Jednak pan mecenas dostał 25 lat
Noji? Pisał kol. Jorge że jakiś adwokat z Białegostoku za zamordowanie znajomej dostał dwa lata w zawiasach, a tu czytam, że jednak sąd stanął na wysokości 25 lat. Czyli że można można.
"
Znany adwokat Maciej T. (37 l.) na ostatnią rozprawę do sądu przyjechał samochodem. Był pewny, że już po wszystkim, z niewielkim wyrokiem na koncie, spokojnie wróci do domu. Ale się przeliczył. Za zamordowanie aplikantki Marty Krupowicz został skazany na 25 lat więzienia. Wyrok okazał się zaskoczeniem. Wiele osób myślało, że znany adwokat uniknie surowej kary. Policjanci założyli mu kajdanki i prosto z sali rozpraw pojechał do aresztu. – Sprawiedliwość zatriumfowała – mówi Jerzy Krupowicz (58 l.), ojciec zamordowanej kobiety."
http://www.fakt.pl/mecenas-zabil-aplikantke-marte-krupowicz-zostal-skazany-na-25-lat,artykuly,432334,1.html
Znany adwokat Maciej T. (37 l.) na ostatnią rozprawę do sądu przyjechał samochodem. Był pewny, że już po wszystkim, z niewielkim wyrokiem na koncie, spokojnie wróci do domu. Ale się przeliczył. Za zamordowanie aplikantki Marty Krupowicz został skazany na 25 lat więzienia. Wyrok okazał się zaskoczeniem. Wiele osób myślało, że znany adwokat uniknie surowej kary. Policjanci założyli mu kajdanki i prosto z sali rozpraw pojechał do aresztu. – Sprawiedliwość zatriumfowała – mówi Jerzy Krupowicz (58 l.), ojciec zamordowanej kobiety.
Znany adwokat Maciej T. (37 l.) na ostatnią rozprawę do sądu przyjechał samochodem. Był pewny, że już po wszystkim, z niewielkim wyrokiem na koncie, spokojnie wróci do domu. Ale się przeliczył. Za zamordowanie aplikantki Marty Krupowicz został skazany na 25 lat więzienia. Wyrok okazał się zaskoczeniem. Wiele osób myślało, że znany adwokat uniknie surowej kary. Policjanci założyli mu kajdanki i prosto z sali rozpraw pojechał do aresztu. – Sprawiedliwość zatriumfowała – mówi Jerzy Krupowicz (58 l.), ojciec zamordowanej kobiety.
"
Znany adwokat Maciej T. (37 l.) na ostatnią rozprawę do sądu przyjechał samochodem. Był pewny, że już po wszystkim, z niewielkim wyrokiem na koncie, spokojnie wróci do domu. Ale się przeliczył. Za zamordowanie aplikantki Marty Krupowicz został skazany na 25 lat więzienia. Wyrok okazał się zaskoczeniem. Wiele osób myślało, że znany adwokat uniknie surowej kary. Policjanci założyli mu kajdanki i prosto z sali rozpraw pojechał do aresztu. – Sprawiedliwość zatriumfowała – mówi Jerzy Krupowicz (58 l.), ojciec zamordowanej kobiety."
http://www.fakt.pl/mecenas-zabil-aplikantke-marte-krupowicz-zostal-skazany-na-25-lat,artykuly,432334,1.html
Znany adwokat Maciej T. (37 l.) na ostatnią rozprawę do sądu przyjechał samochodem. Był pewny, że już po wszystkim, z niewielkim wyrokiem na koncie, spokojnie wróci do domu. Ale się przeliczył. Za zamordowanie aplikantki Marty Krupowicz został skazany na 25 lat więzienia. Wyrok okazał się zaskoczeniem. Wiele osób myślało, że znany adwokat uniknie surowej kary. Policjanci założyli mu kajdanki i prosto z sali rozpraw pojechał do aresztu. – Sprawiedliwość zatriumfowała – mówi Jerzy Krupowicz (58 l.), ojciec zamordowanej kobiety.
