Skip to content

Jak KPMG dała ciała

No więc skoro w wątku obok trwa przepychanka, kto gorszy - prawnicy czy korpoludki, to zapragnąłem nagle podzielić się opowieścią o takiej s-ce jednej, KPMG. Owoż, dane KPMG doradzało landowemu rządowi, co we Frankfurcie rządzi, ażeby sprzedał lotnisko Frankfurt-Hahn Kitajcom za 15 milionów ełrosów. No, też się dziwiłem, że taka śmieszna kwota, ale to nie chodzi o to prawdziwe lotnisko Frankfurt, tylko o to drugie.
Noji, KPMG prześwietlało rentgenem swym wszystkich kupców, jedną zwłaszcza chińską s-kę prześwietliło i same im zielone lampeczki dało. Nazwa nic państwu nie powie, zwłaszcza że potem się okazało, że nie mówi ona nic nikomu, nawet w Chinach i bodaj nawet pod adresem siedziby z KRS.
No krótko mówiąc śmiech na sali, szopenfeldziarze chcieli lotnisko kupić, ha ha ha.
KPMG skasowało za tę usługę ponad 6 mln ełrosów.
http://www.xing-news.com/reader/news/articles/351058
«1

Komentarz

  • Ojtam. Ważne, że prowizja prawdziwa, reszta didaskalia.
  • edytowano July 2016
    Z linku zrozumiałem "Mainz". To koło Wsi Baden, jo? W katedrze tam byłem, c'nie?

    Posługując się Bartosiakiem - Chiny to nie osobny kraj. To osobny świat.
    Była taka historia:
    Ojropa była zalewana przez tzw. "designer drug" zwany mefedronem. Głownym producentem "designer drugs" (w Polsce zwykło się mówić "dopalacz", choć określenie "legalny narkotyk" jest moim zdaniem trafniejsze) są Chiny.
    Gdy licznik tragicznych przedawkowań w UK przekroczył akceptowalne granice i za sprawę wzięły się mendia zrobiła się gównoburza międzynarodowa. MSZ UK wystąpił do MSZ Chin, żeby coś z tym zrobili. Chiny, owszem, zrobiły. Zakazały produkcji mefedronu na ziemi chińskiej. Ale, ale... Dla 4 największych (najlepiej skoligaconych?) fabryk designer drugs wydały pozwolenia na dalszą produkcję mefedronu.
    Później z powodu delegalizacji mefedronu w większości świata i tak musieli się przerzucić i wypuścić coś innego. Chodzi mi o to, co pisałem wyżej. Chiny to osobny świat. Uznajemy nasze (ojropy zachodniej) zdobycze jako świtność. Oni traktujo nas jako coś, co się nagle (z pińcet lat temu) wybiło, ale niedługo wróci na swoje miejsce.
  • alcor napisal(a):
    ... coś, co się nagle (z pińcet lat temu) wybiło, ale niedługo wróci na swoje miejsce.
    raczej "odetkało" *
    po "zatkaniu" przez muzułmański świat drogi na Wshód.
    Przecież tzw. Europa to śwat grecko-rzymski z chrześcijańską religią/etyką.

