Skip to content

Miasto umierających

2»

Komentarz

  • Jest teraz 4 rano. Stoję w oknie i wyglądam na Puławską. Widze kilka innych ulic. Wszędzie multum miejsc do zaparkowania. No po prostu raj dla zmotoryzowanych. Dlaczego o tym piszę?
    Otóż dlatego że obalam tym samym mit o zarżnięciu centrum Warszawy przez odległe centra handlowe ulokowane gdzieś na obrzerzach miasta. To łatwo sprzedawalna bajeczka. Być może tak jest w mieścinach (przepraszam jeśli biję w lokalną dumę ale fakt jest faktem) o promieniu średnicy 2km. Tam każda Biedra zlokalizowana po za centrum jest wrogiem nr1 lokalnego sklepikarza. Ale nie w Warszawie, nie w jej centrum.
    Dlaczego wspominam o wolnych miejscach parkingowych? Otóż ma to związek z dwoma sprawami.
    Pierwsza to mobilność mieszkańców centrum. Brak samochodu wyklucza własciwie mozliwość częstych zakupów o znaczącej skali w jakimkolwiek dużym centrum handlowym połozonym na peryferiach miasta. Gupia sprawa, zrobić wózek pełny zakupów i nie mieć jak zatargac towaru do domu. Dlatego też centrum miasta to habitat gospodyń z rydwanami. Takimi dwukółkami które można ciągnąć za sobą. W które zmieścimy ciut więcej niż kajzerkę i puszkę Red Bulla.
    Druga sprawa to demografia. Centrum miasta to w większości ludzie starzy. A to często oznacza zniedołężnienie, brak umiejętności kierowania samochodem. Po prostu nie mają toczydeł więc nie pojadą do Janek, Marek czy nawet do Galerii Mokotów aby obkupic sie na cały tydzień. Drepczą więc zdyszani szukając okazji w nielicznych okolicznych sklepach. Niestety starość oznacza także brak pieniędzy. Więc nie sa skłonni zostawić u pana Józka z Zabki 300zł tylko kupują najbardziej podstawowe produkty. A pan Józek dochodzi do wniosku (z pomocą wskazówek Gronkowca - patrz czynsz) że ceny trzeba podnieść (patrz czynsz) i zamówić towar który szybko się sprzeda (piwko i vódzię - na to amatorów naszym społeczeństwie nie brakuje) albo nie zepsuje się nawet i po 100 latach półkowania (czipsy i inny szajs).
    Można stwierdzić że mieszkańcy centrum są sami sobie winni. Nie kupują to sami wypędzili kupców. Nic bardziej mylnego. W normalnym mieście następuje rotacja mieszkańców. Starzy umierają ale ich miejsce zajmują młodzi. I to młodzi są siła napędową. Kupują i korzystają. A w Warszawie? Nie ma młodych. Wypchnięto ich na peryferie. Łomianki, Białołęka dla biedniejszych. Wilanów Józefów dla elyty. Tam się inwestuje w centra. Tam jest życie. Dlatego koledzy mieszkający na Żoliborzu widzą że jescze coś tętni. Że na bliskiej Woli jescze coś się rusza (ale już 2 km od centrum w linii prostej to pusto i głucho na ulicach).
    Trochę zwiedziłem Warszawe przez ostatnie dwa lata. Wszerz i wzdłuż. To co widzę to umierające centrum. Pełne samochodów w dzień. Z niebotycznymi korkami i tłumem. I wyludnione po 6 wieczorem w normalny dzień. Centrum bez normalnego handlu. Centrum pustynia. I widze też wyludnione, puste sypialnie w ciągu dnia. Ich mieszkańcy sa w w pracy w Mordorze lub w Centrum. To dlatego Warszawa jest totalnie nieprzejezdna rano i wieczorem. Ale to już temat na inny wontas.
    The author has edited this post (w 18.12.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Klka mapek do zobrazowania niprawdziwości tezy że jakoby Bidra, Lidl czy jakiś inny moloch usmiercał handel w centrum.
    Lidl:
    https://maps.google.pl/maps?sll=52.229541,21.0122287&sspn=0.3230505,0.7033236&q=lidl&output=classic&dg=opt
    Bierdonka:
    https://maps.google.pl/maps?sll=52.2363243,21.1219186&sspn=0.0403694,0.0878938&q=Biedronka&output=classic&dg=opt
    Carrefour:
    https://maps.google.pl/maps?ll=52.2094475,21.0314396&z=13&q=Carrefour+market&output=classic&dg=opt
    (express się nie liczy bo sprzedaje głownie syf w postaci piwa, wódzi i czipsów a jedzenie itp z cenach z kosmosu i wyborze jak z kołchozu na syberii)
    Tesco:
    https://maps.google.pl/maps?sll=52.2463355,21.1094095&sspn=0.0807222,0.1757938&q=Tesco&output=classic&dg=ntvo
    Centrum to handlowa pustynia. A przecież ludzie tam zyją? I z powodu wieku nie jeżdżą co sobotę na peryferiie po zakupy.
    The author has edited this post (w 18.12.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Tak to wsźystko wygląda jakbyśmy nie potrafili sobie wyobraźić rźecźywistości beź happy endu. Laurie Anderson juź kiedyś źauwaźyła, źe happy end jest źbrodnicźym wymysłem Hollywood. Cecha ta, która wypływa we wsźystkich dyskusjach, nieźaleźnie od wygłasźanych opinii (taka ukryta podstawa poglądu)
    -
    to, źe jesteśmy nałogowymi optymistami,
    powoduje, źe źywimy się pewnym obraźem. Kaźdy trźyma się jakiegoś tam skrawka rźecźywistości, który jako tako ogarnia, którego jako tako broni. To jest błąd. Poźbądźmy się źłudźeń i spójrźmy na ciemność, która nadesźła jak na jedyną realną rźecź. Beźnadźieja. Prawdźiwa beźnadźieja.
    I nie ma rady. Jest tylko ciemność i nie wiadomo co się ź niej wyłoni.
    Nie ma źadnej moźliwości wygrania wyborów.
    Krajem prźy pomocy obrźydliwych figur - Komorowski, Kopacź (ko - ko) rźądźą nieźnane ośrodki.
    Sytuacja na dole prźyobleka postać kina gore.
    Media pompują źmanipulowaną dawkę tźw. informacji, ktora dźiała niemalźe na poźiomie fiźjologicźnym jak jakiś inhibitor prźełącźników w móźgu (musieli robić badania) - niedawno miałem okaźje trosźkę dłuźej posłuchać eremefu.
    Nie ma słów , które opisałyby sytuację w Polsce. Jest to novum w skali świata.
    Beźgranicźne kur.stwo.
    No nie mają w tym więźniu klawisźa źet
    :D
  • No i następny sklep na Puławskiej zakmięty. Ot taki mały sklep mydło powidło. Były podstawowe warzywa i owoce. Trochę chleba z dobrej piekarni, nabiału i wędlin, ot takie tam żeby nie musiec jechać do wypasionego szopingu kilkanaście przystanków autobusem dalej.
    Miał klientów, bowiem wokoło starzy ludzie, do innych daleko, a i ceny nie były z kosmosu. Ale niestety ratusz podniósł od 01 stycznia ceny wynajmu. Wuj z tym że 4 ludzi będzie teraz bidować na bezrobociu. Wuj z tym. Ważne jest to że mamy "rynkowe ceny najmu" i cóż tu ukrywać kilka kilometrów pustostanów przerywanych lumpeksami i bankami wzdłuż Puławskiej i Marszałkowskiej. POstemp.....

