Skip to content

My, mistrzowie świata, sól narodów !

edytowano March 2015 w Powitania
Na naszych oczach ostatecznie pęka cały układ, który zamęczał Polskę przed ponad ćwierć wieku. Można odnieść wrażenie, że wystarczy mądrze stać i nic więcej, sami potykają się o własne nogi, robiąc głupotę za głupotą, z jedej strony się ośmieszają, z drugiej uciekają się do wielkiego kurewstwa podpuszczając instytucje zachodnie, zupełnie nie licząc się z przyszłością państwa (ale nas to nie dziwi).

Słabi są, pewnie słabi byli zawsze. Powiedzcie mi tylko jedną rzecz, jak tacy słabi ludzie mogli przez te ćwierć wieku aż tak nas zdominować ? I co to mówi o nas ? Jakie to świadectwo daje prawicowym politykom, jakie to świadectwo daje prawicowemu elektoratowi ? Co mamy myśleć o prawomyślnych dziennikarzach ? Jak to świadczy o umiejętności organizacyjnej prawej strony czy tzw. patriotycznej, jak zwał tak zwał ?

Wizja Wielkiego Wroga Przebiegłego dawała chociaż jakieś wytłumaczenie, nawet przed samym sobą. Kiedy maski opadają i następuje otrzeźwienie, realny ogląd sytuacji, wychodzi smutne podsumowanie, które dotyczy obydwu stron. Zmarnowane 26 lat, zmarnowane szanse, zmarnowane życia ludzkie, ba, całe roczniki.
«13

Komentarz

  • Ja tam się zawsze szarpałem.
  • Może porzebny był czas, żeby naród dojrzal, albo żeby sytuacja dojrzała.
  • dopust Boży
  • los napisal(a):
    Ja tam się zawsze szarpałem.
    I to jest właśnie najciekawsze. Obserwując potencjał jednostek i to biorąc pod uwagę różnego rodzaju środowiska, nie powinni mieć żadnych szans. A właśnie każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu, z większymi lub mniejszymi sukcesami się szarpał, bardzo często walcząc w okrążeniu. A co najsmutniejsze, nie byliśmy nigdy w stenie po prostu pójść i zagłosować, przecież nas jest w Polsce więcej ! (akurat zagłosowanie nie dotyczy osób tego forum). Jakież to banalnie proste, dlatego Adam Michnik od początku zaczął kopać katolicko-patriotyczny koszmar, wiedział, że tak czy siak w bezpośredniej walce na szable przegra. A jednak tyle lat wygrywał !
  • Exspectans napisal(a):
    Może porzebny był czas, żeby naród dojrzal, albo żeby sytuacja dojrzała.
    Długo to dojrzewanie trwało. I nie wiem czy chodzi o dojrzewanie pewnych pokoleń, czy może bardziej przytomność nowych. Ale nawet, aż boje się zastanowić do czego my jeszcze nie dorośliśmy ...
  • los napisal(a):
    Ja tam się zawsze szarpałem.
    I , z całym szacunkiem, niewiele to dało. Mocni byli.
    Ja w swojej mikro-skali też szarpałem, aż doszedłem do ściany: skurwić się, poddać, zwariować albo wyjechać.

    Jorge, nie przesadzaj. Po prostu zarządzający towarzysze, pułkownikowie i menedżerowie spieprzyli do swoich summer-housów na Kanary, Kubę, ew. do Szwajcarii, Portugalii Włoch i Chorwacji. Stąd taki burdel, zabrakło kadr zarządzających.
  • edytowano January 2017
    @Jorge: "Powiedzcie mi tylko jedną rzecz, jak tacy słabi ludzie mogli przez te ćwierć wieku aż tak nas zdominować"

    No moment moment.
    Przyszli tu na ruskich bagnetach i mieli kilkadziesiąt lat na wyeliminowanie resztek i tak już przetrzebionej elity Narodu, która jedyne co w tym czasie mogła to nie dać się dorżnąć.
    Mieli nieograniczone możliwości przymusu, manipulacji, dezinformacji. Czerpali wzorce i faktyczną pomoc od jednych z najlepszych speców od manipulacji na świecie - czyli Ruskich.

