Skip to content

Fenomen grzybobrania

edytowano September 2017 w Forum ogólne
Jak Polska długa i szeroka ludzie tego lata poszli na grzyby. Ze względu na obfite opady mamy chyba najbardziej grzybowy rok od dekad. Faktycznie jest tego zatrzęsienie, borowiki można dosłownie kosić w niektórych miejscach, ale generalnie są wszystkie grzyby w obfitości.

I ludzie ruszyli. Starzy grzybiarze, okazyjni, nowi, ludzi w lasach jest od groma. Okazało się, że ludzie to uwielbiają w skali, której nie podejrzewałem. Mnie to rusza średnio, co roku gdzieś coś poskubię, ale bardziej dla towarzystwa i pójścia do lasu, którego też jakimś wielkim fanem nie jestem. Podobnie mam z łowieniem ryb. Bywam, ale specjalnie mnie to nie kręci.

Bo to jest chyba tak, że w każdym z nas siedzą głęboko elementarne predyspozycje, instynkty, które co jakiś czas wyłażą. Uproszczając, mamy: zbieraczy, rolników, myśliwych i wojowników. Dla potrzeb całokształtu dodam jeszcze - handlarzy i rzemieślników. Kim jesteście ? Bo ja zbieraczem, myśliwym i handlarzem na bank nie jestem. Rzemieślnikiem też. Rolnik, o to bliżej, ale tak po prawdzie, to chyba najbliżej mi do wojownika.

Lubię być w grupie, lubię współzawodnictwo, lubię podział na my/oni, lubię wysiłek fizyczny związany z trenowaniem (nawet teoretycznie nudnym), okazało się też, że mam jakieś predyspozycje do sportów walki (a mało do czegokolwiek mam). Broń ? I to mnie zaskoczyło, wcale mnie nie kręci jako taka. Bardziej jako narzędzie do zabijania. Na strzelnicy chłopaki oglądali, muskali, a dla mnie było istotne, żeby jak najszybciej nauczyć się strzelać z czegoś co będzie praktyczne. Biała bron ? Kiedyś może i tak, ale dziś ? Bez sensu, tym się nie wygra. Oczywiście, problem jest taki, że w sumie pedał jestem i bym nie zniósł faktu, że kogoś skrzywdziłem (nie mówiąc już o zabiciu). Ale z drugiej strony, gdyby przyszły czasy bez wyjścia, to nie wiem co we mnie by się obudziło.

W każdym razie, zazdroszczę ludziom, którzy z uśmiechniętą gębą latają po lesie (obiektywnie to jest naprawdę fajne spędzanie czasu), siedzą godzinami nad wodą łowiąc ryby, różnego rodzaju majsterkowiczów, którzy składają np. odlskulowe motory, widzę tez ludzi, którym autentyczny fan sprawia zarabianie kasy, albo takie targowanie się (dla mnie horror, nienawidzę). Bo ja szukam tych wojenek jak mogę, nawet je tworzę (pierwszy mój zakręt w biznesie spowodowałem sam, kiedy zbierałem wszystkie kontrakty, które mogłem, dla samego fanu "wygrania", wg moich kryteriów). Ciekawe dlaczego przyszło mi żyć w czasach, gdzie taka mentalność zupełnie jest bez sensu (bo tak jest, nie ma co czarować) ? Szczególnie, że podobnych ludków trochę jest, prawda ?
«1

Komentarz

  • Trochę ci zazdroszczę tego, że lubisz być w grupie. Ja wręcz przeciwnie. Dziwię się, że zostałam nauczycielką, bo to mnóstwo kontaktów z ludźmi, ale dzieci mnie nie przerażały, nawet lubiłam pracę z nimi. A na grzyby uwielbiam chodzić. Dziwne, bo w domu ledwie łażę, wszystko mnie boli, a w lesie biegam jak sarenka. Inna sprawa, że wracam do domu i po staremu łupie i strzyka. :)
  • Jeśli będziecie sortować exkathedrantów, to mnie proszę przydzielić do grupy "rzemieślnik".
    Uwielbiam prace wymagające skupienia i wielkiej staranności.

    Pewnie przy rozdziale prac związanych z grzybobraniem przypadło by mi obieranie grzybów

    X_X

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • AnnaE napisal(a):
    Jeśli będziecie sortować exkathedrantów, to mnie proszę przydzielić do grupy "rzemieślnik".
    Uwielbiam prace wymagające skupienia i wielkiej staranności.

