Odszedł typ człowieka, dla którego oby dobry Bóg miał jakieś specjalne procedury. Bo o jego grzechach to wszyscy powszechnie wiedzą, zmienić się nie chciał, ale na pewno nie był letni. Poniżej chyba pierwszy tekst Zarzecznego, po którym uważniej zacząłem sie przyglądać jego (pijackiej) pisaninie: http://www.polskatimes.pl/artykul/323135,wierze-w-boga-ojca-wszechmogacego,1,id,t,sa.html "No, wystartowaliśmy, dziś będzie moje wyznanie wiary. A zaczęło się - jak zwykle - niewinnie. Zadzwonił przyjaciel i mówi, że ma białaczkę. I leży na onkologii. Pyta, co robić, przygnębiony. Próbuję poprawić mu nastrój. "Wiesz co, Józiu, pojedź na ryby. Na łososie do Norwegii. Wypoczniesz, złowisz coś, zmrożonej wódki popijesz, życia użyjesz, póki jeszcze siły" (a on całe życie pracuś, zero alkoholu, zero zabawy, wzór męża i ojca - aż dziwię się czasem, skąd ja mam takich przyjaciół). No i już wydawało mi się, że go przekonałem. Aż tu telefon. Znów Józio, przyciszonym głosem. Pomyślałem nawet, że umiera. A on: "Wiesz, posłuchałem cię. I wyjechałem się wyciszyć. Ale wiesz gdzie? Na tygodniowe rekolekcje do Częstochowy". (...) Tak. Wiara uczy miłości i wybaczania… W samą porę ten Józek mi to powiedział. Jesteśmy bowiem świadkami ataków na Kościół. Oczywiście będą przegrane, jak przegrany jest każdy ubliżający Bogu - tak dzieje się zresztą od dwóch tysięcy lat. Teraz postępowcom nie pasuje, że Kościół protestuje przeciw in vitro. Ja podzielam te niepokoje, zresztą jestem przeciwko zarówno in vitro (czyli w szkle), jak i in gommo (czyli w gumie) - przeciwko! Ludzkie pomysły w zakresie eksperymentów czasem są pożyteczne, bo są, prawda to, ale zawsze mają uboczne skutki, zawsze! (już był zresztą taki doktor, co eksperymentował, Frankenstein się nazywał, a Mengele też miał lekarski dyplom). (...) Kościół parę razy mi pomógł. Gdy jeden raz w życiu byłem u spowiedzi, u kolegi zresztą, przy piwku to się odbywało, jak to u mnie - zapytał, czy mam jakiś ciężki grzech na sumieniu. Odparłem, że tak, że nie ożeniłem się z matką mojego syna. A on na to: "Paweł, ale to nie jest grzech! Chciałeś dziecka? Nie namawiałeś matki do aborcji? Nie? No to jest twoja zasługa, życie dałeś!". Ksiądz więcej dał mi ulgi niż tysiąc randek. Rozgrzeszenie. Sumienia."
Na Weszło, zamiast poniedziałkowego felietonu Zarzecznego, jest tekst... jego córki. Tej, o której często wspominał, mówiąc, że jego jedyne istotne wydatki to opłacenie studiów córki w Londynie. Mocne. http://weszlo.com/2017/03/27/poniedzialek-paulina-zarzeczna/
Takiego wspomnienia córki może się doczekać tylko człowiek dobry, wielkiego serca. Jakoś po śmierci innych, sławnych, genialnych, takiego wspomnienia ze strony dziecka nie czytałam.
Mania napisal(a): Takiego wspomnienia córki może się doczekać tylko człowiek dobry, wielkiego serca. Jakoś po śmierci innych, sławnych, genialnych, takiego wspomnienia ze strony dziecka nie czytałam.
Inwestował w dzieci i proszę... Jeden tekst i już się zwróciło.
Wspaniałe świadectwo siły Miłości, która przekracza śmierć. Niczego więcej nie mogę zapragnąć, aby zostało w sercach moich córek jak już pójdę za moim synem, kiedy Pan uzna że już jestem gotów, że mój czas nadszedł.