    Wreszcie - 28 prawie już lat temu (jak ten czas leci) to był kryzys kontrolowany (to chyba jasne?) przygotowany i przeprowadzony przy udziale tzw "naszej" strony (z punktu widzenia podziału w 1989, nie teraz) gdzie do stołu dopuszczono tych najbardziej umoczonych i tych najbardziej niegroźnych, eliminując całą (no, prawie, jak się okazało dzięki Bogu;-) resztę.

    Ci umoczeni i niegroźni mieli zaufanie praktycznie całej uczciwej i najbardziej świadomej jaka była wtedy częsci społeczeństwa - bo nie tylko że była reglamentowana informacja ale do tego w 1989 i ciut później można było mieć wrażenie że już reglamentowana nie jest. Internetu wtedy nie było.

    Sytuacja była idealna żeby nas zmanipulować i w ten sposób zniewolić praktycznie całkowicie. To że im się nie udało, świadczy że jest łaska Boża i szczęśliwie Bóg im odebrał rozum - zakładając że kiedykolwiek go mieli.

    @Jorge: "I co to mówi o nas?"

    O nas to mówi jak najlepiej. Naród z tak dorżniętą elitą, otłumaniony kompletnie na wiele sposobów - praktycznie nie miał prawa się podnieść. A się podniósł.


  • JORGE- a Popiełuszkę, Suchowolca i Niedzielaka to kto zabił?
    A setki księży (i nie tylko) wcześniej, to kto?
    A Pańko, Falzmann?
    A poseł Gruszka z kawą, Janowski z prochami, a europoseł Adwent?
    A Lepper?
    Ba, Jaroszewicz?

    Smoleńsk? Śmierci po-smoleńskie?
  • Tecum juz wlasciwie wszystko napisal.

    chcialam dodac, ze nas by i tak nie bylo, nawet po tych 26-u latach gdyby nie Opatrznosc.
    Opatrznosc zachowala dla nas dwoch Kolumbow: Wyszynskiego i Wojtyle. Ja oczywisice nie bede tu pisac o morzu przelanej krwi i co to dalo (odsylam po inspiracje do watku AnnyE: Ile by nas bylo). Ale tak po ludzku, tylko na tym swiecie zatrzymujac wzrok: wystarczylo dwoch ludzi. I jestemy.
  • Pierwszym znakiem, że sytuacja dojrzała było wyautowanie Bula-Komorowskiego. To był dar Opatrzności, bo bez tego naprawdę ciężko byłoby rządzić. Te wszystkie akcje opozycji, ciamajdany itp. nabrałyby nagle zupełnie innego kształtu i siły sprawczej.
  • Pokuta.
  • Pisałem kiedyś o tym, nie wiem to był chyba 2014 rok, może 2013, przypadkowo spotkałem na kameralnej imprezie Suskiego z żoną. Zawsze cierpiałem na deficyt wiedzy insajderskiej i brak znajomości ludzi z frontu, bardzo szybko na niego napadłem. Z takim pieprzeniem, że w sumie to im nie zazdroszczę, że muszą wytrzymywać jazdę po sobie, że ciężka sytuacja, że media, że wielki układ i tam takie, żeby wiedział że po jego stronie jestem. On popatrzył na mnie i zaczął - ale kto, o kim pan mówi, o tych zerach, prymitywach, pachołkach do kupienia ? (tak mniej więcej mówił). Ich za parę lat nie będzie, rozniesiemy ich, proszę zupełnie się nie przejmować.

    Nie kupiłem tego. Pił mało, więc założyłem, że albo tak musi mówić ku pokrzepieniu serc, albo są ostro nakręceni w tym PiS, a to w sumie dobrze. Filigranowa żonka sprzedała mi parę smaczków okołopolitycznych i rozmowę zakończyłem, na inne tematy poszła (bo przy jednym stole siedzieliśmy, nie chciałem ich zamęczać). Jak widać poseł Suski miał rację, a ja żyłem przez lata w przeświadczeniu, że w czarnej dupie jesteśmy i będziemy. Ja, w sumie hardcorowy pisior.

    Czy jesteśmy ludźmi małej wiary ?
  • @balbina: "chcialam dodac, ze nas by i tak nie bylo, nawet po tych 26-u latach gdyby nie Opatrznosc."

    O to to. Chyba nie dość wyraźnie o tym napisałem, dzięki za podkreślenie.
    Tu nie chodzi tylko o Wyszyńskiego i Wojtyłę, my jesteśmy pod opieką Opatrzności na każdym kroku. I tych ludzi jest więcej - Popiełuszko, ale też żyjący ciągle ks Stanisław Małkowski i wielu wielu innych.

