Zwiewać z bugoodrza kto może, za morze, a kto nie może
niech się uczy mieszać koktajle ministra ZSRR i odkopuje giwerę dziadka. Ryży Wuj zapowiedział jak będzie:
Ryży s-syn nadaje:
opdpierał za to zarzut, że Polacy nie chcą mieć
dzieci
, bo rząd nie troszczy się o rodziny - Mamy najdłuższy w Europie urlop rodzicielski, praktyczne darmowe przedszkola. Wolniej, niż bym chciał, ale jednak rośnie liczba żłobków - wyliczał.
- Ludzie nie rezygnują z posiadania dzieci z powodu złej sytuacji materialnej. Zleciliśmy badania, z których wynika, że im
rodzice
mają więcej pieniędzy i wyższe wykształcenie, tym mniej mają dzieci. Musimy przejść przez pewien etap uzasadniony długimi latami postu. Polskie pary chcą dobrobytu, wierzą, że bez dzieci mogą żyć bardziej komfortowo. Moim zadaniem jest, by sprawić, że posiadanie wielu dzieci nie kojarzyło się z ubóstwem - wyjaśnił Tusk.
Wiecie co to oznacza? Jako że dzieci jest co raz mniej, Wy młodzi nie chceta się mnożyć bo macie za dużo kasy to jedyne logiczne wyjście to tak Wam śróbę podatkową się przykręci że jedynie co będzieta mogli zrobić to się mnożyć. Vivat phemieł!!!
"Polskie szpitale to często hotele"
Premier mówił także o pakiecie kolejkowym, który jest teraz na etapie konsultacji. - Opór lekarzy będzie spory. Czeka nas twardy bój, bo chcielibyśmy uzyskać od nich gotowość do bardziej intensywnej pracy za te same pieniądze - przyznał wprost.
T
usk krytykował polskie szpitale, za to, że niepotrzebnie bywają "hotelami". - Ktoś, kto powinien raz na trzy dni przyjechać na chemię, leży non stop w szpitalu, a nie ma powodów, żeby tak było.
Już niedługo, już jutro pierwsi chorzy zostaną wyrzuceni ze szpitali. Nie będą się darmozjady wylegiwać za państwowe piniondze. Na bruk z nimi!!!! Vivat phemieł!!!
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Ryży s-syn nadaje:
opdpierał za to zarzut, że Polacy nie chcą mieć
dzieci
, bo rząd nie troszczy się o rodziny - Mamy najdłuższy w Europie urlop rodzicielski, praktyczne darmowe przedszkola. Wolniej, niż bym chciał, ale jednak rośnie liczba żłobków - wyliczał.
- Ludzie nie rezygnują z posiadania dzieci z powodu złej sytuacji materialnej. Zleciliśmy badania, z których wynika, że im
rodzice
mają więcej pieniędzy i wyższe wykształcenie, tym mniej mają dzieci. Musimy przejść przez pewien etap uzasadniony długimi latami postu. Polskie pary chcą dobrobytu, wierzą, że bez dzieci mogą żyć bardziej komfortowo. Moim zadaniem jest, by sprawić, że posiadanie wielu dzieci nie kojarzyło się z ubóstwem - wyjaśnił Tusk.
Wiecie co to oznacza? Jako że dzieci jest co raz mniej, Wy młodzi nie chceta się mnożyć bo macie za dużo kasy to jedyne logiczne wyjście to tak Wam śróbę podatkową się przykręci że jedynie co będzieta mogli zrobić to się mnożyć. Vivat phemieł!!!
"Polskie szpitale to często hotele"
Premier mówił także o pakiecie kolejkowym, który jest teraz na etapie konsultacji. - Opór lekarzy będzie spory. Czeka nas twardy bój, bo chcielibyśmy uzyskać od nich gotowość do bardziej intensywnej pracy za te same pieniądze - przyznał wprost.
T
usk krytykował polskie szpitale, za to, że niepotrzebnie bywają "hotelami". - Ktoś, kto powinien raz na trzy dni przyjechać na chemię, leży non stop w szpitalu, a nie ma powodów, żeby tak było.
Już niedługo, już jutro pierwsi chorzy zostaną wyrzuceni ze szpitali. Nie będą się darmozjady wylegiwać za państwowe piniondze. Na bruk z nimi!!!! Vivat phemieł!!!
