Polski atom
Proponuję wątek zbierający informacje w temacie.
O Japonii jeszcze nikt z nas nie wpsominał odnośnie budowy elektrowni, prawda?
Minister energii przyznaje, że choć sam jest zwolennikiem energetyki jądrowej, to w rządzie nadal nie ma pełnej zgody na ten temat. Powodem jest opór ministra środowiska – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.plhttp://biznesalert.pl/jakobik-szyszko-blokuje-atom-zespoly-technologiczne-czekaja-na-sygnal/
Przykładem oporu Szyszki może być trwający do samego końca prac spór wewnątrz rządu o obecność programu jądrowego w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, czyli tzw. Planu Morawieckiego. Jeżeli zapadnie decyzja o budowie elektrowni jądrowej w Polsce, czemu sprzeciwia się resort Jana Szyszki, to japońska technologia ABWR będzie jedną z opcji.
Przykładem wykorzystania tego rodzaju technologii może być elektrownia jądrowa Kashiwazaki-Kariwa. Znajduje się w prefekturze Niigata, około 220 km od Tokio, na wybrzeżu Morza Japońskiego. Jej teren to 4,2 km kwadratowe wraz z miastem Kashiwazaki i wioską Kariwa.
Obiekt jest zarządzany przez firmę TEPCO. To ta sama, która zarządzała elektrownią Fukushima Daiichi. Instalacja w Kashiwazaki pracuje od kwietnia 1985 roku. Reaktory 6 i 7 wykorzystują technologię ABWR tupu cylindrycznego. Technologia ABWR została dostarczona do Kashiwazaki przez firmy Toshiba, Hitachi i General Electric. Reaktory 6 i 7 w przeciwieństwie do poprzedników o mocy 1100 MWe mają moc 1356 MWe. Łączna moc jednostek to 8212 MWe.
Chociaż możliwe jest, że japońskie firmy udźwignęłyby budowę polskiej elektrowni od strony technologicznej samodzielnie, to bardziej prawdopodobny jest amerykańsko-japoński zespół znany z 6 i 7 reaktora Kashiwazaki Kariwa, czyli Toshiba, Hitachi i General Electric.
Innym partnerem dla Polski mógłby być jeszcze zespół Toshiba-Westinghouse z technologią AP1000. Jednak ich obiekty mają problemy z realizacją. Southern Company ma zdecydować, czy iść naprzód z reaktorem AP1000 w Georgii. Przedstawiciele polskiej administracji wskazują, że z punktu widzenia polityki byłoby to dobre rozwiązanie bo USA i Japonia to kraje zachodnie, Amerykanie z General Electric to sojusznicy z NATO, a Japończycy z Toshiby i Hitachi to długoletni partnerzy wzbudzający zaufanie.
Nie można tego samego powiedzieć o firmach francuskich jak Areva, znajdujących się w kryzysie, czy chińskich, jak China Nuclear Engineering Company oraz China Nuclear Power Design Company, które nie cieszą się powodzeniem wśród analityków polskiego kontrwywiadu. Ten duet funkcjonuje w elektrowni typu EPR w Taishan. Jednakże wyzwaniem jest fakt, że technologia EPR nie radzi sobie we francuskim Flamanville i fińskim Olkiluoto, gdzie koszty eskalują kilkukrotnie. Tymczasem reaktory ABWR w Elektrowni Kashiwakazi Kariwa zgodnie z planem i kosztorysem wybudowano w trzy lata.
Japończycy przekonują, że ABWR jest niezawodną, sprawdzoną w użytku technologią jądrową, która mogłaby przyczynić się do rozwoju gospodarczego w Polsce, a także współpracy ekonomicznej z Japonią. Moich rozmówców w Tokio niepokoi jednak niejasny przekaz z Warszawy. Nadal nie wiadomo, czy Polacy zdecydują się na atom. Jest to ostatni hamulec przed decyzją o budowie obiektu, który Polacy być może zechcą finansować samodzielnie, wydając na ten cel 4-6 mld zł rocznie przez dekadę. Ten scenariusz jest poważnie rozważany przez rząd.
O Japonii jeszcze nikt z nas nie wpsominał odnośnie budowy elektrowni, prawda?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Będzie palił słomę która jest potrzebna na kompost i nawożenie wyjaławianych gleb oraz zrębki które można by przerobić na wyroby drewniane i mniej ciąć lasu. Mnie się zdaje że jednak ten facet nie ma dobrze pod kopułą. To nie wyklucza że to przyzwoity człek. Tylko co z tego?
Na deser - bomba atomowa (własna) na wyposażeniou armii.
A jak nie zrobić z siebie idioty? Prosto - niech komu nie przyjdzie do głowy, że choć ciutek, choć odrobinkę wie o energetyce jądrowej.
