Poniżej link do wykładu o globalnym ociepleniu. Wykład ciekawy, z dużą ilością danych, wykresów i ilustracji. Prowadzący trochę z zacięciem bycia młotem na czarownice, ale sprawia wrażenie kompetentnego. No właśnie, gdzie nagina fakty ? Jeżeli nagina, ja nie jestem w stanie tego zweryfikować.
Komentarz
A może jednak faktycznie zależą ?
Skomplikowane są porównania, bo mówimy o bardzo wieloaspektowym złożonym systemie jakim jest ziemska atmosfera. Np. stężenie CO2 jakie mamy obecnie jest sporo za niskie by fotosynteza osiągnęła swoje maksimum wydajności. Zdaje się że maksimum było w karbonie, ale wtedy powietrze w ogóle miało inny skład niz obecnie (procentowy)
Tak na marginesie, od lat śledzę wojnę na internetach spiskówców vs nałkawszystkojużwie. Ci pierwsi właściwie już zostali rozjechani, co oczywiście żadną sensacją nie jest. Natomiast poraża poziom ignorancji i bezkrytyczności. Skomplikowane teorie, na które poświęcają naprawdę dużo czasu (i pieniędzy czasami) okazują się z dupy wziętymi historyjkami, z pseudodanymi i pseduofaktami. A są łykane w skali nieprawdopodobnej, są robione badania, ich wyniki są po prostu smutne i źle świadczą o kondycji intelektualnej i poziomie wiedzy współczesnych społeczeństw.
W każdym razie, na to antyglobcio chyba i my się daliśmy nabrać.
Wykład z linku jest jaki jest. Facet grubo zaczyna, trochę tandetnie przygotowując grunt pod informacje, które sprzeda. Gdyby nie fakt, że mam po prostu wewnętrzną ciekawość co będzie dalej to bym sobie odpuścił, ale nie odpuściłem. I zrobiłem dobrze, bo dużo danych później podaje.
Peem tak. Zbyt dużo dzisiejszy świat ładuje w to kasy, żeby to była wyłącznie ideologiczna ściema.
Wiecie jak wyglądały rafinerie ropy naftowej po odkryciu Łukasiewiczu? Z ropy wyciągało się tylko naftę a z resztą nie wiedziano co zrobić więc spuszczano do rzek, bo to łatwopalne więc w rzece najmniej niebezpieczne. I jak teraz Łukasiewicz wygląda?
Zmiana klimatu - a konkretnie jego ocieplanie - jest faktem, któremu trudno zaprzeczyć. Dane pomiarowe, wskazują, że od parudziesięciu lat średnia temperatura na Ziemi wzrasta (choć lokalnie już różnie bywa). Lodowce górskie kurczą i "okołobiegunowe" kurczą się w sposób widoczny. I na tym kończy się to co wiadomo. Reszta to teorie i wyrafinowane modele. Tyle, że na klimat składa się pierdyliard zmiennych, z których nie wszystkie znamy, z tych które znamy nie wszystkie mamy pomierzone, a do tego nie bardzo wiadomo jakie są ich wzajemne relacje.
Prosty przykład: temperatura i zawartość CO2. Te dwa parametry są ze sobą ładnie skorelowane, przy czym wbrew pozorom nie ma pewności co do tego jak ta korelacja ma się do związku przyczynowo-skutowego. Ani nawet jaki dokładnie jest przebieg funkcji. Dlatego odpowiednio dobierając parametry modeli dostać można bardzo różne wyniki. A jak jeszcze do modelu podstawimy podaż energii ze słońca i kwestie pary wodnej to okaże się, że skutkiem dalszego wzrostu zawartości gazów cieplarnianych będą - w zależności od przyjętych parametrów - tropikalne upały albo nowe zlodowacenie.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że wiarygodne i systematycznie zbierane dane pogodowe w skali świata zbierane są od mniej niż 100 lat....
Czy przypadkiem korelacja między ocieplaniem a jego stężeniem w atmosferze nie jest powiązana z ujemnym współczynnikiem temperaturowym rozpuszczalności CO2 w wodzie? (np. oceanicznej...)
Bardzo ciekawe podsumowanie różnych aspektów tematu. To z suszą w Syrii - genialnie. W kilku rzeczach pan się rozjeżdża z rzeczywistością, np. skreśla z możliwości przyjmowania imigrantów Rosję "bo Putin się nie zgodzi", hehe. Mówimy tu o milionowych migracjach w sytuacji gdy klimat zacznie się zmieniać - być może już wtedy wielkie równiny syberyjskie będą lepszym miejscem do życia niż teraz, a Rosjan nikt się nie będzie pytał o zdanie. Brakowało mi też wzmianki że największymi generatorami CO2 i innych zanieczyszczeń z paliw płynnych jest transport lotniczy i morski. Trochę o tym było ale nie wprost.
No i ogólna konkluzja że na zawsze zmieniliśmy klimat bo uwalniamy więcej CO2 niż akumulujemy jest taka sobie. Ogólny bilans CO2 jest stały, uwalniamy to co miliony lat temu zamknęły w sobie rośliny które stały się węglem. Przyszłość Ziemi i tak jest przesądzona z powodu Słońca. Tak więc co do zasady że należy dbać o przyszłe pokolenia to oczywiście jest racja, natomiast czy przyszłość Słońca jest tak na 100% przesądzona? Nie byłbym taki pewny.
