balbina napisal(a): "po celnym rzucie podczas meczu unosi reke do nieba" - znaczy sie hajlowanie mniejszym grzechem niz znak Krzyza. Ty Jorge faktycznie jestes specjalista od smaczkow...
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Nie znam się na panach husarzach, ale jeden mój znajomy bełł ułanem i powiada, że jak szarżuje pułk ułanów, to żadna zapora piechoty się nie ostanie. Gdy piechociarz widzi napierające konie i lance, to rzuca karabin i wykonuje w tył zwrot, naprzód biegiem marsz. W tym momencie ułana zadaniem jest trafić go między łopatki lancą. Potem ją odrzuca i robi szablą.
To jest dobry opis współczesnej wojny, w której zazwyczaj jedna ze stron jest bezbronna. Mogą niby mieć karabiny ale wykonane z papieru byłyby równie skuteczne a lżejsze. Co Kościół Święty mówi o takim prowadzeniu wojny? Bo w jakimś katechizmie już z XX wieku przeczytałem, że jeśli wrogowi wypadnie broń z ręki, to należy poczekać aż podniesie. Moje spontaniczne komentarze na temat Pana Papieża miały mocno bluźnierczy charakter.
No tak, to ciekawe. Wychodzi, że po katolicku nie da się żyć, a już zwłaszcza wojować. Idee mają konsekwencje. Jeśli się nie da po katolicku wojować, daje to pewien przepis na życie: wycofujemy się do klasztorów i pustelni, rodzin nie zakładamy i rozmodleni oczekujemy na wzięcie żywcem do Nieba, po śmierci w ostateczności też może być. O żywność nie należy się starać, w końcu post też się przyda. Ten pogląd bywał wyznawany i nie mam z tym problemu, problem mam tylko z tym, że ten idealny obrazek mocno mi koliduje z Kościołem w realu.
Więc jeśli da się po katolicku wojować, to chce odpowiedzi na proste leninowskie pytanie: jak? Tylko proszę nie pierdolić o czekaniu aż wróg podniesie broń.
los napisal(a): Więc jeśli da się po katolicku wojować, to chce odpowiedzi na proste leninowskie pytanie: jak? Tylko proszę nie pierdolić o czekaniu aż wróg podniesie broń.
Ciekawe z tym czekaniem Kolega podniósł, bo jedyny znany mi sposób wojowania zawierający ten element to pojedynek. A zaś pojedynek jest bez kozery pińcet lat przez Kościół zakazany.
odpowiedź na leninowskie - tak jak w bitwie pod Lepanto, pod Wiedniem itp.
czyli świadomość, że trzeba bronić tego, co święte, a więc że w danym momencie właśnie TAKI rodzaj działania jest konieczny, oraz totalne zaufanie Panu Bogu, wraz z zawierzeniem Mu ostatecznego wyniku
los napisal(a): Więc jeśli da się po katolicku wojować, to chce odpowiedzi na proste leninowskie pytanie: jak? Tylko proszę nie pierdolić o czekaniu aż wróg podniesie broń.
Ciekawe z tym czekaniem Kolega podniósł, bo jedyny znany mi sposób wojowania zawierający ten element to pojedynek. A zaś pojedynek jest bez kozery pińcet lat przez Kościół zakazany.
Prywata pojedynkowa tak ale nie sposób walki w bitwie. Bitwa średniowieczna to była zbieranina pojedynków. Przez następne pińcet lat faceci w sukienkach mieli wyobrażenie wojny rodem z tanich romansów. Obawiam się, że z kapitalizmem nie jest inaczej.
Na tym powinno polegać aggiornamento - nie na ustępowaniu wrogom tylko na przyjrzeniu się światu jaki jest w realu a nie w tanich romansach i wyrażeniu zdania na ten temat.
Mnie w moich problemach moralnych w życiu zawodowym Kościół nic nie pomógł. Nic.
Mnie w moich problemach moralnych w życiu zawodowym Kościół nic nie pomógł. Nic.
Phi, to już jak takie Kolega podnosi argumenta, to można takie zawody ogłosić: Czy komukolwiek kiedykolwiek w czymkolwiek Kościół pomógł? Oczywiście, plan transcendentny się nie liczy bo go nie ma, tj. chciałem powiedzieć, transcenduje poznawalną rzeczywistość.
Mnie w moich problemach moralnych w życiu zawodowym Kościół nic nie pomógł. Nic.
Phi, to już jak takie Kolega podnosi argumenta, to można takie zawody ogłosić: Czy komukolwiek kiedykolwiek w czymkolwiek Kościół pomógł?
