Rozdzióbią nas kruki i wrony!
Będąc mniośnikiem przyrody, starannie uczę młodzież swoją rozróżniania krukowatych. Dziecięta me bez problemu rozróżniają wrony, gawrony i kawki. Sroki też, ale to żadna sztuka. Kruków na dzielniaku nie posiadam, więc nie ma jak.
Ale chciałem ja sprawdzić, jak to jest po angielsku. Otóż, mają Angliczanie słowo raven, co dosłownie znaczy rwona, no tak samo jak po polsku, tylko że inaczej.
Ale wrzuciłem ja "raven" w Wikipedyję i co ja widzę? Ci ludzie nie wiedzą, o czym mówią, debile!
Hasło "raven" w ogóle nie ma odnośnika do polskiej Łajki, ale jest do serbskiej. I co ja widzę? Serby też nie ogarniają! Duże krukowate to dla nich gawron, a małe -- wrona. No też debile!
Z języków konferencyjnych jest jeszcze francuski. Sprawdźmyż!
Nio nie aż takie głupki jak Angole czy Serby, ale mądrzy też nie są.
O co tu chodzi?
O to, że w Europie Zachodniej nie ma zwykłych wron, tylko czarnowrony i trudniej je rozpoznać?
U nas wszystko jak w dzienniczku ornitologa:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kruk_zwyczajny
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wrona_siwa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gawron
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kawka_zwyczajna
I jeszcze egzotyka z Europy Zachodniej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cza
Ale chciałem ja sprawdzić, jak to jest po angielsku. Otóż, mają Angliczanie słowo raven, co dosłownie znaczy rwona, no tak samo jak po polsku, tylko że inaczej.
Ale wrzuciłem ja "raven" w Wikipedyję i co ja widzę? Ci ludzie nie wiedzą, o czym mówią, debile!
A raven is one of several larger-bodied species of the genus Corvus. These species do not form a single taxonomic group within the genus.https://en.wikipedia.org/wiki/Raven
There is no consistent distinction between "crows" and "ravens", and these appellations have been assigned to different species chiefly on the basis of their size, crows generally being smaller than ravens.
Hasło "raven" w ogóle nie ma odnośnika do polskiej Łajki, ale jest do serbskiej. I co ja widzę? Serby też nie ogarniają! Duże krukowate to dla nich gawron, a małe -- wrona. No też debile!
Гавран је заједнички назив неколико крупнијих врста из рода Врана (Corvus) породице Врана (Corvidae). У говорном језику заједнички назив за крупније врсте из рода Corvus је гавран, а за ситније врсте је врана.https://sr.wikipedia.org/wiki/Гавран
Z języków konferencyjnych jest jeszcze francuski. Sprawdźmyż!
https://fr.wikipedia.org/wiki/Corbeau
Corbeau est un terme vernaculaire composant le nom normalisé de plusieurs espèces du genre Corvus qui comprend aussi les corneilles. Ce terme ambigu est aussi utilisé, par défaut, pour désigner diverses espèces de Corvidés à plumage noir de ce genre1, voire aussi du genre Pyrrhocorax2, bien que ces espèces possèdent des noms vernaculaires bien établis, comme les corneilles ou les choucas. Le petit du corbeau s’appelle le corbillat.
Nio nie aż takie głupki jak Angole czy Serby, ale mądrzy też nie są.
O co tu chodzi?
O to, że w Europie Zachodniej nie ma zwykłych wron, tylko czarnowrony i trudniej je rozpoznać?
U nas wszystko jak w dzienniczku ornitologa:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kruk_zwyczajny
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wrona_siwa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gawron
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kawka_zwyczajna
I jeszcze egzotyka z Europy Zachodniej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cza
rnowron
Czarnowron[2], wrona czarna, wroniec (Corvus corone corone) – podgatunek wrony siwej, średniego ptaka z rodziny krukowatych (Corvidae), częściowo osiadły.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
mieli nawet króra Corvinusa, który nawet Śląskiem przez moment władał, ale to jeszcze w czasach, kiedy Śląsk polski nie był, tylko czeski
https://en.wikipedia.org/wiki/Matthias_Corvinus
Zastanawia mnie kwestia Irlandii, Szkocji i Islandii.
Zaleca się domki dla ptaszyn z wejściem od dołu, ażeby krukowate nie mogły wrazić swojego wrednego łba.
Na Jutrąbce jest tyle filmików o tem, jak mądre są wrony, że aż się czasem boję czy aby na pewno wrona orła nie pokona.
Na Jutrąbce jest tyle filmików o tem, jak mądre są wrony, że aż się czasem boję czy aby na pewno wrona orła nie pokona.
