Skip to content

De partu dzieciorum

13»

Komentarz

  • w temacie dzietności i wykształcenia wypowiedział się Instytut Pokolenia, który miał zbadać zjawisko dzietności i bezdzietności

    https://pap-mediaroom.pl/polityka-i-spoleczenstwo/raport-instytutu-pokolenia-magisterka-sprzyja-macierzynstwu

    Swoją drogą - uśmiechnięci właśnie likwidują ten instytut.

  • @celnik.mateusz powiedział(a):
    O, wreszcie znalazłem. Ciekawy wątek o dzietności na ćwierkaczu. W skrócie dzietność się źle kojarzy, dlatego mamy zapaść:

    Bardzo ciekawe spostrzeżenia ma ten człowiek, dziękuje, a na substacku pisze jeszcze ciekawsze https://becomingnoble.substack.com/p/liberal-societies-dont-have-children

    "Children will never be an independent marker of success, simply because a lot of unsuccessful people have them. Indeed, the underclasses are amongst the most fertile in Western societies. We also cannot raise birthrates by relying on making ‘successful children’ - ie. high-achievers - a marker of success, as this quickly devolves into a game in which it is advantageous to have fewer children so that one can concentrate limited resources to ensure that the children one does have can secure every advantage in the pursuit of success.

    Nor can liberal society revive high birthrates as the product of liberal virtue games. It is difficult to generate incentives to have children within a liberal framework. This is because liberalism is a philosophy of freedom, in which ‘freedom’ is understood to be emancipation from unchosen and non-consensual bonds. Liberalism is a project of liberation, of radical personal freedom. "

  • @KazioToJa powiedział(a):
    w temacie dzietności i wykształcenia wypowiedział się Instytut Pokolenia, który miał zbadać zjawisko dzietności i bezdzietności

    https://pap-mediaroom.pl/polityka-i-spoleczenstwo/raport-instytutu-pokolenia-magisterka-sprzyja-macierzynstwu

    Swoją drogą - uśmiechnięci właśnie likwidują ten instytut.

    "Po tym, gdy premier skasował rządowy instytut zajmujący się demografią, jego dawni twórcy zarejestrowali go na nowo jako fundację. Twierdzą, że nie miał on nic wspólnego z partyjną polityką i musi nadal działać w obliczu katastrofy urodzeń."

    https://www.rp.pl/polityka/art41394741-powrot-instytutu-pokolenia-donald-tusk-go-zlikwidowal-dawni-tworcy-przywrocili

  • edytowano 08:33

    Skoro nagroda za posiadanie dzieci nie jest dość atrakcyjna i nie motywuje, to może doprowadzić do sytuacji gdy konsekwencje ich nieposiadania takimi się okażą? Obok dyskryminacji pozytywnej istnieje też pojęcie tolerancji represywnej.

  • Demokracja to ustrój ...

  • edytowano 08:58

    @MarianoX powiedział(a):
    Skoro nagroda za posiadanie dzieci nie jest dość atrakcyjna i nie motywuje, to może doprowadzić do sytuacji gdy konsekwencje ich nieposiadania takimi się okażą? Obok dyskryminacji pozytywnej istnieje też pojęcie tolerancji represywnej.

    Konsekwencje będzie widać w pełni za sto lat, ale nikogo z nas żyjących teraz już wtedy nie będzie na tej ziemi.

  • Spośród osób mojego pokolenia będących bezdzietnymi, ci którzy się cieszą z tego stanu, stanowią mniejszość.
    Mam też znajomych dzietnych, którzy nie doczekali (i raczej nie doczekają) wnuków i też nie cieszą się z tego.

  • @makos powiedział(a):

    @MarianoX powiedział(a):
    Skoro nagroda za posiadanie dzieci nie jest dość atrakcyjna i nie motywuje, to może doprowadzić do sytuacji gdy konsekwencje ich nieposiadania takimi się okażą? Obok dyskryminacji pozytywnej istnieje też pojęcie tolerancji represywnej.

    Konsekwencje będzie widać w pełni za sto lat, ale nikogo z nas żyjących teraz już wtedy nie będzie na tej ziemi.

    jeśli pozytywne konsekwencje będzie widać za 100 lat i tak warto.

  • edytowano 09:58

    @Brzost powiedział(a):
    Spośród osób mojego pokolenia będących bezdzietnymi, ci którzy się cieszą z tego stanu, stanowią mniejszość.
    Mam też znajomych dzietnych, którzy nie doczekali (i raczej nie doczekają) wnuków i też nie cieszą się z tego.

    Kiedyś wyczytałem, że przy wychowaniu dzieci, arystokracja martwiła się, jak ich dziedzictwo kulturowe wnukom będzie przekazywane. Więc brak wnuków, o ile nie pochodzi z przyczyn naturalnych (biologia lub stan duchowny) informuje o jakimś błędzie popełnionym na etapie formowania dzieci.

  • edytowano 09:19

    Wielu mówi o braku czasu na dzieci z uwagi na np. karierę w korporacji i dążenie do maksymalizacji efektywności...

    Czysto materialistycznie patrząc - człowiek posiadający dzieci jest ZAWSZE bardziej produktywny w kontekście społecznym od bezdzietnego, bo (wpół)tworzy kolejne pokolenia pracowników i obywateli. Co więcej - sukcesem biologicznym w ujęciu ewolucjonizmu jest przekazywanie swojego genotypu. Czy zatem Darwin trafi na indeks jako heteronormatywny Martwy Biały Mężczyzna?

  • @ms.wygnaniec powiedział(a):

    Więc brak wnuków, o ile nie pochodzi z przyczyn naturalnych (biologia lub stan duchowny) informuje o jakimś błędzie popełnionym na etapie formowania dzieci.

    Byłbym ostrożny z takim uogólnieniem.
    Podobnie jak z twierdzeniem że utrata wiary przez dorosłe dziecko jest winą rodziców.

  • Społeczeństwo rozwinięte jest leniwe i wygodne, a dzieci to wysiłek i trud.

  • @marniok powiedział(a):
    Społeczeństwo rozwinięte jest leniwe i wygodne, a dzieci to wysiłek i trud.

    No dobrze ale w społeczeństwach nierozwiniętych też nikt tymi dziećmi się nie zajmuje, one się zajmują same sobą, zasadniczo.

  • @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    M. zd. mentalność, wiara, poglądy są kompletnie drugorzędne, istotny jest czas.

  • edytowano 14:19

    @Brzost powiedział(a):
    Smutne wnioski z wywodów Koleżeństwa płyną... Jakie remedium? Kobiety mają się nie kształcić? Bo nie wiem co mam mówić swoim licznym wnuczkom ;-) Córkom nie zdążyłem powiedzieć, więc skończyły studia. A jedna nawet, o zgrozo, dwa fakultety. Tylko nie bardzo pasuje do schematu bo urodziła czwórkę dzieci.

    Doświadczenie moje jest takie:

    • W robocie idzie się na macierzyński który należy się z automatu, znajomi z pracy składają się na prezent dla noworodka i proszą o zdjęcia, itp.
    • Pamiętam na studiach jedną dziewczynę w zaawansowanej ciąży, była traktowana jak kosmitka (przeze mnie też, za co mi jest dzisiaj bardzo głupio). Przerwa w studiach to proszenie się o dziekankę a łaska dziekańska na pstrym koniu jeździ i tak dalej.

    Może tu jest problem? Mieć dziecko mając umowę o pracę to już nie taki problem, a na studiach to koszmar. No a dlaczego niby? Przecież to pracodawca ma większy problem z pracownicą w ciąży, dla uczelni to nie jest żaden problem, dla studenta też raczej mały. Co za problem skończyć studia 2 lata później? (O ile się ma za co utrzymać.)

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    Tak było i u nas, chętnie byśmy mieli 4, ale zaczęliśmy za późno, zdrowie już nie dopisało i utknęliśmy na 2.

  • edytowano 14:42

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    M. zd. mentalność, wiara, poglądy są kompletnie drugorzędne, istotny jest czas.

