Na to jest sposób - składamy rączki, klękamy i wznosimy oczka ku niebu. Zawsze można wtedy wytłumaczyć, że modlitwa jest ważniejsza.
Jeśli jesteśmy kamedułą i nasz jedyny obowiązek to modlitwa, to może można. Nie po to mądre etyki wykuły pojęcie "obowiązków stanu" by i świeckim wolno było.
Jest też druga przysłonka - zakaz przemocy. Wyobraźmy sobie, że złodziejaszek na ulicy wyrywa kobiecie torebkę i ucieka. Będziemy go gonić? Ależ skąd, to nie po chrześcijańsku. Łapać człowieka, zabierać mu coś, może nawet bić, to nie po chrześcijańsku.
Belfegor kryje się bezpiecznie za modlitwą i łagodnością, dodaje przypowieść o nadstawianiu policzków i tak uzbrojony spokojnie może kierować Piekłem. Nie dziwota, że przez wielu był uznawany za najgroźniejszego demona.
Znaczy która? Ta że wolno i należy się przeciwstawiać złu, czy ta że nie należy? Co jest herezją jest dość oczywiste. Chrześcijaństwo jest znakiem sprzeciwu. Można się spierać o formy tego sprzeciwu. Męczeństwo pierwszych chrześcijan okazało się bardziej skuteczne dla świata, w tym dla nas, niż walka Spartakusa. Walka Państwa Podziemnego oraz Powstanie Warszawskie okazało się chyba bardziej skuteczne dla przetrwania Narodu Polskiego, jego ducha, niż kolaboracja niektórych innych nacji europejskich czy bierność i aktywne podporządkowanie się oprawcom przywódców Żydów europejskich. Różne sytuacje i różne formy im właściwe.
Ale jaka herezja. Usprawiedliwieniem drobnomieszczańskiego polactwa na takie zachowanie będzie "to nie moja sprawa", a nie "Bozia bić doliniarzy zabrania".
Groza-Symetrii napisal(a): Ale jaka herezja. Usprawiedliwieniem drobnomieszczańskiego polactwa na takie zachowanie będzie "to nie moja sprawa", a nie "Bozia bić doliniarzy zabrania".
"To nie moja sprawa" jest w duszy a "Bozia każe nadstawiać policzki" na transparencie.
A ze spowiedzią z zaniechania. To nie jest proste. Dałem zenkowi po ryju. Wymach był, trzask był, polała się odrobina krwi. Wszystko wyraźnie, łatwe do zapamiętania i opowiedzenia w konfesjonale. A teraz nie dałem zenkowi po ryju (a mu się należało). Jak opowiedzieć, o tym wymachu, którego nie było, trzasku, którego nie było, krwi, która się nie polała? Tyle wyobraźni to nie ma ani penitent ani ksiądz.
Ktoś pisał że Polacy nawet porządnej herezji nie wyprodukowali z powodu swej gnuśności. Stąd moje skojarzenie, że ona sama jedna jest doktryną przeciwną katolicyzmowi.
Z tym zaniechaniem (i spowiedzią z zaniechania) problem jest taki, że jeśli moim głównym zajęciem jest siedzenie na tyłku w chałupie i ew. ogródku, to nawet nie wiem, ile dobra mogłabym zrobić (od spraw typu "zakupy dla chorej sąsiadki" zaczynając, a na rzeczach w rodzaju "osądzenie i skazanie zdrajców" kończąc).
"To nie moja sprawa" jest w duszy a "Bozia każe nadstawiać policzki" na transparencie.
Pem szczerze poza liberalnymi katolikami od Turnaua itd nie widzę takiego zasłaniania się Biblią. Widzę obojętność postawioną przez większość społeczności na piedestale samą w sobie - ot to po prostu nie ich sprawa, nie ich problem, co się będą wtrącać.
Jak widzę artykuł o kolesiu co zatłukł żonę na śmierć, to taki dość klasyczny przykład, to sąsiedzi nic nie widzieli, nic nie słyszeli, nie interesowali się i może lekko zasromani ale wprost powiedzą. Takiego co by rzekł "Słyszałem, ale dać mu w mordę nie mogłem, bo się musiałem modlić" takiego jeszcze nie słyszałem.
A ze spowiedzią z zaniechania. To nie jest proste. Dałem zenkowi po ryju. Wymach był, trzask był, polała się odrobina krwi. Wszystko wyraźnie, łatwe do zapamiętania i opowiedzenia w konfesjonale. A teraz nie dałem zenkowi po ryju (a mu się należało). Jak opowiedzieć, o tym wymachu, którego nie było, trzasku, którego nie było, krwi, która się nie polała? Tyle wyobraźni to nie ma ani penitent ani ksiądz.
