korciło mnie aby uznać za słuszne 1 gr.
a co na to sumienie? A po dorośnięciu - rozum?
W naszej parafii w pandemii (po której Kościół miał zbankrutować) koszyk ucichł. Opowiedziałam to znajomej zakonnicy, której klasztor żyje z rekolekcji prywatnych. Powiedziała - "to tak, jak u nas. Nasi stali uczestnicy rekolekcji pisali, że nie przyjadą w tym roku, ze względu na pandemię, ale wiedzą, że musimy z czegoś żyć, więc pieniądze za rekolekcje przysyłają normalnie". Wrzucasz ten pieniądz, żeby mieć gdzie przyjść za tydzień/miesiąc/5 lat.
Kiedyś był tyż u nasz na Okęciu zwyczaj, że przed świętami chodził organista i sprzedawał opłatki.
Nie jakiś hochsztapler, tylko prawilny organista bo wszystkie go znali i za zgodą proboszcza opylał. Strasznie drogo. Były białe, różowe i zielone. Te zielone to niby źwierzętom można było dawać, żeby w Wigilię gadzina przemówiła ludzkiem głosem, hehe.
I nikt nie wnikał, i nikt nie stękał. Nie wiadomo dla kogo szedł ten hajs.
Opłatki beły overpriced, ale nikomu to nie przeszkadzało.
A co jak wesołych świąt życzył kominiarz, strażak, listonosz a nawet dzielnicowy?, hehe.
I tyż dawali.
A ktuś tu o strzyżeniu owiec pisał.
A dzisiej narzekają, że "przyszedł ksiundz, żeby wymienić się obrazkami: dał mnie obrazek z Matką Boską a ja mu z Władkiem Jagiełłą", hehe.
No i cheba nie chcemy tego (piszę z pamięci, z jakiejś kafeterii, czy innego wykopu):
"Zadzwonił dzwonek.
Otworzyłam a to był ksiądz.
-Czy przyjmie pani kolędę?
Bez słowa zatrzasnęłam mu drzwi prosto w nos.
Poczułam się spełniona!"
@Filioquist powiedział(a):
A z tą różnicą to można też powiedzieć [dziesięcina - add by ms], że miara niedbałości wiernych. Księża to nie dostawcy usług.
Ile razy podczas kazania słyszałeś o obowiązku dziesięciny?
Jak poszedłem na plebanię i się zapytałem, że jak jestem vatowcem na działalności gospodarczej to gdzie ową dziesięcinę liczyć, to usłyszałem, aby dawał co uznam za słuszne. Korciło mnie aby uznać za słuszne 1 gr.
a co na to sumienie? A po dorośnięciu - rozum?
Sumienie kazało się zapytać, a rozumu u mnie nie ma
Wskazuje na problem, że Kościół słabo rozwinął się w stosunku do zmian w otoczeniu.
Cały czas jest aktualny dowcip, że ksiądz łaje ludzi chodzących na msze, o to, że praktyki religijne zanikają i na msze chodzi coraz mniej ludzi.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Cały czas jest aktualny dowcip, że ksiądz łaje ludzi chodzących na msze, o to, że praktyki religijne zanikają i na msze chodzi coraz mniej ludzi.
Pamiętajmy jednak paradoksalne położenie prezbitera. Z jednej strony jest czymś nieporównanie więcej niż świecki, bo ma moc odpuszczania grzechów i przemiany chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, ale z drugiej strony ogranicza go coś, czego ja przynajmniej nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić: prezbiter ślubuje posłuszeństwo biskupowi. Biskup wobec prezbitera jest jak rodzic względem dziecka - odpowiada za wszystkie jego uczynki.
Odpowiedzialność biskupa jest niewyobrażalna a z drugiej strony jest człowiekiem też niewyobrażalnie odizolowanym od zwykłych ludzkich spraw. W czasach, kiedy nawet milionerzy sami sobie piorą gacie i odkurzają półki z książkami biskup ma służbę i to liczącą kilkanaście osób. Typowy polski biskup (kiedyś w porywie entuzjazmu sprawdziłem kilkadziesiąt życiorysów) urodził się na wsi (która w latach 60-tych wyglądała inaczej niż dziś) lub w małym miasteczku, potem spędził kilka lat w seminarium duchownym i kolejne kilka lat na studiach w Rzymie. Potem następowały te dwa, trzy lata, kiedy miał szansę poznać zwykłych świeckich: wikariat w zwykłej parafii. A potem znowu seminarium jako dziekan i rektor albo praca w kurii. Z polskich biskupów (tych których doczytałem) jedynie bp Chrząszcz służył lata jako proboszcz zwykłej parafii. W Brazylii.
