ŚDM Kraków 2016
Bo jeszcze nie ma wątku.
Byłem kiedyś na Sdm w Rzymie i Paryżu. Jest to fajna rzecz dla młodego katolika. Przede wszystkim utwierdzilo mnie to w tożsamości katolickiej. Zobaczenie milionów katolików, młodych, roześmianych, fajnych... odtrutka na antykatolicką propagandę.
Ktoś się wybiera na Papieża?
Byłem kiedyś na Sdm w Rzymie i Paryżu. Jest to fajna rzecz dla młodego katolika. Przede wszystkim utwierdzilo mnie to w tożsamości katolickiej. Zobaczenie milionów katolików, młodych, roześmianych, fajnych... odtrutka na antykatolicką propagandę.
Ktoś się wybiera na Papieża?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ponieważ wcześniej też byłem w rozjazdach miałem kilka okazji do podwożenia pielgrzymów - bardzo fajne rozmowy, choć czasami miałem wrażenie, że rozmawiam nie z katolikami a zielonoświatkowcami.
Wczoraj o 18:00 byłem na spotkaniu dotyczącym koscioła prześladowanego zorganizowanym przez ks. Misjonarzy na Stradomiu. Przed mszą było trochę nie na temat ale potem naprawdę wstrząsające świadectwa. Szkoda tylko, że dla ksiedza który tłumaczył na angielski był to język bardzo obcy...
Bardzo nie lubię, kiedy używasz tego pogardliwego, niechrześcijańskiego, przesyconego rasizmem określenia "ciapaty/ci", bardzo...
Nie jestem przeciwnikiem ŚDM, na zasadzie, że tak się nie powinno przeżywać wiary, że to nieporozumienie itp., no cóż Pan Bóg przemawia różnymi sposobami i do mnie pewnie trafiają inne. "Na Papieżu" byłem w Krakowie od zawsze, czyli od małego brzdąca niesionego "na barana" przez Tatę po pielgrzymkę Benedykta, "na Papieżu" Franciszku byłem w Rzymie 2 lata temu na kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II. Ale ŚDM to jednak co innego...
Brudas
Józio oświadczył: "Woda mi zbrzydła,
Dość już mam szczotki, wstręt mam do mydła!"
I odtąd przybrał wygląd straszydła.
Płakała matka i ojciec gryzł się:
"Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie,
Od dwóch tygodni już się nie myje,
Czarne ma ręce, nogi i szyję,
Twarz ma od ucha brudną do ucha,
Czy kto takiego widział smolucha?
Poradźcie, ludzie, pomóżcie, ludzie,
Przecież nie można żyć w takim brudzie!"
Józio na prośby wszelkie był głuchy,
Lepił się z brudu jak lep na muchy,
Czego się dotknął, tam była plama,
Wołał: "Niech mama myje się sama,
Tato niech kąpie się nieustannie,
Stryjek i wujek niech siedzą w wannie,
Niech się szorują, a ja tymczasem
Będę brudasem! Chcę być brudasem!"
Przezwał go stryjek: "Józio-niemyjek",
Wujek doń mówił: "niemyty ryjek",
Błagała ciotka: "Józiu mój złoty,
Myj się!" Lecz Józio nie miał ochoty.
Wyniósł się w końcu z domu na Czystem
I zawiadomił rodziców listem,
Że myć się nie ma zamiaru, trudno!
I poszedł mieszać - dokąd? - na Bródno.
Nie umiem zdjęć wklejać.
Wczoraj przespacerowałem się przez Park Jordana na krakowskie Błonia. Minąłem deptak i gdy wszedłem na ogromną łąkę, którą niegdyś pewien szlachcic Krakowowi podarował uświadomiłem sobie, że stoję w tym samym miejscu, gdzie w dniu odejścia od nas Jana Pawła II krakowianie przyszli się wypłakać na nocnym czuwaniu, a wraz z nimi ja z moją jeszcze wtedy małą jedynaczką.
Do dziś pamiętam tę tamującą oddech czarną rozpacz, jaka zawisła wówczas nad Błoniami. Ludzie płakali, bądź stali w milczeniu jakby w solne słupy zamienieni. Nigdy tak przejmującej ciszy nie przeżyłem.
Dziś, po jedenastu latach, córka już studia skończyła, a ja przed godziną stojąc koło mojej Almae Matris Akedemii Górniczej w Krakowie patrzyłem, jak z miłosiernym Jezusem Chrystusem na sztandarach, na krakowskie Błonia spływają rzeki niebojących się terrorystów, uszczęśliwionych, radosnych i rozpromienionych dziewcząt i chłopców na celebrowaną przez miejscowego Kardynałauroczystą Mszę Świętą ku czci Jana Pawła II rozpoczynającą Światowe Dni Młodzieży 2016, na które ich papież Franciszek do Krakowa zwołał.
Patrzyłem na te nieprzebrane tłumy uszczęśliwionych i przyjaznych sobie ludzi wszystkich ras i kolorów skóry, serce mi waliło jak młotem i niewymowna radość rozpierała, bo każdą cząstką duszy czułem, że Jan Paweł II jest znów dzisiaj z nami.
Boże! Jak bardzo nam brakowało tego ożywczego powiewu młodzieńczego entuzjazmu promieniującego spontaniczną radością życia i ochotą do działania na rzecz ziemskiego dobra.
W Krakowie na powrót ożyła ta niesamowita atmosfera, która zawsze panowała pod Wawelem, gdy nasz polski papież odwiedzał to Królewskie Miasto, gdzie od wieków serce Polski bije.
