Beatyfikacja rodziny Ulmów i jej konsekwencje teologiczne
"Ks. Witold Burda, postulator w procesie beatyfikacyjnym rodziny Ulmów, powiedział o szczegółach dotyczących wydarzeń, podczas których poniosła śmierć rodzina Ulmów. "Warto podkreślić, że do chwały ołtarzy zostanie wyniesione również dziecko nienarodzone, czyli dziecko, które Wiktoria Ulma nosiła pod swoim sercem" - podkreślił. Dodał, że opinia o męczeństwie Ulmów była od początku żywa wśród mieszkańców Markowej."
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Czekamy na cud.
+
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
/przenoszę post
/przenoszę
W związku z powyższym kilka moich refleksji.
-Msza była piękna. Kiedy chór śpiewał, miałam ciarki.
W wywiadzie sugestia, że może Ulmowie ratowali Żydów za pieniądze, prowadząca wywiad również nie omieszkała wspomnieć, że kościół często podkreśla, że Ulmowie ratowali Żydów, bo byli katolikami, a fakt, że przeżyło w Markowej 20 Żydów świadczył o tym, że nie tylko Ulmowie tej pomocy udzielali.
Podobały mi się odpowiedzi autorki książki o Ulmach, a pytania prowadzącej wydają mi się tendencyjne i mające na celu umniejszenie wagi wydarzenia. Przy okazji wyszła na jaw jej ignorancja, bo nie chciało jej się sprawdzić, skąd ta ekshumacja i śluby milczenia.
Nie cierpię Interii, bo w dalszym ciągu uważam, że mimo przejęcia jej przez Polsat i nie jest już szkopska, nic się nie zmieniło. Jest dużo artykułów o nacechowaniu antyrządowym i antykościelnym. W temacie Tuska dostają orgazmu. Pomijam fakt jakości tych artykułów pod względem kompozycji i języka, a także to, że zamknęli możliwość komentowania. Może jestem przewrażliwiona i uprzedzona, ale takie jest moje zdanie. Muszę wchodzić na Interię, bo mam tam pocztę.
Dziś przeczytałem, że po zranieniu (śmiertelnym) Wiktoria zaczęła mieć skurcze (macicy) przedporodowe. Ciekawe. Może coś zacznie mówić postulator, bo już może więcej.
Wielu tradsów (nie wszyscy mam nadzieję) wzięło tę pałkę, a to z powodów:
-- beatyfikacji nienarodzonego.
-- 'porządku miłosierdzia', czyli narażenie życia rodziny, zamiast jej chronienia.
Z tym drugim przypadkiem polemizuje Christianitas.org ma fejsie.
...
Nie tak dawno przeczytałem dość osobliwy komentarz do sprawy beatyfikacji rodziny Ulmów.
Pomijam w tym miejscu trochę karykaturalne sprowadzenie chrześcijaństwa wyłącznie do kwestii ordo caritatis z pominięciem choćby kwestii jakie zobowiązania nakłada na rodziców podanie swoich dzieci do chrztu po urodzeniu.
Ten aspekt bardzo dobrze ujął mój kolega w tekście dla portalu afirmacja.info:
Mnie zainteresowało, że w tym, jak je nazwałem, osobliwym rozumowaniu, winnymi śmierci młodych Ulmów okazują się ich rodzice. Nie ma tutaj w ogóle kwestii odpowiedzialności Niemców, którzy ustanowili prawo karzące śmiercią za pomoc i niezadenuncjowanie Żydów (a nie tylko za ich ukrywanie) a także tych, którzy w tym konkretnym przypadku donieśli o łamaniu przez Ulmów tego prawa i tych, którzy dokonali jego egzekucji. To trochę tak jak z nową szkołą badań nad holokaustem. W niej też Niemcy są nieistotni.
W Dziennikach Marii Dąbrowskiej jest pod datą 7 czerwca 1950 roku zamieszczony opis dramatycznej historii, pokazującej jak wyglądało życie pod owym “ludzkim prawem”. Myślę, że warto zawsze mieć to w pamięci dyskutując i o Ulmach, i o tym ilu Żydów zginęło z polskich rąk.