Ostatnio oglądałem filmozę o dzikiej przyrodzie w Tokio. I otóż tamtejsze wrony bezczelnie kradną ludziom wieszaki na pranie z balkonów na konstrukcję gniazd, tudzież wyciągają słomki ze słomianek. Aczkolwiek i tak najbezczelniejsze były chyba gangi makaków włażące w szkodę rolnikom y sadownikom na dalekich przedmieściach.
A my? Niewiele. Głównie o ułanie, który nie przejął się utratą głowy w boju.
Może to powinien być nasz hymn?
Teraz w bitwie ułan hula
Niestraszna mu żadna kula
Bo, mój Boże, któż to może
Umrzeć drugi raz
Jedną to nawet z kolegą ułożyłem:
Jak to na wojence ładnie
Jak to na wojence ładnie
Gdy dziennikarz pod czołg wpadnie
Gdy dziennikarz pod czołg wpadnie
Koledzy go nie żałują
Koledzy go nie żałują
Jeszcze go fotografują
Jeszcze go fotografują
dlatego siatki na wylotach, mus. Siwe tluka orzechami o kalenice, pasą sie resztkami z kompostownika i siedzą na klonie zamarznietym,
Sroki ciegiem chcą gniazdować, ale że zalecenie niszczenia gniaz obowiązuje w mym powiecie, mąż ze swierka zrzuca konstrukcje z patyków i gliny. Takie gniazda to pól taczki różności.
Z nimi jest taka jeszcze anegdota, że obok okna sypialni mamy budke legową szpakow. One co rok u nas pomieszkiwują. A sroki, wiadomo, jajka i młode lubia kąsumować i dzieckom swoim nosic.
I jak tylko sroka sie pojawia tata szpak rozdziera sie rozpaczliwie w moim oknie, otwartym latem na oscież.
A ja obdarzona sercem miętkim na krzywde , nawet o swiataniu chodze i sroke wymachiwaniem wystraszam.
I one szpaki sie tak nauczyły, żem strach na sroki, że lataja za mną w inne katy ogrody, gdy drapiezca dybie.
Także kot, by oddać sprawiedliwość.
Gwizd pleszki, nie mylić z pliszka, zna każdy, bo utrapieniem jest na cichej działce, gdy kocur jakiś siedzię.
Pleszka monotonnie i godzinami alarmuje nawet przed sennym, nazartym jak swinia kotem, którego nic nie obchodzi, niż wyspać sie w cieplej trawie.
Coś podobnego! W angielskim atlasie sprzed ponad 40 lat, z którego uczyłem się ichnich nazw, wrona występowała jako "crow".
Once upon a midnight dreary, while I pondered, weak and weary,
Over many a quaint and curious volume of forgotten lore—
While I nodded, nearly napping, suddenly there came a tapping,
As of some one gently rapping, rapping at my chamber door.
“’Tis some visitor,” I muttered, “tapping at my chamber door—
Only this and nothing more.”
Ah, distinctly I remember it was in the bleak December;
And each separate dying ember wrought its ghost upon the floor.
Eagerly I wished the morrow;—vainly I had sought to borrow
From my books surcease of sorrow—sorrow for the lost Lenore—
For the rare and radiant maiden whom the angels name Lenore—
Nameless here for evermore.
And the silken, sad, uncertain rustling of each purple curtain
Thrilled me—filled me with fantastic terrors never felt before;
So that now, to still the beating of my heart, I stood repeating
“’Tis some visitor entreating entrance at my chamber door—
Some late visitor entreating entrance at my chamber door;—
This it is and nothing more.”
Presently my soul grew stronger; hesitating then no longer,
“Sir,” said I, “or Madam, truly your forgiveness I implore;
But the fact is I was napping, and so gently you came rapping,
And so faintly you came tapping, tapping at my chamber door,
That I scarce was sure I heard you”—here I opened wide the door;—
Darkness there and nothing more.
Deep into that darkness peering, long I stood there wondering, fearing,
Doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before;
But the silence was unbroken, and the stillness gave no token,
And the only word there spoken was the whispered word, “Lenore?”
This I whispered, and an echo murmured back the word, “Lenore!”—
Merely this and nothing more.
Back into the chamber turning, all my soul within me burning,
Soon again I heard a tapping somewhat louder than before.
“Surely,” said I, “surely that is something at my window lattice;
Let me see, then, what thereat is, and this mystery explore—
Let my heart be still a moment and this mystery explore;—
’Tis the wind and nothing more!”
Open here I flung the shutter, when, with many a flirt and flutter,
In there stepped a stately Raven of the saintly days of yore;
Not the least obeisance made he; not a minute stopped or stayed he;
But, with mien of lord or lady, perched above my chamber door—
Perched upon a bust of Pallas just above my chamber door—
Perched, and sat, and nothing more.
Then this ebony bird beguiling my sad fancy into smiling,
By the grave and stern decorum of the countenance it wore,
“Though thy crest be shorn and shaven, thou,” I said, “art sure no craven,
Ghastly grim and ancient Raven wandering from the Nightly shore—
Tell me what thy lordly name is on the Night’s Plutonian shore!”