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Działania rzontu som dobre a ludzie som źli nie chcom z rzontem wspólpracować.
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
2. sytuacja pacjentów w szpitalach jest zróżnicowana. Mieszkańcy wielkich miast moga znaleźć się w szpitalu pewnie w 10 min, mieszkańcy mniejszych miejscowości mają utrudniony dostęp do szpitali - daleki dojazd przy likwidowanej komunikacji publicznej jest problemem. Jedni chętnie będą jeździli tylko na chemioteriapię, dla drugich to będzie powazne obciążenie. Ciekawe kto i jak zmusi szpitale do pracy 24/7 dni w tygodniu. Teraz praktycznie pracują od poniedziałku do czwartku, od 8 - 13, w pozostałym czasie zapewniając przede wszystkim usługi hotelowe.
Co do zamożności Polaków na emigracji i liczby dzieci:
1. czy ktoś to w ogóle mierzył?
2. czy mierzył biorąc pod uwagę w jakim przedziale wiekowym jest emigracja i porównał sobie z podobnym przedziałem wiekowym w Polsce? Czyli jak jest małżeństwo 50+ i mają córkę 25 z mężem 27 i ci młodzi wyjadą do Anglii i mają dziecko, a ci starzy już nowego nie mają, to niekoniecznie znaczy, że w Anglii więcej osób ma dziecko
3. czy Polacy na emigracji są na pewno bardziej zamożni - w odniesieniu do całości społeczeństwa?
Problem nieposiadania dzieci jest w ogromnej mierze mentalny. Materialne (finansowe) postulaty polityki prorodzinnej z lat 90. zostały już spełnione i to sytuacji nie poprawiło.
Materialne problemy z dziećmi nie są takie, że ktoś bogaty nie dostanie paru stówek zasiłku (to wałkowane przez Kazio zniesienie kryterium dochodowego), ale takie, że ktoś pracy i środków do życia ma tylko w wymiarze minimalnym dla siebie. Po prostu szerokie masy musiały by zacząć zarabiać lepiej niż teraz, a to nie jest w planach.
2. dzietność liczy się wyłącznie w grupie kobiet mogących mieć dzieci. Polki w Wielkiej Brytanii mają ich więcej niż Polki w Polsce.
3. pewnie sa biedniejsi od rolników na przykład, ale średnio zarabiają więcej niż w Polsce. Przy równym z Brytyjczykami dostępie do socjalu mają więcej dzieci, a i tak jest to mniej niż deklarują, że chcieliby mieć. Te deklaracje "ile chciałbyś miec dzieci" są ciekawe - Polacy chcieliby mieć 2-3 dzieci (a mają statystycznie jedno).
4. "Materialne (finansowe) postulaty polityki prorodzinnej z lat 90. zostały już spełnione i to sytuacji nie poprawiło." To nieprawda.
Chyba ze te 2,5 miliona wyjechały za granice by tam klepać biedę (w takiej zapyziałej Anglii) lecz dzięki temu dzieći mieć
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Co do szczegółów tego wsparcia finansowego ze dwa lata temu w Wiplerowskich Rzeczach Wspólnych ładnie pokazano jak - mimo wydawania sporej kasy - para idzie w gwizdek. Większe wsparcie - w postaci dofinansowania przedszkola - dostaje rodzina z dwójką dzieci chodzących do przedszkola/żłobka, niż rodzina z czwórką dzieciaczków siedzących z matką w domu. Postulaty naprawy były też Wiplerowskie: odejście od ulg, bon edukacyjny (przedszkolny) i pomoc finansowa w postaci zwrotu części (może raczej odsetka) płaconych przez rodziców podatków. Podobają mi się te postulaty.