    Ale to właśnie o to chodzi. Co ludzie wybierają, na co poświęcają swój czas. Trzeba podjąć decyzję: czy wybieram studia i karierę czy więcej dzieci. Czy człowiekowi wierzącemu łatwiej będzie zrezygnować z edukacji i kariery (lub jej części) w imię wyższego dobra jakim są dzieci?

    I nie myślę tylko o danej kobiecie bo decyzja jest zawsze wynikiem także nacisków/wsparcia męża, rodzicow, teściów, przyjaciół itd.

  • @makos powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    M. zd. mentalność, wiara, poglądy są kompletnie drugorzędne, istotny jest czas.

    Ale to właśnie o to chodzi. Co ludzie wybierają, na co poświęcają swój czas. Trzeba podjąć decyzję: czy wybieram studia i karierę czy więcej dzieci.

    Studia oznaczają lepsze zarobki, to nie jest takie proste że tylko "studia i kariera" czy "więcej dzieci", są też inne aspekty tego wyboru, inne konsekwencje. Edukację trudniej jest uzupełnić z dziećmi pod pachą.

  • Nb. można by wydzielić i Trumpa i stąd wątek o dzietności, gdyż ciekawy.

  • @Przemko powiedział(a):

    @makos powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    M. zd. mentalność, wiara, poglądy są kompletnie drugorzędne, istotny jest czas.

    Ale to właśnie o to chodzi. Co ludzie wybierają, na co poświęcają swój czas. Trzeba podjąć decyzję: czy wybieram studia i karierę czy więcej dzieci.

    Studia oznaczają lepsze zarobki, to nie jest takie proste że tylko "studia i kariera" czy "więcej dzieci", są też inne aspekty tego wyboru, inne konsekwencje. Edukację trudniej jest uzupełnić z dziećmi pod pachą.

    Lepsze zarobki ale po co? Rozumiem że na dzieci, zeby im sie lepiej zylo, ale czy na pewno to jest dzieciom konieczne żeby miały dużo pieniędzy? A może lepiej zeby miały mniej zabawek, zajęć dodatkowych, wyjazdow zagranicznych ale za to wiecej rodzenstwa?

    Czy wierzący rodzic statystycznie czesciej zrezygnuje z duzej ilosci pieniędzy, aby sie zylo biedniej i bardziej zdanym na Bożą łaskę ale za to w wiekszym gronie rodzinnym?

    Oczywiście specjalnie podaje skrajny przypadek powyzej na potrzeby publicystyczne, w realu kazda sytuacja rodzinna jest inna i nie wolno nikogo osądzać. Jednak jak wezmiemy cale społeczeństwo i uśrednimy to jednak widać problem z wiarą i priorytetem wygodnego, dostatniego zycia, ponad trudami rodzicielstwa.

  • @makos powiedział(a):

    @Przemko powiedział(a):

    @makos powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    M. zd. mentalność, wiara, poglądy są kompletnie drugorzędne, istotny jest czas.

    Ale to właśnie o to chodzi. Co ludzie wybierają, na co poświęcają swój czas. Trzeba podjąć decyzję: czy wybieram studia i karierę czy więcej dzieci.

    Studia oznaczają lepsze zarobki, to nie jest takie proste że tylko "studia i kariera" czy "więcej dzieci", są też inne aspekty tego wyboru, inne konsekwencje. Edukację trudniej jest uzupełnić z dziećmi pod pachą.

    Lepsze zarobki ale po co? Rozumiem że na dzieci, zeby im sie lepiej zylo, ale czy na pewno to jest dzieciom konieczne żeby miały dużo pieniędzy? A może lepiej zeby miały mniej zabawek, zajęć dodatkowych, wyjazdow zagranicznych ale za to wiecej rodzenstwa?

    Czy wierzący rodzic statystycznie czesciej zrezygnuje z duzej ilosci pieniędzy, aby sie zylo biedniej i bardziej zdanym na Bożą łaskę ale za to w wiekszym gronie rodzinnym?