    *także posługując się Bartosiakiem


  • prawnicy czy korpoludki
    _______________

    Może gwoli wyjaśnienia, pisząc o seksie i orgiach w korporacji chciałem tylko pokazać, jak krzywdzące mogą być stereotypy i zawsze lub prawie zawsze pytałem, czy tak chcemy rozmawiać? Interlokutor chciał i to bardzo.
  • Coś mnie ominęło chyba, ale gdzieś czytałem badania że w korporacjach ze 30% przyznaje się do uprawiania seksu w pracy. Oczywiście rodzi się pytanie: kto i dla kogo przeprowadzał badanie i jak dokładnie wyglądały wyniki. Niemniej - 30% to chyba sporo?
  • Również nie wiem skąd te dane statystyczne. Ale akurat takie dane mogłyby dla wielu w tym kraju stanowić argument za obroną korposwiata
  • Też nie wiem skąd, ale wyglądają na mało wiarygodne. Niby kto miałby się bez bicia przyznawać do rzeczy, za które można dyscyplinarnie wylecieć z roboty?
  • przemk0 napisal(a):
    Coś mnie ominęło chyba, ale gdzieś czytałem badania że w korporacjach ze 30% przyznaje się do uprawiania seksu w pracy. Oczywiście rodzi się pytanie: kto i dla kogo przeprowadzał badanie i jak dokładnie wyglądały wyniki. Niemniej - 30% to chyba sporo?
    A mnie interesuje aspekt praktyczny: był kto z Koleżeństwa w biurach korpo? Widzieliście te hektary open spejsów, bez prywatności chyba nawet w kiblu. Pobyliście tam więcej niż 15 minut? Jak tak to wiecie jakie są godziny pracy.Gdzie tam, do cholery, można uprawiać sex i komu może się chcieć w takich warunkach? Na biurkach, a może na wykładzinie lub kanapach w recepcji z kilkoma dziesiątkami widzów, czy jak? To są takie same brednie jak te, że ponad 10 % ludzi ma skłonności homoseksulane i procent rośnie, albo że ponad 30 % kobiet w Polsce jest ofiarami przemocy seksualnej. Jakieś natręctwa ni obsesje seksualne ci ziewnikarze i naukawcy mają.
  • Nu trochę ten wątek poszedł niekoniecznie w tę stronę com zamierzał, więc za karę wkleję Koleżęstwu link do takiego tam sweet blogaska o życiu w korpo, pisanego w konwencji dowcipów o Rżewskim, pisanych w pierwszej osobie. Traf chciał, że dla pojednania tut. Ludożerki jestto korpo prawnicza.


    https://pokolenieikea.com/2012/10/29/praca/
  • A schowek na szczotki? Majo go jeszcze w korpach, tych?
  • peterman napisal(a):
    A schowek na szczotki? Majo go jeszcze w korpach, tych?
    Podobnież majo, ale tylko za okazaniem legitymacji gieja wpuszczajo.

    Kłerde, byłem ostatnio w jednej korpie i tam w gabinetach szklane drzwi majo, taka przejrzystośc, jego mac. Nawet nie były, te drzwi, matowe.
  • Korpo pszepaństwa to nieustające delegacje. Problemów technicznych nie ma. Ech, jak dzieci...
  • I macie pretensje do korpo że ludzie się w delegacjach łajdaczą? A poza korpo to w delegacji chodzą na wieczorne nabożeństwa?
  • Ja chodzę ;)
  • 7dmy napisal(a):
    los napisal(a):
    Korpo pszepaństwa to nieustające delegacje. Problemów technicznych nie ma. Ech, jak dzieci...
    delegacje, integracje, szkolenia. Ile ja małżeństw znam, które poznały się w korpo.

    ale to chyba dobrze nie? może nawet jakoś w politykę prorodzinną dałoby się wkomponować.
  • Rafał napisal(a):
    I macie pretensje do korpo że ludzie się w delegacjach łajdaczą? A poza korpo to w delegacji chodzą na wieczorne nabożeństwa?
    no właśnie nie wiem czemu korpo są pod tym względem na celowniku. zna ktoś jakąś zbiorowość powyżej nie wiem 20, 50 osób gdzie nie ma romansów, że tak ze staroświecka to nazwę? bym powiedział wręcz, że korpo jest pod tym względem mniej sprzyjająca, niż inne organizacje.
    czy się zdarza, oczywiście. ale nie częściej niż gdzie indziej.
  • co wy wiecie o seksie w pracy?
    służba zdrowia to jest dopiero burdel.....
  • extraneus napisal(a):
    Ja chodzę ;)
    Ja chadzam, ale niekoniecznie reszta mi towarzyszących. Nie jest jednak źle, ale i korpo to nie są lupanary.
  • Te które znam są.
  • Dobra, z tym seksem w korpo to ja zacząłem. Nie wchodząc w szczegóły (Koledzy z południa poznali opowieść lajf i to z dwóch źródeł) temat nie wziął się zupełnie znikąd, bo coś sobie kiedyś służbowo poczytałem ;) Daleki jestem od twierdzenia, że 30% uprawia tam seks na biurkach, dalsze 50% w kiblach, a 19% estetów na szkoleniach (1% impotenci, wiadomo).
    Ja chciałem pokazać, jak można skrótami myślowymi, stereotypami, rojeniami ludzi, którzy - tak właśnie Rafał - nigdy tam nie byli, słuszna uwaga - skrzywdzić całą grupę i zrobić z niej tu akurat dziwkarzy, w innych grupach nierobów, łapówkarzy, knowaczy itd. Odpalamy Wilka z Wall Street i mamy seks w korporacji, ale wyrabianie sobie na tej podstawie opinii to jak oglądać Annę Marię Wesołowską i myśleć, że tak wygląda sąd. Sporo widzów tak pewnie myśli....
    Wydawałoby się ironiczny wpis przeszedł sam siebie, bo wzięliście to na poważnie. Tym bardziej zrozumcie jak stereotypy powtarzane na serio mogą być krzywdzące.

