Skip to content

Metodologia

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Rozchodzi się o to, jak daleko można upraszczać i zaokrąglać, żeby lepiej rozumieć rzeczywistość.
los napisal(a):
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
Nie jest to prawdą Szanowny Kolego. Każdą nałkę ścisłą da się objaśnić stosując uproszczenia i zaokrąglenia, jak również pominięcia zagadnień, które wiele nie wnoszą.
I to jest główny przesąd naszych czasów - że każdy zrozumie ogólną teorię względności, jag tylko przeczyta dwa przystępnie napisane artykuły w gazecie.

Egipcjanie byli mądrzejsi - tylko wyselekcjonowana mniejszość była uczona astronomii a próby popularyzowania nauki były karane okrutną kaźnią.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
Nie wiem jak się pół metra czy jakieś tam astrolabium mają do ekonomii.
W matematyce jak to w matematyce, dwa plus dwa to z grubsza pięć - ale na pewno nie sto.
"Właściwym pytaniem, jakie należy zadać w kwestii 'założeń' do teorii nie jest to, czy są one opisowo 'realistyczne', bo nigdy nie są, lecz to, czy są dostatecznie dobrą aproksymacją z perspektywy celu, jakim się zajmujemy. Na to pytanie można odpowiedzieć tylko wtedy, gdy widzimy, czy teoria działa, to znaczy, czy daje dostatecznie trafne prognozy"
Milton Friedman
«1

Komentarz

  • Każda teoria daje doskonałe prognozy przeszłości.
  • No bo założenie, ze istnieją jakieś trwałe związki przyczynowo-skutkowe w jakiejkolwiek sprawie jest też tylko hipotezą. To że zdarzyło się coś miliard miliardów razy nie jest dowodem że zdarzy się kolejny raz w podobnych okolicznościach. Pan Bóg może zwyczajnie zmienić regułę, lub też te miliard miliardów to były tylko przypadki szczególne.
  • Prosze nie mieszać P. Boga do statystyki
    Jest ponad nią
  • christoph napisal(a):
    Prosze nie mieszać P. Boga do statystyki
    Jest ponad nią
    To żem właśnie napisał.
  • Rafał napisal(a):
    ..Pan Bóg może zwyczajnie zmienić regułę,...
    NIE MOŻE.

  • A w kwestii przewidywania:

    Ojciec:
    - Ktoś ukradł nam krowę!
    Starszy syn:
    - Jak ukradł to znaczy konus jakiś.
    Średni syn:
    - Jak konus to pewnie z Trojanowa.
    Najmłodszy syn:
    - Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl.
    Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa.
    I dali Wasylowi po mordzie.
    Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży.
    Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
    Chcąc nie chcąc, wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego.
    Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
    - Obudziłem się rano, patrzę krowę ktoś ukradł. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak krowę ukradł, to musiał być konus. Średni mówi, że jak konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
    Sędzia:
    - Hmmm... logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No, na ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
    Ojciec:
    - Pudełko kwadratowe.
    Najstarszy syn:
    - To znaczy, że w nim coś okrągłego.
    Średni syn:
    - Jak okrągłe to musi być pomarańczowe.
    Najmłodszy:
    - Jak pomarańczowe to z pewnością mandarynka.
    Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
    - No, Wasyl.... Krowę trzeba jednak oddać.
  • romeck napisal(a):
    Rafał napisal(a):
    ..Pan Bóg może zwyczajnie zmienić regułę,...
    NIE MOŻE.

    No dobra nie może. Chodziło mi że ludziom może się wydawać że poznali jakąś regułę np fizyczną, a tu nie: pomyłka albo przypadek szczególny czy cóś.
  • No dobra. A mówiąc poważnie wcale nie jest tak, że wszystko pozostaje niejasne. Teorie są zawodne, a mimo to istniały jakieś przesłanki, żeby wprowadzić np. 500+. Bo nie chodzi o przyszłość, ale pewną orientację, którą się obiera. Z jednej strony można trzymać się jednego tylko założenia - np. "wolny rynek". I niby tworzymy w ten sposób dobry model, ale jednak błędny ze względu na swoją ograniczoność. Z drugiej strony możemy skupić się na rzeczach drugorzędnych i zgubić to, co istotne. Złotego środka oczywiście nie ma.
  • loslos
    edytowano March 2017
    Ekonomia jest nauką empiryczną ale nie eksperymentalną - bo nie ma powtarzalności. A jeśli nie ma powtarzalności, ciężko oddzielić sygnał od szumu. Dlatego ja przedkładam poprawne metodologicznie rozumowanie nad skuteczność, która może być przypadkowa. Zgadli chłopi z dowcipu, co było w pudełku, zaufasz im?