A co do problemu mentalego, to moim zdaniem sprowadza się to do dwóch rzeczy: 1) trójka dzieci to już wielodzietność czyli brud, smród, ubóstwo, wódka 2) ogólna niepewność przyszości, zwłaszcza groźba bezrobocia. Oba te punkty - moim zdaniem - nie występują np. w Londku. Stąd wyższa dzietność na Wyspach.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
No dobrze, a załóżmy na moment że Pan Premier jest dobrym człowiekiem i dobrze chce dla naszej Udręczonej Ojczyzny. Przecie to co mówi, to tyle że dzięki zakończeniu komuny zrobiło się u nas zajebiaszczo, i ludzie tak zachłysnęli się plazmą i brukwią, że z wrażenia zapomnieli płodzić dzieci. Mniej więcej odpowiada to mojemu poglądowi na sprawę. To jest właśnie ten "etap", który musimy przejść. I tak, niestety taka jest prawidłowość, że jeśli mamy więcej dzieci, to będziemy z konieczności biedniejsi, bo zamiast wydawać na plazmę i brukiew musimy realokować zasoby na zupki Gerbera i Pambersy. Także samo na wakąs nie będziemy jeździli do Kenii i Tajlandii, jak nasi bezdzietni znajomi, a zaś do Puszczy Knyszyńskiej lub też podziwiać uroki Słowińskiego Parku Krajobrazowego.
Moze by sie i zgadzalo, gdyby nie te Polki rodzace dzieci gdzie sie da byle poza obszarem wyznaczonym przez dwie rzeki.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
http://natemat.pl/100725,najwiekszy-oboz-pracy-dla-polakow-na-polnocy-anglii-polka-zdradza-kulisy-pracy-w-magazynie-sports-direct
No wiadomość o naszym trzecim była przez niemal wszystkich traktowana jako przejaw szaleństwa. I braku odpowiedzialności.
Ale do tych postulatów... Mnie się nie podobają, z następujących przyczyn:
1-3. Ulgę dostaje każdy taką samą. No nie do końca, bo czasem biedny płaci tak mało podatków dochodowych, że nawet całej ulgi prorodzinnej nie wykorzysta, ale trochę dostaje. Tak, 1100 zł rocznie na dziecko.
Skorzystam ze swoich wyliczeń z tematu na ivrp.pl.
http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=11868&postdays=0&postorder=asc&start=30
Więc jeśli przeciętniacy bez uwzględnienia ulgi na dzieci płacą ok. 14000 zł rocznie podatku, to przy zwrocie np. po 10% podatku od dziecka dostają 4200 zł zwrotu, trochę więcej jak obecnie.
Biedni bez ulg płacą ok. 3700 zł PITu rocznie, czyli 30% to dla nich ok. 1100 zł - poprzednio byli w stanie zredukować 3700 zł podatku do ok. 1800 zł (7,75% NFZ odliczane od podatku), tracą jakieś 800 zł.
Bogaci bez ulg płacą ok. 50000 zł podatku, przy zwrocie 30% mają 15000 zł, zyskują 12000 zł.
Oczywiście przy innym % oddawania będą inne kwoty, natomiast istota ta sama - zmniejszenie podatków bogatym, zwiększenie biednym.
O to chodzi???
No chyba że chodzi o zwracanie rodzicom VAT, ale to jakiś absurd, po pierwsze podatnikiem VAT formalnie jest sprzedawca, po drugie - od strony praktycznej - jakby to miało wyglądać? Zbieranie rachunków przez rok? Kto miałby to potem sprawdzać, weryfikować?
Dlatego należy to odczytać jako klasyczny mikkizm - niech bogaci mają jeszcze więcej, a biedni zdychają.
2. Nie wiem, jak to wygląda w przedszkolach, w szkołach osławiony "bon edukacyjny" jest od dawna - mianowicie taką samą dotację oświatową dostają od każdego ucznia szkoły prywatne i państwowe. Czyli jest mechanizm bonu na poziomie budżetowania, a nie w formie papierka, ale to nie przeszkadza liberałom od lat podniecać się "pomysłem bonu oświatowego", chociaż w praktyce jest on realizowany od wielu lat, jakoś bez oczekiwanych efektów.
Jak jest z dotacjami na przedszkola/żłobki obiecuję sprawdzić.
@Kazio
Skoro powołujesz się na te statystyki, to mogłabyś dać do nich linka czy coś, chętnie poczytam.
Co do kobiet, które "mogą mieć dzieci". Może mieć dzieci dziewczyna 13 lat i kobieta 50 lat, jednak generalnie kobiety najczęściej rodzą dzieci w wieku ok. 30 lat, kiedyś w młodszym. Obawiam się, że różnice między poszczególnymi przedziałami wiekowymi są większe niż między różnymi krajami, więc jeśli statystyka międzykrajowa tego nie uwzględnia to jest do dupy po prostu. Czy te statystyki brytyjskie coś takiego uwzględniają nie wiem, bo nie czytałem, dasz to sprawdzimy.
