Skip to content

W obliczu końca

2»

Komentarz

  • XVI i XVII wiek to eksplozja herezji, XVIII wiek to masoneria i niedowiarstwo, wiek XIX i do połowy XX socjalizm, za komuny niby ludzie chodzą do kościoła (upieram się przy tym określeniu) ale jest kilkaset tysięcy aborcji rocznie. Idzie na to, że teraz najlepiej.

  • Znany fakt. Żyjemy nie tylko, wg starego porzekadła Roberta Kennedyego, w ciekawych czasach, ale także w starych dobrych czasach.

    Z rozrzewnieniem będziemy wspominali, że wolno było mówić po polsku, a za chrzczenie dzieci nie wyrzucali z pracy.

  • edytowano 8 July

    @los powiedział(a):
    XVI i XVII wiek to eksplozja herezji, XVIII wiek to masoneria i niedowiarstwo, wiek XIX i do połowy XX socjalizm, za komuny niby ludzie chodzą do kościoła (upieram się przy tym określeniu) ale jest kilkaset tysięcy aborcji rocznie. Idzie na to, że teraz najlepiej.

    Jeżeli jest tak dobrze to dlaczego jest poczucie schyłkowych czasów? Gdzie tkwi haczyk? A może losie masz rację, taka jest ludzka natura(ciągłe narzekanie) i nie powinniśmy się tak naprawdę niczym martwić.

  • @janosik powiedział(a):

    @los powiedział(a):
    XVI i XVII wiek to eksplozja herezji, XVIII wiek to masoneria i niedowiarstwo, wiek XIX i do połowy XX socjalizm, za komuny niby ludzie chodzą do kościoła (upieram się przy tym określeniu) ale jest kilkaset tysięcy aborcji rocznie. Idzie na to, że teraz najlepiej.

    Jeżeli jest tak dobrze to dlaczego jest poczucie schyłkowych czasów? Gdzie tkwi haczyk? A może losie masz rację, taka jest ludzka natura(ciągłe narzekanie) i nie powinniśmy się tak naprawdę niczym martwić.

    A pewnie. Zaraz kol. Rydygier upomni Kolegę, że kwękanie jest dla fedainów, a nie dla twiordych katoli. Zresztą, i na to mam pieśń zdrową, ludową:

  • edytowano 8 July

    Nie możemy se pokwękać, nawet jak jest dobra okazja ku temu. Wojna za rogiem, Tusk w ogrodzie, Kościół na spodzie.

  • ja tam lubię pokwękać, a potem pozmywać naczynia, przytulić dzieciaczka, nakarmić męża, wyjść na zakupy i pozachwycać się pięknem blokowiska. Kwękajmy, ale nie wyłącznie.

  • @KazioToJa powiedział(a):
    ja tam lubię pokwękać, a potem pozmywać naczynia, przytulić dzieciaczka, nakarmić męża, wyjść na zakupy i pozachwycać się pięknem blokowiska. Kwękajmy, ale nie wyłącznie.

    Matka Polka. Trep lubi to.

  • @trep powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):
    ja tam lubię pokwękać, a potem pozmywać naczynia, przytulić dzieciaczka, nakarmić męża, wyjść na zakupy i pozachwycać się pięknem blokowiska. Kwękajmy, ale nie wyłącznie.

    Matka Polka. Trep lubi to.

    wykoncypowane na podstawie małej drogi św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Działa.

  • @Rydygier powiedział(a):
    Ja potrzebuję utrzymywać wzrok na Bogu, to mnie podnosi, uspokaja i ratuje.

    Tak trzeba żyć!

  • edytowano 10 July

    @Rydygier powiedział(a):
    Hm. Nie wiem. Jeśli ponarzekać to dla kogoś po prostu wentyl pozwalający zachować równowagę psychiczną, to trudno mieć zastrzeżenia.

    Moje osobiste doświadczenie z marudzeniem jest jednak zupełnie inne. Nie oczyszcza, przeciwnie, wzmaga. Powolutku odwodzi od tego, co dobre, piękne, prawdziwe i możliwe, od Boga a przykuwa myśli do tego co złe, wykrzywione, upadłe, daremne. Psyche siada, duch mrocznieje. Jakbym sobie w umyśle kopał dziurę w mrok. Narasta przygnębienie, frustracja, gorycz, cynizm i postawa kontestacji rzeczywistości, a więc tego, czego Bóg chce lub dopuszcza. Jest zarówno oznaką jak i przyczyną dystansowania się od Boga. Antymodlitwą.

