Skip to content

Transformacja - produkty III RP

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Okiem PM i analityka, procesy mają swoje produkty (nawet etapy procesów maja swoje produkty, czyli stany, gdzie możemy sprawdzić, czy proces realizuje zaplanowane zadania), a transformacje powodują fazowe zmiany (np. ciecz w gaz, ciecz w ciało stałe itp) uznałem, że proces transformacji o nazwie III RP można spróbować ocenić po produktach. I tak:
- Muczyciele, czyli niegdysiejsi Nauczyciele,
- Rezydenci, czyli niegdysiejsi młodzi Lekarze,
- Kasta, czyli niegdysiejsi Sędziowie.
- Pracownicy Mediów, czyli niegdysiejsi Dziennikarze.
Co ciekawe, cały czas resztki poprzedniego stanu się utrzymują!
Ktoś ma coś jeszcze?
«1

Komentarz

  • Te Kolegi produkty to nie produkty transformacji tylko rebrandingu. Toż to to samo co za komuny tylko trochę gorsze i ze zmienioną metką.
  • Nie za bardzo. To antyteza rebrandingu.
    "Rebranding – proces transformacji wszystkich elementów marki, takich jak oferowane produkty i usługi, jakość obsługi oraz sposób komunikacji, w tym wygląd logo, by osiągnąć lepszą pozycję marki na rynku."
  • Rafał napisal(a):
    Te Kolegi produkty to nie produkty transformacji tylko rebrandingu. Toż to to samo co za komuny tylko trochę gorsze i ze zmienioną metką.
    Jak uhrr napisała, no nie. Kanalie były zawsze, ale mimo ich wiodącej pozycji reprodukował się inny ethos, teraz jest inaczej. Transformacja człowieka w konsumenta spowodowała całą masę jadowitych konsekwencji, a te są nasze. .
    Syzyfowe Prace jedynie dają nadzieję.

  • uhrr napisal(a):
    Nie za bardzo. To antyteza rebrandingu.
    "Rebranding – proces transformacji wszystkich elementów marki, takich jak oferowane produkty i usługi, jakość obsługi oraz sposób komunikacji, w tym wygląd logo, by osiągnąć lepszą pozycję marki na rynku."
    No definicja ok, ale praktyka jest taka że to zmiana logo - metek. Czym się różni Orlen od Petrochemii a ta od CPN? A to podobno były rebrabdingi.
  • Rafał napisal(a): Czym się różni Orlen od Petrochemii a ta od CPN? A to podobno były rebrabdingi.
    Kluczem jest słowo 'podobno'.
    Prawdziwy rebranding to Koło Ka, wszystko wskazuje na operacje BOEING, a przynajmniej 737 MAX, Lenovo.