Co do zamożności pytałem o zamożność polskich emigrantów w stosunku do społeczeństwa, w którym żyją, czyli brytyjskiego. Jak tam plasują się na drabince społecznej?
Bo jeśli chodzi o ogólny poziom nierelatywnie rozumianego bogactwa Polacy są bogatsi niż gdy rodził się ostatni wyż. Tyle że wtedy nie wydawano kasy na bajery (też ich nie było można kupić), ale to że ktoś woli nową plazmę albo wycieczkę do Włoch niż dziecko utrzymywane na skromnym poziomie to jest właśnie problem mentalny, a nie prawny.
Jakie były te postulaty polityki prorodzinnej? Ja pamiętam takie:
- wolne soboty (dokończył Krzaklewski)
- dłuższe urlopy macierzyńskie (w tej i poprzedniej kadencji)
- ulga prorodzinna - zamiennie zgłaszana z odliczaniem od stopy wolnej - jak pokazałem w temacie na ivrp.pl dla ogromnej większości społeczeństwa obecna ulga na dzieci jest 2x korzystniejsza niż wspólne rozliczanie takie jak małżonka (od 2007 r.)
- becikowe (od 2006 r.)
A kolega wtedy pisal, ze... Tak, wiem, z ta pamiecia jestem wstretny.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
"Całej w podatkach" pomocy zresztą nikt nie proponował, przynajmniej nie z posłów ówczesnego sejmu. Zasiłki dla biednych są cały czas i ja przynajmniej jestem przeciwny znoszeniu kryterium dochodowego.
http://stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/L_podst_inf_o_rozwoju_dem_pl_do_2012.pdf
Mamy polskie i angielskie statystyki. W Polsce jak widać dłużej jest się dzietnym, do 49, czyli od razu mamy większy mianownik, o 1/7, a co za tym idzie stosownie trzeba skorygować tę angielską statystykę. Po drugie, w polskiej statystyce (s. 6) jest bardzo wyraźnie pokazane, że najwięcej dzieci w Polsce kobiety rodzą jak mają 25-34 lata, więc jeśli wśród Polek w UK jest nadreprezentacja w tej grupie, to też wymagałoby to odpowiedniej korekty.
Jakiej? Nie wiemy, bo Anglicy nie podali takich danych. Czyli z tej angielskiej statystyki nic sensownego się nie dowiemy.
Edycja: coś tam jest w angielskim raporcie jednak na ten temat, zaraz przedstawię bardziej szczegółowo.
The author has edited this post (w 05.05.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
The author has edited this post (w 05.05.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Mieszkam w Gdańsku i myślę, że jest tu całkiem pro rodzinny klimat jak na duże miasto.
Czy zdecydowałbym się na czwarte dziecko gdyby w Polsce było wysokie (przynajmniej 250zł) rodzinne na dziecko? Absolutnie tak.
Czy zdecydowałbym się na więcej? Raczej nie, głównie ze względów kulturowych.
Gilowskiej osobiście wypowiedzi nie pamiętam, może była. Była wypowiedź jej urzędnika obecnego na sali (cyt.)
Staram się mówić bardzo głośno, ale jest dosyć głośno na sali.
Chciałbym uporządkować dyskusję po przegłosowaniu poprawki. Otóż koszt tej ulgi dla budżetu, wstępnie szacowany przez Ministerstwo Finansów, wynosi ok. 6,5 mld zł. W wersji obecnej, czyli przy podniesieniu dwukrotnie kwoty, którą odliczamy, koszt dla budżetu, jeśli chodzi o te ulgę, wyniesie 6,5 mld zł. To wstępny szacunek.
(Głos z sali: Brawo.)
(Głos z sali: Tyle zostanie...)
