Sarmata1.2 napisal(a): Jak pracowałem kiedyś w hotelu Victoria (tam gdzie się chamstwo zjeżdża z całego świata i kasza niedogotowana) to poznałem takiego gostka, no zwykły kolo taki, ale przyjechał z panienką, wysoką smukłą murzynką ubrana w jakieś suknie i brilanty za pierdylion złoty. I okazało się, że ów sympatyczny jegomość rozkręcił w Afryce ichni booking.com albo expedia. Duże portale rezerwacyjne nie mogły rozwinąć skrzydeł w czarnej Afryce, bo wiele hoteli nie miało dostępu do netu czy choćby faxu. Nasz rodak po prostu wypuścił murzynków pieszo i na rowerach roznoszących rezerwacje i bam, sukces! https://innpoland.pl/117771,polak-ktory-rozkrecil-najwiekszy-portal-hotelarski-w-afryce-przestrzen-dla-startupow-jest-tu-ogromna
Ten ło? Ciekawa historia.
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Można się zastanawiać co to znaczy bieda. Ale mieszkać w syfie i tonąć w plastikowych śmieciach to już raczej jest 0-1. A tak żyją ludzie w Kenii. Ja jestem w miarę odporny, rożne rzeczy widziałem, ale większość osób z wycieczki doznała szoku cywilizacyjnego.
Jedyną budowlą w Kenii, którą widziałem i spełniała jako takie normy obiektu XXI wieku była linia kolejowa zbudowana przez Chinoli. Jedyna w kontekście ludzi tamtejszych, bo hotele dla turystów, w odgrodzonych i strzeżonych przez wojsko nadmorskich enklawach były przyzwoite.
Ale fakt, oni są szczęśliwi, tak przynajmniej mi się wydaje. Tyle, że tu trzeba wrócić do tematu - a cóż to jest cywilizacja i po co nam ona, chcemy ?
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Słyszałem, że jakie 2-3 lata temu, w każdym razie jeszcze przed kowidkiem, w Kenii zakazali torebek plastyczanych.
Ja tam byłem z 4, może 5 lat temu i też były zakazy, np. wwożenia plastiku. Generalnie słowo zakazano nie ma żadnego znaczenia. Bo kto to niby ma sprawdzić ? Lotnisko w Mombasie jest trochę z innej bajki, gdybym miał miny w plecaku to by mnie system przepuścił, bo go właściwie nie ma.
I tu właśnie jest problem, to nie chodzi o zakazy a o mentalność, dlaczego muszę butelkę plastikową rzucać pod nogi ? Bo tak robię ze wszystkim. Oni żyją w parterowych norach, bez drzwi, szyb, dachu często, ochlapane tynkiem coś. Syf okrutny dookoła, a między tymi norami pranie porozwieszane. Bo to jest najciekawsze, oni są czyści, sprawiają wrażenie umytych. Jako osoby - schludni, uśmiechnięci i tacy bardzo normalni. Jak to się dzieje - pojęcia nie mam !
Ciekawostka. Gdyż jakie dwajsia lat temu bełłem-ci ja w Albaniej i też same refleksje miałem. Syf ogólny, słabo to wszystko wygląda, butelki plastyczane każdy na chodnik rzuca. A zaś w domu co innego. Wszędzie ład i porządek i jeszcze mnie rugali, żebym się umył, gdyż capię.
Na moje okko, jezdo jakaś dramaticzna różnica pomiędzy swojością a publicznością. Przestrzeń prywatna jest święta i porządna. A przestrzeń publiczna jest niczyją, więc się o nią nie dba. W domu nikt nie rzuca pustej butelki na podłogę.
Myślę, że ogromne znaczenie ma podejście organizmów publicznych -- czy one są wyłącznie od uciskania i gnębienia, czy też można od nich oczekiwać czegokolwiek pożytecznego?
Warszawa jest doskonałym przykładem tego, że przestrzeń publiczna może być szanowana. Sto już razy opowiadałem o Niemiaszku, który jarał w Warszawie i potem szukał kubełka, bo się krępował rzucić kiepa na tak wypielęgnowany chodnik.
Gruzja AD 2011 gdy tam ostatni raz byłem, to samo - lud czysty i zadbany, a miasta i wsie... no, to zależy. Widać ze się ten syf starali jednak ogarniać, bo turystyka itp, no ale w biedniejszych dzielnicach było słabiutko. Samochody - poobijane, taki z wszystkimi reflektorami to rzadkość. A ciuszki dobrane i przemyślane, oczywiście czyste jak i ciała - znajomy ksiądz, Polak, od 12 lat wtedy w Gruzji, mówił że to norma: bieda i raczej syf w mieszkaniach, poobijane i wytłuczone samochody, a dobrze ubrani i z nowiutkimi telefonami.
Co też kolega wciąż z tymi trawnikami - Anglicy je nabożnie szanują, bo gdy swego czasu wycieli nieomal wszystkie swoje lasy to jedyna ostoja zieloności jaka im została.
Trawniki są w Warszawie szokująco dobrze zadbane. Do tego stopnia, że w okręty albo państwa można zagrać wyłącznie na ul. Emila Zoli, gdyż tam znajduje się jedyne zdatne do tego klepisko.
