Skip to content

Taki Duży Taki Mały może świętym być.

edytowano March 2015 w Forum ogólne
A właśnie że nie może.

Czytam sobie właśnie Dzienniczek św Faustyny i historia jej się zaczęła od tego że objawił jej się Jezus na dyskotece. Po takim zdarzeniu nikt nie zostałby obojętnym.

Nie ma równości. Zwykli śmiertelnicy nie rozmawiają z Jezusem i Matką Boską. Są skazani na życie wiarą bądź niewiarą w ciągłej niepewności czy są dobrymi ludźmi, czy żyją jak należy czy raczej marnują swoje życie i czy Bóg interesuje się ich losem. I to w codziennej monotonii banalnych czynności które do nas należą.

Przeczytalbym "Dzienniczek" zwykłego smiertelnika, który z Bogiem nie gawędził sobie, ale jednak go odnalazł.
«1

Komentarz

  • Problem jest taki, że Pan Bóg jest transcendentny.
    Znaczy to, że Go poznajesz jak umierasz.
    Była taka opowieść Ojców Pustyni, że jeden abba umierał i oczy mu zaczęły świecić dziwnym blaskiem. Pytają go:
    - Co widzisz? Aniołów? Matkę?
    - Czy to konieczne żebym mówił?
    - nie.
    - A to dziękuję.
    I zmarł.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Problem jest taki, że Pan Bóg jest transcendentny.
    Znaczy to, że Go poznajesz jak umierasz.
    Była taka opowieść Ojców Pustyni, że jeden abba umierał i oczy mu zaczęły świecić dziwnym blaskiem. Pytają go:
    - Co widzisz? Aniołów? Matkę?
    - Czy to konieczne żebym mówił?
    - nie.
    - A to dziękuję.
    I zmarł.
    Czyli życie na ziemi pod ciągłym znakiem zapytania

  • ale dla każdego jest taki sam znak zapytania. św. siostra Faustyna miała objawienia, czy to znaczy że było jej łatwiej? Kolega poczyta jak ona cierpiała, fizycznie, duchowo, ile znosiła szykan i szyderstw ze strony sióstr. Przechlapane miała. Nie zapominajmy, że żyła ona w epoce, gdy inna wizjonerka, mateczka Kozłowska, zakładała kościół mariawitów... Dwie dusze, dwie drogi, droga szeroka mateczki Kozłowskiej (wielka katedra w Płocku, własna religia, wow!), i mała, kręta droga siostry Faustyny (upokorzenia, cierpienie, funkcjonowanie w tzw. drugim chórze, zdecydowanie poza mainstreamem, nie udało jej się założyć zgromadzenia). Miała pewnie miliard razy więcej pokus niż zwykły zjadacz chleba.
  • raste napisal(a):
    Czyli życie na ziemi pod ciągłym znakiem zapytania

    Zawsze może być dla Kolegi pociechą modlitwa francuskiego żołnierza rewolucyjnego:

    Panie Boże, jeżeli istniejesz, zbaw duszę moją, jeśli ją mam!
  • "Ô mon Dieu, si tu existes,
    Sauve mon âme, si j’en ai une …"
    Ernest Renan, La prière du sceptique
  • Sarmata1.2 napisal(a):
    ale dla każdego jest taki sam znak zapytania. św. siostra Faustyna miała objawienia, czy to znaczy że było jej łatwiej? Kolega poczyta jak ona cierpiała, fizycznie, duchowo, ile znosiła szykan i szyderstw ze strony sióstr. Przechlapane miała. Nie zapominajmy, że żyła ona w epoce, gdy inna wizjonerka, mateczka Kozłowska, zakładała kościół mariawitów... Dwie dusze, dwie drogi, droga szeroka mateczki Kozłowskiej (wielka katedra w Płocku, własna religia, wow!), i mała, kręta droga siostry Faustyny (upokorzenia, cierpienie, funkcjonowanie w tzw. drugim chórze, zdecydowanie poza mainstreamem, nie udało jej się założyć zgromadzenia). Miała pewnie miliard razy więcej pokus niż zwykły zjadacz chleba.
    tez w Plocku?
    ale jaja...