U mnie w diecezji jeden z obecnych biskupów pomocniczych pracował "w dole" przez 20 lat zanim został biskupem (w tym łącznie 10 lat proboszczowania w dwóch parafiach).
Pewno jest jeszcze kilku, zmorzyło mnie zmęczenie przy czterdziestym życiorysie. Zresztą to widać - mądrzę się tylko o biskupach, których nazwiska zaczynają się od początkowych liter alfabetu.
Dlatego owa kolęda jest tak ważna - bo jest osobistym kontaktem między duchownym a świeckim. Jedyna wizyta duszpasterska, którą wspominam źle, była to wizyta Latynosa (mówił po polsku). Nie był w stanie zrozumieć, że na pewne formy aktywność mogę nie mieć czasu, przecież w jego kraju do prania gaci i odkurzania półek ludzie z klasy średniej mają służbę.
@Filioquist powiedział(a):
A z tą różnicą to można też powiedzieć [dziesięcina - add by ms], że miara niedbałości wiernych. Księża to nie dostawcy usług.
Ile razy podczas kazania słyszałeś o obowiązku dziesięciny?
Jak poszedłem na plebanię i się zapytałem, że jak jestem vatowcem na działalności gospodarczej to gdzie ową dziesięcinę liczyć, to usłyszałem, aby dawał co uznam za słuszne. Korciło mnie aby uznać za słuszne 1 gr.
a co na to sumienie? A po dorośnięciu - rozum?
Sumienie kazało się zapytać, a rozumu u mnie nie ma
Wskazuje na problem, że Kościół słabo rozwinął się w stosunku do zmian w otoczeniu.
Cały czas jest aktualny dowcip, że ksiądz łaje ludzi chodzących na msze, o to, że praktyki religijne zanikają i na msze chodzi coraz mniej ludzi.
To już było wyjaśniane wiele razy. Prezbiter nie może mówić do tych, co na Msze nie chodzą, więc mówi do tych, co chodzą, po to, by ci, co chodzą, mówili do tych, którzy nie chodzą. Wszyscy jesteśmy posłani. Obowiązkiem wszystkich jest głoszenie Ewangelii. Prezbiter kazaniem podpowiada nam argumenty.
Kiedyś był tyż u nasz na Okęciu zwyczaj, że przed świętami chodził organista i sprzedawał opłatki.
Nie jakiś hochsztapler, tylko prawilny organista bo wszystkie go znali i za zgodą proboszcza opylał. Strasznie drogo. Były białe, różowe i zielone. Te zielone to niby źwierzętom można było dawać, żeby w Wigilię gadzina przemówiła ludzkiem głosem, hehe.
I nikt nie wnikał, i nikt nie stękał. Nie wiadomo dla kogo szedł ten hajs.
Opłatki beły overpriced, ale nikomu to nie przeszkadzało.
cdn. [jutro]
U mnie w parafii sw Katarzyny było to samo. Nie kojarzę kolorowych opłatków ale były zestawy "rodzinne" (dwa duże i kilka mniejszych opłatków). Organista był wcześniej zapowiadany z ambony przez proboszcza, zawsze co toku, mimo że przecież wierni i tak wiedzą kto jest kto.
Parafia była rozlegla (Węgierska, Cięcina i przysiółki), jeździł sobie samochodem, a opłatki trzymał w takiej dużej walizce (starego typu, ta duża z jednym uchem, zamykana na zatrzaski) wyściełaną w środku jakimś ładnym materiałem. Podawał je do ręki na takiej ozdobnej, wyszywanej materiałem, z koronkowym obszyciem naokoło "tacce" z motywem św Rodziny.
Ceny były wystrzałowe ale kto by się ośmielił "stawiać"? Ale organista nie był jakimś bezdusznym urzędnikiem ściągającym haracz, gdzie widział że trzeba to dawał za "Bóg zapłać". W świadomości było to wynagrodzenie za cały rok pracy w kościele.
Teraz opłatki w okresie świątecznym rozprowadza u nas Caritas. Zawsze oo Mszy można w kościele pod chórem się zaopatrzyć. Datki są określone z góry ale i tak większość daje z górką.
Tak samo przy okazji Wielkanocy - są palemki, są świece.