  • Ok a wracając do cytowanej wyżej definicji to ciekawym czy jedyna i czy Kolega ją akceptuje. Dla mnie w niej kluczem jest słowo "wszystkie". Jeśli tak to to jest definicja nowej firmy, Fakt że zbudowanej za kapitały poprzedniej i z elementów tej poprzedniej jest mało znaczący. Wszystko nowe od produktów i usług po logo.
  • - Korporacja - dawniej przedsiębiorstwo lub organizacja społeczna
    - Aplikujący - kiedyś starający się o pracę
    - Procedury - słowo koszmar obejmujące w firmie wszystko, od najgłupszego regulaminu parzenia kawy po skomplikowane czynności wdrożenia nowego projektu
  • Jestem fanatykiem procedur. Oceniam jakość firm po jakości procedur i jeszcze nigdy się nie zawiodłem.
  • edytowano January 2020
    Procedury są konieczne, ale procedury niestety łatwo ulegają degeneracji. Znaczy człowiek staje się niewolnikiem procedury, a procedura ma być dla człowieka. Znane od tysięcy lat i wskazane nawet w Ewangelii. Na Zachodzie degeneracja procedur jest mocno zaawansowana. W wielu dziedzinach są już destrukcyjne - przynoszą więcej szkody niż pożytku.,W bankowości i szerzej finansach i inwestycjach akurat inaczej bo raczej przydałoby się ich nieco więcej dla kontroli banksterów i ochrony klientów.
  • Konsultant - dawniej sprzedawca lub pośrednik
  • W pracy mam masę procedur. Dosłownie tony.
    O dupe to rozbić bo nijak nie przystają do rzeczywistości. Każdy przypadek ma tyle zmiennych że wypadałoby każdorazowo tworzyć nową - nierealne. Są bo są, ktoś to monituje, raz na pół roku coś poprawi. A kaska leci cały czas. Papierologia bez przełożenia na poprawę funkcjonowania całości. Chociaż na pewno ujednoliciły podejście do konkretnych czynności.
    Zapewne sprawdzają się przy pracy na materiale nieożywionym. Praca z człowiekiem powinna rządzić się innymi prawami. Ale ponieważ z tymi ludźmi pracują inni, równie ułomni jak ci którymi się zajmują, więc próba unormowania zasad postępowania jak najbardziej pożądana. Ale życie jest życie.
    Jeżeli od samej góry procedury traktowane są po macoszemu to im niżej w hierarchii tym gorzej.
  • los napisal(a):
    Jestem fanatykiem procedur. Oceniam jakość firm po jakości procedur i jeszcze nigdy się nie zawiodłem.
    Tyle, że ja nie o tym. Piszesz o sprawnym zarządzaniu a ja o bezsensie ujmowania wszystkich czynności w mityczne procedury. Można powiedzieć, że jakimś odpowiednikiem prawa Parkinsona.
    Koledzy ładnie moje uzasadnili moją opinię.
  • marniok napisal(a):
    W pracy mam masę procedur. Dosłownie tony.
    O dupe to rozbić bo nijak nie przystają do rzeczywistości.
    Ale ty jesteś w państwówce, to jednak nie to samo, co w globalnej, bardzo dużej korporacji
  • Maria napisal(a):
    los napisal(a):
    Jestem fanatykiem procedur. Oceniam jakość firm po jakości procedur i jeszcze nigdy się nie zawiodłem.
    Tyle, że ja nie o tym. Piszesz o sprawnym zarządzaniu a ja o bezsensie ujmowania wszystkich czynności w mityczne procedury.
    Procedura to standaryzacja standardowej czynności. Problemy dzielą się na dwie klasy - problemy już rozwiązane i problemy, które należy rozwiązać. Procedura służy temu, by nie rozwiązywać problemów już rozwiązanych tylko posłużyć się doświadczeniem innych. Polacy mają z tym straszne problemy. Niemcy też ale inne. Tylko Amerykanie i Anglicy dają sobie radę.

  • edytowano January 2020
    Ba, gdyby stosować takie zasady przy budowie procedur świat byłby piękny i organizacje sprawne.To co tu krytykujemy to de facto odstępstwo od tych zasad. Rzecz w tym że fanatycy procedur starają się, niestety z sukcesami, standaryzować wszystko. Standaryzują więc także to co nowe i nie ma jeszcze doświadczeń albo, co gorsza, standaryzują wbrew tym doświadczeniom a zgodnie ze swoimi wyobrażeniami.
  • los napisal(a):
    Jestem fanatykiem procedur. Oceniam jakość firm po jakości procedur i jeszcze nigdy się nie zawiodłem.
    +1
  • romeck napisal(a):
    marniok napisal(a):
    W pracy mam masę procedur. Dosłownie tony.
    O dupe to rozbić bo nijak nie przystają do rzeczywistości.
    Ale ty jesteś w państwówce, to jednak nie to samo, co w globalnej, bardzo dużej korporacji
    Jeżeli procedury są dlatego, że są, albo że góra chce to działa to jak działa. Jeżeli procedury mają służyć do tego do czego powinny i są stworzone w oparciu o konkretne cele to mamy wtedy sprawnie działający mechanizm. Człowiek, który wychodzi z reżimu procedur i wpada np. w światek polskich mśp dramatycznie traci na wydajności i generalnie rządzi nim nieład, nie radzi sobie. Nawet jeżeli organizacja pracy własnej jest duża.

    Największym szkodnikiem polskich firm są polscy szefowie. Burdel zaczyna się od góry. Wiem co piszę.
  • Procedury w zamyśle twórców miały wspomóc pracownika i pomóc przedmiotowi ich pracy.
    Niestety u mnie stało się tak że są ważniejsze niż przedmiot jakim się zajmują.
    Od procedury zależą finanse.
    To źle.
    Powinny być uzależnione od skuteczności wynikającej z wdrożenia procedury, a nie z samego faktu jej wdrożenia bez względu na efekt.
    Skutek jest taki że procedura jest stosowana bez względu na to czy jest konieczna czy wręcz szkodliwa.
    Stanęło wszystko na głowie.
  • Są procedury i są dobre praktyki. Dobre praktyki powinny być upowszechniane w szczególności poprzez ich formalizację w procedurach. Bałagan w polskich firmach i instytucjach wynika z mentalności i złych nawyków. Oczywiście że wpływ szefów jest większy niż podwładnych, ale choroba dotyczy większości obu grup. Lata oporu, a właściwie dziesiątki a nawet setki lat od zaborów, oporu wobec władzy i organizacji są zapewne główna przyczyną tych złych nawyków wbudowanych w polska mentalność. Polacy zawsze, silnie i często skutecznie opierają się przed formalizacja praktyk. Nagminnie mieszają złe i dobre praktyki. Nagminnie też opierają się standaryzacji powołując się na wyolbrzymiane różnice i specyfikę sytuacji swojej organizacji, a często wręcz swojego stanowiska w określonej sytuacji. To poważna przeszkoda w rozwoju obniżająca efektywność.
  • Rafał napisal(a):
    ....To co tu krytykujemy to de facto odstępstwo od tych zasad. ...
    los napisal(a):
    Jestem fanatykiem procedur. Oceniam jakość firm po jakości procedur i jeszcze nigdy się nie zawiodłem
    kol. Rafale, a nie piszesz o tym samym?

