los napisal(a): Utopione. Wystrzelonych rakiet nikt nie wróci.
To oczywiste, ale akcje czy co tam po dużym spadku mogą się odbudować a nawet przynieść zysk. Albo polecieć jeszcze niżej, czy nawet do zera. System może zostać usprawiony przez dostawcę, albo mimo ładowania kolejnych pieniędzy, czasu i zasobów - wręcz przeciwnie. Nie wiemy tego.
I tu jest pytanie - jak znaleźć przynajmniej prawdopodobną odpowiedź na pytanie czy to już utopione czy są to problemy do przezwyciężenia.
Co mi po takim szkoleniu, jeśli nie da odpowiedzi na to pytanie?
Historie o przepultanych w ten sposób majątkach znam. Ale i znam historię udanych przeczekań bessy bez panicznych ruchów (np kryzys 2008), systemy wyprowadzone na prostą (Comarch dawno temu dostarczył gówno dawnemu BPHowi na przykład, ale po pewnym czasie poskładali to do kupy), itp - gdzie postawienie krzyżyka na już wydanej kasie wcale niekoniecznie byłoby najlepszą decyzją.
Rzchanym napisal(a): Po pierwsze, nie wierzyłem w wybuch wojny, bo Ruskie dotąd jak rzeczywiście chcieli zaatakować, to robili to znienacka, a odstawiali wielotygodniowe przedstawienie.
Do ataku na kolegę po fachu Hitlera wujek Stalin się jednak szykował dość powoli i nieprzesadnie skrycie. No, nie zdążył, ale zamierzał bez dwóch zdań.
Rzchanym napisal(a): To ostatnie wyglądało raczej typowy dla nich blef, na strategię "Fasada i siła".
Owszem, sam tak myślałem i pisałem. Bo strategia wykończenia gospodarczego Ukrainy samą groźbą ataku, uzyskania ustępstw Zachodu w zamian za "deeskalację", itp - wyglądała logicznie. Podobnie jak dziobanie po kawałku. Ale o prymacie natury nad interesem ktoś coś już chyba tu pisał, no i się potwierdziło.
Rzchanym napisal(a): Po drugie, zasadą jest atakowanie celu słabego, zdemoralizowanego pogrążonego w rozprężeniu. Atak na Ukrainę był pogwałceniem tej zasady.
O czym się kacapy przekonały już po inwazji, a w co same nie wierzyły. Stalin w 1941 wypieprzył dane wywiadu do kosza, wkurwiał się na podsuwanie mu pod nos faktów które przeczyły jego głębokiemu przekonaniu że go Hitler nie zaatakuje, więc zrozumiałe że każdy kto chciał żyć, nie starał się go zbyt mocno przekonać że się myli. Tu najprawdopodobniej nastąpił ten sam proces - Putin o czym mówił wielokrotnie przed laty nie uważał Ukrainy za państwo ani naród, do tego jego doświadczenia z Krymem i Donbasem raczej nie zniechęcały do dalszego działania. Nadto jeszcze owo jego osławiona skłonność do ryzyka czym się lubił chwalić, ponieważ jak dotąd się sprawdzała, to dlaczego miał niby uważać że tym razem będzie inaczej? Bo ktoś tam go ostrzegał że to się może źle skończyć? Pewnie ostrzegał go i przed Krymem i Donbasem, może nawet przed Gruzją - i cóż się złego stało?
Rzchanym napisal(a): Po trzecie, już po inwazji zdumiała mnie postawa ich agentury, a konkretnie bierność. Dotąd zawsze agresywnym działaniom towarzyszyła ofensywa propagandowa, internetowe szwadrony trolli zalewających sieć nachalną propagandą, liderów opinii będących ich agentami wpływu szerzących rosyjski "przekaz dnia".
Może to kwestia zlekceważenia tematu który miał być krótki i na świecie szybko zapomniany.
Rzchanym napisal(a): Myśl, jaka się nasuwa, że w grę wchodzą jakieś wewnętrzne rosyjskie sprawy nieznane szerszemu gronu, które wpłynęły na tę decyzję.
W sensie - że plan był inny a w ostatniej chwili zmieniony? Nie wydaje mi się - przeczy temu choćby wypowiedź Żyrinowskiego, który podał praktycznie datę tego "co ma się dziać" dwa miesiące wcześniej.