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • miłośnicy (PO)wolnego rynku jakoś nie zauważają, że właściciel niewynajętej nieruchomości ma z tytułu wynajmu dochód 0 zł - a wobec tego zdumiewający jest fakt, że nijak go to nie boli
    a może to tylko specyfika tej nieszczęsnej stolicy nieszczęśliwego kraju? (w sensie że gra toczy się pod hasłem: "nasze kamienice, a wasze ulice - z tym zastrzeżeniem, że gromadzić się wolno wam tylko pod ziemią, a spać tylko pod mostem")
  • fatuswombatus
    No i następny sklep na Puławskiej zakmięty. Ot taki mały sklep mydło powidło. Były podstawowe warzywa i owoce. Trochę chleba z dobrej piekarni, nabiału i wędlin, ot takie tam żeby nie musiec jechać do wypasionego szopingu kilkanaście przystanków autobusem dalej.
    Miał klientów, bowiem wokoło starzy ludzie, do innych daleko, a i ceny nie były z kosmosu.
    Za okupacji Polacy jakoś znaleźli sposoby na zaopatrzenie stolicy w żywność. Są gotowe wzorce, wystarczy tylko zaadaptować i korzystać.
  • kania.zu.kurz
    miłośnicy (PO)wolnego rynku jakoś nie zauważają, że właściciel niewynajętej nieruchomości ma z tytułu wynajmu dochód 0 zł - a wobec tego zdumiewający jest fakt, że nijak go to nie boli
    Otusz to. Podejrzewam że w ratuszu Gronkowiec i reszta mafii w dalszym ciągu myśli wedle starego komuszego schematu:
    "Jak nie moje, to niech stoi puste, nie ma co o to dbać i niech niszczeje. Jak nie moje i zniszczeje bo nikt o to nie dba, to być może uda się coś zajumać"

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.