    Pewnie przy rozdziale prac związanych z grzybobraniem przypadło by mi obieranie grzybów

    X_X
    Akurat coś, co średnio lubię. :) Tworzyłybyśmy dobry zespół :)
  • Oznaki normalności, dobra zmiana - nie ma wstydu, jest wolny czas, chcę to jadę na grzyby. Chcę to słucham Zenka, zakładam skarpety do sandałów. Polska wstaje z kolan.

    Odnośnie broni mam tak samo - mnie fascynuje broń w sensie mechanicznym, cudowny mechanizm, niezawodny, dość prosty a jednak złożony, dopracowany do granic możliwości. I to tyle, ma być skuteczny i dostosowany do konkretnych potrzeb.

    Ja jestem rzemieślnikiem, rolnikiem, wojownikiem, myśliwym też mógłbym być. Z grzybów lubię te które ludzie najmniej szanują - pieczarki, boczniaki, kurki, gąski i opieńki, jeszcze rydze z racji rzadkości.
  • edytowano September 2017
    @JORGE: Czy Kolega jest przekonany, że to tylko kwestia "zbieraczy, rolników, myśliwych i wojowników"? Mnie się wydaje, że niebagatelnym czynnikiem jest zwyczajnie potrzeba kontaktu z naturą - a te pozostałe czynności mogą być mniej lub bardziej uświadomionymi pretekstami.
  • uwielbiam chodzic na grzyby! Chyba nawet bardziej niz je ...jesc, choc to tez uwielbiam: smazone i w zupie - genialne.

    wojownikiem jestem o tyle, ze nie umiem nie powiedziec tego co naprawde mysle, w efekcie trudno mi zawierac przyjaznie bo gupi ludzie strasznie dzis wszystko biora do siebie;))

    co do mezczyzn to b. lubie pomieszanie wojownika z duchowoscia, totez jako mloda koza podkochiwalam sie notorycznie w ksiezach. dzis mi to juz nie grozi, bo nie spotykam ksiezy-wojownikow tylko ksiezy intelektualistow a za klerkami nigdy, jako chlopka z dziada pradziada, nie przepadalam...
  • I przy okazji ludozerka zobaczy że lasy PUBLICZNE mamy wspaniałe, zadbane przez LP. Trzeba im przypominać kto chciał je opchnąć.

    PS. Lubię suszone i marynowane
  • Exspectans napisal(a):
    @JORGE: Czy Kolega jest przekonany, że to tylko kwestia "zbieraczy, rolników, myśliwych i wojowników"? Mnie się wydaje, że niebagatelnym czynnikiem jest zwyczajnie potrzeba kontaktu z naturą - a te pozostałe czynności mogą być mniej lub bardziej uświadomionymi pretekstami.
    Oczywiście, powrót do korzeni. Kontakt z naturą przeciętny Polak ma - jak pójdzie do parku albo pobiegać w Kabatach. Tutaj chodzi o coś więcej niż sam kontakt z przyrodą, Justyna Kowalczyk wrzuciła niedawno zdjęcie ze zbioru kartofli u siebie we wsi, i to wiecie taką prymitywną prostą kopaczką po której się ręcznie zbiera, nie kombajnem. To jest duma z korzeni i to jest nowość niemożliwa jeszcze kilka lat temu w przestrzeni publicznej. Dobra zmiana.
  • Przemko napisal(a):
    Oczywiście, powrót do korzeni. Kontakt z naturą przeciętny Polak ma - jak pójdzie do parku albo pobiegać w Kabatach. Tutaj chodzi o coś więcej niż sam kontakt z przyrodą, Justyna Kowalczyk wrzuciła niedawno zdjęcie ze zbioru kartofli u siebie we wsi, i to wiecie taką prymitywną prostą kopaczką po której się ręcznie zbiera, nie kombajnem. To jest duma z korzeni i to jest nowość niemożliwa jeszcze kilka lat temu w przestrzeni publicznej. Dobra zmiana.
    Mnie się jednak wydaje, że jest różnica między pójściem do parku (przynajmniej tak jak ja rozumiem park - a opieram się na tym, co widzę w Łodzi - warszawskich nie znam), a pójściem do lasu. Park jest zwykle mniej lub bardziej uporządkowany - las jednak to zupełnie coś innego, nawet jeśli też jest tam pewne ludzkie planowanie.
  • Pewnie, że jest różnica. Dzisiaj byłam w takich dzikich chaszczach, że ciężko się było poruszać. Ale to jest cudne właśnie.
  • edytowano September 2017
    Exspectans napisal(a):
    @JORGE: Czy Kolega jest przekonany, że to tylko kwestia "zbieraczy, rolników, myśliwych i wojowników"? Mnie się wydaje, że niebagatelnym czynnikiem jest zwyczajnie potrzeba kontaktu z naturą - a te pozostałe czynności mogą być mniej lub bardziej uświadomionymi pretekstami.
    Oczywiście, że też. Stosuje uproszczenia, jakaś część ludzi lubi zbierać grzyby trochę przy okazji, a tak naprawdę lubią po prostu las. Jednak w przypadku wielu decyduje smykałka zbieracza. Zaskoczył mnie mój pewien kolega, któremu ciężko dupę ruszyć, a tu nagle odkrył zbieranie grzybów (już parę lat temu). Grzyby, grzyby, grzyby, w tym roku po prostu jest przeszczęśliwy. Autentycznie, to są aż takie emocje (a nic go praktycznie nie kręci).

