Skip to content

Mini maratonik filmowy

edytowano March 2015 w Kultura
Sobie dzisiaj zrobiłem. Nadrobiłem zaległości i obejrzałem trzy, w miarę nowe, polskie filmy. "Pod mocnym aniołem", "Układ zamknięty" i "Drogówkę". Jestem pod wrażeniem naszych aktorów średniego pokolenia. Trzeba jednak przyznać, że się powtarzają (szczególnie u Smarzowskiego) i są starannie dobrani (żadnych Karolaków). Wszystkie trzy filmy warte polecenia, nie jest to rozrywka jednak. Taka ciekawostka, w "Układzie zamkniętym" sponsorem filmu jest Skok. Dlatego gra Kaczor, bo nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale on dostał bana w środowisku podobnego do Rewińskiego.
JORGE>
The author has edited this post (w 08.06.2014)

Komentarz

  • Polski film wart polecenia?
    No może jeszcze jedna szansa dla polskiego kina? Ilekroć mi ktoś coś poleca stwierdzam, że przypominam sobie, czemu czegoś takiego nie oglądam... Ostatnio w autokarze puścili mi "Idę", coś strasznego, dobrze że chociaż Mozarta grali, to przez kawałki się nie nudziłem.
  • rozum.von.keikobad
    Polski film wart polecenia?
    "Pod mocnym aniołem" to film o chlaniu i beznadziei z tym związenej. "Układ zamknięty" oparty na faktach, pokazano patologię III RP, na podstawie jedej sprawy, ale dość spektakularnej. "Drogówka" zaś to film pokazujący życie psiarni (Smarzowski nie przerysował) + strzał w polską klasę polityczną. We wszystkich tych filmach nie ma nic optymistycznego. Jak pisałem to nie jest rozrywka. Mi się podoba takie kino przede wszystkim za naturalnośc postaci i zdarzeń. Jeżeli już mam oglądać filmy "o życiu" to mają być niemu jak najbliższe. We wszystkich detalach, we wszystkich aspektach. Scenariusz może być przerysowany, postacie nie.
    JORGE>
  • JORGE
    Dlatego gra Kaczor, bo nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale on dostał bana w środowisku podobnego do Rewińskiego.
    JORGE>
    no ale chyba z innych powodow
  • JORGE
    Jak pisałem to nie jest rozrywka. Mi się podoba takie kino przede wszystkim za naturalnośc postaci i zdarzeń. Jeżeli już mam oglądać filmy "o życiu" to mają być niemu jak najbliższe. We wszystkich detalach, we wszystkich aspektach. Scenariusz może być przerysowany, postacie nie.
    JORGE>
    Aha, ja mam trochę inne podejście do kultury w ogóle. Muzyka może być o niczym w sumie, dlatego najlepsze są symfonie, bo są o niczym. Mnie interesują przede wszystkim w kulturze wątki artystyczne, choć film powinien być o czymś, takiego Felliniego to już w zasadzie nie mogę oglądać. Ale musi być dobrze zrobiony, bo jak jest źle zrobiony to nie ma sensu oglądać. Reżyser, scenarzysta nie mogą myśleć, że tematem zdominują sprawę, czyli robisz coś na chodliwy temat i reszta sama wyjdzie. Nie wyjdzie. Musisz mieć dobrych aktorów, dobrą scenografię, dobrą muzykę, efekty dźwiękowe. Masę detali, bez których masz poziom sit-comu.
    Najbliższe życiu? Jeśli życie jest beznadziejne, to nie znaczy, że mamy kręcić beznadziejnie. No i w jakimś zakresie oczekuję rozrywki, mimo wszystko.
    Dobrym polskim filmem i to takim poważniejszym było "Trzech kumpli". W sumie produkcja prawie domowa, nie wiem, w jakiej to wersji poszło w tv, ale ta na dvd jest dość dopracowana, jak chodzi o takie smaczki, muzyczka itd. Książka do dvd też jest bardzo dobra, bo to chyba właśnie jest tematyka raczej na książkę. Gdzie masz udokumentowane czarno na białym, przypisy i te sprawy. Film zobaczy więcej osób, to jest zaleta, że tak powiem społeczna, ale tak do prywatnego użytku, no nie dla mnie raczej.
