pawel.adamski napisal(a): W dyskusji pojawił się poboczny wątek, tłumaczenia spraw naukowych. Bo niestety bardzo często - zwłaszcza w naukach ścisłych trzeba wybrać pomiędzy precyzją i adekwatnością a zrozumiałością dla szerszego audytorium. W fizyce teoretycznej precyzyjny opis daje tylko matematyka. "Niematematyczne" wyjaśnianie tych zagadnień to jak omawianie dzieł impresjonistów w oparciu o czarno białe zdjęcia.... No więc pojawia się pytanie "Czy i po co próbować?" Zwolennicy odpowiedzi twierdzącej, argumentują, że popularyzacja wiedzy poszerza ogólne horyzonty i przeciętny Kowalski, Smith czy Iwanow bardziej docenia naukę. Z kolei przeciwnicy, zwracają uwagę, że jest dokładnie odwrotnie. Nadmierny pęd do popularyzacji nauki, powoduje, źe wiele osób ulega złudzeniu posiadania ogromnej wiedzy. Bo przecież wiedzą, że e=mmc2, a jeden niemiec, czy może austriak miał pudełko, na koty jednocześnie żywe i martwe... Niestety często towarzyszą temu ogromne braki w metodologii oraz, co gorsza jej lekceważennie. A co się z tego wyklówa ładnie pokazali panowie Sokal i Bricmont. W ogołe kwestia "atrakcyjnego" uczenia bez solidnych podstaw to temat na osobną dyskusję. Ja np. od pewnego czasu wojuję z córką, zafascynowaną popularnonaukowymi vlogami. Niby dobrze, ale większość z nich podaje atrakcyjną sieczkę...
Dlatego ja wyrażam radykalny pogląd (wiem, nierealny) - nauk ścisłych nie należy popularyzować. Należy uznać istnienie magów, którzy wiedzą sięgają dalej niż inni ludzie, im ufać albo ich zabić.
Uzasadnię to na przykładzie rzeczonej szczególnej teorii względności, która wyrafinowaniem matematycznym sięga niewiele poza liceum o specjalności fizmat a pojęciowo jest bardzo prosta. By ją jednak zrozumieć trzeba czegoś, co wykracza poza możliwości 99% populacji - koncentracji. To jest nieprzekraczalna bariera poznawcza. Więc sam aparat matematyczny taki istotny nie jest, zaletą matematyki jest to, że tego poziomu wymaga i przez to bezbłędnie odsiewa tych co mogą od tych co nie mogą.
Kiedyś wysiliłem się i opisałem mechanizmy emisji pieniądza. Z matematyki były tam cztery działania ale tekst wymagał skupienia. Wszystkie bez wyjątku komentarze wskazywały, że żaden czytelnik nie skalał się tym wysiłkiem.
Nie można znać się na wszystkim. Dobrze jednak wiedzieć, że coś takiego jest i starać się chociaż mniej więcej pojąć. I tak życia braknie, żeby wszystko poznać, choćby z nazwy.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
W dawnych czasach ludzie nie mieli problemu z tym, że ksiądz wie więcej a dziedzic może więcej.
Dziś niestety wszyscy jesteśmy dziećmi Wielkiej Rewolucji (anty)Francuskiej i kult równości wynosimy nad wiarę w Boga, nawet jeśli twierdzimy, że jest inaczej. Nie jesteśmy w stanie znieść żadnej nierówności.
A ludzie nie są równi, jeden zrobi potrójne salto w tył a drugi nie zrobi, jeden zna ogólną teorię względności a drugi nie zna. Z tym saltem to ludzie z wściekłości gryzą ręce i tarzają się po podłodze ale nic zrobić nie mogą - kto tego salta nie zrobi, ten nie zrobi, nic się oszukać nie da. Ale z wiedzą jest lepiej, oszustwo jest dziecinnie łatwe, bo szarlataneria z zewnątrz wygląda dokładnie tak samo jak rzetelna wiedza - ot, facet robi mądrą minę i używa niezrozumiałych słów.
