Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Czepiam się, bo podobno u katoli małżeństwo to cóż ważnego. Z danego linorytu to nie wyziera, wogle.
Na starość się mąż Koleżance zwidział. Chyba że to drugi, bo wyraźnie młodszy.
Się nie będę upierać - może to wnuk podtrzymujący babcię. Odczytanie podpisów by pomogło. Generalnie - Twoja interpretacja była do bani, a moja jest słuszna. Tego jestem pewna. Również tego, że owszem, dla katoli małżeństwo było ważne, ale w minionych wiekach (bo nie tylko w XIX, wcześniej również) kobieta skupiona była na na domu i dzieciach. Sławetne powiedzonko 3xK wyraźnie określające miejsce kobiety na tym łez padole nie wzięło się z sufitu.
Po prostu się wtrąca w wychowanie, uzurpuje sobie władzię rodzicielską. Znam to z autopsji: Teściowa moja i Gnoja.
Ale jeszcze raz: załóżmy, że ta baba jest nieochrzczona. Takie same stopnie życia może przechodzić. Co, poza rysunkami ukrytymi pod schodami mówi o tym, że ona katoliczka? Nic. A mogłaby się na jednym obrazku pomodlić na różańcu, na innym wnusia na Mszę Świętą zaprowadzić.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Nie no, grunt że męża ma na jednym, góra dwóch obrazkach. Poza tym chłop głowy nie zawraca, da się jakoś żyć.
No zgadzam sie z Tobą , Panie Sztrumowcze. Też nie lubie tego obrazka. Szczytem do którego w zyciu ziemskim dąży kobieta jest małżenstwo. Sakrament, który jest osiagalny w dojrzałości wiary. Po chrzcie i bierzmowaniu, po sakramencie pokuty, po Eucharystii, i ba, nawet po namaszczeniu chorych , kmłoda kobieta osiaga status oblubienicy , i matki w zjednoczeniu z oblubieńcem. I są już razem na zasadach opisanych przez znienawidzonego przez feminazistki św Pawła. I maja te dzieci razem, wychowują je razem i razem wypuszczają we świat. Pozostając dla siebie nawzajem wsparciem, miłością, radością , ciagłą niespodzianką, którą zna sie tak bardzo. Ot taki paradoks. Dzieci mają nam obojgu przynieść swoje dzieci i mamy we wnukach odszukać śladów tego , co zostawiliśmy oboje w dzieciach. Ale daj nam Panie Boże wspólną starość, wspólne sniadania i obiady, wspólne spacery, i opiekę w chorobie. I rękę ,w naszej coraz starszej i pomarszczonej, taka samą kruchą i pooraną. Amen
los napisal(a): A to portugalskie kobiety katolickie tyle żyły?
Też sie zastanawiam nad tym zwłaszcza że to XIX wiek. To raczej opisanie stanu idealnego. Nieistniejącego modelu do ktorego należy dążyć.
Generalnie to widze że kolega ma racje by mniej wierzyc książkom a wiecej ludziom. Nie na darmo sam Pan Jezus żadnego Pisma Św osobiscie nie pisał tylko przekazywał prawdę na żywo. I tak robił też Kościół. Biblia to wtedy raczej odziedziczone zapiski takie by Apostołowie i ich następcy nie mogli zapomnieć o niczym ważnym.
Po prostu się wtrąca w wychowanie, uzurpuje sobie władzię rodzicielską. Znam to z autopsji: Teściowa moja i Gnoja.
Ale jeszcze raz: załóżmy, że ta baba jest nieochrzczona. Takie same stopnie życia może przechodzić. Co, poza rysunkami ukrytymi pod schodami mówi o tym, że ona katoliczka? Nic. A mogłaby się na jednym obrazku pomodlić na różańcu, na innym wnusia na Mszę Świętą zaprowadzić.
Cóż Pan wymagasz. Księża o duchowości wynikającej z SAKRAMENTU małżeństwa ( to nie jest jakiaś tam tylko umowa społeczna!) przypomnieli sobie dopiero w XX wieku. Chyba że czegoś nie wiem. Nawet kanonizowani święci, którzy byli małżonkami we wcześniejszych wiekach, byli uznawani jakby pomimo małżeństwa albo przynajmniej ten sakrament im nie przeszkodzał.
Cudne te obrazki Dzięki za uzupełnienie "Życia mężczyzny". Mamy całość. Od Adama i Ewy, narodzin pod czułym okiem Anioła Stróża po śmierć. I jakoś nie umiem podkładać pod to głębszej filozofii, sorry. Nie będę się wysilać na wnikanie, czy autor tych obrazków miał w pomyśle oddzielne życie współmałżonków, brak mi i wiedzy, a i chęci również. Artyzmu wielkiego tyż nie dostrzegam.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Nie no, grunt że męża ma na jednym, góra dwóch obrazkach. Poza tym chłop głowy nie zawraca, da się jakoś żyć.