    Natomiast jestem w 100% pewny, że mamy zakonserwowane archaiczne predyspozycje, które mniej więcej można tak podzielić. To siedzi w genach, w duszy ? Jakaś pamięć przeszłych pokoleń ?
  • JORGE napisal(a):
    To siedzi w genach, w duszy ? Jakaś pamięć przeszłych pokoleń ?
    Tego się chyba po tej stronie życia nie dowiemy.
  • edytowano September 2017
    A dla mnie las jest o tyle fajny, że można tam rozpalić ognisko (wiem, wiem, mnie można). Jest dużo materiału i robi się klimat. Obozy w lesie, trudne warunki itp. Ale sam las nie jest jakąś wartością samą w sobie. Ot chociażby wykańcza mnie chodzenie po górach lasem. Niezmiennie stały widok, brak wyraźnego celu, tracę dwa razy więcej sił, monotonia jest dla mnie trudna. Tak mam. Bo las trzeba rozumieć i czuć, nie wszystkim to dane.

    Natomiast uwielbiam morze. I gwiazdy. Kiedyś 3 tygodnie pływałem po Morzu Czarnym, brałem wszystkie wachty nocne, bo właśnie miałem pełne morze i piękne gwiaździste niebo. I te odczucia mam w pamięci do dziś. Ale też piaszczysta plaża nad naszym morzem dla mnie wystarczy żeby było git.
  • Moze siedziec w genach, czemu nie? Skoro ognisko domowe siedzi (wspolczenie zastepowane np. telewizorem), to i zbieractwo tym bardziej moze.
  • coś w tym jest - uwielbiam grzyby: znajdować, rozpoznawać, wąchać, potem przyrządzać do jedzenia, a w lesie przestawiam się na zupełnie inny tor myślenia, to jak przeniesienie na kilka godzin do innego, beztroskiego świata
    mimo wszystko nie odnajduję się wśród tych atawistycznych typów
    czy jestem typem zbieracza? chyba nie, bo oprócz grzybów (i ewentualnie jagód) żadne inne zbieractwo mnie nie nęci, jeśli już to jestem "rzemieślnikiem" - lubię tworzyć nowe rzeczy, wymyślać coś, czego wcześniej nie było, obmyślać ze szczegółami jakieś nowe rozwiązanie, jakiś plan i potem go wdrażać krok po kroku - ale to musi być mój plan
    żmudna praca nie męczy mnie tylko pod warunkiem, że akurat realizuję jakiś swój pomysł, inaczej odpadam
  • edytowano September 2017
    Las lasem, ale wprost furię we mnie wywołuje wycinanie drzew. Generalnie marnowanie i niszczenie roślin, które mają przed sobą perspektywę. Kiedyś ktoś mi dał choineczkę na święta, taką małą, w doniczce, do wyrzucenia po. A gówno, bombki powisiały, zdjąłem, przesadziłem w większą i wiosną posadziłem na wsi. Źle to zrobiłem, zżółkła, ale podlewałem dotąd, aż się ogarnęła. Będzie z tego drzewo. Albo jabłonka taka, stara, zniszczona, przełamana na pól wzdłóż. Ale o życie walczy jak ta lala. Wyciąć, powiedzieli. Noł łej. Okazało się, że produkuje tak pyszne jabłka, że warto ją utrzymywać dla samych owoców. Mam nad stawem topole, wielkie, stare, śmiecą powiedzieli, wyciąć, mniej roboty będzie. Co ? Mam ciąć piękne drzewa, które nadają klimat, bo listki do wody zrzucają ? Prędzej staw zakopie. Największą awanturę w ostatnich latach zrobiłem matce za wycięcie lipy, która miała nieszczęście rosnąć koło nowo budowanego domu. Bo niby dach zalepi. Niech zalepi. Dachówkę wymienię, na tak piękną lipę będę musiał czekać kilkadziesiąt lat. Dziwne co ? A las mnie nie kręci.
  • Przemko napisal(a):
    Oznaki normalności, dobra zmiana - nie ma wstydu, jest wolny czas, chcę to jadę na grzyby. Chcę to słucham Zenka, zakładam skarpety do sandałów. Polska wstaje z kolan.
    Możliwe, że tak jest. Tyle, że ja tego nie dostrzegam, bo w mieście w którym żyję, połowa ludzi pochodzi ze wsi i grzybobranie było zawsze na czasie. Podobnie jak z Zenkiem, przecież Podlasie to zagłębie Disco Polo i tzw. zabaw. Czasami życie na prowincji nie pozwala zdziczeć. Taki paradoks.
  • AnnaE napisal(a):
    Jeśli będziecie sortować exkathedrantów, to mnie proszę przydzielić do grupy "rzemieślnik".
    Uwielbiam prace wymagające skupienia i wielkiej staranności.