  • No pewnie. Przecież odnoszę się wprost do wpisu losa. W innych postach rozwijam na czym to odstępstwo czy wypaczenie polega.
  • Rafał napisal(a):
    No pewnie. Przecież odnoszę się wprost do wpisu losa. W innych postach rozwijam na czym to odstępstwo czy wypaczenie polega.
    OK.
    już się bałem....


    =
    czyli rzecz w tym, że nie potrafimy żyć (w firmie, pracy) procedurami.

    Moja mała żonka 12 lat pracowała we francuskich korporacjach. I kiedy niecałe trzy lata temu trafiła do polskiej formy (kombajn Sołowiowa) była ZAŁAMANA.

    Bałagan (w procedurach), samowolka w sklepach (kierownik u siebie równy senior area pół Polski menadżerowi).
    - syf.
    A, w Polsce także w tych korpo zachodnich schodzi w centrali warszawskiej na psy, ale mała żonka wiele spraw załatwiała od razu w centrali we Francji (jako dyrektor), a że szefem IT byl Czech Miroslav, to se gadali po francusko-śląsko-czesku :)


  • edytowano January 2020
    romeck napisal(a):
    Bałagan (w procedurach), samowolka w sklepach (kierownik u siebie równy senior area pół Polski menadżerowi).
    - syf.
    A, w Polsce także w tych korpo zachodnich schodzi w centrali warszawskiej na psy,
    Bałagan w procedurach wynika z mentalności, ale co ciekawe ja mam w moim korpo odwrotne doświadczenia. Często dopiero w Polsce procedury są dopieszczane, albo W OGÓLE POWSTAJĄ. Poważnie.
    Oczywiście wzorce przyszły z Zachodu - no ale jest jak jest.

    Skoro u mnie w korpo głównie Polacy i doskonale dają radę, wniosek prosty - tego się da nauczyć, tylko trzeba mieć dobre wzorce i chcieć. I tak się dziwnie dzieje że uczeń dziwnie łatwo prześciga mistrza wtedy.

    Do tego plus naszej mentalności - jak nie ma procedur, albo nie wyczerpują tematu, potrafimy działać - na czuja, na logikę, ale generalnie działać, a nie siąść i czekać, albo miesiącami debatować co by tu zrobić. Do tego - jeśli dostaniemy procedury, od razu wytkniemy wszystkie błędy i ponarzekamy że tak to się panie nie da. A nie jak na dalekim wschodzie - "tak jest, zrobimy, i bardzo się cieszymy, pytań i uwag żadnych".

    W rezultacie nas lubią - nawet jeśli zgrzytają przy tym zębami. W każdym razie bardziej nas od dalekiego wschodu, który bywa i trzy razy tańszy. Tam zatrudnienie maleje (albo stoi), u nas rośnie - i to tak, że nie ma gdzie nas pomieścić.

  • TecumSeh napisal(a):
    Do tego plus naszej mentalności - jak nie ma procedur, albo nie wyczerpują tematu, potrafimy działać - na czuja, na logikę, ale generalnie działać, a nie siąść i czekać, albo miesiącami debatować co by tu zrobić.
    Ależ oczywiście, potrafimy być bardzo odkrywczy. Specjalizujemy się w odkrywaniu Ameryki.

    Działamy na czuja, na logikę, wykazujemy się zadziwiającą pomysłowością w sprawach, które są typowe dla biznesu i zostały detalicznie opisane w każdym podręczniku. Amerykanin w takiej sytuacji ziewa, otwiera zbiór procedur na właściwej stronie i załatwia sprawę w minutę nawet tego nie zauważając. Swój twórczy potencjał zostawia dla spraw, których w podręcznikach nie ma.

