@Szturmowiec.Rzplitej Przyznam, że trochę mnie Kolega zainspirował do szybszego (planowałem to bowiem od jakiegoś czasu, ale nie mogłem się zebrać) wgłębienia się w historię powstania styczniowego – i pod kątem literackim i historycznym. Aczkolwiek zacząłem od tego drugiego. Zatem na razie sobie czytam opasłe tomiszcze Kieniewicza, a dalej w kolejce czeka "Historya dwóch lat" Przyborowskiego – i, o ile jej Kolega już nie zna, może być chyba dobrym źródłem do konfrontowania z rzeczywistością tego, co napisała Zofia trojga nazwisk. Ostatnio wyszło wznowienie w 3 (opasłych) albo 5 (nieco chudszych) tomach (to pierwsze tańsze i można za jakieś 110-120 zł nabyć na allegro). Poza tym wzmiankowany Przyborowski machnął o powstaniu jeszcze kilka innych pozycji – z czego "Ostatnie chwile powstania styczniowego" też niedawno wyszły we wznowieniu. Natomiast wszystko można sobie poczytać cyfrowo, np. w Radomskiej Bibliotece Cyfrowej. Noji jeszcze PIW wznowił niedawno biografię Wielopolskiego – za to też się planuję zabrać, bo chociaż konsensus (także tu na forum) jest, że margrabia to ChZCzGNCz, niemniej mam pewną intuicję, że może jednak nie aż tak bardzo do końca.
Z powieści o powstaniu są jeszcze "Twarze 1863" Terleckiego (też PIW niedawno wznowił) i "Rok 1863" Wołoszynowskiego (na allegro nówki chodzą, a na pewno chodziły taniej niż wysyłka) – pierwszej jeszcze nie miałem w rękach, za drugą się jeszcze nie zabrałem, ale – wnioskując na podstawie "Opowiadań podolskich" tegoż autora – myśłe, że może być całkiem dobra.
Exspectans napisal(a): PIW wznowił niedawno biografię Wielopolskiego – za to też się planuję zabrać, bo chociaż konsensus (także tu na forum) jest, że margrabia to ChZCzGNCz, niemniej mam pewną intuicję, że może jednak nie aż tak bardzo do końca.
Wicie, no, to nie jest tak, że ZKSS maluje Wielopola iako tego ludojada bezrefleksyjnego. Przeciwnie, bym rzekł. Na moje oko dość wiernie stara się oddać sprawiedliwość jego ugodowemu myśleniu, tworzeniu instytucji, które miały dawać długoterminowe owoce plus osobistej odwadze. Do tego dodaje, że był uparty jak kozioł matoł i generalnie wredny. Myślę, że w jego przypadku minusy nie powinny przesłaniać nam plusów.
Jest to dobry przykład jak ktoś chce dobrze i na jakimś poziomie (czyt. tworzenie stosuneczków z Moskalami i praca nad ich przerobieniem w konkretne konkrety dla Polski) jest niezły. Ale dla równowagi ma zupełne zero empatii dla tut. ludożerki. Ot przyjszła mi myśl, że takim był klasycznym udekiem, który cięgiem pomstował na kołtunerię, co nie dorosła do demokracji.
Głębokie wrażenie zrobiła na mnie historia o amnestii, którą car Aleksander II ogłosił w Wielkanoc (radziecką) 12 kwietnia 1863. (Co ciekawe, nie ma o niej wzmianki w Łajce, ani w artykule o carze, ani w artykule o powstaniu.) Tekst był dopieszczony przez Wielopolszczaka razem z namiestnikiem, bratem carskim Konstantym Mikołajewiczem tak, żeby w miarę możności nie ranić dumy narodowej i wrócić do statusa quoa. No ale wyszedł bardzo niemiły zbieg okoliczności i sprawa upadła.
Niektóre tematy ZKSS opracowuje ściśle wg biogramów z Łajki. W innych proponuje, powiedzmy, inną interpretację -- nie wiem, czy opartą na źródłach herstorycznych.
Nabrałem w trakcie lektury przekonania, że nie czytała pamiętników św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, a przynajmniej pominęła nudy jak to się urodził i jakie miał przygody przed objęciem urzędu tut. abpa. Pisze bowiem tak, jak gdyby nie przeczytała najtęższego zdania w tej książce, a przynajmniej jedynego, które zapamiętałem z lektury.
