JORGE : Jestem ciekawy, ilu obecnych na mszy w kościele uznaje teorię ewolucji ?
W jakim sensie "uznaje"? W sensie nie akceptowania "teorii młodej Ziemi" czy w sensie traktowania zasady doboru naturalnego jako uniwersalnego klucza tłumaczącego wszystko?
Szukałem parę chwili odpowiedniego słowa i zastosowałem rozmyte, czyli uznaje. Bo właśnie jest problem. Młodoziemcy, chociaż powynajdowali sporo argumentów zmuszających do stawiania ciekawych pytań, są na straconej pozycji (no, chyba, że mj miał rację z tą Wielką Iluzją). Ewolucjoniści wg mnie też, bo bardzo słaba ta teoria. Problemem największym jest jednak to, że większość chrześcijan uważa, że są produktem finalnym (na dziś) procesu mutacji genów. Co stoi w sprzeczności z chrześcijaństwem. JORGE> The author has edited this post (w 31.01.2015)
I słusznie, bo jest napisane /chyba w listach/ żeby się nie dawać nabierać na światowe bajki
JORGE Katolikom, bo Kościół w tej materii jest śmiertelnie poważny.
To poproszę chociaż jeden dokument kościelny, nie musi być zaraz encyklika, może być oficjalny list pasterski, gdzie Kościół się poważnie odnosi do tych różnych bredzeń krysznaitów czy protestantów. A najlepiej żeby to był paragraf z Katechizmu Kościoła, bo to mnie jako zwykłego katolika przede wszystkim obowiązuje, a nie podniecanie się artykułami dziennikarzy z pism może i czasem katolickich choć częściej tak się tylko nazywających. To jest naprawdę niepokojący objaw, że tak bardzo wielu katolikom "brzydnie" katechizm i szukają różnych ciekawostek nawet tam, gdzie jak sami zauważają jest głównie g.... Tylko bardzo proszę niech Kolega mnie znowu nie wpuszcza w ten kanał "sam se znajdź". Kolega coś twierdzi, to Kolega daje dowody, a nie odwrotnie.
JORGE Widziałeś coś w życiu co wymykało się zdrowemu rozsądkowi ?
Co niedzielę na Mszy Św. I mnie osobiście wystarczy. Nie mam zapotrzebowania na "cudowności" i podniecanie się krysznaitami. Wiem, w co wierzę i wiem też kiedy mam powiedzieć "poproszę twarde dowody", bo to już nie moja wiara.
ja.z.gugla Tylko bardzo proszę niech Kolega mnie znowu nie wpuszcza w ten kanał "sam se znajdź". Kolega coś twierdzi, to Kolega daje dowody, a nie odwrotnie.
Za komuny była głośna historia, puszczono kiedyś reportarz w TVP "Dziewczynka z łyżeczkami" (czy jakoś tak). A dzieciaki jak to dzieciaki, zaczęły próbować to naśladować. Szkopuł w tym, że jednej się udało. Była to nasza koleżanka z klasy (mieliśmy może po 11-12 lat). Brałą łyżeczkę między kciuk i palec wskazujący i delikatnie pocierała. Po paru minutach łyżka metalowa stawała się plastyczna i sama się wyginała (część czeprna łyżeczki opadała o 90 stopni w stosunku do trzymacza), aluminiowe pękały. Widziałem to z 10 razy, bo każdy nauczyciel chciał zobaczyć takie dziwo na lekcji. Na 100 % było to opisane w Kurierze (wtedy chyba podlaskim), owa dziewczynka nazywała się Ewa Drozdowska, ale teraz pewnie inaczej. Nie ma i nikt nie znalazł żadnego sensownego rozwiązania tego zjawiska, mimo że takich dzieci pojawiało się w Polsce parę. Widziałem też co hipnotyzer wyczyniał z grupą ludzi. Taki nam fan zrobiła pewna firma w ramach corocznych zjazdów dilerskich. Ściągali zawsze jakieś kapele, kabarety, a raz postanowili, że wyciągną z Rosji takiego magika. Oprócz standardowych spraw, typu wprowadzenie ludzi w trans i wmówienie im wszystkiego (stary chłop bawił się samochodzikiem, którego nie było, jak 5 letnie dziecko. brum, brum, albo inni fikali na scenie jak gwiazdy rocka, jeden na perkusji wymiatał, inny na gitarze), na koniec pokazał nam jak można przekroczyć granice ludzkiego ciała. Zrobił tak, że jeden chłop przestał działać, zero kontaktu. Magik ustawił dwa krzesła, wziął tego chłopa i położył koniec głowy na jednym oparciu (oparciu, podkreślam), pięty na drugim oparciu krzesła. Łaaaaa, poszło po sali, bo taka pozycja już jest prawie niemożliwa. A magik na tego chłopa wlazł. Stanął. Nastała grobowa cisza i pokaz się zakończył. Na sali było ze 100 inżynierów, rozmawialiśmy później o wszystkim, śmieliśmy się z ludzi, ale nikt nie poruszył tematu ostatniego pokazu. Jak Indianie, którzy nie dostrzegali pierwszych statków białego człowieka, bo im nie mieściło się w głowie, ze coś takiego istnieje. Tu było podobnie. 100 inżynierów zobaczyło, włos im się zjeżył i wyparli natychmiast to co widzieli. Nie ma kurwa takiej możliwości - stwierdził mózg. A to nie był żadny hardkor paranormalny, to cieżko, ale da się wytłumaczyć. Stoisz mistrzu na straconej pozycji. Nie wiem tylko o co walczysz. Są na świecie cuda, o którym nie śniło się filozofom. Nie znamy pokladów swoich możliwości i prawodpodbnie niekoniecznie jest od nas wymagane, żebyśmy je poznali. Biblia, Kościół jasno o tym mówią. Są dary dane nie od Boga, dlatego trzeba bardzo uważać. Uważać, a nie zamykać oczki, tupać nóżką i krzyczeć dajcie mi linki. Albo szukać pragrafów. I uważaj, bo możesz przegapić coś bardzo ważnego ... JORGE> The author has edited this post (w 31.01.2015)
JORGE Stoisz mistrzu na straconej pozycji. Nie wiem tylko o co walczysz.