    Tych filmów nie widziałem, które wymieniłeś. Z "Układem zamkniętym" wyszła kiedyś taka dziwna historia, w sumie nawet kiedyś spotkałem (może nie osobiście, ale przynajmniej "na żywo") tego głównego bohatera tego filmu i wrażenie robił trochę takie sobie. Ale to może był taki "klimat tego spotkania", raczej z winy Widackiego, który tam miał wykład. Trochę za długie żeby teraz opowiadać.
  • rozum.von.keikobad
    Reżyser, scenarzysta nie mogą myśleć, że tematem zdominują sprawę, czyli robisz coś na chodliwy temat i reszta sama wyjdzie. Nie wyjdzie. Musisz mieć dobrych aktorów, dobrą scenografię, dobrą muzykę, efekty dźwiękowe.
    Przede wszystkim dobry spójny scenariusz. Ani genialny aktor, ani wspaniała muzyka nie ulepią z g...
  • A widzisz Rozum, u mnie to jest od bandy do bandy. Bo lubię też SF, fantasy. Natomiast jeżeli film ma być o życiu to do bólu. Nie ma kompromisów, plastikowych postaci, cukerkowych scenariuszy. I ostatnio niektóre polskie filmy takie sa, choć "Drogówka" w sumie jest wulgarna, nie wiem tak do końca czy warto ten film obejrzeć.
    A tak ogólnie - gra aktorska bardzo ważna, muzyka - dla mnie dużo ważniejsza niż scenografia. Scenariusz jest kluczowy, szczególnie jeżeli chodzi o filmy z zgadka. Bardzo lubię kiedy twórcy bawia się z widzami i ich naprowadzaja, każa się domyślać pewnych spraw, szczególnie kiedy na koniec zaskocza. Albo cały czas zakakuja, jak w serialu Lost, pod tym wzgledem produkcja wg mnie topowa (dla wielu nie do strawienia).
    W kadym razie, dla mnie film to bardziej rozrywka intelektualna niż artystyczna. Doceniam całość, ale jednak efekty specjalne dla mnie to sprawa drugorzędna (generalnie jestem raczej słabo wrażliwy na doznania wzrokowe).
    Natomiast nie trawię komedii. Chyba ostani raz śmiałem się podczas pierwszych sezonów Rancza (z różnych powodów). Od wielu lat nie obejrzałem żadnego dobrego filmu w tej kategorii, inna sprawa że unikam, bo co strzelę to szitem się okazuje. Amerykański humor mnie wprost odrzuca.
    Widziałem gdzieś ostatnio ranking 100 najepszych filmów wszechczasów. Głosowali ludzie, czytelnicy jakiegoś pisma/portalu, znaczacego. Wyszło więć uśrednione, pierwsza dziesiatka to dwie części Gwiezdnych Wojen, jedna Władcy pierścieni, Skazani na Shawshank, Ojecic Chrzestny, Pulp Fiction, Szeregowiec Ryan, jakaś część Batmana (!!!), Lista Schindlera, czyli same superpodukcje, w większości ostatnich 20 lat. A bo ja wiem ?
    JORGE>
  • Ja nie trawie gniotów z grubymi cięzkimi zartami, na zasadzie sitcomu. I tych wszystkich gwiazd komediowych a la Stiller, Chris Rock, Carrey
    No ale takie stare komedie w stylu Billy Wildera mają klasę. "Poł zartem pół serio" jest kapitalną komedią. Allen tez w zasadzie robi komedie. Był jeszcze taki scenarzysta - doskonały scenarzysta i czasami tez rezyser - Paddy Chayefsky. Jego filmy zawierają duzą dawkę inteligentnego humoru i sa komentarzem do wspołczesności, np."Network".
    Haha, wszyscy trzej - żydzi, najwyrazniej lubię humor żydowski.