Trochę nie przekonuje mnie ta wizja skłonnego do ryzyka i odklejającego się od rzeczywistości jedynowładcy, którego wszyscy się boją. Z dwóch powodów. Po pierwsze, Putin to nie Stalin. Sporo mówiło się o tym, że to nie jest typowy autokrata, tylko raczej "primus inter pares", lider kleptokratycznej bezpieczniackiej oligarchii niż taki klasyczny jedynowładca taki jak Stalin. Nawiasem mówiąc, Stalin mimo psychozy strachu ludzi wokół niego nie stracił kontaktu z rzeczywistością i potrafił oceniać sytuację racjonalnie, no może poza dosłownie samiuteńką końcówką życia, ale chyba nawet wtedy nie. No i druga sprawa - Putin rządzi Rosją już od 20 lat i jakoś dotąd tę swoje ryzykanctwo umiał trzymać w ryzach i racjonalnie oceniać sytuację. Czy w 2014 roku nie był ryzykantem i otoczenie się go nie bało? A jednak wtedy poprzestał na działaniach hybrydowych. Mało tego - zaczął od samego Krymu, dopiero po tym sukcesie podjęta została próba zagarnięcia południa i wschodu, a i to przecież był cel ograniczony, bo nawet po jego osiągnięciu była reszta Ukrainy - nie tylko zachód, ale jeszcze środek. Nie widać było dotąd jakichś wyraźniejszych objawów odklejania się od rzeczywistości w stylu schyłkowego Hitlera, bo nawet - tak jak pisałem w poprzednim komentarzu - jeszcze w ostatnich miesiącach działania były racjonalne. Przestały być takie dopiero w ostatniej chwili. Sądzę zatem, że albo w samej Rosji na szczytach władzy coś zaszło, o czym nie wiemy albo... tak jak tłumaczyłem wcześniej, straszenie wojną było blefem, ale nie podziałało, więc rozpętano wojnę, żeby się nie ośmieszyć. Jakieś tam plany były i nawet robiono z nich kontrolowane przecieki jak ten z Żyrinowskim, ale to były tylko plany B, a nawet C, niedopracowane. Za nagłą zmianą planów świadczy postawa naszych krajowych rezonatorów moskiewskiej propagandy - Korwina i Roli. Do ostatniej chwili nabijali się z wojny, mając pewnie cynk, że to pic, i po jej wybuchu obaj byli zaskoczeni, autentycznie zaskoczeni, a nie udający zaskoczenie.
Rzchanym napisal(a): Sądzę zatem, że albo w samej Rosji na szczytach władzy coś zaszło, o czym nie wiemy albo... tak jak tłumaczyłem wcześniej, straszenie wojną było blefem, ale nie podziałało, więc rozpętano wojnę, żeby się nie ośmieszyć. Jakieś tam plany były i nawet robiono z nich kontrolowane przecieki jak ten z Żyrinowskim, ale to były tylko plany B, a nawet C, niedopracowane. Za nagłą zmianą planów świadczy postawa naszych krajowych rezonatorów moskiewskiej propagandy - Korwina i Roli. Do ostatniej chwili nabijali się z wojny, mając pewnie cynk, że to pic, i po jej wybuchu obaj byli zaskoczeni, autentycznie zaskoczeni, a nie udający zaskoczenie.
Liczyli, że wystarczy demonstracja siły, ale kiedy wrogowie nie pękli, musieli zaatakować, bo w moskiewskiej mitologii wycofanie się znad Ugry oznacza kapitulację. Ponoć zresztą tuż przed atakiem wojska zaczęły się wycofywać. Nie wytrzymali ciśnienia mitu.
Pytanie podstawowe, to dlaczego Putin w roku 2014 działał zgodnie z zasadami Gierasimowa, a w 2022 kompletnie je zlekceważył? to jest wbrew logice i intuicji.
ms.wygnaniec napisal(a): Pytanie podstawowe, to dlaczego Putin w roku 2014 działał zgodnie z zasadami Gierasimowa, a w 2022 kompletnie je zlekceważył? to jest wbrew logice i intuicji.
Kolejne pytanie podstawowe: gdzie jest Gierasimow?
