Skip to content

Turning Point in USA

2»

Komentarz

  • edytowano 22 September

    @Wielen powiedział(a):

    @W_Nieszczególny powiedział(a):

    A na koniec rzecz najważniejsza: to, że nasze oczy są skierowane na przebieg wojny światopoglądowej w Stanach to nie jest głupota kolonialnego plebsu tylko przejaw rozsądku. Czy chcemy czy nie chcemy ma ona wpływ na to co się w tym względzie dzieje u nas, wystarczy przypomnieć tylko sprawę finansowania organizacji lewackich w Polsce przez państwową agencję USAid.

    To nie, że oczy sa skierowane, tylko wielu u nas uważa się za pełnoprawnych uczestników tamtejszych wydarzeń i konfliktów. Np. kampanie wyborcze Bidena i Trumpa, a i wcześniejsze, toczyły się także w europejskich mediach i ludzie sobie skakali do oczu na tym tle. USAńskie skandale są często przeżywane u nas silniej niż nasze lokalne, np. ten z Epsteinem czy murzyńskim siatkarzem, który zabił swoją żonę. Albo tym dilerem, którego na śmierć przydusił policjant przy próbie aresztowania. Mądre to nie jest.

    Twierdzenie o rzekomo silniejszym przeżywaniu w Polsce spraw amerykańskich niż krajowych nie ma pokrycia w rzeczywistości - wystarczy spojrzeć na ilość wyświetleń materiałów w internecie jaką wygenerowała ostatnia nadwiślańska kampania prezydencka.

    To raczej kreowanie chochoła będące echem zmasowanej kampanii antyrumpowskiej prowadzonej przez amerykańskie i zachodnioeuropejskie lewackie ośrodki propagandowe mające na celu wbicie klina między Polskę a jej największego sojusznika.

  • Mucha też miewa swoje fakapy, ale Cejrower z Lisickim przeszli już w full onuca mode.

  • edytowano 22 September

    @Wielen powiedział(a):

    @W_Nieszczególny powiedział(a):

    A na koniec rzecz najważniejsza: to, że nasze oczy są skierowane na przebieg wojny światopoglądowej w Stanach to nie jest głupota kolonialnego plebsu tylko przejaw rozsądku. Czy chcemy czy nie chcemy ma ona wpływ na to co się w tym względzie dzieje u nas, wystarczy przypomnieć tylko sprawę finansowania organizacji lewackich w Polsce przez państwową agencję USAid.

    To nie, że oczy sa skierowane, tylko wielu u nas uważa się za pełnoprawnych uczestników tamtejszych wydarzeń i konfliktów. Np. kampanie wyborcze Bidena i Trumpa, a i wcześniejsze, toczyły się także w europejskich mediach i ludzie sobie skakali do oczu na tym tle. USAńskie skandale są często przeżywane u nas silniej niż nasze lokalne, np. ten z Epsteinem czy murzyńskim siatkarzem, który zabił swoją żonę. Albo tym dilerem, którego na śmierć przydusił policjant przy próbie aresztowania. Mądre to nie jest.

    Dokładnie tak. Ja nie mówię, by nie śledzić wydarzeń w USA, nie oceniać, ale by zachować umiar i nie utożsamiać się. Coś "tradycyjnego" tam i coś "tradycyjnego" w wielu przypadkach znaczy co innego. Jeśli chodzi konkretnie o Kirka, to on mówił różne rzeczy, niektóre rzeczywiście wartościowe, niektóre kontrowersyjne.
    Jeśli ktoś nadal nie rozumie, niech przyjrzy się Chodakiewiczowi. Ten typ już w ogóle nie jest Polakiem, tylko Amerykaninem polskiego pochodzenia. No ale on tam mieszka.

  • @MarianoX powiedział(a):

    @Wielen powiedział(a):

    Twierdzenie o rzekomo silniejszym przeżywaniu w Polsce spraw amerykańskich niż krajowych nie ma pokrycia w rzeczywistości - wystarczy spojrzeć na ilość wyświetleń materiałów w internecie jaką wygenerowała ostatnia nadwiślańska kampania prezydencka.

    To raczej kreowanie chochoła będące echem zmasowanej kampanii antyrumpowskiej prowadzonej przez amerykańskie i zachodnioeuropejskie lewackie ośrodki propagandowe mające na celu wbicie klina między Polskę a jej największego sojusznika.