    Oczywiście specjalnie podaje skrajny przypadek powyzej na potrzeby publicystyczne, w realu kazda sytuacja rodzinna jest inna i nie wolno nikogo osądzać. Jednak jak wezmiemy cale społeczeństwo i uśrednimy to jednak widać problem z wiarą i priorytetem wygodnego, dostatniego zycia, ponad trudami rodzicielstwa.

    W powszechnym odczuciu dużo dzieci = bieda.

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @JORGE

    Żeby było jasne, bo może nie zrozumiałeś. Tu nie chodzi o to, że jak kobieta pójdzie na studia, to ją zbałamucą i zniechęcą do dzieci. Mnie chodzi wyłącznie o czas. Jak przez 8-10 lat najlepszego biologicznie czasu zamiast rodzić spędza czas w szkole, to będzie o tyle mniej dzieci.
    Jasne, są i takie, co po studiach zdążą jeszcze mieć czwórkę. Pytanie czy kiedyś osoby z takimi genami nie miały np. dziesięciorga. I to właśnie robiło statystyczną różnicę.

    M. zd. mentalność, wiara, poglądy są kompletnie drugorzędne, istotny jest czas.

    Jak widać w badaniach powyżej linkowanych, wykształcenie nie ma wpływu na dzietność ... Czyli teoretycznie nie masz racji (oczywiście trochę zakpiłem z tych przedmiotów o korzyści nie posiadania dzieci), ale może i masz. Tyle, że tylko trochę. Bo na pewno jest tak, że młode kobiety uważają, że na wszystko jest czas, na dzieci też. Aż nagle się budzą w ręką w nocniku, bo ten czas gdzieś uciekł. Tak, kiedy kobiety są w prajmtajmie i fizycznym, i psychicznym, do posiadania dzieci, zajmują się czymś innym.

    Ale tak na całym świecie ? Co się dzieje u bisurmanów ? Dlaczego czarna Afryka wydaje się wpadać w ten korkociąg ?

  • edytowano 17:06

    Wykształcenie możne nie wpływa bezpośrednio ale sprzyja bezdzietności lub odkładaniu decyzji o dzieciach, a po 30 często jest też trudniej. Zresztą przez feminizm kobiety już nie idą na studia znaleźć męża jak to kiedyś często bywało, teraz się realizują.

    A już trochę odbiegając od wykształcenia to dzisiejsza kultura mieszczańska wyjątkowo sprzyja życiu singla, można sobie zorganizować czas poza pracą na tysiąc różnych sposobów (kina, teatry, knajpy, netflix, komputer), więc posiadanie dzieci jawi się jako przeszkoda.

  • @JORGE powiedział(a):
    Co się dzieje u bisurmanów ?

    przeważne to samo

  • W Nigerii dominicantes wynosi 94% :) i to mimo krwawych prześladowań

  • Niger i Nigeria wspólną mają tylko nazwę.

  • @Przemko powiedział(a):

    @marniok powiedział(a):
    Społeczeństwo rozwinięte jest leniwe i wygodne, a dzieci to wysiłek i trud.

    No dobrze ale w społeczeństwach nierozwiniętych też nikt tymi dziećmi się nie zajmuje, one się zajmują same sobą, zasadniczo.

    No i tam nie ma też takich zagadnień jak emerytura, ubezpieczenia społeczne, zdrowotne, bezrobocie, ochrona zdrowia i wiele innych kosztowych zdobyczy.

  • Dobra, kobiety nie chcą mieć dzieci a czy mężczyźni chcą?
    No raczej też nie.
    Czy postawa mężczyzn zachęca kobiety do rodzenia dzieci?

  • @Pani_Łyżeczka powiedział(a):
    Dobra, kobiety nie chcą mieć dzieci a czy mężczyźni chcą?
    No raczej też nie.
    Czy postawa mężczyzn zachęca kobiety do rodzenia dzieci?

    Mężczyźni tez nie chcą. Rodzice i tesciowie tez nie chcą. To wspólny społeczny front antynatalistyczny.

  • przy czym zdanie kobiet jest ważniejsze

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.