Nawet psie kupy ludzie spośród traw wybierają.
Kolega oczywiście podkreśla kwestię parkowania na trawniku. Zauważmy wszelako, że dotyczy to wyłącznie trawników, które są w miejscu parkingu i zamiast niego, założone przez miasto ściśle po to, żeby zrobić przykrość bzitkim samochodziarzom.
Co też kolega wciąż z tymi trawnikami - Anglicy je nabożnie szanują, bo gdy swego czasu wycieli nieomal wszystkie swoje lasy to jedyna ostoja zieloności jaka im została.
śmiechłem, ale chyba to jest prawda
W Warszawie gdzieniegdzie są posadzone łąki miast trawy i też fajnie to wygląda.
janosik napisal(a): W Warszawie gdzieniegdzie są posadzone łąki miast trawy i też fajnie to wygląda.
Moda na łąki w mieście dobrą jest!
Jest w Katowicach, dotarła do Piekar. W ilościach prawie homeopatycznych, lecz jest. Taki łąkowy "trawnik" można kosić tylko dwa razy do roku. Ostoja owadów, w tym pszczół (przede wszystkim dzikich).
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Trawniki są w Warszawie szokująco dobrze zadbane. Do tego stopnia, że w okręty albo państwa można zagrać wyłącznie na ul. Emila Zoli, gdyż tam znajduje się jedyne zdatne do tego klepisko.
Nawet psie kupy ludzie spośród traw wybierają.
Kolega oczywiście podkreśla kwestię parkowania na trawniku. Zauważmy wszelako, że dotyczy to wyłącznie trawników, które są w miejscu i zamiast parkingu, założone przez miasto ściśle po to, żeby zrobić przykrość bzitkim samochodziarzom.
W tym momencie trzeba spojrzeć szerzej i zadać to pytanie: który z nas dwu jest lepszym empirystą? Co na temat empiryzmu twierdzi empiria? Bo przy tak radykalnie różnym postrzeganiu rzeczywistości analiza musi sięgnąć podstaw, inaczej się nie da.
Nie, najpierw ustalmy podstawy, w tym przypadku postrzeganie rzeczywistości. Nie ma sensu robienie fotogramów, skoro antyempirysta unieważnia błotnik, unieważni i fotogram.
Nuji, po dzisiejszym przemarszu przez bujne mokotowskie łąki spoglądam ja z wyszyny szóstego etaża, a tam bujność przyrody trawnikowej niezachwiana! Wróć, w jednym miejscu ludność uznała, ze bliżej jest iść drogą o długości pierwiastek z dwóch niż 2a.
Komentarz
Jedyną budowlą w Kenii, którą widziałem i spełniała jako takie normy obiektu XXI wieku była linia kolejowa zbudowana przez Chinoli. Jedyna w kontekście ludzi tamtejszych, bo hotele dla turystów, w odgrodzonych i strzeżonych przez wojsko nadmorskich enklawach były przyzwoite.
Ale fakt, oni są szczęśliwi, tak przynajmniej mi się wydaje. Tyle, że tu trzeba wrócić do tematu - a cóż to jest cywilizacja i po co nam ona, chcemy ?
I tu właśnie jest problem, to nie chodzi o zakazy a o mentalność, dlaczego muszę butelkę plastikową rzucać pod nogi ? Bo tak robię ze wszystkim. Oni żyją w parterowych norach, bez drzwi, szyb, dachu często, ochlapane tynkiem coś. Syf okrutny dookoła, a między tymi norami pranie porozwieszane. Bo to jest najciekawsze, oni są czyści, sprawiają wrażenie umytych. Jako osoby - schludni, uśmiechnięci i tacy bardzo normalni. Jak to się dzieje - pojęcia nie mam !
Na moje okko, jezdo jakaś dramaticzna różnica pomiędzy swojością a publicznością. Przestrzeń prywatna jest święta i porządna. A przestrzeń publiczna jest niczyją, więc się o nią nie dba. W domu nikt nie rzuca pustej butelki na podłogę.
Myślę, że ogromne znaczenie ma podejście organizmów publicznych -- czy one są wyłącznie od uciskania i gnębienia, czy też można od nich oczekiwać czegokolwiek pożytecznego?
Warszawa jest doskonałym przykładem tego, że przestrzeń publiczna może być szanowana. Sto już razy opowiadałem o Niemiaszku, który jarał w Warszawie i potem szukał kubełka, bo się krępował rzucić kiepa na tak wypielęgnowany chodnik.
Nawet psie kupy ludzie spośród traw wybierają.
Kolega oczywiście podkreśla kwestię parkowania na trawniku. Zauważmy wszelako, że dotyczy to wyłącznie trawników, które są w miejscu parkingu i zamiast niego, założone przez miasto ściśle po to, żeby zrobić przykrość bzitkim samochodziarzom.
nie idzie tu o prywatne krowy na wspólnym pastwisku, omawiane na ekonomji
W Warszawie gdzieniegdzie są posadzone łąki miast trawy i też fajnie to wygląda.
Jest w Katowicach, dotarła do Piekar. W ilościach prawie homeopatycznych, lecz jest. Taki łąkowy "trawnik" można kosić tylko dwa razy do roku. Ostoja owadów, w tym pszczół (przede wszystkim dzikich).