Ankieta - głowne różnice pomiędzy Elitą a Oligarchią to....
potem zezwala się na dyskusje o sędziach, dziennikarzach, bankowcach.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Wedle moich intuicji i moich, nie do końca doprecyzowanych, definicji to dwie różne grupy. Elity mogą być oligarchiczne, czy być oligarchią jeśli za główne kryterium elitaryzmu w społeczeństwie uznamy bogactwo i bezpośredni oraz dominujący związek bogactwa z wpływami i władzą. W większości systemów oligarchicznych oligarchia ma wpływy pośrednie w tym wpływ na powoływanie władz i kooptację oraz eliminację z ważnych elit profesjonalnych - medialnych, kulturalnych itd. W III RP nigdy nie mieliśmy wykształconej silnej oligarchii bo III RP rozwijała się jako państwo kolonialne gdzie elity były kształtowane przez obcych, a i miejscowa słaba oligarchia też wykształcała się ze związków z obcymi. W Rosji jest oligarchia ale własna i silna. To zupełnie inna kategoria społeczeństwa i państwa niż III RP. Oligarchia w Rosji żyje w symbiozie z elitami władzy i elitami profesjonalnymi i kulturalnymi. W Rosji raczej władza powołuje do oligarchii niż odwrotnie. Ukraina jest najbliższa systemowi oligarchicznemu.
Elita powinna mieć merytoryczne lub obiektywne kryteria awansu do niej i kryteria jej opuszczenia (nie musi być dobrowolnego), Oligarchia jest zamknięta, a awans do niej jest dziedziczny lub kooptacyjny, a więc mocno pozamerytoryczny.
Elity nie można narzucić, a oligarchię i owszem. System III RP jest systemem oligarchicznym w wielu aspektach, a zwłaszcza kluczowych dla działania państwa.
Obecny spór z sędziami, to próba transformacji oligarchii, która zawłaszczyła sądy w elitę, bo jakiekolwiek zewnętrzne ocenianie działań oligarchii to dla niej śmiertelne zagrożenie (jak dla każdego organizmu pasożytniczego).
W mojej ocenie, jedną z głównych przyczyn upadku I RP było zdegenerowanie się elit w oligarchię, a próba sanacji zakończyła się tragicznie.
Dziękuję za uwagę.
Co to w ogóle ta nieszczęsna elita jest? To ludzie obdarzeni szacunkiem bardziej niż inni. "Szacunek" jest słowem, które wyjaśnia wszystko i żadne inne nie jest potrzebne.
Co to takiego ten szacunek jest? Nie da się go zważyć ani zmierzyć ani zobaczyć ani dotknąć, więc nic nie da się powiedzieć, czego człowiek ze złą wolą bezkarnie nie podważy. Ale chyba się zgodzimy, że szacunek jest taki zabawnym przymiotem, który jest nie w samym delikwencie ale w innych. Nic się w człowieku nie zmienia a może być szanowany albo nieszanowany, to inni go szanują albo nie szanują. Czyli elitę tworzą ci, którzy tą elitą nie są.
Przez długi czas (a być może nawet teraz) w Polsce najbardziej szanowani byli przestępcy i to oni byli (są?) tą elitą.
Natomiast jeżeli nie mamy kryteriów przynależności, to można śmiało zakładać iż pozorna elitarność jest faktyczną oligarchią.
Podobnie jest w medycynie i sporej części nauki. Niekompetentna oligarchia prychnięciami udająca elitę.
Podoba mi się definicja elity - szacunek czyli coś co jest nie w tobie a w innych. Jesteś elitą, jeśli inni cię szanują. Jeśli Polacy szanują przewalarzy, przewalarze są polską elitą.
Kiedyś tu promowałem prof. Biniendę jako elitę a jeden z kolegów (pamiętam kto ale nie napiszę) prychnął "nie, on nie jest elitą." Miał rację, dla większości Polaków elitą nie jest elegancki profesor tylko karbowy z kijem.
Duphawdy, piehwszy raz słyszę o takej dystrybucji szaconku.
Raczej bym mówił, że problemem Polski jest generalnie niski poziom szaconku na dzielni.
Przestępcy można się bać. Można podziwiać w nim to, że jest twardy jak Roman Bratny i nie pęka przed byle problemem w życiu; tak to są cechy pozytywne i godne podziwu. Ale serio, jest ktoś kto na poważnie i w głębi duszy przestępcę szanuje?
Szaconek, to był totem Udecji. Oni używali go jak kija: Szanuj tego tam, bo profesor, a tego bo elegancki i kulturalny, a już najbardziej kmiocie szanuj Twórców Naszej Wolności: Geremka, Mazowieckiego i kogo tam jeszcze. Aha, i przy okazji szanuj nas, bo się z nimi kolegujemy.
Potem przyszły czasy, że trzeba było szanować Jaruzela za to, że w trudnej chwili podjął trudną decyzję uratowania Ojczyzny przed warchołami. No ale to się skończyło, gdzieś przy okazji pogrzebu Kiszczaka.
Natomiast tak serio, to załwarzam, że jest niski zgeneralizowany poziom szaconku na dzielni dla jakiejkolwiek grupy społecznej. Czy to problem? Nie wiem. Osobiście gotów jestem szanować wybitnego adwokata, który potrafi ogarnąć trudną i skomplikowaną transakcję między wieloma podmiotami albo rozkminić trudną sytuację procesową. Ale już takiego, który korzysta z umiejętności kminienia po to, żeby ukraść komuś spółkę? A kijem go!