Quoth the Raven “Nevermore.”
Much I marvelled this ungainly fowl to hear discourse so plainly,
Though its answer little meaning—little relevancy bore;
For we cannot help agreeing that no living human being
Ever yet was blessed with seeing bird above his chamber door—
Bird or beast upon the sculptured bust above his chamber door,
With such name as “Nevermore.”
But the Raven, sitting lonely on the placid bust, spoke only
That one word, as if his soul in that one word he did outpour.
Nothing farther then he uttered—not a feather then he fluttered—
Till I scarcely more than muttered “Other friends have flown before—
On the morrow he will leave me, as my Hopes have flown before.”
Then the bird said “Nevermore.”
Startled at the stillness broken by reply so aptly spoken,
“Doubtless,” said I, “what it utters is its only stock and store
Caught from some unhappy master whom unmerciful Disaster
Followed fast and followed faster till his songs one burden bore—
Till the dirges of his Hope that melancholy burden bore
Of ‘Never—nevermore’.”
But the Raven still beguiling all my fancy into smiling,
Straight I wheeled a cushioned seat in front of bird, and bust and door;
Then, upon the velvet sinking, I betook myself to linking
Fancy unto fancy, thinking what this ominous bird of yore—
What this grim, ungainly, ghastly, gaunt, and ominous bird of yore
Meant in croaking “Nevermore.”
This I sat engaged in guessing, but no syllable expressing
To the fowl whose fiery eyes now burned into my bosom’s core;
This and more I sat divining, with my head at ease reclining
On the cushion’s velvet lining that the lamp-light gloated o’er,
But whose velvet-violet lining with the lamp-light gloating o’er,
She shall press, ah, nevermore!
Then, methought, the air grew denser, perfumed from an unseen censer
Swung by Seraphim whose foot-falls tinkled on the tufted floor.
“Wretch,” I cried, “thy God hath lent thee—by these angels he hath sent thee
Respite—respite and nepenthe from thy memories of Lenore;
Quaff, oh quaff this kind nepenthe and forget this lost Lenore!”
Quoth the Raven “Nevermore.”
“Prophet!” said I, “thing of evil!—prophet still, if bird or devil!—
Whether Tempter sent, or whether tempest tossed thee here ashore,
Desolate yet all undaunted, on this desert land enchanted—
On this home by Horror haunted—tell me truly, I implore—
Is there—is there balm in Gilead?—tell me—tell me, I implore!”
Quoth the Raven “Nevermore.”
“Prophet!” said I, “thing of evil!—prophet still, if bird or devil!
By that Heaven that bends above us—by that God we both adore—
Tell this soul with sorrow laden if, within the distant Aidenn,
It shall clasp a sainted maiden whom the angels name Lenore—
Clasp a rare and radiant maiden whom the angels name Lenore.”
Quoth the Raven “Nevermore.”
“Be that word our sign of parting, bird or fiend!” I shrieked, upstarting—
“Get thee back into the tempest and the Night’s Plutonian shore!
Leave no black plume as a token of that lie thy soul hath spoken!
Leave my loneliness unbroken!—quit the bust above my door!
Take thy beak from out my heart, and take thy form from off my door!”
Quoth the Raven “Nevermore.”
And the Raven, never flitting, still is sitting, still is sitting
On the pallid bust of Pallas just above my chamber door;
And his eyes have all the seeming of a demon’s that is dreaming,
And the lamp-light o’er him streaming throws his shadow on the floor;
And my soul from out that shadow that lies floating on the floor
Shall be lifted—nevermore!
https://ru.wikipedia.org/wiki/Вороны
Przy okazji znów wyjszło, że w jęz. radzieckim akcent pada tam, gdzie akurat padł, ale tu mnie zaskoczyli!
btw
napisał książkę o ojcu Chrapiący ptak, ktoś wspominał ją już na exC
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Dodam, tylko do wszystkiego, że jak uratowaliśmy sikorkę i oddaliśmy ją do naleśnictwa, to pan naleśnik powiedział, że najgorsze dla drobnego ptactwa (wróbli, sikorek i innych pomniejszych - nie będę wymieniał, bo jest tego trochę) najgroźniejsze są sójki i sroki. Wstrętne te ptaszyska strasznie się rozpleniły zasadniczo zasługują na odstrzał.
Mówił mi jeden znajomek, że nawet próbował sroki z wiatrówki, ale te uważają, że śrut nie boli.
Bezczelne są te ptaszyska i faktycznie barzo inteligientne. Widziałem film, jak sroka chcąc się napić wody z butelki, w której lustro wody było zbyt nisko, by białoczarna zdołała sięgnąć dziobem, wrzucała do środka kamyki, żeby lustro się podniosło, i wtedy piło bydlę.