Oznacza to, że o tyle spadają dochody budżetu państwa w przyszłym roku. Oczywiście rząd był przeciwny aż tak dużemu uszczupleniu dochodów budżetu państwa, dlatego że to automatycznie musi spowodować dosyć istotną rewizję przyszłych wydatków w innych dziedzinach. I pojawia się pytanie, czy faktycznie najlepszym rozwiązaniem jest akurat wykorzystanie tego instrumentu do wsparcia polityki prorodzinnej, kiedy państwo sami wskazaliście, że z tego instrumentu skorzysta tylko stosunkowo wąska grupa społeczna, a na dodatek z tak dużej ulgi podatkowej skorzystają osoby, powiedzmy, średnio zarabiające, a nie ci, którzy mają najniższe zarobki. Bo ci, którzy zarabiają najmniej, i tak nie odliczą sobie pełnej ulgi, bo nie będą mieli wystarczającej wielkości podatku do odliczenia. Jak wskazywałem, z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że aby rodzina mogła skorzystać z takiej pełnej ulgi dotyczącej dwojga dzieci - czyli tak naprawdę dopiero obejmujemy ten krąg osób, które docelowo powinny korzystać ze wsparcia - jej dochody powinny znacznie przekraczać 30 tys. zł rocznie. A więc nie jest to grupa najniżej zarabiająca.
Nie jest też prawdą, że podniesienie płacy minimalnej automatycznie spowoduje taką sytuację. Nie. Niestety dwie osoby, które będą otrzymywać minimalną płacę, nadal nie wykorzystają ulgi w pełnym zakresie. Nie są w stanie, bo mają za niski podatek. (Gwar na sali)
Dlatego pojawia się pytanie, czy chcemy wspierać tych, którym nie jest potrzebne wsparcie w takim zakresie. Decyzja Sejmu jest taka, że chcemy. W związku z tym będziemy musieli
zrewidować w przyszłości możliwoś
ć podniesienia innych świadczeń dla grup, które nie korzystają z podatku dochodowego od osób fizycznych, a korzystają z innych świadczeń, ponieważ właśnie przegłosowana ulga pochłania ponad 6,5 mld zł tylko na ten jeden cel. Dziękuję bardzo.
http://orka2.sejm.gov.pl/Debata5.nsf/main/3F4AE44E
Więc owszem, jest mowa o tym, że skorzystają najbardziej średnio zarabiający. Nie ma o tym, że zamiast tego oferuje się zasiłki. Biadoli się na brak kasy z podatków. Raczej mówi o jakichś nieokreślonych "w przyszłości możliwość", takich planów przecież nie było, przynajmniej w oficjalnych dokumentach. Trudno realną ofertą nazwać pół zdania w debacie zamiast konkretnego projektu.
Pytanie jest w stylu - skoro PiS obniżył podatek o 1% to dlaczego nie o 50%? "Skoro pieniądze rosną na drzewach a budżetów nie trzeba bilansować"... Nie wiem czy jest sens rozmawiać w ten sposób.
The GFR for women born in Poland rose from 93 births per 1000 women in 2007 to 106 births per 1000 women in 2010, but then declined back to 93 in 2011 because of a large increase in the female population of childbearing age who were born in Poland. The recent changes in the age profile of these women (Figure 13) suggest that their changing GFR may be more the result of changes in the size of different age groups, rather than these women bearing more or fewer children on average.
(...)
The GFR is more robust than the total fertility rate (TFR) when analysing individual country of birth data but has limitations as it is affected by differences in age structures between populations. This is illustrated in the case of women born in Poland whose high GFR relative to UK born women may reflect the high proportion of Polish-born women living in the UK who are aged 25-29, rather than a genuine difference in fertility.
Czyli wracając do tego, co pisała Kazio, istotnie Brytyjczycy zrobili te badania, policzyli, ale sami uznali, że przy poprawce z uwagi na strukturę wiekową polskich kobiet w UK różnica w wyniku ich dzietności nie jest w wyraźny sposób widoczna w stosunku do ich dzietności w Polsce. Tyle że facet z Rzepy, który zachwycił się tymi wynikami przeczytał jedną tabelkę z ogólną dzietnością i wyciągnął pochopne wnioski.
The author has edited this post (w 05.05.2014)
Rozum - umierać za Giertycha AD 2014 to jednak letki obciach.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Co do innych postulatów Wiplera, związanych ze zwrotami podatku, owszem, trąci to mikkizmem. Propozycje te miały jednak na celu wyeliminowanie przypadku bezrobotnych Turków z ośmiorgiem dzieci, którzy nie muszą pracować, bo żyją z socjalu na dziecko. Być może pożądany powinien być mieszany system zwrotu podatków i jakiegoś socjalu do łapy.