Jedyną osobą, która cieszyła się powszechnym szaconkiem był Papież. Ale umarł. Potem mieliśmy kilka dni, kiedy jego Duch rozlał się po Polsce i nieboszczyki wyszły z grobów i przez ten tydzień wyglądali jak ludzie. Tyle że to się skończyło, a ten szaconek okazał się powierzchowny i szybko eroduje (zerodował?).
Czy dla klechów mam szaconek? Nie, i cierpię z tego powodu. Słowo "biskup" nie budzi we mnie specjalnie pozytywnych skojarzeń, chyba że akurat Atanazy Sznajder albo ten Murzyn. Tak, tych szanuję głęboko; szkoda tylko że brakuje mi szaconku dla własnego ordynariusza. A biskupa Flaszkę -- kto szanuje? Palec pod Budkę!
O, właśnie, Budka. Szanuję parę osób z najwyższego szczebla partii PiS, tu wymienię Ozyrysa, b. Ministra Obrony i b. Panią Premier. Ale innych? Nu, jeszcze Naimskiego i Jackiewicza może, potem z pamięci już słabo idzie.
Szanować mogę sędziego, który wydaje sprawiedliwe wyroki i nie jest opieszały. Ale już Trzy Połączone Izby SN Pod Przewodem Pierwszej Prezes? Helloł? W tej Sodomie bodaj czterech sprawiedliwych się znalazło.
Na szaconek, panie kochanku, trzeba se zasłużyć. I o wiele dla prof. Biniendy mam szaconku po korek, to poza taką codzienną grzecznością, na zasadzie "Dzień dobry panie profesorze" zamiast odpowiedniego "Spieprzaj dziadu!" -- to niewielu innych jestem w stanie wymienić.
Oczywiście, głębokim szacunkiem darzę tut. Forumkowiczów.
Bywszy niedawno na jakiejśtam zakrystii widziałem zwyczajowo widzące portrety obecnych władców, tak?
Urbi - Rysia i Orbi - Franciszka.
I tak se pomyślałem, że przed Rysiem wisiał tam Jędraszewski a przez Franciszkiem Benedykt.
I tak mnie się smutno nieco wtedy zrobiło.
Reszta to didaskalia Oligarchia może poprzez działania administracyjne, lub quasi administracyjne, zablokować proces tworzenia się elit.
To jest problem, który mamy obecnie, lokalne społeczności (prawników, lekarzy, nauczycieli) z jakiś powodów boją się pozbyć pasożytującej na niej oligarchii. To nie problem szacunku, lecz strachu.
Czy swoje zaufanie do księgowego opierasz na tym, że nie jest złodziejem, czy na tym, że zna się na swojej robocie?
Otóż na obu tych filarach jednocześnie.
W zasadzie nie ma różnicy, czy jest złodziejem, czy nieudacznikiem, bo jeśli twój księgowy nie jest dobry moralnie i dobry fachowo, to będziesz miał problemy z księgami.
Tak więc nie rozdzielałbym tych kwestii zbyt bałdzo.
Niestety i na Zachodzie, pomimo owych wielowiekowych tradycji, społeczeństwa schodzą na psy. Może jeszcze w środowiskach naukowych od nauk ścisłych i techniki nie jest tak źle, ale już w naukach humanistycznych, medycynie czy w kulturze i sztuce tragicznie.
Warto to szanować.
Z naszej perspektywy: Na pewno jest lepiej niż w Kazachstanie, ale czy lepiej niż w Niemczech? Śmiem wątpić. Jednak musimy jeszcze powalczyć.
W takiej Rumunii na przykład -- wybrali se prezydenta, który o niczem innem nie bałaka, tylko o zwalczaniu korubcji. W Polszcze podobnie, więc jest nadzieja.
Co do korupcji to śmieszy mnie nieco bezkrytyczne powtarzanie jakoby jej na Zachodzie nie było. Naprawdę wystarczy taki niechlujny chociaż założony z wdziękiem kamuflaż aby Kolegę zmylić?
Tę "bandytomanię" pierwszy obśmiał Machulski w "Kilerze".
Nadto, mój kolega od lat wysługuje się Szfedom i, powiada, że ichni nepotyzm i zatwardzenie drabin awansu jest przy naszym jak ciężarówka przy rowerze. Ale mają wdzięczy kamuflaż, Szfecja-dyskrecja!
Slogan "Pierwszy milion trzeba ukraść" bardzo wiele osób traktowało dosłownie. Do tego stopnia, że zabierając się za prowadzenie jakiejś działalności dobrze było znać ludzi, zajmujących się windykacją należności w sposób szybszy i skuteczniejszy niż państwowe organa.
Lata 90-te XXw to był Polsce naprawdę przepaskudny czas demoralizacji. Cześć jej owoców szczęśliwie zginęło cześć pożywamy do dziś
No dopsz, dopsz; wciąż jezdo ograniczone milieu, które zawsześmy uważali za wredne mendy i nigdyśmy za wiele szaconku nie mieli.
Taki Piwowski -- wszyscy go za Rejs lubieli, a na mendę awansował, jak wyszło że stukał na Herberta.
O, do Herberta miałem ja większy szacon niż do Masy czy Kiełbasy. A Kolega?
Kol. los prezentuje podejście bardziej demokratyczne co do danych "wyborów" elity, ale tako rzecze Novaque: