Skip to content

Kolenda

Ta dyskusja została utworzona z komentarzy wydzielonych z: Humer.
«13

Komentarz

  • "Z pieniędzy z afery Polnordu kupiono mieszkanie dla rodziców Giertycha i ziemię pod ośrodek powiązany z Opus Dei, dla fundacji w której działała żona i brat Giertycha".

  • @trep powiedział(a):
    "Z pieniędzy z afery Polnordu kupiono mieszkanie dla rodziców Giertycha i ziemię pod ośrodek powiązany z Opus Dei, dla fundacji w której działała żona i brat Giertycha".

    Skaranie Boskie z tymi klechami! ;)

  • @los powiedział(a):

    To już sfałszowali nie tylko same wybory ale i protesty wyborcze?

    a czego się po pisowcach spodziewać?

  • A potem biskupi się dziwią, że jest tak mało powołań?

  • jedynakom trudniej odpowiedzieć na powołanie. Biskupi przygotowujący Kościół w Polsce na bezksięże mają rację.

  • edytowano 24 June

    @KazioToJa powiedział(a):
    jedynakom trudniej odpowiedzieć na powołanie. Biskupi przygotowujący Kościół w Polsce na bezksięże mają rację.

    Z doświadczeń Europy Zachodniej wynika, że w Polsce będą likwidowane i/lub łączone parafie z powodu spadającej liczby księży, co oznacza więcej pracy dla szeregowych kapłanów.

    Jednak zapewne nie będą likwidowane i/lub łączone diecezje, w związku z czym dla biskupów będzie mniej skarania z szeregowymi wiernymi z racji topnienia ich szeregów,

    Wiernych elitarnych, zasobnych, a zwłaszcza tych zblatowanych z antykatolicką władzą należy oczywiście szanować.

    Żeby tylko JE Leon XIV nie zmienił kursu duszpasterskiego z obecnego "towarzyszenia" na "nawracanie", bo dialogowanie jest znacznie przyjemniejsze od nauczania.

  • trzeba jeszcze zwiększyc liczbę diecezji, jak za rzymian, w każdym mieście biskup, ale wtedy spadną do roli wójta , a nie jak teraz jakiego wojewody czy marszałka
    i nie będzie tłustych parafii, o które walczą wikarzy na wylocie

  • A parę tygodni temu taca była na budowę świątyń w Polsce. Nawet się zastanawiałem, kto będzie w tych świątyniach posługiwał.

  • edytowano 24 June

    @trep powiedział(a):
    A parę tygodni temu taca była na budowę świątyń w Polsce. Nawet się zastanawiałem, kto będzie w tych świątyniach posługiwał.

    U mnie w parafii odszedł wikary i proboszcz zapowiedział, że niestety nikogo nowego na jego miejsce nie będzie. Ludzi w kościele coraz mniej pomimo wybudowania na terenie parafii w ostatnich 10 latach dwóch nowych osiedli deweloperskich liczących łącznie kilkanaście bloków. Na mszach świętych dominują ludzie w wieku 50 plus.

  • W mojej zapoprzedniej parafii wybudowano po sąsiedzku wielki apartamentowiec. Probosz mi mówił, że nikt z nich nie przyjmował księdza z wizytą duszpasterską.

  • Może trochę offtopicowo, ale ja też nie przyjmowałem wizyty duszpasterskiej w ostatnich latach, by uniknąć żenady związanej z poprzedzającą ją wizytą ministrantów, którzy za "odśpiewanie" kolędy mają zwyczaj pobierać honorarium do puszki. Niektóre kościelne zwyczaje naprawdę się przeżyły.
    Całe ostatnie dziesięciolecia trwał szał budowy nowych, często dużych i brzydkich kościołów, bez refleksji czy są potrzebne i że trzeba będzie je utrzymywać. Kryzys demograficzny nie zaczął się wczoraj. Teraz nadejdzie bolesne urealnienie. Chyba, że rachuby biskupów są takie, że nowi parafianie będą się rekrutować spośród inżynierów.

  • Ja to odbieram jako pokazywanie im, gdzie są łatwe pieniądze. Ich obecność jest zupełnie zbędna w czasie kolędy, niczego też nie sprawdzają.

  • Nie jestem w 100% pewien, ale mam podejrzenie, że tego typu "wynagrodzenie" nie jest obligatoryjne, lecz dobrowolne. Cóż szkodzi nie dać, jeśli uznaje się je za niezasłużone?

  • Przez parę lat, od pandemii nie przyjmowałem kolędy. W tym roku przyjąłem. Ministranci tylko zapytali, czy przyjmuję i poszli. Nie było żadnej żenady. Dodatkowo rzadko chodzę do swojej parafii, więc nie słucham ogłoszeń, kiedy będą chodzić i nie przygotowuję koperty na tę okoliczność. Myślę, że tych pieniędzy nie zbiera się tyle co kiedyś. Ale chodzi o Gdańsk. Pewnie w mniejszych miejscowościach jest inaczej.

  • W podwarszawskiej sypialni chodzi sam ksiądz, żadnych ministrantów, na Saskiej Kępie w Warszawie zresztą też, nie pamiętam jak na Pradze ale chyba tez nie.

  • @Wielen powiedział(a):
    Ja to odbieram jako pokazywanie im, gdzie są łatwe pieniądze. Ich obecność jest zupełnie zbędna w czasie kolędy, niczego też nie sprawdzają.

    Kulega tu pisze o jakiś rzekomych "łatwych pieniądzach" jakby to było jakieś kombinowanie lub kradzież....

  • Nie, raczej wymuszanie. Przecież dziecku nie odmówisz. Zawsze miałem po tym duży niesmak.

  • @Wielen powiedział(a):
    Nie, raczej wymuszanie. Przecież dziecku nie odmówisz.

    Odmówisz.

  • Zasadniczym problemem z kolędą jest to czy ma ona jeszcze sens. W mojej parafii księża zanim weszli już chcieli wychodzić. I ja im się nie dziwię. Zmieniło się wszystko, stosunek do Kościoła i księży, ale też i ogólnie otwartość domów. Inaczej też traktujemy obcych pukających do drzwi. Oczywiście jest jeszcze aspekt finansowy, który w obecnej sytuacji materialnej parafii jest jeszcze bardziej istotny.

    Z drugiej strony, może warto kontynuować coś co chwilowo jest ciężkie do realizacji, z nadzieją że kiedy zmienią się czasy ... Bo zakończyć coś jest sprawą prostą. Zbudować lub odbudować od zera - już nie.

  • Chyba największa wartoś "kolędy" to pobłogosławienie domostwa. Co do samej "wizyty duszpasterskiej" to też zawsze miałem niedosyt.

    Moje przypuszczenia są następujące: Ja zawsze oczekiwałem od wizyty kapłana jakiejś uczty duchowej, jako odskoczni od świeckiej codzienności. Kapłan, który religią żyje cały czas, być może oczekiwał świeckiego czatu jako odskoczni od religijnej codzienności.

  • U nas chodzi sam ksiądz. Przyjmuję, ale z gulą w gardle, tak mnie ten obyczaj wkurza.

    W sumie parę lat temu było fajnie, bo wylosował mi się kapłan z którym dało rade pogadać o sztuce, głownie malarstwie hiszpańskim. Długo posiedział i nawet wypił herbatkę, na fali tego malarstwa. :)

    Potem na następnych wizytach zjawił się młody ksiądz mocno ubolewający nad istnieniem celibatu i oburzający się na wspomnienie o powołaniu, bo to przecież praca po prostu (tak tak, prą Państwa - bycie księdzem), marzący o "żonce i dwójce dzieci" oraz "robocie od 8 do 16" a potem urzędnik zirytowany tym chodzeniem po mieszkaniach i okazujący zero zainteresowania, po prostu musiał biedak odbębnić. Ułatwiałam mu jak mogłam. :p

    Generalnie uważam ten obyczaj za bzdurny a bynajmniej nie poczuwam się do bycia odspawaną od Kościoła antyklerykalną jednostką.

    Kompletnie mnie nie dziwi że ludzie nie mają ochoty na przyjmowanie tej wizyty - BTW to zdaje się niemal wyłacznie polska specjalność.

  • Bez problemu przyjmuję księży. Zależy mi na pobłogosławieniu domu.
    Czasem da się pogadać, a czasem nie bardzo.
    Nic to, jak mawiał klasyk.
    Nie taki dla mnie cel kolędy.

    Jak dla mnie naprawdę mogłoby jej nie być. Tak, czuję się przymuszana do jej przyjmowania - po prostu jak już ksiądz puka, to co, będę idiotycznie udawać że mnie nie ma? Gości zawsze zapraszam, no chyba że mię ktoś chce wcisnąć cudowny odkurzacz.

    Ale nie czuję się z tym komfortowo. I chciałabym zauważyć, że zapewne sporo ludzi ma tak samo, unikają takiej wizyty jak mogą i wcale nie musi to oznaczać okropnej apostazji i w ogóle samego zła.

    I zawsze daję ofiarę. W ogóle staram się w miarę możliwości wspierać finansowo kościół.

    Ja także, ale wolałabym nie realizować tego przez wręczanie zwyczajowej koperty, zwłaszcza że niestety najczęściej ta wizyta zbiega się u mnie czasowo z tzw. bryndzą i jest to dla mnie kłopot.
    Wpłacam na konta zgromadzeń czy bezpośrednio klasztorów, daję też ofiarę na tacę. A propos, niegodziwie uprawiam tzw. churching, parafia mogłaby dla mnie nie istnieć, cóż, tak się ułożyło.

    A tak w ogóle to podejrzewam że lada chwila wydzielą dla nas osobny wątek... ;)

  • No tak, humoru w nim jak na lekarstwo ;)

  • No tak, humoru w nim jak na lekarstwo ;)

    homeopatyczne

  • W każdym razie nieprzyjmowanie (właściwie to niezamawianie, bo u nas trzeba taką wizytę zamówić) niekoniecznie jest przejawem obojętności czy wrogości wobec Kościoła, tylko raczej przemian obyczajowych.

  • edytowano 11:18

    @Wielen powiedział(a):
    W każdym razie nieprzyjmowanie (właściwie to niezamawianie, bo u nas trzeba taką wizytę zamówić) niekoniecznie jest przejawem obojętności czy wrogości wobec Kościoła, tylko raczej przemian obyczajowych.

    Konstytuuje się nowa, świecka tradycja? "O tempora, o mores!"

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.