Nie umiałem znaleźć wątku o JP2 ani o Dniu Ojca, to tutaj wkleję:
Jan Paweł II o powołaniu do ojcostwa: Potrzeba obecności ojców
Już w Piśmie Świętym znajdujemy silne postaci ojców – jak Abraham, Józef czy Tobiasz – którzy stali się wzorem wiary, zaufania i poświęcenia. Tę samą drogę ukazywał światu św. Jan Paweł II, który jako papież i syn sam doświadczył mocy prawdziwego ojcostwa. W swoich licznych przemówieniach, encyklikach i spotkaniach z rodzinami nieustannie podkreślał, że ojciec ma kluczową rolę w budowaniu silnej, pełnej miłości i wartości rodziny.
Ojciec św. Jana Pawła II
Relacja Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II, z ojcem Karolem Wojtyłą seniorem, była niezwykle głęboka. Po śmierci matki w 1929 roku i brata Edmunda w 1932 roku, młody Karol pozostał z ojcem, który stał się dla niego nie tylko opiekunem, ale i duchowym przewodnikiem. Wspólne modlitwy, uczestnictwo w liturgii, pielgrzymki i codzienna obecność ojca ukształtowały w chłopaku silną wiarę i odpowiedzialność. Po śmierci ojca w 1941 roku, Karol, już jako seminarzysta, wiele razy wspominał duchową siłę, jaką czerpał od taty. Ten osobisty wymiar relacji miał później ogromne znaczenie w nauczaniu papieskim o ojcostwie i rodzinie.
Jan Paweł II w czerwcu 1999 roku w Wadowicach wspominał: „Patrząc z perspektywy lat, widzę, jak bardzo byłem winien temu ojcu. [...] Widziałem, jak klęczał codziennie na kolanach, jak się modlił. Ten obraz pozostawił we mnie coś, co przetrwało przez całe życie”.
Ojciec - przewodnik duchowy
Jan Paweł II często mówił o ojcostwie, podkreślając jego ważną rolę w życiu rodzinnym i społecznym. Ojciec nie jest jedynie źródłem materialnego zabezpieczenia – jego zadaniem jest kształtowanie serc dzieci, ochrona i przewodnictwo duchowe. Ojcostwo jest konkretnym wymiarem zadań dla mężczyzny. Zobowiązania w sposób szczególny łączą się z młodym potomkiem, ale też dotyczą samego mężczyzny, jak i jego małżonki. Nie są jednak skierowane tylko do własnej rodziny. Ojcostwo bowiem jest rodzajem służby, zatem może być zorientowane na inne bliskie osoby. Tak jak to było w przypadku św. Józefa, który de facto nie był biologicznym ojcem Jezusa, a jednak w pełni wziął na siebie odpowiedzialność ojcostwa.
Wychowawca i świadek wiary
W przemówieniu do ojców rodzin w Peru w 1985 roku papież mówił: „Ty, ojcze, jesteś pierwszym wychowawcą. Twoje słowo, przykład, postawa mają ogromny wpływ na twoje dzieci. One potrzebują twojej obecności, twojej czułości i twojego świadectwa” (Lima, 4 lutego 1985 r.).
Ojcostwo według św. Jana Pawła II nie może być oddzielone od wiary. Ojciec jest tym, który prowadzi rodzinę drogą Ewangelii. Papież w wielu homiliach podkreślał, jak ważne jest, by ojciec był obecny nie tylko fizycznie, ale i duchowo – poprzez wspólną modlitwę, rozmowę o Bogu i życie sakramentalne. W Liście do rodzin Gratissimam sane z 1994 roku, papież pisał: „Rodzicielstwo nie kończy się z chwilą narodzin dziecka. Ojciec i matka są wezwani, by dawać świadectwo wiary, być pierwszymi katechetami, pierwszymi nauczycielami miłości”.
Ojciec jako obrońca godności życia i sługa miłości
W encyklice Evangelium vitae (1995 r.) Jan Paweł II bronił nienaruszalności życia i godności człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. W tym kontekście wskazywał także na odpowiedzialność ojców: „Ojcostwo wymaga nie tylko przekazania życia, ale przede wszystkim uznania i przyjęcia dziecka jako daru Boga, troski o jego wzrost i dobro – fizyczne, moralne i duchowe” (nr 92). Jan Paweł II wielokrotnie mówił o ojcostwie jako formie służby. Ojciec nie jest dominującym panem, ale kochającym opiekunem. W duchu Chrystusowego nauczania ojciec powinien być gotów oddać siebie dla dobra rodziny. W przemówieniu do rodzin w Manili papież mówił: „Współczesny świat potrzebuje ojców, którzy nie boją się być czułymi i pokornymi. Ojców, którzy poprzez swoją obecność i miłość uczą dzieci, kim jest Bóg – Ojciec miłosierny”.
Wspólnota, dialog, bliskość
W czasie audiencji i spotkań Jan Paweł II był niezwykle dostępny - błogosławił dzieciom, ojcom i rodzinom. Jego spojrzenie na ojcostwo objawiało się bardzo osobiście – wielokrotnie rozmawiał z chorymi, niepełnosprawnymi, biednymi – tak jak podczas spotkań w Polsce, gdzie „spośród zmęczenia i choroby nosił w sobie miłosierdzie dla każdego”. W spotkaniach międzynarodowych Jan Paweł II odkrywał szerokie znaczenie ojcostwa – także w dialogu międzyreligijnym. W Asyżu (1986 r.), choć nie dialogował bezpośrednio o ojcach biologicznych wskazywał, że wierzący – w każdej kulturze – mogą być twórcami pokoju poprzez wspólną nadzieję, miłość i troskę o rodziny świata.
A w dzisiejszym psalmie mamy takie objaśnienie:
W pierwszej części psalmista podkreśla wszechwiedzę i wszechobecność Boga, w drugiej prosi o zniszczenie zła. Bóg, którego obecność przenika cały kosmos (ww. 8-9), jest obecny także w każdym człowieku (ww. 5.7.10.18). Także w mrokach kryzysu (w. 11) można liczyć na Jego bliskość, która przenika wszelkie ciemności (w. 12). Nie jest On szpiegiem, śledzącym człowieka, by go przyłapać na najmniejszym potknięciu, ale jest serdecznym opiekunem w każdej okoliczności życia.
Cykl katechez – Jubileusz 2025. Jezus Chrystus naszą nadzieją. II. Życie Jezusa. Uzdrowienia. 11. Kobieta cierpiąca na krwotok i córka Jaira. „Nie bój się, wierz tylko!” (Mk 5, 36)
Z Ewangelii według Świętego Marka
(Mk 5, 33-36)
Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed [Jezusem] i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości!».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!».
Drodzy Bracia i Siostry!
Również dzisiaj, przedmiotem naszego rozważania są uzdrowienia Jezusa będące znakiem nadziei. W Jezusie jest pewna siła, której również my możemy doświadczyć, wchodząc z Nim w osobową relację.
W dzisiejszych czasach, bardzo rozpowszechnioną chorobą jest znużenie życiem: rzeczywistość wydaje nam się zbyt skomplikowana, uciążliwa, trudno stawić jej czoła. Wówczas tracimy energię, zasypiamy, łudząc się, że po przebudzeniu wszystko będzie inaczej. Ale rzeczywistości trzeba stawić czoła, a razem z Jezusem możemy tego dokonać. Niekiedy też czujemy się zablokowani przez osądy tych, którzy roszczą sobie prawo do przypisywania innym etykietki.
Mam wrażenie, że sytuacje te znajdują odzwierciedlenie we fragmencie Ewangelii św. Marka, gdzie przeplatają się dwie historie: historia dwunastoletniej dziewczynki, która leży chora w łóżku i umiera, oraz historia kobiety, która od dwunastu lat cierpi na upływ krwi i poszukuje Jezusa, aby ją uzdrowił (por. Mk 5, 21-43).
Pomiędzy tymi dwiema postaciami kobiecymi Ewangelista umieszcza osobę ojca dziewczynki: nie pozostaje on w domu, lamentując nad chorobą córki, lecz wychodzi i prosi o pomoc. Chociaż jest przywódcą synagogi, niczego sobie nie uzurpuje ze względu na swoją pozycję społeczną. Kiedy trzeba czekać, nie traci cierpliwości i oczekuje. A kiedy przychodzą mu powiedzieć, że jego córka umarła i nie ma sensu niepokoić Nauczyciela, on nadal wierzy i żywi nadzieję.
Dialog tego ojca z Jezusem zostaje przerwany przez kobietę cierpiącą na krwotok, której udało się zbliżyć do Jezusa i dotknąć Jego szaty (w. 27). Niewiasta ta, z wielką odwagą podjęła decyzję, która zmieniła jej życie: wszyscy stale jej mówili, żeby stała z daleka, żeby się nie pokazywała. Skazano ją na ukrycie i izolację. Czasami my również możemy paść ofiarą osądu innych, którzy próbują narzucić nam rolę lub wizerunek, który nie jest nasz. Wtedy czujemy się źle i nie potrafimy się z tego wyrwać.
Owa kobieta wkracza na drogę zbawienia, gdy w jej sercu kiełkuje wiara, że Jezus może ją uzdrowić: wtedy znajduje siłę, aby wyjść i poszukać Go. Chce przynajmniej dotknąć skraju Jego szaty.
Wokół Jezusa były wielkie tłumy, więc wiele osób Go dotykało, a jednak nic się z nimi nie działo. Kiedy natomiast ta kobieta dotknęła Jezusa, została uzdrowiona. Na czym polega różnica? Komentując ten fragment tekstu, św. Augustyn mówi w imieniu Jezusa: „tłum nastaje, wiara dotyka” (Mowa 243, 2, w: Wybór mów, tłum. ks. Jan Jaworski, Warszawa 1973, s. 126). Tak właśnie jest: za każdym razem, gdy dokonujemy aktu wiary skierowanego ku Jezusowi, nawiązujemy z Nim kontakt i natychmiast wypływa z Niego Jego łaska. Czasem tego nie zauważamy, ale w sposób ukryty i rzeczywisty łaska do nas dociera i od wewnątrz stopniowo przemienia życie.
Być może także dziś wiele osób zbliża się do Jezusa powierzchownie, nie wierząc tak naprawdę w Jego moc. Stąpamy po posadzkach naszych kościołów, ale może serce jest gdzie indziej! Ta kobieta, cicha i anonimowa, przezwycięża swój lęk, dotykając serca Jezusa rękami uznawanymi za nieczyste z powodu choroby. I oto natychmiast czuje się uzdrowiona. Jezus mówi do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Mk 5, 34).
W międzyczasie przynoszą owemu ojcu wiadomość, że jego córka nie żyje. Jezus mówi do niego: „Nie bój się, wierz tylko!” (w. 36). Następnie idzie do jego domu i widząc, że wszyscy płaczą i krzyczą, mówi: „Dziecko nie umarło, tylko śpi” (w. 39). Wchodzi następnie do pokoju, gdzie leżała dziewczynka, bierze ją za rękę i mówi: „Talitha kum”, „Dziewczynko, mówię ci wstań!”. Dziewczynka wstała i zaczęła chodzić (por. w. 41-42). Ten gest Jezusa ukazuje nam, że nie tylko uzdrawia On z każdej choroby, lecz także budzi ze śmierci. Dla Boga, który jest Życiem wiecznym, śmierć ciała jest jak sen. Prawdziwa śmierć to śmierć duszy: to jej powinniśmy się lękać!
Jeszcze ostatni szczegół: Jezus, po wskrzeszeniu dziewczynki, mówi jej rodzicom, aby jej dano jeść (por. w. 43). Oto kolejny bardzo konkretny znak bliskości Jezusa wobec naszego człowieczeństwa. Ale możemy to rozumieć również w głębszym sensie i zadać sobie pytanie: kiedy nasze dzieci przeżywają kryzys i potrzebują duchowego pokarmu, czy potrafimy im go dać? A jak możemy to zrobić, skoro sami nie karmimy się Ewangelią?
Drodzy bracia i siostry, w życiu są chwile rozczarowania i zniechęcenia, jest też doświadczenie śmierci. Uczmy się od tej kobiety, od tego ojca: idźmy do Jezusa: On nas może uzdrowić, może dać nam nowe życie. Jezus jest naszą nadzieją!
Apel
W ostatnią niedzielę doszło do tchórzliwego zamachu terrorystycznego na wspólnotę grecko- prawosławną w kościele Mar Elias (św. Eliasza) w Damaszku. Powierzamy ofiary miłosierdziu Bożemu i modlimy się za rannych i ich rodziny.
Chrześcijanom Bliskiego Wschodu mówię: jestem z wami. Cały Kościół jest z wami.
To tragiczne wydarzenie przypomina o głębokiej kruchości, która nadal naznacza Syrię, po latach konfliktów i niestabilności. Dlatego tak ważne jest, aby społeczność międzynarodowa nie odwracała wzroku od tego kraju, lecz nadal okazywała mu wsparcie poprzez gesty solidarności i wzmożone wysiłki na rzecz pokoju i pojednania.
Nadal, z uwagą i nadzieją, śledzimy rozwój sytuacji w Iranie, Izraelu i w Palestynie.
Słowa proroka Izajasza rozbrzmiewają dziś pilniej niż kiedykolwiek: „Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny” (Iz 2, 4). Niech ten głos, pochodzący od Najwyższego, zostanie usłyszany! Niech zostaną uleczone rany zadane przez krwawe działania w ostatnich dniach. Niech zostanie odrzucona wszelka logika przemocy i odwetu, a z determinacją niech zostanie obrana droga dialogu, dyplomacji i pokoju.
Pozdrowienie
Serdecznie pozdrawiam Polaków. Zachęcam was do codziennej lektury Ewangelii. Niech będzie ona dla Was duchowym pokarmem, uzdalniającym do niesienia wiary i nadziei do swoich środowisk. A zbliżająca się uroczystość świętych Piotra i Pawła niech stanie się dla was okazją do odnowienia osobistej więzi ze wspólnotą Kościoła i modlitewnej troski o jego pasterzy. Z serca Wam błogosławię!
„Do Matki nie powinno się zapraszać. Do Matki się po prostu jedzie, bo Matka czeka na nas” – mówi Radiu Watykańskiemu-Vatican News ks. Przemysław Soboń, kanonik laterański, kustosz sanktuarium maryjnego w Gietrzwałdzie. 27 czerwca przypada 148. rocznica rozpoczęcia objawień Matki Bożej dwóm dziewczynkom – Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej.
To jedyne w Polsce miejsce, gdzie Kościół uznał objawienia maryjne a sanktuarium przygotowuje się do wielkiego jubileuszu 150-lecia ukazania się Matki Bożej.
Spotkanie z Papieżem
Podczas środowej audiencji generalnej ks. Przemysław Soboń przekazał Papieżowi Leonowi XIV kopię figury Matki Bożej z kaplicy objawień. Ojciec Święty serdecznie pozdrowił pielgrzymów oraz błogosławił wszystkim, a szczególnie uczestnikom uroczystości rocznicowych.
...
Różaniec jako odpowiedź
Na pytania dziewczynek, Maryja w Gietrzwałdzie odpowiadała niezmiennie – wskazując na różaniec. „Kiedy pytały o powołania kapłanów w parafiach czy o ustanie pijaństwa, Matka Boża mówiła: odmawiajcie różaniec. Wszystkie pytania kończyły się tą samą odpowiedzią. I te problemy są aktualne również dzisiaj” – podkreśla ks. Soboń. Pytana o to, co jest ważniejsze – Msza Święta czy różaniec – Maryja wskazała jednoznacznie na Eucharystię. „To wezwanie, które wybrzmiewa z Gietrzwałdu jest niezwykle aktualne. I to zapewnienie Matki Bożej, że nie pozostawi nas samych, że zawsze będzie z nami, rzeczywiście jest w gietrzwałdzkim sanktuarium odczuwalne” – podkreśla ks. Soboń.
...
Czekając na beatyfikację
W ramach jubileuszu 150-lecia Gietrzwałd czeka także na decyzję Ojca Świętego w sprawie wyniesienia na ołtarze Barbary Samulowskiej – jednej z wizjonerek. „Proces beatyfikacyjny trwa. Jest podpisany dekret o heroiczności cnót. Mamy nadzieję, że jubileusz 150-lecia będzie połączony z ceremonią beatyfikacji” –mówi ks. Przemysław Soboń CRL.
Tegoroczne uroczystości
Obchody 148. rocznicy objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie rozpoczną się w piątek 27 czerwca i potrwają aż do sobotniego wieczoru. W programie znalazły się m.in. Droga Krzyżowa, procesja z figurą Matki Bożej, adoracje, wykłady oraz koncert ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, a kulminacyjnym punktem będzie uroczysta Eucharystia i całonocne czuwanie modlitewne.
Leon XIV nałożył ponad 50 niedawno mianowanym arcybiskupom paliusze z białej wełny, symbol bliskiej relacji ze Stolicą Apostolską. Wyróżnionych zostało trzech polskich arcybiskupów: Adrian Galbas, Wiesław Śmigiel i Zbigniew Zieliński.
Papież Leon XIV powiedział w niedzielę, że Kościół potrzebuje braterstwa i łączenia odmienności. Podczas mszy z okazji uroczystości świętych Piotra i Pawła, patronów Rzymu i jego diecezji, papież wezwał: "bądźmy laboratorium jedności i wspólnoty, braterstwa i pojednania".
Nowy papież przywrócił tradycję osobistego nakładania paliuszy arcybiskupom po zmianach wprowadzonych przez Franciszka, który zdecydował, że mają one być nakładane w ich archidiecezjach. Podczas uroczystości nałożył je ponad 50 nowym arcybiskupom mianowanym w ciągu ostatniego roku.
Wśród wyróżnionych arcybiskupów znalazło się trzech Polaków: metropolita warszawski abp Adrian Galbas, metropolita szczecińsko-kamieński abp Wiesław Śmigiel i metropolita poznański abp Zbigniew Zieliński.
W homilii Leon XIV zwrócił uwagę na różnice między apostołami Piotrem i Pawłem. Piotr - przypomniał - był rybakiem z Galilei, a Paweł - "ścisłym intelektualistą należącym do partii faryzeuszy".
-- Pierwszy z nich natychmiast porzucił wszystko, aby pójść za Panem; drugi prześladował chrześcijan, aż został przemieniony przez Zmartwychwstałego Chrystusa. Piotr głosił Ewangelię przede wszystkim Żydom; Paweł został posłany do niesienia Dobrej Nowiny poganom - mówił Leon XIV.
Jak dodał papież, patroni mieli różne poglądy, zdarzało się, że konfrontowali się i "ścierali w ewangelicznej szczerości". Papież podkreślił potrzebę komunii kościelnej, łączenia odmienności i budowania "mostów jedności" po to, aby różnorodność połączona wyznaniem jednej wiary przyczyniała się do głoszenia Ewangelii.
-- Jesteśmy wezwani do podążania tą drogą, patrząc właśnie na Piotra i Pawła, ponieważ wszyscy potrzebujemy takiego braterstwa. Potrzebuje go Kościół - oświadczył.
Leon XIV przypomniał słowa papieża Franciszka o zagrożeniu dotyczącymi redukcji chrześcijańskiego dziedzictwa do przeszłości. Wskazał, że ważne jest, by katolicy uniknęli "ryzyka znużonej i statycznej wiary".
Zgodnie z tradycją z okazji uroczystości świętych Piotra i Pawła prowadząca do Watykanu aleja została udekorowana kolorowymi dywanami z kwiatów.
Eee, paliusze.
Jak zacząłem czytać przez myśl jak błyskawica przemkło mnie słowo "anatema".