Mam akurat ciekawy przykład z mojego podwórka, gdzie wysiłek popularyzacyjny przyniósł bardzo pozytwny efekt. W ramach popularyzacji wiedzy tajemnej trochę się rozpiszę. :-P
Psoferor Lamport kilka lat temu dokonał rewolucji w systemach rozproszonych wynajdując algorytm, który nazwał Paxos, i który obecnie jest sercem infrastruktury Guglownicy/Pejsbuka/Ćwierkacza i wielu innych, pewnie w każdym banku inwestycyjnym też go można znaleźć.
Algorytmy w systemach rozproszonych trochę odbiegają od reszty, gdzie coś mamy na wejściu, mielimy to coś i wypluwamy coś na wyjściu - tu wiele rzeczy dzieje się równolegle, niektóre rzeczy mogą wykonać się szybciej niż inne i w związku z tym nie można robić żadnych założeń co do kolejności zdarzeń. I mimo wszystko trzeba zapanować nad sytuacją. Umysł człowieka jest bardzo jednowątkowy i ciężko się nim takie systemy obejmuje, a od szukania w nich błędów mam już tiki nerwowe (taki żarcik, ale serio nie ma przelewek, chociaż może wyglądać niepozornie).
Algorytm psoferora Lamporta pozwala agentom/procesom w takim systemie dojść do konsensusu przy dość swobodnych założeniach co do możliwych awarii (na "złośliwe" procesy już nie działa, więc do sieci BitCoinów się nie nadaje, ale do synchronizacji klastra serwerów już tak).
Trochę szlaczków jest, ale nie za wiele. W każdym razie i tak udało mu się zyskać niesławę ciężkiego do strawienia, a co dopiero implementacji. Psoferor Lamport bardzo się z tym źle czuł i napisał papiur pod tytułem "Paxos made simple", gdzie stara się tłumaczyć jak krowie na rowie, tutej un: http://research.microsoft.com/en-us/um/people/lamport/pubs/paxos-simple.pdf
Dowody przez machanie rękami itp faktycznie pomogły, jest łatwiej. Gugiel na przykład zaimplementował sobie tego Paxosa w mniej-więcej takiej formie. Ale dla tabunów inżynierów dalej było ciężko, co sprawiło, że inne psoferory, tym razem ze słonecznej Kalafiornii, dalej były smutne. I wymyśliły algorytm Raft, który robi to co Paxos, tylko że głównym celem jego powstania była łatwość zrozumienia. Do tego udało im się nie użyć ani jednego równanka czy innego zaklęcia. Tutaj on do przeskanowania oczyma (wszystko mówiący tytuł: "In Search of an Understandable Consensus Algorithm"): https://ramcloud.stanford.edu/raft.pdf
Nooo i ruszyło. Nurmalnie chyba każdy choć trochę ogarnięty człeń w branży musi se go zaklepać, nie zdziwię się jak wkrótce pralkę, lodówkę i telewizor będzie można se spiąć w zsynchronizowany klaster. Oryginalnego Paxosa to się teraz używa chyba tylko do męczenia studentów (też żarcik, nie jest tak do końca).
I co terasss? Ja wiem, że w powyższem chodziło i tak o dotarcie do pewnej zainteresowanej grupy, ale Raft zszedł naprawdę nisko. Parę lat temu to była wiedza prawdziwie tajemna, teraz administratorzy się go uczą bo chcą wiedzieć czym zarządzają.
No to Losie dobszsz... Przyjmijmy na moment Twoje założenie na potrzebę tej dyskusji (a może i jeszcze innych w przyszłości, któż wie?), że 1% populacji może/powinno wypowiadać się tylko na określony problemat naukowy, bo 99% wskutek naturalnej bariery która jest w nich nie rozumie tematu, o którym mówi/chce mówić. Rozumiem, że to założenie dotyczy wszystkich dziedzin nauk, tak? Nauk historycznych również, nieprawdaż? No popatrz, a tylu tutaj znawców historii tej starszej i nowszej zawsze się przewija. Czy każdy z nich ma konieczny aparat naukowy do wypowiadania się na określone tematy związane z naukami historycznymi? O formalnym wykształceniu historycznym już nie wspomnę,. Ba! Jeszcze człowieka, który posiada i jedno i drugie wyzwie taki jeden z drugim od lewaków, komunistów i nieuków, a na koniec zmiesza z błotem i nazwie CHAMEM... Czy to również daleki skutek Wielkiej Rewolucji (anty)Francuskiej i głoszonych przez nią haseł? Że każdy udaje teraz, że zna się na Historyji która Magistrą życia jest, jak powiadali Rzymianie?