  • Po obejrzeniu pewnej ilości filmów, odcinkowych seriali nie licząc (u mnie to było ok. 3000) i osiągnięciu pewnego wieku (u mnie lat 30) - zyskuje się moim zdaniem, przy minimalnej bystrości i układaniu sobie wszystkiego w głowie - umiejętność oceniania filmu po zajawce, zdjęciach, opisie, ekipie, obsadzie. Człowiek wie, czego się spodziewać, nawet jeśli sięga po bzdury. Ja, ostatnio nieźle się np. bawiłem przy Marvelowskich produkcjach uzupełnionych serialem, a także za młodu lekturą ichniejszych komiksów, na których uczyłem się języka, a z polskich filmów - poza "Katyniem" - to od 10 lat nie oglądałem, wyznam, żadnego. Ale śledzę, do listy dopisuję, z różnych powodów mnie akurat (może i szanownych) zainteresowały:
    (2003) Baśń o ludziach stąd & (2007) Zamknięci w Celuloidzie (Sikora)
    (2005) Skazany na bluesa (Kidawa-Błoński)
    (2006) Bezmiar sprawiedliwości (Saniewski)
    (2007) Pora umierać (Kędzierzawska)
    (2008) Mała Moskwa (Krzystek)
    (2008) Niezawodny system (Szylko)
    (2009) Generał Nil (Bugajski), (2011) Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł (Krauze A.) & (2009) Popiełuszko. Wolność jest w nas (Wieczyński)
    (2009) Galerianki (Rosłaniec) & (2009) Świnki (Gliński)
    (2011) Młyn i krzyż (Majewski L.)
    (2013) Układ zamknięty (Bugajski)
    - i być może jeszcze (ale już nic poza tym):
    (2010) Lincz (Łukaszewicz)
    (2011) Wymyk (Zgliński)
    (2012) Jesteś Bogiem (Dawid)
    (2012) Mój rower (Trzaskalski)
    (2012) Sęp (Korin)
    (2013) Ida (Pawlikowski)
    (2013) Chce się żyć (Pieprzyca)

    "Pisior? Na mój nos on nie będzie długo dyrektorem" -- Donald Tusk
  • Parę luźnych uwag (również odnosząc się)
    :
    - w
    katowaniu się
    brudem Polski i tego świata - sensu nie widzę, w żadne filmowe katharsis nie wierzę, choć ja jestem z tych, co to mają dużą wyobraźnię emocjonalną, więc ja nawet muszę unikać takich rzeczy, choć sporo ich widziałem
    - w
    polskim kinie
    odrzucają mnie leczone na ekranie problemy emocjonalne twórców, wszechogarniająca nędza, czasem lament, czasem na nią lichy plaster, psychologizowanie, jeśli dynamiczny portret - to leminga, imitacja, obleśny "humor", nieciekawe, wyeksploatowane, i zawsze takie same twarze, miny (szerzej: postaci), strona formalna - kiepskie zdjęcia, lokacje, muzyka, trudno orzec - kiepskie prowadzenie aktorów czy aktorstwo, nuda w końcu, czyli nieumiejętność rozpisania na scenariusz - historii-samograja, NAJOGÓLNIEJ - obraz Polski, który się wyłania
    -
    Smażoski
    to jest ćwok, oblech, niedojda, szkodnik i ignorant, jego Wesele - trampolina do kariery - to paszkwil na Polskę, której nigdy w życiu na oczy nie widział, a którą to wizją się nawet "konserwatyści" w opisie polskiej prowincji, posiłkowali. Zachwyt nad tym indywiduum i jego potworkami to jest widoczny znak w jekiej d..... polska kultura, estetyka i wrażliwość się znalazła
    -
    wulgarność, granie na libido
    - obraz dyskwalifikuje (jak w oczach miszcza Wellesa), nie przekonuje mnie argumentacja, "że taki jest świat/historia", skoro musisz zgwałcić mi oczy, podeptać moją wrażliwość, zszokować - to znaczy, że historia nie jest warta opowiedzenia, a przynajmniej filmu, bo pisząc/czytając - każdy w swojej wyobraźni widzi rzeczy po swojemu - film narzuca i dlatego gwałci
    - co do
    komedii
    , to ja np. do nich dorastałem, choć też nie przepadam, czasem śmieszą mnie też rzeczy, które nie śmieszyły kiedyś, no i mi wystarczy z reguły 4-5 cichych momentów (czasem min) żebym był kontent, ale trzeba zacząć od mistrzów - i uważnie szukać, wyszedłbym od braci Marx, Chaplina (sam muszę powtórzyć kinówki), Bustera Keatona, może jeszcze W.C. Fields i na pewno Howard Lloyd, dalej (po mojemu) złota era: Lubitsch, Capra, screwball comedies, srebrna: Doris Day & Rock Hudson (razem/osobno), Lemmon & Matthau (no i miszcz Wilder), dalej - to co zostało ze starego kina z lat 48-73 od Abbotta & Costello do Żądła, może niektóre musicale z lat 33-65, dalej - Louis de Funes (najczęściej grane są jego gnioty), aż po kino współczesne z lat 68-dziś, no i oddzielnie - komedie romantyczne. Ostatnio rzeczywiście jest niewesoło, na liście do obejrzenia mam tylko: (2004) Napoleon Dynamite (Hess), (2004) The Life Aquatic with Steve Zissou (Anderson W.), (2008) Bienvenue chez les Ch’tis (Boon), (2008) Micmacs a tire-larigot (Jeunet), (2011) Intouchables (Nakache & Toledano) & (2011) God Bless America (Goldthwait), śmieszył mnie pierwszy odcinek Parks and Recreation, nie wiem jak dalej.
    - ja patrzę na sztukę filmową "po amerykańsku", dwutorowo (rzeczy ciemne, męskie, opisujące zło i jasne, rodzinne, pogodne), dalej już segregując sobie tytuły wzorcami kulturowymi, czasem oczywistymi - Nihon i dalej - jidaigeki, czasem hermetycznymi - "next gen. tough guys" (wartościowe z perspektywy psychorozwojowej chłopców, kiepskie czasem filmy w trad. kina akcji lat 80.)
    - czasem te wzorce kulturowe (że ujawnię swoją autorską koncepcję doświadczania kultury) łączą różne media: literaturę, film, muzykę i mam tak np. pod hasłem "autumn leaves" - cały komplet ponurych, jesiennych strachów, rodem z amerykańskiej prowincji, przecinanej iglastymi lasami (na wszystkich nośnikach)
    -
    ważne jest też zgodzić się
    , że seans seansowi nie równy, jesteśmy starsi, w różnym nastroju, oglądamy sami/w towarzystwie, trafiamy na idiotyczne director’s cut albo takież tłumaczenie, lektor film psuje albo (tak, tak) przyprawia
    The author has edited this post (w 12.06.2014)

    "Pisior? Na mój nos on nie będzie długo dyrektorem" -- Donald Tusk
  • Planck
    -
    Smażoski
    to jest ćwok, oblech, niedojda, szkodnik i ignorant, jego Wesele - trampolina do kariery - to paszkwil na Polskę, której nigdy w życiu na oczy nie widział, a którą to wizją się nawet "konserwatyści" w opisie polskiej prowincji, posiłkowali. Zachwyt nad tym indywiduum i jego potworkami to jest widoczny znak w jekiej d..... polska kultura, estetyka i wrażliwość się znalazła
    Zgadzam się z Planckiem. Obejrzałem "Wesele" i stwierdzam, że to film zakłamany, choć warsztatowo dobry - to trzeba przyznać.
    Na pewnym portalu filmowym znalazłem ciekawą wypowiedź na temat "prawdziwości":
    Jeśli zaś chodzi o treść jest tylko gorzej.
    Wyolbrzymianie i przerysowywanie ludzkich słabości nie jest niczym nowym w kinie i zasadniczo można to akceptować ale w Weselu osiągnięto poziom absurdu. Ilość wypitej wódki, zachowanie gości i obsługi, policji i księdza jest tak przejaskrawione, że aż boli! I po co? Ciągle zadaję sobie pytanie czemu ma służyć przedstawienie polskiego społeczeństwa w tak niekorzystnym świetle. Czemu ciągle powielać stereotyp, że jesteśmy najbardziej zachlanym narodem, skoro wiadomo, że nawet nie osiągamy średniej europejskiej w tej dyscyplinie? Pije się dużo, ale pije się więcej choćby w Skandynawii i co z tego? Po co robić taki katharsis narodowy?! I jeszcze okrasić to wszystko jedną z najbardziej patriotycznych pieśni - Rotą odśpiewaną przez pijanych degeneratów, którzy najwyraźniej zdaniem Smarzowskiego stanowią oś polskości.
