"Czarne oceany", "Inne pieśni", "W kraju niewiernych" Jacka Dukaja
Nie kojarzę
Cztery jego eseje/zbiory esejów/wynurzenia/oh, chrzanić klasyfikacje mianowicie "Wieszanie", "Kinderszenen", "Samuel Zborowski" i "Reytan. Upadek Polski"
I jeszcze podsunę książkę nie z naszej bajki. "Kapuściński" Domosławskiego. Wątki agenturalne i obyczajowe, przez które stała się głośna, są w sumie mało ciekawe. Mentalność drugiej strony, pokazana szczerze i bez zwyczajowego retuszu na potrzeby mas, bezcenna.
Jako mieszaniec mam słabość do mieszańca Teodora Parnickiego. Niemiec dorastający w rosyjskiej i polskiej kulturze w chińskim Harbinie, mieszkający w Meksyku i PRL, piszący po polsku składnią greki antycznej. "Tylko Beatrycze" to mistrzowska wiwisekcja duszy Polaków, zarówno pod względem warsztatu literackiego (nawiązania do Słowackiego z wieku XIV) jak psychoanalitycznym (nie lubię, ale gra papieża Jana XXII z bohaterem po prostu wgniata w fotel). Powieść totalna, która mówi, że Europa jest tutaj i teraz, nawet gdy Polski na mapie brak.
Nu z Parnickiego to oczywiście Srebrne orły. Czy to w Orłach była scena jak się Bolesław zastanawiał czy lepiej mieć własnego konia czy takiego na patyku, od cesarza?
i (wprawdzie już nie polskiej autorki, ale piszącej o Polakach) Aileen Orr
Żołnierze Armii Andersa wychowali misia na Polaka - nigdy w Polsce nie był, ale rozumiał polski język i myślał po polsku. Np. był bardzo uważny wobec kobiet i dzieci. Inteligentny, sprytny, pogodny, nie znosił chamstwa. Szlachetny A to tylko niedźwiedź. Zwierzę
Dukaj to najlepszy demiurg w historii polskiej sf (wg mnie). Z wielkim rozmachem tworzy światy swoich powieści, są one kompletne i spójne. Bardzo ciekawie zawiązuje też wątki, jego historie są rozbudowane. Albo potrafi łączyć historię z fantastyką, Lód jest do pewnego momentu znakomity. No właśnie, do pewnego momentu, w powieściach Dukaja brakuje kropki nad i. Albo jest to efekt zamierzony, bo autor nie chce trywialnych rozwiązań, albo po prostu brakuje mu konceptu. Odnoszę wrażenie, że Dukaj zaczyna z wielkim rozmachem, ale w pewnym momencie wyparowuje inwencja i kończymy jakoś.
Dukaja czytałem dawno, kiedy płodził powieść za powieścią (on coś w ostatnich paru lata wydał ?), może po prostu jego zakończeń nie zrozumiałem. Bo zauważyłem, że czytając to samo w wieku lat 20, później 30, a jeszcze później w 40 inaczej odbieram pewne lektury (do Dukaja jednak nigdy nie wróciłem, czytałem zawsze raz). Np. do Chestertona podchodziłem parę razy, zawsze kończyło się poirytowaniem. Do dziś nie odpowiadają mi przekłady, chyba żeby poznać w pełni Chestertona trzeba czytać w jego ojczystym języku (nie potrafię, gadam tylko średnio), natomiast już po ostatnim, ponownym podejściu, doceniam. Generalnie mam pewną dziwną przypadłość, bardzo ciężko mi się czyta starszą (czyli niewspółczesną) literaturę angielską. Dekoncentruje się, jakbym czytał myśli sformułowane przez maszynę, monotonia, wątki gdzieś uciekają.
Komentarz
Łysiak starszy zachwalał.
Mackiewicz młodszy wszystko - dla rozumu.
Czy to w Orłach była scena jak się Bolesław zastanawiał czy lepiej mieć własnego konia czy takiego na patyku, od cesarza?
Srebrne Orły na poczatek. Taki żółty szlak dla Paranoickoidów.
Jeśli chodzi o współczesną Polskę, to "Generał Barcz" i "Kariera Nikodema Dyzmy".
Żołnierze Armii Andersa wychowali misia na Polaka - nigdy w Polsce nie był, ale rozumiał polski język i myślał po polsku. Np. był bardzo uważny wobec kobiet i dzieci. Inteligentny, sprytny, pogodny, nie znosił chamstwa. Szlachetny
A to tylko niedźwiedź. Zwierzę
Dukaja czytałem dawno, kiedy płodził powieść za powieścią (on coś w ostatnich paru lata wydał ?), może po prostu jego zakończeń nie zrozumiałem. Bo zauważyłem, że czytając to samo w wieku lat 20, później 30, a jeszcze później w 40 inaczej odbieram pewne lektury (do Dukaja jednak nigdy nie wróciłem, czytałem zawsze raz). Np. do Chestertona podchodziłem parę razy, zawsze kończyło się poirytowaniem. Do dziś nie odpowiadają mi przekłady, chyba żeby poznać w pełni Chestertona trzeba czytać w jego ojczystym języku (nie potrafię, gadam tylko średnio), natomiast już po ostatnim, ponownym podejściu, doceniam. Generalnie mam pewną dziwną przypadłość, bardzo ciężko mi się czyta starszą (czyli niewspółczesną) literaturę angielską. Dekoncentruje się, jakbym czytał myśli sformułowane przez maszynę, monotonia, wątki gdzieś uciekają.
JORGE>