Do tego co pisze Mordechaj należy dodać, że św Franciszek to bardzo rozległa parafia była, a może i jest dalej. Kiedyś jej podlegało lotnisko i jego okolice! Czyli od zabudowy blokowiskowej pomiędzy Żwirkami i Krakowską prawie od linii kolejowej, przez tereny domków jednorodzinnych i niskich wielorodzinnych, po 'kwaterunek' w starych niskich kamienicach z takim kwiatkiem jak poprawczak na Lipowczana.
Ta parafia to Kuwejt, choć mało osób to kojarzy.
Więc część terenów była rozległa, słabo zurbanizowana, z dużą ilością terenów przemysłowych bo dopiero obecnie tereny pomiędzy Krakowską i Jerozolimskimi zmieniają charakter z terenów przemysłowych na blokowisko, niezbyt zamożnymi parafianami. Druga część to bloki z silną reprezentacją 'Służbowych' oraz takimi obiektami jak ten na 1 Sierpnia 24. To na terenie tej parafii znajdowała się główna baza CPN w Warszawie, odpowiadająca za paliwo dla lotniska oraz baza MPO (Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, czyli baza śmieciarek, znacznie większa niż ta na Polach Mokotowskich).
Somsiedzi w końcu, c'nie?
Jak dawniej mawiał listonosz, nie tylko na Pradze wieczorami cienie wychodzą z bram i stają się dłuższe.
Komentarz
Ja bym to podsumował inaczej:
Jest w tym sensie bez sensu, że dyskutanci stosują interpretację rozszerzające i do nich się odnoszą. Ale przecież nie nalegam.
Nie wiadomo, z czego się i w jakim stopniu utrzymuje.
Socjos, elajs, fans czy inni członkowie stowarzyszeń wspierających mogą sobie rozliczać swoje jednostki organizacyjne ,nawet transparentnie, używając infrastruktury KRS ale nic im do finansów klubów, idoli czy inszych rzeczy, które wspierają.
Czy fanklub Zenka Martyniuka czy Nergala patrzy im w księgi - no nie.
W przypadku kościoła sprawa jest prosta dajesz podług sumienia / wg uznania i tyle, masz nad tym pełną kontrolę i starczy.
Pasterz zjada tylko chłopaków. Tzn. przedaje głównie do kababowni. Przynajmniej tak jest u mię na wiosce.
1
Kiedyś, pamiętam, jak ksiądz chodził po kolendzie to się na niego wyczekiwało. Tak jak Marniok, rodzice wysyłali chłopaków na zwiady, gdzie ksiądz jest. Matka ustawiała na stole Krzyż, świece, na talerzyku święcone wodę i kropidło!
Wszyscy byli odświętnie ubrani, dom wysprzątany.
Rodzice przepytywali nasz z katechizmu, żebyśmy znali, żeby nie było obciachu, bo co jak ksiądz zapyta a ty nie będziesz umiał?
Wszyscyśmy chodzili na religię i do kościoła i ksiądz nasz znał.
Przyjęcie księdza to było święto!
Nigdy nie pamiętam, żeby Rodzice dyskutowali ile dać w kopertę. Choć nam się nie przelewało, Ojciec zawsze powtarzał, że trzeba Kościół wspierać (nie parafię - Kościół). A jak parafia potrzebowała to zawsze extra piniądz się znalazł.
Chociaż byłem małoletnim szczylem pamiętam jak Rodzice starali się nie "odbębnić kolendy" ale rozmawiali o problemach i potrzebach parafii, a nawet o osobistych sprawach. Luzik. Rodzice mówili wszystko o sobie a ksiądz o sobie, o tym skąd pochodzi, jak się tu znalazł, swoim życiu, rodzinie, troskach, kłopotach.
Jako dzieciom nie wolno nam było odejść od stołu, więc słuchałem i trochę pamiętam.
Dlatego swoich księży się znało! (i kochało)!
Jak ksiądz chodził to paru mężczyzn, przynajmniej dwóch ale przeważnie trzech odprowadzało księdza na zmianę od domu do domu a na kuniec, ktuś kto miał samochód odwoził go na plebanię.
Bo ksiądz to był gość, niepodobna, żeby mu się coś stało. A wiadomka, koperty za pazuchą mogły kogoś podkusić.
Listonosze byli obrabiani notorycznie.
To lata 60-te, jak by nie było. Okęcie - zielona Warszawa, pół miasto, pół wieś. Nawet taki szpenio jak Stępowski o nasz śpiewał i się nasz bał. A ja tam się chowałem.
cdn. [jutro]
👣
🐾
🐾
U nasz tak jest.
A gdzieś nie jest?
A my jesteśmy częścią Kościoła czy fanklubem Rysia / Polaka / Nycza itd.