Dokładnie. A jednak coś mi zgrzyta. Stanowski pisał o nim że pił i się obżerał doskonale wiedząc co go czeka - mało tego, przepowiadał swoją śmierć raz w tygodniu. A tu proszę - córka lat 21. To co, nie miał dla kogo żyć? Mój ojciec po diagnozie lekarskiej o ryzyku rychłego zawału rzucił palenie - jednego dnia, 17 lutego 1992r, po przeszło 40 latach palenia. Wiedział że ma dwoje nastoletnich dzieci. Nie mam zamiaru oceniać Zarzecznego, ale czytając wspomnienia Stanowskiego niejako założyłem że Zarzeczny dzieci nie miał, więc ta jego postawa była od biedy zrozumiała. Obecnie jednak - mimo że córka wystawiła mu piękną laurkę - trochę zgrzyta. Ale oczywiście +
TecumSeh napisal(a): Dokładnie. A jednak coś mi zgrzyta. Stanowski pisał o nim że pił i się obżerał doskonale wiedząc co go czeka - mało tego, przepowiadał swoją śmierć raz w tygodniu. A tu proszę - córka lat 21. To co, nie miał dla kogo żyć?
Przeczytaj cały życiorys Zarzecznego. Sam czasem wspominał, że "jemu wolno więcej". Sierota, na oczach kilkuletniego dzieciaka ojciec zabił matkę siekierą, a później się powiesił. Jakby tego było mało, dzieciak nie miał nawet tyle szczęścia, co Kuba Błaszczykowski (babcia + wujek Jerzy Brzęczek), tylko sadystyczną ciotkę i jej męża psychopatę, którzy maltretowali go tak samo, jak zakonnice w sierocińcu. Pewnych zmian w psychice już się nie odwróci. Jemu nie poszło w psychopatię, ale w alkoholizm, balangi i przesadny "dystans", tumiwisizm. No i w książki, kształcenie się, rozwijanie umysłu. Myślę, że i tak trzymała go przy życiu ucieczka w miłość do tych dzieci, syn już odchowany i stanął na nogi... Może wyjazd córki na studia do Londynu przed 2 laty dodatkowo pogłębił jego samotność, a może po prostu "przyszedł już czas". Paweł Zarzeczny był postacią tragiczną, całe jego życie to była taka ucieczka. Historia jest niesamowicie 'literacka'- postać córki, a jeszcze przy tym wszystkim Krzysiek Stanowski, opiekujący się Zarzecznym z troską, niczym niesfornym, upośledzonym ojcem (i nie dajcie się nabrać, że "zarabiał na nim"- bo nie wiemy ile mu płacił, ale na pewno baaardzo dobrze, nie zdziwię się, jeśli po cichu i bez rozgłosu jeszcze opłaci Paulinie czesne do końca studiów; dzięki Weszło Stanowski jest bogatszy od większości piłkarzy).
Jak widać uznał, że przemęczył się już dostatecznie długo... Podejrzewam, że gdy Stano wyciągał go do Weszło kilka lat temu, był w dużo gorszym stanie, szczególnie psychicznym. Od wielu miesięcy pisał i zachowywał się tak, jakby było mu już wszystko jedno, jakby był gotowy. Obejrzałem kilka tych filmików pożegnalnych (m.in. "Wywiad z chuliganem"), niemal w każdym a to coś o religii, o przebaczaniu, o zmartwychwstaniu...
Komentarz
+++
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
http://weszlo.com/2017/03/26/skurczybyku-ci-sie-udalo-stanowski-zegna-zarzecznego/
Absolutnie wyjątkowa postać. Wspomnienie Stanowskiego powala- szczególnie, gdy się nie wiedziało o dzieciństwie Zarzecznego.