To ja może powtórzę, chociaż napisałem bardzo prosto. Kolega wstawia opowieści dziwnej treści o krysznaitach, odjechanych protestantach a teraz jeszcze o łyżeczkach i do tego twierdzi, że "Kościół w tej materii jest śmiertelnie poważny", więc ja proszę, żeby Kolega to twierdzenie poparł jakimś oficjalnym dokumentem Kościoła, najlepiej czymś z Katechizmu, bo tam są wszystkie poważne i konieczne do zbawienia rzeczy spisane. Czemu się temu wnikliwie nie przyjrzeć? Czy Kolega naprawę uważa, że ja będąc katolikiem będę zaprzątał sobie duszę opowieściami Kolegi wklejanymi tu "na słowo honoru"? I że jako katolik powinienem tak postępować? Czy Kolega się zastanowił jak takie opowieści działają i do czego może Kolega ludzi skłonić? Czy Kolega jest odpowiedzialny czy po prostu ma fajną zabawę? Bajkami też można ludziom rozpieprzyć życie. Koleżkowie od Amber Gold też wstawiali bajki ale realnie skończyło się to smutno dla wielu ludzi. Ciekaw jestem na przykład ilu ludzi taki Jackowski ma na sumieniu. Jak się w kimś podsyca nadzieję i przekroczy granicę, to można mu psychikę rozwalić kompletnie. A Kolega tymi opowieściami może tylko takim gościom napędzać klientelę na zasadzie "a może coś w tym jest"
I nie szukaj na internecie szuczek z tą łyżeczką. Bo takie są. Schemat był zawsze ten sam, nauczycielka kazała jednemu z nas przynosić łyźki z kuchni, a ta dziewczyna je wyginała. I to były różne łyżki, małe duże, metalowe, aluminiowe (te pękały). Nie miała podmianek, gdzieś schowanych innych już wygiętych. Na naszych czach łyżeczka zaczynała się wyginać. Później ją oglądaliśmy, prostowaliśmy, bo generalnie szukaliśmy ściemy. Nie znaleźliśmy, dorośli również, mądre profesory, które te dzieci testowały, też. JORGE>
JORGE Na naszych czach łyżeczka zaczynała się wyginać.
Bez obrazy, ale dlaczego ja mam Koledze uwierzyć? Jak powiedziałem, jak chcę doświadczyć czegoś, co przekracza rozum, to idę na Mszę Św. Nawet zakładając, że istnieje nieoszukane wyginanie łyżeczek, to jest to taki szczegół w perspektywie ludzkiego zbawienia, że nie wiem co w ogóle miałoby z tego wynikać. To, że nie wszystko jest odkryte i zbadane uznaje nawet większość zatwardziałych racjonalistów, więc to też żadna sprawa. Ale co innego twierdzić, że jakiś Jackowski coś sensownie potrafi przepowiedzieć czy że brednie krysznaitow są warte uwagi. A już mieszanie do tego Kościoła uważam za nieodpowiedzialne. Jak już, to papiery na stół i proszę pokazać, co konkretnie Kościół mówi i o czym. The author has edited this post (w 31.01.2015)
JORGE : Stoisz mistrzu na straconej pozycji. Nie wiem tylko o co walczysz.
To ja może powtórzę, chociaż napisałem bardzo prosto. Kolega wstawia opowieści dziwnej treści o krysznaitach, odjechanych protestantach a teraz jeszcze o łyżeczkach i do tego twierdzi, że "Kościół w tej materii jest śmiertelnie poważny", więc ja proszę, żeby Kolega to twierdzenie poparł jakimś oficjalnym dokumentem Kościoła, najlepiej czymś z Katechizmu, bo tam są wszystkie poważne i konieczne do zbawienia rzeczy spisane. Czemu się temu wnikliwie nie przyjrzeć?
Naprawdę nie słyszałeś ani jednego, z setek, tysięcy kazań księży przestrzegających przed zalewem okultuzymu niuejdżowego i żeby nie bagatelizować najwet najbardziej błachych jego oznak ? Naprawdę, żeby udowodnić czyj czort starszy mamy się gonić - podaj dowody linki (napisałem, trochę), to teraz podaj gdzie to w katechizmie. Nie traktujmy się jak idioci. Problem róźnicy między nami wbrew pozorom nie jest w kwestii meritum. A strategii. Ja uważam, że dokładnie powienienem poznać co się za tym wszystkim kryje, ty uważasz żeby zupełnie sprawę pominąć, nie zwracać uwagi. Czas poświecony na ogólne poznanie, nazwijmy to umownie, new age, zaprocentował tym, że nie podchodzę do niektórych zjawisk lękowo. Nie wypieram. Uważam też, że wyrobiłem sobie pewną intuicję i stary miś jestem, na sztuczny miodek nie polecę. Natomiast z całym przkonaniem, pewnością mogę powiedzieć - my rozumiemy otaczającą nas rzeczywistość dużo mniej niż nam się wydaje. I nie trzeba wcale szukać jej zrozumienia, aleby wypadało nabrać trochę pokory. Nie uporasz się problemem new age, jeżeli będziesz za wszelką cenę szukał argumentów i dowodów, że to wszystko bzdura. Nie, nie wszystko. Trzeba tylko pamiętać, że za tym nie kryje się nic dobrego. I druga strona medalu, dopiero poznanie new age (żeby była jasnoć, ogólne poznanie) dało mi ostatecznie możlwość odrzucenia i wurzucenia wszelkiego rodzaju guseł i przesądów z życia. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że się naturalnie pojawiają, albo co niektóre rzeczy, prezenty, oznaczają. Ludzie, naprawdę nie zdając sobie sprawy pakują siebie i inynych w takie z pozoru niegroźne sprawy jak miła książeczka "Tao misia Puchatka". Wszędzie gdzie jestem wyczyszczam otoczenie z takich syfów. Wiedza okazuje się bardzo przydatna. JORGE> The author has edited this post (w 31.01.2015)
JORGE : Na naszych czach łyżeczka zaczynała się wyginać.