Nie wiem, czy w historii jest owa bariera koncentracji. Niemniej historia też jest fachem i ma swój warsztat, więc jeden profesjonalny historyk jest wart 10 000 mądrali.
A za wyciąganie żalów osobistych ni z gruszki ni z pietruszki Eden dostaje tak linijką po łapach, że będzie musiał tydzień je moczyć w zimnej wodzie.
Administracja reaguje po uważaniu i nikt jej z działania lub niedziałania nie rozlicza. ZROZUMIAŁEŚ?
los napisal(a): W dawnych czasach ludzie nie mieli problemu z tym, że ksiądz wie więcej ...
Ale właśnie dlatego z ambony on przemawiał, a plebs w ławach słuchał jego "popularyzatorskiej" o Biblii i Tradycji mowy. Chodzi o to, żeby ten kaznodzieja tłumaczył z "polskiego na nasze" i poprawnie i ciekawie, i mądrze, i zrozumiale...
los napisal(a): A teraz byle dupek przemawia z telewizora a ludzie słuchają go jak księdza. Nie ma lepszego dowodu na to, że żyjemy w czasach upadku.
I to jest rewolucja
Dokładnie. A jeszcze większą rewolucję przyniosły te wszystkie internaty. Dupki żołędne klepią w nich dniami i nocami, a inne duraki czytają z zainteresowaniem co najmniej jakby Listy Apostolskie jakie zobaczyli
Po dość długiej i uważnej wątku pozwolę sobie jednak na kilka konkretnych uwag. 1. Ogólna teoria względności to jedna z ostatnich, do których mamy pełne zaufanie, ponieważ opisuje to, co jest a nie stwarza tego, co ewentualnie mogłoby być. Cieszy mnie, że dzięki falom grawitacyjnym możemy znów porozmawiać o pięknej teorii, a jednocześnie mamy pewność, że wszystko o czym mówimy można zweryfikować za pomocą eksperymentów. Kiedyś doświadczenia Edisona, Faradaya i Maxwella doprowadziły do powstania elektrodynamiki, dziś aparatura badawcza, korzystająca z teorii Einsteina, pozwala odkryć, że miliard lat temu doszło do zderzenia czarnych dziur i masa, równa kilku masom Słońca,tak po prostu gdzieś sobie zniknęła. Zamieniła się na fale grawitacyjne. Konkluzje może mniej praktyczne, ale przyznają mi Koledzy że również ciekawe. 2. Koledzy twierdzą, że wiedza jest dostępna wyłącznie wąskiemu gronu specjalistów. Nie do końca się z tym zgadzam. W omawianym przypadku fal grawitacyjnych chodzi o proste zastosowanie zasady analogii. Z klasycznej elektrodynamiki wiemy, że ruchome, naładowane cząstki, mogą być źródłem fal elektromagnetycznych. Chcielibyśmy więc, aby obiekty posiadające masę wysyłały coś w rodzaju "grawitacyjnego promieniowania hamowania." Trafiamy tu jednak na dosyć poważny problem, ponieważ równanie Einsteina nijak nie przypomina równania d' Alemberta, które opisuje ruch falowy. Trzeba więc te przeszkody usunąć, czyli podać warunki, przy których część równania zniknie (jak mówią matematycy - będzie tożsamościowo równa zeru). Jeśli da się to zrobić w sposób formalny, następnym krokiem jest interpretacja fizyczna, która w przypadku FG jest żądaniem szybkich i okresowych zmian pola grawitacyjnego, które w niektórych układach gwiazd podwójnych mogą mieć miejsce. Nawet na pewno mają miejsce. Ergo - aby zrozumieć czym zajmują się spece od fal grawitacyjnych wystarczy tak naprawdę średnie wykształcenie. Ale wiedzieć co robią nie oznacza wiedzieć "w jaki sposób". 3. Znajomość szczególnej a nawet ogólnej teorii względności to jeszcze o wiele za mało by wyjaśnić mechanizm powstawania i propagacji fal grawitacyjnych w czasoprzestrzeni (ani płaskiej, ani zakrzywionej). Tym bardziej nie wystarcza wiedza, nawet zaawansowana, na temat geometrii różniczkowej. Pomijając sprawy interpretacji fizycznej, czasem fundamentalnych rozbieżności w formalizmach, nie tylko między fizykami i matematykami, trzeba mozolnie przegryźć się przez procedury uśredniania, analizy kolejnych wyrazów rozwinięcia poszczególnych składników równania Einsteina etc. OTW jest narzędziem bardzo niewygodnym, nawet jeśli znamy podstawy i potrafimy je stosować w niektórych przypadkach, możemy być całkowicie bezradni w innych konkretnych zagadnieniach. 