Albo Rosja dała się podejść jak Saakaszwili Rosji. Na naszych oczach duet rosyjsko-chiński się wali, rosyjski styl walki wzbudza gniew społeczności międzynarodowej, która popiera sankcje wykrwawiające agresora. USA pręży muskuły, Rosja idzie na dno a Chiny robią dobre wrażenie. Niemcy i Francja mają brudne ręce i dostają żółtą kartkę a Polska z poparciem USA i GB zyskuje
ms.wygnaniec napisal(a): Pytanie podstawowe, to dlaczego Putin w roku 2014 działał zgodnie z zasadami Gierasimowa, a w 2022 kompletnie je zlekceważył? to jest wbrew logice i intuicji.
Być może odpowiedzią jest stan psychiczny w jakim się znajduje, po dwóch latach zamknięcia w kowidowym bunkrze. Skoro zmienił nawet najbliższych ludzi którymi się otacza?
"tak jak tłumaczyłem wcześniej, straszenie wojną było blefem, ale nie podziałało, więc rozpętano wojnę, żeby się nie ośmieszyć."
Też tak to widzę i pisałem od praktycznie pierwszego dnia wojny. Putin nie musiał zwariować. Wystarczy, że nie docenił asertywności zachodu - asertywności wymuszonej przez Polskę, Wielką Brytanię, trochę Kanadę i parę innych krajów z naszego regionu, za którymi w końcu poszła Francja, a w ostatniej chwili Niemcy. Podchodzi bandzior i mówi "dawaj stówę albo masz w mordę". Słyszy "spadaj", choć się nie spodziewał. Daje w mordę czy grzecznie odchodzi? To mniej więcej taka sytuacja i danie w mordę niekoniecznie oznacza szaleństwo i niekoniecznie oczywiście musi się opłacać. Efekt przeszacowanych gróźb, które do tej pory działały.
"tak jak tłumaczyłem wcześniej, straszenie wojną było blefem, ale nie podziałało, więc rozpętano wojnę, żeby się nie ośmieszyć."
Też tak to widzę i pisałem od praktycznie pierwszego dnia wojny. Putin nie musiał zwariować. Wystarczy, że nie docenił asertywności zachodu - asertywności wymuszonej przez Polskę, Wielką Brytanię, trochę Kanadę i parę innych krajów z naszego regionu, za którymi w końcu poszła Francja, a w ostatniej chwili Niemcy. Podchodzi bandzior i mówi "dawaj stówę albo masz w mordę". Słyszy "spadaj", choć się nie spodziewał. Daje w mordę czy grzecznie odchodzi? To mniej więcej taka sytuacja i danie w mordę niekoniecznie oznacza szaleństwo i niekoniecznie oczywiście musi się opłacać. Efekt przeszacowanych gróźb, które do tej pory działały.
O! Przed chwilą wrzuciłem post w wątku wojna, teraz czytam to i widzę, że piszesz to samo.Z tym, że położyłem nacisk na inny element.
Komentarz
System może zostać usprawiony przez dostawcę, albo mimo ładowania kolejnych pieniędzy, czasu i zasobów - wręcz przeciwnie. Nie wiemy tego.
I tu jest pytanie - jak znaleźć przynajmniej prawdopodobną odpowiedź na pytanie czy to już utopione czy są to problemy do przezwyciężenia.
Co mi po takim szkoleniu, jeśli nie da odpowiedzi na to pytanie?
Historie o przepultanych w ten sposób majątkach znam. Ale i znam historię udanych przeczekań bessy bez panicznych ruchów (np kryzys 2008), systemy wyprowadzone na prostą (Comarch dawno temu dostarczył gówno dawnemu BPHowi na przykład, ale po pewnym czasie poskładali to do kupy), itp - gdzie postawienie krzyżyka na już wydanej kasie wcale niekoniecznie byłoby najlepszą decyzją.
Ale o prymacie natury nad interesem ktoś coś już chyba tu pisał, no i się potwierdziło. O czym się kacapy przekonały już po inwazji, a w co same nie wierzyły.
Stalin w 1941 wypieprzył dane wywiadu do kosza, wkurwiał się na podsuwanie mu pod nos faktów które przeczyły jego głębokiemu przekonaniu że go Hitler nie zaatakuje, więc zrozumiałe że każdy kto chciał żyć, nie starał się go zbyt mocno przekonać że się myli.