Bez obrazy, ale dlaczego ja mam Koledze uwierzyć?
A kto koledze każe wierzyć? Po pierwsze - nic nam do tego, w co kolega wierzy lub nie wierzy, po drugie - nie da się retoryką skłonić człowieka do wiary lub niewiary. Idzie tylko o to zdanie:
ja.z.gugla Czy Kolega by mi uwierzył z mety w jakąś dziwną opowieść, że na przykład widziałem kiedyś, jak to brat mojego znajomego lewitował metr nad ziemią i widziało to wiele osób i tak dalej. Ludzie nie takie rzeczy opowiadają, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Jest w nim delikatna insynuacja, że Jorge jest osobą, która "nie takie rzeczy opowiada, żeby zwrócić na siebie uwagę." To nie jest grzeczne. Idzie o savoir vivre, nic więcej. Nasze forum różni się od innych - w innych miejscach wyzwiska latają we wszystkie strony, my dbamy o atmosferę wzajemnej życzliwości i co dziwniejsze - jak dotąd nam się udaje. Dlatego nadal będziemy dbać. Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Teraz mi głupio, źe wszczęłam temat, bo dyskurs zaszedł w dziwaczne rejony. Jeden kolega zarzuca drugiemu, źe podał teorię(wcale nie podał, albo żle widzę) a nie chce jej uzasadnić. Drugi kolega ma mu tłumaczyć, dlaczego nie jest wielbłądem, bo wszak wcale się nie upiera, że w coś podobnego wierzy. Stwierdza tylko, że na ten temat dużo starał się czytać i przestał, bo było to psu na buty. Ale pierwszy kolega nadal zmusza drugiego, by ten jednak mu odowodnił swą tezę(której drugi wcale nie stawiał). I tak w kółko. Spotykają się ludzie dyskutujący i ludzie, którzy mają z założenia swoje zdanie i żadnym sposobem nie ustąpią. Do tego wytacza się tu wielkie argumenty religijne, naprawdę warte ciekawszego tematu i większego szacunku. Dodam, że bardzo ciekawe były te "studia" nad dziwactwami. Po drodze poznaje się błędne ścieżki drugiej strony i zdobywa argumenty, którymi można przekonywać ludzi zbyt łatwo wpadających w te różne njuejdże i inne podobne "nuwe prundy", odwodząc ich od naiwnej w to wiary. Mam na koncie ładny tłumek takich ludzi. Widząc, że jednak się jakoś na tym znam, raczej ustępowali. Trzeba więc czasem wejśc do bagna by zobaczyć jakie w nim żaby żyją. To tyle w tomacie. Walenie się po głowach snopkami siana jest nudne, więc schodzę z klepiska.
romeck Takie moje zdanie...... Za chwilę będzie tu jak na Rebelji, gdzie chyba juz co piąty wątas jest o O.
Kolega nie bojący się, tu żadnej Leberyi nie będzie. Za dobrze i od zbyt dawna się (prawie) wszyscy znamy i szanujemy, zgodnie z podnazwą forum zresztą.
JORGE : Na naszych czach łyżeczka zaczynała się wyginać.
Bez obrazy, ale dlaczego ja mam Koledze uwierzyć?
Podałem ci imię i nazwisko. Pokazałem ci zjawisko, kóre było przedstawione w telewizji i w gazetach, takich dzieci było trochę. I tak się akurat wydarzyło, że ja to widziałem na własne oczy. Jezeli naprawdę chcesz to uwiarygodnić to znajdziesz wzmianki o tym, ale bedzie cieżko (gdzieś tak 86 rok). Podobnie z magikiem, śwadków było dużo (a i wbrew pozorom to jest powszechny pokaz z tymi krzesłami). Problem w tym, że poddasz wszystko w wątpliwość, zauważyłem to na samym początku wątku. I rozmawiasz ze swoim schematem w głowie, nie ze mną. Bo ja nie jestem zafascynowany tematem jak Tekieli. Nie szukam, nie kręci mnie, wystarczającą duchowość mam w Kościele, tak jak ty. I tak na koniec, powiedz mi gdzie jest napisane w katechizmie, że Kościół uważa, że pewne zjawiska nie istnieją. Konkrety, dowody, karty na stół. JORGE> The author has edited this post (w 31.01.2015)
Mimo to jeszcze raz. Pewien znajomy ksiądz, taki miły wiejski kapłan, ale jeszcze bardzo młody, mocno się interesował tematem, chcąc odwieść owieczki swe od głupoty wierzenia w dziwactwa(tak to sobie nazywam). I wypytywał o szczegóły tego postrzegane przez osobę świecką. Dzięki temu, że interesowałam się tematyką (od wielu lat już mnie nie bawi, szkoda czasu na bzdety) mogłam go w tym i owym uświadomić. Wydaje się, że był mi wdzięczny, bo pozyskał proste odpowiedzi nie jakiegoś filozofa czy teologa a zwykłej baby. Czyli na coś się to gmeranie w temacie przydało. Przypomnę tu starą prawdę, że największym osiągnięciem kusego jest to, iż ludzie uwierzyli, że go nie ma. A wszystko jak takie śliczne, gładkie, ciekawe, wciągające. Żeby pokazać prawdziwą twarz ciemności, trzeba zedrzeć kilka zasłon. Ten młody księżulo szukał - powiedzmy, że pozateologicznego - sznurka do zasłony. Prostego sznurka, nie takiego uwitego ze skomplikowanych słów i mów. Sznurka na którym wisiały konkretne przykłady ludzi, którzy wdepnęli w bagno njuejdżu i jemu podobnych prądów. Takie przykłady znałam. Z drugiej strony może lepiej za zasłonki nie zerkać, bo - podpierając się myślą Nietschego - kiedy zaglądasz w otchłań, ona zagląda ci w duszę (jakoś tak to brzmiało). To bardzo mądra myśl. Na to zaglądanie baaaardzo należy uważać.