Końcówka tomu I:
To też powołanie to nie miało wcale charakteru nadprzyrodzonego, i potrzeba było nieskończonego miłosierdzia Bożego, by ofiary, przynoszonej z taką pychą i zaślepieniem, nie odrzucić a owszem oczyszczać powoli to tak mętne i zarażone źródło. Ofiarując się na ministra Kościołowi, sądziłem, iż łaskę mu robię, opuszczając świat z ułudnemi jego nadziejami; a i to, w gruncie, było fałszem, żem się poświęcał dla Kościoła, kiedy chęć usunięcia się od świata, z powodu doznanych zawodów z jednej strony, z drugiej zaś przekonanie, iż na tej drodze najskuteczniej będę mógł służyć krajowi, były prawdziwym postanowienia mego powodem. Na moje szczęście postępowałem w dobrej wierze, nie domyślając się wcale, na jak fałszywej byłem drodze, a ta niewiadomość skłoniła zapewne Łaskawego Pana, że służby mej nie odrzucił i pozwolił, iż łuski światowej zarozumiałości powoli z oczu mych opadły i prawdziwą Światłość ujrzeć mi dozwoliły.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):Wicie, no, to nie jest tak, że ZKSS maluje Wielopola iako tego ludojada bezrefleksyjnego. Przeciwnie, bym rzekł. Na moje oko dość wiernie stara się oddać sprawiedliwość jego ugodowemu myśleniu, tworzeniu instytucji, które miały dawać długoterminowe owoce plus osobistej odwadze. Do tego dodaje, że był uparty jak kozioł matoł i generalnie wredny. Myślę, że w jego przypadku minusy nie powinny przesłaniać nam plusów.
O, to ciekawe. Bo za ZKSS się jeszcze nie zabrałem. Z tego co zauważyłem, przeglądając sobie na razie bardzo pobieżnie Przyborowskiego, to on maluje Wielopolskiego w całkiem pozytywnych barwach, chociaż sam w czasie powstania trzymał z najczerwieńszymi z czerwonych (m.in. z Chmieleńskim OIDP). Na razie mam jednak zbyt mało danych, żebym mógł powiedzieć, że mam wyrobiony pogląd na tę postać. Jedyne co to mam przeczucie, że może jednak stał kilka poziomów wyżej od takiego tuska.
A zaś do mnie przyjszła z Alergo książka znajomego z dawnych lat. Roztworzyłem na chybił/trafiłł, ji takie oto zdanie fosforyzujące przykułło oczęta me zielonookie:
tych kilka zaledwie lat, które przeżyliśmy na Ukrainie, wspominam na starość jak bajkę, tyle tylko, że bez "happy endu". Wiele lat później czytając "Pożogę" Zofii Kossak-Szczuckiej, przeżywałem we wspomnieniach raz jeszcze owe czasy i nasze losy.
Brzmi to dla mnie jak sui heneris rekomendacja pana psoferora.
Ja z kolei rekomenduję, po znajomości, bo co mie szkodzi, na Alergo chodzi po dychu:
W szalonych latach 90. spożywałem z nimże wiśniówkę i on mie w te słowa:
-- Patrz, ze dwajsia lat temu napisałem podręcznik, z którego studenci uczyli się o trakcji elektrycznej. A dziś? Otwieram, czytam... i nic nie rozumiem! Zgłupiałem na stare lata...
Mam take luźne wrażenie, że okładka "Zasad trakcji" jest tak oszczędna pod względem środków ekspresji, że zostałaby obecnie spenalizowana przez "Nigdy Więcej' i co za tem idzie nie wpuszczona na stadiony.
Choć nie rozumiesz się nic a nic na sprawach kościelnych, krytykujesz chętnie i ostro Papieża, wierzysz wszelkim nieżyczliwym plotkom o nim. "Watykan nigdy nie interesował się Polską" - stwierdzasz z urazą - "a przecież Polska to ostoja katolicyzmu".
Bardzo wyrozumiały dla siebie i swoich, surowy jesteś dla księży, nieskory ku wybaczeniu im jakiejkolwiek ludzkiej słabości.
I tak oto żyjesz, oddany osobistym lub ogólnym, lecz zawsze doczesnym sprawom. Takich jak ty jak są miliony. Jesteś typowy, najtypowszy, przeciętny polski inteligent-katolik.
1942
@MiejSen powiedział(a):
Choć nie rozumiesz się nic a nic na sprawach kościelnych, krytykujesz chętnie i ostro Papieża, wierzysz wszelkim nieżyczliwym plotkom o nim. "Watykan nigdy nie interesował się Polską" - stwierdzasz z urazą - "a przecież Polska to ostoja katolicyzmu".
Bardzo wyrozumiały dla siebie i swoich, surowy jesteś dla księży, nieskory ku wybaczeniu im jakiejkolwiek ludzkiej słabości.
I tak oto żyjesz, oddany osobistym lub ogólnym, lecz zawsze doczesnym sprawom. Takich jak ty jak są miliony. Jesteś typowy, najtypowszy, przeciętny polski inteligent-katolik.
1942
Komentarz
Zatem na razie sobie czytam opasłe tomiszcze Kieniewicza, a dalej w kolejce czeka "Historya dwóch lat" Przyborowskiego – i, o ile jej Kolega już nie zna, może być chyba dobrym źródłem do konfrontowania z rzeczywistością tego, co napisała Zofia trojga nazwisk. Ostatnio wyszło wznowienie w 3 (opasłych) albo 5 (nieco chudszych) tomach (to pierwsze tańsze i można za jakieś 110-120 zł nabyć na allegro). Poza tym wzmiankowany Przyborowski machnął o powstaniu jeszcze kilka innych pozycji – z czego "Ostatnie chwile powstania styczniowego" też niedawno wyszły we wznowieniu. Natomiast wszystko można sobie poczytać cyfrowo, np. w Radomskiej Bibliotece Cyfrowej.
