Skip to content

Superjednostki, falowce i gwiazdy

2»

Komentarz

  • edytowano September 2016
    Mmario, to taki styl rozmowy. Nie doszukujmy się złej woli.
    Mój mąż też tak rozmawia. Mnie to nie przeszkadza. Każdy ma wątpliwości, a nie każdemu zależy na ich rozwianiu. Często czuję, że Rozum zadaje "pytania dodatkowe" za mnie :)
    Spróbuj zaakceptować jego styl.
    Mam nadzieję, że teraz ja nie nagrabiłam sobie.

    :\">

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Anno, jesteś świętą osobą i na pewno nie sobie nagrabiłaś :-*
    A styl rozmów... No cóż, coraz mniej mi się podoba to, co dzieje się na forum i coraz rzadziej chce mi się zabierać głos.
  • Takie blokowiska powstają chyba tylko ze względów ekonomicznych. Ma być tanio więc wychodzi gęsto, blisko miejsc pracy i handlu i z minimalną powierzchnią przestrzeni na cokolwiek innego. To prowadzi do zagospodarowanie i zaoferowania ludziom przestrzeni nienaturalnej, niezbyt wygodnej i dla wielu przygnębiającej. Niestety nie mają wyjścia i muszą to akceptować. Nie wykluczam, że ktoś takie miejsca polubi. Ja się wyprowadziłem jak tylko miałem okazję. Na początek do fatalnych warunków w starej kamienicy ze szczątkowymi wygodami, a potem do bloku z cegły o ludzkich rozmiarach i wyglądzie. Po wielu latach miałem szczęście dorobić się domu z ogrodem czego każdemu życzę. W krajach które nie były rozjeżdżane czołgami i odwiedzane przez cudzoziemskie hordy co 20 lat to jest osiągalne dla średniaków. U nas jeszcze nie.Inna rzecz, że komercja wymusza takie zagęszczenie nawet na ludziach całkiem zamożnych. Życie w centrach wielkich, bogatych miast, nawet w luksusowych apartamentach jest bardzo nienaturalne i uciążliwe.
  • Rafał napisal(a):
    Życie w centrach wielkich, bogatych miast, nawet w luksusowych apartamentach jest bardzo nienaturalne i uciążliwe.
    Mnie tam się wydaje, że życie na przedmieściach, z dala od wszystkiego, gdzie ciągle trzeba używać samochodu żeby się gdziekolwiek dostać, płacić krocie za ogrzewanie wielkiej powierzchni, użerać się z sąsiadami nagminnie koszącymi trawę to dopiero jest uciążliwe (i nienaturalne). Ale co kto lubi.
  • Dokładnie. Nie ma to jak mieszkać w mieszkaniu w kamienicy na Starym Mieście. A zamiast wyprowadzać się na jakieś zadupie, kiedy już finanse na to pozwolą, lepiej kupić sąsiedni lokal.
  • edytowano September 2016
    Ale kto mówi o przedmieściu ? Ja mieszkam 200 m od krańcówki tramwaju - 15 minut dojazdu do centrum. Po drugiej stronie ulicy mam pola i obok wielki park. Duże miasto, działki w rozsądnej cenie. Zapraszamy.
  • Rafał napisal(a):
    Ale kto mówi o przedmieściu ? Ja mieszkam 200 m od krańcówki tramwaju - 15 minut dojazdu do centrum. Po drugiej stronie ulicy mam pola i obok wielki park. Duże miasto, działki w rozsądnej cenie. Zapraszamy.
    No ale ile ludzi może tak mieszkać? 1 promil?
  • edytowano September 2016
    No więcej. Myślę, ze tak z 2-5 %. No może w trochę mniejszych i mniej trwałych domach niż mój, ale całkiem przyzwoitych.
    Służę namiarami i poradą co do domków typu "kanadyjskiego" - w zasadzie gotowych w stanie deweloperskim ( ściany z pokryciem zewnętrznym i wewnętrznym, stolarka zewnętrzna i wewnętrzna, rozprowadzenie elektryki i hydrauliki, pokrycie dachowe, podłoga surowa do pokrycia bez armatury łazienkowej i kuchennej) do postawienia na bardzo lekkim fundamencie - wystarczy podmurówka w obrysie i pod ściany nośne nawet z gotowych bloczków. 4 lata temu wychodziło ca 1.500 złotych za m2. Chyba nie podrożało, a jeśli to niewiele. Do tego ta podmurówka i podłączenia oraz działka. Działki u nas teraz max 200 zł m2. Wystarczy 500 m2 tj 100 tysięcy. Dom 150 m2 na takiej działce do zamieszkania da się zbudować w max rok za 300 tysięcy. Prawda że wyposażenie i wykończenie będzie bardzo skromne. Razem to 400 tysięcy. Nowe mieszkanie 70 m2 w mieście to minimum 350 tysięcy. Kogo stać na takie mieszkanie to stać go i na dom. Jak kto skromniejszy to może się zebrać z przyjaciółmi i zbudować bliźniak z domkami po 120 m2 i na działce 800 m2. Nie wiem dlaczego ludzie budują wciąż domy z ceramiki na działkach po 1.000 m2.
    PS: Na taki kanadyjski to chyba stać co najmniej 10 % populacji oczywiście z zastosowaniem kredytu na jakieś 3/4 całości.
  • Nie chodzi o koszty, raczej o to, że żeby ktoś mógł mieszkać 15 min. od centrum, to ktoś inny musi mieszkać w centrum i to centrum tworzyć :) I ogólnie o to, że działek w dobrej lokalizacji starczy dla bardzo niewielkiej części ludzkości :)
  • No jasne, że ktoś może mieszkać w centrum; ci co lubią albo muszą. To zwykle młodsza generacja bez dzieci, emeryci, różni artyści i wolne zawody oraz amatorzy wielkomiejskiej atmosfery. Działek nie starczy ? Starczy. To tylko kwestia planów zagospodarowania i ułatwień w obrocie. Po Warszawie hula wiatr i roznosi śmieci na olbrzymich pustych obszarach w centrum, a ludzie domy budują pod Nadarzynem.
  • mmaria napisal(a):
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    A dzisiejsze deweloperskie osiedla to jak wyglądają niby?
    Jeszcze lepiej. Nawet lunetka niepotrzebna - wystarczy dobry wzrok.

    PS. Masz Rozum paskudny zwyczaj imputowania rozmówcy poglądów, których oni wcale nie wyrazili. Bo to wprost wynika z konstrukcji zdań, które budujesz. Przykre. I mnie już zniechęciło do jakiejkolwiek rozmowy z Tobą.
    Jeśli mój tekst, którego jedyną intencją było pokazanie jakiegoś zjawiska budowlanego wywołuje podejrzenia o "paskudne", "przykre", "imputowanie" to moja dalsza pisanina tutaj nie ma najmniejszego sensu. Zwłaszcza jeśli w wątku obok naprawdę chamskie, przykre i paskudne teksty nie wzbudzają żadnej reakcji administracji. I problem rozwiązany - nie będzie jakiejkolwiek rozmowy ze mną.
  • edytowano September 2016
    Program "dom dla (prawie) każdego" w zasadzie został zrealizowany w Hameryce, ale efekty takie sobie: https://en.wikipedia.org/wiki/Urban_sprawl

    image
  • O wyższości jaskiń w pionie ponad jaskiniami w poziomie nie ma sensu dyskutować.
  • No prawdę mówiąc to taki domek kanadyjski po 1.400 zł za m2 jw sam postawiłem w lesie. Dosyć mały - 5x8 m z poddaszem użytkowym. Jakby był większy to pewnie bym utargował mniej. Stoi od 5 lat i ma się dobrze. Ma parametry budowlane i spełnia obecną normę cieplną.

    Taki domek oczywiście jest mniej trwały niż z ceramiki. Co do parametrów cieplnych to ma takie same lub lepsze.
  • kulawy_greg napisal(a):
    Mnie tam się wydaje, że życie na przedmieściach, z dala od wszystkiego, gdzie ciągle trzeba używać samochodu żeby się gdziekolwiek dostać, płacić krocie za ogrzewanie wielkiej powierzchni, użerać się z sąsiadami nagminnie koszącymi trawę to dopiero jest uciążliwe (i nienaturalne). Ale co kto lubi.
    Ja lubię.
    Mnie tam się wydaje, że życie na mieście, w klaustrofobicznej ciasnocie, gdzie ciągle trzeba uważać, żeby nie wpaść pod coś lub na kogoś, gdzie żeby się gdziekolwiek dalej niż własne podwórko dostać, trzeba stać w wielominutowych korkach albo marznąć zimą na przystankach, płacić krocie za czynsz i na dodatek gnieździć się w klatkach, użerać się z sąsiadami nagminnie słuchającymi głośnej muzyki lub telewizji, tupiącymi w podłogę, zalewającymi wodą nasze mieszkanie itp. to dopiero jest uciążliwe (i nienaturalne). Na dodatek być uzależnionym od dostawców wszystkiego, np. ciepłej wody (tu mi się przypomina zima stulecia). No i żyć w wiecznym smrodzie spalin. Ale co kto lubi.
    Jak to dobrze, że ludzie się różnią :D

    Acha, z podmiejskiej Falenicy kolejka miejska SKM jedzie pod Pałac Kultury 32 minuty.
  • mmaria napisal(a):

    . Ale co kto lubi.
    Jak to dobrze, że ludzie się różnią
    Raczej nasze doświadczenia się różnią. Choć to co koleżanka opisuje pasuje mi bardziej do blokowych przedmieść a nie centrum wielkiego, bogatego miasta :)
    Mieszkając w kilku centrach miast różnej wielkości nigdy nie miałem problemu z sąsiadami (a moi rodzice na wsi mieli), wszędzie chodzę na piechotę lub ewentualnie na rowerze, wodę przeważnie grzeję sobie sam.
    Smród spalin to inna sprawa, ale w domkach często czuć smród palonych śmieci, a jak jeszcze jakiś sąsiad założy fermę lisów to już w ogóle ciężko wytrzymać.

  • Tak, dobrze gadacie, i tu i tu może być dobrze. Lubię odwiedzać znajomych w starych dzielnicach Warszawy - prawdziwe mieszczaństwo tam się odbywa. Nowe osiedla, te budowane już od drugiej połowy lat 90-tych, to jest jakiś horror, tam nie ma życia.
  • Miałem szczęście wychowywać się na wsi, jednocześnie mieszkając w bloku. Może ktoś był w Węgierskiej Górce? Os. XX-lecia PRL teraz XX-lecia II RP. Jest tam 9 bloków z ok 250 mieszkaniami. Wielkość osiedla w sam raz żeby wszyscy wszystkich znali, przynajmniej z widzenia, a i tak była to zażyłość niczym przez płot na typowej wsi. Niewielka namiastka miasteczka otoczona górami, lasami, łąkami, nad Sołą. Taki wydaje mi się byłby idealny układ łączący zalety życia na wsi z wygodami typowymi dla miasta- C.O, parkingi, odśnieżanie itp. Plus działki mieszkańców z niewielkimi uprawami warzyw i owoców. Obecnie dobudowana infrastruktura sportowo-rekreacyjna czyni to miejsce idealnym wg mnie. Na starość tam wracam z żoną...
  • marniok napisal(a):
    Może ktoś był w Węgierskiej Górce? .
    Byłem, kilka razy, ale głównie w lasach :-)

  • Nadleśnictwo też niczego sobie. Wujek żony tam pracował... teren trudny że względu na ... mieszkańców ;)
    Ale mniej więcej kojarzysz Brzoscie o co mnie biega?
    Nie chciałbyś spędzić tam emerytury?
  • Brzost napisal(a):
    marniok napisal(a):
    Może ktoś był w Węgierskiej Górce? .
    Byłem, kilka razy, ale głównie w lasach :-)

    To była raczej Węgierski Lasek :)
  • edytowano September 2016
    marniok napisal(a):
    Nadleśnictwo też niczego sobie. Wujek żony tam pracował... teren trudny że względu na ... mieszkańców ;)
    Ale mniej więcej kojarzysz Brzoscie o co mnie biega?
    Nie chciałbyś spędzić tam emerytury?
    Po namyśle - chyba jednak nie. Ja się wychowałem na mazowieckich równinach, z borami brzozowo-sosnowymi i jeśli miałbym się wyprowadzać na emeryturze to w te klimaty, tylko musiałbym przebudować domek na całoroczny.
    Ale w góry gościnnie zawsze chętnie przyjadę :-)

    Co do Nadleśnictwa - niczego sobie... poza nadleśniczym ;-) Gdy tam gościłem, miał ściany obwieszone wspólnymi zdjęciami z hr Bulem. I mobbingował mojego dobrego znajomego, degradując go z leśniczego na podleśniczego.
  • Brzost napisal(a):
    marniok napisal(a):
    Nadleśnictwo też niczego sobie. Wujek żony tam pracował... teren trudny że względu na ... mieszkańców ;)
    Ale mniej więcej kojarzysz Brzoscie o co mnie biega?
    Nie chciałbyś spędzić tam emerytury?
    Po namyśle - chyba jednak nie. Ja się wychowałem na mazowieckich równinach, z borami brzozowo-sosnowymi i jeśli miałbym się wyprowadzać na emeryturze to w te klimaty, tylko musiałbym przebudować domek na całoroczny.
    Ale w góry gościnnie zawsze chętnie przyjadę :-)

    Co do Nadleśnictwa - niczego sobie... poza nadleśniczym ;-) Gdy tam gościłem, miał ściany obwieszone wspólnymi zdjęciami z hr Bulem. I mobbingował mojego dobrego znajomego, degradując go z leśniczego na podleśniczego.
    Szczegółów personalnych z Nadleśnictwa nie ogarniam ale kojarze tamtego gościa, chociaż tylko z wyglądu, chyba taki okrągły na twarzy, lekko łysiejący, z wąsikiem, lekko ryżawy facio o "przepitej" cerze (albo z nadciśnieniem tętniczym)? Inicjały J.K?
    A wracając do tematu to widać że dzieciństwo ma największy wpływ na nasze wybory i losy. Gdzie się wychowałem tam chciałbym żyć i umierać.
    A co do wizyty to chętnie ugoszcze u siebie gości. Co prawda nie szybko ( kwestia kilku lat zapewne), bo miejsce wymaga sporej rewitalizacji ale trzymam za słowo.... Aha, i nie w samej W.G. ale w niedalekiej Cięcinie mamy domek, po babci że strony żony. Teren na wywczasy idealny.
  • Okrągły, bez wąsika i przepitej cery, można zresztą znaleźć fizjognomię na stronie nadleśnictwa, inicjały MK.
    Z Cięciny pochodzi żona mojego znajomego, bo on się wżenił w okolicę, urodził się w Górach Sowich a rodzice pochodzili z Drohobycza. W Żabnicy nabył i odremontował domek w którym parę razy gościłem.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.