JORGE Naprawdę nie słyszałeś ani jednego, z setek, tysięcy kazań księży
Słyszałem o wielu dziwnych przypadkach wielu księży i w ich życiu prywatnym i w tym co głoszą, więc tym bardziej wolę opierać się na twardej nauce Kościoła, a nie na tym, co w Kościele jest po prostu ludzkie.
JORGE Problem róźnicy między nami wbrew pozorom nie jest w kwestii meritum. A strategii. Ja uważam, że dokładnie powienienem poznać co się za tym wszystkim kryje
To ja odpowiem w stylu Kolegi. Kolega naprawdę nie słuyszał tych dziesiątków kazań, w których księża ostrzegają, żeby takich opowieści dziwnej treści w ogóle się nie dotykać? Bo oszustom i cwaniaczkom nie ma co napędzać publiki, a jeśli jest to czasem coś więcej niż cwaniaczkowie i oszuści to tym bardziej można szkodę na duszy ponieść. Jaki jest konkretnie pożytek dla katolika z zajmowania się takim Jackowskim i szeptania, że on coś tam tego, bo ktoś chyba gdzieś kiedyś...? Jakie z tego dobro może wypłynąć, że ktoś w desperacji do tego Jackowskiego pójdzie - jak to Kolega Brzost podał w przykładzie - i wysłucha paru bzdur?
ja.z.gugla : Czy Kolega by mi uwierzył z mety w jakąś dziwną opowieść, że na przykład widziałem kiedyś, jak to brat mojego znajomego lewitował metr nad ziemią i widziało to wiele osób i tak dalej. Ludzie nie takie rzeczy opowiadają, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Wyciąłem. Szkoda tylko, że Kolega nie jest taki wrażliwy na insynuacje pod moim adresem i w podobnej sytuacji radził mi, żebym był twardym a nie miętkim Może tą samą radę wystarczyłoby dać Koledze Jorgemu? Ja się nie wykłócam, usuwam, co komu wadzi, nikt nie usuwa niczego, co mnie mogłoby wadzić. OK. jestem nowy, płacę frycowe, ale jak zaznaczyłem na wstępie, wystarczy mi tylko powiedzieć, że w całości jakoś nie bardzo pasuję do tego forum, a bez problemu to zrozumiem i się dostosuję.
ja.z.gugla Szkoda tylko, że Kolega nie jest taki wrażliwy na insynuacje pod moim adresem i w podobnej sytuacji radził mi, żebym był twardym a nie miętkim.
Kolega jest wrażliwy, na co wskazują moje wpisy w rzeczonym wątku, a rada służyła jedynie temu, by się kolega nie zniechęcał do forum. Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
JORGE I tak na koniec, powiedz mi gdzie jest napisane w katechizmie, że Kościół uważa, że pewne zjawiska nie istnieją. Konkrety, dowody, karty na stół
Kolega tak serio? No więc w katechizmie nie ma nigdzie napisane, że nie istnieją krasnoludki i UFO oraz potwór z Loch Ness. Więc pewnie istnieją i katolik w nie może wierzyć jak najbardziej
Wiecie co mnie nauczyło to długoletnie dyskutowanie z ludźmi na forach (to ważne, bo w realu inaczej w wygląda) ? Że zdecydowana większość zaczyna tylko po to temat, czy udział w dyskusji, żeby samemu sobie udowodnić, że mają rację. Tu nie chodzi o żadne dotarcie do sedna, wyjaśnienie, poznanie poglądów i opinii innych ludzi, tu chodzi o ego. Dlatego ta rozmowa samym ze sobą, albo wybrażeniem drugiej osoby i niekończące się dyskusje, w których każdy słucha tylko siebie. Kończy się to zawsze rozpierduchą. Po co mi to ? JORGE>
Przypominam co Pan Jezus mówił swoim uczniom - jeśli twoja wiara będzie choć tak mała jak ziarnko gorczycy każesz tej górze się przesunąć i ona to zrobi. Albo te historie z uzdrawianiem jak się irytował że uczniowie jego nie dają rady. Wszystko co robił Pan Jezus, te wszystkie cuda, są w rzeczywistości nam dostępne, my też możemy je czynić. Możemy też trafić do nieba bez śmierci, zostać wniebowziętymi.