    Mam dziwne wrażenie, że skoro Naród nie obudził się wystarczająco natychmiast po Smoleńsku (czyli wybory 2010 i 2011) to sam z siebie NIE ZASŁUGUJE na nic dobrego. Na pewno nie na wolność i samostanowienie.

    Ale mimo to coś się diametralnie zmieniło wtedy - obóz propolski (z wszystkimi odłamami i wszystkimi smaczkami) rósł, rosła świadomość polityczna, historyczna itp, a leminżeria - malała. Malała także bo świat się zaczął trząść, a Europa przede wszystkim. Dlatego ja osobiście uważam 10.IV.2010 za datę przełomową - oczywiście jest to data umowna, ale polska rzeczywistość dzieli się na tę sprzed Smoleńska i na tę po. Nawet jeśli na efekty musieliśmy zaczekać.

    Ale bez Boga i bez naszej, polskiej wiary w Niego, tej ze wszystkimi jej ułomnościami - NIC by nie było. Ja nie wiem na ile my wszyscy (ze mną włącznie) zdajemy sobie sprawę CZYM JEST WIARA NARODU. Przecież Zachód - przy swoich wszystkich zdobyczach (jak je uzyskał to osobny temat) jest ślepy i głuchy i bez wątpienia idzie na zatracenie. My - nie.

    Oni nie mają Boga - my jeszcze mamy. @Los napisał że kto nie wierzy w Boga, uwierzy we wszystko - chomikuję z zachowaniem kopyrajtów i podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym. Przy całej naszej grzeszności i ułomności - my widzimy, oni już nie. My przetrwamy, o ile nie zgłupiejemy jak oni. Oni zapewne dostaną ileś szans na nawrócenie zanim się stoczą bezpowrotnie.
  • edytowano January 2017
    @Jorge: "Czy jesteśmy ludźmi małej wiary ? "

    Tak:) I pogódź sie z tym. Nie że nie walcz, ale pogódź się z tym i pamiętaj, kiedy znowu nie będziesz wierzył:) Ja zwykle nie wierzę, muszę bardzo się starać by się w tej niewierze nie zatracić.

    Na szczęście rzeczywistość nie zważa na to:)
  • Uwierzcie mi, mogę tu wysmarować całą analizę co się nie dało i dlaczego, moja pisanina na forach od kilkunastu lat jest tego dowodem. Poniekąd bardzo fajnie to opisujecie strategicznie z perspektywy lat, nie dostrzegając faktycznej operacyjnej niemocy dnia dzisiejszego (to są zupełnie inne sprawy), ale nie o to.

    Na jakimś szkoleniu dostałem broszurkę po, skrypt taki. I tam było wypisane ze sto różnego rodzaju zwrotów i powodów, których pracownicy używają, żeby podkreślić, że czegoś się nie da. Zabawne, bo sprawdza się w to w 100 %. W większości to jest imaginacja, odbijanie piłeczki, potęgowanie zagrożeń i generalnie lenistwo, a wszystko to podszyte dramatycznym oporem przed zmianą (to jak nie lubimy czegokolwiek zmieniać w sposób zasadniczy jest porażające). Widzę daleko idące podobieństwo.
  • Wyuczona bezradność?
  • Dodam jeszcze jeden aspekt. Przez wiele lat nie doceniałem jednej zasadniczej sprawy - świadomości celu. Bez celów małych, prywatnych, krótkoterminowych, ale też i tych wielkich (proporcjonalnie dla każdego), dalekosiężnych wszystko co robimy nie ma sensu i na bank nic nam nie wyjdzie. Jest to albo dryfowanie, albo szamotanie się, okraszone setkami błędów i złych decyzji. Jak nie wiedz gdzie iść do dojdziesz donikąd. To są banały, ja wiem, ale właśnie ich doniosłość jest najtrudniej docenić i zrozumieć.

