@ms.wygnaniec powiedział(a):
Nie mam wątpliwości, że USA nie jest zarządzane przez > @Kuba_ powiedział(a):
Kolega się nie wstydzi, ja i moja osoba wygraliśmy kiedyś konkursa na najszybsze obranie ziemniaka - zrobiłem sześcian, uznano.
Piramidka jest szybsza, bo ma mniej ścianek...
A co do obierania ziemniaków, to stary dowcip mnie się przypomniał:
mąż zwierza się żonie, że ma taką perwersyjną obsesję aby zanurzyć penis w obieraczkę do ziemniaków. Żona zastosowała standardowe metody perswazji, z wyzywaniem od zboczeńców włącznie. Po kilku dniach mąż wraca do domu wcześniej, w stanie silnego wzburzenia, z garderobą i włosem w nieładzie. Żona pyta się co się stało, a on opowiada, że uległ swej obsesji i zanurzył no i go zwolnili z pracy za to. Żona go stosownie zrugała, a na koniec pyta, czy mu się nic nie stało, mąż odpowiada że nic, a po chwili żona pyta: a co z obieraczką do ziemniaków? Ją też zwolnili.
Bez związku mnie najszło.
Znany problem. Boczniak to taki wózek widłowy. Los boczniaka nieznany.
W 1992 jak byłem "na praktykach" w ramach SPR to wprawdzie jako "bażant" sam nie obierałem, ale wszyscy wiedzieli, że skutkiem "kostkowania" jest "maraton słonia".
Turlam się ze śmiechu. Madonna nałożyła okulary i siadła nad książką, żeby wygladać na madrą, po czym wyprodukowała wpis.
I odpowiedział jej Dominik Tarczyński: xDDDDDDD
Znajomy opowiadał mi ostatnio... dawniej pracował w jakimś instytucie PAN i czasem coś mu tam szepną do ucha co słychać.
Jakiś pracownik wypisywał dużo maili i zainteresowano się co to za bujna korespndencja. Była to jednostronna korespodnencja z kancelarią prezydenta. Składająca się z bluzgów i gróźb śmierci, nawet. W normalnej firmie by go zwolnili. Bo to się do leczenia kwalifikuje. Tych mailików szło po kilka dziennie. W instytucie tylko mu pogrozili palcem i dali do zrozumienia, że ma przestać. Przy okazji informatycy dostali przekaz aby maile wysyłane do kancelarii wpadały do jakiejś nazwijmy kwarantanny i już tam zostawały, pewnie po czasie się kasowały.
Na 50 lecie instytutu, szef szefów wymyślił sobie, że zaprosi prezydenta z tej okazji. Wysłał zaproszenie i o ile dobrze zrozumiałem dostał info zwrotne, że zaproszenie nie doszło. Więc zawezwał informatyków, w zasadzie administratorów i kazał to naprawić. Chłopaki bez zastanowienia odblokowali kwarantannę. Na kancelarię poszło zaproszenie wraz z 70 zakolejkowanymi mailami od tego świra który dalej je najwyraźniej wysyłał codziennie.
Lenie jedne! Ludzie jadą po niej jak po burej suce, aż się serduszko raduje, a Wam się nie chce czytać.
Dominik Tarczynski MEP @D_Tarczynski
·
21 lut
We dont give a single fuck about your lunacy. American people have spoken once again.
Go fuck yourself as you do on the stage for money.
Btw: If you dont like it move to Canada or Mexico.
Jeśli o mnie idzie, to uwielbiam bijatyki na broń wszelką, tryskającą krew i tym podobne. Jeśli jednak ograniczamy się do słów, muszą być one uprzejme i wyszukane.
W kwestii bijatyk najbardziej lubię walki robotów, bo bijatyki między ludźmi mnie nie zaspokajają - zawodnicy zachowują wszystkie części ciała, nie szybują koziołkując w powietrze na wysokość kilku metrów i nie spalają się w wesołym płomieniu. Z robotami jest lepiej:
@Brzost powiedział(a):
Maniu, czyżby zajmowanie się emerytowaną gwiazdą popkultury było naprawdę sprawą wagi państwowej?
Tego nie twierdzę. Lecz jako niewiasta lubię od czasu do czasu ploteczki z hajlajfu, a zwłaszcza jak zadufanym w sobie celebrytom pokazuje się ich miejsce. Taki mój mały grzeszek. Nie bez kozery założyłam wątas "Z kroniki towarzyskiej". Spieszę wyjaśnić, że oprócz tego mam też inne, bardziej szlachetne zainteresowania.