    Fizyka jest nauką ścisłą a tam też trafność przewidywań potrafi wyprowadzić na manowce. Erwin Schrödinger najpierw wyprowadził równanie relatywistyczne i dawało ono wyniki mniej zgodne z eksperymentem niż jego wersja klasyczna, dlatego opublikował tylko słabszą klasyczną wersję. Błąd wynikał z tego, że nie uwzględnił spinu cząsteczek, co łatwo się naprawia. Dlatego relatywistyczna wersja równania Schrödingera zwie się równaniem Kleina-Gordona a nie Schrödingera.
  • los napisal(a):
    Dlatego relatywistyczna wersja równania Schrödingera zwie się równaniem Kleina-Gordona a nie Schrödingera.
    Tych nazw jest więcej, mnie najbardziej zapadło w pamięć równanie Diraca. Ale ciekawe jest to, że wszystkie wersje relatywistycznej mechaniki kwantowej i jej kolejnej poprawki, czyli kwantowej teorii pola nie dają na ogół zadowalających wyników i mają różne inne ograniczenia.
  • Jestem świeżo po lekturze "Czarnego łabędzia" pana Nassima Mikołaja Taleba.

    Zabawna rzecz, bo to taka książka, w której strasznie twarde orzechy są pomięszane z miękkim ciastem anekdot. Wszystkie anekdoty zapamiętałem, ale one są bez wartości. Z rzeczy zaś twardszych zrozumiałem tyle, że:

    Po pierwsze, mam rację, nie upierając się przy mega dokładności wyliczeń, bo - zwłaszcza w ekonomii - wyliczyć się nic nie da,

    Po drugie, najważniejsze jest wiedzieć ile zależy od tego czy popełnimy gruby błąd czy nie,

    No i oczywiście po trzecie, a w zasadzie po pierwsze, utrzymywać tu i tam zapasy redundancji, bo jak jebnie, to po tych co redundancji nie mieli, nie będzie co zbierać, a zakitrane złote monety dadzą się wymienić na chleb zawsze i w każdym ustroju społeczno-politycznym.
  • I jeszcze jedna myśl - wogle, ale to wogle nie robię planów na okoliczność wojny atomowej. Gdyż wg wyliczeń jednego mojego kolegi, jak jebnie, to będę w strefie pierwszej, tj. skończę jak bohaterowie Gwiezdnych Wojen w finale odcinka nr trzy i pół. On zaś będzie w Milanówku, w strefie trzeciej, więc zbiera różne varsaviana, żeby było z czego brać wzorce do odbvdowy Stolicy.
  • Zapasy kasy pewniejsze, nie trzeba wymieniać, starczy ugotować.

  • robert.gorgon napisal(a):
    los napisal(a):
    Dlatego relatywistyczna wersja równania Schrödingera zwie się równaniem Kleina-Gordona a nie Schrödingera.
    Tych nazw jest więcej, mnie najbardziej zapadło w pamięć równanie Diraca. Ale ciekawe jest to, że wszystkie wersje relatywistycznej mechaniki kwantowej i jej kolejnej poprawki, czyli kwantowej teorii pola nie dają na ogół zadowalających wyników i mają różne inne ograniczenia.
    Po odkryciu bozonu Higgsa teoria standardowa chyba się domyka, nie ma zasadniczych luk. Pozostała kwantowa grawitacja ale tu nikt nie ma dobrego pomysłu.
  • los napisal(a):
    Zapasy kasy pewniejsze, nie trzeba wymieniać, starczy ugotować.

    No nie, gdyż gotowizna w trudnej chwili traci na wartości, a złoto nie. Moi pradziadowie za złoto kupowali chleb nawet w trakcie repatriacji ze zbolszewizowanej Ukrainy, a więc to działa.
  • A zaś do gotowania lepsze książki - proponuję kawkę na Kafce albo gulasz na Dostojewskim.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    los napisal(a):
    Zapasy kasy pewniejsze, nie trzeba wymieniać, starczy ugotować.

    No nie, gdyż gotowizna w trudnej chwili traci na wartości, a złoto nie.
    Wspomniany Taleb opisywał też jakto dawne przesądy okazywały się śmiesznie nieprawdziwe. Stąd zresztą tytuł filmu.

  • Dałbym głowę, że chodziło o kas(z)ę ;)
  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    los napisal(a):
    Zapasy kasy pewniejsze, nie trzeba wymieniać, starczy ugotować.

    No nie, gdyż gotowizna w trudnej chwili traci na wartości, a złoto nie.
    Wspomniany Taleb opisywał też jakto dawne przesądy okazywały się śmiesznie nieprawdziwe. Stąd zresztą tytuł filmu.



    Nie zaprzeczę, wszelako najbardziej homeryckim śmiechem obśmiewał przesądy naukawców-ekonomistów, tak tedy śmiech nad zakitranymi na pawlaczu złotymi monetami jakoś umknął mej uwadze.

    Zasadniczym zaleceniem pana Mikołaja jest, jakby, antyfragilność. Sam twierdzi że jest jakimś tam biliarderem i większość majątku trzyma w gotówie i obligacjach. Tem niemniej na wypadek totalnego fakapu mieszek ze złotem zawsze na czasie.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Nie zaprzeczę, wszelako najbardziej homeryckim śmiechem obśmiewał przesądy naukawców-ekonomistów, tak tedy śmiech nad zakitranymi na pawlaczu złotymi monetami jakoś umknął mej uwadze.
    Jeśli nie będziemy czytać jego dzieła jak kucharka przepisy lub protestant Biblię, uznamy ten tekst za mocny argument przeciw trzymaniu złota.
  • No ale żeby złoto straciło wartość, musiałoby jebnąć naprawdę epicko. Jakoś, no, nie widzę obrony przed aż takim jebnięciem. Chyba że działka na Mauritiusie i skrytka w banku w Port Louis, a w tej skrytce, hm, ekhm, no, obligacje Południoworosyjskiej Kompanii Metalurgicznej.
  • loslos
    edytowano March 2017
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No ale żeby złoto straciło wartość, musiałoby jebnąć naprawdę epicko.
    Materia nie istnieje a nawet jeśli istnieje, to nie jest warta uwagi, wszystko istotne jest w ludzkich umysłach. Jaki procent ceny złota stanowi przekonanie, że [cytuję]"żeby złoto straciło wartość, musiałoby jebnąć naprawdę epicko"[koniec cytatu]? A jeśli to 99%? I któregoś dnia ot tak rozproszy się w pustce, jak to myślom się nagminnie zdarza?

    Zresztą poeta Jewtuszenko w traktacie ekonomicznym pt. "Mjut" wycenił wartość biżuterii w trudnych czasach - otóż wg poety złoty pierścionek wymienia się dokładnie na kieliszek miodu. Nawet jeśli to ruski kieliszek zwany stakanem, nie jestto za wiele.

  • W praktyce mojej rodziny złota obrączka szła za bochenek niesmacznego chleba. Jako że na tym chlebie moja - dwuletnia wówczas - Babcia dojechała do granicy Polski, pozwalam sobie nie zgodzić się.

    Oczywiście, gdyby pociąg jechał zimą albo tydzień dłużej, to by te środki nie pomogły. No ale pomogły.
  • No ale jest to jednak utrata wartości. Używajmy precyzyjnego słownictwa.
  • Na marginesie polecam ciekawą książkę, "Ochotnik", o - jak tytuł wskazuje - ochotniku V Dywizji Syberyjskiej. Jest w niej sporo o strategiach przetrwania w trudnych warunkach.

    Przykładowo: Jesteś Czechosłowakiem i dojeżdżasz pociągiem do Władywostoku? W zamian za przepuszczenie na statek, sprzedajesz Polaków jadących następnym pociągiem. Skutek? Docierasz do Czechosłowacji morzem.
    Jesteś Polakiem i jedziesz drugim pociągiem? Poddajesz się Sowieciarzom bez walki, bo walka mogłaby zagrozić bezpieczeństwu kobiet i dzieci, które jadą z tobą. Skutek? Uzbrojeni po zęby żołnierze zdają broń, po czym wszyscy jadą do łagrów gdzie giną od chorób i wycieńczenia.

    Albo inny przykład: Jesteś bogatym chłopem na Syberii i trzymasz słoik złota, chwaląc się nim polskiemu uciekinierowi z łagru. Skutek? Uciekinier, który złota nie miał, ucieka do Polski, chłop zostaje na Syberii.

    Albo jeszcze inny przykład: Jesteś dwuletnim dzieckiem i jedziesz z Ukrainy pociągiem repatriacyjnym do Polski, tylko że zimą. Skutek? Umierasz z zimna, a autor książki skuwa twoje zamarznięte zwłoki z peronu w zamian za prawo do dalszej podróży.

    https://ksiegarnia.karta.org.pl/produkt/ochotnik/

    Polecam!
  • los napisal(a):
    No ale jest to jednak utrata wartości. Używajmy precyzyjnego słownictwa.
    Oczywiście, że jest to utrata wartości - i to chyba ponad 99% - ale daje ci dość antyfragilności żeby dotrwać do polskiej granicy, gdzie cię już witają chlebem, solą, przetworami owocowo-warzywnymi i ciasteczkami. [Autor książki najbardziej na te ciastka narzekał; mięsa mu się zachciewało.]
  • Natomiast Wańkowicz Melchior barwnie opisywał (w "Zielu na kraterze", też polecam), jak mu teściu pokazywał podstawę fortuny rodzinnej - trzymane w sejfie obligacje Banku Azowsko-Dońskiego.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.