  • Sarmata1.2 napisal(a):
    ale dla każdego jest taki sam znak zapytania. św. siostra Faustyna miała objawienia, czy to znaczy że było jej łatwiej? Kolega poczyta jak ona cierpiała, fizycznie, duchowo, ile znosiła szykan i szyderstw ze strony sióstr. Przechlapane miała. Nie zapominajmy, że żyła ona w epoce, gdy inna wizjonerka, mateczka Kozłowska, zakładała kościół mariawitów... Dwie dusze, dwie drogi, droga szeroka mateczki Kozłowskiej (wielka katedra w Płocku, własna religia, wow!), i mała, kręta droga siostry Faustyny (upokorzenia, cierpienie, funkcjonowanie w tzw. drugim chórze, zdecydowanie poza mainstreamem, nie udało jej się założyć zgromadzenia). Miała pewnie miliard razy więcej pokus niż zwykły zjadacz chleba.
    Nie twierdzę że miała łatwiej.

    Zastanawiam się nad hasłem, które jest teraz modne w kościele "każdy może być świętym". Jeżeli może to i powinien. A może to hasło jest jednak nadużyciem.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    raste napisal(a):
    Czyli życie na ziemi pod ciągłym znakiem zapytania

    Zawsze może być dla Kolegi pociechą modlitwa francuskiego żołnierza rewolucyjnego:

    Panie Boże, jeżeli istniejesz, zbaw duszę moją, jeśli ją mam!
    Dobre, ale takie asekuranctwo to bardziej wegetacja niż życie.
  • raste napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    raste napisal(a):
    Czyli życie na ziemi pod ciągłym znakiem zapytania

    Zawsze może być dla Kolegi pociechą modlitwa francuskiego żołnierza rewolucyjnego:

    Panie Boże, jeżeli istniejesz, zbaw duszę moją, jeśli ją mam!
    Dobre, ale takie asekuranctwo to bardziej wegetacja niż życie.

    Jakie asekuranctwo, a? W kościele Kolega był? No to wie Kolega, że Pan Bóg istnieje. Dzienniczek czytał? No to wie, że nas kocha.

    No.

    A że Go Kolega nie widział? Wot, taki lajf. Kto Krzyż odgadnie, ten nie upadnie. Wie Kolega, kto te słowa napisał? Ja przez przypadek wiem, to i trochę mi się odechciało odgadywać.

    Asekuranctwo... Niby, w sensie, że co. Jaki, w sensie, zarzut, a?
  • We Lwowie Karol poznaje Zofię Nikorowiczównę, zakochuje się w niej i w 1833 r. biorą ślub. Osiedlają się w rodzinnej posiadłości w Skwarzawie i wydawać by się mogło, że rozpoczął się w życiu zakochanych małżonków miodowy miesiąc. Karol i Zofia przeżywają niestety okres niewyobrażalnego cierpienia i smutku, kiedy dosłownie „zwątpienie przepalało serce na wskroś”. W ciągu kilku lat umiera w wieku niemowlęcym ich pięcioro dzieci. Zdruzgotani małżonkowie wracają do Lwowa, ale i tutaj życie Karola Antoniewicza nie zamienia się w sielankę. Osłabiona fizycznie i psychicznie Zofia pomimo podejmowanych prób leczenia umiera w 1839 r. na gruźlicę.

    W rozmowie nadmieniłem, iż tu znajduje się jedna rodzina opuszczona, której zapewne ani lekarz, ani ksiądz nie odwiedzi, ponieważ znajduje się chlewie. Ks. Antoniewicz natychmiast wstał i wyszedł… W środku zastał męża i żonę, leżących na gnoju w ostatnim stadium cholery, obok siedziało dwoje skulonych dzieci. Ks. Antoniewicz zaraz zaczął spowiadać chorych, ale gdy żadne ze słabości nie mogło się podnieść, kładł się kolejno przy każdym z nich na gnoju, żeby ich wyspowiadać i nie opuścił ich, aż wydali ostatnie tchnienie. Wyprowadził z chlewa dwoje zanieczyszczonych i brudnych dzieci, sam je umył i poprosił mnie, bym miał na nich staranie, póki się kto z krewnych nie znajdzie.

    Umarł 14 listopada 1852 r., w wieku 45 lat na cholerę, której epidemia szalała wtedy w Wielkopolsce.

    http://zgg.gosc.pl/doc/2385972.Krzyza-sie-nie-lekam
  • edytowano March 2016
    Co za życiorys! Nie wiedziałam, że prawdziwy Święty jest autorem pieśni "W krzyżu cierpienie". Dzięki Ignacu.

    @raste:
    "Przeczytalbym "Dzienniczek" zwykłego smiertelnika, który z Bogiem nie gawędził sobie, ale jednak go odnalazł."

    Pierwszy z brzegu przykład- " Dzienniczek perkusisty" Jana Budziaszka ze Skaldów. Takich świadectw jest multum.
  • edytowano March 2016
    raste:
    Po takim zdarzeniu nikt nie zostałby obojętnym.
    Oj, nie wiemy, bo skąd - ile takich zdarzeń było. Obojętnych w odpowiedzi...