P. Bieńkowski (...) opowiedział niezwykle ciekawy casus ze swojej praktyki adwokackiej. Staje jako obrońca w następującej sprawie. Chłop małorolny, nazwiskiem Bogdan, ośmioro dzieci, analfabeta, okaz najzupełniejszej ciemnoty i pierwotności, żył w ciężkiej pracy i niemal w nędzy w sąsiedztwie żydowskiej osady. Dorabiając na swoje i rodziny utrzymanie, m.in. furmanił Żydom, z którymi żył w dobrej komitywie. Kiedy nadeszła wojna i okupacja Bogdan doznał silnego jak na jego wątłe życie duchowe wstrząsu; w związku z jakimiś sprawami kontyngentowymi został aresztowany. Bito go i kopano, przesiedział miesiąc i wyszedł ze zwierzęcym urazem strachu przed Niemcami. W międzyczasie Niemcy zlikwidowali żydowską osadę, ale po okolicy wałęsały się żydowskie dzieci, bądź zbiegłe z okolicznych lokalnych ghett, bądź kryjące się przed ghettem, które ich ominęło. Do przerażonego już dokumentnie Bogdana przyszło jednego dnia dwu chłopców żydowskich lat 14-16 prosząc o żywność i schronienie. Pomimo strachu Bogdanowie nakarmili i przenocowali te dzieci, ale nazajutrz przerażenie wzięło górę. Powiedział do nich:
„Nie możecie tu być. Moja chałupa przy trakcie i mnie tu każdy zna. Obejście takie, że nie ma was gdzie schować. Zginiecie wy i ja. Idźcie dalej od szosy”. I wskazał im wieś, gdzie miał nadzieję, że ich przyjmą. Aliści w parę dni później spotkał znowu te dzieci żebrzące we wsi. Wówczas doznał takiego przerażenia, że hamulce moralne pękły. Wydało mu się, że te dzieci już wszędzie rozpowiedziały, jak je nocował i karmił. Pod wpływem paniki i wiedziony tylko instynktowną zwierzęcą chęcią, by tych dzieci we wsi nie było, zawiózł je do sołtysa. Wyobraźnia jego nie sięgała widać dalej, nie przewidziała konsekwencji tego uczynku. Lecz przeraziły go te konsekwencje. Bo gdy sołtys zażądał od niego, aby natychmiast odwiózł dzieci na posterunek granatowej policji, odmówił. Gdy sołtys kazał innemu gospodarzowi wsiąść na wóz Bogdana i jego koniem dzieci odwieźć, wynikła awantura. Bogdan woza i konia swego nie dał, zaczął prosić, żeby sołtys dzieci tylko ze wsi wygonił i tak je postraszył, by więcej nie wracały. Ale na sołtysie także skóra cierpła, miał już świadków, niedostarczenie Żydów do policji było sprawą gardłową. Wytworzyło się jedno z tych wstrętnych położeń moralnych, z których tylko niezwykli ludzie mogli znajdować wyjście – i to z reguły tragiczne. Sołtys znalazł wreszcie innego amatora, który jednak dzieci swoim koniem zawiózł na posterunek policji, gdzie został zbesztany i zwymyślany. Nikt nie lubi, by go wprowadzano w paskudne położenie bez wyjścia, tych zaś, co con amore wydawali Żydów nie było w Polsce tak wielu i niekoniecznie cała granatowa policja była pozbawiona uczuć ludzkości. Wymawiali więc chłopu, dlaczego dzieci gdzie po drodze nie zostawił, przecie zawsze mógł powiedzieć sołtysowi, że uciekły. Na to chłop nuż przekładać komendantowi posterunku, żeby wziął te dzieci i sam cichcem gdzie je wolno puścił, bo po co się parać krwią, choćby żydowską. Na to komendant wściekły, że trzeba ich było nie przywozić, a jak już przywiezione, to on też ma dzieci i nie myśli robić ich sierotami dlatego, że w takiej a takiej wsi są głupcy, co zamiast te dzieci gdzieś puścić, przywieźli je do niego. Koniec końców dzieci zostały zdane posterunkowi, który natychmiast zameldował o tym żandarmerii niemieckiej. Dalsze losy dzieci nie są znane, ale oczywiście koniec ich nie ulega wątpliwości.
Po tzw wyzwoleniu Bogdan jako małorolny dostał duże gospodarstwo na Mazurach pruskich. Odetchnął i poraz pierwszy w swych losach zaczął żyć bardziej po ludzku. Ale że zły uczynek mści się w końcu zawsze, nieszczęście chciało, że w jego sąsiedztwie osiadł właśnie ten małorolny z jego wsi, który przystał na odwiezienie dzieci do posterunku policji. Wynikła kłótnia sąsiedzka o świnię. Dzika kłótnia Kalibanów. Sąsiadka rozwścieczona o kopniętą przez Bogdana świnię, co weszła w szkodę, zaczęła się głośno odgrażać, że zadenuncjuje Bogdana o wydanie dzieci żydowskich. W rezultacie zjechała milicja i aresztowała zarówno oboje Bogdanów, jak i męża owej denuncjatorki. Sąd skazał Bogdana na śmierć, męża owej denuncjatorki – na siedem lat więzienia. Tyle ze śledztwa i przewodu sądowego. Pan Bieńkowski opowiadał o dzikim szale nienawiści ujawnionym przez prokuratorkę, utlenioną, wymanikiurowaną na krwawo Żydówkę o polskim już nazwisku. Powiedziała do Bieńkowskiego: „Nie zadowolnię się niczym mniej niż karą śmierci”.