4. Dla zwykłego śmiertelnika, któremu nie wystarcza wiedza jakościowa i chciałby sobie coś obliczyć szczegółowo, np. za pomocą równań Einsteina wyznaczyć wiek Wszechświata albo tor precesji peryhelium Merkurego, największym problemem jest niedostępność źródeł. Przykładowo, w bardzo przyjemnym podręczniku akademickim "Geometria różniczkowa i jej zastosowania (John Oprea) podano tensor metryczny rozwiązania Schwarzschilda - tego od horyzontu zdarzeń w czarnej dziurze - wraz z informacją, że jeśli chodzi o czterowymiarowe metryki pseudo-riemannowskie (a takie właśnie stanowią rozwiązania równania Einsteina), to można znaleźć wiele dobrych książek omawiających to ciekawe zagadnienie. Bardzo obiecująco wypada książka "Differential Geometry and Relativity Theory" (autor Richard L. Faber), niestety dla polskiego czytelnika taka pozycja nie istnieje, podobnie jak kilka innych pozycji z tej półki. Wielka szkoda.
Nie ma problemów z lengłydżem. Chodzi o dostępność lektury. Nie wiem jak to się stało, że Cundu Cohen był w całości w wersji elektronicznej do pobrania dla każdego. Z tego właśnie powodu o mechanice płynów w końcu wiedziałem tyle co jego nadętość Artymowicz.
los napisal(a): Chyba w tych czasach wszystkie książki są dostępne.
No niestety w przypadku R. L. Faber można przeczytać jedynie 25 stron preview. Jeśli można dostać książkę w jakiś konkretny i pewny sposób albo ją wypożyczyć będę wdzięczny za informację.
robert.gorgon napisal(a): Trafiamy tu jednak na dosyć poważny problem, ponieważ równanie Einsteina nijak nie przypomina równania d' Alemberta, które opisuje ruch falowy. Trzeba więc te przeszkody usunąć, czyli podać warunki, przy których część równania zniknie (jak mówią matematycy - będzie tożsamościowo równa zeru).
Niekoniecznie. Równania Schroedingera, Diraca i Kortewega-de Vriesa nie są hiperboliczne a mają rozwiązania falowe.
robert.gorgon napisal(a): Trafiamy tu jednak na dosyć poważny problem, ponieważ równanie Einsteina nijak nie przypomina równania d' Alemberta, które opisuje ruch falowy. Trzeba więc te przeszkody usunąć, czyli podać warunki, przy których część równania zniknie (jak mówią matematycy - będzie tożsamościowo równa zeru).
Niekoniecznie. Równania Schroedingera, Diraca i Kortewega-de Vriesa nie są hiperboliczne a mają rozwiązania falowe.
Oczywiście, ale np. równanie Schrodingera dlatego jest równaniem falowym, ponieważ istnieje ścisły fizyczny związek między pędem cząstki a długością fali oraz między jej częstotliwością a energią. To są znane z licealnego kursu fizyki wzory de Broglie' a i Plancka.
Fale grawitacyjne to akurat rozwiązania równań falowych d' Alemberta. Zresztą to dosyć dziwne fale, które formalnie są tylko poprawkami do tensora metrycznego, w którym część niezaburzona pochodzi od metryki czasoprzestrzeni takiej jak w szczególnej teorii względności i dodatkowo bez wyrazów pozadiagonalnych (diagonalne są równe +-1). Te poprawki spełniają jednorodne równanie falowe w przypadku próżni. W obecności materii pojawia się prawa strona, która zależy od kolejnych rzędów rozwinięcia składowych tensorów Ricciego oraz tensora materii energii. Mam nadzieję, że czegoś nie pomieszałem.