I też mi się łzy do oczu cisnęły, lecz tym razem ze szczęścia, bo to przecież spozierający dziś na Kraków z Góry nasz święty poeta i krzewiciel katolickiej wiary rozruszał przed laty młodzież swym dziarskim dynamizmem, charyzmą, polotem, wrodzonym instynktem aktorskim, malarską fantazją i całym oceanem dobroduszności – pamiętacie jeszcze, co mówił kardynał Wyszyński, jak nam ów Syn wadowickiej ziemi „Góralu, czy ci nie żal”zaśpiewał? – vide:
Dzięki Ci Boże! Że tak wspaniałego dnia dożyłem! Dzięki przeogromne!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
I jeszcze coś Wam przypomnę:
Pisane 27 kwietnia 2014 w dnu wyniesienia na ołtarze św. Jana Pawła II
Gdy kończyłem piąty krzyżyk, niespodziewanie przyszła na świat moja ukochana jedynaczka, a moje życie dopiero wtedy nabrało prawdziwego sensu. Bowiem zrozumiałem, jak marnym byłby mój los gdybym tego dziecka nie miał. Że to, co do tej pory zdawało mi się tak ważne: praca, kariera, pozycja, pieniądze… wobec darowanego mi przez Boga ojcostwa stało się de facto „śmiechu warte”.
Więc chyba się nie dziwicie, iż oszalałem ze szczęścia, a moja córeczka stała się sensem mojego nowego życia.
Niestety radość nie trwała długo, gdyż moje dziecko dopadła choroba i moje życie stało się znienacka piekłem. Przez dwa i pół roku żyłem obok życia.
Aż latem 1995 pojechałem ze studentami w Pieniny na geologiczne zajęcia terenowe. Jednym z punktów tej praktyki było opisywanie skał fliszowych, które się odsłaniają na stoku stromego wzgórza Baszta u wrót Tylmanowej, jednej z najdłuższych wsi w Polsce ciągnącej się wzdłuż doliny rzeczki Ochotnicy oddzielającej gorczańskie pasmo Lubania od Beskidu Sądeckiego.
Po wstępnym wykładzie studenci zajęli się pracą, a ja uciekłem do lasu ze swoim nieszczęściem. Szedłem przed siebie bez celu, aż natknąłem się na ścieżkę, którą nie wiedzieć, czemu zacząłem się wspinać w górę leśnego zbocza. Wiedziałem, że powinienem wracać do studentów, ale coś ciągnęło mnie wyżej i wyżej. Aż doszedłem do usypanego z otoczaków Dunajca kurhanu, który okazał się zbudowaną przez górali stacją zarośniętej chaszczami leśnej Drogi Krzyżowej. Zafascynowany niezwykłym odkryciem wspinałem się do następnych stacji, by u szczytu wzgórza wyjść na otwartą polanę, skąd się rozpościerał przepiękny widok na mały przełom Dunajca.
Boże jak tu pięknie! - pomyślałem wznosząc odruchowo wzrok ku niebu.
I wtedy spostrzegłem, iż stoję u stóp kamiennego ołtarza, ponad którym wznosi się ku chmurom wielki strzelisty krzyż. Było cicho i bezludnie, a mnie ogarnęło poczucie, jakbym był na czubku Ziemi sam na sam z Panem Bogiem.
Gdy podszedłem bliżej spostrzegłem, że na owym ołtarzu leży kilka krzyżyków zrobionych z patyczków przewiązanych trawą. Niektóre były już zbutwiałe i musiały tam od dawna leżeć. Ktoś tu je położył zapewne w jakiejś intencji – pomyślałem i zacząłem się rozglądać za gałązką i źdźbłem trawy. A gdy już związałem skrzyżowane kijki, przyklęknąłem u stóp polnego ołtarza i w skalnej szczelinie złożyłem swój krzyżyk z najgorętszą w moim życiu prośbą.
Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że tą samą ścieżką wielokrotnie chadzał patron katolickiej Oazy na Kopiej Górce w pobliskim Krościenku kardynał Karol Wojtyła.
Po kilku dniach zadzwonił lekarz z wiadomością, że sprowadził z Francji lek, który może pomóc mojej córce. Medyk dobrze trafił i moje oczko w głowie wróciło do zdrowia, a następnego lata pojechaliśmy z córką do Tylmanowej podziękować Bozi.
Przypadek?
Dla mnie nie, bo w głębi duszy czuję, że byłem to świadectwo winien św. Janowi Pawłowi II, świadectwo wdzięczności dla polskiego papieża, które do ostatnich swych dni będę przypominał przy wszystkich stosownych ku temu okazjach...
Dlaczego faux pas?
ŚDM odwołuje się do specyficznej, bardzo emocjonalnej wrażliwości religijnej - ze wszystkimi pozytywnymi jak i negatywnymi tego konsekwencjami. Już pisałem, że rozmawiając z niektórymi pielgrzymami mam wrażenie dialogu z zielonoświątkowcami. Ale też takie rozmowy to naprawdę ciekawa wymiana doświadczeń, jeszcze ciekawsze są drobne - niestety słabo reklamowane - konferencje tematyczne (np. wczorajsza o kościele prześladowanym). "Pod okno" córka nie wybiera, ale jak się mieszka ~40min piechotą od Brzegów to trudno na mszę nie podejść.
P.S.
A ta ewakuacja to może w Pieniny?
Zadeptują się. O zamachach nie słyszałem.
Zadeptują się. O zamachach nie Zawsze i wszędzie ginie biedota. Raz że jest jej więcej, a dwa że bogaci maja ochronę. Bogaci giną tylko w czasie rewolucji. Tez mniej niż biedoty z pierwszego powodu.
<img src="i-tu-jest-link-adres-obrazka">