Tu najprawdopodobniej nastąpił ten sam proces - Putin o czym mówił wielokrotnie przed laty nie uważał Ukrainy za państwo ani naród, do tego jego doświadczenia z Krymem i Donbasem raczej nie zniechęcały do dalszego działania. Nadto jeszcze owo jego osławiona skłonność do ryzyka czym się lubił chwalić, ponieważ jak dotąd się sprawdzała, to dlaczego miał niby uważać że tym razem będzie inaczej? Bo ktoś tam go ostrzegał że to się może źle skończyć?
Pewnie ostrzegał go i przed Krymem i Donbasem, może nawet przed Gruzją - i cóż się złego stało?
Może to kwestia zlekceważenia tematu który miał być krótki i na świecie szybko zapomniany. W sensie - że plan był inny a w ostatniej chwili zmieniony?
Nie wydaje mi się - przeczy temu choćby wypowiedź Żyrinowskiego, który podał praktycznie datę tego "co ma się dziać" dwa miesiące wcześniej.
No i druga sprawa - Putin rządzi Rosją już od 20 lat i jakoś dotąd tę swoje ryzykanctwo umiał trzymać w ryzach i racjonalnie oceniać sytuację. Czy w 2014 roku nie był ryzykantem i otoczenie się go nie bało? A jednak wtedy poprzestał na działaniach hybrydowych. Mało tego - zaczął od samego Krymu, dopiero po tym sukcesie podjęta została próba zagarnięcia południa i wschodu, a i to przecież był cel ograniczony, bo nawet po jego osiągnięciu była reszta Ukrainy - nie tylko zachód, ale jeszcze środek.
Nie widać było dotąd jakichś wyraźniejszych objawów odklejania się od rzeczywistości w stylu schyłkowego Hitlera, bo nawet - tak jak pisałem w poprzednim komentarzu - jeszcze w ostatnich miesiącach działania były racjonalne. Przestały być takie dopiero w ostatniej chwili. Sądzę zatem, że albo w samej Rosji na szczytach władzy coś zaszło, o czym nie wiemy albo... tak jak tłumaczyłem wcześniej, straszenie wojną było blefem, ale nie podziałało, więc rozpętano wojnę, żeby się nie ośmieszyć. Jakieś tam plany były i nawet robiono z nich kontrolowane przecieki jak ten z Żyrinowskim, ale to były tylko plany B, a nawet C, niedopracowane.
Za nagłą zmianą planów świadczy postawa naszych krajowych rezonatorów moskiewskiej propagandy - Korwina i Roli. Do ostatniej chwili nabijali się z wojny, mając pewnie cynk, że to pic, i po jej wybuchu obaj byli zaskoczeni, autentycznie zaskoczeni, a nie udający zaskoczenie.
Liczyli, że wystarczy demonstracja siły, ale kiedy wrogowie nie pękli, musieli zaatakować, bo w moskiewskiej mitologii wycofanie się znad Ugry oznacza kapitulację. Ponoć zresztą tuż przed atakiem wojska zaczęły się wycofywać. Nie wytrzymali ciśnienia mitu.
Na naszych oczach duet rosyjsko-chiński się wali, rosyjski styl walki wzbudza gniew społeczności międzynarodowej, która popiera sankcje wykrwawiające agresora.
USA pręży muskuły, Rosja idzie na dno a Chiny robią dobre wrażenie. Niemcy i Francja mają brudne ręce i dostają żółtą kartkę a Polska z poparciem USA i GB zyskuje
Na razie Ruskie okopują się w Czerwonym Lesie, najbardziej radioaktywnym miejscu Czarnobylskiej Zony.
"tak jak tłumaczyłem wcześniej, straszenie wojną było blefem, ale nie podziałało, więc rozpętano wojnę, żeby się nie ośmieszyć."
Też tak to widzę i pisałem od praktycznie pierwszego dnia wojny.
Putin nie musiał zwariować. Wystarczy, że nie docenił asertywności zachodu - asertywności wymuszonej przez Polskę, Wielką Brytanię, trochę Kanadę i parę innych krajów z naszego regionu, za którymi w końcu poszła Francja, a w ostatniej chwili Niemcy.
Podchodzi bandzior i mówi "dawaj stówę albo masz w mordę". Słyszy "spadaj", choć się nie spodziewał. Daje w mordę czy grzecznie odchodzi? To mniej więcej taka sytuacja i danie w mordę niekoniecznie oznacza szaleństwo i niekoniecznie oczywiście musi się opłacać. Efekt przeszacowanych gróźb, które do tej pory działały.