Jak za cara. Tylko czarnej sukienki brak. Noji dlapoczemu sama wychowawuje najsampierw swoje dziatki (gdzie dziadkowie?), a potem wnuki też sama (dzie rodzice wnuków?).
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Rebelyowi "tradycjonaliści" Torquemenda i Dekszczymus zaciekle bronili baćki cara, a pierwszy nawet do grobu Wielopolskiego peregrynowal. Takbyło...
Było, było. Nie oni dwaj, Brawariowi tez wyszło że w sumie zaborcy cacy i bunt przeciw nim jest nie po katolicku. Przykłady można mnożyć A ja się nieustannie zastanawiam nad genezą i przebiegiem takich odpałów.
Komentarz
Na starość się mąż Koleżance zwidział. Chyba że to drugi, bo wyraźnie młodszy.
Generalnie - Twoja interpretacja była do bani, a moja jest słuszna. Tego jestem pewna. Również tego, że owszem, dla katoli małżeństwo było ważne, ale w minionych wiekach (bo nie tylko w XIX, wcześniej również) kobieta skupiona była na na domu i dzieciach. Sławetne powiedzonko 3xK wyraźnie określające miejsce kobiety na tym łez padole nie wzięło się z sufitu.
Choćby to, że babka zajmuje się własnym dzieckiem na jednym obrazku, a na trzech — cudzym. Dafuq?
Wnukami i prawnukami dużo dłużej.
Teraz się odwróciło - własnym się "zajmujesz" przez 30-40 lat i coraz mniej osób się temu dziwi, a na wnuki nie ma czasu, bo pracujesz. Takie czasy.
Ale jeszcze raz: załóżmy, że ta baba jest nieochrzczona. Takie same stopnie życia może przechodzić.
Co, poza rysunkami ukrytymi pod schodami mówi o tym, że ona katoliczka? Nic. A mogłaby się na jednym obrazku pomodlić na różańcu, na innym wnusia na Mszę Świętą zaprowadzić.
Też nie lubie tego obrazka.
Szczytem do którego w zyciu ziemskim dąży kobieta jest małżenstwo. Sakrament, który jest osiagalny w dojrzałości wiary.
Po chrzcie i bierzmowaniu, po sakramencie pokuty, po Eucharystii, i ba, nawet po namaszczeniu chorych , kmłoda kobieta osiaga status oblubienicy , i matki w zjednoczeniu z oblubieńcem.
I są już razem na zasadach opisanych przez znienawidzonego przez feminazistki św Pawła.
I maja te dzieci razem, wychowują je razem i razem wypuszczają we świat.
Pozostając dla siebie nawzajem wsparciem, miłością, radością , ciagłą niespodzianką, którą zna sie tak bardzo. Ot taki paradoks.
Dzieci mają nam obojgu przynieść swoje dzieci i mamy we wnukach odszukać śladów tego , co zostawiliśmy oboje w dzieciach.
Ale daj nam Panie Boże wspólną starość, wspólne sniadania i obiady, wspólne spacery, i opiekę w chorobie.
I rękę ,w naszej coraz starszej i pomarszczonej, taka samą kruchą i pooraną.
Amen
To raczej opisanie stanu idealnego. Nieistniejącego modelu do ktorego należy dążyć.
Generalnie to widze że kolega ma racje by mniej wierzyc książkom a wiecej ludziom. Nie na darmo sam Pan Jezus żadnego Pisma Św osobiscie nie pisał tylko przekazywał prawdę na żywo. I tak robił też Kościół. Biblia to wtedy raczej odziedziczone zapiski takie by Apostołowie i ich następcy nie mogli zapomnieć o niczym ważnym.
Dzięki za uzupełnienie "Życia mężczyzny". Mamy całość.
Od Adama i Ewy, narodzin pod czułym okiem Anioła Stróża po śmierć.
I jakoś nie umiem podkładać pod to głębszej filozofii, sorry.
Nie będę się wysilać na wnikanie, czy autor tych obrazków miał w pomyśle oddzielne życie współmałżonków, brak mi i wiedzy, a i chęci również.
Artyzmu wielkiego tyż nie dostrzegam.
Różne role społeczne kobiet.
Noji dlapoczemu sama wychowawuje najsampierw swoje dziatki (gdzie dziadkowie?), a potem wnuki też sama (dzie rodzice wnuków?).
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Ten z flaszką, widać że się za bardzo nie przejmuje. :P
Edit: żona mówi że ta z kijem już na niego czeka.
👣
🐾
🐾
nie ma letko, edit mówi, że Pan to wiesz
życie męźczyzny mocno samotnym się wydaje ...
Nie oni dwaj, Brawariowi tez wyszło że w sumie zaborcy cacy i bunt przeciw nim jest nie po katolicku. Przykłady można mnożyć
A ja się nieustannie zastanawiam nad genezą i przebiegiem takich odpałów.