Skip to content

Posłuchać Kościoła?

edytowano March 2015 w Forum ogólne

Michał5 napisała:
17:12 83.27.147.71
A teraz skoro dałam już taką , a nie inną odpowiedź, chciałam Państwa ( niech będzie, ze w tym wątku, gdzie rozmawiamy o posłuszeństwie) zapytać co ma zrobić Rodzina- ojciec i matka- moi przyjaciele z takim zdarzeniem.
Ich córka- panna, związała sie z rozwodnikiem. Ten pan ma dziecko. Żyja w trójkę bez ślubu. Rodzice sa w totalnej rozpaczy.
Rozwodnik złozył papiery w Kurii z prośbą, by Kosciół uznał jego małżeństwo za nieważne.
Jak sie dowiedziałam, po kilku latach czekania, na ok 100 klika wniosków, 100 rozpatrywanych jest pozytywnie.
Pewnie takie orzeczenie dostaną i beda mogli zawrzeć sakrament małżeństwa.
Czy Rodzice maja z tym sie pogodzić?
Posłuchac Kościoła?
Obecnie starają sie aby nienawiść do człowieka, który zabrał ich córce przyszłość ( zbawienie) nie
Otagowano:
«1

Komentarz

  • No ale o co chodzi? Skoro biskup się pod tym podpisuje i stawia pieczątkę z krzyżem, to czemu ci ludzie mieliby go nie uznawać za biskupa?
    To tak samo jak ten prymas, co zapraszał na wielkopiątkowe pijatyki. On jest dysponentem takich spraw, bo ma na to kwit od papieża.
    Kto biskupa nie uznaje, ten do katolstwa niech się nie przyznaje!
  • Pardon, @Szturmowiec.Rzplitej, ale mnie nie chodziło o nawalankę i szyderę.
    To jest dramat moich przyjaciół, na który patrzę od kilku lat.
    Proszę Pana, o zaniechanie, jeśli nie umie Pan inaczej.
  • Matka młodej dziewczyny powiedziała, jeśli ktoś mnie będzie pytał, pod krzyżem zeznam, że małżeństwo tamto było wazne, że byli szczęśliwi.
    Ale jeśli KK uzna, że Sakrament był nieważny, nie bedę sie spierała .
  • Ludzie mówią, by nie zaglądać Bogu w rękawy.
  • Ależ ja nie szydzę, tylko stwierdzam prosty fakt, że mówimy tu o kwitach, od których przyklepywania jest klecha o ksywce biskup, co się na polski wykłada nadzorca.

    Jeśli zaś chodzi o ważność, to nie świadkowie o niej decydują, tylko swędzia.
  • To chyba nic strasznego?
    W najbliższej rodzinie mam taki przypadek. Pierwsze małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte i teraz ona i drugi on szykują się na ślub kościelny. Jedyne do czego można się przyczepić to kilka lat życia na kartę rowerową i dwójka dzieci. Małżeństwo cywilne przez kilka lat, życie w grzechu, bez możliwości pelnego uczestnictwa w Eucharystii. Teraz to wszytko ulegnie wyprostowaniu w świetle nauki KK i wrócą na łono Wspólnoty Wiernych. Co w tym może być złego?
  • edytowano October 2017
    marniok napisal(a):
    To chyba nic strasznego?
    W najbliższej rodzinie mam taki przypadek. Pierwsze małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte i teraz ona i drugi on szykują się na ślub kościelny. Jedyne do czego można się przyczepić to kilka lat życia na kartę rowerową i dwójka dzieci. Małżeństwo cywilne przez kilka lat, życie w grzechu, bez możliwości pelnego uczestnictwa w Eucharystii. Teraz to wszytko ulegnie wyprostowaniu w świetle nauki KK i wrócą na łono Wspólnoty Wiernych. Co w tym może być złego?
    Dwójka dzieci. One ucierpiały.

    Poza tym - na jakiej podstawie małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte?

    Bez odpowiedzi na to pytanie cała dyskusja nie ma sensu podobnie jak otwieranie w/w wątku.

    P. S.

    Powiem bardzo delikatnie - jakby zastosować się się do LITERY prawa kościelnego to niewiele małżeństw nie dało by się unieważnić.

    Dlatego nie ufam kościelnym rozwodnikom.

  • loslos
    edytowano October 2017
    Coś było o synu ciężkostrawnym czy jakoś podobnie. O jakiejś zagubionej monecie też było.

