napiszcie coś pozytywnego o amerykanach. ktoś był i widział.
Z rodziny była jedna osoba i zapamiętała tyle:
Szydzą strasznie z Kanadyjczyków ( mieli z nimi jakąś wojnę? )
Noszą byle co / słabo się ubierają
Znajomy - okropne jedzenie.
Siostra przyjaciela była w San Francisco. Powiedziała, że nie widziałą nigdy takiego miejsca,
gdzie byłaby taka ilość świrów.
Często na ulicy spotykasz kogoś kto wrzeszczy coś do siebie (nie nie ma słuchawek na uszach),
dodatkowo masa bezdomnych.
Ja tylko obserwowałem w internecie. Większa ilość naiwniaków w stosunku do innych nacji.
Lubią wytykać innym bycie biedniejszym. Chyba też jak już jakiś zajob to na wyższym poziomie niż u innych nacji.
Reasumując, mam zerową wiedzę o naszym wielkim sojuszniku.
Zamieniam się w słuch. Niech ktoś powie o nich coś pozytywnego. O przeciętnym amerykaninie - jaki jest.
Szydzą strasznie z Kanadyjczyków ( mieli z nimi jakąś wojnę? )
Noszą byle co / słabo się ubierają
Znajomy - okropne jedzenie.
Siostra przyjaciela była w San Francisco. Powiedziała, że nie widziałą nigdy takiego miejsca,
gdzie byłaby taka ilość świrów.
Często na ulicy spotykasz kogoś kto wrzeszczy coś do siebie (nie nie ma słuchawek na uszach),
dodatkowo masa bezdomnych.
Ja tylko obserwowałem w internecie. Większa ilość naiwniaków w stosunku do innych nacji.
Lubią wytykać innym bycie biedniejszym. Chyba też jak już jakiś zajob to na wyższym poziomie niż u innych nacji.
Reasumując, mam zerową wiedzę o naszym wielkim sojuszniku.
Zamieniam się w słuch. Niech ktoś powie o nich coś pozytywnego. O przeciętnym amerykaninie - jaki jest.
Otagowano:
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Interior, prowincja- jest niesamowicie różnorodny. Jak dla mnie (ale może to takie szczęście) - najlepsi, najbardziej życzliwi, pomocni i dobrzy ludzie na świecie. Mimo że wielu protestantów.
Dużo rodzin wielodzietnych. I "wielo" oznacza 8, a nie 3.
Dużo adoptowanych dzieci, często także niepełnosprawnych.
Generalnie- kraina zamieszkana przez dobrych ludzi. Taki Shire, ale nieświadomy (?), że czai się nad nim Mordor, a przynajmniej kilku Sarumanów.
Na wschodnim wybrzeżu likwidowane setki kościołów, a w interiorze setki kościołów powstają, chrzest przyjmują dorośli ludzie. Kraj jeszcze pogański.
I charytatywność jest na bardzo wysokim poziomie.
_____________
Od względnej niepodległości Kanady, czyli przyjmijmy lat 60. XIX wieku, nie. Zdarzały się działania wojenne na kontynencie w wojnach między państwami europejskimi, zwłaszcza siedmioletniej (1756-63), potem oczywiście wojna o niepodległość. Wojna między Wielką Brytanią (która wtedy panowała bezpośrednio nad Kanadą), a USA miała miejsce w czasie wojen napoleońskich, brytyjskie wojska z Kanady podeszły nawet pod Waszyngton.
Byłam głównie w NY i w New Jersey.
Nie umieją się ubrać? Umieją, jak najbardziej. W NY dominuje lekkie, włoskie obuwie, bawełna, bo lato tam upalne i wilgotne.Murzyni lubią kolorowe, błyszczące, ekstrawaganckie szmatki i perfumy, ale dzięki nim ulica jest wielobarwna. Generalnie, mają tam wszystko, co w świecie najlepsze, więc trudno źle się ubierać.
Jedzenie? Smakowały mi mięciutkie steki, mleko, chińszczyzna, lody, sałatki, pizze, nie smakowało białe, watowate pieczywo, ale u nas też go nie jem. Po dobry chleb i wędliny jeździłam do polskich sklepów.
