Dziura w sztafecie pokoleń
Chciałbym szanownym kolegom zwrócić uwagę na pewne zjawisko, które wyjaśnia zachowania wielu osób. Nie od dziś mówi się o "pokoleniach". Ktoś należy do jakiegoś pokolenia, i wśród jego przedstawicieli popularne są określone postawy.
No i ja tak sobie w myślach zrobiłem takie rozrysowanie ostatnich kilku pokoleń Polaków.
Jest pokolenie II wojny światowej. Czasem nazywa się je "pokoleniem Kolumbów", ale to określenie odnosi się tylko do roczników z początku lat 20., a lepiej ujmować to szerzej. Z jego szeregów wyszli żołnierze Armii Krajowej, potem żołnierze wyklęci, także różni ludzie stawiający cichy odpór komunizacji (np. chłopi niedający się skolektywizować). Ostatnim jego osiągnięciem był Październik'56.
Było pokolenie urodzone już w czasie wojny oraz przez pierwsze kilkanaście lat po II wś, w latach 40. i 50. Można je nazwać "pokoleniem Solidarności", bo to ich niewątpliwe osiągnięcie. Do tego pokolenia należą moi rodzice.
No i jest nowe, wchodzące dopiero w dorosłe życie pokolenie, które na razie jeszcze ciężko nazwać, ale można umownie nazwać pokoleniem Marszów Niepodległości. Zainteresowało się żołnierzami wyklętymi, i dzięki niemu stało się możliwe podwójne zwycięstwo wyborcze w 2015 roku. Wyraźnie widać, że jego zwrot w kierunku patriotycznym jest trwały.
Ten klarowny wykaz zawiera jednak pewną lukę. Otóż pojawia się pytanie - jak rozdzielić te pokolenia według roczników? Jeśli chodzi o pokolenie wojenne, można uznać, że to urodzeni w okresie II RP. Jeśli chodzi o pokolenie Solidarności, można zakwalifikować ludzi urodzonych w latach 40 i 50. Natomiast najmłodsze pokolenia patriotów... tu zaczyna się problem. Otóż postawy, o których pisałem powyżej, zaczynają dominować dopiero u ludzi urodzonych w połowie lat 80., a w pełni są widoczne dopiero u ludzi urodzonych w latach 90.
Pytanie brzmi: gdzie podziali się ludzie z okresu między pokoleniem Solidarności a pokoleniem Marszu Niepodległości? Gdzie ludzie urodzeni w latach 60., 70. i pierwszej połowie 80.? Gdzie ich wkład w Polskę? Jak ich nazwać? Nazwałem tę lukę "dziurą w sztafecie pokoleń".
Można dokonać pewnego naciągnięcia, "dokleić" do młodego pokolenia ludzi z pierwszej połowy lat 80., a do pokolenia Solidarności ludzi z pierwszej połowy lat 60. ale po pierwsze to będzie naciągane, a po drugie nawet po tym zabiegu zostają ludzie urodzeni w latach 70. i pod koniec 60.
Co ci ludzie osiągnęli? Co zbudowali? Jaki był ich wkład w Polskę? No właśnie. Straszna pustka. Nic nie osiągnęli, nie ma żadnego wspólnotowego wydarzenia, z którym mogliby się utożsamiać i chlubić.
No i pojawia się pewien problem. Otóż pokolenie Solidarności schodzi ze sceny, a pokolenie Marszu Niepodległości dopiero wchodzi w dorosłe życie. To "dziurowcy" wchodzą w wiek średni. Pewnie wielu przedstawicieli tej grupy nas zawiedzie albo zawiodło w przeszłości. Brak etosu dawał i będzie dawał się we znaki. Pamiętajmy o tym.
No i nieraz będzie uderzał kontrat z młodszymi, którzy mieli dość bezideowości i zwrócili się w kierunku patriotyzmu. Dlatego, gdy będziemy oceniać jakąś osobę publiczną, warto patrzeć także pod tym kątem - do którego pokolenia należy.
No i ja tak sobie w myślach zrobiłem takie rozrysowanie ostatnich kilku pokoleń Polaków.
Jest pokolenie II wojny światowej. Czasem nazywa się je "pokoleniem Kolumbów", ale to określenie odnosi się tylko do roczników z początku lat 20., a lepiej ujmować to szerzej. Z jego szeregów wyszli żołnierze Armii Krajowej, potem żołnierze wyklęci, także różni ludzie stawiający cichy odpór komunizacji (np. chłopi niedający się skolektywizować). Ostatnim jego osiągnięciem był Październik'56.