Wrzucam tutaj a nie w wątku, w którym sprawa była poruszana, gdyż to jest off topic. Chodzi o bluffy w kartach.
W brydżu bluffuje się niezwykle rzadko. Wygrana dzięki bluffowi nie jest traktowana jako powód do jakiejś chwały. Poza tym brydż jest grą par i bluffując oszukujemy nie tylko przeciwników ale i partnera i jeśli partner się szybciej zorientuje, niż przeciwnicy, to będziemy podejrzewani o zmowę czyli oszustwo. W ogóle zasada jest taka, że jeśli partner kiedykolwiek się zorientuje, że bluffujemy (w danym rozdaniu), to nie wolno mu zalicytować inaczej, niż gdybyśmy nie bluffowali. Jeśli to zrobi a będziemy mieli z rozdania zysk, wrogowie wołają sędziego a ten uśrednia rozdanie a nam wlepia karę porządkową. To wszystko sprawia, że bluffować opłaca się jeszcze rzadziej. Zdaje się, że w książce "Bez impasu" Macieszkak i Mikke pisali, że dobrze jest mieć opinię bluffiarza, ale nie bluffować (od czasu wydania książki brydż się mocno zmienił - dziś bluffuje się stanowczo rzadziej - prawie nigdy).
Z tzw. goła inaczej sprawa ma się z pokerem. Nie jestem graczem, więc nic o tym nie wiem, ale zadzwoniłem do znajomego (pisałem o nim tutaj albo po sąsiedzku - to najlepszy kolega Gnoja), zawodowego pokerzysty, który ma już na koncie z 8 cyferek wygranych. Bardzo inteligentny chłopak i dobry gracz. W pokerze dobieranym, towarzyskim, bluffuje się rzadko, gdyż ludzie grają po to, żeby sprawdzać i wygrywać rozdania - to jego opinia z zastrzeżeniem, że nie jest od tego ekspertem. Natomiast w pokerze turniejowym (on głównie gra w texas hold'em) bluffuje się często. Tak często, żeby osiągnąć balans, w którym wszystko jedno czy bluffujemy czy nie, i tak w dystansie na tym nie stracimy. Procent bluffów przy niskich stawkach (np. bet 20 przy puli 100) jest rzecz jasna niski, bo łatwo sprawdzić - taki odsetek może wynosić ok. 15. Przy wyższych wejściach, np. bet 200 przy puli 100, bluffuje się znacznie częściej, aż do nawet połowy rozdań.
Oczywiście człowiek to nie komputer - ciężko mu ustalić optymalną strategię. Ta zresztą różni się (choć teoretycznie nie powinna) przy grze na żywo i w internecie (na żywo gracze częściej sprawdzają), ale i w zależności od przeciwnika. Można sobie robić bazy danych przeciwników - notować jak często sprawdzają i jeśli rzadko, to częściej bluffować i na odwrót.
W rozmowie padały jakieś zwroty" equilibrium i równowaga Nasha, ale nie było czasu, żeby to dokładnie omówić, to nic więcej na ten temat nie piszę.
@trep powiedział(a):
Natomiast w pokerze turniejowym (on głównie gra w texas hold'em) bluffuje się często. Tak często, żeby osiągnąć balans, w którym wszystko jedno czy bluffujemy czy nie, i tak w dystansie na tym nie stracimy. Procent bluffów przy niskich stawkach (np. bet 20 przy puli 100) jest rzecz jasna niski, bo łatwo sprawdzić - taki odsetek może wynosić ok. 15. Przy wyższych wejściach, np. bet 200 przy puli 100, bluffuje się znacznie częściej, aż do nawet połowy rozdań.
Nie mam zamiaru się sprzeczać, nie mam w tym też interesu. Jako gracz czuję, że pokerzysta musi wyrobić sobie taką markę, żeby przeciwnik nigdy nie wiedział, czy rywal bluffuje czy nie. Jakieś 30 lat temu oglądałem sporo pokera i to tych graczy z absolutnego topu i tam bluffy nie były jakąś rzadkością.
Ale dopóki nie określimy co w pokerze oznacza "rzadki" w odniesieniu do bluffu, nie ma co dalej tego tłuc.
Wbiłem w YT WSOP 2024 i wyskoczył filmik z finałowego stołu. W grze spore pieniądze, więc należy zakładać, że kolesie coś tam kumają.
Istnieje pewna trunoś w ocenie czy dany bet był bluffem czy nie. Widać, że tam nie ma ziewania, jest ciągła presja. Zagranie z 17 minuty zapewne można do kategorii bluffu zaliczyć.