    Hiperbola raczej niż chochoł. Proszę przejrzeć sobie konto byłej użytkowniczki z Rebeli Kury56 (Irena Szafrańska) na tweeterze - to kliniczny przykład zjawiska, o którym mówię.

  • edytowano 22 September

    Ja bym się w ogóle zbytnio nie ekscytował samym pojęciem ekscytacji, gdyż zasadniczo współczesne media są tak skonstruowane, żeby sztucznie podbijać wciąż i wciąż emocje nawet na temat jakiejś pierdoły, kliniczny przykład "łoś w Wiśle, ratować łosia" ileś lat temu w tefałenie 24. Dopiero po pewnym odsianiu tego szumu można coś powiedzieć o prawdziwym stanie ducha i umysłu populacji.

  • Muszę słuchać? A nie da się streścić w dwu słowach?

  • @Mania - dzięki za ten film.
    Ode mnie

  • @Rzchanym powiedział(a):
    Ostatnio na FB Klubu Jagiellońskiego pojawił się wpis z ducha podobny do tego, co Koledzy pisali. Też boleją nad ekscytowaniem się Kirkiem i szerzej tym, co dzieje się w USA, uznając to za przejaw mentalności kolonialnej. Zgadzam się z tym.

    @Mania powiedział(a):

    @peterman powiedział(a):
    Jeśli apostołami ewangelii Kirka mają być osobnicy pokroju Cejrowera, to ja pozwolę sobie pozostać na boku.

    Cejrower ma zerowy wpływ na to, co się dzieje w USA i nie jego osoba nas interesuje.
    On występuje tu tylko jako kronikarz.

    Pytanie brzmi, jakiej jakości kronikarz. Już nieraz był przyłapywany na kłamstwach, więc jego opowieści o tym, co dzieje się w USA, należy traktować z daleko posuniętą nieufnością.

    Ludzie! Mam wrażenie, że się słabo rozumiemy.

    Mówicie, że powinnam mieć "daleko posuniętą nieufność" na wzór mędrca Konstantego Pilawy? xDDD

    Ostrzegacie mnie przed pułapkami naiwności; jest to słuszne i naukowe, tyle, że nie jestem właściwym adresatem.
    1. Cejrowskiego poglądy polityczne były i są mi obojętne, bo mam swoje. Jego komentarz do filmu jest rzeczą drugorzędną wobec tego, co filmowały i pokazały kamery.
    2. Z prezydentury Trumpa się cieszę, bo nie jest on Kamalą Harris.
    3. Upadek USA pod rządami lewactwa byłby tragedią dla Polski i świata.
    4. Nie mam Waszej pewności, że Charlie Kirk był apostołem MAGA, mz był apostołem Dobrej Nowiny.
    5. Wiem, że siły zła tak łatwo nie ustąpią.

    Uważam, że miniony tydzień był w USA klęską Złego i przebudzenia ludzi dobrej woli.
    Tuż po zabójstwie szatan opanował tiktoka, widzieliśmy dosłownie opętanych ludzi w różnym wieku. Pod koniec tygodnia już jęczeli "dlaczego nas wyrzucacie?" - jak diabły na egzorcyzmach.
    Prawdę mówiąc mniej mnie w tym wszystkim interesuje polityka, nazwiska, bardziej walka dobra ze złem.

  • nie wiadomo, czy to będzie punkt zwrotny. Wiadomo, że może być punktem zwrotnym.

    U nas taka atmosfera panowała po Smoleńsku, udało się przeczekać, rozmasować, ubabrać w krzywych oskarżeniach. Zabrakło organizatorów zmiany, byli organizatorzy zadeptywania.

    Podobnie w USA. Jest szansa na zmianę. Ciekawe, co z nią zrobią.

  • Nie. Po Katastrofie Smoleńskiej Polacy wpadli w przerażenie: Ach, Ruskie zabili nam prezydenta, nie patrzmy w tamtą stronę, udawajmy, że nic się nie stałóo, bo i nas zabiją. A żeby zdusić sumienie trochę (bez przesady) popłakusiali: Ech, och, Maria Kaczyńska, tulipanki... A Amerykanie zareagowali jak Trump po zamachu na niego: Fight, fight, fight!