JORGE : I tak na koniec, powiedz mi gdzie jest napisane w katechizmie, że Kościół uważa, że pewne zjawiska nie istnieją. Konkrety, dowody, karty na stół
Kolega tak serio? No więc w katechizmie nie ma nigdzie napisane, że nie istnieją krasnoludki i UFO oraz potwór z Loch Ness. Więc pewnie istnieją i katolik w nie może wierzyć jak najbardziej
Dlatego dobrze kończyć rozmowę wtedy, kiedy wszystko już zostało powiedziane, nawet jeśli nie uzgodniono jednego stanowiska. Bo czy wszystkie dyskusje muszą się kończyć konkluzją? Internet ma też tę zaletę, że widać wszystkie wypowiedzi, więc postawa "ale ja muszę odezwać się ostatni" nic nie daje - inaczej niż w realu, gdzie publika rzeczywiście pamięta tylko ostatnią wypowiedź. The author has edited this post (w 31.01.2015) Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
przemk0 Przypominam co Pan Jezus mówił swoim uczniom - jeśli twoja wiara będzie choć tak mała jak ziarnko gorczycy każesz tej górze się przesunąć i ona to zrobi. Albo te historie z uzdrawianiem jak się irytował że uczniowie jego nie dają rady. Wszystko co robił Pan Jezus, te wszystkie cuda, są w rzeczywistości nam dostępne, my też możemy je czynić. Możemy też trafić do nieba bez śmierci, zostać wniebowziętymi.
Przemko wylewasz dziecko z kąpielą. Kolega z googla musi dotrzeć do wszystkiego sam. Inaczej pewnie będzie cytaty z Biblii kontestował. Ale jeżeli już podaliśmy ten przykład to tak. Nowy Testement wyrażnie mówi o ludziach z darami. Linku nie podam. Bo nie. JORGE>
Panowie, odpuście. Naprawdę jest taka frajda w wirtualnym kopaniu się po kostkach? Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Dobra, admin ma rację. Wątek staje się już bez sensu. Każdy powiedział to co wiedział, a będzie dalej tak jak jest. Tylko jedna sprawa człowieku z googla, musisz zdawać sobie sprawę, że większość forumowiczów bardziej podzieli twój pogląd niż mój. Tu jest często tak, że nie zawsze trzeba się odzywać jak się z kimś nie zgadzam i wiele osób to stosuje. To jest wielki plus tego forum (w sensie takim, że nas dwóch wystarczy) JORGE> The author has edited this post (w 31.01.2015)
A ja się zgadzam i z kolegą.z.gugla i z Jorge. Myślę, że obu Was pogodzilby O. Jacques Verlinde i historia jego życia. Ten zakonnik jest pogromcą New Age i wyciąga ludzi z pułapki dlatego, że na sobie samym doświadczył tego, czego nie doświadczyli teoretycy-krytycy. A po co w to właził? Motywacja była szlachetna; głód Boga, poszukiwanie bliskiego kontaktu. I znalazł. Aż w Himalajach! Konkretnie - znalazł Boga, za sprawą Czarnej Madonny z Jasnej Góry. Czasem trzeba się ubłocić, żeby umieć wyciągnąć kogoś z błota. Pytanie "kto szybciej trafiłby do umysłu ofiary New Age? Jorge czy Kolega z gugla?" - zostawiam bez odpowiedzi. Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Mania .... Czasem trzeba się ubłocić, żeby umieć wyciągnąć kogoś z błota.. ....
i dlatego alkoholika zroumie alkoholik, a narkomana narkoman...itd. a ten który wyjdzie z nałogu, zniewolenia czy upadku prędzej pomoze umoczonemu w to samo gów.....błoto Boże, użycz mi pogody ducha abym godził się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi abym zmieniał to co mogę zmienić i mądrości aby odróżniał jedno od drugiego.
JORGE : Na naszych czach łyżeczka zaczynała się wyginać.
Bez obrazy, ale dlaczego ja mam Koledze uwierzyć?
Podałem ci imię i nazwisko. Pokazałem ci zjawisko, ..
Takie rzeczy to teraz nawet w telewizyjnych "mam talent"! (W USA "Got Talent" taka łyżeczka zostałaby... wyśmiana. -PAnie, nuuuuudy, to było dobre sto lat temu!) Tu nie chodzi (mnie przynajmiej), że takie rzeczy nie istnieją. Mój brat, któy przeszedł na drugą stroną (zgodnie z samorozwojem w Oazie, gdzie należy samemu czytać i zglębiać Pismo Święte, doszedł gdzie doszedł, jak wielu innych) ma proste wyjaśnienie: potrafią wejść w czwarty wymiar!!! Obejrzałem kilka dni temu. Gość w tiszercie (czilizet nie ma nic w zasadzie na sobie, rękawów i kieszeni tym bardziej) pokazuje w górze ręce, otwarte dłonie. Podchodzi do stolika jurorów, bierze szklanicę z napojem, drugą dłoń "zawija" robiąc z niej jakby kubek. Wlewa napój do ręk i dłoń... rozpościera. Pusto, nic! Znowu zwija drugą dłoń w garść (kubek) i.... wlewa do szklanki spowrotem napój. stojąc metr przed jurorami. Albo gość podchodzi (z ulicy) pod okno kawiarni. Jest na zewnątrz. Wewnątrz przy stoliku siedzi para i piją napoje. Gość wkłada rękę przez szybę (!!!) drugą dłonią owijając jakby ręke przykłada do szyby. Włożona ręka do środka bierze słomkę włożoną do szkalnicy, przyciąga do szyby i wypija sok. Wyciąga rękę i stwierdza, że trochę głupio tak wyszło, więc wyciąga z kieszeni dolara (banknot) i wkłada do środka kładąc na stolik. takich przykładów widziałem kilkadziesiąt, siedzieliśmy w szkocji (7 lat temu) i lecieliśmy.... Jak to zrobił. Nie było sceny, zapadni, fraków, długich rękawów, asystentek (!) Albo