Było pokolenie urodzone już w czasie wojny oraz przez pierwsze kilkanaście lat po II wś, w latach 40. i 50. Można je nazwać "pokoleniem Solidarności", bo to ich niewątpliwe osiągnięcie. Do tego pokolenia należą moi rodzice.
No i jest nowe, wchodzące dopiero w dorosłe życie pokolenie, które na razie jeszcze ciężko nazwać, ale można umownie nazwać pokoleniem Marszów Niepodległości. Zainteresowało się żołnierzami wyklętymi, i dzięki niemu stało się możliwe podwójne zwycięstwo wyborcze w 2015 roku. Wyraźnie widać, że jego zwrot w kierunku patriotycznym jest trwały.
Ten klarowny wykaz zawiera jednak pewną lukę. Otóż pojawia się pytanie - jak rozdzielić te pokolenia według roczników? Jeśli chodzi o pokolenie wojenne, można uznać, że to urodzeni w okresie II RP. Jeśli chodzi o pokolenie Solidarności, można zakwalifikować ludzi urodzonych w latach 40 i 50. Natomiast najmłodsze pokolenia patriotów... tu zaczyna się problem. Otóż postawy, o których pisałem powyżej, zaczynają dominować dopiero u ludzi urodzonych w połowie lat 80., a w pełni są widoczne dopiero u ludzi urodzonych w latach 90.
Pytanie brzmi: gdzie podziali się ludzie z okresu między pokoleniem Solidarności a pokoleniem Marszu Niepodległości? Gdzie ludzie urodzeni w latach 60., 70. i pierwszej połowie 80.? Gdzie ich wkład w Polskę? Jak ich nazwać? Nazwałem tę lukę "dziurą w sztafecie pokoleń".
Można dokonać pewnego naciągnięcia, "dokleić" do młodego pokolenia ludzi z pierwszej połowy lat 80., a do pokolenia Solidarności ludzi z pierwszej połowy lat 60. ale po pierwsze to będzie naciągane, a po drugie nawet po tym zabiegu zostają ludzie urodzeni w latach 70. i pod koniec 60.
Co ci ludzie osiągnęli? Co zbudowali? Jaki był ich wkład w Polskę? No właśnie. Straszna pustka. Nic nie osiągnęli, nie ma żadnego wspólnotowego wydarzenia, z którym mogliby się utożsamiać i chlubić.
No i pojawia się pewien problem. Otóż pokolenie Solidarności schodzi ze sceny, a pokolenie Marszu Niepodległości dopiero wchodzi w dorosłe życie. To "dziurowcy" wchodzą w wiek średni. Pewnie wielu przedstawicieli tej grupy nas zawiedzie albo zawiodło w przeszłości. Brak etosu dawał i będzie dawał się we znaki. Pamiętajmy o tym.
No i nieraz będzie uderzał kontrat z młodszymi, którzy mieli dość bezideowości i zwrócili się w kierunku patriotyzmu. Dlatego, gdy będziemy oceniać jakąś osobę publiczną, warto patrzeć także pod tym kątem - do którego pokolenia należy.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Wspomina kolega o "klarownym podziale", który jednak taki, bynajmniej, nie jest. Wyróżnia kolega "Wojnę", pażdziernik 1956, "Powstanie Solidarności" i rok 2015. Już pobieżny rzut oka pokazuje, że "przypisywanie pokoleniowe" będzie tu niezwykle trudne. Bo co to znaczy "osiągniecie pokoleniowe" czy patrzymy na to co zrobili 20-latkowie czy 40-latkowie? Kolega pisze o "luce" z ludzi urodzonych na przełomie lat 60-tych i 70-tych. Tak sie składa, że sam jestem z tego pokolenia. I powiem koledze tak: mogę bez specjalnego wytężania pamięci wskazać kupę równieśników, którzy mieli udział zarówno w "pokoleniu solidarności" jak i obecnym sukcesie. Niestety naszym "wydarzeniem pokoleniowym" jest rok 1989. Dlaczego "niestety"? Ano z kilku powodów. Najważniejszym z nich jest jednak moim zdaniem zdrada przywódców. Teraz, kiedy już dzięki historykom z IPN wiadomo, że była to ustawka. Warto jednak pamiętać, że od połowy lat 80-tych na manifestacjach przeważały osoby nasto- i dwudziestoparolenie. To właśnie ten rosnący bunt został w pewnym momencie przejęty, i zdradzony przez liderów "pokolenia Solidarności". Zdradzony do tego stopnia, że w 1989 i 1990 Solidarnościowi liderzy nie mieli nic przeciwko posyłaniu ZOMO czy "Prewencji" (zasadniczo w tym samym składzie osobowym) na protestujących przeciwko kompromisowi z komunistami..... W sukcesie 2015 też, spory udział ma właśnie "pokolenie luki" - należy do niego choćby PAD. W RKW - przynajmniej w moich stronach przedział wiekowy to albo" 40+" albo "25-".