    A co do panny Hanny Kowalskiej - inne miała zadanie na tym świecie, to i nie ma co (się) porównywać. Ona bardziej jak starobiblijni proprocy: głos wołający na puszczy!
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    raste napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    raste napisal(a):
    Czyli życie na ziemi pod ciągłym znakiem zapytania

    Zawsze może być dla Kolegi pociechą modlitwa francuskiego żołnierza rewolucyjnego:

    Panie Boże, jeżeli istniejesz, zbaw duszę moją, jeśli ją mam!
    Dobre, ale takie asekuranctwo to bardziej wegetacja niż życie.
    Jakie asekuranctwo, a? W kościele Kolega był? No to wie Kolega, że Pan Bóg istnieje. Dzienniczek czytał? No to wie, że nas kocha.

    No.

    A że Go Kolega nie widział? Wot, taki lajf. Kto Krzyż odgadnie, ten nie upadnie. Wie Kolega, kto te słowa napisał? Ja przez przypadek wiem, to i trochę mi się odechciało odgadywać.

    Asekuranctwo... Niby, w sensie, że co. Jaki, w sensie, zarzut, a?

    Asekuranctwo w trybie przypuszczajacym. Jeśli istniejesz.



  • @raste Dlaczego "nie może"?
  • błogosławieni którzy nie uwidzieli a uwierzyli - sam Jezus to powiedział, i ja mu wierzę

    przekornie powiem że św.Faustyna to miała z górki...
  • marniok napisal(a):
    błogosławieni którzy nie uwidzieli a uwierzyli - sam Jezus to powiedział, i ja mu wierzę

    przekornie powiem że św.Faustyna to miała z górki...
    Z jednej strony tak, ale z drugiej przez długi czas - OIDP - miała wątpliwości, czy te objawienia nie były zwodzeniami. To musiało być bardzo męczące.

  • Jakby droga do świętości miała nie być męcząca ;)
  • Na drodze do świętości piętrzą się przeszkody, czy łatwiej czy stary czy kiedy jesteś młody, dążyć do celu, gdy przeszkadza tak dużo. Jak mocna musi być wieczność, skoro tak słabe jutro!
  • Często po ludzku rozumiana sprawiedliwość przeszkadza. Mój mocno nieświęty kolega przyjął chrzest tuż przed śmiercią (podobnie jak Jacek Kaczmarski).
  • Oczywiście, że nie ma równości. Każde dziecko jest traktowane indywidualnie przez Pana Boga, prowadzone do świętości (czyli do Boga) odrębną, niepowtarzalną drogą - i tego typu porównania nie mają żadnego sensu.
  • mmaria napisal(a):
    @raste Dlaczego "nie może"?
    Pytanie co to znaczy być świętym. To że Faustyna widziała Jezusa może nie jest kluczowe, ale że miała z nim osobową relację. Wydaje mi się, że to "spotkanie" jest niezbędne, nie tylko wypełnianie pewnych formulek.
  • W Dzienniczku poruszające są relacje tego, jak bardzo św. Faustyna była wystawiana na próbę przez Pana Jezusa. Otrzymuje polecenia wydane przez Pana Jezusa - ale równocześnie ma słuchać spowiednika, który mówi coś zupełnie innego. Polecenie namalowania obrazu kontra słowa spowiednika: "w swojej duszy ma siostra malować obraz Boga", polecenie opuszczenia zakonu i założenia nowego zgromadzenia kontra absolutny brak zgody przełożonych itd.
    I wizja prześladowania przez Kościół, zanim trafi na ołtarze jako święta.
    Tak wiele wycierpiała, że naprawdę trudno jej zazdrościć.
  • "historia jej się zaczęła od tego że objawił jej się Jezus na dyskotece. Po takim zdarzeniu nikt nie zostałby obojętnym"

    kilka lat to trwało, zanim przestała być "obojętna" ("jak długo jeszcze zwodzić mnie będziesz!")
  • mmaria napisal(a):
    Często po ludzku rozumiana sprawiedliwość przeszkadza. Mój mocno nieświęty kolega przyjął chrzest tuż przed śmiercią (podobnie jak Jacek Kaczmarski).
    Ale nie zastanawiacie się tak konkretniej nad tym. Mi przez wielki post i okoliczne eventy sumienie gryzie. Czy inni przyjmą chrzest przed śmiercią czy co zrobią to nie wnikam.
  • Mania napisal(a):
    Co za życiorys! Nie wiedziałam, że prawdziwy Święty jest autorem pieśni "W krzyżu cierpienie". Dzięki Ignacu.