Znany adwokat Maciej T. (37 l.) na ostatnią rozprawę do sądu przyjechał samochodem. Był pewny, że już po wszystkim, z niewielkim wyrokiem na koncie, spokojnie wróci do domu. Ale się przeliczył. Za zamordowanie aplikantki Marty Krupowicz został skazany na 25 lat więzienia. Wyrok okazał się zaskoczeniem. Wiele osób myślało, że znany adwokat uniknie surowej kary. Policjanci założyli mu kajdanki i prosto z sali rozpraw pojechał do aresztu. – Sprawiedliwość zatriumfowała – mówi Jerzy Krupowicz (58 l.), ojciec zamordowanej kobiety.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Noji, jednak Wymiar pedział "Hola hola zły człowieniu!" - i to w Lublinie, mieście trybunalskim, znanym z takiej oto historyi:
Nazajutrz poszedłem z panem Bartłomiejem na trybunał i tam zastaliśmy już kilku z tych, cośmy poznali dnia wczorajszego przy młyńskim kamieniu. Oni czekali na przybycie członków trybunału. Mnóstwo było palestry i pacjentów w ustępczej sali: można było z oka wymiarkować, że tego było więcej dwóch tysięcy. Nasi nowi przyjaciele oprowadzali nas wszędzie i wszystko tłomaczyli. W sali trybunalskiej stał ogromnej wielkości kamienny krzyż ze Zbawiciela wizerunkiem, a nad krzyżem był napis wielkimi złotymi literami:
Justitias vestras judicabo.
To nas uderzyło, że Chrystus Pan miał twarz odwróconą tak, że jej rysów nie można było widzieć; ale nasi przyjaciele nam powiedzieli, że nie snycerz go tak wystawił, i owszem, Chrystus Pan z początku na
pretorium
[salę sądową] patrzał, ale przed laty nastąpiło zdarzenie - w aktach trybunalskich umieszczone - które tego stało się przyczyną. Była wdowa szczupłego miana uciśniona procederem przez jakiegoś magnata. Jej sprawa była jak bursztyn czysta, ale magnat, zobowiązawszy wszystkich członków trybunału, zyskał faworem siebie dekret wbrew prawu i sumieniu. Gdy go odczytano, nieszczęśliwa wdowa wyrzekła na cały głos w izbie: "Żeby mnie diabli sądzili, sprawiedliwszy byłby dekret." A że sumienie nieco kłuło deputatów, na roki jej nie pozwano i wszyscy udali, jakoby nie słyszeli, z czym się odezwała. A że to było pod koniec sesji, porozjeżdżali się marszałek i deputaci, tak duchowni, jako i świeccy; została się tylko kancelaria i pisarze trybunalscy. Aż tu zaczęli się zjeżdżać w ogromnym mnóstwie karety i z nich wysiadać jacyś panowie, jedni w kontuszach, drudzy w rokietach, ale z rogami i ogonami, które spod sukien się dobywały. I zaczęli iść po schodach, a przyszedłszy do sali trybunalskiej pozajmywali krzesła, jeden marszałka, drugi prezydenta, inni deputatów. Pomiarkowali się pisarze i kancelaria, że to byli diabli, i w wielkim strachu przy stołach siedząc czekali, co to z tego będzie. Aż tu diabeł, co marszałkował, kazał wprowadzić sprawę tejże samej wdowy. Przystąpiło do kratek dwóch diabłów jurystów: jeden pro, drugi
contra
stawał, ale z dziwnym dowcipem i z wielką praw naszych znajomością. A potem diabeł marszałek po krótkim ustępie przywołał pisarza województwa wołyńskiego (bo ten interes był z Wołynia), ale prawdziwego pisarza, nie diabła, i kazał mu siąść za stołem i wziąć pióro. Zbliżył się pisarz, wpół umarły z bojaźni, i zaczął pisać dekret, jaki mu dyktowano - i dekret był zupełnie na stronę uciśnionej wdowy, a Pan Jezus na taką zgrozę, że diabli byli sprawiedliwszymi niż trybunał, przenajświętszą krwią Jego okupiony i w którym tylu kapłanów zasiadało, twarz swoją zasmuconą odwrócił i oblicza swego nie pokaże (jako miał o tym objawienie jeden święty bazylian lubelski), aż naród się pozbędzie zaprzedajności w sądach, świętokupstwa w duchowieństwie, a pieniactwa w szlachcie. Otóż ów dekret diabli podpisali (a zamiast podpisów były wypalone łapki różnego kształtu) i takowy dekret położyli na suknie czerwonym, co pokrywało stół trybunalski, i zniknęli. Na następnej sesji trybunał znalazł diabelski dekret tam, gdzie był położony, bo żaden z kancelarii ruszyć go nie śmiał. Jest teraz złożony w oryginale w archiwach, a że
nemini acta impedita,
każdemu wolno go odczytać, a nawet ekstraktem wyjąć.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
JORGE>
The author has edited this post (w 05.12.2013)
Ale w ramach pocieszenia dodam, ze dziennikarze sa zdegenerowani jeszcze bardziej.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Wracając do tytułowej sprawy, jesli nie była 0-1, to wynik też nie jest 0-1, jeden sędzia może być przekonany takimi czy innymi dowodami, inny nie. To nie jest nauka ścisła, niektóre elementy są ścisłe, ale to że komuś uwierzysz, a komuś nie - tego nie da się rozwiązać jak zadania z matematyki.
