konserwacja poroża
Parę tygodni temu znalazłem w lesie nóż - bardzo ładny, ale przynajmniej parę miesięcy, albo i lat spedził w ściółce. Ostrze i mosiężny jelec udało mi się doprowadzić do stanu pelnej funkcjonalności i ładnego wyglądu (choć na ostrzu pozostało trochę pokorozynych "wżerów"). Ale trzon rękojesci jest z poroża i wygląda "ogólnie nieszczególnie". Zastanawiam się, czy mogę to potaktować pastą polerską a potem czymś zapawić. Ale czym? Olej mineralny? Parafina? Może ktoś z koleżeństwa ma jakieś doświadczenia.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
rękojeść jest chyba z odnogi poroża, ale już bez tej brązowej, zewnętrzenej warstwy. "Gąbke" widać tylko na przekroju ale z boku są głębokie pęknięcia - na przekroju nawet 3-4 mm. Wżery na ostrzu są małe i płyciutkie - po przepolerowaniu widoczne tylko jako "kropki" . Głownia jest do rękojeści mocowane przez wbicie trzpienia w poroże - nie wiem jak głęboko a na granicy jest ebonit "przejściówka" z czegoś czerownego, skóry i mosiądzu. było bardzo zetlałe ale udało się zakonserwować woskiem szewskim i wypalić ambuzem wię wygląda bardzo fajnie. Tylko na właściwą rękojeść nie mam pomysłu.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Przyznam, że tego słowa jeszcze nie słyszałem.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
http://postimg.org/image/y33dwcf4p/
http://postimg.org/image/e77egsy3d/
podpytac "mojego" szewca - na pewno chętnie mi zademonstruje. Jeśli rękojeść jest dobrze obsadzona, to najważniejsze. Ubytki proponuję
wypełnić jakimś klejem dwuskładnikowym - ja używam Dragona gospodarczego:
Ma tę zaletę, że po zastygnięciu jest koloru kremowego, więc niezbyt się
odróżnia od koloru rogu. Można do kleju domieszać np. drobne trociny
drewniane albo opiłki z rogu (tego lub innego), żeby jeszcze bardziej
zbliżyć się do koloru.
Oczywiście, najpierw trzeba dobrze odtłuścić ubytki (aceton, alkohol itp.).
Zasadniczo nawet wyschnięte poroże ma pewną zawartość tłuszczu,
działającą jak impregnat, ale ponieważ ta rękojeść się długo moczyła, to
może być różnie. Gąbkę też można zabezpieczyć klejem, ale to już
według uznania.
Po wyschnięciu trzeba oczywiście przeszlifować czymś drobnym, a na
koniec proponowałbym olej lniany albo pokost, oczywiście jedno i drugie
na gorąco. Tylko trzeba uważać, żeby nie przesadzić z temperaturą -
gorące, ale nie wrzące. Wosk też może być, ale z tym jest więcej roboty
i nie jest aż tak trwały - zabieg trzeba będzie powtórzyć po jakimś czasie.
Jeśli można prosić, to gdyby Kolega wkleił zdjęcia przed i po renowacji,
byłbym doprawdy wdzięczny.
The author has edited this post (w 05.12.2013)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Całość prezentuje się tak:
Po oczyszceniu z rdzy i przpolerowaniu ostrze wygląda ładnie ale ma niestety niewielkie wżery:
rękojeść z gdzieniegdzie zachowała zewnętrzną błyszczącą warstwę ale generalnie jest już samo "białe" ponieważ nie bardzo mam czas bawić się w optymalizowanie każdego zdjęcia
tu jest cały album
EDIT
NIestety nie umiem ustawić tak, żeby album był widoczny bez logowania to wrzucam:
rekojeść widok ogólny
The author has edited this post (w 06.12.2013)
Ja myslalem, ze ta rekojesc to jest taka bardziej juz wirtualna i dziwilem sie, bo rog jest dosc trwaly.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
będzie dobra. Do ostrza można wziąć jakąś pastę polerską, nie za
drobną.
Właśnie, może sobie kupię jakiś nożyk na Gwiazdkę :->
służbowo i rekreacyjnie dużo sięszlajam po terenie wieć pozwole sobie na parę uwag:
1. Noże wojskowe w ogóle, a bagnety w szczególności nie nadają się do użytku terenowego. Są zwykle za grube, szlifowane soczewkowo i bardziej rozłupują niż tną. Do tego często ostrza pokryte są oksydą co ogranicza zastosowanie kulinarne.
2. Do większości normalnych prac obozowo kulinarnych wystarcza dobre scyzoryki z blokadą i ostrzem 8-10 cm. Ja używam Victorinoxa Forestera, stardza córka V. Huntera a żona wypasionego Walthera multi-tool (albo jakoś tak)
ze względu na bardzo fajne kombinerki. Niestety noże składane słabo sprawdzają się przy "cieższej robocie" takiej jak rozłupywanie polan czy cięcie chrustu o średnicy ~10cm i więcej. Do tego już przydaje się nóż ze stałą klingą. Tylko jaki. Najlepiej jakieś średnie myśliwskie. Pisząc "średnie" mam na myśli "z ostrzami 9-15 cm długości. Osobiście polecam ostrza o tradycyjnych kształtach bez jakichś nowomodnych udziwnień. Najbardziej "podchodzą" mi noże w stylu lapońskich puukko. Między innymi dlatego, że od razu widać, że to narzędzie a nie broń. Ale ponieważ nie mają jelca, trzeba przy nich uważać, żeby ręka nie zsunęła się na ostrze przy niektórych pracach. Żona, która w terenie musi czasem ociosać tyczkę używa przywiezionego lata temu ze Szwecji masywnego leuku z circa 20cm ostrzem i bardzo go sobie chwali.