@trep powiedział(a):
W homilii Leon XIV zwrócił uwagę na różnice między apostołami Piotrem i Pawłem. Piotr - przypomniał - był rybakiem z Galilei, a Paweł - "ścisłym intelektualistą należącym do partii faryzeuszy".
-- Pierwszy z nich natychmiast porzucił wszystko, aby pójść za Panem; drugi prześladował chrześcijan, aż został przemieniony przez Zmartwychwstałego Chrystusa. Piotr głosił Ewangelię przede wszystkim Żydom; Paweł został posłany do niesienia Dobrej Nowiny poganom - mówił Leon XIV.
A u nasz na kazaniu ksiądz zrównał ich obu. Bo oba dwa ciężko zgrzeszyli.
Paweł prześladował chrześcijan a Piotr trzy razy się zaparł.
@Mordechlaj_Mashke powiedział(a):
A u nasz na kazaniu ksiądz zrównał ich obu. Bo oba dwa ciężko zgrzeszyli.
Paweł prześladował chrześcijan a Piotr trzy razy się zaparł.
Legenda głosi, że 4 razy, nawet jest książka do tego nawiązująca.
A nie tylko dykteryjkowo, to zaczynają wypadać trupy z szafy:
(...) Ujawnione przez amerykańską watykanistkę materiały wywołały burzę w wielu środowiskach katolickich, ponieważ wymowa raportu pozostaje w radykalnej sprzeczności z treścią papieskiego dokumentu „Traditionis Custodes”, który przecież na ów raport się powoływał. W związku z tym liczni komentarzy kwestionować zaczęli wiarygodność Franciszka, np. jeden z wpływowych amerykańskich pisarzy i apologetów katolickich Brian Holdsworth napisał:
Według tego raportu papież Franciszek skłamał w sprawie ankiety biskupów dotyczącej tradycyjnej liturgii oraz w dużej mierze udanej i korzystnej polityki „Summorum Pontificum”, by prowadzić nową politykę, która według biskupów wyrządzi więcej szkody niż pożytku. Niech Bóg mu wybaczy.
"Papież apelował o zmianę relacji ze środowiskiem naturalnym i wyjście z kryzysu ekologicznego, którego przyczyną jest jego zdaniem zerwanie relacji z Bogiem, bliźnim i Ziemią."
...a propos, ten nowy formularz to faktycznie ciekawa rzecz, ale dobór czytań pozostawił we mnie niedosyt
Czytania Ewangelii bardzo na temat, zwłaszcza podoba mi się wybór Mt 6, 24-34
Wybór Mdr 13, 1-9 jest też wspaniały, ale czyż po tym czytaniu bardziej niż Kol 1, 15-20 nie pasowałby raczej Rz 1, 18-25:
18 Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. 19 To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. 20 Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. 21 Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. 22 Podając się za mądrych stali się głupimi. 23 I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. 24 Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. 25 Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.
Albo choćby Dz 17, 24-31:
24 Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką 25 i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. 26 On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania, 27 aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. 28 Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: "Jesteśmy bowiem z Jego rodu". 29 Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. 30 Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, 31 dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych.
Leon XIV wzywa do „rewolucji wdzięczności i troski” wobec osób starszych
„Błogosławiony, kto nie stracił nadziei” (por. Syr 14, 2) tak brzmi temat V Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych i orędzia przygotowanego przez Leona XIV na tę okazję. Wydarzenie to będzie obchodzone w całym kościele w niedzielę, 27 lipca tego roku.
„Chrześcijańska nadzieja zawsze pobudza nas do większej odwagi, do myślenia z rozmachem, do niezadowalania się status quo. W tym przypadku: do zaangażowania na rzecz zmiany, która przywróci osobom starszym szacunek i miłość” - akcentuje Papież.
„Odwiedzenie osoby starszej, to sposób na spotkanie Jezusa, który nas wyzwala z obojętności i samotności” - wskazał Papież, który przypomniał o możliwości uzyskania łaski odpustu jubileuszowego, w sytuacji nawiedzenia osób starszych i chorych, „pielgrzymując niejako do obecnego w nich Chrystusa”.
Papież Leon XIV w swym przesłaniu przypomina, że Pan Bóg „wielokrotnie objawia swoją opatrzność” kiedy zwraca się do osób w podeszłym wieku. „Poprzez te wybory uczy nas, że w Jego oczach starość jest czasem błogosławieństwa i łaski, a osoby starsze są dla Niego pierwszymi świadkami nadziei” - wskazał. Ojciec Święty zauważa, że dziś znakiem czasów jest fakt wzrostu liczby osób w podeszłym wieku. Potrzeba jego rozeznania, aby prawidłowo odczytać historię, którą przeżywamy.
Leon XIV wskazuje: „Życie Kościoła i świata można bowiem zrozumieć jedynie w następstwie kolejnych pokoleń, a otwarcie ramion wobec starszego człowieka pomaga nam zrozumieć, że historia nie kończy się w teraźniejszości, nie wyczerpuje się w pospiesznych spotkaniach i fragmentarycznych relacjach, ale biegnie ku przyszłości”. Pismo Święte pokazuje nam (por. Rdz 48, 8-20), aby w przyszłość patrzeć z nadzieją, ufając obietnicy Boga.
„Jeśli więc jest prawdą, że kruchość osób starszych domaga się żywotności młodych, to równie prawdą jest, że niedoświadczenie młodych potrzebuje świadectwa osób starszych, aby mądrze planować przyszłość” - zaznaczył Papież. Przypomniał rolę dziadków, którzy często byli dla nas „wzorem wiary i pobożności, cnót obywatelskich i zaangażowania społecznego, pamięci i wytrwałości w próbach”. Wobec tak pięknego dziedzictwa, „jakie przekazali nam z nadzieją i miłością, nigdy nie odpowiemy z wystarczającą wdzięcznością i konsekwencją”.
Znaki nadziei dla osób starszych
Jubileusz jest dla osób starszych okazją do doświadczenia wyzwolenia, zwłaszcza z samotności i opuszczenia. „Ten rok jest odpowiednią chwilą, aby to urzeczywistnić: wierność Boga wobec Jego obietnic uczy nas, że w starości zawiera się błogosławieństwo, autentyczna radość ewangeliczna, która wymaga od nas zburzenia murów obojętności, w których często zamknięte są osoby starsze” - zaznaczył Leon XIV.
Jednocześnie, Papież wskazał na problem zepchnięcia na margines życia społecznego i zapomnienia osób starszych przez społeczeństwa. Wobec takich sytuacji niezbędna jest zmiana podejścia. Będzie to świadczyć „o przyjęciu odpowiedzialności przez cały Kościół”. Ojciec Święty wzywa: „Każda parafia, każde stowarzyszenie, każda grupa kościelna jest wezwana do czynnego udziału w «rewolucji» wdzięczności i troski”. Ma to być realizowane poprzez „częste odwiedzanie osób starszych, tworzenie dla nich, i z nimi, sieci wsparcia i modlitwy, nawiązywanie relacji, które mogą dać nadzieję i godność tym, którzy czują się zapomniani”.
Papież Leon XIV przypomina, że nadzieja jest błogosławieństwem, nawet w obliczu trudności i starości. Choć życie może skłaniać nas do patrzenia wstecz, każdy człowiek zawsze może kochać i modlić się – to wolność, której nie odbierze nam żadna słabość.
Miłość bliskich – małżonka, dzieci, wnuków – daje siłę i pocieszenie, stając się źródłem nadziei. Nawet gdy ciało słabnie, duch może się codziennie odnawiać dzięki relacji z Bogiem.
Ojciec Święty zachęca, aby osoby starsze wytrwały w zaufaniu Panu Bogu; Może to się dokonywać każdego dnia poprzez modlitwę i Eucharystię. „Przekazujmy z miłością wiarę, którą żyliśmy przez tyle lat, w rodzinie i w codziennych spotkaniach” - wskazał. W każdym wieku możemy być znakami nadziei dla innych – szczególnie wobec tych, którzy są w potrzebie.
starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. 3 Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, winny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego. 4 Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, 5 jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom - aby nie bluźniono słowu Bożemu.
Generalnie starość jest nauką dla młodych: "co człowiek sieje, to i żąć będzie".
Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. (Rz 8, 18)
Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku, dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. (2 Kor 4, 17-18)
Światłość w ciemności świeci (J 1, 18)
Nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. (2 Kor 4, 16)
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. (1 Tes 5, 1618)
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. (J 16, 21)
"Papież Leon XIV modlił się w środę, aby świat uznał pilną potrzebę rozwiązania kryzysu klimatycznego i „usłyszał wołanie ubogich”. Podczas mszy papieskiej celebrował nowy zestaw modlitw i czytań, zainspirowany ekologicznym dziedzictwem papieża Franciszka.
Jako kolejny dowód swojego zaangażowania w ochronę środowiska Leo oznajmił, że planuje zrealizować jedno z najważniejszych ekologicznych dziedzictw Franciszka: przekształcenie 430-hektarowego pola w północnej części Rzymu w farmę słoneczną.
Powiedział, że świat musi zmienić swoje nastawienie do planety i tego, co powoduje, że „świat płonie”."
Na 430ha to ogromna farma z pińcet MW. Poniekąd w artykule stwierdzono, że Papa zadeklarował, że Watykan będzie pierwszym "państwem o zerowym śladzie weglowym" ("the world’s first carbon-neutral state").
Tymczasem dykasteria d/s biskupów weszła na obroty i mianuje nowego biskupa w polskim Kościele co tydzień, a ostatnio nawet częściej. Wcześniej była to działka kard. Provosta.
Wczoraj był biskup grekokatolicki, dzisiaj pomocniczy radomski.
Na temat pierwszego nie mogę się wypowiadać, natomiast drugi wygląda na bardzo dobry wybór.
Młody, wierzący, obyty duszpastersko, ze znakiem jakości Fos-Zoe, wykształcony, ale nie naukowiec. Nie urzędnik. Ktoś z Koleżeństwa go zna?