    Było także o tym co stoją, by przede wszystkim uważali, by sami nie upadli. Dużo jest w tej książce.
  • edytowano October 2017
    że nieślubne?
    Edit:
    Ad @MarianX
  • MarianoX napisal(a):
    marniok napisal(a):
    To chyba nic strasznego?
    W najbliższej rodzinie mam taki przypadek. Pierwsze małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte i teraz ona i drugi on szykują się na ślub kościelny. Jedyne do czego można się przyczepić to kilka lat życia na kartę rowerową i dwójka dzieci. Małżeństwo cywilne przez kilka lat, życie w grzechu, bez możliwości pelnego uczestnictwa w Eucharystii. Teraz to wszytko ulegnie wyprostowaniu w świetle nauki KK i wrócą na łono Wspólnoty Wiernych. Co w tym może być złego?
    Dwójka dzieci. One ucierpiały.

    Poza tym - na jakiej podstawie małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte?

    Bez odpowiedzi na to pytanie cała dyskusja nie ma sensu podobnie jak otwieranie w/w wątku.

    P. S.

    Powiem bardzo delikatnie - jakby zastosować się się do LITERY prawa kościelnego to niewiele małżeństw nie dało by się unieważnić.

    Dlatego nie ufam kościelnym rozwodnikom.

    W pierwszym, uznanym za nieważne, małżeństwie dzieci nie było.
    Urodziły się jako nieślubne w związku cywilnym z tym drugim onym z którym ona wkrótce zwiąże się kościelnym węzłem małżeńskim.

    W przepisach prawa kościelnego jest kilkanaście warunków które czynią ślub nieważnie zawarty. Pod który lub które podpadli - nie wiem. Nie zapytam.

    Aha, przypomniałem sobie o jeszcze jednym takim przypadku. Koleżanka z byłej pracy. To samo z tym że w pierwszym małżeństwie była dwójka dzieci, teraz jest trzecie z drugim onym. Też źle?
  • Nie jestem specjalistą od prawa kościelnego, ale raz byłem świadkiem w sprawie rozwodowej.O ile wiem dotąd nieważności nie uznano. A sprawa gruba bo gość deklaruje się jako satanista, okazało się że wiele lat żył w kłamstwie i wielokrotnie świętokradczo przystępował do Komunii Świętej. Ja nie znałem ich przed ślubem więc nie wiem czy tak było w momencie Sakramentu Małżeństwa i to chyba jest istotne dla oceny Kościoła.
  • marniok napisal(a):
    To chyba nic strasznego?
    W najbliższej rodzinie mam taki przypadek. Pierwsze małżeństwo zostało uznane za nieważnie zawarte i teraz ona i drugi on szykują się na ślub kościelny. Jedyne do czego można się przyczepić to kilka lat życia na kartę rowerową i dwójka dzieci. Małżeństwo cywilne przez kilka lat, życie w grzechu, bez możliwości pelnego uczestnictwa w Eucharystii. Teraz to wszytko ulegnie wyprostowaniu w świetle nauki KK i wrócą na łono Wspólnoty Wiernych. Co w tym może być złego?
    Dla Rodziców jest to ból, bo chcieliby dla swej córki prostej drogi. teraz nie ma mowy, by kontaktowali sie w jakikolwiek sposób z mężczyzną , który żyje z ich córką. Przedtem był przyjacielem rodziny...
    To jest wogóle rodzina bardzo bliska naszej wspólnocie parafialnej- ludzie udzielający sie w sposób bardzo pozytywny w życiu parafii.
    Bardzo szanowani.
    NIe ma wspólnych wigilii, nie ma kontaktów, jest żal i wstręt. Córkę kochają i widują sie z nią.
    Posłuszeństwo Kościołowi - uznanie nowego związku po latach takiej niechęci i złych słów...
    Przyznanie, że to już nieważne, konto czyste...strasznie trudne.
  • Czas, czas leczy rany. Naprawdę.
    Ale to trudna sprawa nie przeczę.

    Na boku i trochę osobiście zapytam?
    Wie Koleżanka jak rozmnażają się jeże? ( pytanie z lekkim żartem)
  • edytowano October 2017
    wiem, marnioku :)Pękałam ze śmiechu
    Poczytałam sobie, bo u mnie w ogrodzie jeży zatrzęsienie.