+1
...u nas dokładnie też
...żebym był dobrze zrozumiany - dziesięcina jako obowiązek moralny, nie prawnopodatkowy
A z tą różnicą to można też powiedzieć, że miara niedbałości wiernych. Księża to nie dostawcy usług.
Chyba że chodzi o nieudolność katechezy.
Prawo losa nr któryś: Cechą immanentą ludzkiego działania jest nieudolność, jest ona tym większa, im większe znaczenie owe uczynki mają. Pozory sprawności występują tylko przy działaniach zupełnie pozbawionych znaczenia.
U nasz też.
+1
Ile razy podczas kazania słyszałeś o obowiązku dziesięciny?
Jak poszedłem na plebanię i się zapytałem, że jak jestem vatowcem na działalności gospodarczej to gdzie ową dziesięcinę liczyć, to usłyszałem, aby dawał co uznam za słuszne. Korciło mnie aby uznać za słuszne 1 gr.
Słuszne - niesłuszne, ale czy zgodne z sumieniem?
👣
🐾
🐾
Oczywiście.
👣
🐾
🐾
Oczywiście.
👣
🐾
🐾
a co na to sumienie? A po dorośnięciu - rozum?
W naszej parafii w pandemii (po której Kościół miał zbankrutować) koszyk ucichł. Opowiedziałam to znajomej zakonnicy, której klasztor żyje z rekolekcji prywatnych. Powiedziała - "to tak, jak u nas. Nasi stali uczestnicy rekolekcji pisali, że nie przyjadą w tym roku, ze względu na pandemię, ale wiedzą, że musimy z czegoś żyć, więc pieniądze za rekolekcje przysyłają normalnie". Wrzucasz ten pieniądz, żeby mieć gdzie przyjść za tydzień/miesiąc/5 lat.
+100
2
Kiedyś był tyż u nasz na Okęciu zwyczaj, że przed świętami chodził organista i sprzedawał opłatki.
Nie jakiś hochsztapler, tylko prawilny organista bo wszystkie go znali i za zgodą proboszcza opylał. Strasznie drogo. Były białe, różowe i zielone. Te zielone to niby źwierzętom można było dawać, żeby w Wigilię gadzina przemówiła ludzkiem głosem, hehe.
I nikt nie wnikał, i nikt nie stękał. Nie wiadomo dla kogo szedł ten hajs.
Opłatki beły overpriced, ale nikomu to nie przeszkadzało.
A co jak wesołych świąt życzył kominiarz, strażak, listonosz a nawet dzielnicowy?, hehe.
I tyż dawali.
A ktuś tu o strzyżeniu owiec pisał.
A dzisiej narzekają, że "przyszedł ksiundz, żeby wymienić się obrazkami: dał mnie obrazek z Matką Boską a ja mu z Władkiem Jagiełłą", hehe.
No i cheba nie chcemy tego (piszę z pamięci, z jakiejś kafeterii, czy innego wykopu):
"Zadzwonił dzwonek.
Otworzyłam a to był ksiądz.
-Czy przyjmie pani kolędę?
Bez słowa zatrzasnęłam mu drzwi prosto w nos.
Poczułam się spełniona!"
cdn. [jutro]
👣
🐾
🐾
Sumienie kazało się zapytać, a rozumu u mnie nie ma
Wskazuje na problem, że Kościół słabo rozwinął się w stosunku do zmian w otoczeniu.
Cały czas jest aktualny dowcip, że ksiądz łaje ludzi chodzących na msze, o to, że praktyki religijne zanikają i na msze chodzi coraz mniej ludzi.
Pamiętajmy jednak paradoksalne położenie prezbitera. Z jednej strony jest czymś nieporównanie więcej niż świecki, bo ma moc odpuszczania grzechów i przemiany chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, ale z drugiej strony ogranicza go coś, czego ja przynajmniej nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić: prezbiter ślubuje posłuszeństwo biskupowi. Biskup wobec prezbitera jest jak rodzic względem dziecka - odpowiada za wszystkie jego uczynki.
