Zespół-Sport-Adrenalina
Wracałem z Niemcem lubeckim z meczu i zziajany łamaną angielszczyzną opowiadałem mu czym jest dla mnie gra zespołowa i jak udało mi się dzięki wspólnej grze na boisku, w ciągu ostatnich sześciu lat, zacząć powoli wchodzić w rolę osoby motywującej, czy chwalącej za dobre akcje. Powoli wychodziłem z pola tylniego i z przypatrywania się grze lepszych od siebie.
Mówiłem mu że na pole tylnie trafiłem w czasach gimnazjum, kiedy trafiłem do nowej szkoły i zacząłem grać z nieznanymi mi ludźmi, którym łatwo było, jako już zgranej drużynie, zrzucić mnie na rolę obrońcy, czy bramkarza. Kolega lubecki to rozumiał, bo to uniwersalne. Jak nie wiadomo co z Tobą zrobić, a nie ma czasu, żeby cię szkolić, to idziesz na budę.
Też jakoś mam teraz więcej cierpliwości do słabszych graczy. Sam trafiłem na ludzi, którzy potrafili motywować słabszych, więc też bardzo powoli zacząłem wychodzić ze swojej skorupy "pola tylnego".
Oczywiście fajnie grać na pewniaków, czyli utrwalać sytuacje, w których mogę liczyć na sprawdzonych graczy. To są najfajniejsze momenty. Sam już teraz to rozumiem po kilkudziesięciu włąsnych akcjach na pole przeciwnika, że to jest frajda. Kiedy wiesz że możesz strzelić gola po czterech dobrych podaniach ze sprawdzonym zawodnikiem.
Ale też akurat gram w specyficzny sport, z dużym przemiałem zawodników i wieloma nowymi graczami. W grze z nimi w drużynie wzoruję się na tych, którzy chwalą nawet za jeden dobry ruch nowego gracza, choćby i cała dalsza akcja okazała się niewypałem. Jak go tak będę chwalił za ten jeden dobry ruch to go utrwali, a cała gra zyska. Jeśli będziesz cisnął za brak wspólnej dobrej akcji i szukał winnego to będziesz szedł w stronę utrwalania winy, czyli to co krytykuje w polskiej grze zespołowej Goncalo Feio.
Komentarz
Ludzie którzy zbyt poważnie traktują podwórkową grę w piłkę to zmora.