    Najgorsze są te lenie, które wyżeraja kocie żarcie wystawione dzikiej kotce.
    Ni ma w tym tłuszczu jak w dżdżownicach i nie wystarczy podczas hibernacji zimowej.
    Ale weź im to powiedz. Mleko też piją , umazane na pyszczkach jak nieboskie stworzenia, włażą do misek , paprzą i zostawiaja kupy, gdzie jedzą- świniaki.
    Noi tupią i fukają - nicanic się nas nie bojąc.
  • Zatem przyznam się Koleżance że moje relacje z teściami są takie jak jeży rozmnażanie. Ostrożne, bardzo ostrożne. Nie byłem i nie jestem akceptowany. Kiedyś bardzo mnie to bolało, chciałem udowodnić ze sie mylą itd. Sen z powiek spędzało mi to. A próby udowodnienia że się mylą tylko pogarszały sprawę. Teraz wiem że nie chodzi się tam gdzie złe emocje budują mnie i drugą stronę. Należy dbać o siebie i innych. Z miłości do bliźniego którego mam kochać jak siebie darowałem sobie wszelkie kontakty. Dla obu stron jest to korzystne, przynajmniej dla mnie na pewno. Potrzebowałem na to czasu, dużo czasu, aż 5 lat a to takie proste jest, prawda?
    Nie ma wstrętu i żalu. Jest spokój. Zgoda w moim małżeństwie. To moja sprawa ten mój dom. Nie kogoś. Mój.
  • edytowano October 2017
    los napisal(a):
    Coś było o synu ciężkostrawnym czy jakoś podobnie. O jakiejś zagubionej monecie też było.

    Było także o tym co stoją, by przede wszystkim uważali, by sami nie upadli. Dużo jest w tej książce.
    Jeśli Kolega pije do mnie, to powiem, że nie upadnę, gdyż aktualnie leżę w sensie przez Kolegę przywołanym.

    Co do meritum - w ostatnich czasach kryteria dopuszczające do uznania małżeństwa kościelnego za nieważne od początku zostały tak rozszerzone (nieweryfikowalne naukowo czynniki psychologiczne itp.), że właściwie większość związków da się unieważnić.

    Praktyka jest taka - opuszczamy małżonka dla innego partnera/partnerki i potem usilnie kombinujemy jak poprzedni związek "kościelnie unieważnić" by się poprzedniego małżonka pozbyć. Są tacy, co robili to parokrotnie.

    Spotkaliście się z instytucją  walidacji sakramentu małżeństwa?
  • edytowano October 2017
    Michał5 napisal(a):
    Matka młodej dziewczyny powiedziała, jeśli ktoś mnie będzie pytał, pod krzyżem zeznam, że małżeństwo tamto było wazne, że byli szczęśliwi.
    Ale jeśli KK uzna, że Sakrament był nieważny, nie bedę sie spierała .
    Czyli ich córka, która rozbiła szczęśliwe małżeństwo jest przez nich kochana ( zrozumiałe) i przyjmowana na Wigilii, a człowiek, który ją uszczęśliwia jest znienawidzony. Ergo; uważają, że cała wina za kociołapstwo spada wyłącznie na niego. A tak przecież nie jest, nieprawdaż? Nie jest łatwo rozbić szczęśliwe małżeństwo, wydaje mi się, że kochający mąż nie opuszcza zbyt chętnie żony, z którą jest szczęśliwy; jeśli tak się dzieje, to ta trzecia musi solidnie pracować nad przeciągnięciem szczęśliwego małżonka na swoją stronę. Coś mi nie gra w tej historii.
    Na szczęście, nie my rozstrzygamy w tych skomplikowanych sprawach.
  • edytowano October 2017
    Może tak? Jeśli się wierzy, że Duch Święty działa w Kościele świętym, a Kościół jest oblubienicą Chrystusa, to trzeba ponosić tego konsekwencje.
    Mateusza 16:19
    „[...] i dam ci klucze Królestwa Niebios; i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie [...]".
    marniok napisal(a):
    Zatem przyznam się Koleżance że moje relacje z teściami są takie jak jeży rozmnażanie. Ostrożne, bardzo ostrożne. Nie byłem i nie jestem akceptowany. Kiedyś bardzo mnie to bolało, chciałem udowodnić ze sie mylą itd. Sen z powiek spędzało mi to. A próby udowodnienia że się mylą tylko pogarszały sprawę. Teraz wiem że nie chodzi się tam gdzie złe emocje budują mnie i drugą stronę. Należy dbać o siebie i innych. Z miłości do bliźniego którego mam kochać jak siebie darowałem sobie wszelkie kontakty. Dla obu stron jest to korzystne, przynajmniej dla mnie na pewno. Potrzebowałem na to czasu, dużo czasu, aż 5 lat a to takie proste jest, prawda?
    Nie ma wstrętu i żalu. Jest spokój. Zgoda w moim małżeństwie. To moja sprawa ten mój dom. Nie kogoś. Mój.

    Nie ma tak lekko ;))
    Miałam podobnie i wypracowałam podobną metodę. No, może nie tak drastyczną.
    Niestety, czas ucieka, a Pan Bóg ma niezwykłe poczucie humoru. Dał mi teraz teściową w opiekę.