    Pytanie - po co mi Polska jest natury zasadniczej. Albo jak ma Polska wyglądać ? Nie ma sensu wchodzenie w poważną politykę bez odpowiedniego celu. Dlatego tak dobrze radziła sobie swego czasu lewica, oni mieli jasny cel, wyrywać co się da i pod to sobie wszystko poustawiali. A, że ten cel jest chory to i skończyli jak skończyli. Przez ponad dekadę politycy prawicy mieli inny cel - popierdolimy sobie dookoła Wojtek i pokażemy jacy to jesteśmy wybitni. Oni też ten cel osiągali, reszta się nie liczyła (do dziś jest sporo ananasów tego typu), chore to, tylko w inny sposób. Dotyczyło to też elektoratu, dlatego głosowanie na PiS jako mniejsze zło wobec PO nie ma żadnego sensu. W każdym razie, jeżeli PiS polegnie to właśnie przez brak celu. I to to mam największe pretensje (właściwie jedyne) do Kaczyńskiego, dokąd idziemy ? Co chcemy ugrać, póki co się tylko domyślam, żyję wyobrażeniami, wiarą i intuicją.
  • @Jorge: "Poniekąd bardzo fajnie to opisujecie strategicznie z perspektywy lat, nie dostrzegając faktycznej operacyjnej niemocy dnia dzisiejszego (to są zupełnie inne sprawy), ale nie o to."

    Nie rozumiem dlaczego uważasz że nie dostrzegam niemocy dnia dzisiejszego.
    Dostrzegam - fakt, ja piszę tu mało, mogłeś nie czytać, ale napisałem kilka razy, że to nie my tacy mocni niestety tylko oni słabi. Dostrzegam również, że niestety na razie nie zmieniliśmy systemu na lepszy - przyjazny Polakom (jedno 500+ to za mało, poza tym że sam program choć szlachetny w założeniu, ma szereg wad, ale nie o tym teraz), a Morawiecki u steru nie daje nawet nadziei na to, a wręcz przeciwnie. Zmieniły się owszem nazwiska, ale i to nie wszędzie.


    @Jorge: "W większości to jest imaginacja, odbijanie piłeczki, potęgowanie zagrożeń i generalnie lenistwo, a wszystko to podszyte dramatycznym oporem przed zmianą (to jak nie lubimy czegokolwiek zmieniać w sposób zasadniczy jest porażające). Widzę daleko idące podobieństwo. "

    Dobrze ale to są typowe ludzkie wady obecne WSZĘDZIE. Uwierz mi - pracowałem w USA, Danii, Holandii, Finlandii, Niemczech, Filipinach, Anglii, Szkocji. Oczywiście jako delegat tej czy innej firmy i krótko stosunkowo, ale okazja by się przyjrzeć ludziom - była. A ja się ludziom przyglądać lubię.

    Wszędzie masz opór przed zmianą. Wszędzie się nie da, za wyjątkiem Filipin - tam na poziomie werbalnym da się wszystko, od zaraz i bez żadnych problemów - szkoda tylko że na poziomie rzeczywistym jest tak samo jak wszędzie albo gorzej. Specyficzny kraj choć ich w sumie lubię:)

    Polacy poza wymienionymi wadami mają jedną cholerną zaletę - mamy nie zauważony nigdzie indziej przeze mnie aparat krytyczny.
    Nie jest to niemiecke czy holenderskie pierdolenie bez sensu cały dzień po to tylko by podkreślić własne kompetencje i wiedzę - i żeby wszyscy wiedzieli że oto jestem tu ja, znam się, zęby na tym zjadłem, i dyskutuję każdy najmniejszy aspekt.
    Nie jest to amerykańskie powtarzanie banałów i chwytliwych haseł, podlane programowym optymizmem bez względu na rzeczywistość.
    Nie jest to filipińskie "yes sir, no problem!" czy skandynawski spokój i czas na wszystko, albo brytolskie (niemieckie i holenderskie w sumie też) przekonanie o własnej wyższości.

    U nas w firmie (globalnej w pełnym tego słowa znaczeniu - by wymienić kraj gdzie nas nie ma, musiałbym mocno pomyśleć) jest opinia, że jeśli coś przejdzie przez Polskę, to znaczy że sprawdzi się absolutnie wszędzie. Polacy wyłapią wszystkie wady, KONSTRUKTYWNIE przyczepią się do wszystkich słabości, a co ważne szybko i bez nadęcia i bez udowadniania własnej zajebistości.