Ewangelia z dzisiejszego dnia zaczyna się od pięknego pytania, zadanego Jezusowi: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10, 25). Te słowa wyrażają stałe pragnienie w naszym życiu – pragnienie zbawienia, to znaczy życia wolnego od niepowodzenia, od zła i śmierci.
To, czego oczekuje serce człowieka, jest opisane jako dobro, które się „dziedziczy” – nie chodzi o zdobywanie go siłą ani wypraszanie go jak niewolnicy, ani też o uzyskanie go na podstawie umowy. Życie wieczne, które może dać jedynie Bóg, jest przekazywane człowiekowi w dziedzictwie niczym z ojca na syna.
Dlatego właśnie na nasze pytanie Jezus odpowiada, że aby otrzymać dar Boga, trzeba przyjąć Jego wolę. Jak jest zapisane w Prawie: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem”, a „swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10, 27; por. Pwt 6, 5; Kpł 19, 18). Tak postępując, odpowiadamy na miłość Ojca – wolą Boga jest bowiem to prawo życia, które Bóg pierwszy stosuje względem nas, umiłowawszy nas całym sobą w Synu Jezusie.
Bracia i siostry, patrzmy na Niego! Jezus jest objawieniem prawdziwej miłości do Boga i do człowieka – miłości, która się ofiarowuje, a nie posiada, miłości, która przebacza, a nie żąda, miłości, która pomaga i nigdy nie opuszcza. W Chrystusie Bóg stał się bliźnim każdego mężczyzny i każdej kobiety; zatem każdy z nas może – i powinien – stać się bliźnim tych, których spotyka na drodze. Także my jesteśmy wezwani, byśmy za przykładem Jezusa, Zbawiciela świata, nieśli pociechę i nadzieję, zwłaszcza zniechęconym i rozczarowanym.
Aby żyć wiecznie, nie trzeba zatem oszukiwać śmierci, ale służyć życiu – to znaczy troszczyć się o życie innych w czasie, który wspólnie przeżywamy. To jest najwyższe prawo, które jest ponad wszelkimi regułami społecznymi i nadaje im sens.
Prośmy Maryję Pannę, Matkę Miłosierdzia, aby nam pomagała przyjmować w naszym sercu wolę Bożą, która jest zawsze wolą miłości i zbawienia, abyśmy byli na co dzień ludźmi zaprowadzającymi pokój.
Dzielę waszą radość z celebracji tej Eucharystii i pragnę pozdrowić wszystkich obecnych, wspólnotę parafialną, kapłanów, Księdza Biskupa tej diecezji, Jego Eminencję, władze cywilne i wojskowe.
Ewangelia dzisiejszej niedzieli, której wysłuchaliśmy, jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej poruszających przypowieści opowiedzianych przez Jezusa. Wszyscy znamy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 25-37).
Także i dziś stanowi ona dla nas wyzwanie, stawia pytania dotyczące naszego życia, wstrząsa spokojem naszych uśpionych lub rozproszonych sumień, oraz konfrontuje nas z niebezpieczeństwem wiary wygodnej, opartej na zewnętrznym zachowywaniu prawa, ale niezdolnej do odczuwania i działania z takim samym współczuciem, jakie okazuje Bóg.
Współczucie jest bowiem centralnym elementem tej przypowieści. I choć rzeczywiście w opowiadaniu ewangelicznym ukazane jest ono poprzez czyny Samarytanina, pierwszym elementem, na który zwraca uwagę tekst, jest spojrzenie. Bowiem wobec człowieka rannego leżącego na poboczu drogi, po napaści zbójców, o [reakcji] kapłana i lewity czytamy: „zobaczył go i minął” (w. 32); natomiast o Samarytaninie Ewangelia mówi: „zobaczył go i wzruszył się głęboko” (w. 33).
Drodzy bracia i siostry, spojrzenie ma znaczenie, ponieważ wyraża to, co jest w naszym sercu: można zobaczyć i minąć, albo zobaczyć i wzruszyć się głęboko. Istnieje spojrzenie zewnętrzne, nieuważne i pobieżne, spojrzenie udające, że nie widzi, czyli spojrzenie, które nie pozwala się poruszyć ani skonfrontować z sytuacją. Ale jest też spojrzenie oczami serca, spojrzenie głębsze, z empatią, która pozwala nam wejść w sytuację drugiego człowieka, uczestniczyć w niej wewnętrznie, która nas porusza, wstrząsa nami, stawia pytania dotyczące naszego życia i naszej odpowiedzialności.
Pierwsze spojrzenie, o którym mówi nam przypowieść, to spojrzenie, jakim Bóg nas ogarnął, abyśmy i my nauczyli się patrzeć jedni na drugich takimi oczami – pełnymi miłości i współczucia. Miłosierny Samarytanin jest bowiem, przede wszystkim, obrazem Jezusa, odwiecznego Syna, którego Ojciec posłał w dzieje [świata] właśnie dlatego, że spojrzał na ludzkość, nie przechodząc obojętnie, lecz z oczami, z sercem, z wnętrzem przepełnionymi wzruszeniem i współczuciem. Podobnie jak człowiek z Ewangelii, który schodził z Jerozolimy do Jerycha, ludzkość schodziła w otchłań śmierci, i nadal często musi zmagać się z mrokami zła, cierpieniem, ubóstwem i absurdem śmierci. Bóg jednak spojrzał na nas ze współczuciem, sam zechciał przejść naszą drogę, zstąpił między nas i w Jezusie, miłosiernym Samarytaninie, przyszedł uleczyć nasze rany, wylewając na nas olej swojej miłości i swego miłosierdzia.
Papież Franciszek wielokrotnie przypominał nam, że Bóg jest miłosierdziem i współczuciem, i stwierdził, że Jezus „jest współczuciem Ojca wobec nas” (Anioł Pański, 14 lipca 2019). On jest miłosiernym Samarytaninem, który wyszedł nam na spotkanie; On, jak mówi św. Augustyn, „zechciał siebie nazwać bliźnim. Albowiem Pan nasz Jezus Chrystus wskazał na samego siebie, jako udzielającego pomocy na pół żywemu, leżącemu na drodze, porzuconemu przez zbójców” (O nauce chrześcijańskiej, I, 30.33, tłum. Jan Sulowski, Warszawa 1979, s. 34).
Rozumiemy zatem, dlaczego przypowieść ta stanowi wyzwanie dla każdego z nas: ponieważ Chrystus jest objawieniem Boga pełnego współczucia. Wierzyć w Niego i naśladować Go jako Jego uczniowie oznacza pozwolić się przemienić, abyśmy i my mogli mieć te same uczucia: serce, które się wzrusza, spojrzenie, które zauważa i nie przechodzi obojętnie, ręce, które pomagają i opatrują rany, silne ramiona, które biorą odpowiedzialność za potrzebujących.
Dzisiejsze pierwsze czytanie, pozwalając nam wysłuchać słów Mojżesza, mówi nam, że posłuszeństwo przykazaniom Pana i nawrócenie się do Niego nie oznacza pomnażania zewnętrznych praktyk, lecz przeciwnie – powrót do swego serca, aby odkryć, że właśnie tam Bóg zapisał prawo miłości. Jeśli w głębi naszego życia odkryjemy, że Chrystus, jako miłosierny Samarytanin, nas miłuje i troszczy się o nas, to również my jesteśmy poruszeni do tego, aby miłować w ten sam sposób i staniemy się pełni współczucia jak On. Uzdrowieni i umiłowani przez Chrystusa, staniemy się również znakami Jego miłości i współczucia w świecie.
Bracia i siostry, dzisiaj potrzebna jest ta rewolucja miłości. Dzisiaj droga, która prowadzi z Jerozolimy w dół do Jerycha, miasta położonego poniżej poziomu morza, jest drogą, którą podążają wszyscy pogrążeni w złu, cierpieniu i ubóstwie; jest drogą wielu ludzi przytłoczonych trudnościami lub zranionych okolicznościami życia; jest drogą wszystkich tych, którzy „schodzą w dół”, aż do zagubienia i sięgnięcia dna; i jest drogą wielu ludów ograbionych, okradzionych i splądrowanych, ofiar opresyjnych systemów politycznych, gospodarki, która skazuje ich na ubóstwo, [ofiar] wojny, która zabija ich marzenia i życie.
A co robimy my? Czy widzimy i przechodzimy obojętnie, czy też pozwalamy, aby nasze serce zostało głęboko poruszone, tak jak serce Samarytanina? Czasami zadowalamy się jedynie wypełnianiem naszych obowiązków lub uważamy za bliźnich tylko tego, który należy do naszego kręgu, myśli tak jak my, ma tę samą narodowość lub wyznaje tę samą religię. Ale Jezus odwraca tę perspektywę, przedstawiając nam Samarytanina, cudzoziemca i heretyka, który staje się bliźnim dla tego poranionego człowieka. I prosi nas, abyśmy czynili to samo.
Samarytanin – pisał Benedykt XVI – „nie pyta, o obowiązki podyktowane solidarnością, nie ma też wzmianki o zasłudze na życie wieczne. Dzieje się coś innego. Rozdarło mu się serce (…) Gdyby pytanie brzmiało: «Czy także Samarytanin jest moim bliźnim», to w tym przypadku odpowiedzią byłoby jednoznaczne «nie». Jezus jednak odwraca ten problem: Samarytanin, cudzoziemiec, czyni siebie bliźnim i pokazuje mi, że sam w swoim sercu muszę się nauczyć bycia bliźnim i że odpowiedź noszę już w sobie samym. Muszę się stać kochającym, człowiekiem, który w sercu doznaje wstrząsu na widok cudzej niedoli” (Jezus z Nazaretu, tłum. Wiesław Szymona, O.P., Kraków 2007, s. 170).