  • edytowano 06:43

    Żona Kirka na uroczystości pogrzebowej powiedziała, że przebacza mordercy, Trump powiedział, że on tak nie potrafi, on nienawidzi swoich wrogów. Ludzie za tym pójdą, wszyscy mają dość tej powojennej dobrotliwości, Zbigniew Szczęsny wczoraj napisał:

    "Problemem Zachodu jest, że wszystkie powojenne pokolenia wychowano w duchu pogardy dla polityki prymatu a w uwielbieniu dla polityki "sprawiedliwości" - cokolwiek ona znaczy, gdyż na ogół nie znaczy nic więcej, poza tanimi emocjami tłumu.

    Zbiega się to w dominującym dziś wśród młodego pokolenia nastawieniu etycznym zwanym "radykalnym emocjonalizem", w którym wszelkie inne racje muszą ustąpić miejsca temu, co "serce nakazuje". Tak uczył powojenne pokolenia Kościół, tak uczyła lewica i tak uczyli liberałowie, chociaż każda z tch grup w ramach pewnej własnej struktury pojęciowej.

    Radykalny emocjonalizm daje się w pewnym uproszczeniu sprowadzić do zasady:

    "Widzisz zło - reaguj natychmiast! Nie myśl o konsekwencjach, bo one są zawsze kwestią przyszłości i są niepewne, a zło jest tu i teraz".
    Taką skrajnie naiwną optykę sączono ludziom do głów przez 70 lat i są oni dziś przekonani, że raagując "szczerze" - reagują dobrze.

    W ten sposób kluczowe narzędzia polityki: wyrachowanie, długofalowa kalulacja, zgniły kompromis - stały się w oczach ogółu zachodniej opinii publicznej czymś zdrożnym. A ponieważ polityka nie istnieje w próżni, ale porusza się na określonym gruncie społecznym - cała polityka Zachodu uległa dalece posuniętej gegradacji, zwłaszcza w obscenicznych warunkach mediów masowych.

    Politycy stali się aktorami wygłaszającymi prostackie, umoralniające dyktreryjki zgodnie z oczekiwaniami usposobionej jak wyżej opisano opinii publicznej. W każdej frakcji politycznej nie liczą się już umiejętności polityczne, ale przede wszystkim pryncypialność i zdolność przekonania zwolenników co do własnej niezłomności. Każda frakcja ma tu jakąś swoją zasadę nadrzędną, ale żadna nie może się wprost przyznać, że chce po prostu prymatu.

    Rewolucja Trumpa polega przede wszystkim na tym, że niezależnie od jego indywidualnych zdolności - jest pierwszym wielkim politykiem Zachodu, który w ostatnich dekadach nie wahał się powiedzieć wprost, że nie chodzi mu o nic więcej niż o prymat Ameryki.

    Samo to, to oczywiście za mało, gdyż każdy prymat musi w ostateczności sprowadzać się do przekonania otoczenia, że jest w ten czy inny sposób opłacalny - niemniej to właśnie takie postawienie sprawy stanowi nową jakość i dlatego Trump jest tak znienawidzony.

    Mówiąc wprost - swoją postawą polityczną Donald Trump zaprzeczył wprost całemu dziedzictwu Oświecenia wyobrażonemu w pracach Immanuela Kanta. Trump nie chce budować ładu światowego na zasadach "imperatywu kategorycznego" Kanta, ale raczej na zasadzie "imperatywu Trumpa": rób jak chcę, bo pożałujesz. Lepiej czy gorzej - tak właśnie wygląda jego polityka, która sprowadza się do mniej lub bardziej udolnych prób podzielenia świata na tych, co z USA i tych, co przeciw nim. Zasada przewodnia jest jedna i jest nią odbudowa imperium działającego zgodnie z doktryną "dziel i rządz" i czerpiącego dywidendę z nadrzędnego miejsca w hierarchii.

    Na ile doktryna Trumpa okaże się skuteczna, tego na razie nie umiem powiedzieć, ale jest to właśnie doktryna prymatu: w tym świecie, który opowie się za USA zasada będzie jedna i będzie to zasada Trumpa - dobre jest to, co służy interesom USA i tyle - bez żadnego dodatkowego filozoficznego mumbo-jumbo.