Ale co ma wyobraźnia do spowiedzi. Spowiedź to nie pisanie opowiadania, to nie gawęda przy ognisku. Są dwa aspektu: jurysdykcyjny - i to zaniechanie działania jest konkretnym grzechem jeśli działać było trzeba, tak samo konkretnym jak działanie tam gdzie działać nie było wolno. Można nie mieć dość wiedzy by te obowiązki, nakazy i zakazy rozeznać, i drugi zdrowotny, holistyczny. Żaden na wyobraźni nie powinien się opierać.
Ktoś pisał że Polacy nawet porządnej herezji nie wyprodukowali z powodu swej gnuśności. Stąd moje skojarzenie, że ona sama jedna jest doktryną przeciwną katolicyzmowi.
A kto znowu tyle ich naprodukował. W ogóle jakie porządne herezje mieliśmy po starożytności. Niech będzie, że jedną niemiecką i jedną francuską. Jak widać pół świata tonie w gnuśności tylko Niemce i Francuzy pracują.
Z tym zaniechaniem (i spowiedzią z zaniechania) problem jest taki, że jeśli moim głównym zajęciem jest siedzenie na tyłku w chałupie i ew. ogródku, to nawet nie wiem, ile dobra mogłabym zrobić (od spraw typu "zakupy dla chorej sąsiadki" zaczynając, a na rzeczach w rodzaju "osądzenie i skazanie zdrajców" kończąc).
No tak to niestety bywa, że nie wszystko da się ładnie w kodeksy wprowadzić. Niemniej zaniechania oczywistego i jawnego mamy i tak wśród ludzi dość, pomijając nawet tą szarą strefę. Grzechy cudze w Katechizmie stoją.
Komentarz
Albo u trappistow? Oni jakiś trunek nastawiają czy destylują.
Belfegor kryje się bezpiecznie za modlitwą i łagodnością, dodaje przypowieść o nadstawianiu policzków i tak uzbrojony spokojnie może kierować Piekłem. Nie dziwota, że przez wielu był uznawany za najgroźniejszego demona.
Robota Lucyfera a nie Baala.
Ci co w rękach Baala, zwykle nie mają już nawet złudzeń, bo nie trudzi się on iluzjami.
A ze spowiedzią z zaniechania. To nie jest proste. Dałem zenkowi po ryju. Wymach był, trzask był, polała się odrobina krwi. Wszystko wyraźnie, łatwe do zapamiętania i opowiedzenia w konfesjonale. A teraz nie dałem zenkowi po ryju (a mu się należało). Jak opowiedzieć, o tym wymachu, którego nie było, trzasku, którego nie było, krwi, która się nie polała? Tyle wyobraźni to nie ma ani penitent ani ksiądz.
Widzę obojętność postawioną przez większość społeczności na piedestale samą w sobie - ot to po prostu nie ich sprawa, nie ich problem, co się będą wtrącać.
Jak widzę artykuł o kolesiu co zatłukł żonę na śmierć, to taki dość klasyczny przykład, to sąsiedzi nic nie widzieli, nic nie słyszeli, nie interesowali się i może lekko zasromani ale wprost powiedzą. Takiego co by rzekł "Słyszałem, ale dać mu w mordę nie mogłem, bo się musiałem modlić" takiego jeszcze nie słyszałem. Ale co ma wyobraźnia do spowiedzi. Spowiedź to nie pisanie opowiadania, to nie gawęda przy ognisku.
Są dwa aspektu: jurysdykcyjny - i to zaniechanie działania jest konkretnym grzechem jeśli działać było trzeba, tak samo konkretnym jak działanie tam gdzie działać nie było wolno. Można nie mieć dość wiedzy by te obowiązki, nakazy i zakazy rozeznać, i drugi zdrowotny, holistyczny.
Żaden na wyobraźni nie powinien się opierać. A kto znowu tyle ich naprodukował. W ogóle jakie porządne herezje mieliśmy po starożytności.
Niech będzie, że jedną niemiecką i jedną francuską.
Jak widać pół świata tonie w gnuśności tylko Niemce i Francuzy pracują. No tak to niestety bywa, że nie wszystko da się ładnie w kodeksy wprowadzić.
Niemniej zaniechania oczywistego i jawnego mamy i tak wśród ludzi dość, pomijając nawet tą szarą strefę.
Grzechy cudze w Katechizmie stoją.