Widzieć, nie przechodząc obojętnie, przerwać nasze gorączkowe zabieganie, pozwolić, aby życie drugiego człowieka, kimkolwiek jest, ze swoimi potrzebami i cierpieniami, głęboko poruszyło moje serce. To czyni nas bliźnimi jedni dla drugich, rodzi prawdziwe braterstwo, burzy mury i ogrodzenia. I w końcu miłość znajduje sobie przestrzeń, stając się silniejsza niż zło i śmierć.
Najmilsi, spójrzmy na Chrystusa, miłosiernego Samarytanina, i posłuchajmy Jego głosu, który i dziś mówi do każdego z nas: „Idź i ty czyń podobnie!” (w. 37).
Komentarz
...wiemy, kto tkwi w szczegółach
Nie umiałem znaleźć wątku o JP2 ani o Dniu Ojca, to tutaj wkleję:
Jan Paweł II o powołaniu do ojcostwa: Potrzeba obecności ojców
Już w Piśmie Świętym znajdujemy silne postaci ojców – jak Abraham, Józef czy Tobiasz – którzy stali się wzorem wiary, zaufania i poświęcenia. Tę samą drogę ukazywał światu św. Jan Paweł II, który jako papież i syn sam doświadczył mocy prawdziwego ojcostwa. W swoich licznych przemówieniach, encyklikach i spotkaniach z rodzinami nieustannie podkreślał, że ojciec ma kluczową rolę w budowaniu silnej, pełnej miłości i wartości rodziny.
Ojciec św. Jana Pawła II
Relacja Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II, z ojcem Karolem Wojtyłą seniorem, była niezwykle głęboka. Po śmierci matki w 1929 roku i brata Edmunda w 1932 roku, młody Karol pozostał z ojcem, który stał się dla niego nie tylko opiekunem, ale i duchowym przewodnikiem. Wspólne modlitwy, uczestnictwo w liturgii, pielgrzymki i codzienna obecność ojca ukształtowały w chłopaku silną wiarę i odpowiedzialność. Po śmierci ojca w 1941 roku, Karol, już jako seminarzysta, wiele razy wspominał duchową siłę, jaką czerpał od taty. Ten osobisty wymiar relacji miał później ogromne znaczenie w nauczaniu papieskim o ojcostwie i rodzinie.
Jan Paweł II w czerwcu 1999 roku w Wadowicach wspominał: „Patrząc z perspektywy lat, widzę, jak bardzo byłem winien temu ojcu. [...] Widziałem, jak klęczał codziennie na kolanach, jak się modlił. Ten obraz pozostawił we mnie coś, co przetrwało przez całe życie”.
Ojciec - przewodnik duchowy
Jan Paweł II często mówił o ojcostwie, podkreślając jego ważną rolę w życiu rodzinnym i społecznym. Ojciec nie jest jedynie źródłem materialnego zabezpieczenia – jego zadaniem jest kształtowanie serc dzieci, ochrona i przewodnictwo duchowe. Ojcostwo jest konkretnym wymiarem zadań dla mężczyzny. Zobowiązania w sposób szczególny łączą się z młodym potomkiem, ale też dotyczą samego mężczyzny, jak i jego małżonki. Nie są jednak skierowane tylko do własnej rodziny. Ojcostwo bowiem jest rodzajem służby, zatem może być zorientowane na inne bliskie osoby. Tak jak to było w przypadku św. Józefa, który de facto nie był biologicznym ojcem Jezusa, a jednak w pełni wziął na siebie odpowiedzialność ojcostwa.
Wychowawca i świadek wiary
W przemówieniu do ojców rodzin w Peru w 1985 roku papież mówił: „Ty, ojcze, jesteś pierwszym wychowawcą. Twoje słowo, przykład, postawa mają ogromny wpływ na twoje dzieci. One potrzebują twojej obecności, twojej czułości i twojego świadectwa” (Lima, 4 lutego 1985 r.).
Ojcostwo według św. Jana Pawła II nie może być oddzielone od wiary. Ojciec jest tym, który prowadzi rodzinę drogą Ewangelii. Papież w wielu homiliach podkreślał, jak ważne jest, by ojciec był obecny nie tylko fizycznie, ale i duchowo – poprzez wspólną modlitwę, rozmowę o Bogu i życie sakramentalne. W Liście do rodzin Gratissimam sane z 1994 roku, papież pisał: „Rodzicielstwo nie kończy się z chwilą narodzin dziecka. Ojciec i matka są wezwani, by dawać świadectwo wiary, być pierwszymi katechetami, pierwszymi nauczycielami miłości”.
Ojciec jako obrońca godności życia i sługa miłości
W encyklice Evangelium vitae (1995 r.) Jan Paweł II bronił nienaruszalności życia i godności człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. W tym kontekście wskazywał także na odpowiedzialność ojców: „Ojcostwo wymaga nie tylko przekazania życia, ale przede wszystkim uznania i przyjęcia dziecka jako daru Boga, troski o jego wzrost i dobro – fizyczne, moralne i duchowe” (nr 92).
Jan Paweł II wielokrotnie mówił o ojcostwie jako formie służby. Ojciec nie jest dominującym panem, ale kochającym opiekunem. W duchu Chrystusowego nauczania ojciec powinien być gotów oddać siebie dla dobra rodziny. W przemówieniu do rodzin w Manili papież mówił: „Współczesny świat potrzebuje ojców, którzy nie boją się być czułymi i pokornymi. Ojców, którzy poprzez swoją obecność i miłość uczą dzieci, kim jest Bóg – Ojciec miłosierny”.
Wspólnota, dialog, bliskość
W czasie audiencji i spotkań Jan Paweł II był niezwykle dostępny - błogosławił dzieciom, ojcom i rodzinom. Jego spojrzenie na ojcostwo objawiało się bardzo osobiście – wielokrotnie rozmawiał z chorymi, niepełnosprawnymi, biednymi – tak jak podczas spotkań w Polsce, gdzie „spośród zmęczenia i choroby nosił w sobie miłosierdzie dla każdego”. W spotkaniach międzynarodowych Jan Paweł II odkrywał szerokie znaczenie ojcostwa – także w dialogu międzyreligijnym. W Asyżu (1986 r.), choć nie dialogował bezpośrednio o ojcach biologicznych wskazywał, że wierzący – w każdej kulturze – mogą być twórcami pokoju poprzez wspólną nadzieję, miłość i troskę o rodziny świata.
A w dzisiejszym psalmie mamy takie objaśnienie:
LEON XIV
AUDIENCJA GENERALNA
Plac Świętego Piotra
Środa, 25 czerwca 2025 r.
Cykl katechez – Jubileusz 2025. Jezus Chrystus naszą nadzieją. II. Życie Jezusa. Uzdrowienia. 11. Kobieta cierpiąca na krwotok i córka Jaira. „Nie bój się, wierz tylko!” (Mk 5, 36)
Z Ewangelii według Świętego Marka
(Mk 5, 33-36)
Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed [Jezusem] i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości!».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!».
Drodzy Bracia i Siostry!
Również dzisiaj, przedmiotem naszego rozważania są uzdrowienia Jezusa będące znakiem nadziei. W Jezusie jest pewna siła, której również my możemy doświadczyć, wchodząc z Nim w osobową relację.
W dzisiejszych czasach, bardzo rozpowszechnioną chorobą jest znużenie życiem: rzeczywistość wydaje nam się zbyt skomplikowana, uciążliwa, trudno stawić jej czoła. Wówczas tracimy energię, zasypiamy, łudząc się, że po przebudzeniu wszystko będzie inaczej. Ale rzeczywistości trzeba stawić czoła, a razem z Jezusem możemy tego dokonać. Niekiedy też czujemy się zablokowani przez osądy tych, którzy roszczą sobie prawo do przypisywania innym etykietki.
Mam wrażenie, że sytuacje te znajdują odzwierciedlenie we fragmencie Ewangelii św. Marka, gdzie przeplatają się dwie historie: historia dwunastoletniej dziewczynki, która leży chora w łóżku i umiera, oraz historia kobiety, która od dwunastu lat cierpi na upływ krwi i poszukuje Jezusa, aby ją uzdrowił (por. Mk 5, 21-43).
Pomiędzy tymi dwiema postaciami kobiecymi Ewangelista umieszcza osobę ojca dziewczynki: nie pozostaje on w domu, lamentując nad chorobą córki, lecz wychodzi i prosi o pomoc. Chociaż jest przywódcą synagogi, niczego sobie nie uzurpuje ze względu na swoją pozycję społeczną. Kiedy trzeba czekać, nie traci cierpliwości i oczekuje. A kiedy przychodzą mu powiedzieć, że jego córka umarła i nie ma sensu niepokoić Nauczyciela, on nadal wierzy i żywi nadzieję.
Dialog tego ojca z Jezusem zostaje przerwany przez kobietę cierpiącą na krwotok, której udało się zbliżyć do Jezusa i dotknąć Jego szaty (w. 27). Niewiasta ta, z wielką odwagą podjęła decyzję, która zmieniła jej życie: wszyscy stale jej mówili, żeby stała z daleka, żeby się nie pokazywała. Skazano ją na ukrycie i izolację. Czasami my również możemy paść ofiarą osądu innych, którzy próbują narzucić nam rolę lub wizerunek, który nie jest nasz. Wtedy czujemy się źle i nie potrafimy się z tego wyrwać.
Owa kobieta wkracza na drogę zbawienia, gdy w jej sercu kiełkuje wiara, że Jezus może ją uzdrowić: wtedy znajduje siłę, aby wyjść i poszukać Go. Chce przynajmniej dotknąć skraju Jego szaty.