    Oczywiście i u nas zdarzają się wady spotykane gdzie indziej, ale ja świadomie generalizuję, bo tak to wygląda.
    Naprawdę nie jest źle.
    Byle wychować młode pokolenie (wiara, świadomość historyczna, wyrobienie polityczne, wykształcenie), byle ono nie uciekło za granicę, byle dzieci było więcej - będzie dobrze.
  • Wybili nam elity, ale dziedzictwo elit przetrwało.
    Jakkolwiek będziemy oceniać nasz rząd i prezydenta, to został on zbudowany na skale. Częstochowa: Śluby Jasnogórskie, pamiętny Egzorcyzm, to są epokowe wydarzenia i musiały przynieść owoce.
    Ale walka trwa nadal, ona nigdy się nie kończy.
  • edytowano January 2017
    @Jorge: "Dokąd idziemy ? Co chcemy ugrać, póki co się tylko domyślam, żyję wyobrażeniami, wiarą i intuicją. "

    Nie no, bez jaj.
    Teraz to się trochę podłamałem, serio. TY nie wiesz dokąd idziemy? To kto ma wiedzieć?
    Kurwa mać, idziemy do niepodległości nie tylko na papierze ale REALNEJ.

    A to znaczy do oczyszczenia państwa z polityków, mediów, służb itp, które działają w interesie każdym, tylko nie Polski. Do odzyskania podmiotowości na arenie międzynarodowej. Do wychowania Narodu do tego co w każdym normalnym narodzie jest oczywiste - świadomości własnego celu i interesu (przynajmniej w ogólnym zarysie). Do ukształtowania elit naszego Narodu, które to elity leżą w grobach rozsianych przez pół świata, a ich dzieci nigdy się nie narodziły, a jeśli zdążyły się urodzić, to wyeliminowano je z wpływu na cokolwiek przynajmniej przez ostatnie 70 lat. Wreszcie do odzyskania polskiej własności w rozumieniu podmiotowości gospodarczej i nie tylko.

    Jeśli tego nie zrobi PiS - nikt tego nie zrobi. Przynajmniej za naszego życia.


  • edytowano January 2017
    Przemko napisal(a):
    Wyuczona bezradność?
    Ostatnio poirytowała mnie niemoc moich handlowców i na szybko puściłem ich na szkolenie (kolejne, dużo słabych jest, ale każde coś daje), sam przy okazji tez polazłem. I trafiłem na arcymaga, byłego Jezuitę (dziś ma 9 dzieci), gościa który spędził dobrych parę lat w Watykanie. Przy okazji wyjaśnił, że wiele z dzisiejszych systemów zarządzania, w ogółach i detalach to zasługa Jezuitów.

    No, gość szkoleniowo z innej planety. Bez ględzenia, politporawności, bez wchodzenia w interakcję ze słuchaczami (co jest zaprzeczeniem pewnych kanonów) walił kawę na ławę. Wtłaczał. Zasadniczo w temacie, który zaczepiłeś dał jedną kluczową odpowiedź. Odpowiedzialność. Ludzie nie chcą brać na siebie odpowiedzialności, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Dryfują i ustawiają się tak, żeby prześliznąć się. Dużo by pisać, ale pokazywał jak dramatycznie wpływa bierność na pracę, niechęć do upgrejdowanie czegokolwiek i jakie to ma przełożenie w innych sprawach. Dajesz ciała w pracy, zapomnij że wygrasz w rodzinie. Pokazywał pewne zależności, uświadamiał, ludziom, że nie są trybem w maszynie (a szkolił wielkie korporacje) i właściwie od nich zależy co i jak. Opierdalasz się i myślisz, że oszukałeś system ? Sam siebie oszukałeś. Jesteś zadowolony tak naprawdę, że się opieprzasz, czy ciebie to ostatecznie dołuje. Bluzgał okrutnie, co akurat mnie raziło. W prywatnej rozmowie powiedział mi, że po prostu trzeba Polakom poprzestawiać w głowach. Że nic nie wygramy, czas tą gruszę ściąć. Bo to różnie jest, jedno pokolenie napieprzało bez sensu i ruki pa szwam, pracodawca każe - wykonuję, a inne ma gen opierdalania się tak głęboko zakorzeniony, że trzeba wstrząsu. I to i to złe.
  • TecumSeh oczywiście, że opór przed zmianą jest klasycznym problemem wszędzie, przecież radzenie sobie z procesem zmiany to oddzielna gałąź zarządzania. Wiem, wiem, napisałem to tylko jako aspekt dodatkowy i który szczególnie mógł się uwypuklić jakiś czas temu.