Noji jeszcze PIW wznowił niedawno biografię Wielopolskiego – za to też się planuję zabrać, bo chociaż konsensus (także tu na forum) jest, że margrabia to ChZCzGNCz, niemniej mam pewną intuicję, że może jednak nie aż tak bardzo do końca.
Z powieści o powstaniu są jeszcze "Twarze 1863" Terleckiego (też PIW niedawno wznowił) i "Rok 1863" Wołoszynowskiego (na allegro nówki chodzą, a na pewno chodziły taniej niż wysyłka) – pierwszej jeszcze nie miałem w rękach, za drugą się jeszcze nie zabrałem, ale – wnioskując na podstawie "Opowiadań podolskich" tegoż autora – myśłe, że może być całkiem dobra.
Jest to dobry przykład jak ktoś chce dobrze i na jakimś poziomie (czyt. tworzenie stosuneczków z Moskalami i praca nad ich przerobieniem w konkretne konkrety dla Polski) jest niezły. Ale dla równowagi ma zupełne zero empatii dla tut. ludożerki. Ot przyjszła mi myśl, że takim był klasycznym udekiem, który cięgiem pomstował na kołtunerię, co nie dorosła do demokracji.
Głębokie wrażenie zrobiła na mnie historia o amnestii, którą car Aleksander II ogłosił w Wielkanoc (radziecką) 12 kwietnia 1863. (Co ciekawe, nie ma o niej wzmianki w Łajce, ani w artykule o carze, ani w artykule o powstaniu.) Tekst był dopieszczony przez Wielopolszczaka razem z namiestnikiem, bratem carskim Konstantym Mikołajewiczem tak, żeby w miarę możności nie ranić dumy narodowej i wrócić do statusa quoa. No ale wyszedł bardzo niemiły zbieg okoliczności i sprawa upadła.
Niektóre tematy ZKSS opracowuje ściśle wg biogramów z Łajki. W innych proponuje, powiedzmy, inną interpretację -- nie wiem, czy opartą na źródłach herstorycznych.
Nabrałem w trakcie lektury przekonania, że nie czytała pamiętników św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, a przynajmniej pominęła nudy jak to się urodził i jakie miał przygody przed objęciem urzędu tut. abpa. Pisze bowiem tak, jak gdyby nie przeczytała najtęższego zdania w tej książce, a przynajmniej jedynego, które zapamiętałem z lektury.
Końcówka tomu I:
Na razie mam jednak zbyt mało danych, żebym mógł powiedzieć, że mam wyrobiony pogląd na tę postać. Jedyne co to mam przeczucie, że może jednak stał kilka poziomów wyżej od takiego tuska.
(tekst Jerzy Czech, muzyka Przemysław Gintrowski - z albumu "Kamienie")
A zaś do mnie przyjszła z Alergo książka znajomego z dawnych lat. Roztworzyłem na chybił/trafiłł, ji takie oto zdanie fosforyzujące przykułło oczęta me zielonookie:
Brzmi to dla mnie jak sui heneris rekomendacja pana psoferora.
Ja z kolei rekomenduję, po znajomości, bo co mie szkodzi, na Alergo chodzi po dychu:
Tu ktoś o ałtorze zmachał słów parę -----------> https://www.potempski.com/elektryczny/podoski.htm
A tu inna książka tegoż autora:
W szalonych latach 90. spożywałem z nimże wiśniówkę i on mie w te słowa:
-- Patrz, ze dwajsia lat temu napisałem podręcznik, z którego studenci uczyli się o trakcji elektrycznej. A dziś? Otwieram, czytam... i nic nie rozumiem! Zgłupiałem na stare lata...
Zrehabilitował nazwisko.
Mam take luźne wrażenie, że okładka "Zasad trakcji" jest tak oszczędna pod względem środków ekspresji, że zostałaby obecnie spenalizowana przez "Nigdy Więcej' i co za tem idzie nie wpuszczona na stadiony.
Choć nie rozumiesz się nic a nic na sprawach kościelnych, krytykujesz chętnie i ostro Papieża, wierzysz wszelkim nieżyczliwym plotkom o nim. "Watykan nigdy nie interesował się Polską" - stwierdzasz z urazą - "a przecież Polska to ostoja katolicyzmu".
Bardzo wyrozumiały dla siebie i swoich, surowy jesteś dla księży, nieskory ku wybaczeniu im jakiejkolwiek ludzkiej słabości.
I tak oto żyjesz, oddany osobistym lub ogólnym, lecz zawsze doczesnym sprawom. Takich jak ty jak są miliony. Jesteś typowy, najtypowszy, przeciętny polski inteligent-katolik.
1942
Kurde, co się mnie czepiasz tak osobiście, a?
Niesamowita Pani. Straciłem dużą stronę broniąc jej honoru kiedyś.
https://iwpax.pl/nasze-ksiazki/664-konspiracyjna-weronika.html