Jest spore prawdopodobieństwo, że cały ten eksperyment to ściema. Jedna z większych mistyfikacji mających uzasadnić dowolnie duże wydatki na wielkie programy naukawe.
W tym samym momencie, co detekcja sygnału "dwóch czarnych dziur", z dokładnością poniżej milisekund, trzepnął piorun. Nastepne sygnały wykryte zostaną wiosną, gdy na półkuli północnej zacznie się sezon burz. Ale może do tego momentu jakiś odważniak z hukiem pożegna się z 'karierą naukową" i, mając dostęp do danych (detekcja na podst. odbicia , opublikuje nałożenie sygnałów z publikacji na wyładowania atmosferyczne.
qiz napisal(a): Jest spore prawdopodobieństwo, że cały ten eksperyment to ściema. Jedna z większych mistyfikacji mających uzasadnić dowolnie duże wydatki na wielkie programy naukawe.
W tym samym momencie, co detekcja sygnału "dwóch czarnych dziur", z dokładnością poniżej milisekund, trzepnął piorun. Nastepne sygnały wykryte zostaną wiosną, gdy na półkuli północnej zacznie się sezon burz. Ale może do tego momentu jakiś odważniak z hukiem pożegna się z 'karierą naukową" i, mając dostęp do danych (detekcja na podst. odbicia , opublikuje nałożenie sygnałów z publikacji na wyładowania atmosferyczne.
No cóż, historia wielu rewelacyjnych wyników kończy się w taki sposób. W tym przypadku można mówić o błędzie w sztuce, czyli tzw. grubym błędzie eksperymentalnym, ale teoria i metodologia nie budzą wątpliwości. Prof. Fijałkowski z UJ, na wykładach z fizyki cząstek elementarnych zawsze był sceptyczny - bo potwierdzenie eksperymentalne niedostateczne, w teorii zbyt wiele parametrów, może być konieczna jakościowa zmiana. Niedługo potem nastąpił spektakularny sukces - odkrycie boskiej cząstki czyli bozonu Higgsa. Nie chcę nic sugerować, ale ciekaw jestem ile zainwestowano w wielkie zderzacze hadronów, nie wiem, na ile pewna jest kwota 6 miliardów franków z wikipedii. W dodatku chyba się zanosi na kolejne odkrycie, tym razem wywracające cały Model Standardowy. W ogóle można powiedzieć, dosyć cynicznie, że LHC był czymś w rodzaju "ultimate test" dla teorii i nie wiadomo jak potoczyłyby dalsze losy badań naukowych gdyby w roku 2013 bozonu Higgsa jednak nie odkryto. Teraz można powtarzać znany od pół wieku manewr - każdy nowy wynik eksperymentalny spowoduje konieczność wprowadzania kolejnych parametrów do teorii albo - co bardziej interesujące - wyjście poza Model Standardowy. W kolejce czekają Super Symetria, teoria strun, p-bran, M-teoria. Jeden z twórców Modelu Standardowego twierdził, że w tym przypadku możemy być spokojni o weryfikację, bo raczej nie nastąpi za życia autorów.
qiz napisal(a): W ogóle można powiedzieć, dosyć cynicznie, że LHC był czymś w rodzaju "ultimate test" dla teorii i nie wiadomo jak potoczyłyby dalsze losy badań naukowych gdyby w roku 2013 bozonu Higgsa jednak nie odkryto.
Ja tam ręki bym sobie nie dał uciąć za to, że tego bozona odkryto
qiz napisal(a): W ogóle można powiedzieć, dosyć cynicznie, że LHC był czymś w rodzaju "ultimate test" dla teorii i nie wiadomo jak potoczyłyby dalsze losy badań naukowych gdyby w roku 2013 bozonu Higgsa jednak nie odkryto.
