"Nie wierzę i jestem za Życiem"
Wrzucam dwa zdarzenia z zeszłego roku. Jako punkt odniesienia dla przyszłych rozmów o aborcji. I tego jak się zmieniają pewne sprawy niezauważalnie.
W cytowanej niżej wymianie zdań między "ocalałą z aborcji", a Muskiem, najciekawsze1 jest porozumienie:
-You are pro humanity?
-Yes, i love humanity.
Można rozpatrywać ten występ dziewczyny z grupy i kanału Secular Prolife jako wewnętrzne przetasowania i tąpnięcia w łonie amerykańskiego stosunku do religii i kościoła w jego wszelkich zdziwaczałych denominacjach. Jednak myślę, że ostatecznie prowadzi to do powiększenia obozów sojuszniczych. I raczej "pioruny" to już przeszłość.
1
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.


Komentarz
Bliższa nam, jako "niepraktykującym tradsom" (trademark by Ignatz), jest wiceprezydent Agentyny, tradsiara Villarruel. Dzieki niej zakończony rok miał w papierach urzędowych nazwę Roku Obrony Życia i innych rzeczy.
Ale czy urzędowo da się zmienić podejście ludzi do Życia? Czy nie powinno to pozostać w sferze właśnie takich dialogów i świadectw, jak przytoczona rozmowa.
Villarruel jest jedną z większych cwaniar w polityce. Uprawia własną politykę historyczną (Fox sugerował, że reprezentuje po prostu interesy dawnej Junty) oskarżając też drogami prawnymi partyzantów walczących o demokrację w latach 70tych. Cały czas podkreśla swoją sympatię do Isabeli Peron i jej rządów (a nawet starowinkę kilka miesięcy temu odwiedziła). Zaburza tym hołdowaniem uproszczony ogląd historii Argentyny, w którym od rządów Isabeli zaczęło się zło i pochodziło ono jedynie od władz junty w mundurach w podbiciu z krwawnika.
Jest też Villarruel cwaniarą i niezależną postacią w kewstii stosunku do Życia i Rodziny, jako że broni ich nie z pozycji samej wiary, ale argumentów naukowych i społecznych. Przewidywała już 2 lata temu w czasie kampanii, że zdobycie władzy prezydneckiej nie będzie oznaczać dla partii Mileia możliwości zmiany prawnej sytuacji aborcji. Przez mniejszość w parlamencie i niemożliwoścć przepchnięcia na razie innego prawa. Stąd m.in. jej wpływ na to jak w dokumentach ujęto opis pierwszego roku rządów Mileia.
Wyobrażam sobie dyskusje w urzędach argentyńskich w zeszłym roku wokół tego, co oznacza "Obrona Życia" i myślę, że ważne się odbywały. A częśc była też może podobna do tej odbytej przez młodą "Ocaleńczynię" i Muska.
-- Spytajmy Dasię.
-- Da się.
Oczywiście - Jakoś podejście ludzi do innej przestępczości urzędowo dziwnym trafem zmienić dasię, gdyż siedzieć w tiurmie nie bardzo chcą.
Nie tylko to, ale i szeroko zakrojona akcja propagandowa. Jak było referendum akcesyjne, to w serialu Klan wszyscy normalsci byli za anschlussem a jedyny schwartzcharakter - Rafalski - oczywiście przeciw. To były czasy Małysza - on też był za.
Wiem, że to będzie nudne, ale jeszcze pare razy na nieboszczce FF pisałem, że jednym z większych sukcesów aoborcjonistów było sprowadzenie kwestii zabijania dzieci nienarodzonych do dyskusputy religijnej. Tak się składa, że w moim - szeroko pojętym - otoczeniu największe sukcesy w przekonywaniu konkretnych ludzi co do tego, że aborcja jest złem ma facet, który jest nie tylko niewierzący, ale w wielu kwestiach wręcz antykościelny..
Bardzo jestem koledze wdzięczny za to przywołanie nieboszczka FF, jako że nie znałem tamtych dysput, a obstawiałem, że na pewno gdzieś uderzyłem w bank zakreslen i przemyśleń FFowych. Nawet mi się przypomniało coś co pamiętałem z jakiegoś plakatu, a co było chyba tajemniczym patronem tej nazwy wątku:
Ale jakiej religijnej? Przecież nikt nie mówi o wierze, tylko o biologii i prawie. Nie wolno bezkarnie mordować niewinnych ludzi.
Ten postulat musi z czego wynikać.
Ja verstehen, ale nawiązując do posta Allium, jeśli tamtym przeszkadza powód lerigijny, można posługiwać się argumentem z KK.
Ja jeszcze robię tak, że pokazuje zdjęcie jakiegoś upośledzonego lecz szczęśliwego dziecka i mówię: dam ci młotek albo piłę łańcuchową. Jesteś w stanie bronić swoich poglądów? A jaka to różnica przed czy po poczęciu?
No właśnie o to chodzi. Argumenty za życiem są czysto biologiczne - tak jak kolega napisał.
Niestety bardzo duża część naszych proLiferów zaczyna niemal każdy swój wywód na ten temat, od żarliwych deklaracji wiary i przywiązania do nauki Kościoła. W ten sposób spychają dyskusje z zasadniczego tematu "Dlaczego chcecie zabijać niewinnych ludzi?" na sprawy trudniejsze do obrony w dyskusji.
Kol. Miejsen prosił, żebym wkleił zza bana następujący anons:
A z katolikami można rozmawiać? Bez obrażania ich?
Nie jestem pewien, czy tędy droga. Zdaje się, że jest ustalony jakiś umowny podział okresów życia człowieka: zarodek, płód, noworodek, niemowlę, potem różne fazy dziecięctwa, potem młodzież, dorosły, staroś.
Chodzi o to, że przez cały czas to jest człowiek. Czy jak nazwiemy płód dzieckiem to będzie on jeszcze bardziej człowiekiem? Czy faktycznie możemy nazywać zarodek "dzieckiem"? Trochę to bez sensu, a zapis ustawy można zmienić, bo niby czemu nie. Na potrzeby zakresu zainteresowania i interwencji rzecznika praw DZIECKA tak to zapisano, ale to chyba nie jest kluczowe.
Zresztą, jak pokazują liczne dane, pojęcie tzw. aborcji jest przez sługi szatana rozszerzane do ludzi w fazie postnatalnej. Jeśli człowiek przeżyje "zabieg" "aborcji", pozostawia się go bez pomocy aż umrze.
Z biologii nie wynikają żadne prawa. Biologia jest absolutnie obojętna wobec morderstwa, odnotowuje to co najwyżej w księdze Historii Naturalnej jako kolejny przecinek.
Z kolei skoro już wywaliliśmy Boga i prawo naturalne, to prawo stanowione które decyduje kogo chronimy a kogo zabijamy, nie jest niczym związanym i jego użytkowa definicja człowieka może ignorować nienarodzonych, Żydow, rudych, niskich a nawet Polaków.
Nie ma biologicznego argumentu za życiem ponieważ biologia uważa za absolutnie neutralne i obojętne czy Kowalski obedrze Nowaka ze skóry, tak jak jest obojętne czy jeden basior zagryzie innego w walce o babę.
Ale jednak zwolennicy prawa do bezkarnego mordowania ludzi przed poczęciem dehumanizują płody.