Z tego:
http://wgospodarce.pl/informacje/45080-bedziemy-budowac-reaktory-dla-przemyslu
coś będzie, czy to kolejny polski samochód na baterie?
jak Patriotów
Małe reaktory jądrowe (SMR) są w Stanach Zjednoczonych powszechnie uważane za następców energetyki opartej na węglu. Rząd finansowo wspiera prace nad SMR, inwestorom pomysł się podoba ze względu na niższe nakłady czy sprawdzone technologie.
SMR (Small Modular Reactor) oprócz mniejszej mocy od dużych reaktorów odróżnia umieszczenie wszystkich ważnych elementów w jednym zbiorniku, który w całości może być dostarczony na miejsce budowy.
Pomysł pierwotnie miał być odpowiedzią na kłopoty z zaopatrzeniem w energię na izolowanych obszarach, jak np. na Alasce. Jednak w 2009 r. prezydent Barack Obama ogłosił nową politykę energetyczną USA, zakładającą m.in. znaczącą redukcję emisji CO2, co otworzyło drogę nie tylko energii z atomu, ale i perspektywom szerokiego zastosowania małych reaktorów, o mocach poniżej 300 MW.
"W ciągu kilkunastu lat w całym kraju trzeba będzie wyłączyć stare, dziś 50-60 letnie, wyeksploatowane elektrownie węglowe o łącznej mocy ok. 40 GW. Typowy taki obiekt ma moc kilkuset MW, więc SMR doskonale wpasuje się w jego miejsce" - powiedział PAP T.J. Kim z Nuclear Energy Institute - organizacji amerykańskiego przemysłu jądrowego. Jak podkreślił, oznacza to dla SMR znaczący rynek, bo sieć energetyczna, oprócz dużych źródeł, potrzebuje też źródeł mniejszych.
"Nie trzeba przerabiać sieci wyprowadzającej moc, bo moc jest porównywalna. Ze względu na umieszczenie pod ziemią, SMR potrzebuje niewielkiej strefy bezpieczeństwa wokół - rzędu 300 m, więc zazwyczaj wystarczy teren starej elektrowni, bez ingerencji w budynki czy instalacje, które z czasem powstały wokół" - wyliczał w rozmowie z PAP zalety małego reaktora Christofer Mowry, prezes Generation mPower - filii koncernu Babcock&Wilcox, pracującej nad najbardziej zaawansowanym projektem tego typu.
Amerykański rząd traktuje koncepcję SMR nie tylko jako jeden z elementów realizacji polityki energetycznej, ale też jako impuls dla całej gospodarki. Departament energii (DoE) przyznał już ponad 450 mln dol. projektowi mPower, którego prototyp powstanie w stanie Tennessee. "Rządowi USA chodzi przede wszystkim o to, by dotrzymać harmonogramu, żeby rozpocząć budowę prototypu w 2017 r. i w 2021 r. reaktor już działał" - podkreślił Mowry. Zaznaczył jednak, że pomoc rządowa ostatecznie powinna stanowić ok. 20 proc. wszystkich nakładów, resztę wyłożą prywatni inwestorzy. Pojedynczy mPower ma mieć moc 180 MW, ale podstawowa konfiguracja zakłada działanie obok siebie dwóch bloków.
Tusk i Kaczyński?
Kieszonkowe atomówki sie podobają
Kto da jądra do rozszczepienia?
Dostawca elektostancji?
No, nie wiem.
Trochę mi się rozjaśniło po Twojej wklejce (z góry dziękuję), niemniej nie rozwiało obaw i wątpliwości.
Popraw proszę, jeżeli coś źle zrozumiałem:
Mamy kupować pod klucz reaktory (na pierwszy rzut oka fajne i fajny pomysł),
które jednakowoż
- jeszcze nie istnieją (bo pierwszy jest w planach na 2021)
- nie wiadomo ile ostatecznie będą kosztować (bo jak zbudują pierwszy i policzą koszty, to będą wiedzieć, a na razie szacują patrząc w sufit)
- nie wiadomo skąd do nich brać paliwo i za ile.
Nasz wkład inżynierski ma być żaden, zyski z opanowania/opracowania technologii żadne, poza czystą eksploatacją.
Bezpieczeństwo instalacji ma być teoretycznie duże, praktycznie nie wiadomo.
Całościowy koszt eksploatacji przy baaardzo dobrych okolicznościach byłby porównywalny do gazu, jak coś pójdzie gorzej to większy. Więc bez rewelacji.
Zastosowań by się kilka znalazło na-ten-tychmiast:
- Azoty (Tarnów, Puławy, Police) - ciepło technologiczne, częściowa eliminacja gazu
- Elektrownia Adamów (może by się opłaciło modernizować zamiast zamykać. Nie wiem, jak bardzo przestarzałe i wyeksploatowane mają turbogeneratory.)
no pisze przecie jak patriotów, najnowszej wersji jeszcze nie ma, a jak nie ma to i ile będzie kosztować - nie wiadomo.
Odkopało misię. A tu tyle zmian i to w wątkach o 1001 drobiazgów...