Pisze Piotr Chrzanowski.
W Christianitas o problemie z kanonizacją/ beatyfikacją osoby nienarodzonej.
Wstęp z fejsa:
Beatyfikacja rodziny Ulmów to jedno z najważniejszych wydarzeń we współczesnej duchowej historii Kościoła w Polsce. Biskupi i postulator procesu podkreślali, że będzie to precedensowy przypadek wyniesienia na ołtarze dziecka nienarodzonego. W ostatnich dniach delegat papieski poinformował wiernych i media, że najmłodsze dziecko Ulmów zostanie beatyfikowane jednak jako narodzone w momencie męczeństwa…
Dlaczego Stolica Apostolska postanowiła zainterweniować akurat w tej kwestii i to tuż przed uroczystością? Czy stoją za tym racje teologiczne, czy może kościelna polityka? Jak ostatecznie męczeństwo Ulmów zapamiętają katolicy w Polsce?
O tym w dzisiejszym odcinku cyklu „Teraz i zawsze” rozmawiają Paweł Milcarek i Tomasz Rowiński. Zapraszamy!
Link do rozmowy:
Niemcy wrzucili zwłoki rodziny Ulmów do dołu, obok domu, i zasypali ziemią. Jakiś czas później krewni ekshumowali ciała, żeby umieścić je w trumnach i pochować na cmentarzu. Z narządów rodnych Wiktorii Ulmowej wystawała główka i tułów niemowlęcia...
Btw. Ekshumowano też żydowską rodzinę przechowywaną przez Ulmów i też ich pochowano na cmentarzy żydowskim.
Ja to widzę tak (co oczywiście nie ma żadnego znaczenia): wszyscy ci, którzy nie usłyszą o tej exhumacji (ja dowiedziałem się teraz, z cytowanego postu) dostali mocny sygnał: człowiek nienarodzony to człowiek - nie ma mocniejszego świadectwa. Czy wystająca główka coś tu zmienia? Czy człowiek z wystającą główką był bardziej heroiczny? Czy z faktu, że przy wystającej główce beatyfikacja była możliwa a bez wystającej główki nie była, nie wynika czasem, że jesteśmy talmudystami?
Nie, nie jesteśmy. Inaczej prawa, kanony, reguły, zasady nie miałyby znaczenia. Znaczenie miałoby tedy to, co orzeknie rabinobiskup.
Anegdota za x. Chrostowskim.
To wyżej to nie jest kwestia interpretacji rabina, lecz istoty religii. Judaizm talmudyczny powstał w opozycji do chrześcijaństwa i walka z chrześcijaństwem jest jego fundamentem.
A to roczne dziecko? Wykazało się większym heroizmem od dziecka z wystającą główką? A to dwuletnie? Podjęło decyzję o ukrywaniu Żydów mimo świadomości o grożącym za to ryzyku? A trzyletnie?
Mnie się ta decyzja szalenie podoba. Jest po prostu piękna i nie umiem tego lepiej nazwać.
W tym akcie piękno, miłość, ofiara, świadectwo, odwaga, człowieczeństwo, rodzina, zwyciężają nad ohydą, nienawiścią, tchórzostwem, pychą, nieludzkością.
Początki judaizmu talmudycznego to ok. 100 lat przed narodzeniem Chrystusa (Szymon ibn Szetach). A po zburzeniu Świątyni szło już z górki.
Przecież nie tylko o heroizm tu szło, lecz jednocześnie o nienarodzenie-narodzenie.
Bo podobny precedens już był - uznanie świętości (czyli kanonizacja) niemowląt zabitych przez Heroda. (Zanim powstał Kościół!)
Mnie również
No właśnie, przeciwnicy beatyfikacji uważają, że winiem jest Wiktor Józef Ulm. A ich argumenty wydają się - na pierwszy rzut oka - logiczne i prawdziwe. Ja za cienki jestem na rozkminę, jednak podonie jak ty przyjąłem za zgodną z wolą Bożą wyniesienie na ołtarze.
Kto to jest Wiktor Ulm i co to znaczy "winiem"?
Przeciwnicy beatyfikacji gdzie?
Zaś co do niemowląt zabitych przez Heroda: jednym z warunków błogosławieństwa jest męczeństwo za wiarę. Czy za wiarę oznacza z powodu wiary? Bo jeśli nie, to przecież żadne z dzieci zabitych przez herodowych siepaczy świadomie nie oddało życia za wiarę. Podobnie i tutaj.
