już miałam napisać, że ksiązka zapewne smakowita jak nazwisko szanownej autorki, ale potem przyjrzałam się uważniej okładce i widzę, że nie o smakowitości tu chodzi. ktoś tu chyba szybko musiał dorastać...
Wczoraj siostrzeniec pogrzebał w internecie i znalazł pierwszą recenzję. Bardzo zmartwiony mówi, że może raczej tego mi nie przeczyta. - Czytaj chłopie, nie bojaj się! - Ciociu, bo tu napisał jakiś Dawid: " Marna grafomania". - Hurra! Trafione! Bo kto widział, żeby księży wznosić pod niebiosa a do tego mówić, że były inne ofiary wojny poza holokaustem.
Wedle nicka tenże Dawid P. pisywał paskudne komenty pod różnymi moimi artykułami. Jakiś odrzucony miłośnik sprzed lat? Urocza inaczej koleżanka? Fajnie mieć "wielbiciela".
Nie martw się :-) Ja przeczytałem kiedyś taką recenzję swojego wiersza.
„Odpustowa żonglerka pojęciami z wierszy Herberta zmieszana z elementami żargonu nowej rzeczywistości. Całość płytka i słabiutka. Nawiasem mówiąc dobrze to ilustruje pewien mechanizm wolności. W wolnym kraju każdy może sobie wydać wierszyk i zostać poetą. Jest to wyłącznie kwestia ekonomiczna. W gospodarce wolnorynkowej publikuje się takie masy rozmaitych "myśli", że nawet przysłowiowy żuk i żaba znajdzie swojego wydawcę. A nawet jeśli rzecz jest skrajnie żałosna i nikt jej nie chce wydać, to zawsze można znaleźć sponsora. Słowem - w wolnym kraju można wydać wszystko. I tak powinno być, mimo że pojawiają się jednocześnie lamentujący, że poziom kultury schodzi na psy. Ba! Można nawet wydać samoobrazującego się gniota, w którym na przykład będzie się biadolić, że wycedzić szyderstwo to na dziś za mało.”
Ale pierdoły! Język wskazuje na salonowca - ten słowotok, który nic nie analizuje, nic nie ukonkretnia, tylko wali by walić. Może jakiś Twój osobisty "przyjaciel". Pocieszyłeś mnie. Cha, cha, cha )
Nie, nie znałem go. Podpisywał się K. N. Donatus uświadomił mnie, że pod tymi inicjałami krysje się Krzysztof Nowak, największy "kaczmarolog" w Polsce, w każdym razie, za takiego się uważający :-)
Odkopuję wątek, żeby powiedzieć iż po paru latach od zakupu i przeczytania przeze mnie Alei Klonowej, odkryła ją na półce moja Druga Połówka i wpadła nad nią w uniesienie (ani trochę nie przesadzam!) Nie daje się od lektury oderwać, póki nie dojdzie do końca i nie zobaczy jak się skończyło.
Komentarz
- Czytaj chłopie, nie bojaj się!
- Ciociu, bo tu napisał jakiś Dawid: " Marna grafomania".
- Hurra! Trafione! Bo kto widział, żeby księży wznosić pod niebiosa a do tego mówić, że były inne ofiary wojny poza holokaustem.
„Odpustowa żonglerka pojęciami z wierszy Herberta zmieszana z elementami żargonu nowej rzeczywistości. Całość płytka i słabiutka. Nawiasem mówiąc dobrze to ilustruje pewien mechanizm wolności. W wolnym kraju każdy może sobie wydać wierszyk i zostać poetą. Jest to wyłącznie kwestia ekonomiczna. W gospodarce wolnorynkowej publikuje się takie masy rozmaitych "myśli", że nawet przysłowiowy żuk i żaba znajdzie swojego wydawcę. A nawet jeśli rzecz jest skrajnie żałosna i nikt jej nie chce wydać, to zawsze można znaleźć sponsora. Słowem - w wolnym kraju można wydać wszystko. I tak powinno być, mimo że pojawiają się jednocześnie lamentujący, że poziom kultury schodzi na psy. Ba! Można nawet wydać samoobrazującego się gniota, w którym na przykład będzie się biadolić, że wycedzić szyderstwo to na dziś za mało.”
"Ja przepraszam że tak o sobie mówię" ;-)
PS. Ten kolo wygląda raczej na kaRczmarologa :-)
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Fred: No, więc posłuchaj mnie teraz uważnie, Bolek. Byłeś w Stanach?
Bolec: Nie.
Fred: No właśnie, a ja... znam kogoś, kto był (...)