  • TecumSeh napisal(a):
    romeck napisal(a):
    Bałagan (w procedurach), samowolka w sklepach (kierownik u siebie równy senior area pół Polski menadżerowi).
    - syf.
    A, w Polsce także w tych korpo zachodnich schodzi w centrali warszawskiej na psy,
    Bałagan w procedurach wynika z mentalności, ale co ciekawe ja mam w moim korpo odwrotne doświadczenia. Często dopiero w Polsce procedury są dopieszczane, albo W OGÓLE POWSTAJĄ. Poważnie.
    Oczywiście wzorce przyszły z Zachodu - no ale jest jak jest.

    Skoro u mnie w korpo głównie Polacy i doskonale dają radę, wniosek prosty - tego się da nauczyć, tylko trzeba mieć dobre wzorce i chcieć. I tak się dziwnie dzieje że uczeń dziwnie łatwo prześciga mistrza wtedy.

    Do tego plus naszej mentalności - jak nie ma procedur, albo nie wyczerpują tematu, potrafimy działać - na czuja, na logikę, ale generalnie działać, a nie siąść i czekać, albo miesiącami debatować co by tu zrobić. Do tego - jeśli dostaniemy procedury, od razu wytkniemy wszystkie błędy i ponarzekamy że tak to się panie nie da. A nie jak na dalekim wschodzie - "tak jest, zrobimy, i bardzo się cieszymy, pytań i uwag żadnych".

    W rezultacie nas lubią - nawet jeśli zgrzytają przy tym zębami. W każdym razie bardziej nas od dalekiego wschodu, który bywa i trzy razy tańszy. Tam zatrudnienie maleje (albo stoi), u nas rośnie - i to tak, że nie ma gdzie nas pomieścić.

    +100
    Z tym że raczej nas nie lubią. Owszem doceniają, ale zgrzytają zębami. Nie są głupi. Są interesowni i chłodni w ocenach, tych prawdziwych a nie w ramach werbalnych walk korporacyjnych, więc stawiają na efektywnych. Gdyby było inaczej nie miałbym roboty, a dotychczas tylko raz się mnie pozbyli za obopólna zgodą i po 4 latach poważnego chociaż ukrywanego konfliktu. Nie uważam się, w przeciwieństwie do większości megalomańskich ludzi sukcesu, za supermana i mistrza organizacji i zarządzania. Znam swoje słabości, próbuję je tonować i wykorzystywać mocne strony, jak uczą na kursach zarządzania sobą. Per saldo jestem niezły - znacznie lepszy niż ichniejsze gwiazdy o słabym świetle i spadochroniarze tutaj zrzucani. Procedury stosuję i sam tworzę oraz koryguję zbierając doświadczenia. Na obecnej pozycji nikt inny w firmie tego nie robi, a mało kto rozumie. Orka na ugorze z ograniczonymi sukcesami. To co mają Polacy w głowach w tym zakresie, tak starzy jak młodzi, to jest rozpacz.
  • Zostałem poproszony o opinię w, podobno, bardzo ważnej sprawie, a ponieważ sam mam zbyt mało wiedzy, to pomyślałem, że Was spytam, na pewno pomożecie.
    Które stwierdzenie jest prawdziwe?
    1. Piły łańcuchowe są cacy, bo dzięki nim można szybko i w pojedynkę ściąć lub pociąć wiele drzew.
    2. Piły łańcuchowe są be, bo można się nimi skaleczyć, zranić a nawet zabić.
  • ładna pointa, trepie, nawet bardzo
  • Płenta dobra, gdyż okazuje iż naważniejsze jest, co operator danej piły ma w głowiznie - czy jest człowiekiem roztropnym i wie, jak się piłą posługiwać. Też znane są przypadki ludzi, którzy siekiereczką działają szybciej i bardziej elegancko.
  • Oczywiście że oba stwierdzenia są prawdziwe pod warunkiem małej korekty. Frazy "są be" i "są cacy" należy zastąpić "mają niektóre właściwości cacy" i "maja niektóre właściwości be". A pointa będzie, mniej więcej, następująca: masz swój rozum więc uważaj i unikaj ryzyka właściwości be, a wykorzystuj właściwości cacy.

    PS: Mam piłę łańcuchową. Ściąłem nią wiele drzew i pociąłem je na kawałki do kominka, ogniska i dla znajomych. Mam tez wciąż obie ręce i nogi bez ran szarpanych i ciętych. Tak samo moja rodzina, przyjaciele i sąsiedzi którzy uczestniczyli ze mną w operacjach przy pomocy piły łańcuchowej.
  • Takoż i ja stosowałem się do wielu procedur. Wiele procedur utworzyłem. Utworzenie wielu zainicjowałem. Ale widziałem również takie, zatwierdzone - dodajmy, procedury, po przeczytaniu których stwierdziłem: "Żaden produkt nie zostanie wdrożony w zgodzie z tą procedurą." I nie mydliłem się.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.