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Czy ci rodzice odrabali pepowine ? -. Pytam powaznie.
    Jaka jest ich wiara?
    Oni nie.odpowiadaja za czyny a tym bardziej zbawienie ich doroslej corki, ktora jak domniuje.podejmuje zyciowe.decyzje w wolnosci.
    Maja sie modlic. Głownie za konkubena corki za jego dziecko a potem i za corke. No i musza podjac akt woli jakim jest przebaczenie, jesli chca sluchac P. Jezusa.
    Tyle
  • edytowano October 2017
    Michał5 napisal(a):
    Dla Rodziców jest to ból, bo chcieliby dla swej córki prostej drogi. teraz nie ma mowy, by kontaktowali sie w jakikolwiek sposób z mężczyzną , który żyje z ich córką. Przedtem był przyjacielem rodziny...
    To jest wogóle rodzina bardzo bliska naszej wspólnocie parafialnej- ludzie udzielający sie w sposób bardzo pozytywny w życiu parafii.
    Bardzo szanowani.
    NIe ma wspólnych wigilii, nie ma kontaktów, jest żal i wstręt. Córkę kochają i widują sie z nią.
    Posłuszeństwo Kościołowi - uznanie nowego związku po latach takiej niechęci i złych słów...
    Przyznanie, że to już nieważne, konto czyste...strasznie trudne.
    Znaczy sie aktywisci parafialni maja problem z wlasnym wizerunkiem i prezentacja w oczach innych bo im corka wstydu w parafii narobila.

    Nie jestem brutalna ani bezszcelna bez serca nic nie wiedzaca - zdzieram strupy zeby rope wydlubac.

    Przebaczenie x 77 - to glowne teraz zadanie dla tych zapetlonych rodzicow

  • loslos
    edytowano October 2017
    MarianoX napisal(a):
    los napisal(a):
    Coś było o synu ciężkostrawnym czy jakoś podobnie. O jakiejś zagubionej monecie też było.

    Było także o tym co stoją, by przede wszystkim uważali, by sami nie upadli. Dużo jest w tej książce.
    Jeśli Kolega pije do mnie, to powiem, że nie upadnę.
    Nie, nie do kolegi. To do tych, co chcą wywyższać się nad grzeszników. Jakby sami byli czym innym.

  • marniok napisal(a):
    Czas, czas leczy rany. Naprawdę.
    czas nie zamienia zła w dobro tylko we wszystko jedno

    jedynie Bóg może to uczynić
  • małżeństwo jest traktowane jak pseudosakrament
  • Filioquist napisal(a):
    marniok napisal(a):
    Czas, czas leczy rany. Naprawdę.
    czas nie zamienia zła w dobro tylko we wszystko jedno

    jedynie Bóg może to uczynić
    W tym konkretnym przypadku czas dał dystans do sprawy, zrozumienie swojego złego postępowania, odstąpienie od grzechu.
    A sakrament pojednania resztę. Bóg jest w tym obecny zapewne od samego początku dając mi czas na naukę. Bóg się nie narzuca, czeka, uczy. W tym sensie rozumie ten "czas".
  • @Mania, rzecz jest jeszcze inna , facet jest dużo starszy od córki X-ów, bywał w ich domu, jego małżeństwo przeżywało kryzysy, pan - jako przyjaciel domu , bywało odwoził córkę Xów z imprez, lubili sie bardzo..
    Zamieszkali już po rozwodzie, teraz pan twierdzi, że kochał panne od zawsze, nawet jako nieletnią dziewczynkę.

    @margerytka
    absolutnie, absolutnie w punkt.
    Analiza pełna i wyczerpująca.
    Ale jak im to powiedzieć, skoro są na granicy rozpaczy, i ojciec chory ciężko?


  • @marniok
    rozumiem.

    Anna napisał pointę, która sie często zdarza.


  • Michał5 napisal(a):
    @marniok
    rozumiem.

    Anna napisał pointę, która sie często zdarza.


    Finał sytuacji u Anny, coś mi zdaje będzie i naszym udziałem. Bóg w swoim postępowaniu przewidział i to dając mi konkretne powołanie w życiu zawodowym.
  • Sił dużo i wiary z łaską , marnioku,
    dla Was.
    I za Was+++
  • Noi teraz pitanie -
    kiedy i jak słuchamy Kościoła?

    Jak potrzebujemy ? jak nam pasuje? jak możemy umyć ręce i spokojnie pójść spać- bo On za nas zdecydował? jak nam wygodnie?

    Jak Mu łaskawie zezwalamy?
  • Kościoła czy ks Prymasa?
    Papieża gdy naucza czy gdy gdy wypowiada się dla mediów?
    Podpowiem: to jest uregulowane, a że często część hierarchii robi trik przedstawiając swoje prywatne poglądy jako nauczanie Kościoła stąd i konfuzje.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.