    Trump w swoisty dla siebie sposób mówi przy tym, że taki świat i tak będzie najlepszy z możliwich - a na pewno lepszy niż świat organizowany przez Chiny. Czy przekona do tej wizji swoich partnerów - nie wiem, ale wykorzystuje ich słabości i lęki, aby się za jego wizją opowiedzieli.
    Oczywiście - współczesny świat nie jest jednolity i żyje w przekonaniu, że ma wiele opcji. Polityka Trumpa zmierza jednak do tego, żeby te wybory stawały się coraz bardziej kosztowne - temu służy jego polityka taryf celnych, transakcyjnego podejścia do kwestii obronności czy transferu technologii.

    W istocie - polityka Trumpa nie jest wcale odległa od polityki chińskiej, jest jedynie pozbawiona otoczki wyrafinowania, spójności i ciągłości z tym, czym Ameryka była na arenie międzynarodowej dotąd. Jest tak oczywiście dlatego, że USA przegrały z Chinami walkę o prymat na zasadach, które wcześniej całemu światu same narzuciły, więc nie mają wyboru - aby utrzymać prymat muszą zmienić właśnie te zasady.
    Jednak ceną, jaką Trump płaci za taką voltę jest bunt oświeceniowo zorientowanej opinii publicznej na Zachodzie, której szerokie rzesze w ogóle nie myślą już o świecie jako o walce o prymat, ale widzą go właśnie w oświeceniowych kategoriach "praw i reguł" oraz "moralnej słuszności" oraz reagują w duchu radykalnego emocjonalizmu, do którego przekonywano jest przez minone dziesięciolecia.

    Nic więc dziwnego, że w istocie w wielu aspektach reagują wbrew swoim interesom - tak, jak gdyby były nieświadome wielkiej geopolitycznej rozgrywki. Działają tak, gdyż nawykły do owej immanencji emocjonalizmu i kurczowo trzymają się dawnych reguł.

    W ten sposób Wielka Brytania - bez wyraźnego powodu - zrzekła się praw do stategicznego archipelagu wysp Czagos, Francja praktycznie bez walki dała się wypchnąć z Afryki, a Unia Europejska narzuciła sobie sztywne "etyczne" zasady rozwoju Sztucznej Inteligencji - wszystko w warunkach, kiedy było już jasne, że świat wkroczył właśnie w kolejną fazę walki o prymat.

    Zasadniczo to, co obecnie rządzące elity Europy uważają za istotę "europejskości" jest dokładnie przeciwne modelowi globalnej walki o prymat a jest raczej rodzajem walki o "dominację normatywną", co jest skazane na niepowodzenie w warunkach postępującego deficytu w zakresie "hard power". W istocie - najdłużej i najskuteczniej w walce o prymat grały w Europie Niemcy, lecz ich strategia rozsypała się w związku ze zmianą w polityce Rosji.

  • c.d.

    W najbliższej perspektywie przewiduję w związku z tym w Europie i USA dlaszą ekspansję paraliżującej polaryzacji spowodowanej ekspansją radykalnego emocjonalizmu zarówno po prawej, jak po lewej stronie sporu politycznego.

    W USA, dopóki rządzi tam prootrumpowska prawica oznaczać to będzie rosnący antagonizm między interiorem a wybrzeżem wraz z buntami demokratycznych stanów przeciw zaostrzającej się polityce rządu federalnego zmierzającego do narzucenia własnego modelu w duchu państwa unitarnego. Jeśli zaś dojdzie tam do zmiany politycznej, będzie ona potężna i będzie wynikać z pokoleniowo napędzanej ekspansji socjalistów w ramach partii Demokratycznej. Mówiąc krótko - jeśli Trump i trumpizm zawiodą Amerykanów, to możliwe tam będą naprawdę duże zmiany, które ponownie odmienią Amerykę nie do poznania. Póki co jednak, po marazmie z początku roku gospodarka USA wyraźnie odżyła i można spodziewać się, że notowania Trumpa będą rosnąć wraz z nią. Jeśli ten trend się utrzyma, to sytuacja polityczna w Ameryce będzie się normalizować pomimo napięć politycznych. Zdania ekonomistów są tu raczej sceptyczne, natomiast faktem jest, że oni systematycznie niedoszacowywali wyników reform Trumpa, więc kto wie?

