rozum.von.keikobad napisal(a): Realna przyczyna jest taka, że obu partiom jest to nie na rękę. Po co PiSowi tłumaczyć się, jak któryś z FN wyskoczy z tym, że holocaust to ściema, a ludzie z Europy Wschodniej to półludzie i nie powinni być hydraulikami? Albo po co FN tłumaczyć się, że PiS nie lubi gejów i jest przeciw aborcji?
Tomasens.
Natomiast w przypadku, kiedy trzeba akurat przypieprzyć i jest jakaś zgodność, to nie ma przeszkód, żeby wszyscy zainteresowani głosowali "przeciw".
Pytanie, co daje bycie "w dużym klubie". Podejrzewam, że od jakiegoś poziomu - nic. Są jakieś kwestie leguraminowe w Europarlu, że jak jesteś niezrzeszony to morda w kubeł, a jak masz klub większy niż chrząszcz to możesz się wypowiadać pięć minut. Myślę, że takie drobiazgi PiS ogarnął i raczej jest nad regulaminową kreską niż pod nią.
Zresztą, JK miał w życiu epizod bycia posłem nieżelaznym i powiada, że niewiele sytuacji jest bardziej flustrujących.
Muszę poszukać gdzieś tego wykładu, bo w tym wątku winien się znaleźć - 3,5 h pogadanki po wygranych prezydenckich, ale jeszcze przed parlamentarnymi. Cały Klub Ronina fetował go jako zbawcę Ojczyzny i spijał słowa z jego ust korali. To było ważne przemówienie.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Kaczyński tam wyraźnie mówi, że "Salvini nie jest tak skrajny jak Maryna czy AfD" i dziwuje się, czemu on poszedł akurat z takimi dziwakami.
Pewno z powodów tradycyjnych - a będzie się zadawał ze wschodnimi podludźmi?
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Kaczyński tam wyraźnie mówi, że "Salvini nie jest tak skrajny jak Maryna czy AfD" i dziwuje się, czemu on poszedł akurat z takimi dziwakami.
Pewno z powodów tradycyjnych - a będzie się zadawał ze wschodnimi podludźmi?
Kwestię "klubu gentlemanów" dobrze opisał Dżozef de Macki w "Nie trzeba głośno mówić", gdzie szczegółowo wyłożył, czemu cierpienia sześciu zakonnic w Belgii są ważniejsze niż sześciu milionów w Rzplitej.
On chce rządzić (współrządzić z Salvinim) sceptykami i wyautować Francę. Bo z Francą nie mamy i mieć nie będziemy wspólnych geopolitycznych interesów przenigdy.
Kolega grzebie stulecia polskiej myśli politycznej, Francja zawsze imponowala Polakom, taka kulturalna i sympatyczna i Ą i Ę.
Wiele obiecywała, raz nawet dała jakiś bank w Bayonne.
Na emocje nie ma rady. Joli Bord to po francusku przecie
Ta, no przy czym jedna z naszych najważniejszych ingerencji w skali makro na losy Europy to było rozwalenie sojuszu francusko-tureckiego pod Wiedniem. Paradoxalnie, przez króla, który był powszechnie uważany za francuskiego agenciaka.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): w 1962 niezwykle elokwentną obroną wybronił od stryczka henerała Raula Salana z OAS.
Waski napisal(a): Maryna mogłaby odpowiedzieć, że nie będzie współpracowała z Pisem, bo w 65 Kaczyński współpracował z masonem Janem Józefem Lipskim.
christoph napisal(a): No to akurat we Francy jest argument za a nie nawet przeciw
Tym bardziej, że i wzmiankowany wyżej jenerał Salan pono fartuszek nosił. No bo OAS, będąc pospolitym ruszeniem wielu środowisk, miała tym samym niejedno oblicze, czasem jakby całkowicie nieprzystające do się (jak nie przymierzając portrety Lenina i Mikołaja II tudzież sierpo-młoty i carskie orły w Donbasie). Popularny u nas obraz pułkownika Bastię-Tiriego, stojącego nieulękle z różańcem w dłoni przy słupku egzekucyjnym w forcie Ivry, jest całkowicie prawdziwy, ale przecie nie każdy oasowiec by się pod tym podpisał. Choć zarazem to kwestia Degol vs OAS wydają mi się kluczem do zrozumienia pana Prezesa.