A sluzba diablu tez strasznie degeneruje. Mam wglad do dwu srodowisk naukowych w Polsce: ekonomistow i inzynierow. Ekonomisci w PRL byli funkcjonariuszami komunistycznymi a inzynierowie byli w zasadzie niezalezni, choc tak jak wszedzie premiowano skurwysynstwo. Nie ma porownania poziomu moralnego obu tych grup.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Plus argument z tego, co robiły sądy do 1989 r. (i sędziowie). Ok. Ilu jest sedziów, którzy byli nimi w 1989 r.? Łatwo policzyć, musieli mieć mimum dwadzieścia kilka lat + kolejne 24, to razem jest ok. 50 roku życia albo więcej, czyli zbliżający się stan spoczynku albo dawno osiągnięty.
Co wymusilo na sedziach podwyzszenie standardow?
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Globalizacja, specyficznie pojęta, też robi swoje. Da się np. zauważyć, że dwoje Polaków od dawna mieszkających za granicą, woli się rozwodzić w Polsce, choć mają możliwość tam i tu, mogą wybrać. Wolą żyć tam, ale z sądów korzystać tu. Oczywiście mogą być przykłady i w drugą stronę, ale jak najbardziej sądy ewoluują.
A musimy jeszcze pamiętać o jednym - to, co dzieje się w sądach jest tylko w jakimś zakresie dziełem sędziów. Sędziowie mają stosować prawo, którego nie uchwalają oni, a sejm. Mają takie możliwości lokalowe i techniczne, jakie zapewni im rząd. Ingerencja w wymiar sprawiedliwości u nas wcale nie jest taka mała, zwłaszcza w porównaniu z zachodem. Czy to wychodzi na dobre? To już też zależy od osoby, za Ziobry to poszło w kierunku raczej pozytywnym, za Gowina to już czysta destrukcja, bo facet nie rozróżniał niezapłaconej faktury za telefon od kieszonkowca.
Kto to jest sędzia, Rozum? Osoba za słabo znająca matematykę, by studiować na politechnice, zbyt pozbawiona zainteresowań, by wybrać kierunek humanistyczny, i zbyt rozlazła, by studiować handel i finanse. Tacy wybierają prawo. Jeśli jeszcze fuksem skończy aplikację sędziowska, będzie rządzić ludzkimi losami.
Ten typ osobowości reprezentowali hitlerowscy zbrodniarze, przecież nie były to jakieś monstra horrenda, to byli poczciwi robotnicy z fabryk gwoździ. I tak jak na polecenie toczyli gwoździe, tak na rozkaz palili wioski i rozwalali kobiety i dzieci. Żyli swoim małym życiem.
Ale sędziowie istnieją od zawsze, czy więc zawsze było takie kryterium doboru? Nie. W dawnych normalnych czasach sędzią zostawała osoba wyjątkowo rozumna, uczciwa i godna szacunku.
Istotą zawodu... wróć, istotą powołania sędziego jest bycie lepszym od innych. Jeśli sędzia nie jest lepszy od innych, nie ma sprawiedliwości, jest tylko prawo.
Czy istnieje w Polsce choć ślad mechanizmu selekcjonujągo sędziów wobec kryterów moralnych? Mam na myśli pozytywną selekcję, wymóg niekaralności znaczy tyle co "nie jest dużo gorszy od innych." To oczywiście retoryczne pytanie.
The author has edited this post (w 07.12.2013)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Chciwcy idą zwłaszcza na ekonomiczne. Znowu na medycynę - zboczeńcy, którzy lubią kroić ludzkie mięcho albo grzebać paniom w majtkach (ew. stanikach). Na techniczne tacy, co to mają lepszy kontakt z maszynami niż ludźmi, sami aroganci i gbury. Na filologię obcą puste panienki, które chcą podłapać męża na zachodzie. Największe dno oczywiście idzie na politologię i dziennikarstwo.
To jest takie właśnie gadanie. Ile ma sensu? Tyle samo co powiedzenie, że wszyscy muzułmanie to terroryści.
Więc teraz poważniej trochę: na każdy kierunek idzie mnóstwo osób, które w ogóle nie powinny iść na żadne studia (z przyczyn charakterologicznych, intelektualnych też), część źle wybrała. Studiowałem też na innym i różnica była tylko co do proporcji płci.