Ja tam ręki bym sobie nie dał uciąć za to, że tego bozona odkryto
los napisal(a):
qiz napisal(a): Jest spore prawdopodobieństwo, że cały ten eksperyment to ściema.
Wiewiórki idealistyczne ćwiąkają, że 90% eksperymentów z fizyki to ściemy. Wiewiórki nieco bardziej cyniczne podnoszą tę liczbę do 99% i dalej.
Po prostu - fizyka skończyła się w okolicach roku 1970 a fizycy nadal żyją i chcą żyć.
Nie wiem jak było, ale odkrycie bozonu Higgsa to na pewno zaskoczenie. Wielu już dystansowało się od MS, jednak na budowę potężnych laboratoriów badawczych posła naprawdę gruba kasa, no więc...
Komentarz
Uzasadnię to na przykładzie rzeczonej szczególnej teorii względności, która wyrafinowaniem matematycznym sięga niewiele poza liceum o specjalności fizmat a pojęciowo jest bardzo prosta. By ją jednak zrozumieć trzeba czegoś, co wykracza poza możliwości 99% populacji - koncentracji. To jest nieprzekraczalna bariera poznawcza. Więc sam aparat matematyczny taki istotny nie jest, zaletą matematyki jest to, że tego poziomu wymaga i przez to bezbłędnie odsiewa tych co mogą od tych co nie mogą.
Kiedyś wysiliłem się i opisałem mechanizmy emisji pieniądza. Z matematyki były tam cztery działania ale tekst wymagał skupienia. Wszystkie bez wyjątku komentarze wskazywały, że żaden czytelnik nie skalał się tym wysiłkiem.
I tak życia braknie, żeby wszystko poznać, choćby z nazwy.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Dziś niestety wszyscy jesteśmy dziećmi Wielkiej Rewolucji (anty)Francuskiej i kult równości wynosimy nad wiarę w Boga, nawet jeśli twierdzimy, że jest inaczej. Nie jesteśmy w stanie znieść żadnej nierówności.
A ludzie nie są równi, jeden zrobi potrójne salto w tył a drugi nie zrobi, jeden zna ogólną teorię względności a drugi nie zna. Z tym saltem to ludzie z wściekłości gryzą ręce i tarzają się po podłodze ale nic zrobić nie mogą - kto tego salta nie zrobi, ten nie zrobi, nic się oszukać nie da. Ale z wiedzą jest lepiej, oszustwo jest dziecinnie łatwe, bo szarlataneria z zewnątrz wygląda dokładnie tak samo jak rzetelna wiedza - ot, facet robi mądrą minę i używa niezrozumiałych słów.
Psoferor Lamport kilka lat temu dokonał rewolucji w systemach rozproszonych wynajdując algorytm, który nazwał Paxos, i który obecnie jest sercem infrastruktury Guglownicy/Pejsbuka/Ćwierkacza i wielu innych, pewnie w każdym banku inwestycyjnym też go można znaleźć.
Algorytmy w systemach rozproszonych trochę odbiegają od reszty, gdzie coś mamy na wejściu, mielimy to coś i wypluwamy coś na wyjściu - tu wiele rzeczy dzieje się równolegle, niektóre rzeczy mogą wykonać się szybciej niż inne i w związku z tym nie można robić żadnych założeń co do kolejności zdarzeń. I mimo wszystko trzeba zapanować nad sytuacją. Umysł człowieka jest bardzo jednowątkowy i ciężko się nim takie systemy obejmuje, a od szukania w nich błędów mam już tiki nerwowe (taki żarcik, ale serio nie ma przelewek, chociaż może wyglądać niepozornie).
Algorytm psoferora Lamporta pozwala agentom/procesom w takim systemie dojść do konsensusu przy dość swobodnych założeniach co do możliwych awarii (na "złośliwe" procesy już nie działa, więc do sieci BitCoinów się nie nadaje, ale do synchronizacji klastra serwerów już tak).