"Za próg bezpieczeństwa podczas 8 godzinnego dnia pracy przyjmuje się stężenie CO2 równe 5000 ppm (cząsteczek CO2 na milion cząsteczek powietrza, 5000 ppm=0,5%). Jest to jednak próg bezpieczeństwa, a nie komfortu i wpływu na zdrowie. Narzekania na jakość powietrza z reguły pojawiają się w sytuacji w której stężenie CO2 przekracza 600-800 ppm, a nasilają powyżej 1000 ppm. Według różnych standardów międzynarodowych zalecane stężenie CO2 dla bardzo dobrej jakości powietrza to poniżej 600 ppm, dla dobrej jakości powietrza jest rzędu 600-1000 ppm, a akceptowalne 1000-1400 ppm (EN 13779, CDC, IDPH, IAQUK, OSHA, EngineeringToolBox), przy czym stężenie CO2 przekraczające 1000 ppm często interpretuje się (np. OSHA) jako powód konieczności poprawy wentylacji w budynku."
To jest sytuacja na bazie aktualnego stanu wiedzy, a z tym jak wiadomo jest różnie - w przyszłości mogą wydarzyć się takie rzeczy o jakich w tej chwili jeszcze nie mamy pojęcia, ale zarówno w dobrą dla nas jak i złą stronę.
Ten człek to jest przedstawiciel lobby ociepleniowo - antywęglowego bez wątpienia. Przytacza garściami argumenty tego lobby i wybiórczo oraz tendencyjnie najmniej przekonujące argumenty oponentów. Do tego w zasadzie nie podaje żadnej alternatywy. Skoro i tak jest po wszystkim to po co gadać ? Chyba po to aby Polacy przeżyli ostatnie kilkadziesiąt lat przed końcem świata w nędzy i po ciemku. No może jeszcze z sublokatorami z Arabii, a Niemcy na zdrowej ekologicznej żywności w świetle ledów z prądem z wiatraków jeżdżąc od tych wiatraków do domów ekologicznych samochodami elektrycznymi.
Te paliwa kopalne to też są z fotosyntezy i kiedyś zaabsorbowały to co się teraz uwalnia. Prawda że teraz szybko. Tezy że biomasa nie może przyrastać i absorbować CO2 są zupełnie nieudokumentowane. A czemu nie może? Przecież nie chodzi o kretyńskie spalanie biomasy zamiast węgla tylko o jej przyrost. Czytam że 1 ha lasu akumuluje ca 30 ton CO2 rocznie. W Polsce jest ca 35 % lasów tj minimum 10 milionów ha czyli 300 milionów ton CO2. Emitujemy 400 milionów ton. Prawda że tniemy. A gleba - próchnica z biomasy ? A tereny wylesione w Europie - Albania, Grecja, Włochy i inne rozsiane wszędzie ? A te ocieplające się tereny na północy ? A co to jest czarnoziem ? Ile tam jest CO2 ? Czy przy obecnej technice nie da się przyspieszyć wzbogacania gleb ? Służę prostymi przykładami z mojej branży. Można produkować olbrzymie ilości nawozów organicznych tworzących próchnicę akumulującą CO2 i wodę tanio. Preferuje się jednak palenie materii organicznej. Bo co ? Bo Niemcy rozwijają technologie jej spalania z Holendrami, Duńczykami, Japończykami i innymi? Rolnictwo zużywa najwięcej wody która nie jest gromadzona w zbiornikach, w glebie i w biomasie właśnie. Nie ma więc jej przyrostu bo wody za mało i tak się koło zamyka. Z tym konsumpcyjnym marnotrawstwem ma facet rację, ale co to ma wspólnego z węglem kopalnym czy ropą. Zmniejszy się jak węgiel obłożymy podatkiem? A czemu nie samoloty, transport globalny i masowy, mięso, przeszklone powierzchnie, iluminacje wielkich miast itp. Docelowe rozwiązania są w technologiach bez spalania, ale ich rozwój nie jest imponujący. Od dziesiątków lat mówi się o energii słonecznej, geotermalnej i termojądrowej ale niewiele się dzieje. Tam trzeba szukać rozwiązań i w wodzie do upraw i przyroście biomasy.
Możemy być pewni, że za naszego życia będą miały miejsce gwałtowne zdarzenia meteorologiczne albo kosmiczne. Jedyne za co odpowiadamy, to to, w jaki sposób sobie z nimi poradzimy, jak na nie zareagujemy. Gdy zatruliśmy nasze wody mogliśmy wyruszyć na ziemie, gdzie jeszcze nie są zatrute. Zamiast tego podjęliśmy trud, by je oczyścić (albo raczej dać szansę naturze na samooczyszczenie). To akurat było bardzo pozytywne działanie ekologów.
Przy nagranym wykładzie na temat, z którego mnie nikt nie odpyta odpadają 2 zalety, pozostają wady. To samo jest z nagraną rozmową zamiast pisemnym protokołem.
Dobra, wracam do Ligi Mistrzów, bo to akurat lepiej oglądać niż czytać
Moze to zalezy od dziedziny, ale w ksiazkach czesto jest za sucho (jak dla mnie). Na zywo zawsze jakies bardziej intuicyjne wytlumaczenie wychodzi, potem je sobie mozna dopracowac.
Byłem na wielu szkoleniach z materii zupełnie mi nowych. Koncentrowałem się maksymalnie, chyba nigdy nie miałem tak zaoranego mózgu. I nie ma szans, żebym więcej zapamiętał się i nauczył niż właśnie na dobrze poprowadzonych szkoleniach (a to takie, w których często szkolący naprowadza). Po szkoleniach zdarza mi się kupować książki z tej samej materii i je za jakiś czas przeglądam.