    Może to kwestia typu osobowości. Jeśli tak, pozostaje takim, jak ja unikać tego rodzaju myśli, rozmów czy lektur, którymi inni się wentylują psychicznie. Ja potrzebuję utrzymywać wzrok na Bogu, to mnie podnosi, uspokaja i ratuje.

    Wklejany już wcześniej filmik to potwierdza (38 sekund)

  • @Rydygier powiedział(a):
    Hm. Nie wiem. Jeśli ponarzekać to dla kogoś po prostu wentyl pozwalający zachować równowagę psychiczną, to trudno mieć zastrzeżenia.

    Moje osobiste doświadczenie z marudzeniem jest jednak zupełnie inne. Nie oczyszcza, przeciwnie, wzmaga. Powolutku odwodzi od tego, co dobre, piękne, prawdziwe i możliwe, od Boga a przykuwa myśli do tego co złe, wykrzywione, upadłe, daremne. Psyche siada, duch mrocznieje. Jakbym sobie w umyśle kopał dziurę w mrok. Narasta przygnębienie, frustracja, gorycz, cynizm i postawa kontestacji rzeczywistości, a więc tego, czego Bóg chce lub dopuszcza. Jest zarówno oznaką jak i przyczyną dystansowania się od Boga. Antymodlitwą.

    Może to kwestia typu osobowości. Jeśli tak, pozostaje takim, jak ja unikać tego rodzaju myśli, rozmów czy lektur, którymi inni się wentylują psychicznie. Ja potrzebuję utrzymywać wzrok na Bogu, to mnie podnosi, uspokaja i ratuje.

    Każdego z nas Bóg podnosi i ratuje. Do Niego i Matki Bożej się uciekamy jak do najlepszych Rodziców.
    Lecz nie zamykajmy oczu na braci, dobrych, mądrych ludzi. Na kazaniach ks. Popiełuszki prostowaliśmy się, Prymas Tysiąclecia budował ducha narodu. A o wiele mniejsi od nich nasi bracia zakładali kabarety i - w czasach PRL- mogliśmy przez chwilę odpocząć od wykrzywień, mroku, kłamstw i pośmiać się jak Zorba na plaży. To też są wentyle bezpieczeństwa.
    Musimy wyważyć złoty środek między zamykaniem oczu na zło i upodobaniem do patrzenia w otchłań, bo ani jedno, ani drugie nie czyni nas dziećmi Boga, Rycerzami Maryi czy żołnierzami św. Michała Archanioła.

    Pokora buddysty odwracającego się od świata może inspirować, lecz pokora katolickich egzorcystów jest mz czymś więcej, bo "taplając się w bagnie" odzyskują ludzi dla Boga.

  • Spoczko, przecież Rydygier wprost pisał o obowiązku dbałości o zbawienie innych a to stoi w sprzeczności z izolacją i kontemplacją buddyjskiego mnicha.

  • edytowano 10 July

    Tak. Chodzi o to, by nie gderać bezpożytecznie na to, co złe, tylko właśnie widzieć rzeczywistość taką, jaką jest i wedle tego myśleć, mówić i działać.

    A rzeczywistość jest taka, że w centrum jest Bóg, Jego zwycięstwo jest pewne, a przygwożdżone zło tylko jeszcze się do czasu szamoce. To szamotanie daje złudzenie rzeczywistości odwrotnej, bo uwaga mediów i ludzisk statystycznie biorąc ma silną tendencję skupiać się na nim. Męczy mnie to, bo wzmacnia i przedłuża szamotaninę zła, gdy to wedle fałszywego pesymizmu się myśli, mówi i działa.

  • Dlatego mamy obowiązek choć jednego przekonać, by nie ulegał temu owczemu pędowi/modzie. Bierzmy się do roboty. Ja już jedną ofiarę tej propagandy przekonałam. W końcu możemy siedzieć i kwękać, albo ruszać w bój. Bronić naszej wiary.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.