W pracy podziwu godne zaangażowanie, chęć i zdolność współpracy i umiejętność prezentacji do najniższego stanowiska. Wydaje się że praca ich naprawdę pasjonuje, są z niej dumni oraz wymagają i egzekwują szacunek do siebie też na każdym stanowisku od prezesa do ciecia.
W obyciu bezpośredni, na oko otwarci, ale jednak mocno kontrolujący się. Nie mam ostatecznej opinii o tym, ale coraz bardziej skłaniam się do zdania że większość na Zachodzie, w tym w USA, odruchowo odczytuje co wypada powiedzieć i czego się od nich oczekuje niż ma i wygłasza jakieś własne zdanie. Jak dla mnie nieco zbyt obcesowi i niechlujni oraz czasem ekshibicjonistyczni w sprawach prywatnych. Potrafi taki powiedzieć obcemu po kwadransie znajomości że go zona zdradziła z kumplem i wyjechał oraz zmienił pracę na tę w której własnie jesteśmy.
Mój znajomy Szkot co pracował w USA kilka lat uważa że są fałszywi.Jak mawiał Amerykanin gotów jest rzucić rodzinę dla lepszej pracy w innym stanie. No i ze ich życie koncentruje się wokół lokalnego kościoła, wyznania jakie akurat mają, w czasie wolny od pracy.
Aha - miało być pozytywnie. Cóż, ja już tak mam.
Chociaż nie wiem, nie byłem w tamtych latach.
To co mię poruszyło lat temu 20, to właśnie ta uczynność dla innych ludzi, że jak ktoś chciał wyjechać z uliczki osiedlowej, to go wypuszczali. W Warszawie w ów czas nie do pomyślenia - ale tu zrobiliśmy duże podstępy.
Natomiast w takiem San Franciscu jest nawet specjalna mapa kup:
https://www.vice.com/en_ca/article/a3xdae/more-people-pooping-in-san-francisco-than-ever-all-time-high-vgtrn
Wiele osób bezinteresownie mi/nam pomagało. Wystarczy powiedzieć "Proszę".
Natomiast ci co pracowali właściwie mówili wyłącznie o pieniądzach, co za ile kupili, co ile kosztuje, kto ile zarabia. Jakaś mania dolara ich ogarnęła.
Nigdy nie byłem w Stanach, jakoś mi nie po drodze. Mam zamiar pojechać za półtora roku, na miesiąc, dwa. Kompletnie niczego nie oczekuję, USA nie budziły we mnie nigdy skrajnych odczuć, wielki kraj, chciałbym zobaczyć.
Że bzdury piszecie ? Że ona bzdury mówi ? Nie. Po prostu my Polacy jesteśmy pomocni, uczynni, gościnni wobec obcych. Nienawidzimy zaś swoich.
jest taka różnica:
(Anegdota, nie pamiętam skąd, prawdziwa, podam w pierwszej osobie)
Jadę sobie ze znajomym Polonusem hajłejem po USA, super bryka, jak tu nie docisnąć gazu!
W pewnym momencie obok nas (cztery pasy w jednym kierunku) zrównuje się z nami wóz policyjny.
Ja - od razu się wzdrygnąłem i gdybym ja prowadził, zaraz bym zdjął nogę z gazu!
A Polonus? - Zobacz, jaki bezpieczny kraj! Wszędzie mamy policję!
?
I to jest różnica!
Wolni ludzie a homo sovieticus (choć się już zmienia, mój syn juz się nie wzdryga.... )
stoi jak byk
- dochód z mandatów ----- 500.000 zł (np. w Piekarach Śl)
i TRZEBA nazbierać....
inna sprawa że mieszkam pomiędzy dzielnicam, na Lipce (a Lipka to lasek), z jednej strony moje osiedle (na kraju lasku) a z drugiej po horyzont pole kukurydzu i rzepaku....
i pedzą nawet 140 km/h tutaj!!!
Słoneczne lipcowe popołudnie. Żółty pięknie przygrzewa, bezchmurne niebo. Jadę sobie z pracy. Zatrzymuje mnie psiarnia.
- Jechał pan bez świateł.
- Panie władzo, ale przecież jest tak widno..., niech mnie pan pouczy, będę już pamiętał.
- Pan mówi nie na temat. Zaraz pan powie, że pan wypadku nie spowodował. To będzie ... złoty.
Jestę niewolnikię, bo się wzdragam, jak widzę psiarnię?