Tak, ze byłbym ostrożny z takimi generalizacjami.
Zwłaszcza, że obecną młodzież jednak ktoś ukształtował..
Cuś w tym jest. Masowa emigracja to nie tylko braind-drain ale i generation sucker.
Chociaz moze na moja postawe zyciowa wplynelo wychowanie przez sp. Babcie przedwojenna nauczycielke, rocznik 1907. Jako dziecko od Niej znalem juz smutna historieRyszarda Szelocha, jej ucznia.
To pokolenie zostało odepchnięte od spraw publicznych. Pamięta kto, jakie było hasło wyborcze KLD AD 1991?
Nawet jeśli jakąś część stanowią "kremówkowicze", to większość(?) ludzie wychowani w mocnej wierze. Bo nasiąkali wiarą i przekazem Ojca Św. w młodości. To oni teraz tworzą zdrowe rodziny, nierzadko wielodzietne, budują różnego rodzaju wspólnoty, są aktywni i ideowi. Ponadto są sprzed zapaści systemu edukacyjnego, górują więc niezłym wykształceniem nad młodszymi rocznikami.
To pokolenie przez nikogo niezdradzone, więc bez poczucia zapiekłej krzywdy, za to ze zdrowym osądem rzeczywistości.
Tak, wiem, że w tym pokoleniu jest również spory odsetek lemingów, ale przy tak zdemoralizowanym generalnie społeczeństwie byłoby dziwne, gdyby ich zabrakło.
Nic nie jest bardziej jednoznaczne.
susznie mówi Los, pokolenie ludzi odrzuconych od spraw publicznych, a jednak, być może, ostatnie pokolenie ludzi zrealizowanych zawodowo
niemniey ich dokonania zawodowe także odrzucone/zablokowane przez mafie okrągłostołowa,
generalnie pokolenie, które dużo widziało (pokolenie swiadków ) i ktoremu w związku z tym trudno w cokolwiek uwierzyć
Nie jestem socjologiem, obserwacje czerpię wyłącznie z życia, mediów i pewnie nie powinnam uogólniać.
Ale nawet na zdrowy rozum - JPII nie mógł przeminąć w sposób niezauważalny na ówczesnej młodzieży. Będę się przy tym upierała.
Lemingi, raczej te wyżej w hierarchii, kadra kierownicza która załapała się po 89 roku.
Najgorsze pokolenie, wrzody i duchowa gangrena, bardziej nawet parszywa niż lemingi 55+, o których pisywał Czarny Frajer na Rebe.
To pokolenie najbardziej splatformersiałe.
2. Doświadczenie ludzi mających obecnie 40+ bywają diametralnie różne, więc nie ma żadnego 'wspólnotowego' doświadczenia.
3. A takich frajerów jak ja zdradzano wielokrotnie, bo byliśmy durniami.
Jednak wydaje mi się, że istnieje coś, co można nazwać "doświadczeniami pokoleniowymi" - wydarzenia na tyle ważne, że w istotny sposób wpłynęły na większość - jeżeli nie wszystkich - ludzi, którym dane było żyć w danym czasie i miejscu. Przy czym ten "istotny wpływ" jest bardzo zróżnicowany - np. wojna "tworzy" zarówno bohaterów jak i zbrodniarzy.
Dla obecnych czterdzietoparolatków takim wydarzeniem jest właśnie "obalenie komuny". Bo to jednak była ogromna zmiana reguł gry. Część osób przyjęło ją z nieuzasadnionym entuzjazmem inni z obawami - ale raczej nikt nie pozostał obojętny. I dlatego moim zdaniem ówczesna zdrada była tak niszczycielska. Początek lat 90-tych to okres bezprecedensowej promocji nihilizmu.
Obecną Polskę stworzyli Adam Michnik, Jerzy Urban, Donald Tusk i Janusz Mikke. Jeden Michnik z nich nie był nihilistą, choć tak samo jak pozostali był i jest wrogiem Polski.
Ale przestaję się upierać. Rację chyba ma Rafał, że to idzie w poprzek.