Odpowiedzialność biskupa jest niewyobrażalna a z drugiej strony jest człowiekiem też niewyobrażalnie odizolowanym od zwykłych ludzkich spraw. W czasach, kiedy nawet milionerzy sami sobie piorą gacie i odkurzają półki z książkami biskup ma służbę i to liczącą kilkanaście osób. Typowy polski biskup (kiedyś w porywie entuzjazmu sprawdziłem kilkadziesiąt życiorysów) urodził się na wsi (która w latach 60-tych wyglądała inaczej niż dziś) lub w małym miasteczku, potem spędził kilka lat w seminarium duchownym i kolejne kilka lat na studiach w Rzymie. Potem następowały te dwa, trzy lata, kiedy miał szansę poznać zwykłych świeckich: wikariat w zwykłej parafii. A potem znowu seminarium jako dziekan i rektor albo praca w kurii. Z polskich biskupów (tych których doczytałem) jedynie bp Chrząszcz służył lata jako proboszcz zwykłej parafii. W Brazylii.
U mnie w diecezji jeden z obecnych biskupów pomocniczych pracował "w dole" przez 20 lat zanim został biskupem (w tym łącznie 10 lat proboszczowania w dwóch parafiach).
Pewno jest jeszcze kilku, zmorzyło mnie zmęczenie przy czterdziestym życiorysie. Zresztą to widać - mądrzę się tylko o biskupach, których nazwiska zaczynają się od początkowych liter alfabetu.
Dlatego owa kolęda jest tak ważna - bo jest osobistym kontaktem między duchownym a świeckim. Jedyna wizyta duszpasterska, którą wspominam źle, była to wizyta Latynosa (mówił po polsku). Nie był w stanie zrozumieć, że na pewne formy aktywność mogę nie mieć czasu, przecież w jego kraju do prania gaci i odkurzania półek ludzie z klasy średniej mają służbę.
To już było wyjaśniane wiele razy. Prezbiter nie może mówić do tych, co na Msze nie chodzą, więc mówi do tych, co chodzą, po to, by ci, co chodzą, mówili do tych, którzy nie chodzą. Wszyscy jesteśmy posłani. Obowiązkiem wszystkich jest głoszenie Ewangelii. Prezbiter kazaniem podpowiada nam argumenty.
U mnie w parafii sw Katarzyny było to samo. Nie kojarzę kolorowych opłatków ale były zestawy "rodzinne" (dwa duże i kilka mniejszych opłatków). Organista był wcześniej zapowiadany z ambony przez proboszcza, zawsze co toku, mimo że przecież wierni i tak wiedzą kto jest kto.
Parafia była rozlegla (Węgierska, Cięcina i przysiółki), jeździł sobie samochodem, a opłatki trzymał w takiej dużej walizce (starego typu, ta duża z jednym uchem, zamykana na zatrzaski) wyściełaną w środku jakimś ładnym materiałem. Podawał je do ręki na takiej ozdobnej, wyszywanej materiałem, z koronkowym obszyciem naokoło "tacce" z motywem św Rodziny.
Ceny były wystrzałowe ale kto by się ośmielił "stawiać"? Ale organista nie był jakimś bezdusznym urzędnikiem ściągającym haracz, gdzie widział że trzeba to dawał za "Bóg zapłać". W świadomości było to wynagrodzenie za cały rok pracy w kościele.
Teraz opłatki w okresie świątecznym rozprowadza u nas Caritas. Zawsze oo Mszy można w kościele pod chórem się zaopatrzyć. Datki są określone z góry ale i tak większość daje z górką.
Tak samo przy okazji Wielkanocy - są palemki, są świece.
Do tego co pisze Mordechaj należy dodać, że św Franciszek to bardzo rozległa parafia była, a może i jest dalej. Kiedyś jej podlegało lotnisko i jego okolice! Czyli od zabudowy blokowiskowej pomiędzy Żwirkami i Krakowską prawie od linii kolejowej, przez tereny domków jednorodzinnych i niskich wielorodzinnych, po 'kwaterunek' w starych niskich kamienicach z takim kwiatkiem jak poprawczak na Lipowczana.
Ta parafia to Kuwejt, choć mało osób to kojarzy.
Więc część terenów była rozległa, słabo zurbanizowana, z dużą ilością terenów przemysłowych bo dopiero obecnie tereny pomiędzy Krakowską i Jerozolimskimi zmieniają charakter z terenów przemysłowych na blokowisko, niezbyt zamożnymi parafianami. Druga część to bloki z silną reprezentacją 'Służbowych' oraz takimi obiektami jak ten na 1 Sierpnia 24. To na terenie tej parafii znajdowała się główna baza CPN w Warszawie, odpowiadająca za paliwo dla lotniska oraz baza MPO (Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, czyli baza śmieciarek, znacznie większa niż ta na Polach Mokotowskich).
Somsiedzi w końcu, c'nie?
Jak dawniej mawiał listonosz, nie tylko na Pradze wieczorami cienie wychodzą z bram i stają się dłuższe.