No dobrze, ale to jest w zasadzie poza tematem. Zmieniam "powstał" na "rozwinął się" albo na "przekształcił się". Zasadniczo "powstał", bo wtedy zyskał na znaczeniu, na tym się zbudował.
Małe koło O.
Jak kto się zaprze, to początki czegokolwiek znajdzie w dowolnym czasie. Talmud (Miszna) to jednak dopiero Juda ha-Nasi, kiedy chrześcijaństwo było już dobrze ukształtowane. To młodsi bracia w wierze, boczna heretycka odnoga, bo większość Żydów przyjęła Mesjasza.
ad talmudu.
Tak, wiem.
Chodziło mi bardziej o "postawę talmudyczną", tu bardziej bym ją nazwał "faryzeizmem". Czyli - ile kroków można zrobić w sobotę lub czy główka była bardziej w czy bardziej poza.
Ezdrasz i Nehemiasz
Przy czym jak jeszcze mogę zrozumieć, że na jakieś przepisy musimy bardzo zważać, by go niesłusznie nie skazać, tak żałowanie komuś beatyfikacji / kanonizacji do mnie nie trafia.
Właśnie wyczytałam, że nazwisko brzmi Józef Ulma.
Edytuję wpis ze zdjęciem.
Czemu jest winien X Ulma i jakie argumenty są logiczne?
Biskupi niemieccy "nie zdążyli" zorganizować delegacji na beatyfikację Ulmów - takie ich oficjalne tłumaczenie podaje dzisiaj Radio Watykańskie.
Nie zdążyli również z akceptacją papieża-Bawarczyka Benedykta XVI.
Z dyskusji w "Rozmowach niedokończonych" - ze dwie osoby z takim nastawieniem zadzwoniły, zadziwiło mnie że z dużą zajadłością się wypowiadały. Ano, jak można tak narażać swoją rodzinę, skoro to grozi śmiercią, ordo caritatis - te sprawy.
O ile pamiętam gość w studio ładnie je przyciął: przecież Ulmowie zakładali, że przeżyją. Mieli ufność w Bogu, że im się uda - tak jak udało się, przecież, kilku innym rodzinom z tej samej wsi.
Natomiast ukrywani przez nich Żydzi mieli PEWNOŚĆ śmierci, to znaczy było oczywiste że jeśli Ulmowie im nie pomogą, to idą na pewną zagładę.
Czysta statystyka, w sumie.
Będę się modlić, żeby mieć 1 promille tej wiary, jaką oni mieli. Według tej wiary była to dla nich sytuacja win-win. Co okazało się w całej krasie po 80 latach.
Wzruszający a dla mnie osobiście druzgocący jest ten dopisek w Biblii uczyniony ręką Wiktorii.
Interesująco wystandaryzowany jest ten zestaw argumentacji pozornie nie przeciwko, a jedynie jątrzący w sprawie beatyfikacji. Łącznie ze środowiskiem rozpowszechniającym - zero zdziwień, a wiele przewidywalności.
Hehe. https://pch24.pl/imigranci-a-porzadek-milowania-ordo-caritatis-niezgodna-z-madroscia-etapu/
Wieczne odpoczywanie dla nich.
Nie jest na razie publicznie akcentowane że to byli Głuchoniemcy. Istotna to nitka pokazująca zderzenie siły ducha spolszczonych Niemców z Pruską niby energią. Jakby też leży u podstaw sfalsyfikowania teorii o możliwości uformowania polskiej masy i to jest dobry prognostyk na najbliższe 4 lata teoretycznie przegranych wyborów.
naboku:
autor ikony: Rafał Krużel
(zdjęcie amatorskie, krąży po internetach)
Piękne.
c.d. o ikonie:
fb/ @ pracownia ikon Hermeneia
Prawosławny teolog Sergiej Bułgakow napisał: "Są możliwe i pojawiają się nowe ikony, o nowej treści. Życie Kościoła nigdy nie wyczerpuje się przeszłością, ma teraźniejszość i przyszłość, zawsze będąc kierowanym przez Ducha Świętego. (...) Jest tylko problem czy pojawi się odwaga twórcza i natchnienie, aby powstały nowe ikony".
Pan Krużel autor podlinnika nowej ikony błogosławionej Rodziny Ulmów udzielił nam zgody na wykorzystanie wzorca w naszych rekolekcjach i został zaproszony aby nas odwiedzić i opowiedzieć o tym, jak powstawała ikona.
Każdy kto zna naszą pracownię na Kreciej wie jakie jest nasze podejście do ikony. Ikonę traktujemy jako pretekst do nawrócenia, do spotkania z Jezusem.
Zapraszamy do udziału w rekolekcjach "Błogosławiona rodzina", które odbędą się w klasztorze oo. Franciszkanów w Łodzi, przy ul. Kreciej 37, w dniach 21-26 listopada.
Roman Zięba