    Byłem na bardzo wielu weselach (zajmowałem się robieniem zdjęć), a z racji swojej funkcji byłem całkowicie trzeźwy i bardzo wyczulony na wszelkie tzw. "smaczki". Nigdzie, na kilkadziesiąt imprez nie widziałem czegoś, co choćby przypominałoby atmosferę tej filmowej przytupanki. Zawsze, w każdym przypadku rodzice młodych, starali się aby impreza wypadła jak najlepiej. Nie chlali na umór, nie klęli, nie pieprzyli szwagierek czy innych ciotek. Mało tego - nikt się nie bił, a przecież zdaniem "Wybitnego Reżysera" bitka na weselu obowiązkowa! Bzdura! Nawet wśród gości, schlani w trupa stanowili rzadkość. Durne konkursy bywały, ale też nie osiągały prawie nigdy takiego poziomu żenady jak te filmowe. Najczęściej było to rozpoznawanie się po kolankach, losowanie wróżb, dmuchanie w talerz z mąką i inne takie - infantylne ale nie wulgarne.
    Scena z odstrzeleniem palca wzięta nie wiem skąd. To już tak pojechana chora fantazja, że aż trudno komentować. Pokątni handlarze samochodami to nie kartel kokainowy! Polska prowincja, to nie Los Angeles!
    Na koniec sceny seksu. Co jest z naszym Smarzowskim nie tak? W każdym filmie przedstawia seks jako coś plugawego, ohydnego, grzesznego, jako przejaw demoralizacji i zepsucia. Czy to jakiś osobisty uraz?
    Generalnie zatem film nie podoba mi się, uważam go za skrajnie przejaskrawiony obraz polskich słabości, wykonany w dodatku na poziomie amatorskim. Czytałem w wywiadzie, że Smarzowski chciał go kręcić małą kamerą, bo nie miał początkowo producenta... Może szkoda, że tak się nie stało, bo wtedy wiele można by wybaczyć.
    The author has edited this post (w 14.06.2014)
  • uhr
    rozum.von.keikobad
    :
    Reżyser, scenarzysta nie mogą myśleć, że tematem zdominują sprawę, czyli robisz coś na chodliwy temat i reszta sama wyjdzie. Nie wyjdzie. Musisz mieć dobrych aktorów, dobrą scenografię, dobrą muzykę, efekty dźwiękowe.
    Przede wszystkim dobry spójny scenariusz. Ani genialny aktor, ani wspaniała muzyka nie ulepią z g...
    "Rejs" jest dobrym filmem, który powstał w zasadzie bez scenariusza.
  • Wyjątek potwierdzający regułę.
    Scenario to pomysł, idea, plan. Warunk konieczny choć oczywiście niewystarczający - w każdej dziedzinie.
  • "Miłość" Fabickiego, 2013. Oparty na faktach, ale tylko jako punkt wyjścia całej fabuły.
    I o dziwo - jak na polski film - optymistyczny. Bardzo odmienne reakcje widzów na zachowania dwojga bohaterów. Dawno nie byłam tak poruszona.
    The author has edited this post (w 23.06.2014)
  • Skoro już jesteśmy przy polskim kinie, to muszę zdradzić się z mojej miłości do specyficznego typu filmów polskich. Chodzi mi mianowicie o nurt tzw. realizmu magicznego, tudzież filmów pokrewnych, jak też filmów po prostu traktujących o polskiej wsi, nie jako nośnika sensacji, ale ciekawej, życiowej jak też nadprzyrodzonej fabuły. Filmów zanurzonych i rozmiłowanych w polskiej prowincji. Oto moja lista:
    -U Pana Boga za piecem - cala seria; nie trzeba polecać
    -Sprawa się rypła- komedyjka z Beskidu Żywieckiego z genialną muzyką
    -Żeniac- komedyjka beskidzka ze wspaniałą muzyką, zdjęciami, dialogami i mocnym zakończeniem
    -Braciszek- wzruszający film o braciszku Kosibie z Wieliczki ze świetnymi zdjęciami
    -Historia kina w Popielawach- głęboki film złożony z kilku przeplatających się wątków, świetna muzyka, świetny Majchrzak
    -Szabla komendanta- miły sentymentalny obrazek
    -Kramarz- mistrzowski film ze świetną kreacją Romana Kłosowskiego (bliżej znanego jako Maliniak). dla mnie jest to film filozoficzny, parabola losu ludzkiego
    -Pornografia- na podstawie Gombrowicza. Zdjęcia na 10, Majchrzak na 10, muzyka na 10. Najlepszy polski film ostatnich lat, jak na mój gust.
    -Jasminum- nieco ckliwy obrazek, ale ładny (a ja takie lubię) i relaksujący
    -Znachor- klasyk, przedstawiać nie trzeba, milion razy trafiał pod strzechy, zawsze wzrusza
    -Dwa księżyce- nikt nigdy tak nie pokazał polskiego lata. za to wieczny laur
    -Kamień na kamieniu- film filozoficzny na podstawie Wiesława Myśliwskiego. Dla koneserów polskiej wsi
    -Bardzo spokojna wieś- film niby miałki, ale momentami zabawny. Fajnie obejrzeć dla przypomnienia dawnych Polaków
    -Kaprysy Łazarza- lubię ten film. Świetny Hańcza.
    -Austeria- żydowski świat w starej drewnianej polskiej karczmie. mistrz
    -Matka Joanna od aniołów- ja wiem, ja wiem co to za czort, ale film jest majstersztykiem, a dialog u cadyka to dla mnie jedna z najlepszych scen dialogowych w historii kina
    -Karczma na bagnach- polecany na forach wielokrotnie. debeściak
    Polecam maratonik w razie depresji, dołów, obniżonych nastrojów tudzież długich deszczowych wieczorów. Działa. Sam wypróbowałem
    :)
    The author has edited this post (w 04.07.2014)
  • Też je lubię! A Kolski? A Angelus?
  • kolski po stokroc tak, ale angelus mi osobiscie do gustu przy przypadl. a moze po prostu slunskiego folkloru nie rozumiem?
  • A Wenecja? Według mnie wstrząsający film o wojnie. Niemal bez bezpośrednio pokazanej przemocy i krwi. Oczywiście to zupełnie inny Kolski niż Jasminum.
  • Uwaga, polecajka!
    Widział ktoś "Skazanego na bluesa" biograficzny film o Riedlu z Kotem w roli głównej? Bo ja nie  i mam zamiar jutro (sobota) obejrzeć. TVP2 godz. 23.30. Napewno warto, bo w filmie będą oryginalne nagrania Riedla.
    A wcześniej - (tvn, g.20.00) "Terminal" z Hanksem, którego też nie widziałam.
    Prawie 5-godzinny maraton!
    PS. Kot w roli Riedla, bardzo dobry, Fraszyńska takoż. Film strasznie dołujący, ale nie mógł być inny. Wart obejrzenia. W przeciwieństwie do Terminalu. Nie przepadam za bajkami Spielberga.
    The author has edited this post (w 27.07.2014)

    Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
  • rozum.von.keikobad
    No może jeszcze jedna szansa dla polskiego kina? Ilekroć mi ktoś coś poleca stwierdzam, że przypominam sobie, czemu czegoś takiego nie oglądam... Ostatnio w autokarze puścili mi "Idę", coś strasznego, dobrze że chociaż Mozarta grali, to przez kawałki się nie nudziłem.
    Wracając do tematu, bo nawet wczoraj na L'express widziałem materiał z wręczania Żidzie jakichś nagród. Czyli Europa "oszalała" na punkcie jakiegoś gniota, z wiadomych względów. Dla mnie to tylko po raz kolejny przykład jak pięknie jesteśmy "posuwani" w kulturze. A jeszcze w Polsce nawet część prawicy sie tym zachwyca, łącznie z recentem strony kulturadobra.pl.
  • Z perspektywy osoby która dla której kino mogłoby nie istnieć powiem tak:
    Film wydał mi się całkiem atrakcyjny wizualnie, natomiast samo jego oglądanie filmu przebiegało u mnie po lini nuda->irytacja->niesmak. Ale nie o swoich poruszeniach chciałem tutaj ten tego, tylko o tym, że koniec końców z filmu nie jestem sobie w stanie przypomnieć żadnej sceny, natomiast przypadkiem okazało się mi wczoraj, że dokładnie pamiętam całą jego treść którą akurat komuś miałem okazję zreferować.