    Weź pod uwagę jedną sprawę, piszesz to co piszesz z poziomu swojego pokolenia, a do tego parę zdań które o sobie napisałeś świadczy, że masz pewne doświadczenie i horyzonty, które każą patrzeć na świat tak a nie inaczej. Ale to nie dotyczy wszystkich ludzi, a pokoleniami to idzie zupełnie inaczej. Weź też pod uwagę środowiska, ostatnio mam spory kontakt z ludźmi ze wsi, niekoniecznie reprezentatywnej, bo z dużym marginesem patologii, ale jednak. Jestem w szoku. Gdybym nie znał ludzi z innych wsi to by mi się chore myśli w głowie rodziły, ale wiem że wieś wsi nierówna (szczególnie regionami to idzie). Dom Zły. A mało to takich miejsc jeszcze w Polsce ? W każdym razie, to co też piszę powyżej o koncepcji Jezuity, wśród pewnych pokoleń to się sprawdza, uśredniając, uwierz mi.

    Jestem daleki, żeby popadać w kompleksy narodowe, ale sorki, w naszą (moją) zajebistość już dawno nie wierzę. Np. zdajesz sobie sprawę, że mamy bardzo niską efektywność pracy ? A wynika to po części ze słabej organizacji pracy własnej (ale to nie jest wielki problem), a bardzo słabego zarządzania, kadra menadżerska daje ciała ? Szczególnie w średnich i małych przedsiębiorstwach, bo w dużych, zarządzanych na styl korporacyjny wygląda to dużo lepiej. I wiem o czym piszę, chociażby przez pryzmat swój, ale i wielu szefów firm których znam. Potworne problemy wewnętrzne, burdel kompetencyjny, nie wiadomo kto za co odpowiada, bohaterskie gaszenie pożarów przez siebie wzniecanych. Dużo by pisać, nie chcę tylko żeby ktokolwiek odczytywał, że mi do głowy szkoleniami bzdury wtłoczyli, widzę jak jest. Albo jaki problem jest z narzędziami informatycznymi, Excel służy jako lepszy kalkulator, bić trzeba pałą, żeby ktoś poświęcił kilkanaście godzin nad nauczeniem się tworzenia formularzy, tabel przestawnych, formuł itd., a w efekcie oszczędzić czas w skali kilkunastu dni w stosunku rocznym !
  • TecumSeh napisal(a):
    @Jorge: "Dokąd idziemy ? Co chcemy ugrać, póki co się tylko domyślam, żyję wyobrażeniami, wiarą i intuicją. "

    Nie no, bez jaj.
    Teraz to się trochę podłamałem, serio. TY nie wiesz dokąd idziemy? To kto ma wiedzieć?
    Kurwa mać, idziemy do niepodległości nie tylko na papierze ale REALNEJ.

    A to znaczy do oczyszczenia państwa z polityków, mediów, służb itp, które działają w interesie każdym, tylko nie Polski. Do odzyskania podmiotowości na arenie międzynarodowej. Do wychowania Narodu do tego co w każdym normalnym narodzie jest oczywiste - świadomości własnego celu i interesu (przynajmniej w ogólnym zarysie). Do ukształtowania elit naszego Narodu, które to elity leżą w grobach rozsianych przez pół świata, a ich dzieci nigdy się nie narodziły, a jeśli zdążyły się urodzić, to wyeliminowano je z wpływu na cokolwiek przynajmniej przez ostatnie 70 lat. Wreszcie do odzyskania polskiej własności w rozumieniu podmiotowości gospodarczej i nie tylko.

    Jeśli tego nie zrobi PiS - nikt tego nie zrobi. Przynajmniej za naszego życia.