Wokół Jezusa były wielkie tłumy, więc wiele osób Go dotykało, a jednak nic się z nimi nie działo. Kiedy natomiast ta kobieta dotknęła Jezusa, została uzdrowiona. Na czym polega różnica? Komentując ten fragment tekstu, św. Augustyn mówi w imieniu Jezusa: „tłum nastaje, wiara dotyka” (Mowa 243, 2, w: Wybór mów, tłum. ks. Jan Jaworski, Warszawa 1973, s. 126). Tak właśnie jest: za każdym razem, gdy dokonujemy aktu wiary skierowanego ku Jezusowi, nawiązujemy z Nim kontakt i natychmiast wypływa z Niego Jego łaska. Czasem tego nie zauważamy, ale w sposób ukryty i rzeczywisty łaska do nas dociera i od wewnątrz stopniowo przemienia życie.
Być może także dziś wiele osób zbliża się do Jezusa powierzchownie, nie wierząc tak naprawdę w Jego moc. Stąpamy po posadzkach naszych kościołów, ale może serce jest gdzie indziej! Ta kobieta, cicha i anonimowa, przezwycięża swój lęk, dotykając serca Jezusa rękami uznawanymi za nieczyste z powodu choroby. I oto natychmiast czuje się uzdrowiona. Jezus mówi do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Mk 5, 34).
W międzyczasie przynoszą owemu ojcu wiadomość, że jego córka nie żyje. Jezus mówi do niego: „Nie bój się, wierz tylko!” (w. 36). Następnie idzie do jego domu i widząc, że wszyscy płaczą i krzyczą, mówi: „Dziecko nie umarło, tylko śpi” (w. 39). Wchodzi następnie do pokoju, gdzie leżała dziewczynka, bierze ją za rękę i mówi: „Talitha kum”, „Dziewczynko, mówię ci wstań!”. Dziewczynka wstała i zaczęła chodzić (por. w. 41-42). Ten gest Jezusa ukazuje nam, że nie tylko uzdrawia On z każdej choroby, lecz także budzi ze śmierci. Dla Boga, który jest Życiem wiecznym, śmierć ciała jest jak sen. Prawdziwa śmierć to śmierć duszy: to jej powinniśmy się lękać!
Jeszcze ostatni szczegół: Jezus, po wskrzeszeniu dziewczynki, mówi jej rodzicom, aby jej dano jeść (por. w. 43). Oto kolejny bardzo konkretny znak bliskości Jezusa wobec naszego człowieczeństwa. Ale możemy to rozumieć również w głębszym sensie i zadać sobie pytanie: kiedy nasze dzieci przeżywają kryzys i potrzebują duchowego pokarmu, czy potrafimy im go dać? A jak możemy to zrobić, skoro sami nie karmimy się Ewangelią?
Drodzy bracia i siostry, w życiu są chwile rozczarowania i zniechęcenia, jest też doświadczenie śmierci. Uczmy się od tej kobiety, od tego ojca: idźmy do Jezusa: On nas może uzdrowić, może dać nam nowe życie. Jezus jest naszą nadzieją!
Apel
W ostatnią niedzielę doszło do tchórzliwego zamachu terrorystycznego na wspólnotę grecko- prawosławną w kościele Mar Elias (św. Eliasza) w Damaszku. Powierzamy ofiary miłosierdziu Bożemu i modlimy się za rannych i ich rodziny.
Chrześcijanom Bliskiego Wschodu mówię: jestem z wami. Cały Kościół jest z wami.
To tragiczne wydarzenie przypomina o głębokiej kruchości, która nadal naznacza Syrię, po latach konfliktów i niestabilności. Dlatego tak ważne jest, aby społeczność międzynarodowa nie odwracała wzroku od tego kraju, lecz nadal okazywała mu wsparcie poprzez gesty solidarności i wzmożone wysiłki na rzecz pokoju i pojednania.
Nadal, z uwagą i nadzieją, śledzimy rozwój sytuacji w Iranie, Izraelu i w Palestynie.
Słowa proroka Izajasza rozbrzmiewają dziś pilniej niż kiedykolwiek: „Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny” (Iz 2, 4). Niech ten głos, pochodzący od Najwyższego, zostanie usłyszany! Niech zostaną uleczone rany zadane przez krwawe działania w ostatnich dniach. Niech zostanie odrzucona wszelka logika przemocy i odwetu, a z determinacją niech zostanie obrana droga dialogu, dyplomacji i pokoju.
Pozdrowienie
Serdecznie pozdrawiam Polaków. Zachęcam was do codziennej lektury Ewangelii. Niech będzie ona dla Was duchowym pokarmem, uzdalniającym do niesienia wiary i nadziei do swoich środowisk. A zbliżająca się uroczystość świętych Piotra i Pawła niech stanie się dla was okazją do odnowienia osobistej więzi ze wspólnotą Kościoła i modlitewnej troski o jego pasterzy. Z serca Wam błogosławię!
„Do Matki nie powinno się zapraszać. Do Matki się po prostu jedzie, bo Matka czeka na nas” – mówi Radiu Watykańskiemu-Vatican News ks. Przemysław Soboń, kanonik laterański, kustosz sanktuarium maryjnego w Gietrzwałdzie. 27 czerwca przypada 148. rocznica rozpoczęcia objawień Matki Bożej dwóm dziewczynkom – Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej.
To jedyne w Polsce miejsce, gdzie Kościół uznał objawienia maryjne a sanktuarium przygotowuje się do wielkiego jubileuszu 150-lecia ukazania się Matki Bożej.
Spotkanie z Papieżem
Podczas środowej audiencji generalnej ks. Przemysław Soboń przekazał Papieżowi Leonowi XIV kopię figury Matki Bożej z kaplicy objawień. Ojciec Święty serdecznie pozdrowił pielgrzymów oraz błogosławił wszystkim, a szczególnie uczestnikom uroczystości rocznicowych.
...
Różaniec jako odpowiedź
Na pytania dziewczynek, Maryja w Gietrzwałdzie odpowiadała niezmiennie – wskazując na różaniec. „Kiedy pytały o powołania kapłanów w parafiach czy o ustanie pijaństwa, Matka Boża mówiła: odmawiajcie różaniec. Wszystkie pytania kończyły się tą samą odpowiedzią. I te problemy są aktualne również dzisiaj” – podkreśla ks. Soboń. Pytana o to, co jest ważniejsze – Msza Święta czy różaniec – Maryja wskazała jednoznacznie na Eucharystię. „To wezwanie, które wybrzmiewa z Gietrzwałdu jest niezwykle aktualne. I to zapewnienie Matki Bożej, że nie pozostawi nas samych, że zawsze będzie z nami, rzeczywiście jest w gietrzwałdzkim sanktuarium odczuwalne” – podkreśla ks. Soboń.
...
Czekając na beatyfikację
W ramach jubileuszu 150-lecia Gietrzwałd czeka także na decyzję Ojca Świętego w sprawie wyniesienia na ołtarze Barbary Samulowskiej – jednej z wizjonerek. „Proces beatyfikacyjny trwa. Jest podpisany dekret o heroiczności cnót. Mamy nadzieję, że jubileusz 150-lecia będzie połączony z ceremonią beatyfikacji” –mówi ks. Przemysław Soboń CRL.
Tegoroczne uroczystości
Obchody 148. rocznicy objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie rozpoczną się w piątek 27 czerwca i potrwają aż do sobotniego wieczoru. W programie znalazły się m.in. Droga Krzyżowa, procesja z figurą Matki Bożej, adoracje, wykłady oraz koncert ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, a kulminacyjnym punktem będzie uroczysta Eucharystia i całonocne czuwanie modlitewne.
https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2025-06/tam-gdzie-maryja-mowila-po-polsku-mija-148-lat-od-objawien-w-g.html
Leon XIV nałożył ponad 50 niedawno mianowanym arcybiskupom paliusze z białej wełny, symbol bliskiej relacji ze Stolicą Apostolską. Wyróżnionych zostało trzech polskich arcybiskupów: Adrian Galbas, Wiesław Śmigiel i Zbigniew Zieliński.
Papież Leon XIV powiedział w niedzielę, że Kościół potrzebuje braterstwa i łączenia odmienności. Podczas mszy z okazji uroczystości świętych Piotra i Pawła, patronów Rzymu i jego diecezji, papież wezwał: "bądźmy laboratorium jedności i wspólnoty, braterstwa i pojednania".
Nowy papież przywrócił tradycję osobistego nakładania paliuszy arcybiskupom po zmianach wprowadzonych przez Franciszka, który zdecydował, że mają one być nakładane w ich archidiecezjach. Podczas uroczystości nałożył je ponad 50 nowym arcybiskupom mianowanym w ciągu ostatniego roku.
Wśród wyróżnionych arcybiskupów znalazło się trzech Polaków: metropolita warszawski abp Adrian Galbas, metropolita szczecińsko-kamieński abp Wiesław Śmigiel i metropolita poznański abp Zbigniew Zieliński.
W homilii Leon XIV zwrócił uwagę na różnice między apostołami Piotrem i Pawłem. Piotr - przypomniał - był rybakiem z Galilei, a Paweł - "ścisłym intelektualistą należącym do partii faryzeuszy".
-- Pierwszy z nich natychmiast porzucił wszystko, aby pójść za Panem; drugi prześladował chrześcijan, aż został przemieniony przez Zmartwychwstałego Chrystusa. Piotr głosił Ewangelię przede wszystkim Żydom; Paweł został posłany do niesienia Dobrej Nowiny poganom - mówił Leon XIV.
Jak dodał papież, patroni mieli różne poglądy, zdarzało się, że konfrontowali się i "ścierali w ewangelicznej szczerości". Papież podkreślił potrzebę komunii kościelnej, łączenia odmienności i budowania "mostów jedności" po to, aby różnorodność połączona wyznaniem jednej wiary przyczyniała się do głoszenia Ewangelii.
-- Jesteśmy wezwani do podążania tą drogą, patrząc właśnie na Piotra i Pawła, ponieważ wszyscy potrzebujemy takiego braterstwa. Potrzebuje go Kościół - oświadczył.
Leon XIV przypomniał słowa papieża Franciszka o zagrożeniu dotyczącymi redukcji chrześcijańskiego dziedzictwa do przeszłości. Wskazał, że ważne jest, by katolicy uniknęli "ryzyka znużonej i statycznej wiary".