    Pewnie przy rozdziale prac związanych z grzybobraniem przypadło by mi obieranie grzybów

    X_X
    Uważam, że zdecydowana większość ludzi tak ma. Pracować własnymi rękoma, a przy okazji głową, żeby coś stworzyć. Może być i powtarzalne, wcale nieunikalne, ale wymagające nakładu pracy, staranności i żeby dało efekt. Im trudniejsze tym większa satysfakcja. Bardzo normalne, zgodne z naszą naturą. Ale nie wszystkim dane zawodowo (a to najlepiej).
  • JORGE napisal(a):
    Przemko napisal(a):
    Oznaki normalności, dobra zmiana - nie ma wstydu, jest wolny czas, chcę to jadę na grzyby. Chcę to słucham Zenka, zakładam skarpety do sandałów. Polska wstaje z kolan.
    Możliwe, że tak jest. Tyle, że ja tego nie dostrzegam, bo w mieście w którym żyję, połowa ludzi pochodzi ze wsi i grzybobranie było zawsze na czasie. Podobnie jak z Zenkiem, przecież Podlasie to zagłębie Disco Polo i tzw. zabaw. Czasami życie na prowincji nie pozwala zdziczeć. Taki paradoks.
    Myślę że lemingi z mordoru też chodziły, no może nie wszystkie ale generalnie tak - tyle że temat nie był modny więc się tym nie chwalili. A teraz jest modny, zniklł wstyd, jedni się wkręcają a inni po prostu zaczęli o tym mówić.
  • JORGE napisal(a):
    Broń ? I to mnie zaskoczyło, wcale mnie nie kręci jako taka. Bardziej jako narzędzie do zabijania. Na strzelnicy chłopaki oglądali, muskali, a dla mnie było istotne, żeby jak najszybciej nauczyć się strzelać z czegoś co będzie praktyczne.
    Ta.. ja też tak zaczynałem. Lat temu sześć.
    Dziś zarejestrowałem piątą sztukę do kolekcji:)
    Aha, nigdy nie zamierzałem zostać kolekcjonerem we właściwym sensie tego słowa - to był wytrych do zdobycia pozwolenia, bo polować nie zamierzam (i myśliwi nie mogą mieć pistoletów) a na zawody sportowe jeździć mi się nie chce.
    No i oczywiście myślałem mieć wyłącznie współczesną, nowoczesną, w pełni przydatną bojowo... taak...
    Zmienia się to panie kolego jak jasny gwint, jak się już poczyni pewne kroki. I nie ja jeden przeszedłem taką drogę.

  • Obrazek w tomacie:image
  • edytowano September 2017
    :-)

    Od dzieciństwa grzybobrałem, najpierw z Dziadkami, później sam, a wreszcie z Małżonką, z którą pierwszy wspólny spacer, na trzeci dzień po poznaniu się, był właśnie grzybobraniem.
  • edytowano September 2017
    Nie ma tej kategorii, ale ja chyba jestem "wędrowcem". Lubie wedrowac. Bez celu.