Poniżej chyba pierwszy tekst Zarzecznego, po którym uważniej zacząłem sie przyglądać jego (pijackiej) pisaninie:
http://www.polskatimes.pl/artykul/323135,wierze-w-boga-ojca-wszechmogacego,1,id,t,sa.html
"No, wystartowaliśmy, dziś będzie moje wyznanie wiary. A zaczęło się - jak zwykle - niewinnie. Zadzwonił przyjaciel i mówi, że ma białaczkę. I leży na onkologii. Pyta, co robić, przygnębiony. Próbuję poprawić mu nastrój. "Wiesz co, Józiu, pojedź na ryby. Na łososie do Norwegii. Wypoczniesz, złowisz coś, zmrożonej wódki popijesz, życia użyjesz, póki jeszcze siły" (a on całe życie pracuś, zero alkoholu, zero zabawy, wzór męża i ojca - aż dziwię się czasem, skąd ja mam takich przyjaciół). No i już wydawało mi się, że go przekonałem. Aż tu telefon. Znów Józio, przyciszonym głosem. Pomyślałem nawet, że umiera. A on: "Wiesz, posłuchałem cię. I wyjechałem się wyciszyć. Ale wiesz gdzie? Na tygodniowe rekolekcje do Częstochowy".
(...)
Tak. Wiara uczy miłości i wybaczania… W samą porę ten Józek mi to powiedział. Jesteśmy bowiem świadkami ataków na Kościół. Oczywiście będą przegrane, jak przegrany jest każdy ubliżający Bogu - tak dzieje się zresztą od dwóch tysięcy lat. Teraz postępowcom nie pasuje, że Kościół protestuje przeciw in vitro. Ja podzielam te niepokoje, zresztą jestem przeciwko zarówno in vitro (czyli w szkle), jak i in gommo (czyli w gumie) - przeciwko! Ludzkie pomysły w zakresie eksperymentów czasem są pożyteczne, bo są, prawda to, ale zawsze mają uboczne skutki, zawsze! (już był zresztą taki doktor, co eksperymentował, Frankenstein się nazywał, a Mengele też miał lekarski dyplom).
(...)
Kościół parę razy mi pomógł. Gdy jeden raz w życiu byłem u spowiedzi, u kolegi zresztą, przy piwku to się odbywało, jak to u mnie - zapytał, czy mam jakiś ciężki grzech na sumieniu. Odparłem, że tak, że nie ożeniłem się z matką mojego syna. A on na to: "Paweł, ale to nie jest grzech! Chciałeś dziecka? Nie namawiałeś matki do aborcji? Nie? No to jest twoja zasługa, życie dałeś!". Ksiądz więcej dał mi ulgi niż tysiąc randek. Rozgrzeszenie. Sumienia."
Mocne.
http://weszlo.com/2017/03/27/poniedzialek-paulina-zarzeczna/
Jakoś po śmierci innych, sławnych, genialnych, takiego wspomnienia ze strony dziecka nie czytałam.
+
A jednak coś mi zgrzyta.
Stanowski pisał o nim że pił i się obżerał doskonale wiedząc co go czeka - mało tego, przepowiadał swoją śmierć raz w tygodniu. A tu proszę - córka lat 21. To co, nie miał dla kogo żyć?
Mój ojciec po diagnozie lekarskiej o ryzyku rychłego zawału rzucił palenie - jednego dnia, 17 lutego 1992r, po przeszło 40 latach palenia. Wiedział że ma dwoje nastoletnich dzieci.
Nie mam zamiaru oceniać Zarzecznego, ale czytając wspomnienia Stanowskiego niejako założyłem że Zarzeczny dzieci nie miał, więc ta jego postawa była od biedy zrozumiała. Obecnie jednak - mimo że córka wystawiła mu piękną laurkę - trochę zgrzyta.
Ale oczywiście +
+
Myślę, że i tak trzymała go przy życiu ucieczka w miłość do tych dzieci, syn już odchowany i stanął na nogi... Może wyjazd córki na studia do Londynu przed 2 laty dodatkowo pogłębił jego samotność, a może po prostu "przyszedł już czas".
Paweł Zarzeczny był postacią tragiczną, całe jego życie to była taka ucieczka. Historia jest niesamowicie 'literacka'- postać córki, a jeszcze przy tym wszystkim Krzysiek Stanowski, opiekujący się Zarzecznym z troską, niczym niesfornym, upośledzonym ojcem (i nie dajcie się nabrać, że "zarabiał na nim"- bo nie wiemy ile mu płacił, ale na pewno baaardzo dobrze, nie zdziwię się, jeśli po cichu i bez rozgłosu jeszcze opłaci Paulinie czesne do końca studiów; dzięki Weszło Stanowski jest bogatszy od większości piłkarzy).