Bo przecie również Długiemu Karolowi patriotyzmu i prawości nie można było odmówić. A jednak inni prawi patrioci stawiali mu zarzuty niebagatelne, co gorsza jak najprawdziwsze - oddanie departamentów zamorskich, exodus Czarnych Stopów, wydanie harkisów na rzeź i tak dalej. Kaliber oskarżeń był znacznie większy niż formułowane u nas pytania do braci K. o wstrzymanie pewnej ekshumacji, o traktat lizboński, o zmieniającą się narrację tzw. „tragedii wołyńskiej”, o kompromis aborcyjny, o „naszych” komunistów itepe.
Zaś Degol nie dyskutował z faktami, tylko wskazywał publice kciukiem przez ramię kłębiącą się opozycję totalną spod znaku FPK, jeszcze większych świrów zakochanych w Mao i tym podobną hołotę – i zapytywał słodziutko prawacki elektorat: - Jaki macie wybór? Kto zdoła powstrzymać tych totalniaków? Przeca nie rycerze Celtyckiego Krzyża z OAS, co mają kłopot z zebraniem 5% poparcia! Pytam – jak nie ja, to kto?
Nic, ino Prezes poczuł pewne powinowactwo sytuacyjne z Długim Lolkiem.
Komentarz
Natomiast w przypadku, kiedy trzeba akurat przypieprzyć i jest jakaś zgodność, to nie ma przeszkód, żeby wszyscy zainteresowani głosowali "przeciw".
Pytanie, co daje bycie "w dużym klubie". Podejrzewam, że od jakiegoś poziomu - nic. Są jakieś kwestie leguraminowe w Europarlu, że jak jesteś niezrzeszony to morda w kubeł, a jak masz klub większy niż chrząszcz to możesz się wypowiadać pięć minut. Myślę, że takie drobiazgi PiS ogarnął i raczej jest nad regulaminową kreską niż pod nią.
Zresztą, JK miał w życiu epizod bycia posłem nieżelaznym i powiada, że niewiele sytuacji jest bardziej flustrujących.
Muszę poszukać gdzieś tego wykładu, bo w tym wątku winien się znaleźć - 3,5 h pogadanki po wygranych prezydenckich, ale jeszcze przed parlamentarnymi. Cały Klub Ronina fetował go jako zbawcę Ojczyzny i spijał słowa z jego ust korali. To było ważne przemówienie.
Jak sobie Szanowny Pan życzy.
Wiele obiecywała, raz nawet dała jakiś bank w Bayonne.
Na emocje nie ma rady. Joli Bord to po francusku przecie
Popularny u nas obraz pułkownika Bastię-Tiriego, stojącego nieulękle z różańcem w dłoni przy słupku egzekucyjnym w forcie Ivry, jest całkowicie prawdziwy, ale przecie nie każdy oasowiec by się pod tym podpisał. Choć zarazem to kwestia Degol vs OAS wydają mi się kluczem do zrozumienia pana Prezesa.
Bo przecie również Długiemu Karolowi patriotyzmu i prawości nie można było odmówić. A jednak inni prawi patrioci stawiali mu zarzuty niebagatelne, co gorsza jak najprawdziwsze - oddanie departamentów zamorskich, exodus Czarnych Stopów, wydanie harkisów na rzeź i tak dalej. Kaliber oskarżeń był znacznie większy niż formułowane u nas pytania do braci K. o wstrzymanie pewnej ekshumacji, o traktat lizboński, o zmieniającą się narrację tzw. „tragedii wołyńskiej”, o kompromis aborcyjny, o „naszych” komunistów itepe.
Zaś Degol nie dyskutował z faktami, tylko wskazywał publice kciukiem przez ramię kłębiącą się opozycję totalną spod znaku FPK, jeszcze większych świrów zakochanych w Mao i tym podobną hołotę – i zapytywał słodziutko prawacki elektorat:
- Jaki macie wybór? Kto zdoła powstrzymać tych totalniaków? Przeca nie rycerze Celtyckiego Krzyża z OAS, co mają kłopot z zebraniem 5% poparcia! Pytam – jak nie ja, to kto?
Nic, ino Prezes poczuł pewne powinowactwo sytuacyjne z Długim Lolkiem.