    @raste:
    "Przeczytalbym "Dzienniczek" zwykłego smiertelnika, który z Bogiem nie gawędził sobie, ale jednak go odnalazł."

    Pierwszy z brzegu przykład- " Dzienniczek perkusisty" Jana Budziaszka ze Skaldów. Takich świadectw jest multum.
    Dorzucę do stoiska :)

  • "Zwykli śmiertelnicy nie rozmawiają z Jezusem i Matką Boską".

    A powinni. Pan Jezus czeka, Maryja czeka.
  • edytowano March 2016
    romeck napisal(a):
    raste:
    Po takim zdarzeniu nikt nie zostałby obojętnym.
    Oj, nie wiemy, bo skąd - ile takich zdarzeń było. Obojętnych w odpowiedzi...

    A co do panny Hanny Kowalskiej - inne miała zadanie na tym świecie, to i nie ma co (się) porównywać. Ona bardziej jak starobiblijni proprocy: głos wołający na puszczy!
    Heleny Kowalskiej.

    edit: oczywiście, klawiaturowe przejęzyczenie...
  • "przeczytalbym dzienniczek zwyklego smiertelnika, ktor yz Bogiem nie gawedzil ale go odnalazl."

    polecam: Dzienniczek sw. Faustyny
    Dzienniczek sw. Teresy od Dzieciatka Jezus
  • Exspectans napisal(a):
    marniok napisal(a):
    błogosławieni którzy nie uwidzieli a uwierzyli - sam Jezus to powiedział, i ja mu wierzę

    przekornie powiem że św.Faustyna to miała z górki...
    Z jednej strony tak, ale z drugiej przez długi czas - OIDP - miała wątpliwości, czy te objawienia nie były zwodzeniami. To musiało być bardzo męczące.

    tak czy siak Bóg sobie w stopę nie strzela i słabeuszy nie wybiera zatem podtrzymuję swoje zdanie
  • raste napisal(a):
    mmaria napisal(a):
    @raste Dlaczego "nie może"?
    Pytanie co to znaczy być świętym. To że Faustyna widziała Jezusa może nie jest kluczowe, ale że miała z nim osobową relację. Wydaje mi się, że to "spotkanie" jest niezbędne, nie tylko wypełnianie pewnych formulek.
    Męczy mnie ten wątek ;)
    Przede wszystkim dlatego, że wydaje mi się ważny a nie bardzo wiem, jak napisać - dotyka bardzo osobistych przeżyć. Pewnie strywializuję, ale jednak parę słów dorzucę.
    Otóż ja gadam sobie z Panem Jezusem codziennie. Jeżeli siedzę przy biurku, to patrzę na Jego obraz namalowany przez ośmioletnią Akiane. To bardzo współczesny wizerunek, odwzajemniający spojrzenie; wiem, że nie muszę dużo "mówić", że Chrystus przenika mnie na wylot i w Jego oczach odczytuję to, co w danej chwili jest mi potrzebne.
    To bardzo bliska relacja - czasem dziękuję, czasem proszę, czasem się wręcz wykłócam, czasem mam wrażenie, że Dobry Pan Jezus patrzy na mnie z pełną akceptacją, a czasem z odrobiną politowania;)
    Rzecz jasna do rozmowy z Chrystusem nie jest mi potrzebny żaden obrazek, ale cieszę się, że od ponad roku stoi na biurku.
    image
    Czy zawsze taką relację, bez której obecnie nie wyobrażam sobie życia, umiałam nawiązać? No nie, dochodziłam do niej przez wiele lat, pomijając durnieńką młodość. Szczęśliwie nigdy nie straciłam wiary w Boga, ale dłuuuuuugi czas Chrystus był dla mnie postacią z katechizmu. Żeby się nie rozwodzić - musiałam doświadczyć dźwignięcia osobistego krzyża, potem było tzw. normalne życie i powolne docieranie do Matki Najświętszej (również dzięki pielgrzymkom) i dopiero poprzez Nią do Syna.
    Dwa lata temu pielgrzymowałam do Ziemi Świętej, nawet nie będę próbowała opisać tego uczucia miłości, którą czułam modląc się przy skale w Ogrodzie Oliwnym.

    Pytanie "co to znaczy być świętym" rozumiem bardzo prosto - trafić do Raju. Koniec, kropka. Dlatego każdy może, wręcz każdy jest stworzony do świętości. Zgodzę się, że samo "wypełnianie pewnych formułek" nie wystarczy, natomiast do osiągnięcia tego celu absolutnie nie jest konieczna "osobowa relacja" z Panem Bogiem. Oczywista oczywistość.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.