2. Większość prawdziwych hitlerowców była nimi już w czasach, gdy płaciło się za to więzieniem, więc nietrafiona uwaga.
3. W demokratycznym kraju wynik powoływania sędziów pod względem "moralnym" zawsze jest pochodną ogólnego poziomu moralnego społeczeństwa. Można wybrać "pod względem moralnym" - kto to będzie robił? Jakiś organ - kto go powoła? Gdzieś tam na końcu w demokratycznym kraju jest to czynnik ludowy. W kraju autorytarnym jest to ośrodek władzy. Nie mamy ani wielkiego społeczeństwa, ani władców na miarę króla Salomona, to sędziowie sa pochodną.
Na marginesie powiem, że z wyjątkiem Wysp Brytyjskich system powoływania sędziów w Europie jest dość podobny, państwowe szkolenie i potem nominacja. Nie wiem, jak jest w Skandynawii i na wschodzie. Mechanizm wyborczy też jest przecież podobny, ale my mamy rząd kolonialny, ten sam problem.
4. To akurat pisałem - są tacy sami. "Tylko prawo"? Taki mamy system i nie sędziowie go wymyślili, a Niemcy i Francuzi, 200 lat temu.
wszyscy
muzułmanie to terroryści. Dlatego słowo
wszyscy
nie zostało użyte. Naprawdę na studiach nie spotkałeś osób pasujących do mego opisu? Ja na studiach matematycznych introwertków spotkałem mnóstwo w tym całkiem wielu na pograniczu choroby. A to, że największe dno idzie na politologię i dziennikarstwo to świnto prawdo, z moich znajomych dziennikarzy 50% to ludzkie istoty ale z wyraźną odbitką, 50% to taki gnój, że nie chce się wierzyć, że człowiek może coś takiego z siebie zrobić.
PS. O muzułmanach terrorystach tak się wyraził szef al-Dżaziry: To nieprawda, że wszyscy muzułmanie to terroryści, ale to niestety prawda, że wszyscy terroryści to muzułmanie.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Strata (odzyskana) jest 200 zl, sad poszkodowanemu kaze jechac przez cala Polske pod odpowiednia grozba. Dlaczego? Bo moze. Bo sedziowie sa wyniesieni nad nieprawniczych nie-ludzi, wiec bezkarnie moga robic z nimi co zechca. I robia.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Wcześniej napisał do sądu, że nie stać go na podróż i tyle (a dokładniej poinformował, że nie może przyjechać "ze względu na trudną sytuację życiową i materialną"). Sąd nie robił żadnych problemów.
Pytałam o to radcę prawnego i odpowiedział mi, że jest przepis, który daje takie prawo, jeśli świadek mieszka w odległości większej niż chyba 50 km (dobrze nie pamiętam) od siedziby sądu. I że sąd wcale nie weryfikuje, czy świadka rzeczywiście stać czy nie. A w tym przypadku można było przypuszczać, że świadek jest majętny.
The author has edited this post (w 13.12.2013)
"A za to, co tu piszemy, odpowiemy przed Bogiem" (Gromit)
Co do "telerozprawy" to akurat nie wszędzie jest, pewnie w jakimś Piasecznie (z całym szacunkiem dla miejsca oczywiście - ale to pewnie mały sąd, w dodatku rejon) nie ma aparatury.
W każdym razie świadek się nie pojawił w terminie, na który był wezwany, a pani sędzia powiedziała o jego usprawiedliwieniu i zdecydowała, że zostanie przesłuchany na odległość później (co było dość kłopotliwe, bo sale ze sprzętem i termin trzeba było zgrać w dwóch sądach).
"A za to, co tu piszemy, odpowiemy przed Bogiem" (Gromit)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Żeby było śmieszniej, niedawno świadek stał się podejrzanym, ale zarzuty ma w Katowicach:
http://www.po.katowice.pl/index.php/rzecznik-prasowy-komunikaty/148-zarzuty-w-sledztwie-dot-towarzystwa-finansowego-silesia
"A za to, co tu piszemy, odpowiemy przed Bogiem" (Gromit)
zgodne
z przepisami, po prostu nie ma ograniczenia możliwości przesłuchania tylko do pow. 50 km i do osób, których nie stać. Nie trzeba też aparatury, można po prostu wyznaczyć inny sąd. To nie tylko kwestie finansowe, jeśli ktoś nie rusza się z łóżka, można iść do niego (wyznaczyć sędziego), nawet jeśli ma kupe kasy i jest to pół kilometra od sądu.
To na poważnie?
The author has edited this post (w 13.12.2013)
A tak na poważniej już - co rozumiesz przez słowo "zamiar"? A co przez (np.) "premedytacja"?
Edit. To jest tekst o naszym wymiarze sprawiedliwości, o samej sprawie - tyle co nic, no ale M. Narbutt nie mogła czytać akt. Szkoda, że proces był niejawny. Podzielam zdanie JORGE: "od bandy do bandy".
The author has edited this post (w 14.12.2013)
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.