podchodzi pod pub, prosi kogoś o dopicie piwa, bierze z jego rąk butelkę. Inną osobę obok prosi o telefon. MYK! i smartfon jest w... butelce! Trzeba ją rozbić. Nie ma cięć obrazu, nie ma... E... łyżeczka to dziś passe. == Tu chodzi o to, że jeśli Kościół nie zaprzecza takim "cudom", to równocześnie nie zaprzecza takemu Całunowi z Turynu, a z drugiej strony NIGDY Kościół nie uznał tego anio za cud ani za relikwię. Więc jeśli Kościół nie zaprzecza takim zjawiskom, ani jednoznacznie nie określa pochodzenia tych "energii", nie znaczy że od razu można na nich polegać. Uznać za dobre. Mój znajomy od reiki także mi pokazał parę "sztuczek" (za "sztuczkę" dałby mi w nos!), ale ja wiem, że - jako katolik - nie mogę w to wchodzić, to jak sięgniecie po rajskie jabłko Poznania. Nie wiem, czy wspólcześni magicy wchodzą w ten "czwarty" wymiar, na ile jest to pakt z biabłem (bo niby dlaczego to ma się kojarzyć z czymś strasznym i krwią i brzydkimi twarzami - szatan ubiera się u Prady!) ale ich cuda mają taką samą wartość (rzeczy ponadnaturalnej) jak cuda świętych Hindusów, jakiś Sai Babów, który podobnie jak gość z Mam Talent, z pustego dzbana mógł przez godzinę wysypywać popiól, że uzbierało się go na ziemi kontener! Łyżeczka to przy tym pikuś. Pan Pikuś. == ad rem moim zdaniem należy się trzymać daleko od wróżów/jasnowidzów/cudownych dzieci/SaiBabów jeżeli Pana Jezusa nie mają za: "Pan mój i Bóg mój". W dziedzienie architektury - kupię projekt od zatwardziałego ateisty i antykatolika, jeżeli jest "zatwardziały" w swojej sztuce. W dziedzienie duchowości, "mocy", "energi", "cudów" - spadać. Na Zachodzie wielu cudotwórców to zroumiało i zrobili z "łyżeczek" widowsko na targowisku próżności, na Wschodzie - ciągle to wiara&wizja. === zazula i ja.z.gugla OK The author has edited this post (w 01.02.2015)
Komentarz
JORGE>
The author has edited this post (w 31.01.2015)
To jest naprawdę niepokojący objaw, że tak bardzo wielu katolikom "brzydnie" katechizm i szukają różnych ciekawostek nawet tam, gdzie jak sami zauważają jest głównie g....
Tylko bardzo proszę niech Kolega mnie znowu nie wpuszcza w ten kanał "sam se znajdź". Kolega coś twierdzi, to Kolega daje dowody, a nie odwrotnie.
Widziałem też co hipnotyzer wyczyniał z grupą ludzi. Taki nam fan zrobiła pewna firma w ramach corocznych zjazdów dilerskich. Ściągali zawsze jakieś kapele, kabarety, a raz postanowili, że wyciągną z Rosji takiego magika. Oprócz standardowych spraw, typu wprowadzenie ludzi w trans i wmówienie im wszystkiego (stary chłop bawił się samochodzikiem, którego nie było, jak 5 letnie dziecko. brum, brum, albo inni fikali na scenie jak gwiazdy rocka, jeden na perkusji wymiatał, inny na gitarze), na koniec pokazał nam jak można przekroczyć granice ludzkiego ciała. Zrobił tak, że jeden chłop przestał działać, zero kontaktu. Magik ustawił dwa krzesła, wziął tego chłopa i położył koniec głowy na jednym oparciu (oparciu, podkreślam), pięty na drugim oparciu krzesła. Łaaaaa, poszło po sali, bo taka pozycja już jest prawie niemożliwa. A magik na tego chłopa wlazł. Stanął. Nastała grobowa cisza i pokaz się zakończył. Na sali było ze 100 inżynierów, rozmawialiśmy później o wszystkim, śmieliśmy się z ludzi, ale nikt nie poruszył tematu ostatniego pokazu. Jak Indianie, którzy nie dostrzegali pierwszych statków białego człowieka, bo im nie mieściło się w głowie, ze coś takiego istnieje. Tu było podobnie. 100 inżynierów zobaczyło, włos im się zjeżył i wyparli natychmiast to co widzieli. Nie ma kurwa takiej możliwości - stwierdził mózg. A to nie był żadny hardkor paranormalny, to cieżko, ale da się wytłumaczyć.
Stoisz mistrzu na straconej pozycji. Nie wiem tylko o co walczysz. Są na świecie cuda, o którym nie śniło się filozofom. Nie znamy pokladów swoich możliwości i prawodpodbnie niekoniecznie jest od nas wymagane, żebyśmy je poznali. Biblia, Kościół jasno o tym mówią. Są dary dane nie od Boga, dlatego trzeba bardzo uważać. Uważać, a nie zamykać oczki, tupać nóżką i krzyczeć dajcie mi linki. Albo szukać pragrafów. I uważaj, bo możesz przegapić coś bardzo ważnego ...
JORGE>
The author has edited this post (w 31.01.2015)
Kolega wstawia opowieści dziwnej treści o krysznaitach, odjechanych protestantach a teraz jeszcze o łyżeczkach i do tego twierdzi, że "Kościół w tej materii jest śmiertelnie poważny", więc ja proszę, żeby Kolega to twierdzenie poparł jakimś oficjalnym dokumentem Kościoła, najlepiej czymś z Katechizmu, bo tam są wszystkie poważne i konieczne do zbawienia rzeczy spisane.
Czemu się temu wnikliwie nie przyjrzeć?
Czy Kolega naprawę uważa, że ja będąc katolikiem będę zaprzątał sobie duszę opowieściami Kolegi wklejanymi tu "na słowo honoru"? I że jako katolik powinienem tak postępować? Czy Kolega się zastanowił jak takie opowieści działają i do czego może Kolega ludzi skłonić? Czy Kolega jest odpowiedzialny czy po prostu ma fajną zabawę?