    A ty Jorge jesli wolisz morze od gor to czy nie zastanawiales sie czy nie masza przypadkiem jakiej malej nieuswiadomionej klaustrofobii?
    Do takiego wniosku doszłam kiedys patrzac na swoje inklinacje. Tez wole bezkresy, widoczny horyzont. W gorach takie widoki to stosunkowo krotkie chwile poorzedzone długimi podejsciami lub zejsciami
    I wybieram sie wlasnie w Karkonosze by przede wszystkim powloczyc sie GSS. Jak najwiecej dalekiej perspektywy i rozleglych widokow. Zero grzybow.
    Ahoj! ;)
  • Las jest naturalnym środowiskiem człowieka. Pozostałość tego funkcjonuje do dzisiaj w określeniu np. miejska dżungla. Mój dziadek, sp. Wincenty mówił że las da ci wszytko - wyżywi, ochroni, ogrzeje i nakarmi.
    Ja jestem typowym rolnikiem. Lubię grzebać w ziemi, a jeszcze bardziej cieszy mnie pielęgnowanie trawnika czy żywopłotu, krzewów. Zbierać owocow lasu lub ogrodu nie lubię, jeść jeszcze mniej. Może to pozostałość po dzieciństwie gdy wręcz byłem katowany koniecznością zbierania borówek, malin, agrestu, porzeczek itp.
    Ponieważ obecnie pracuje z ludźmi więc zaczynam mieć ich dosyć, przesyt. Najlepiej odpoczywsm w ciszy i samotności. Dopuszam do siebie tylko najbliższą rodzinę ale i na nich potrafię warknąć gdy mi za bardzo na głowę wchodzą.
    Jakakolwiek woda jest obca formą dla mnie. Mogę leżeć na plaży, nad rzeką czy jeziorem ale zanurzam się w ostateczności i na chwilę lub gdy jest potrzeba. Od wody tylko nudności i wymioty mam. W tym roku z chłopcami wybrałem się na jezioro Żywieckie, przemoglem się i pływaliśmy w tych stateczkach napędzanych pedałami, bujało, bujało i mało co nie zwomitowałem. Bleeeehhh.
    Wojownikiem jestem w ostateczności ale wtedy nie podchodź do mnie.....krew w oczach.
    Dłubać lubię więc trochę rzemieślnikiem jestem ale jak mi co nie idzie to rozpirzam to w drobny mak.
    Handlarzem nigdy nie byłem i nie będę, zawsze dopłacam do interesu.
    Uwielbiam się zmęczyć fizycznie, ale tak do upadłego wręcz, pracą którą albo lubię albo mi idzie i widzę efekty swoich starań. Wtedy jestem szczęśliwy jak dziecko.
  • Las o świcie (latem), kiedy budzą się ptaki to metafizyka - przedsionek Nieba.
    Podobne przeżycie miałam na Helu. Siedzieliśmy na molo, dookoła ciemna noc, w oddali - światła promu, w górze rozgwieżdżone niebo, plusk fal, linia horyzontu niewidoczna, a w człowieku absolutny spokój, stan niemal hipnotyczny.
    Obcowanie z naturą jest dla mnie źródłem siły, zbliża do Boga.
    Nie wiem pod jaką kategorię podpadam w związku z tym.
    Człowiek natury?
  • marniok napisal(a):
    Las jest naturalnym środowiskiem człowieka.
    A nie stepy/ pola/ bezkresne łąki??????
    Patrz starożytne wysoko zorganizowane kultury/ państwa.

  • Od początku był podział. Jak Kain i Abel .

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • romeck napisal(a):
    marniok napisal(a):
    Las jest naturalnym środowiskiem człowieka.
    A nie stepy/ pola/ bezkresne łąki??????
    Patrz starożytne wysoko zorganizowane kultury/ państwa.

    wiadomo że starożytne kultury tzw. wysoko zorganizowane wywodzą się Słowian
    :D:D
    w lesie był początek wszystkiego, Raj itd....
  • Raj był w lesie????? No, bez jaj!

    I co, Ewa Adamowi podgrzybka zerwała? Koszyk dobrych prawdziwków?
  • romeck napisal(a):
    Raj był w lesie?????

    ...
    Poniekąd tak, można powiedzieć że raj to uporządkowana forma lasu dlatego mówimy Ogród Eden. Ogród czyli coś tknięte ręką, tu Boga.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.