Polskość versus nicość
Świat jest walką. Bitwa najważniejsza nieustannie toczy się między Siłami Światła a Siłami Ciemności a po drodze rozpada się na miliony bijatyk. Duszę zbiorowości, np. narodu ale nie tylko próbuję rozpoznać identyfikując linię podziału czyli odpowiadając na pytanie: O co oni się biją? Jeśli jakąś odpowiedź na to pytanie znajdę, uważam, że już coś rozumiem, jeśli żadnej odpowiedzi nie mam, mogę patrzeć na wszystko ale niczego nie widzę. Myślę, że to podejście ma sens, bo przecież pytanie "o co oni się biją?" można zastąpić pytaniem "o co im chodzi?"
Jak ten podział wygląda w Polsce? Tak jak w tytule wątku. Z jednej strony jest nawiązanie do tradycji, częściowo pamiętanej, częściowo wymyślonej, z drugiej zachowania bazowe, zachowania ludzi nieuformowanych przez nic, które są do zaobserwowania np. wśród nastolatków młodszych na podwórkach osiedli zamieszkałych przez lumpenproletariat. Tekst "wyjmij kieszenie z rąk!" (darujmy lapsus) to typowa reakcja żula na zadanie pytania.
Po takim sformułowaniu wydawałoby się, że wybór jest prosty, bo z nicością każdy wygra. Problem w tym, że polskość jest bardzo nieatrakcyjna. Od trzystu lat bierze w dupę a nawet sukces odzyskania niepodległości wkrótce zakończył się katastrofą i połową stulecia niewoli.
Polskość jest wspierana przez katolicyzm - nie idzie o jakąkolwiek wiarę ale o cywilizację. Kościół katolicki jest jedyną większą instytucją polską działającą w sposób ciągły od więcej niż stu lat. Niestety - z całego bogactwa chrześcijańskiej nauki Kościół promuje jedynie pasus o nadstawianiu drugiego policzka i to w najbardziej groteskowej interpretacji.
Polak czuje się jak człowiek oblężony przez przeważające siły. Ma dwa wyjścia - ruszyć do ataku i wyrwać się z oblężenia albo skulić się kącie i liczyć na to, że dziś jeszcze nie zabiją. Idzie na to, że Polacy wybrali tę drugą opcję.
Komentarz
Kościół katolicki jest jedyną większą instytucją polską działającą w sposób ciągły od więcej niż stu lat...
"Społem" istnieje od 1868😃👍
W sposób ciągły?
Nie wiem gdzie i jak ma wyglądać ta walka. Czy to jest jakaś esencja wyżęta w informacjach medialnych, czy są jakieś wskaźniki na nią uniwersalne.
Jest wizja życia jak z piosenek Kelusa, życia schowanego w codzienności. Jest i ta po grani, po grani, Kaczmarskiego, z wielkich obrazów i rokoszy. Sam w późnej swej piosence odsłonił się i wyznał, że: "A na co dzień, w życiu – przydarza się rzadko. Żeby rzecz, co wstrząsa – ujrzeć jak na dłoni".
Wychowywałem się na Kelusie, który śpiewał o zaangażowaniu w pomoc robotnikom z Radomia w '76, jako o samochodowych wypadach do innego miasta i dlatego idę na skłot z polską flagą, do gniazda antify i dyskutuję z lewakami o Smoleńsku, a najbardziej lubię z tego skłotu po prostu wracać.
Na to wygląda...
Podejrzewam, że naziści i komuniści wprowadzili pewne zmiany.
Zazwyczaj tak jest, że każą koledze zapalić kadzidło dla cesarza pod sankcją rzucenia lwom na pożarcie. Cesarze się zmieniają, lwy też nie zawsze są takie same, ale istota rzeczy się nie zmienia. Na religii nie uczyli?
Wczoraj nawet było na ten temat czytanie. Z drugiej Machabejskiej.
Wklejam czytanie wczorajsze:
I dzisiejsze, gdyż oba o tym samym: