Trzy są władze duszy
Jak wiadomo, człowiek został stworzony "na obraz i podobieństwo Boże". To podobieństwo objawia się posiadaniem duszy rozumnej. Jako że jednak dusza ludzka została upodlona przez grzech, to ni w ząb Boga człowiek nie przypomina.
Trzy są władze duszy - rozum, pamięć i wola. Tak tedy trzeba, aby każda z nich została oczyszczona w celu się z Bogiem zjednoczenia. Rozum oczyszcza się przez wiarę, pamięć przez nadzieję, a wola przez miłość.
Wiara pozwala przyjąć to wszystko, co nas spotyka i na co nie mamy wpływu, i czego nie rozumiemy, jako dar Boży. Jeżeli Bóg jest dobry i wszechmogący, to niemożliwe jest, by to, czego doświadczamy, było złe. W tym sensie, że Bóg wszystkie wydarzenia obraca na naszą korzyść. Wiara prowadzi do dostrzegania Boga w nawet najbardziej prozaicznych życiowych sprawach. W konsekwencji zaś prowadzi do szukania nadziei w Bogu, nie w świecie materialnym.
Nadzieja jest lekarstwem na zgniliznę duszy. Ponieważ pamięć lubi przechowywać doznane cierpienia i rozczarowania, to rodzi cynizm, zwątpienie, gnuśność. Nadzieja natomiast nie pozwala zatrzymać się na tym, co było. Jest ona wytrwałym i pełnym napięcia oczekiwaniem na Boże zbawienie. Nadzieja spodziewa się dobra, dlatego pobudza do działania.
Miłość poszerza perspektywę, gdyż wola ludzka nie sięga zwykle dalej niż czubek własnego nosa. Egoizm jest naturalnym mechanizmem obronnym, który ma człowieka uchronić przed cierpieniem. Jeżeli jednak prawdą jest, że Bóg chciał człowieka "dla niego samego", to również człowiek dziedziczy to pragnienie, by "być dla". Mamy dwie drogi. Być darem i przyjąć dar z jednej strony. Z drugiej zaś uczynić innych "przedmiotem dla mnie". Wojtyła by powiedział, że wartość moralna czynu przechodzi na sprawcę, tzn. jesteś tym co czynisz. Jeśli Bóg jest Miłością, jeśli powołaniem człowieka jest zjednoczenie z Bogiem, to jedyną drogą dla człowieka jest droga miłości.
Tak więc trwają te trzy.
Trzy są władze duszy - rozum, pamięć i wola. Tak tedy trzeba, aby każda z nich została oczyszczona w celu się z Bogiem zjednoczenia. Rozum oczyszcza się przez wiarę, pamięć przez nadzieję, a wola przez miłość.
Wiara pozwala przyjąć to wszystko, co nas spotyka i na co nie mamy wpływu, i czego nie rozumiemy, jako dar Boży. Jeżeli Bóg jest dobry i wszechmogący, to niemożliwe jest, by to, czego doświadczamy, było złe. W tym sensie, że Bóg wszystkie wydarzenia obraca na naszą korzyść. Wiara prowadzi do dostrzegania Boga w nawet najbardziej prozaicznych życiowych sprawach. W konsekwencji zaś prowadzi do szukania nadziei w Bogu, nie w świecie materialnym.
Nadzieja jest lekarstwem na zgniliznę duszy. Ponieważ pamięć lubi przechowywać doznane cierpienia i rozczarowania, to rodzi cynizm, zwątpienie, gnuśność. Nadzieja natomiast nie pozwala zatrzymać się na tym, co było. Jest ona wytrwałym i pełnym napięcia oczekiwaniem na Boże zbawienie. Nadzieja spodziewa się dobra, dlatego pobudza do działania.
Miłość poszerza perspektywę, gdyż wola ludzka nie sięga zwykle dalej niż czubek własnego nosa. Egoizm jest naturalnym mechanizmem obronnym, który ma człowieka uchronić przed cierpieniem. Jeżeli jednak prawdą jest, że Bóg chciał człowieka "dla niego samego", to również człowiek dziedziczy to pragnienie, by "być dla". Mamy dwie drogi. Być darem i przyjąć dar z jednej strony. Z drugiej zaś uczynić innych "przedmiotem dla mnie". Wojtyła by powiedział, że wartość moralna czynu przechodzi na sprawcę, tzn. jesteś tym co czynisz. Jeśli Bóg jest Miłością, jeśli powołaniem człowieka jest zjednoczenie z Bogiem, to jedyną drogą dla człowieka jest droga miłości.
Tak więc trwają te trzy.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
A dlaczego tyle musimy cierpieć, jeśli nie dlatego, że brak nam miłości? Gdybyśmy mieli miłość i współczucie i troskę, nie pragnęlibyśmy oglądać przewinień bliźniego, jak powiedziano: Miłość zakrywa wiele grzechów; lub też: Miłość nie pamięta złego, wszystko znosi. My więc, jak powiedziałem, gdybyśmy mieli miłość, sama miłość pokryłaby każdą winę, jak to robią święci z grzechami ludzkimi, które widzą. Święci bowiem nie są ślepi, widzą oni grzechy. I któż bardziej nienawidzi grzechu niż święci? Ale oni nie odwracają się równocześnie od grzeszącego, oni go nie osądzają, nie unikają, lecz współczują mu, pouczają go, pocieszają, leczą go jak chory członek ciała i robią wszystko, aby go uratować. Jak rybacy, kiedy wrzucą haczyk do wody i ciągną wielką rybę, czują, jak ona się rzuca i walczy, i nie wyciągają jej siłą natychmiast, aby lina się nie urwała i ryba nie zginęła bezpowrotnie; lecz wypuszczają jej tyle liny, ile trzeba, i pozwalają jej płynąć, dokąd zechce, a kiedy zobaczą, że się już zmęczyła i siły ją opadają, wtedy zaczynają pomału ją wyciągać. Podobnie święci wielkodusznością i miłością pociągają, a nie odpychają brata, nie brzydzą się nim, lecz jak matka, która ma kalekie dziecko, nie czuje do niego wstrętu ani się od niego nie odwraca, ale chętnie je ozdabia i robi wszystko co może, żeby je upiększyć – podobnie i oni wciąż się starają, otaczają go troską, biorą go w opiekę, aby tego, który upadł, w stosownym czasie podnieść i nie dać mu zaszkodzić drugiemu, a także, żeby tym samym postąpić w miłości Chrystusa.
Cóż uczynił święty Ammonas, kiedy to bracia przyszli wzburzeni i powiedzieli mu: „Chodź i zobacz, ojcze! W celi tego a tego brata jest kobieta!" – jak wielką okazał litość! Jaką miłość miała ta święta dusza! Zorientowawszy się, że ów brat ukrył tę kobietę w beczce, przyszedł i usiadł na tej beczce, i rozkazał braciom przeszukać całą celę. Skoro nikogo nie znaleźli, powiedział im: „Niech wam Bóg przebaczy!" Zawstydził ich, i nauczył na drugi raz nie podejrzewać tak łatwo bliźniego. Jego samego zaś nawrócił, nie tylko przez to, że go z pomocą Bożą ochronił, ale i przez to, że go pouczył, kiedy znalazł stosowną chwilę. Bo gdy tylko po odesłaniu wszystkich wziął go za rękę i powiedział: „Zatroszcz się o siebie, bracie"; natychmiast ów brat zawstydził się i skruszył, natychmiast podziałały na jego duszę dobroć i współczucie Starca.
Chibasz zadusieł tamuj te babe albowię dalij nawruca i troska sie ino o jedne osobe a pszeca gżeszeli we dwujkie.
Tak przy okazji; język się zmienia i odbiór się zmienia. Moja młodsza córka orzekła że Sienkiewicz jest nudny i irytujący. Zaznaczam że jest oczytana i w przeciwieństwie do większości młodzieży czyta i nie byle co.
Ignatz na prezydenta!
Albowię jakosz tu czekeć asz nierykliwa bąba mniłości dupsnie wew zgorszyciela kiedysz on temczasę dalij se besczelno zgarsza.
Nualesz tukej nik Kuledze nie odpe gdysz wewtem womtku szyskie radujo sie ino mniłościo.
Za młodu bawiąc we wiosce u dziadków nie raz nie dwa dziwowałem się albo i oburzałem słuchając bieżących opowieści z całej okolicy. Oburzenie było wtedy, gdy mówiąc o czyichś przewinach, grzechach, upadkach bezwiednie ściszano głos, a relacja stawała się coraz bardziej zdawkowa.
Jakże to tak, robić ze zła tabu, nie oburzać się, nie czuć żądzy rewanżu, jakiegoś potępienia upadniętego bohatera opowieści? Wyglądało to pozornie na odwracanie głowy od luckich problemów.
Obecnie, im bardziej patrzę na perwersyjne nurzanie się ludożerki w oglądaniu i osądzaniu niegodziwości i upadków, tym leppiej widzę jak głupie było to niegdysiejsze oburzenie, a jaka mądrość w tym dawnym podejściu do trudnychspraw.
Ważnym elementem było chyba to, że czas płynął inaczej, było miejsce na cierpliwość, niezbędną do wstawania z upadku.
więc możemy dziś dać głowę
jakiekolwiek podobieństwo
było czysto przypadkowe
Imho nie wiem skąd Kolega Myślę że historia była o miłosierdziu wobec winowajcy który uniknął publicznego potępienia dzięki wstawiennictwu brata. Zatem wątki poboczne były tu nieistotne - a jeśli to przypowieść na faktach nieautentycznych, to owa niewiasta była tylko po to żeby podkreślić że grzech nie był lekki - czyli np ów brat grzesznik nie wypił za dużo piwa na przykład.
Kiedyś ludzie nie mieli pierdolca na punkcie poprawności politycznej i nikt nie doszukiwał się seksizmu w takiej historyjce.
Skąd w ogóle wniosek że miałoby być tak jak pisze Kolega?
No ale cóż rzec mogie, art. 243 kpk oczywiście obowiązuje, wszelako przypominam, że zgodnie z § 2 powołanego przepisu, zbrodzienia trzeba natentychmiast przekazać Milicji Obywatelskiej.
Serio pytam. Przykłady poproszę. Bo chyba inną czytałem.