Bajkami też można ludziom rozpieprzyć życie. Koleżkowie od Amber Gold też wstawiali bajki ale realnie skończyło się to smutno dla wielu ludzi. Ciekaw jestem na przykład ilu ludzi taki Jackowski ma na sumieniu. Jak się w kimś podsyca nadzieję i przekroczy granicę, to można mu psychikę rozwalić kompletnie. A Kolega tymi opowieściami może tylko takim gościom napędzać klientelę na zasadzie "a może coś w tym jest"
JORGE>
Jak powiedziałem, jak chcę doświadczyć czegoś, co przekracza rozum, to idę na Mszę Św. Nawet zakładając, że istnieje nieoszukane wyginanie łyżeczek, to jest to taki szczegół w perspektywie ludzkiego zbawienia, że nie wiem co w ogóle miałoby z tego wynikać. To, że nie wszystko jest odkryte i zbadane uznaje nawet większość zatwardziałych racjonalistów, więc to też żadna sprawa. Ale co innego twierdzić, że jakiś Jackowski coś sensownie potrafi przepowiedzieć czy że brednie krysznaitow są warte uwagi. A już mieszanie do tego Kościoła uważam za nieodpowiedzialne. Jak już, to papiery na stół i proszę pokazać, co konkretnie Kościół mówi i o czym.
The author has edited this post (w 31.01.2015)
Problem róźnicy między nami wbrew pozorom nie jest w kwestii meritum. A strategii. Ja uważam, że dokładnie powienienem poznać co się za tym wszystkim kryje, ty uważasz żeby zupełnie sprawę pominąć, nie zwracać uwagi. Czas poświecony na ogólne poznanie, nazwijmy to umownie, new age, zaprocentował tym, że nie podchodzę do niektórych zjawisk lękowo. Nie wypieram. Uważam też, że wyrobiłem sobie pewną intuicję i stary miś jestem, na sztuczny miodek nie polecę. Natomiast z całym przkonaniem, pewnością mogę powiedzieć - my rozumiemy otaczającą nas rzeczywistość dużo mniej niż nam się wydaje. I nie trzeba wcale szukać jej zrozumienia, aleby wypadało nabrać trochę pokory. Nie uporasz się problemem new age, jeżeli będziesz za wszelką cenę szukał argumentów i dowodów, że to wszystko bzdura. Nie, nie wszystko. Trzeba tylko pamiętać, że za tym nie kryje się nic dobrego. I druga strona medalu, dopiero poznanie new age (żeby była jasnoć, ogólne poznanie) dało mi ostatecznie możlwość odrzucenia i wurzucenia wszelkiego rodzaju guseł i przesądów z życia. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że się naturalnie pojawiają, albo co niektóre rzeczy, prezenty, oznaczają. Ludzie, naprawdę nie zdając sobie sprawy pakują siebie i inynych w takie z pozoru niegroźne sprawy jak miła książeczka "Tao misia Puchatka". Wszędzie gdzie jestem wyczyszczam otoczenie z takich syfów. Wiedza okazuje się bardzo przydatna.
JORGE>
The author has edited this post (w 31.01.2015)
Idzie tylko o to zdanie: Jest w nim delikatna insynuacja, że Jorge jest osobą, która "nie takie rzeczy opowiada, żeby zwrócić na siebie uwagę." To nie jest grzeczne.
Idzie o savoir vivre, nic więcej. Nasze forum różni się od innych - w innych miejscach wyzwiska latają we wszystkie strony, my dbamy o atmosferę wzajemnej życzliwości i co dziwniejsze - jak dotąd nam się udaje. Dlatego nadal będziemy dbać.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Dodam, że bardzo ciekawe były te "studia" nad dziwactwami. Po drodze poznaje się błędne ścieżki drugiej strony i zdobywa argumenty, którymi można przekonywać ludzi zbyt łatwo wpadających w te różne njuejdże i inne podobne "nuwe prundy", odwodząc ich od naiwnej w to wiary. Mam na koncie ładny tłumek takich ludzi. Widząc, że jednak się jakoś na tym znam, raczej ustępowali. Trzeba więc czasem wejśc do bagna by zobaczyć jakie w nim żaby żyją. To tyle w tomacie. Walenie się po głowach snopkami siana jest nudne, więc schodzę z klepiska.
I rozmawiasz ze swoim schematem w głowie, nie ze mną. Bo ja nie jestem zafascynowany tematem jak Tekieli. Nie szukam, nie kręci mnie, wystarczającą duchowość mam w Kościele, tak jak ty.
I tak na koniec, powiedz mi gdzie jest napisane w katechizmie, że Kościół uważa, że pewne zjawiska nie istnieją. Konkrety, dowody, karty na stół.
JORGE>
The author has edited this post (w 31.01.2015)
Przypomnę tu starą prawdę, że największym osiągnięciem kusego jest to, iż ludzie uwierzyli, że go nie ma. A wszystko jak takie śliczne, gładkie, ciekawe, wciągające. Żeby pokazać prawdziwą twarz ciemności, trzeba zedrzeć kilka zasłon. Ten młody księżulo szukał - powiedzmy, że pozateologicznego - sznurka do zasłony. Prostego sznurka, nie takiego uwitego ze skomplikowanych słów i mów. Sznurka na którym wisiały konkretne przykłady ludzi, którzy wdepnęli w bagno njuejdżu i jemu podobnych prądów. Takie przykłady znałam.
Z drugiej strony może lepiej za zasłonki nie zerkać, bo - podpierając się myślą Nietschego - kiedy zaglądasz w otchłań, ona zagląda ci w duszę (jakoś tak to brzmiało). To bardzo mądra myśl. Na to zaglądanie baaaardzo należy uważać.