Pierwotny papiur psoferora można zobaczyć tutaj: http://research.microsoft.com/en-us/um/people/lamport/pubs/lamport-paxos.pdf
Trochę szlaczków jest, ale nie za wiele. W każdym razie i tak udało mu się zyskać niesławę ciężkiego do strawienia, a co dopiero implementacji. Psoferor Lamport bardzo się z tym źle czuł i napisał papiur pod tytułem "Paxos made simple", gdzie stara się tłumaczyć jak krowie na rowie, tutej un:
http://research.microsoft.com/en-us/um/people/lamport/pubs/paxos-simple.pdf
Dowody przez machanie rękami itp faktycznie pomogły, jest łatwiej. Gugiel na przykład zaimplementował sobie tego Paxosa w mniej-więcej takiej formie. Ale dla tabunów inżynierów dalej było ciężko, co sprawiło, że inne psoferory, tym razem ze słonecznej Kalafiornii, dalej były smutne. I wymyśliły algorytm Raft, który robi to co Paxos, tylko że głównym celem jego powstania była łatwość zrozumienia. Do tego udało im się nie użyć ani jednego równanka czy innego zaklęcia. Tutaj on do przeskanowania oczyma (wszystko mówiący tytuł: "In Search of an Understandable Consensus Algorithm"):
https://ramcloud.stanford.edu/raft.pdf
Nooo i ruszyło. Nurmalnie chyba każdy choć trochę ogarnięty człeń w branży musi se go zaklepać, nie zdziwię się jak wkrótce pralkę, lodówkę i telewizor będzie można se spiąć w zsynchronizowany klaster. Oryginalnego Paxosa to się teraz używa chyba tylko do męczenia studentów (też żarcik, nie jest tak do końca).
I co terasss? Ja wiem, że w powyższem chodziło i tak o dotarcie do pewnej zainteresowanej grupy, ale Raft zszedł naprawdę nisko. Parę lat temu to była wiedza prawdziwie tajemna, teraz administratorzy się go uczą bo chcą wiedzieć czym zarządzają.
Czy to również daleki skutek Wielkiej Rewolucji (anty)Francuskiej i głoszonych przez nią haseł? Że każdy udaje teraz, że zna się na Historyji która Magistrą życia jest, jak powiadali Rzymianie?
A za wyciąganie żalów osobistych ni z gruszki ni z pietruszki Eden dostaje tak linijką po łapach, że będzie musiał tydzień je moczyć w zimnej wodzie.
Administracja reaguje po uważaniu i nikt jej z działania lub niedziałania nie rozlicza. ZROZUMIAŁEŚ?
jego "popularyzatorskiej" o Biblii i Tradycji mowy.
Chodzi o to, żeby ten kaznodzieja tłumaczył z "polskiego na nasze" i poprawnie i ciekawie, i mądrze, i zrozumiale...
To mój szesnastoletni pierworodny o... tym wątku!
(A dokładniej: o wszystkich podwątkach-i-offtopicach-i-linkach do inszych "ciekawych" rzeczy.)
1. Ogólna teoria względności to jedna z ostatnich, do których mamy pełne zaufanie, ponieważ opisuje to, co jest a nie stwarza tego, co ewentualnie mogłoby być. Cieszy mnie, że dzięki falom grawitacyjnym możemy znów porozmawiać o pięknej teorii, a jednocześnie mamy pewność, że wszystko o czym mówimy można zweryfikować za pomocą eksperymentów. Kiedyś doświadczenia Edisona, Faradaya i Maxwella doprowadziły do powstania elektrodynamiki, dziś aparatura badawcza, korzystająca z teorii Einsteina, pozwala odkryć, że miliard lat temu doszło do zderzenia czarnych dziur i masa, równa kilku masom Słońca,tak po prostu gdzieś sobie zniknęła. Zamieniła się na fale grawitacyjne. Konkluzje może mniej praktyczne, ale przyznają mi Koledzy że również ciekawe.