Zgodnie z tradycją z okazji uroczystości świętych Piotra i Pawła prowadząca do Watykanu aleja została udekorowana kolorowymi dywanami z kwiatów.
Eee, paliusze.
Jak zacząłem czytać przez myśl jak błyskawica przemkło mnie słowo "anatema".
A u nasz na kazaniu ksiądz zrównał ich obu. Bo oba dwa ciężko zgrzeszyli.
Paweł prześladował chrześcijan a Piotr trzy razy się zaparł.
👣
🐾
🐾
Legenda głosi, że 4 razy, nawet jest książka do tego nawiązująca.
A nie tylko dykteryjkowo, to zaczynają wypadać trupy z szafy:
Źródło omówienia.
Jakiś powiew zmian, czy zgniła wojna koterii?
1
Odnośnie wypowiedzi nowego Papieża odnośnie swego poprzednika, bez związku mnie najszło:
https://energetyka24.com/klimat/wiadomosci/papiez-leon-xiv-apeluje-o-nawrocenie-w-sprawie-ekologii
"Papież apelował o zmianę relacji ze środowiskiem naturalnym i wyjście z kryzysu ekologicznego, którego przyczyną jest jego zdaniem zerwanie relacji z Bogiem, bliźnim i Ziemią."
...a propos, ten nowy formularz to faktycznie ciekawa rzecz, ale dobór czytań pozostawił we mnie niedosyt
Czytania Ewangelii bardzo na temat, zwłaszcza podoba mi się wybór Mt 6, 24-34
Wybór Mdr 13, 1-9 jest też wspaniały, ale czyż po tym czytaniu bardziej niż Kol 1, 15-20 nie pasowałby raczej Rz 1, 18-25:
Albo choćby Dz 17, 24-31:
Leon XIV wzywa do „rewolucji wdzięczności i troski” wobec osób starszych
„Błogosławiony, kto nie stracił nadziei” (por. Syr 14, 2) tak brzmi temat V Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych i orędzia przygotowanego przez Leona XIV na tę okazję. Wydarzenie to będzie obchodzone w całym kościele w niedzielę, 27 lipca tego roku.
„Chrześcijańska nadzieja zawsze pobudza nas do większej odwagi, do myślenia z rozmachem, do niezadowalania się status quo. W tym przypadku: do zaangażowania na rzecz zmiany, która przywróci osobom starszym szacunek i miłość” - akcentuje Papież.
„Odwiedzenie osoby starszej, to sposób na spotkanie Jezusa, który nas wyzwala z obojętności i samotności” - wskazał Papież, który przypomniał o możliwości uzyskania łaski odpustu jubileuszowego, w sytuacji nawiedzenia osób starszych i chorych, „pielgrzymując niejako do obecnego w nich Chrystusa”.
Papież Leon XIV w swym przesłaniu przypomina, że Pan Bóg „wielokrotnie objawia swoją opatrzność” kiedy zwraca się do osób w podeszłym wieku. „Poprzez te wybory uczy nas, że w Jego oczach starość jest czasem błogosławieństwa i łaski, a osoby starsze są dla Niego pierwszymi świadkami nadziei” - wskazał. Ojciec Święty zauważa, że dziś znakiem czasów jest fakt wzrostu liczby osób w podeszłym wieku. Potrzeba jego rozeznania, aby prawidłowo odczytać historię, którą przeżywamy.
Leon XIV wskazuje: „Życie Kościoła i świata można bowiem zrozumieć jedynie w następstwie kolejnych pokoleń, a otwarcie ramion wobec starszego człowieka pomaga nam zrozumieć, że historia nie kończy się w teraźniejszości, nie wyczerpuje się w pospiesznych spotkaniach i fragmentarycznych relacjach, ale biegnie ku przyszłości”. Pismo Święte pokazuje nam (por. Rdz 48, 8-20), aby w przyszłość patrzeć z nadzieją, ufając obietnicy Boga.
„Jeśli więc jest prawdą, że kruchość osób starszych domaga się żywotności młodych, to równie prawdą jest, że niedoświadczenie młodych potrzebuje świadectwa osób starszych, aby mądrze planować przyszłość” - zaznaczył Papież. Przypomniał rolę dziadków, którzy często byli dla nas „wzorem wiary i pobożności, cnót obywatelskich i zaangażowania społecznego, pamięci i wytrwałości w próbach”. Wobec tak pięknego dziedzictwa, „jakie przekazali nam z nadzieją i miłością, nigdy nie odpowiemy z wystarczającą wdzięcznością i konsekwencją”.
Znaki nadziei dla osób starszych
Jubileusz jest dla osób starszych okazją do doświadczenia wyzwolenia, zwłaszcza z samotności i opuszczenia. „Ten rok jest odpowiednią chwilą, aby to urzeczywistnić: wierność Boga wobec Jego obietnic uczy nas, że w starości zawiera się błogosławieństwo, autentyczna radość ewangeliczna, która wymaga od nas zburzenia murów obojętności, w których często zamknięte są osoby starsze” - zaznaczył Leon XIV.
Jednocześnie, Papież wskazał na problem zepchnięcia na margines życia społecznego i zapomnienia osób starszych przez społeczeństwa. Wobec takich sytuacji niezbędna jest zmiana podejścia. Będzie to świadczyć „o przyjęciu odpowiedzialności przez cały Kościół”. Ojciec Święty wzywa: „Każda parafia, każde stowarzyszenie, każda grupa kościelna jest wezwana do czynnego udziału w «rewolucji» wdzięczności i troski”. Ma to być realizowane poprzez „częste odwiedzanie osób starszych, tworzenie dla nich, i z nimi, sieci wsparcia i modlitwy, nawiązywanie relacji, które mogą dać nadzieję i godność tym, którzy czują się zapomniani”.
Papież Leon XIV przypomina, że nadzieja jest błogosławieństwem, nawet w obliczu trudności i starości. Choć życie może skłaniać nas do patrzenia wstecz, każdy człowiek zawsze może kochać i modlić się – to wolność, której nie odbierze nam żadna słabość.
Miłość bliskich – małżonka, dzieci, wnuków – daje siłę i pocieszenie, stając się źródłem nadziei. Nawet gdy ciało słabnie, duch może się codziennie odnawiać dzięki relacji z Bogiem.
Ojciec Święty zachęca, aby osoby starsze wytrwały w zaufaniu Panu Bogu; Może to się dokonywać każdego dnia poprzez modlitwę i Eucharystię. „Przekazujmy z miłością wiarę, którą żyliśmy przez tyle lat, w rodzinie i w codziennych spotkaniach” - wskazał. W każdym wieku możemy być znakami nadziei dla innych – szczególnie wobec tych, którzy są w potrzebie.
...starość?
Generalnie starość jest nauką dla młodych: "co człowiek sieje, to i żąć będzie".
W tym sensie i zły przykład jest przykładem.
Jeszcze garść a propos starości:
Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. (Rz 8, 18)
Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku, dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. (2 Kor 4, 17-18)
Światłość w ciemności świeci (J 1, 18)
Nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. (2 Kor 4, 16)
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. (1 Tes 5, 1618)
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. (J 16, 21)
Miłość nie pamięta złego. (1 Kor 13, 5)
"Papież Leon XIV modlił się w środę, aby świat uznał pilną potrzebę rozwiązania kryzysu klimatycznego i „usłyszał wołanie ubogich”. Podczas mszy papieskiej celebrował nowy zestaw modlitw i czytań, zainspirowany ekologicznym dziedzictwem papieża Franciszka.
Jako kolejny dowód swojego zaangażowania w ochronę środowiska Leo oznajmił, że planuje zrealizować jedno z najważniejszych ekologicznych dziedzictw Franciszka: przekształcenie 430-hektarowego pola w północnej części Rzymu w farmę słoneczną.
Powiedział, że świat musi zmienić swoje nastawienie do planety i tego, co powoduje, że „świat płonie”."
https://apnews.com/article/pope-leo-green-mass-climate-justice-4a65f5d0897016d654589439032433b3
Wspaniale! Zamiast jadła dla ubogich będzie niepewne źródło prądu.
..."planeta płonie"? Już to gdzieś słyszeliśmy.
Na 430ha to ogromna farma z pińcet MW. Poniekąd w artykule stwierdzono, że Papa zadeklarował, że Watykan będzie pierwszym "państwem o zerowym śladzie weglowym" ("the world’s first carbon-neutral state").
Wielkie mi państwo.
Tymczasem dykasteria d/s biskupów weszła na obroty i mianuje nowego biskupa w polskim Kościele co tydzień, a ostatnio nawet częściej. Wcześniej była to działka kard. Provosta.
Wczoraj był biskup grekokatolicki, dzisiaj pomocniczy radomski.
Na temat pierwszego nie mogę się wypowiadać, natomiast drugi wygląda na bardzo dobry wybór.
Młody, wierzący, obyty duszpastersko, ze znakiem jakości Fos-Zoe, wykształcony, ale nie naukowiec. Nie urzędnik. Ktoś z Koleżeństwa go zna?
https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2025-07/leon-xiv-mianowal-krzysztofa-dukielskiego-biskupem-pomocniczym-d.html
Potrzeby w naszym kraju są duże. Cały czas czekamy na biskupa katowickiego, poprzedniego zabrali do Warszawy.
Do Łodzi też poprosimy.
Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!
Ewangelia z dzisiejszego dnia zaczyna się od pięknego pytania, zadanego Jezusowi: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10, 25). Te słowa wyrażają stałe pragnienie w naszym życiu – pragnienie zbawienia, to znaczy życia wolnego od niepowodzenia, od zła i śmierci.
To, czego oczekuje serce człowieka, jest opisane jako dobro, które się „dziedziczy” – nie chodzi o zdobywanie go siłą ani wypraszanie go jak niewolnicy, ani też o uzyskanie go na podstawie umowy. Życie wieczne, które może dać jedynie Bóg, jest przekazywane człowiekowi w dziedzictwie niczym z ojca na syna.