    W Europie zaś, uważam, będziemy obserwować proces powolnego gnicia. Nie znaczy to, że Unia Europejska się nagle rozpadnie lub że nie będzie w stanie w ciągu dekady odbudować swoich sił zbrojnych, ale raczej, że będą tu stale rosnąć napięcia społeczne, gdyż w związku z fatalnymi decyzjami strategicznymi podjętymi w minionych latach Europa trwale utraci większość swoich przewag konkurencyjnych, co wobec wyrzeczenia się przez nią polityki prymatu - uniemożliwi firmom europejskim budowanie marży koniecznej do dalszej akumulacji kapitału niezbędnego do utrzymania konurencyjności w nowych czasach. Będzie to skutkowało dalszą petryfkacją klasy średniej, niepokojami społecznymi i niespójną, chaotyczną polityką państw narodowych coraz bardziej ciągnących każde ku sobie. UE nie rozpadnie się szybko, ale będzie w coraz większym stopniu widziana jako twór obcy, ograniczający rozwój państw narodowych - zwłaszcza wobec oczekiwanej przeze mnie rosnącej niestabilności rządów w głównych państwach Europy Zachodniej. Centralizacyjne zapędy UE będą hamowane. Osobiście nie widzę w przewidywalnej perspektywie żadnych szans wyjścia Unii Europejskiej ze stagnacyjnego trendu charakteryzującego się wzrostem gospodarcznym na poziomie 1% przy stale rosnącym deficycie. Przy tym tempie, za kilka lat opóźnienie gospodarcze Europy wobec USA, Chin czy Indii stanie się praktycznie nie do nadrobienia.

    Poniżej najbardziej aktualna perspektywa wzrostu realnego PKB (skorygowanego o inflację) w Unii Europejskiej wykonana przez zespół ekonomistów Europejskiego Banku Centralnego. To naprawdę źle wygląda.

  • Nie jest tak źle, Niemcy w zamiarze zajebania Polski wykazują ciągle taką samą determinację i bezwzględność.

  • To są złożone sprawy. Amerykanom nieco łatwiej jest fight fight fight po zabójstwie Kirka, niż Polakom po zabójstwie PLK. Wymieniam główne różnice.

    USA - strona, której zabito przedstawiciela, rządzi - ma aparat przymusu do gnębienia strony, która zabiła, w swoich rękach.
    PL - strona, której zabito przedstawiciela, nie rządzi. Ci co zabili mają aparat przymusu do gnębienia strony przedstawiciela ofiary.

    ale nawet i

    USA - jest światowym hegemonem.
    PL - nie jest światowym hegemonem

    USA - nie była 50 lat pod komuną (stroną mordującą) i nie jest opleciona jej pajęczyną na kluczowych stanowiskach.
    PL - była 50 lat pod komuną (stroną mordującą)i jest opleciona jej pajęczyną na kluczowych stanowiskach.

    USA - nie jest członkiem organizacji, która odbierze krajowi fundusze i nałoży kary za zwalnianie przedstawicieli strony mordującej.
    PL - jest członkiem organizacji, która odbierze krajowi fundusze i nałoży kary za zwalnianie przedstawicieli strony mordującej. W dodatku gros jej mieszkańców uwielbia tę organizację.

  • Ja nie mówię o sprawczości, ja mówię o postawie. Fight, fight, fight! - krzyczał Donald Trump nie kiedy był prezydentem, tylko kiedy kandydował. I wcale nie było pewne, że snajper nie ma drugiej kulki i ten okrzyk nie będzie jego ostatnimi słowami. A my? Żałościwe tulipanki i jeszcze bardziej żenujące miesięcznice, na których Jarosław Kaczyński przekrzykuje się z Arkadiuszem Szczurkiem, widać uznaje, że są na tym samym poziomie. Przeciw czemu były te miesięcznice? (bo każda demonstracja jest przeciw czemuś) Pewnie przeciw ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze ostentacyjnie olewającym (sabotującym?) śledztwo smoleńskie. Żenada, żenada, żenada, na żenadzie jedzie i żenadą pogania.

  • A ja nie porównuję fight fight fight tylko reakcję na radość po zabójstwie Kirka.