2. Koledzy twierdzą, że wiedza jest dostępna wyłącznie wąskiemu gronu specjalistów. Nie do końca się z tym zgadzam. W omawianym przypadku fal grawitacyjnych chodzi o proste zastosowanie zasady analogii. Z klasycznej elektrodynamiki wiemy, że ruchome, naładowane cząstki, mogą być źródłem fal elektromagnetycznych. Chcielibyśmy więc, aby obiekty posiadające masę wysyłały coś w rodzaju "grawitacyjnego promieniowania hamowania." Trafiamy tu jednak na dosyć poważny problem, ponieważ równanie Einsteina nijak nie przypomina równania d' Alemberta, które opisuje ruch falowy. Trzeba więc te przeszkody usunąć, czyli podać warunki, przy których część równania zniknie (jak mówią matematycy - będzie tożsamościowo równa zeru). Jeśli da się to zrobić w sposób formalny, następnym krokiem jest interpretacja fizyczna, która w przypadku FG jest żądaniem szybkich i okresowych zmian pola grawitacyjnego, które w niektórych układach gwiazd podwójnych mogą mieć miejsce. Nawet na pewno mają miejsce.
Ergo - aby zrozumieć czym zajmują się spece od fal grawitacyjnych wystarczy tak naprawdę średnie wykształcenie. Ale wiedzieć co robią nie oznacza wiedzieć "w jaki sposób".
3. Znajomość szczególnej a nawet ogólnej teorii względności to jeszcze o wiele za mało by wyjaśnić mechanizm powstawania i propagacji fal grawitacyjnych w czasoprzestrzeni (ani płaskiej, ani zakrzywionej). Tym bardziej nie wystarcza wiedza, nawet zaawansowana, na temat geometrii różniczkowej. Pomijając sprawy interpretacji fizycznej, czasem fundamentalnych rozbieżności w formalizmach, nie tylko między fizykami i matematykami, trzeba mozolnie przegryźć się przez procedury uśredniania, analizy kolejnych wyrazów rozwinięcia poszczególnych składników równania Einsteina etc. OTW jest narzędziem bardzo niewygodnym, nawet jeśli znamy podstawy i potrafimy je stosować w niektórych przypadkach, możemy być całkowicie bezradni w innych konkretnych zagadnieniach.
4. Dla zwykłego śmiertelnika, któremu nie wystarcza wiedza jakościowa i chciałby sobie coś obliczyć szczegółowo, np. za pomocą równań Einsteina wyznaczyć wiek Wszechświata albo tor precesji peryhelium Merkurego, największym problemem jest niedostępność źródeł. Przykładowo, w bardzo przyjemnym podręczniku akademickim "Geometria różniczkowa i jej zastosowania (John Oprea) podano tensor metryczny rozwiązania Schwarzschilda - tego od horyzontu zdarzeń w czarnej dziurze - wraz z informacją, że jeśli chodzi o czterowymiarowe metryki pseudo-riemannowskie (a takie właśnie stanowią rozwiązania równania Einsteina), to można znaleźć wiele dobrych książek omawiających to ciekawe zagadnienie. Bardzo obiecująco wypada książka "Differential Geometry and Relativity Theory" (autor Richard L. Faber), niestety dla polskiego czytelnika taka pozycja nie istnieje, podobnie jak kilka innych pozycji z tej półki. Wielka szkoda.
Fale grawitacyjne to akurat rozwiązania równań falowych d' Alemberta. Zresztą to dosyć dziwne fale, które formalnie są tylko poprawkami do tensora metrycznego, w którym część niezaburzona pochodzi od metryki czasoprzestrzeni takiej jak w szczególnej teorii względności i dodatkowo bez wyrazów pozadiagonalnych (diagonalne są równe +-1). Te poprawki spełniają jednorodne równanie falowe w przypadku próżni. W obecności materii pojawia się prawa strona, która zależy od kolejnych rzędów rozwinięcia składowych tensorów Ricciego oraz tensora materii energii. Mam nadzieję, że czegoś nie pomieszałem.
Jedna z większych mistyfikacji mających uzasadnić dowolnie duże wydatki na wielkie programy naukawe.
W tym samym momencie, co detekcja sygnału "dwóch czarnych dziur", z dokładnością poniżej milisekund, trzepnął piorun.
Nastepne sygnały wykryte zostaną wiosną, gdy na półkuli północnej zacznie się sezon burz. Ale może do tego momentu jakiś odważniak z hukiem pożegna się z 'karierą naukową" i, mając dostęp do danych (detekcja na podst. odbicia , opublikuje nałożenie sygnałów z publikacji na wyładowania atmosferyczne.
Po prostu - fizyka skończyła się w okolicach roku 1970 a fizycy nadal żyją i chcą żyć.