Komentarz
Znany problem. Boczniak to taki wózek widłowy. Los boczniaka nieznany.
Dobry dowcip.
W 1992 jak byłem "na praktykach" w ramach SPR to wprawdzie jako "bażant" sam nie obierałem, ale wszyscy wiedzieli, że skutkiem "kostkowania" jest "maraton słonia".
jak to leciało?
nie patrz w górę?
No nie są przesadnie alarmujące, bo jeśli nawet, to wpadnie w słone objęcia Okeanosa, a w najgorszym razie spopieli Bogotę albo Bąbaj.
jak to leciało?
nie patrz w górę?
Raczej odwrotnie, jak stary dowcip z PRLu Ziemkiewicz przypomniał:
Turlam się ze śmiechu. Madonna nałożyła okulary i siadła nad książką, żeby wygladać na madrą, po czym wyprodukowała wpis.
I odpowiedział jej Dominik Tarczyński: xDDDDDDD
https://x.com/Madonna/status/1892742153261990189
Ale co odpowiedział?
Btw. ta książka to jakieś pismo robaczkowe (Dewanagari script?).
Ona zna czy tak se tylko obgląda?
I co to ma mieć z Trumpem wspólnego?
👣
🐾
🐾
Wszystko jest pod linkiem, który podałam.
Znajomy opowiadał mi ostatnio... dawniej pracował w jakimś instytucie PAN i czasem coś mu tam szepną do ucha co słychać.
Jakiś pracownik wypisywał dużo maili i zainteresowano się co to za bujna korespndencja. Była to jednostronna korespodnencja z kancelarią prezydenta. Składająca się z bluzgów i gróźb śmierci, nawet. W normalnej firmie by go zwolnili. Bo to się do leczenia kwalifikuje. Tych mailików szło po kilka dziennie. W instytucie tylko mu pogrozili palcem i dali do zrozumienia, że ma przestać. Przy okazji informatycy dostali przekaz aby maile wysyłane do kancelarii wpadały do jakiejś nazwijmy kwarantanny i już tam zostawały, pewnie po czasie się kasowały.
Na 50 lecie instytutu, szef szefów wymyślił sobie, że zaprosi prezydenta z tej okazji. Wysłał zaproszenie i o ile dobrze zrozumiałem dostał info zwrotne, że zaproszenie nie doszło. Więc zawezwał informatyków, w zasadzie administratorów i kazał to naprawić. Chłopaki bez zastanowienia odblokowali kwarantannę. Na kancelarię poszło zaproszenie wraz z 70 zakolejkowanymi mailami od tego świra który dalej je najwyraźniej wysyłał codziennie.
Prezydent na 50 leciu się nie pojawił.
Tamtego gościa wypieprzyli.
Prezydent zniżający się do jakiegoś instytutu PAN? Wykluczone.
Doskonale
Paaani 33 tys odpowiedzi dostępnych dla zalogowanych będę wdzięczna za przeklejenie tej jednej
Lenie jedne! Ludzie jadą po niej jak po burej suce, aż się serduszko raduje, a Wam się nie chce czytać.
Dominik Tarczynski MEP
@D_Tarczynski
·
21 lut
We dont give a single fuck about your lunacy. American people have spoken once again.
Go fuck yourself as you do on the stage for money.
Btw: If you dont like it move to Canada or Mexico.
Jeśli o mnie idzie, to uwielbiam bijatyki na broń wszelką, tryskającą krew i tym podobne. Jeśli jednak ograniczamy się do słów, muszą być one uprzejme i wyszukane.
W kwestii bijatyk najbardziej lubię walki robotów, bo bijatyki między ludźmi mnie nie zaspokajają - zawodnicy zachowują wszystkie części ciała, nie szybują koziołkując w powietrze na wysokość kilku metrów i nie spalają się w wesołym płomieniu. Z robotami jest lepiej:
Maniu, czyżby zajmowanie się emerytowaną gwiazdą popkultury było naprawdę sprawą wagi państwowej?
Tego nie twierdzę. Lecz jako niewiasta lubię od czasu do czasu ploteczki z hajlajfu, a zwłaszcza jak zadufanym w sobie celebrytom pokazuje się ich miejsce. Taki mój mały grzeszek. Nie bez kozery założyłam wątas "Z kroniki towarzyskiej". Spieszę wyjaśnić, że oprócz tego mam też inne, bardziej szlachetne zainteresowania.
@los; nuale z robotów nie tryska krew.
Tutaj też za robotem stoi człowiek. Może kiedyś będą turnieje robotów autonomicznych,
Wolę sterowane przez ludzi. Stara krew i flaki są mechaniczne ale decyzje ludzkie. Chyba bym nie potrafił kibicować sztucznej inteligencji.