    Pięknie. Też tak myślę. Ale skąd to wiesz ? Domyślasz się, prawda ? A ja już nie domyślam się, uznam coś za pewnik dopiero kiedy ktoś coś mi zakomunikuje i to w odpowiedni sposób. Ileż to nieporozumień wynika z takich domysłów. Pokolenie styropianów (i tych trochę młodszych) działa na zasadzie dorozumienia, zakładają że pokazanie jasnych, precyzyjnych celów i sposobów ich realizacji jest zbędne, bo ci co mają wiedzieć wyłapią. Może przypieprzam się, ale mi tego bardzo brakuje. Kaczor kiedyś mnie ujął, jak w swoim przemówieniu (podczas pierwszego podejścia) określił jasno i zdecydowanie, że zbuduje elektrownię atomową i podał termin, taki detal, ale wtedy to było odważne. Chcę, że PiS rzygnął wielkim dokumentem, realnym i przemyślanym o planach na najbliższe 12 lat. Niech media szydzą, niech internety wyłapują absurdy, nawet niech się wysprzęglą przed zagranicą, ale dla mnie to jest potrzebne. I wg mnie dla wielu milionów Polaków. Coś kurewsko ambitnego i konkretnego. I ja myślę, że coś takiego powstanie, Kaczyński mówił parę dni temu, że do zrealizowania planów jednak nie wystarczą dwie kadencje, a już trzy, he, he. No to dawaj dziadu te plany ! Wtedy dopiero będę wiedział dokąd idziemy.
  • edytowano January 2017
    W każdym razie, wg mnie daliśmy ciała przez te ćwierć wieku. Nie przyjmuję argumentów, że się nie dało. Dało się, choć było to bardzo trudne, nie tyle przez siłę tej drugiej strony, a bardzo skomplikowany proces, który Polska przechodziła. Uważam też, że bardzo, ale to bardzo, nam przeszkodziła pewna pokrętna megalomania i wiara w sprawiedliwość dziejową i że to już, będzie wszystko dobrze. Megalomania połączona z infantylnością, a co za tym idzie wiarą w ludzi.

    Jesteśmy ułomni, przeciętnie utalentowani, nikomu nie ufamy, a wszystko co możemy osiągnąć musimy wytyrać i wywalczyć. Nikt nas nie lubi i my nikogo nie lubimy. I w dupie mamy kto co o nas pomyśli. Jak widzisz Polaka w amoku, stań z boku, nie prowokuj. Tak, jesteśmy ciemnym, katolskim narodem, a jako coś powiesz złego na księdza to ci zęby do gardła wbiję. Wybaczamy i prosimy o wybaczenie, ale i tak was dojedziemy. Cierpliwość jest naszą cnotą, dla was pal nagrodą, doczekamy się. Żadne tam husarie latające. I jebać UEFA, zrobimy sobie ligę mistrzów z Chinami, kiedyś blisko będzie. Co było to było, nigdy już się nie powtórzy. Oto mój przepis na sukces.
  • Jorge, ad Suski. Pamiętasz, co Los nam tu wtłaczał? Zagłobę z Potopu: przegramy sto bitew, ale gdy wygramy jedną- będzie to bitwa ostatnia.
  • Już wygraliśmy? Mnie się wydaje, że jest dopiero 1788 i wszystko jeszcze przed nami.

  • extraneus napisal(a):
    Już wygraliśmy? Mnie się wydaje, że jest dopiero 1788 i wszystko jeszcze przed nami.

    +1

  • Z tym wytyczeniem a raczej, excusez le mot, wyjebaniem w galy celu to Jorge masz w tym jeszcze jeden Recht i to na meta poziomie: to by w duzej mierze rozwiazalo problem "co/kto jak Kaczora nie stanie".

    kazda, jak do tej pory, w sumie niewinna propozycja rzadu wywoluje dlatego wlasnie takie torsje w polskojezycznych gazetach niemieckich, ze to uskrzydla na Dluzsza mete. Byc moze rozliczenia komuchow Kaczor generalnie dlatego pozostawia biologii bo wie, oprocz tego, ze no wlasnie tera to i tak musztarda po obiedzie, ale on przede wszystki wie co tak naprawde jest dla ich pomiotow zagrozeniem: wskazanie celu i wiara w jego realizacje. I to w TEMKRAJU!!!
  • "Polacy wyłapią wszystkie wady, KONSTRUKTYWNIE przyczepią się do wszystkich słabości, a co ważne szybko i bez nadęcia i bez udowadniania własnej zajebistości."

    Ta wewnetrzna wolnosc Niemaszkow kompletnia zbija z tropu. Nienawidza nas za to, bo caly schow idzie sie walic;)....
  • "Jestem daleki, żeby popadać w kompleksy narodowe, ale sorki, w naszą (moją) zajebistość już dawno nie wierzę"

    chyba brak ci porownania;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.