Niezależnie od upodobań najważniejsze jest żeby nóż był solidny - dlatego najlepsze są moim zdaniem takie, które mają gruby i długi trzpień. Sporo myśliwskich ma go wręcz dopasowanego do kształtu rękojeści która jest z okładzin.
Z tego też, między innymi, powodu w życiu nie kupie noża "survivalowego" ze schowkiem w pustej rękojeści. Bo to się musi odbijać na wytrzymałości.
Różnego rodzaju maniacy, "doktoryzują się"
na temat stali z jakich zrobiona jest głownia. Ja tego nie ogarniam wiec patrzę czysto użytkowo. Ma być wytrzymałe, dobrze ciąć i trzymać ostrość. Stale węglowe czy sprężynowe świetnie się ostrzą, mają dobry "rzos" (nie wiem jak to się nazywam - u nas we wsi tak określa się, ciężką do zdefiniowania łatwość cięcia), ale niestety łapią rdzę. Nierdzewni są wygodne, ale niektóre - z wyglądu podobne do aluminium - za miękkie i bez "rzoza". Kupując nóż dobrze zobaczyć jak leży w ręce i jak tnie miekkkie drewno.
Ja osobiście nie lubię ostrzy z piłką, chociaż podobno w niektórych sytuacjach dobrze się sprawdzają.
Fajny wątek, Victorinox Nomad używam - to Forester tylko bez piły.
Cieszę się że udało mi się namówić kolegę Ffrugiperda na używanie siekiery do łupania drzewa (szukał jakichś hydraulicznych łuparek mimo że chłop silny i w ogóle), dobrze dobrane narzędzie to większe pół sukcesu!
The author has edited this post (w 10.12.2013)
Oprócz tego siekierka albo gruba maczeta, co kto woli. Są i składane piłki Fiskarsa
Ja osobiście gustuję w nożach z głownią stałą lubię tzw. full tang, czyli pełny trzpień:
http://www.knives.pl/www/leksykon/func,view/catid,41/term,full+tang/
W ogóle polecam powyższe forum - jest tam nieco ludzi nawiedzonych, ale też sporo
rzetelnej wiedzy.
Wracając do pytania Kolegi, to jakiś Gerber, Boker, CRKT, Benchmade, Cold Steel -
wszystko zależy od tego, ile Kolega chce i może wydać na sprzęt. Na pewno powinien
mieć otwór, przez który przewlekam paracord (linkę spadochronową) - jaskrawą albo
wręcz odblaskową.
The author has edited this post (w 10.12.2013)
tylko piła do metalu!
:->
Zrobiłbym chyba to samo gdyby rozdzielanie nożem jak przecinakiem nie poskutkowało. Jakie narzędzie jest prawidłowe do takiej pracy? Możliwe że kupię od Ignaca paczkę 9 kilo ryb i trzeba będzie porozdzielać.
więc umiarkowanie się do tego nadają. Ja naprawdę używam piłki do metalu, oczywiście
ramowej, najlepiej z niezbyt spracowanym brzeszczotem. Można go lekko natłuścić.
Zmrożone mięso nadpiłowuję z obu stron (czy też "dookoła"), a potem wystarczy umiejętnie
uderzyć o kant blatu czy tez parapetu.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
W przypadku wyboru pomiędzy dużym nożem (długość ostrza >=15 cm ) a małą siekierką (masa
ostrza =< 0,6 kg) zestawienie wad i zalet wygląda IMO mniej wiecej tak:
zalety toporka:
- lepsza efektywność przy grubych gałęziach i polanach
- możliwość używania jako solidnego młotka
wady toporka:- masa. Toporek z ostrzem 0,6 kg waży zwykle ok kilograma. Mniejsze tracą pierwszą z wymienionych zalet
- mniej uniwersalne w zastosowaniu od noża. Jak się idzie w teren z toporkiem to trzeba i tak zabrać nóż do celów kulinarny (raz zdarzyło mi się otwierać siekierką konserwą, nie polecam)
zalety noża:- bardziej uniwersalny. Żoninym leuku zdarzyło się nam na wyjazdach i obrobić polana o średnicy nawet ok 15cm jak i strugać ołówki czy wykonywać wszelkie prace kulinarne.
- mniejsza masa niż siekierka (solidny nóż o dwudziestoparo centymetroym ostrzu waży
wady noża.0,3-0.4 kg)
- przy naprawdę cięższych pracach jednak trzeba się namęczyć i / lub nakombinować. No i nie wszystko jednak da się nim zrobić. Ja np nie wyobrażam sobie jak bez siekierki można by przygotować nodję.
Generalnie na krótsze wypady w mąłym gronie, moim zdaniem, nóż jest lepszym rozwiązaniem, zwłaszcza gdy ogranicza się masę bagażu. No bo powiedzmy sobie szczerze - jak często trzeba łupać grube polana czy rąbać konary? Trzeba jednak pamiętać, że w niektórych krajach jest bardzo restrykcyjne prawo dotyczące noży i nie ma tłumaczenia, że to potrzebne do obozowania. Wtedy jedyną opcją jest malutki nożyk i mała siekierka.... Jak najbardziej poważnie. Piłka do metalu ma malutkie zęby w związku z czym mrożone nie tylko łatwiej się tnie ale i mniej marnuje w postaci wiórówz czegoś innego niż tzw. lastriko :->
Aha! Znowu czegoś nie wiem - co to sa peiniki?
The author has edited this post (w 10.12.2013)
takie:
albo takie
The author has edited this post (w 10.12.2013)
The author has edited this post (w 10.12.2013)