Skip to content

Wybaczamy i prosimy o wybaczenie

13»

Komentarz

  • No jasne że żartowałem. Z tym wychodzeniem znaczy. Chodziło o to aby ktoś poprosił abym nie wychodził. :P

    Co do meritum to o to mnie się rozchodzi, że Niemcy nie są trochę Prusakami tylko że są bardzo, a chcą jeszcze bardziej.No i że przeniesienie stolicy do Prus czy też NRD jest symptomatyczne.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Kwestia Prus jest kwestią istotną, bo to właśnie Prusy przełamały wielowiekową indolencję i impotencję Niemiec, pogrążonych w rozbiciu dzielnicowym, jakie Piastom nawet się nie śniło.

    Dzięki temu Niemcy stały się moczarstwem potylicznym i potęgą gospodarczą.

    Przy okazji znienawidzili Prusaka, ale też każdy Niemiec stał się trochę Prusakiem.
    Więc stał się schizofrenikiem. Normalnym świrem ale nie z tych z rozwianym włosem i w niestarannej odzieży ale świrem czyściusieńkim, poukładanym i szanowanym przez sąsiadów, który tylko czasem wieczorami wychodzi sobie trochę pogwałcić i pomordować małych dziewczynek.

    Prusy zaś stracił większość cielska ale duch jest nadal ochoczy, pragnie odzyskać, co stracił, i nawet nieco się zrewanżować za swoją niewątpliwą krzywdę.

    Fajnych mamy sąsiadów, nie? Tego typu postacie są bohaterami większości horrorów. Naprawdę uważacie, że poczciwa polska pierdoła od wieczerzania pod lipą jest w stanie z kimś takim sobie poradzić?

  • edytowano March 2018
    Niemcy, Rosja, Ukraina - mniej więcej wiadomo, ale zastanawiam się, jakie demony lęgną się w duszy czecho-słowackiej?
  • Rafał napisal(a):
    przeniesienie stolicy do Prus czy też NRD jest symptomatyczne.
    I ja tak sądzę.

    Osobiście uważam, że w 1990 Niemcy straciły historyczną szansę na nowe otwarcie, które mogłoby polegać na przeniesieniu stolicy do miejsca, w którym tradycje demokratyczne i wolnościowe rozkwitły najpiękniej - do Frankfurtu nad Menemem.

  • oni też walczą między sobą, nikt już nie chciał wzmacniać Frankfurtu bardziej
  • no panie to by połączenie Moskwy z Londynem powstało.
    lotniko typu hub, kasy na komputerach wiecej niż lodu, giełda, kolej, rzeka i Rammstein niedaleko,
    potęga !
    a takie Bonn maluśkie, a taki Berlin bezradny, bo nawet porządnego lotniska nie umią postawić, a stare już zamknęli. giełdy ni ma,
    jedyne po co warto jechać do Bierlina to zobaczzyć Nefretete i głowę śpiącą Brancusi'ego, poza tem to taki trochę większy Wrocław bez gotyku
  • edytowano March 2018
    Pozwolę sobie wkleić dzisiejszy znakomity wpis z bloga znanego pisarza Andrzeja Pilipiuka:

    "Humanizacja wroga

    dla bismaca i hitlera Polska była przeszkodą (dla tego pierwszego nawet nieistniejąca Polska była przeszkodą!). Nasz kraj zamykał im drogę ekspansji na wschód. Marrzyl o lepszym kraju lepszej przyszłości dla swoich bliskich i współplemieńców.

    Przyszli z głowami nabitymi tymi marzeniami a nasi dziadkowie wsadzili im kulkę w środek czoła i zakopali w lesie.

    nie przejmowali się że niemcy chcieli dla siebie wygodnego życia w folwarkach na Ukrainie. Nie przejmowali się że niektórzy w ogóle chcieli tylko pić piwnko w Monachium i na wojnę poszli bo hitler kazał. Po prostu strzelali.

    Lektura czy to "Rozmów z katem" czy "w stronę ciemności" czy pierwszych rozdziałów "Mein kampf" ukazuje nam niemieckich zbrodniarzy jako ludzi.

    do czego zmierzam? Poznając marzenia i intencje wroga, poznając jego myśli, zbyt często przekonujemy się że jest w jakimś tam stopniu do nas podobny. to budzi w nas instynktowny humanizm. "podobny do nas ale trochę pobłądził - może da się to wyprostować". I zaczynamy rozmawiać zamiast kulę w środek czoła i do piachu, albo nahajką przez pysk i won za drzwi.

    za dużo rozmawiamy.
    zbyt często oddajemy w ten sposób pole, zamiast powiedzieć krótko "NIE".