Chiba jednak mówi, co należy a co nie. W życiu prywatnem przepis mam precyzyjny. W życiu zawodowem - null. I stąd dysonans.
Wydaje mi się też, że posłużyłoby samemu Kościołowi też raz dla odmiany zajęcie się narodzonymi. Jeśli kto pamięta - sprawie nienarodzonych wykonali bardzo wiele pracy, by oddzielić zło od dobra.
Ja bym się jednak nieco upierał przy tezie, że zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym Dekalog pozostaje ten sam... a na to człowiekowi dano sumienie, żeby w nim rozeznawał, co jest godziwe a co nie. Kościół w sensie hierarchicznym nie musi się znać na bankowości, inżynierii, medycynie itd... ale specjaliści z tych dziedzin w sumienie wyposażeni powinni rozpoznać, co w ich profesjach się godzi a co nie.
balbina napisal(a): "po celnym rzucie podczas meczu unosi reke do nieba" - znaczy sie hajlowanie mniejszym grzechem niz znak Krzyza. Ty Jorge faktycznie jestes specjalista od smaczkow...
Czytałem pięć razy i nadal nie rozumiem.
na stadionach nie wolno sportowcom sie przezegnywac.
krzychol66 napisal(a): Ja bym się jednak nieco upierał przy tezie, że zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym Dekalog pozostaje ten sam... a na to człowiekowi dano sumienie, żeby w nim rozeznawał, co jest godziwe a co nie. Kościół w sensie hierarchicznym nie musi się znać na bankowości, inżynierii, medycynie itd... ale specjaliści z tych dziedzin w sumienie wyposażeni powinni rozpoznać, co w ich profesjach się godzi a co nie.
Kościół w sensie hierarchicznym nie musi się znać na bankowości, inżynierii, medycynie itd... z wyjątkiem jednego działu medycyny, który został opanowany bardzo dobrze. Co go wyróżnia ze wszystkich sfer ludzkiej działalności?
krzychol66 napisal(a): Ja bym się jednak nieco upierał przy tezie, że zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym Dekalog pozostaje ten sam... a na to człowiekowi dano sumienie, żeby w nim rozeznawał, co jest godziwe a co nie. Kościół w sensie hierarchicznym nie musi się znać na bankowości, inżynierii, medycynie itd... ale specjaliści z tych dziedzin w sumienie wyposażeni powinni rozpoznać, co w ich profesjach się godzi a co nie.
Kościół w sensie hierarchicznym nie musi się znać na bankowości, inżynierii, medycynie itd... z wyjątkiem jednego działu medycyny, który został opanowany bardzo dobrze. Co go wyróżnia ze wszystkich sfer ludzkiej działalności?
To, że dotyczy bezpośredniej współpracy człowieka z Bogiem przy stwarzaniu nowego człowieka. Jest to więc poniekąd... sakralny dział medycyny A co do bankowości: czy lepiej było w wiekach średnich, jak Kościół potępił ją w czambuł jako lichwę i sparaliżował rozwój rynków finansowych? Nie jestem przekonany. Niemniej, jak patrzę na niektóre poczynania banków i bankowców, to myślę sobie, że przydałby się choć częściowy powrót do ówczesnego nauczania...
Mnie tam Kościół w życiu zawodowym pomaga. Najbardziej widocznym tego efektem jest to, że nie zostałem złodziejem chociaż miałem po temu wiele okazji i pomysłów. Te pomysły to głównie wynikały z wykrywania i analizy złodziejstw cudzych, które mnie bulwersowały swoją bezczelnością i głupotą i które z niebyt wielkim wysiłkiem mógłbym przeprowadzić dużo sprawniej i nie dać się złapać. Jest też wiele innych, mniej oczywistych ale ważnych, pozytywnych owoców nauki Kościoła w moim życiu zawodowym.
krzychol66 napisal(a): To, że dotyczy bezpośredniej współpracy człowieka z Bogiem przy stwarzaniu nowego człowieka. Jest to więc poniekąd... sakralny dział medycyny
A ponieważ wszystko jest wyjątkowe, bo jakby nie było wyjątkowe, to by się nie wyróżniało i nie moglibyśmy go dostrzec, nie jest trudno do wszystkiego dać argument wyjątkowej wyjątkowości.
Kościół jest katolicki czyli powszechny i wierny może oczekiwać wskazówek dotyczących wszystkich sfer działalności. Co więcej - w czasach świetności tak właśnie robił, dyskusja o godziwych cenach to był ważny dział scholastyki.
A teraz mówi się, że wystarczy sumienie... Aby nie wykrakali, sumienie może niektórym zasugerować skopanie kilku tłustych dup w sukienkach.