Jaki jest konkretnie pożytek dla katolika z zajmowania się takim Jackowskim i szeptania, że on coś tam tego, bo ktoś chyba gdzieś kiedyś...? Jakie z tego dobro może wypłynąć, że ktoś w desperacji do tego Jackowskiego pójdzie - jak to Kolega Brzost podał w przykładzie - i wysłucha paru bzdur?
Może tą samą radę wystarczyłoby dać Koledze Jorgemu?
Ja się nie wykłócam, usuwam, co komu wadzi, nikt nie usuwa niczego, co mnie mogłoby wadzić. OK. jestem nowy, płacę frycowe, ale jak zaznaczyłem na wstępie, wystarczy mi tylko powiedzieć, że w całości jakoś nie bardzo pasuję do tego forum, a bez problemu to zrozumiem i się dostosuję.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
JORGE>
JORGE>
Internet ma też tę zaletę, że widać wszystkie wypowiedzi, więc postawa "ale ja muszę odezwać się ostatni" nic nie daje - inaczej niż w realu, gdzie publika rzeczywiście pamięta tylko ostatnią wypowiedź.
The author has edited this post (w 31.01.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
JORGE>
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
JORGE>
The author has edited this post (w 31.01.2015)
Czasem trzeba się ubłocić, żeby umieć wyciągnąć kogoś z błota.
Pytanie "kto szybciej trafiłby do umysłu ofiary New Age? Jorge czy Kolega z gugla?" - zostawiam bez odpowiedzi.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
a ten który wyjdzie z nałogu, zniewolenia czy upadku prędzej pomoze umoczonemu w to samo gów.....błoto
Boże, użycz mi pogody ducha abym godził się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi abym zmieniał to co mogę zmienić i mądrości aby odróżniał jedno od drugiego.
Tu nie chodzi (mnie przynajmiej), że takie rzeczy nie istnieją.
Mój brat, któy przeszedł na drugą stroną (zgodnie z samorozwojem w Oazie, gdzie należy samemu czytać i zglębiać Pismo Święte, doszedł gdzie doszedł, jak wielu innych)
ma proste wyjaśnienie: potrafią wejść w czwarty wymiar!!!
Obejrzałem kilka dni temu. Gość w tiszercie (czilizet nie ma nic w zasadzie na sobie, rękawów i kieszeni tym bardziej) pokazuje w górze ręce, otwarte dłonie. Podchodzi do stolika jurorów, bierze szklanicę z napojem, drugą dłoń "zawija" robiąc z niej jakby kubek. Wlewa napój do ręk i dłoń... rozpościera. Pusto, nic! Znowu zwija drugą dłoń w garść (kubek) i.... wlewa do szklanki spowrotem napój. stojąc metr przed jurorami.
Albo gość podchodzi (z ulicy) pod okno kawiarni. Jest na zewnątrz. Wewnątrz przy stoliku siedzi para i piją napoje. Gość wkłada rękę przez szybę (!!!) drugą dłonią owijając jakby ręke przykłada do szyby. Włożona ręka do środka bierze słomkę włożoną do szkalnicy, przyciąga do szyby i wypija sok. Wyciąga rękę i stwierdza, że trochę głupio tak wyszło, więc wyciąga z kieszeni dolara (banknot) i wkłada do środka kładąc na stolik.
takich przykładów widziałem kilkadziesiąt, siedzieliśmy w szkocji (7 lat temu) i lecieliśmy.... Jak to zrobił. Nie było sceny, zapadni, fraków, długich rękawów, asystentek (!)
Albo podchodzi pod pub, prosi kogoś o dopicie piwa, bierze z jego rąk butelkę. Inną osobę obok prosi o telefon. MYK! i smartfon jest w... butelce! Trzeba ją rozbić. Nie ma cięć obrazu, nie ma... E... łyżeczka to dziś passe.
==
Tu chodzi o to, że jeśli Kościół nie zaprzecza takim "cudom", to równocześnie nie zaprzecza takemu Całunowi z Turynu, a z drugiej strony NIGDY Kościół nie uznał tego anio za cud ani za relikwię.
Więc jeśli Kościół nie zaprzecza takim zjawiskom, ani jednoznacznie nie określa pochodzenia tych "energii", nie znaczy że od razu można na nich polegać. Uznać za dobre. Mój znajomy od reiki także mi pokazał parę "sztuczek" (za "sztuczkę" dałby mi w nos!), ale ja wiem, że - jako katolik - nie mogę w to wchodzić, to jak sięgniecie po rajskie jabłko Poznania.
Nie wiem, czy wspólcześni magicy wchodzą w ten "czwarty" wymiar, na ile jest to pakt z biabłem (bo niby dlaczego to ma się kojarzyć z czymś strasznym i krwią i brzydkimi twarzami - szatan ubiera się u Prady!)
ale ich cuda mają taką samą wartość (rzeczy ponadnaturalnej) jak cuda świętych Hindusów, jakiś Sai Babów, który podobnie jak gość z Mam Talent, z pustego dzbana mógł przez godzinę wysypywać popiól, że uzbierało się go na ziemi kontener! Łyżeczka to przy tym pikuś. Pan Pikuś.
==
ad rem
moim zdaniem należy się trzymać daleko od wróżów/jasnowidzów/cudownych dzieci/SaiBabów jeżeli Pana Jezusa nie mają za: "Pan mój i Bóg mój".
W dziedzienie architektury - kupię projekt od zatwardziałego ateisty i antykatolika, jeżeli jest "zatwardziały" w swojej sztuce.
W dziedzienie duchowości, "mocy", "energi", "cudów" - spadać. Na Zachodzie wielu cudotwórców to zroumiało i zrobili z "łyżeczek" widowsko na targowisku próżności, na Wschodzie - ciągle to wiara&wizja.
===
zazula i ja.z.gugla OK
The author has edited this post (w 01.02.2015)
"Choćbym kroczył ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną."
I to powinno wystarczyć za wszystko.