    Co do podupczenia na boku to naprawdę nie trzeba korpo, tak samo jak ktoś ma kręgosłup moralny to da radę a w najgorszym razie odejdzie. Podobnie z korupcją, jak ktoś ma skłonności to nawet będąc pomagierem urzędnika gminnego za 1,5 tys. na rękę weźmie łapówkę, a jak ma kręgosłup to będąc sędzią SN nie będzie brał.
  • Rafał napisal(a):
    I macie pretensje do korpo że ludzie się w delegacjach łajdaczą? A poza korpo to w delegacji chodzą na wieczorne nabożeństwa?
    A masz pretensje do wszystkich prawników że zdarzają się zakały? Nie musisz odpowiadać, nawet lepiej żebyś jednak nie odpowiadał - przemyśl sobie.
  • 7dmy napisal(a):
    los napisal(a):
    Korpo pszepaństwa to nieustające delegacje. Problemów technicznych nie ma. Ech, jak dzieci...
    delegacje, integracje, szkolenia. Ile ja małżeństw znam, które poznały się w korpo.

    Najwięcej których ja znam poznało się w szkole albo na uczelni, więc co to za argument...Znam też takie, co poznały się na rekolekcjach.
    Co jest złego w poznawaniiu się małżeństw????
  • Jeśli są to małżeństwa z wyższymi numerami kolejnymi... Jeden dyrektor z mojej byłej korpo zaliczał wtedy właśnie czwartą lub piątą żonę. Wszystkie z firmy.
  • A o adwokatach żeniących się z sekretarkami albo aplikantkami to nie słyszeli? Jeden to nawet swoją udusił, Jorge mógłby coś opowiedzieć :D

    Więc jak to szło? "To są królowie życia - wóda, dragi i małolaty"... ;)
    Każdy zna jakieś pikantne historie, tylko pytanie jest takie - jaki jest sens patrzenia na życie przez pryzmat głośnej patologii?
  • Reguły życia zbiorowego praktycznie nigdy nie dadzą się one udowodnić ani z katedry uniwersyteckiej ani przed barierką sądową. Ale albo one istnieją albo można mówić tylko o indywidualnych przypadkach. Widzieć wszystko osobno, łbem o nocniki trącać zionące.
  • Słusznie. Napijmy się!
  • Reguły ok, pytanie na ile to faktycznie reguła, a na ile jednostkowy, ale głośny przypadek.
    Widziałeś kiedyś artykuł w gazecie, o tym, że ktoś wsiadł do auta i przejechał spokojnie 100 km? Że sędzia przyszedł do pracy, powydawał wyroki w 5 nudnych sprawach, trochę posiedział pisać uzasa i poszedł do domu? Że lekarz przyjął 20 pacjentów i pogadał z pielęgniarką? Nauczyciel miał 5 godzin lekcyjnych na których omówił rządy Kazimierza Wielkiego?

    Ale już - śmiertelny wypadek na A4, zobacz zdjęcia, sędzia dostała tortem, skandaliczne zachowanie / skandaliczny wyrok (zalezy od opcji gazety), lekarz zatrzymany za łapówkę i kosz na głowie nauczyciela - tego w mediach nigdy nie brakuje. Dziwki w termach Gelerta dla najlepszych przedstawicieli handlowych też tam szybko trafiły!
  • Ba, jeden mój znajomy przekonująco wywiódł, że z faktu, że w gazecie napisali, że jakiś tam kolo w Suwałkach pobił żonę wynika niezbicie, że Polacy pospolicie żon nie biją, a nawet jeśli biją, to taki czyn potępiają.
  • A z faktu, że połowa dyrektorów była żonata (po raz kolejny) z sekretarkami, też coś można wywnioskować.
  • los napisal(a):
    A z faktu, że połowa dyrektorów była żonata (po raz kolejny) z sekretarkami, też coś można wywnioskować.
    Jeśli mówimy o takiej proporcji, to oczywiście. Jeśli byłby to 1/20 to niekoniecznie.
Ta dyskusja została zamknięta.