No i te wskazówki w jakimś-tam stopniu istnieją i dotyczą wszystkich dziedzin życia ludzkiego. Jak ostatnio zaglądałem do aktualnego Katechizmu, to tam Dekalog był rozpisany na ponad 100 stronach B5 czy nawet A4... Dość drobnym druczkiem...
krzychol66 napisal(a): No i te wskazówki w jakimś-tam stopniu istnieją i dotyczą wszystkich dziedzin życia ludzkiego. Jak ostatnio zaglądałem do aktualnego Katechizmu, to tam Dekalog był rozpisany na ponad 100 stronach B5 czy nawet A4... Dość drobnym druczkiem...
...z użyciem sformułowań powszechnie uważanych za trudno zrozumiałe i niejednoznaczne.
Mnie Kościół, a precyzyjniej mądre homilie pomagały w życiu wielokrotnie. I prawdę powiedziawszy, dopiero czytając powyższe wpisy zaczęłam się zastanawiać nad "prywatnym" i "zawodowym". Nie widzę potrzeby rozróżnienia. I to niezależnie od wykonywanego zawodu (pracowałam w trzech zupełnie odmiennych).
Amerykanie, czy Polacy - sportowcy to są wojownicy. Zastępują nam dziś dawnych rycerzy, którzy walczyli dla Boga, Honoru i Ojczyzny. Czasy się zmieniły, ale ludzkie dusze - niewiele.
Komentarz
Idee mają konsekwencje. Jeśli się nie da po katolicku wojować, daje to pewien przepis na życie: wycofujemy się do klasztorów i pustelni, rodzin nie zakładamy i rozmodleni oczekujemy na wzięcie żywcem do Nieba, po śmierci w ostateczności też może być. O żywność nie należy się starać, w końcu post też się przyda. Ten pogląd bywał wyznawany i nie mam z tym problemu, problem mam tylko z tym, że ten idealny obrazek mocno mi koliduje z Kościołem w realu.
Więc jeśli da się po katolicku wojować, to chce odpowiedzi na proste leninowskie pytanie: jak? Tylko proszę nie pierdolić o czekaniu aż wróg podniesie broń.
tylko kwestia wyczucia czasu - zgodnie z Bożym zamiarem
czyli świadomość, że trzeba bronić tego, co święte, a więc że w danym momencie właśnie TAKI rodzaj działania jest konieczny, oraz totalne zaufanie Panu Bogu, wraz z zawierzeniem Mu ostatecznego wyniku
Na tym powinno polegać aggiornamento - nie na ustępowaniu wrogom tylko na przyjrzeniu się światu jaki jest w realu a nie w tanich romansach i wyrażeniu zdania na ten temat.
Mnie w moich problemach moralnych w życiu zawodowym Kościół nic nie pomógł. Nic.
Wydaje mi się też, że posłużyłoby samemu Kościołowi też raz dla odmiany zajęcie się narodzonymi. Jeśli kto pamięta - sprawie nienarodzonych wykonali bardzo wiele pracy, by oddzielić zło od dobra.
a na to człowiekowi dano sumienie, żeby w nim rozeznawał, co jest godziwe a co nie. Kościół w sensie hierarchicznym nie musi się znać na bankowości, inżynierii, medycynie itd... ale specjaliści z tych dziedzin w sumienie wyposażeni powinni rozpoznać, co w ich profesjach się godzi a co nie.
acha, bo ja niedawno widzialam info, ze Jakis pilkarz zostal za to ukarany.
Jest to więc poniekąd... sakralny dział medycyny
A co do bankowości: czy lepiej było w wiekach średnich, jak Kościół potępił ją w czambuł jako lichwę i sparaliżował rozwój rynków finansowych?
Nie jestem przekonany. Niemniej, jak patrzę na niektóre poczynania banków i bankowców, to myślę sobie, że przydałby się choć częściowy powrót do ówczesnego nauczania...
Kościół jest katolicki czyli powszechny i wierny może oczekiwać wskazówek dotyczących wszystkich sfer działalności. Co więcej - w czasach świetności tak właśnie robił, dyskusja o godziwych cenach to był ważny dział scholastyki.
A teraz mówi się, że wystarczy sumienie... Aby nie wykrakali, sumienie może niektórym zasugerować skopanie kilku tłustych dup w sukienkach.
Dość drobnym druczkiem...
https://web.facebook.com/avePolska/videos/1389405574418300/
Przekręcanie wypowiedzi rozmówców to paskudny obyczaj. Tak paskudny, że aż zatyka.