Dlatego właśnie na nasze pytanie Jezus odpowiada, że aby otrzymać dar Boga, trzeba przyjąć Jego wolę. Jak jest zapisane w Prawie: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem”, a „swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10, 27; por. Pwt 6, 5; Kpł 19, 18). Tak postępując, odpowiadamy na miłość Ojca – wolą Boga jest bowiem to prawo życia, które Bóg pierwszy stosuje względem nas, umiłowawszy nas całym sobą w Synu Jezusie.
Bracia i siostry, patrzmy na Niego! Jezus jest objawieniem prawdziwej miłości do Boga i do człowieka – miłości, która się ofiarowuje, a nie posiada, miłości, która przebacza, a nie żąda, miłości, która pomaga i nigdy nie opuszcza. W Chrystusie Bóg stał się bliźnim każdego mężczyzny i każdej kobiety; zatem każdy z nas może – i powinien – stać się bliźnim tych, których spotyka na drodze. Także my jesteśmy wezwani, byśmy za przykładem Jezusa, Zbawiciela świata, nieśli pociechę i nadzieję, zwłaszcza zniechęconym i rozczarowanym.
Aby żyć wiecznie, nie trzeba zatem oszukiwać śmierci, ale służyć życiu – to znaczy troszczyć się o życie innych w czasie, który wspólnie przeżywamy. To jest najwyższe prawo, które jest ponad wszelkimi regułami społecznymi i nadaje im sens.
Prośmy Maryję Pannę, Matkę Miłosierdzia, aby nam pomagała przyjmować w naszym sercu wolę Bożą, która jest zawsze wolą miłości i zbawienia, abyśmy byli na co dzień ludźmi zaprowadzającymi pokój.
Bracia i Siostry!
Dzielę waszą radość z celebracji tej Eucharystii i pragnę pozdrowić wszystkich obecnych, wspólnotę parafialną, kapłanów, Księdza Biskupa tej diecezji, Jego Eminencję, władze cywilne i wojskowe.
Ewangelia dzisiejszej niedzieli, której wysłuchaliśmy, jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej poruszających przypowieści opowiedzianych przez Jezusa. Wszyscy znamy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 25-37).
Także i dziś stanowi ona dla nas wyzwanie, stawia pytania dotyczące naszego życia, wstrząsa spokojem naszych uśpionych lub rozproszonych sumień, oraz konfrontuje nas z niebezpieczeństwem wiary wygodnej, opartej na zewnętrznym zachowywaniu prawa, ale niezdolnej do odczuwania i działania z takim samym współczuciem, jakie okazuje Bóg.
Współczucie jest bowiem centralnym elementem tej przypowieści. I choć rzeczywiście w opowiadaniu ewangelicznym ukazane jest ono poprzez czyny Samarytanina, pierwszym elementem, na który zwraca uwagę tekst, jest spojrzenie. Bowiem wobec człowieka rannego leżącego na poboczu drogi, po napaści zbójców, o [reakcji] kapłana i lewity czytamy: „zobaczył go i minął” (w. 32); natomiast o Samarytaninie Ewangelia mówi: „zobaczył go i wzruszył się głęboko” (w. 33).
Drodzy bracia i siostry, spojrzenie ma znaczenie, ponieważ wyraża to, co jest w naszym sercu: można zobaczyć i minąć, albo zobaczyć i wzruszyć się głęboko. Istnieje spojrzenie zewnętrzne, nieuważne i pobieżne, spojrzenie udające, że nie widzi, czyli spojrzenie, które nie pozwala się poruszyć ani skonfrontować z sytuacją. Ale jest też spojrzenie oczami serca, spojrzenie głębsze, z empatią, która pozwala nam wejść w sytuację drugiego człowieka, uczestniczyć w niej wewnętrznie, która nas porusza, wstrząsa nami, stawia pytania dotyczące naszego życia i naszej odpowiedzialności.
Pierwsze spojrzenie, o którym mówi nam przypowieść, to spojrzenie, jakim Bóg nas ogarnął, abyśmy i my nauczyli się patrzeć jedni na drugich takimi oczami – pełnymi miłości i współczucia. Miłosierny Samarytanin jest bowiem, przede wszystkim, obrazem Jezusa, odwiecznego Syna, którego Ojciec posłał w dzieje [świata] właśnie dlatego, że spojrzał na ludzkość, nie przechodząc obojętnie, lecz z oczami, z sercem, z wnętrzem przepełnionymi wzruszeniem i współczuciem. Podobnie jak człowiek z Ewangelii, który schodził z Jerozolimy do Jerycha, ludzkość schodziła w otchłań śmierci, i nadal często musi zmagać się z mrokami zła, cierpieniem, ubóstwem i absurdem śmierci. Bóg jednak spojrzał na nas ze współczuciem, sam zechciał przejść naszą drogę, zstąpił między nas i w Jezusie, miłosiernym Samarytaninie, przyszedł uleczyć nasze rany, wylewając na nas olej swojej miłości i swego miłosierdzia.
Papież Franciszek wielokrotnie przypominał nam, że Bóg jest miłosierdziem i współczuciem, i stwierdził, że Jezus „jest współczuciem Ojca wobec nas” (Anioł Pański, 14 lipca 2019). On jest miłosiernym Samarytaninem, który wyszedł nam na spotkanie; On, jak mówi św. Augustyn, „zechciał siebie nazwać bliźnim. Albowiem Pan nasz Jezus Chrystus wskazał na samego siebie, jako udzielającego pomocy na pół żywemu, leżącemu na drodze, porzuconemu przez zbójców” (O nauce chrześcijańskiej, I, 30.33, tłum. Jan Sulowski, Warszawa 1979, s. 34).
Rozumiemy zatem, dlaczego przypowieść ta stanowi wyzwanie dla każdego z nas: ponieważ Chrystus jest objawieniem Boga pełnego współczucia. Wierzyć w Niego i naśladować Go jako Jego uczniowie oznacza pozwolić się przemienić, abyśmy i my mogli mieć te same uczucia: serce, które się wzrusza, spojrzenie, które zauważa i nie przechodzi obojętnie, ręce, które pomagają i opatrują rany, silne ramiona, które biorą odpowiedzialność za potrzebujących.
Dzisiejsze pierwsze czytanie, pozwalając nam wysłuchać słów Mojżesza, mówi nam, że posłuszeństwo przykazaniom Pana i nawrócenie się do Niego nie oznacza pomnażania zewnętrznych praktyk, lecz przeciwnie – powrót do swego serca, aby odkryć, że właśnie tam Bóg zapisał prawo miłości. Jeśli w głębi naszego życia odkryjemy, że Chrystus, jako miłosierny Samarytanin, nas miłuje i troszczy się o nas, to również my jesteśmy poruszeni do tego, aby miłować w ten sam sposób i staniemy się pełni współczucia jak On. Uzdrowieni i umiłowani przez Chrystusa, staniemy się również znakami Jego miłości i współczucia w świecie.
Bracia i siostry, dzisiaj potrzebna jest ta rewolucja miłości. Dzisiaj droga, która prowadzi z Jerozolimy w dół do Jerycha, miasta położonego poniżej poziomu morza, jest drogą, którą podążają wszyscy pogrążeni w złu, cierpieniu i ubóstwie; jest drogą wielu ludzi przytłoczonych trudnościami lub zranionych okolicznościami życia; jest drogą wszystkich tych, którzy „schodzą w dół”, aż do zagubienia i sięgnięcia dna; i jest drogą wielu ludów ograbionych, okradzionych i splądrowanych, ofiar opresyjnych systemów politycznych, gospodarki, która skazuje ich na ubóstwo, [ofiar] wojny, która zabija ich marzenia i życie.
A co robimy my? Czy widzimy i przechodzimy obojętnie, czy też pozwalamy, aby nasze serce zostało głęboko poruszone, tak jak serce Samarytanina? Czasami zadowalamy się jedynie wypełnianiem naszych obowiązków lub uważamy za bliźnich tylko tego, który należy do naszego kręgu, myśli tak jak my, ma tę samą narodowość lub wyznaje tę samą religię. Ale Jezus odwraca tę perspektywę, przedstawiając nam Samarytanina, cudzoziemca i heretyka, który staje się bliźnim dla tego poranionego człowieka. I prosi nas, abyśmy czynili to samo.
Samarytanin – pisał Benedykt XVI – „nie pyta, o obowiązki podyktowane solidarnością, nie ma też wzmianki o zasłudze na życie wieczne. Dzieje się coś innego. Rozdarło mu się serce (…) Gdyby pytanie brzmiało: «Czy także Samarytanin jest moim bliźnim», to w tym przypadku odpowiedzią byłoby jednoznaczne «nie». Jezus jednak odwraca ten problem: Samarytanin, cudzoziemiec, czyni siebie bliźnim i pokazuje mi, że sam w swoim sercu muszę się nauczyć bycia bliźnim i że odpowiedź noszę już w sobie samym. Muszę się stać kochającym, człowiekiem, który w sercu doznaje wstrząsu na widok cudzej niedoli” (Jezus z Nazaretu, tłum. Wiesław Szymona, O.P., Kraków 2007, s. 170).
Widzieć, nie przechodząc obojętnie, przerwać nasze gorączkowe zabieganie, pozwolić, aby życie drugiego człowieka, kimkolwiek jest, ze swoimi potrzebami i cierpieniami, głęboko poruszyło moje serce. To czyni nas bliźnimi jedni dla drugich, rodzi prawdziwe braterstwo, burzy mury i ogrodzenia. I w końcu miłość znajduje sobie przestrzeń, stając się silniejsza niż zło i śmierć.
Najmilsi, spójrzmy na Chrystusa, miłosiernego Samarytanina, i posłuchajmy Jego głosu, który i dziś mówi do każdego z nas: „Idź i ty czyń podobnie!” (w. 37).