    Także podejrzewam, że obraz spełnia swoją rolę i order za maestrię w tłuczeniu do głów zamierzonego przekazu słusznie się należy.
    The author has edited this post (w 15.12.2014)
  • Nic dziwnego, że Kolega potrafił opowiedzieć całą akcję filmu, bo to można w 1-2 zdaniach.
    Są powiedzmy 2 warstwy filmu - artystyczna i ideowa.
    1. Artystyczna.
    Mnie kino cz-b nie przeszkadza, uważam, że filmy z lat 50. i 60. zachodnie ("Anatomia morderstwa", "Dwunastu gniewnych ludzi"?) i z lat nawet 70. polskie ("Rejs"?) robione badziewną kamerą i bez fajerwerków bronią się nawet dziś. Mają świetne scenariusze, świetną reżyserię, świetnych aktorów. A co ma Żida? No nic nie ma, a 40 symfonię Mozarta mogę sobie puścić z płyty bez pijanej Kuleszy w papierosowym dymie.
    2. Ideowa.
    Tu już nawet komentarza nie trzeba [uwaga spoilery
    ;)
    ]
    - ilu Polaków w czasie II wojny ratowało Żydów, a ilu zabijało?
    - ilu było Żydów-rolników?
    - jaka była faktyczna i prawna możliwość przejęcia na własność gruntu po zabitej rodzinie żydowskiej przez sąsiadów?
    O ile sytuacja, że jakiś Polak zabija Żyda-rolnika w czasie II wojny aczkolwiek mało prawdopodobna i zupełnie marginalna jak chodzi o zbiorowe losy obu społeczności mogła się jeszcze zdarzyć, to przejęcie na własność gruntu zabitego Żyda to po prostu prawno-historyczny nonsens.
    Zadziwiające jest jedynie to, że nawet przy tak badziewnej produkcji ideowa warstwa wystarcza na nahalne promowanie tego filmu w świecie.
  • Sęk w tym, że zdarzyło mi się film widzieć zaraz po premierze i prezydencie, a normalnie nie pamiętam nawet akcji filmów, które mi się podobały.
    Odnośnie wydarzeń pokazanych w filmie to nie wiem czy dobrze rozumiem kolegi zarzut o nonsensowność, bo sednem sprawy było chyba właśnie to, że polak-żydożerca nie miał tytułu prawnego do nieruchomości, a mieć chciałby i stąd uprawiał naganny handel trumnami a rzeczoną własność otrzymał dopiero za zgodą pani prokury.
  • Masniu "Skazany na bluesa" to w sumie niezły film, z dobrą rolą Kota, ale troszkę wybielili tam członków zespołu. Może było tak i trzeba. Dla ludzi wychowanych na Dżemie (a ja do takich należę) pozycja obowiązkowa.
    JORGE>
  • koci.uep
    Sęk w tym, że zdarzyło mi się film widzieć zaraz po premierze i prezydencie, a normalnie nie pamiętam nawet akcji filmów, które mi się podobały.
    Odnośnie wydarzeń pokazanych w filmie to nie wiem czy dobrze rozumiem kolegi zarzut o nonsensowność, bo sednem sprawy było chyba właśnie to, że polak-żydożerca nie miał tytułu prawnego do nieruchomości, a mieć chciałby i stąd uprawiał naganny handel trumnami a rzeczoną własność otrzymał dopiero za zgodą pani prokury.
    Może? Mnie się wydawało, że chodziło o odpuszczenie kwestii ścigania. Generalnie wyszedł tu inny problem filmu, jkaim jest mamrotanie, połowy kwestii nie słychać, mówię tu o normalnym oglądaniu z legalnego dvd. Więc montaż dźwiękowy to niedoróbka, już taka szkolna, na to zwraca uwagę wiele osób. To może też tłumaczy popularność na zachodzie, oni nie słuchają przecież co jeden z drugim mamrocze tylko czytają napisy.
  • "Network", z 1976 r., w sprawie Durczoka i nie tylko bardzo polecam. Taki dający do myślenia, zwłaszcza dziś, a to przecież prawie 40 lat.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.