The author has edited this post (w 05.05.2014)
van.den.budenmayer
Ok, rozumiem teraz o co chodzi z tym bonem. Generalnie oczywiście, że państwo wspiera edukację przedszkolną i generalnie żyjemy w trochę innej cywilizacji, ktoś się musi tym dziećmi zająć. Kiedyś z dzieckiem szło się do pracy (w pole), teraz to jest niemożliwe. Nigdy nie było tak, że jedynym ekonomicznie wymiernym zajęciem matek było zajmowanie się dzieckiem - oczywiście jeśli rozmawiamy o szerokich masach, może na początku państwa opiekuńczego po II wojnie. Więc państwo wspiera coś, co z ekonomicznego punktu widzenia jest racjonalne. Na ile racjonalne jest coś, co kieruje pieniądze do osób zamożniejszych zamiast do naprawdę potrzebujących? Co ciekawe w tej tak tu wychwalanej Wielkiej Brytanii Cameron zaproponował wręcz, żeby pomoc przyznawać wyłącznie matkom, które pracują, a nie tym, które siedzą w domach.
Przy czym może zauważmy, że skoro Wipler oferuje za każde dziecko niepracującej matce taką kasę jak przedszkole - to czemu w innym miejscu tak obawia się tego "
przypadku bezrobotnych Turków z ośmiorgiem dzieci", skoro oni wyszliby na tym najlepiej? Pomijając, że problemu Turków i tak w Polsce nie ma.
A system mieszany - ulga w podatkach + zasiłki - właśnie w Polsce jest. Kasy może mało, ale na inne rzeczy też dużo nie ma. I co? I dzieci nie ma.
2. sprawdziliście przy ilu dzieciach normalna, przeciętna rodzina dostanie zasiłek rodzinny? Przeciętne wynagrodzenia brutto 3805 zł/ netto 2718. Jesli tyle zarabiają oboje rodzice, to muszą mieć
8
dzieci na utrzymaniu, by załapać się na zasiłek rodzinny (kryterium dochodowe to 539 zł). Czy wciąż nie uważacie że zasiłki rodzinne w Polsce to fikcja? Jeszcze lepiej widać przy wariancie "dla bogatych" gdy jedno z rodziców nie pracuje (tak zdefiniowano w dyskusji wyżej). Wtedy na zasiłek rodzinny zasłużą, gdy będa mieli 4 dzieci. Zasiłki rodzinne to fikcja, wieś Potiomkinowska.
Jeśli uważasz, że zasiłki to fikcja to tym samym uważasz, że ludzi spełniających to kryterium dochodowe w Polsce nie ma. A tacy ludzie są i stąd masz ciągły dysonans. Populacja nad Wisłą nie składa się z samych zamożnych osób, a wprost przeciwnie, większość rodzin o 2 średnich pensjach w domu może tylko pomarzyć, niezależnie czy mają dzieci czy nie.
1. dzieci są bogate? Zasiłki rodzinne sa wypłacane na utrzymanie dzieci.
"Nie podajesz komu ma zabrać, żeby bulić na bogatych, a więc zostają średnio zarabiający i biedni."
2. po co zabierać? Oddaj po prostu te zasiłki rodzinne które były wypłacane na twoje utrzymanie. No i oddaj te podatki, które zostały zebrane od dzieci.
"Jeśli uważasz, że zasiłki to fikcja to tym samym uważasz, że ludzi spełniających to kryterium dochodowe w Polsce nie ma. A tacy ludzie są i stąd masz ciągły dysonans. Populacja nad Wisłą nie składa się z samych zamożnych osób, a wprost przeciwnie, większość rodzin o 2 średnich pensjach w domu może tylko pomarzyć, niezależnie czy mają dzieci czy nie."
3. i to jest sedno sprawy - analiza zasiłków rodzinnych pokazuje jaka fikcją jest podtrzymywanie pojęć z czasów PRL w czasach destrukcji, w czasach gdy ludzie (poza funkcjonariuszami państwa i górnikami) nie mogą liczyć na stałe dochody ani na swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Za to obciążenia rodzin ponoszone ze względu na wychowanie dzieci są stałe, wysokie i są egzekwowane.