    Gdyby wybuchła wojna będzie trzeba strzelać. Strzelać bezrefleksyjnie, celnie i tak żeby skutecznie zabić. Gdy zobaczymy we wrogu człowieka - będzie nam i trudniej i przykro..."
  • edytowano March 2018
    Nie zgadzam się. Te wywody nijak mają się do cywilizacji.

    trzeba ich móc i lubić i rozumieć i strzelać w razie czego
  • edytowano March 2018
    Dyzio_znowu napisal(a):
    Nie zgadzam się. Te wywody nijak mają się do cywilizacji.

    trzeba ich móc i lubić i rozumieć i strzelać w razie czego
    Te wywody są esencją cywilizacji.

    Ja się z Tobą zgadzam - trzeba ludzi lubić i rozumieć i strzelać w razie czego. Jednak atak na Polskę to jest właśnie owo "w razie czego".

    Wśród napadających na Polskę Niemców w 1939-tym byli i "dobrzy" katolicy z Bawarii, którzy w bestialski i zdradziecki sposób zaatakowali katolicką Polskę.

    Do takich trzeba strzelać w pierwszej kolejności.

    Zdrada jest NAJNIŻSZYM kręgiem Piekła. Był taki typ, co to Judasz się nazywał...
  • Gdy zobaczymy we wrogu człowieka - będzie nam i trudniej i przykro..
    I dobrze. Ma być przykro, a nie jakaś znieczulica i kult konieczności.
    Wśród napadających na Polskę Niemców w 1939-tym byli i "dobrzy" katolicy z Bawarii, którzy w bestialski i zdradziecki sposób zaatakowali katolicką Polskę.
    Ja przypomnę, że zasadniczo w myśl etyki wojennej katolicyzmu to nie jest tak, że się przeciętny żołnierz musi koniecznie zastanawiać nad słusznością działań suwerena.
    Pomijam już kwestię, czy II RP można nazwać państwem katolickim.
    Zdrada jest NAJNIŻSZYM kręgiem Piekła. Był taki typ, co to Judasz się nazywał...
    No ale jednak nie bierzmy wieszcza z Florencji za poważnego teologa :P

  • edytowano March 2018
    Od dawna chodzi mi po głowie odpowiedź na tę kwestię, ale mnie wstrzymuje to, że może się wielu nie spodobać. Otóż jestem wnukiem żołnierza zawodowego, kapitana WP, który w przededniu wojny, w ostatnich dniach sierpnia 1939, w rozmowie z własną żoną wyraził prawie że dokładnie tę myśl, która tu została mocno skrytykowana na przykład przez Pilipiuka. Czy kiedy kilka dni później zaczęły świstać kule w Borach Tucholskich, to wcześniejsze zamyślenie przeszkodziło mu przestawić się na program "wróg" i wykonywać dobrze swoją powinność? Nie miałem szans nigdy się o tym dowiedzieć. Zginął 20 września pod Sierakowem w Puszczy Kampinoskiej. Jedyne świadectwo, jakie o Dziadku zdążyło do nas dotrzeć po latach to telefoniczna relacja pewnego kombatanta, który zetknął się z nim w nocy z 19 na 20 września, na terenie Puszczy Kampinoskiej i było to świadectwo budujące - przeprowadził z Miszorów do Cybulic Dużych nocnym marszem pod ostrzałem niemieckich samolotów oddział naprędce sformowany z wystraszonych rozbitków jednostek Armii "Poznań" i "Pomorze", zdziesiątkowanych w Bitwie nad Bzurą.

    Od wieków jakoś ludzkość sobie radziła z faktem, że jak mówi Eklezjasta, "jest czas zabijania i czas uzdrawiania" "czas staczania wojen i czas pojednania". Bez tego nie dałoby się w ogóle żyć (nie da się tworzyć cywilizacji, wychowywać dzieci, w stanie permanentnej wojny) co wyraził Poeta w słowach a Bard w muzyce:



    Problem widzę inny. Dziś bardzo zatarła się granica między wojną a pokojem. Całe funkcjonowanie Unii Europejskiej opiera się na założeniu, żeby zamiast staczania kosztownych wojen, nieuniknione spory rozgrywać według procedur zastępczych. Ciężko więc zauważyć moment gdy współegzystencja przechodzi w ostrą konfrontację i na odwrót. Stąd nasze rozchwianie emocjonalne, bo nie wiemy kiedy kończy się/zaczyna zaciskanie pięści/rozprostowywanie palców.
  • Brzost
    !!! całość
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.