Wrzucam tutaj a nie w wątku, w którym sprawa była poruszana, gdyż to jest off topic. Chodzi o bluffy w kartach.
W brydżu bluffuje się niezwykle rzadko. Wygrana dzięki bluffowi nie jest traktowana jako powód do jakiejś chwały. Poza tym brydż jest grą par i bluffując oszukujemy nie tylko przeciwników ale i partnera i jeśli partner się szybciej zorientuje, niż przeciwnicy, to będziemy podejrzewani o zmowę czyli oszustwo. W ogóle zasada jest taka, że jeśli partner kiedykolwiek się zorientuje, że bluffujemy (w danym rozdaniu), to nie wolno mu zalicytować inaczej, niż gdybyśmy nie bluffowali. Jeśli to zrobi a będziemy mieli z rozdania zysk, wrogowie wołają sędziego a ten uśrednia rozdanie a nam wlepia karę porządkową. To wszystko sprawia, że bluffować opłaca się jeszcze rzadziej. Zdaje się, że w książce "Bez impasu" Macieszkak i Mikke pisali, że dobrze jest mieć opinię bluffiarza, ale nie bluffować (od czasu wydania książki brydż się mocno zmienił - dziś bluffuje się stanowczo rzadziej - prawie nigdy).
Z tzw. goła inaczej sprawa ma się z pokerem. Nie jestem graczem, więc nic o tym nie wiem, ale zadzwoniłem do znajomego (pisałem o nim tutaj albo po sąsiedzku - to najlepszy kolega Gnoja), zawodowego pokerzysty, który ma już na koncie z 8 cyferek wygranych. Bardzo inteligentny chłopak i dobry gracz. W pokerze dobieranym, towarzyskim, bluffuje się rzadko, gdyż ludzie grają po to, żeby sprawdzać i wygrywać rozdania - to jego opinia z zastrzeżeniem, że nie jest od tego ekspertem. Natomiast w pokerze turniejowym (on głównie gra w texas hold'em) bluffuje się często. Tak często, żeby osiągnąć balans, w którym wszystko jedno czy bluffujemy czy nie, i tak w dystansie na tym nie stracimy. Procent bluffów przy niskich stawkach (np. bet 20 przy puli 100) jest rzecz jasna niski, bo łatwo sprawdzić - taki odsetek może wynosić ok. 15. Przy wyższych wejściach, np. bet 200 przy puli 100, bluffuje się znacznie częściej, aż do nawet połowy rozdań.
Oczywiście człowiek to nie komputer - ciężko mu ustalić optymalną strategię. Ta zresztą różni się (choć teoretycznie nie powinna) przy grze na żywo i w internecie (na żywo gracze częściej sprawdzają), ale i w zależności od przeciwnika. Można sobie robić bazy danych przeciwników - notować jak często sprawdzają i jeśli rzadko, to częściej bluffować i na odwrót.
W rozmowie padały jakieś zwroty" equilibrium i równowaga Nasha, ale nie było czasu, żeby to dokładnie omówić, to nic więcej na ten temat nie piszę.
Więc tak - im słabszy gracz, tym częściej bluffuje (w pokerze turniejowym), bo gra ostra jest wbrew pozorom bezpieczniejsza. Nawet napisali o tym w książce https://www.amazon.pl/Kill-Phil-Success-No-Limit-Tournaments/dp/1935396315
Im lepszy gracz, tym miej bluffuje.
Nie mam zamiaru się sprzeczać, nie mam w tym też interesu. Jako gracz czuję, że pokerzysta musi wyrobić sobie taką markę, żeby przeciwnik nigdy nie wiedział, czy rywal bluffuje czy nie. Jakieś 30 lat temu oglądałem sporo pokera i to tych graczy z absolutnego topu i tam bluffy nie były jakąś rzadkością.
Ale dopóki nie określimy co w pokerze oznacza "rzadki" w odniesieniu do bluffu, nie ma co dalej tego tłuc.
Wbiłem w YT WSOP 2024 i wyskoczył filmik z finałowego stołu. W grze spore pieniądze, więc należy zakładać, że kolesie coś tam kumają.
Istnieje pewna trunoś w ocenie czy dany bet był bluffem czy nie. Widać, że tam nie ma ziewania, jest ciągła presja. Zagranie z 17 minuty zapewne można do kategorii bluffu zaliczyć.
To nie jest transmisja, tylko wybrane rozdania, więc częstotliwości nie ocenimy.