Skip to content

Pytanie zasadnicze

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Kto z was poradził sobie w III RP ? Chodzi mi głównie o życie zawodowe, czy społeczne. W kontekście planów, rozooju (jako ludzie wchodzący), kontynuacji swojego życia w przejściu z komuny do kapitalizmu, czy schodzenia z aktywnego życia. Czy tak to sobie zakładaliście, czy zrealizowaliście swoje zamierzenia, czy tak wyobrażaliście swoje życie ? Udało się trochę, dużo, a może wcale ? Nie chodzi o szczegóły, ani o uzewnętrznianie się, pomińmy też aspekty rodzinne (bo dobra rodzina rekompensuje wszystko).
«1

Komentarz

  • Ja sobie nie poradziłem zbyt dobrze. Całe moje dorosłe życie to walka z wszechogarniającą chujnią. Nawet nie o to, że miałem jakieś wielkie plany, ale nie spodziewałem się, że tyle energii zmarnuję na problemy, których mieć nie powinienem i nie zawiniłem (oczywiście nie biorę tu pod uwagę błędów bezpośrednio moich, których było mnóstwo, ,ale to normalne). Totalnie wygasł we mnie też instynkt społeczny, a na starcie miałem bardzo dużą potrzebę wewnętrzną, która została zabita. Straciłem też wiarę w ludzi.
  • Powiem tak:

    Pomimo wysiłków i największych chęci do dziś nie udało mi się wyrównać do poziomu jaki miałem w OZ. Nie jest źle ale sytuację wtedy i dziś dzieli kanion większy niż Kolorado.
    Odkąd jestem znowu w W-wie jest ciut lepiej ale RZycie jest droższe niż w mieście przeklętem Uć więc bilans i tak na zero.
    Ale coż, nie marudzę, Zęby mi się ciut starły od zagryzania i prę dalej do wieku alzhaimera gdzie mi to wszystko bedzie Lotto.
  • Poradziłam sobie nad wyraz dobrze. Bez żadnej pomocy znajomych, protekcji, łapówek itp. Zmieniłam zawód, ale w taki sposób, że mogłam wykorzystać zdobyte doświadczenie. I wypracować nie najgorszą emeryturę. Zrealizowałam marzenia - m.in. zwiedziłam kawał świata.

    Po Smoleńsku straciłam niemal wszystkich przyjaciół i ten stan trwa do dziś.
  • JORGE napisal(a):
    Kto z was poradził sobie w III RP ? Chodzi mi głównie o życie zawodowe.
    Poradziłem sobie bardzo dobrze - tylko i wyłącznie dlatego, że połowę tego czasu spędziłem za granicą. W kilku pobytach. Każdy powrót do Oyczyzny umiłowaney y udręczoney - katastrofa.

  • @Mmaria und Jorge

    obie wypowiedzi zawieraja cos b. smutnego: utrata wiary w ludzi/przyjaciol.
    no i mamy odp. na pytanie: skad kilkadziesiat milionow Polakow na ...uchodzctwie?

    @Mmaria

    ja tez jesli nie stracilam wszystkich to dlatego, ze z "resztkami" tematu Smolenska nie poruszam.

    @Jorge

    wiem o czym mowisz (samam w Niemcach od 15u lat) ale obserwuje zycie moich kuzynow na wsi: radza sobie bo po komunie ziemi zostalo, sa wiec na swoim ale nie wyplywaja na szerokie wody.
    z jednam wyjatkiem: wlasciciel sieci stacji paliw. wiemy za jaka cene.
    nie zaplacilbys takiej.

    mysle, ze to co mnie w Braunie ujmuje to ta tytaniczna chec i praca kompletnmie od dolu. ludzie w salach gdzie "kaze" witaja sie "szczesc Boze" - w moim pokoleniu, tam skad jestem - kompletny obciach. dopoki to sie nie zmieni, nie ma co marzyc panowie...

  • Najgorzej było od 2010 do przegranych wyborów platformy.
    W latach tych dosżło też do bardzo ostrego podziału rodziny w większej mierze z powodu jednej szmaty która tak się dziwnie składa była wyborcom palikota.

    Najlepiej finansowo było w 2005 roku.
  • Po 89 roku, a zwłaszcza po 92 mój zawód (reporter) stracił rację bytu, bo została właściwie tylko GW i Polityka. Różne reporterskie periodyki i wydawnictwa książkowe przestały istnieć. Owszem, miałam znajomości i w GW i w Polityce, przyjęliby mnie tam chętnie, bo jakąś pozycję zdążyłam sobie wypracować, ale zatraciłabym siebie, gdybym na to poszła. Wolałam zrezygnować z ambicji i zajęłam się wyłącznie zarabianiem pieniędzy w różnych duperelnych polskich i niemieckich pisemkach dla idiotek i idiotów. Nie na etacie, a na umowę o dzieło. Pisałam niewiele, a pieniądze były niezłe, wybrałam wolność, przestawiłam się na życie prywatne. Po 10 IV rozstałam się z wieloma znajomymi, a potem nawet z tymi, których uważałam za przyjaciół, ale nie uważam tego za stratę.

    PS. Byłam i jestem fanką literatury faktu i miałam fart, że robiłam to, co lubiłam i jeszcze mi za to płacili. Kiedyś, w przypadkowej rozmowie ze Snopkiewiczem ( facet z moich antypodów) zgodnie doszliśmy do wniosku, że GW zabiła reportaż. Żeby tylko reportaż!
  • Hmm... Ja jestem za młody na takie rozliczenia, ale jak dotąd nie mam poczucia, żeby "system" mi jakoś szczególnie przeszkadzał.
  • Wieszanie
  • Lobby strzelające się nie zgodzi. ;)

    Trudno mi coś powiedzieć na ten temat, żyję od 2-3 lat de facto.
  • Ja nie mam wielkich wymagań, a że "przy radziwiłłowskiej i moja fortuna" więc symbioza mojej firmy z Lasami Państwowymi, przędącymi całkiem nieźle dzięki ustawie z 1991 roku, mimo zmieniających się ekip, dawała podstawy funkcjonowania w okolicach średniej krajowej lub nieco wyżej.
    Paradoksalnie, największy okres niepewności zaczął się w ostatnim roku, kiedy "nasza" ekipa (od MM) próbuje kombinować coś ze zmianą funkcjonowania LP, a (w związku z tym, albo i bez związku), "nasz" Dyrektor Generalny przykręcił kurek ze zleceniami, więc grożą lata chude.
    Mojej Żonie pogorszyło się po Smoleńsku (czyli po śmierci Szefa), gdy instytucja dostała się w ręce człowieka będącego protegowanym Bula i Strasznego Dziadunia, a który to protegowany rozpieprzył instytucję w drobny mak.
  • Nie mam porównania. Do 2010 żyłem w fikcji - osobistej i rzeczywistości. Na razie jestem ciągle na wznoszącej, z fazami wzlotów i upadków ale trend jest w dobrą stronę.
  • Na pytanie co by było, gdyby system III RP był inny, w niektórych przypadkach można odpowiedzieć, w innych nie.

    Najskrajniejszy przypadek Mani, gdzie układ zabrał jej praktycznie życie zawodowe, w którym się realizowała i lubiła. I należy pominąć, że odnalazła się gdzie indziej, mamy konkret - chciała dalej, ale się nie dało. Nie dało się w kontekście zachowania pewnych standardów moralnych, światopoglądowych itp. Bo ogólnie to pewnie, że można było, ale za jaką cenę ?

    Los pisze, że wszystko cacy, ale poza Polską. Ewidentny dowód na ułomność (o ile nie patologię) III RP w jego branży. Ale tu można pociągnąć dalej, ile osób na forum zostało zmuszonych do wyjazdu z Polski ? I to nie chodzi tylko o jakieś dramatyczne sytuacje, że muszę wyjechać, żeby przeżyć, a wyjeżdżam, bo w tym burdelu nie mogę się odnaleźć ? Bo powroty to jednak rzadkość, Fatus przykładem, nie zwróciłem uwagi, żeby narzekał, chociaż tak jak było gdzie indziej nie ma obecnie. Czyli jest OK.

    Parę osób napisało, że dało się dobrze żyć, w miarę stabilnie, z realizacją planów, bez konieczności wyginania kręgosłupa. Super. Ten wątek 7dmy, nie jest po to, żeby narzekać, mi chodzi bardziej, żeby wyczuć nastroje, trochę podsumować, jak to wyglądało u innych ? W moim przypadku nie jestem w stanie cieszyć się z tego co mam, bo właśnie uważam, że zużyte siły i czas były niewspółmierne do efektu. Ze swoimi błędami się pogodziłem, ale z patologią, bezsensem, który mi zaoferowała III RP - nigdy. Przez prawie 20 lat życia zawodowego pozbyłem się złudzeń, polska gospodarka, polskie prawo, polskie instytucje zostały ustawione pod wały, lawirantów i geszefciarzy. Odbieram to jako bezpośredni atak na mnie, bo miałem dwa wyjścia, albo pójść z systemem, albo operować na marginesie. Trzeciej drogi nie było. Mam nieodparte poczucie porażki i straconego czasu. I żadne okresy względnych sukcesów mi tego nie przysłonią.
  • JORGE napisal(a):
    Los pisze, że wszystko cacy, ale poza Polską. Ewidentny dowód na ułomność (o ile nie patologię) III RP w jego branży.
    Patologię. Piszemy o niej obficie w innym wątku.

  • Jorge...Ja wiele w życiu przeszedłem. Wiele dobrego ale i wiele bardzo niedobrego. Nauczyłem się po prostu nawet w najnieciekawszej sytuacji szukac czegoś pozytywnego. Jak było bardzo xle to sobie mówiłem:
    Jest OK bo żyjesz i masz tym samym szanse na to że będzie lepiej

    Teraz jestem w Polsce nie dlatego że bardzo chciałem tylko dlatego że przwywiodła mnie tu moja ex. Ot taki los. I pomimo że jestem tu już tyle lat to w dalszym ciągu są dni kiedy trafia mnie szlag i bierze cholera gdy widze ....dokładnie to co opisujesz. To jest niestety cos do czego nie potrafię się przyzwyczaic ani zaadoptować. To też taka moja zyciowa klęska.
  • U mnie jak u Losa, mimo że branża mniej dochodowa. W Polsce, przy b. wysokich kwalifikacjach, kilkanaście godzin na dobę i okolice średniej krajowej. Obciążenie psychiczne, napięcia w małżeństwie, stres w domu... lata koszmaru.

    Kilka miesięcy za granicą i mimo że ciężko, pod górkę, to perspektywy "na oko" takie, że w moim zasięgu, w ciągu 3-5 lat pozycja i status nieosiągalne w Polsce nigdy.
    Bardzo duża część moich najlepiej wykształconych, pracowitych i ambitnych kolegów- za granicą. Dowolną. Chyba tylko w Australii nikogo nie ma.


    IIIRP to całe moje życie, oryginalnej komuny przeżyłem kilka lat, tak tylko żeby pamiętać do końca życia.
    Tak jak pisałem w innym wątku, pomimo bezpośredniej protekcji (pilotowania), odbiłem się od Dolnej Zmiany z hasłem "Nie no, fachowców to my tu nie potrzebujemy".
  • Nie poradzilem sobie
  • I jeszcze jedno- jak rozmawiam z kumplami, którym, jak na polskie warunki, się powiodło- jak byśmy wyglądali wkładając taki sam wysiłek i zaangażowanie w pracę za granicą: ja żyłbym dostatnio, może byłbym milionerem. Oni byliby multimilionerami. Kwestią do ustalenia jest, czy osiągnięty w Polsce sukces zawodowy należałoby pomnożyć przez 10, 100 czy 1000. JORGE, nie zdziwię się, jeśli i tak byłoby z Tobą...
  • Granica zachodnia nie jest jedyną granicą. Ludzie się rodzą też w Mongolii, Kolumbii, czy np. w Kongo.
  • jedni pisza że klops inni że gorzej niz kiedys, ktoś se radzi jako tako ale jak to wymierzyć?
    trzeba by jakiś punkt wyjścia okreslić, pułap starowy....dla mnie sukces to 5 tys na koncie na miesiąc lub brak zadłużenia w opłatach albo brak kredytu w banku a dla kogoś to będzie dopiero minimum .....
  • u mnie do 2016 totalna porażka mimo usilnych prob zaistnienia, w tym wypchniecie "za poglady" z pracy w ktora wkladalem cale serce (poczatki wladania peło). teraz po mozolnych 8 latach w najgorzej platnej branzy w Polsce zaczynaja sie otwierac przede mna jakies perspektywy. nie bylo i nie jest latwo ale nie dam sie zajebac.
  • marniok napisal(a):
    jedni pisza że klops inni że gorzej niz kiedys, ktoś se radzi jako tako ale jak to wymierzyć?
    trzeba by jakiś punkt wyjścia okreslić, pułap starowy....dla mnie sukces to 5 tys na koncie na miesiąc lub brak zadłużenia w opłatach albo brak kredytu w banku a dla kogoś to będzie dopiero minimum .....
    z 5 tys na miesiac na rodzine idzie mieszkanie kupic / dom postawic, dzieci wykarmic, i jeszcze odlozyc moze na czarna godzine?
  • marniok napisal(a):
    jedni pisza że klops inni że gorzej niz kiedys, ktoś se radzi jako tako ale jak to wymierzyć?
    trzeba by jakiś punkt wyjścia okreslić, pułap starowy....dla mnie sukces to 5 tys na koncie na miesiąc lub brak zadłużenia w opłatach albo brak kredytu w banku a dla kogoś to będzie dopiero minimum .....
    Dla mnie sprawa jest prosta. Dopiero 500+ umożliwia mi utrzymanie rodziny.
  • qiz napisal(a):
    marniok napisal(a):
    jedni pisza że klops inni że gorzej niz kiedys, ktoś se radzi jako tako ale jak to wymierzyć?
    trzeba by jakiś punkt wyjścia okreslić, pułap starowy....dla mnie sukces to 5 tys na koncie na miesiąc lub brak zadłużenia w opłatach albo brak kredytu w banku a dla kogoś to będzie dopiero minimum .....
    z 5 tys na miesiac na rodzine idzie mieszkanie kupic / dom postawic, dzieci wykarmic, i jeszcze odlozyc moze na czarna godzine?
    5tys na miesiąc? Mogę tylko pomarzyć.
  • filystyn napisal(a):
    Najgorzej było od 2010 do przegranych wyborów platformy.
    W latach tych dosżło też do bardzo ostrego podziału rodziny w większej mierze z powodu jednej szmaty która tak się dziwnie składa była wyborcom palikota.

    Najlepiej finansowo było w 2005 roku.
    Prawie jak u mnie, z tym że finansowo było dobrze w latach 2005-2008.
    Teraz też źle nie jest, bo jak PiS doszedł do władzy, to cudownym zrządzeniem wróciły i premie i nagrody, a także i niewielka podwyżka weszła w grę....

  • edytowano February 2017
    qiz napisal(a):
    marniok napisal(a):
    jedni pisza że klops inni że gorzej niz kiedys, ktoś se radzi jako tako ale jak to wymierzyć?
    trzeba by jakiś punkt wyjścia okreslić, pułap starowy....dla mnie sukces to 5 tys na koncie na miesiąc lub brak zadłużenia w opłatach albo brak kredytu w banku a dla kogoś to będzie dopiero minimum .....
    z 5 tys na miesiac na rodzine idzie mieszkanie kupic / dom postawic, dzieci wykarmic, i jeszcze odlozyc moze na czarna godzine?
    oprócz mieszkania/domu - reszta tak
  • raste napisal(a):
    marniok napisal(a):
    jedni pisza że klops inni że gorzej niz kiedys, ktoś se radzi jako tako ale jak to wymierzyć?
    trzeba by jakiś punkt wyjścia okreslić, pułap starowy....dla mnie sukces to 5 tys na koncie na miesiąc lub brak zadłużenia w opłatach albo brak kredytu w banku a dla kogoś to będzie dopiero minimum .....
    Dla mnie sprawa jest prosta. Dopiero 500+ umożliwia mi utrzymanie rodziny.
    bez 500+ było u nas na styk ze wszystkim (od wypłaty do wypłaty) ... z tym dodatkiem w sam raz (z lekkim naddatkiem - raz sie go "przehula" (np.ferie, wakacje), raz zainwestuje, raz odłoży...w zależności od potrzeb)
  • Poradziliśmy sobie, ale nie mieliśmy zbyt wielkich oczekiwań.
    Najgorzej było nam w pierwszych latach po 2000 r. Główny zleceniodawca padał i płacił nam w częściach. To była wielka, czysta strata. Części elektroniczne do dziś nie zostały wykorzystane. No cóż. Udało nam się jakoś przeżyć ten kryzys. Nauczyliśmy się ostrożności i oszczędności. Nie zaszaleliśmy nigdy.
    8->

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Zawodowo tak, społecznie - nie.
  • Paaaanie, społecznie... Przy tyraniu kilkanaście h, obciążeniu psychicznym to społecznie rodzinę ciężko pospinać, o wyjściu na zewnątrz, do świata, nie wspominając...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.