  • Nie rozpoznaję rodzajów błota.

  • punkt zwrotny był, nie było przywódców. To znaczy byli i były to tuskoidy - przekierowali poruszone społeczeństwo w swoją stronę.

  • loslos
    edytowano 09:21

    Polskie poruszenie "społeczeństwa" jest zawarte w słowach: Ruskie zabili nam prezydenta! Schowajmy się w mysią dziurę, by nie zabili nas.

    Amerykańskie ma krótszą treść: Fight, fight, fight!

    PS. I dlatego Nawrocki tak imponuje. Nie pamięta komuny, ledwie pamięta dominację Wyborczej. Nie jest zastrachany.

  • @los powiedział(a):
    Polskie poruszenie "społeczeństwa" jest zawarte w słowach: Ruskie zabili nam prezydenta! Schowajmy się w mysią dziurę, by nie zabili nas.

    Amerykańskie ma krótszą treść: Fight, fight, fight!

    PS. I dlatego Nawrocki tak imponuje. Nie pamięta komuny, ledwie pamięta dominację Wyborczej. Nie jest zastrachany.

    ...takie wrażenie sprawia, reszta to nadzieja

  • @los powiedział(a):
    Polskie poruszenie "społeczeństwa" jest zawarte w słowach: Ruskie zabili nam prezydenta! Schowajmy się w mysią dziurę, by nie zabili nas.

    Amerykańskie ma krótszą treść: Fight, fight, fight!

    PS. I dlatego Nawrocki tak imponuje. Nie pamięta komuny, ledwie pamięta dominację Wyborczej. Nie jest zastrachany.

    A poza tym jest bokserem i pracował w ochronie, zdobył juniorski tytuł mistrza Pomorza w wadze ciężkiej.

  • @los powiedział(a):
    Przeciw czemu były te miesięcznice? (bo każda demonstracja jest przeciw czemuś) Pewnie przeciw ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze ostentacyjnie olewającym (sabotującym?) śledztwo smoleńskie. Żenada, żenada, żenada, na żenadzie jedzie i żenadą pogania.

    Zawsze myślałem, że chodzi o utrzymanie dyscypliny wierchuszki PiSu.

  • @trep powiedział(a):
    To są złożone sprawy. Amerykanom nieco łatwiej jest fight fight fight po zabójstwie Kirka, niż Polakom po zabójstwie PLK. Wymieniam główne różnice.

    USA - strona, której zabito przedstawiciela, rządzi - ma aparat przymusu do gnębienia strony, która zabiła, w swoich rękach.
    PL - strona, której zabito przedstawiciela, nie rządzi. Ci co zabili mają aparat przymusu do gnębienia strony przedstawiciela ofiary.

    ale nawet i

    USA - jest światowym hegemonem.
    PL - nie jest światowym hegemonem

    USA - nie była 50 lat pod komuną (stroną mordującą) i nie jest opleciona jej pajęczyną na kluczowych stanowiskach.
    PL - była 50 lat pod komuną (stroną mordującą)i jest opleciona jej pajęczyną na kluczowych stanowiskach.

    USA - nie jest członkiem organizacji, która odbierze krajowi fundusze i nałoży kary za zwalnianie przedstawicieli strony mordującej.
    PL - jest członkiem organizacji, która odbierze krajowi fundusze i nałoży kary za zwalnianie przedstawicieli strony mordującej. W dodatku gros jej mieszkańców uwielbia tę organizację.

    Oczywiście. Wyobrażacie sobie jakąś amerykańską H.Gronkiewicz- Waltz, która ośmieliłaby się wywozić kwiaty i znicze na śmietnik? Wyleciałaby z posady w try miga. Dlatego w US Punkt Zwrotny ma szanse.

  • @Wielen powiedział(a):

    @los powiedział(a):
    Przeciw czemu były te miesięcznice? (bo każda demonstracja jest przeciw czemuś) Pewnie przeciw ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze ostentacyjnie olewającym (sabotującym?) śledztwo smoleńskie. Żenada, żenada, żenada, na żenadzie jedzie i żenadą pogania.

    Zawsze myślałem, że chodzi o utrzymanie dyscypliny wierchuszki PiSu.

    Bez robienia z siebie idiotów raz na miesiąc PiS by się rozlazł? Może i tak...

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.